• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział I. Wolność-odpowiedzialność. Ekspozycja problemu

1. Intuicje

Pytamy tu zatem przede wszystkim o naturę więzi łączącej wolność z odpo-wiedzialnością, nie zaś o którekolwiek z tych pojęć w izolacji. Oznacza to już na wstępie poważne rozstrzygnięcie co do wyboru drogi i sposobu rozważania.

Przede wszystkim czyni to w znacznej mierze bezzasadnym wyjście od jakiej-kolwiek zamkniętej, odseparowanej defi nicji czy to wolności, czy to odpowie-dzialności i dalsze prowadzenie badań na podstawie założenia jej słuszności i z intencją jej zachowania czy dowiedzenia. Badanie relacji między wolnością a odpowiedzialnością nie powinno się sprowadzić do szeregu konstatacji, wy-prowadzonych z partykularnych analiz dotyczących elementów, lecz nieobej-mujących całości tejże relacji. Badanie tego rodzaju, nastawione na zachowanie defi nicji służącej za narzędzie i probierz prawomocności wszelkich wyprowa-dzanych twierdzeń, byłoby zresztą już w punkcie wyjścia nacechowane inercją, uniemożliwiającą dotarcie do źródła dynamiki cechującej tę relację. Pytanie po-stawione w ten sposób nie ma bowiem sensu, jeśli dysponujemy już uprzednio gotowym pojęciem wolności czy odpowiedzialności, pojęciem o pewnej treści kanonicznej, którego dalsze badanie z założenia nie powinno naruszyć. Nie zna-czy to ozna-czywiście, że możliwy jest tutaj absolutny początek, nieskażony wstęp-nym rozumieniem czy całkowicie wolny od przedsądów. Niemniej jakąkolwiek defi nicję wolności (o ile nie jest to w ogóle rażący oksymoron) bylibyśmy skłon-ni na wstępie przyjąć, jakkolwiek byśmy wtłaczali pojęcie odpowiedzialności w usłużnie podsuwaną nam przez powszechne mniemanie formę, rzeczywista konfrontacja tych dwóch fenomenów zawsze rozsadzi tak kruche naczynia.

Idzie bowiem o to, by wstępne rozumienie wolności i odpowiedzialności nie tyle determinowało dalszą drogę myślenia, ile raczej stwarzało perspektywę właści-wą dla uchwycenia ich istoty. Nie zapewni tego tłumaczenie odpowiedzialności przez wolność, kiedy wolność jest wszystkim, a odpowiedzialność stanowi jedy-nie jedy-niechciany ciężar na jej barkach; jedy-nie zapewni tego rówjedy-nież drastyczne – i już na pierwszy rzut oka wpadające w absurd – uwolnienie odpowiedzialności od związku z wolnością, kiedy w imię odpowiedzialności jako fundamentu

wol-ności prawdziwej poświęca się już wolność rzeczywistą, a wraz z nią w istocie samą etykę. Nie, wolność i odpowiedzialność – trawestując Rimbauda – trzeba wymyślić na nowo. Jest to nie tylko zadanie dla egzystencji, lecz również dla współczesnej fi lozofi i. Jak? Dopiero rozpatrując wolność i odpowiedzialność w narzucającej się myśleniu – wedle mojego najgłębszego przekonania – ich istotowej łączności, uzyskać możemy wiarygodne świadectwo ich rangi w sta-nowieniu o tożsamości człowieka.

Jaką zatem perspektywą dysponujemy w punkcie wyjścia? Ograniczmy się do tej dostępnej nieuprzedzonemu rozumieniu. Mogę – „robić, co chcę”, „cho-dzić, gdzie chcę”, etc. – oto pierwsza i najprostsza intuicja dotycząca wolności.

Łączą się w niej: możliwość – rozporządzalność – wola. Byłoby z pewnością wielkim błędem ją lekceważyć tylko dlatego, że jest pierwsza i powszechna. To naprawdę jest właśnie wolność: zwłaszcza jasne jest, w jaki sposób stanowią o niej: rozporządzalność sobą i zdolność podejmowania inicjatywy względem bytu; jakiekolwiek pojęcie wolności pozbawione tej treści pozostawałoby czy-sto retoryczne. Intuicja ta waży na każdym dalszym możliwym rozumieniu wol-ności. Zadaniem fi lozofi i jest ją wydobyć. Wolność jako wolność wyboru (op-arta na rozumieniu bytu w aspekcie możliwości), jako zdolność rozporządzenia sobą i bytem, jako inicjatywa – wszystkie te aspekty odsyłają do jednej, twórczej siły – stanowi nieodzowny element zarówno pierwotnego w sensie chronolo-gicznym, tj. politycznego, jak i fi lozofi cznego pojęcia wolności. Narzuca się myśl, że sensem wolności jest przede wszystkim inicjatywa; wolność jest za-wsze pozytywna, w sensie – zaza-wsze jest wolnością „do”. Wolność negatywna, tzw. wolność od wyraża zerwanie ze stanem, który krępował inicjatywę. Filo-zofi czne pojęcie wolności, akcentujące jej twórczy charakter, skupia się niemal wyłącznie na tym dynamicznym, aktywnym charakterze wolności.

Kwestią zapalną jest natomiast rozumienie możliwości. Możliwość można zinterpretować, w sposób bardziej podstawowy, jako – by wyrazić się obrazowo – pozwalającą się eksplorować lukę w ścianie bytu albo, opierając się na tym pierwszym schemacie, jako charakterystykę samej wolności, rozciągającej swo-ją strukturę na transcendentny byt i tym samym znoszącą jego transcendencję.

Innymi słowy, możliwość może być rozumiana jako cecha bytu, swego rodzaju przyczółek dla wolności, bądź jako prerogatywa wolności, porządkującej dla siebie byt. Są to oczywiście pewne możliwości biegunowe; każda interpretacja wolności rozstrzyga się w ten czy inny sposób pomiędzy nimi. Niemniej zawsze jest to rozstrzygnięcie ważące na zasadniczym kształcie fi lozofi i wolności i dla-tego zawsze jest radykalne. Dladla-tego wolność można rozumieć w tym aspekcie zagadnienia jako realizację możliwości tkwiących w bycie, otwierających się przed naszą inicjatywą, bądź jako otwieranie możliwości w bezwzględnej do-minacji, która pozwala na przełamanie wszelkiego oporu, jaki owa ściana bytu mogłaby stawić; w pierwszym wypadku inicjatywa musi napotkać jakiś odzew, jakąś odpowiedź ze strony tego, ku czemu się kieruje, w drugim – wolność napo-tyka tylko siebie, gdyż ostatecznie wszystko pozwala się zinterpretować w per-spektywie jej projektu, a zatem u samej podstawy nie natrafi a ani na opór, ani na przyzwolenie, ani w ogóle na żadną odpowiedź.

Jeśli abstrakcyjne myślenie o wolności rozpoczyna się w pierwotnej, niejas-nej intuicji własniejas-nej zdolności rozporządzenia sobą i podejmowania inicjatywy względem zewnętrzności, jaka jest pierwotna intuicja dotycząca odpowiedzial-ności? Innymi słowy, czy istnieje w przypadku odpowiedzialności jakakolwiek formuła porównywalna z owym, wskazującym bezpośrednio wymiar wolności,

„mogę”? Czy „odpowiadam” stanowi taką formułę? Zwróćmy uwagę, że wów-czas myśl natychmiast rozprzestrzenia się w wielu kierunkach: „odpowiadam”

– „na co?”, „za co?”, „komu?”, „przed kim?”... Wydaje się, że każde z tych dopełnień otwiera inną, ograniczoną, perspektywę, z których żadna nie narzuca się z oczywistością jako absolutnie podstawowa, i że dopiero uwzględnienie ich wszystkich zezwala na całościowe ujęcie struktury odpowiedzialności. Czyżby

„mogę” nie miało zatem prostego odpowiednika w „odpowiadam”? Z chwilą, gdy zadaliśmy wszystkie te pytania, nie możemy dłużej udawać, iż dajemy wy-raz bezpośredniej intuicji – już rezonujemy, już wkracza fi lozofi a. Odwołanie się do osądu powszechnego ujawnia zdumiewające zjawisko. Werdykt brzmi bowiem tak: mogę – mam wpływ – sprawiam, zatem jestem odpowiedzialny. Je-stem odpowiedzialny tylko za to, co sprawiam. Czynić mnie odpowiedzialnym za to, na co nie miałem (zwróćmy uwagę na znamienne użycie czasu przeszłe-go!) wpływu, jest nieludzkie. „Odpowiadam” zatem, w osądzie powszechnym, przede wszystkim „za coś”. Czy vox populi nie ma racji, skoro miał ją w aspek-cie wolności? Rozważyć to jest teraz naszym zadaniem. Niemniej tak zdecy-dowane rozstrzygnięcie nie może satysfakcjonować, skoro wręcz ostentacyjnie przechodzi do porządku dziennego nad wszystkimi pozostałymi możliwymi

„wektorami” rozumienia odpowiedzialności. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nie są one wówczas równie podstawowe jak ujęty w formule „za co” przedmiot odpowiedzialności; skoro tak, panuje wówczas w tej sferze absolutna dowol-ność: mogę odpowiadać „na coś” albo nie odpowiadać; nawet rozstrzygnięcie kwestii, czy odpowiadam „przed kimś”, nie jest bezwzględne, tym mniej zaś jest zobowiązujące jakiekolwiek precyzyjne określenie owego trybunału, osądzają-cego sprawcę; zwykle jest to po prostu funkcją rozstrzygnięć ontologicznych w obrębie wolności. Za to formuła dialogiczna: „odpowiadam komuś” znika zupełnie z pola widzenia.

Zaskakujące, że tymczasem jedynie ta formuła posiada poważne, autono-miczne umocowanie w zwykłym zastosowaniu języka i zarazem pozwala się od-naleźć w strukturze tak bezpośrednio kojarzonej z odpowiedzialnością wolności – we wskazanym powyżej aspekcie możliwości. Filozofi cznie zabsolutyzowa-na wolność nie zzabsolutyzowa-na oczywiście tego wymiaru; niemniej tkwi on bezpośrednio w podstawowej intuicji wolności, w owym „mogę”. Mogę tam, gdzie można.

Mogę tam, gdzie słyszę odpowiedź: możesz. Wolność rozumianą źródłowo ce-chuje dialog z zewnętrznością. Będzie to wolność, która chce oddania, a nie podboju; dążąca do rozmowy, nie do solipsyzmu. Będzie to wolność przecho-dząca w odpowiadanie. Czyli wolność-odpowiedzialność.