• Nie Znaleziono Wyników

ISTNIENIE 1. Pogl#d Russella

W dokumencie View of Philosophical Logic (Stron 28-51)

Klasyczny problem istnienia dotyczy tego, jak gramatycznie pojedyncze przecz ce zdania egzystencjalne mog by$ prawdziwe. Przyk adami takich zda& s „Wulkan nie istnieje” (chodzi nie o boga mitologii greckiej, ale o planet" postulowan dla wyja#nienia orbity Merkurego; okaza o si", !e taka planeta nie istnieje) i „Z ota góra nie istnieje”. Problem polega na tym, !e wydaje si", i! aby takie zdania by y sensowne, gramatycznie pojedyncze wyra!enie („Wulkan”, „z ota góra”) powinno si" do czego# odnosi$; je#li jednak wyra!enie do czego# si" odnosi, to przypuszczalnie jest to co#, co istnieje, a zatem takie zdanie jest fa szywe.

Jedna z odpowiedzi na t" trudno#$ polega na przyj"ciu, !e s przedmioty, które nie istniej . Mo!emy wówczas powiedzie$, !e „Wulkan” i „z ota góra” odnosz si" do takich nieistniej cych przedmiotów, a zdania mówi o nich prawdziwie, !e nie istniej . T" odpowied% czy si" z Meinongiem (1904).

Russell poda dwa argumenty przeciwko tej odpowiedzi. Jedna jest taka, !e sprzeciwia si" ona „silnemu poczuciu rzeczywisto#ci”, które jest „nie-odzowne do podania poprawnej analizy s dów o jednoro!cach, z otych gó-rach, kwadratowych ko ach i innych takich pseudo-przedmiotach” (1919: 170). Wydaje si", !e ta odpowied% to jedynie wyraz pewnej preferencji. Drugi argument wygl da na silniejszy, poniewa! g osi, !e pogl d Mei-nonga wik a si" w sprzeczno#$, z tego wzgl"du, !e kwadratowe ko o jest za-razem okr g e i nieokr g e oraz !e istniej cy obecny król Francji zaza-razem istnieje i nie istnieje. Ogólna zasada, do której odwo uje si" ten argument, mówi, !e prawdziwe musi by$ orzeczenie o takim-a-takim przedmiocie (the

so-and-so), !e jest on taki-a-taki (a so-and-so).

Ka!dy przyzna, !e istniej ce przedmioty nie mog by$ sprzeczne, nie jest jednak jasne, dlaczego trzeba przyj $, !e dotyczy to równie! przedmiotów nieistniej cych. Wewn"trzn sprzeczno#$ kwadratowego ko a mo!na by uzna$ za dowód jego nieistnienia.

Russell mówi, !e je#li mo!na poda$ teori", która nie wik a si" w te sprzeczno#ci, to nale!y j preferowa$ (RUSSELL 1905: 45). Bez w tpienia musimy rozstrzygn $, czy wzgl"dy logiczne zmuszaj nas do przyj"cia sta-nowiska Meinonga. Russell pokazuje, !e istnieje stanowisko konkurencyjne. Widzieli#my ju! wcze#niej, jak Russell radzi sobie z sytuacj , w której gramatycznie pojedyncze wyra!enie w przecz cym zdaniu egzystencjalnym jest deskrypcj (np. „Z ota góra nie istnieje”). Zaprzecza on, !e to wyra!enie rzeczywi#cie jest pojedyncze i !e jego funkcj jest odnoszenie si", traktuj c je w zamian jako kwantyfikator egzystencjalny. Przypomnijmy, !e analiza jest nast"puj ca: Nie jest tak, !e istnieje dok adnie jeden przedmiot, który jest zarazem z oty i jest gór . Przy takiej analizie nie powstaje w ogóle problem odniesienia do przedmiotu nieistniej cego. Prawdziwo#$ tego zdanie mo!na równie atwo zrozumie$ jak prawdziwo#$ zdania „Nie ma jednoro!ców”. Gdy gramatycznie pojedynczym wyra!eniem jest nazwa (np. „Wulkan”), to standardowa interpretacja Russella przyjmuje, !e traktuje on j jako syno-nim pewnej deskrypcji okre#lonej, w ten sposób sprowadzaj c ów przypadek do poprzedniego. Nie zgadza si" to z moj interpretacj Russella, w my#l której musi on dopu#ci$ mo!liwo#$, !e zdanie „Wulkan nie istnieje” nie ma publicznego znaczenia i wobec tego nie mo!na poda$ jego ogólnej analizy. Ka!dy u!ytkownik j"zyka b"dzie móg u!ywa$ tych s ów do formu owania s dów, ale nie ma gwarancji, !e istnieje jeden s d, który wszyscy uj . St d jedna osoba mog aby u!y$ tych s ów do wydania s du, !e nie istnieje jedna jedyna planeta le! ca mi"dzy Merkurym a S o&cem, a kto#

inny móg by ich u!y$ do zaprzeczenia, !e promienie z jakiej# jednej planety powoduj raka (zak adaj c, !e popularno#$ zyska a teoria, zgodnie z któr promienie z Wulkana powoduj raka).

W wypadku niektórych nazw bez nosiciela istnieje jaka# deskrypcja, któr osoba musi zna$, aby zrozumie$ t" nazw". Na przyk ad: kto#, kto nie wie, !e „'wi"ty Miko aj” jest brodatym, prowadz cym sanie Lapo&czykiem, który przynosi #wi teczne prezenty, nie zrozumie nazwy „'wi"ty Miko aj”. Analiza Russella mo!e sprowadzi$ te przypadki do tych, w których grama-tycznie pojedyncze wyra!enie jest deskrypcj okre#lon .

Russell wyra!a po cz"#ci swoje stanowisko mówi c, !e istnienie nie jest predykatem orzekanym o indywiduach. Rozumie przez to, !e nie mo!emy uzna$ lub zaprzeczy$ istnienia !adnego konkretnego przedmiotu – w przeciw-nym razie otrzymaliby#my tautologi" (w wypadku uznania) lub sprzeczno#$ (w wypadku zaprzeczenia: odnie#$ si" do czego#, jednocze#nie zaprzeczaj c jego istnieniu to sprzeczno#$). Stawia on spraw" nast"puj co: „Powiedzie$, !e one [aktualne przedmioty, które s w #wiecie] istniej to #ci#le bior c nonsens, ale powiedzie$, !e one nie istniej , to równie! #ci#le bior c nonsens” (RUS -SELL 1918-1919: 233). „Istnieje” jest predykatem orzekanym nie o indywidu-ach, lecz o funkcjach zdaniowych. Przez funkcj" zdaniow Russell rozumie wyra!enie w rodzaju „x jest jednoro!cem”. Powiedzie$, !e jednoro!ce istniej , to powiedzie$, !e ta funkcja zdaniowa jest prawdziwa o przynajmniej jednym przedmiocie; powiedzie$, !e jednoro!ce nie istniej , to powiedzie$, !e nie jest ona prawdziwa o niczym. Russellowsk analiz" zda& w rodzaju „Z ota góra nie istnieje” mo!na wyrazi$ podobnie: „x jest z ote i jest gór i cokolwiek jest z ote i jest gór jest identyczne z x” nie jest prawdziwe o niczym.

Pewne racje przemawiaj jednak za tym, !e dopuszczamy, i! „istnieje” mo!e by$ uznawane lub zaprzeczane o indywiduach. Ocenimy je w nast"pnej cz"#ci (3.2.)

3.2. Czy „istnieje” jest predykatem orzekanym o indywiduach?

Pomijaj c pogl d Meinonga, je#li „istnieje” jest predykatem orzekanym o indywiduach, to jest to predykat prawdziwy o nich wszystkich. W idei tej nie ma nic zasadniczo b "dnego: upodabnia si" tu „istnieje” do takich pre-dykatów jak „jest identyczne z samym sob ”.

W preferowanym przez Russella j"zyku formalnym istnieje zwrot odpo-wiedni do wyra!enia istnienia indywiduów. Powiedzenie, !e x istnieje, jest równowa!ne powiedzeniu, !e jest co#, czym x jest. Mo!na to sformalizowa$ nast"puj co:

y(y = x)

Jest to prawd o wszystkim (a odpowiednia formu a jest twierdzeniem), a zaprzeczenie tego jest zawsze fa szywe. Wyra!enie to jest jednak zbudo-wane ca kowicie poprawnie. Russell nie powinien wi"c mówi$, !e próba uznania lub zaprzeczenia istnienia indywiduum prowadzi do nonsensu. Sy-tuacja jest raczej taka, !e uznanie b"dzie zawsze udane, a zaprzeczenie – nieudane. Nie ma powodów logicznych, dla których predykat ten nie mia by by$ orzekany o indywiduach.

Z atwo#ci mo!na zmodyfikowa$ „istnieje” w taki sposób, !e uzyska si" predykat, który nie jest prawdziwy o wszystkim. Mo!na, na przyk ad, u!y-wa$ „obecnie istnieje” tylko w odniesieniu do tych przedmiotów, które istniej w chwili wypowiedzi, tak !e predykat ten jest fa szywy w wypadku przedmiotów, które ju! lub jeszcze nie istniej . Nie powinno to budzi$ kontrowersji; rzeczywisty problem dotyczy tego, czy mo!liwe jest wolne od wszelkich takich modyfikacji poj"cie istnienia, które stosuje si" do indywi-duów. Na korzy#$ takiego poj"cia mo!na by przytoczy$ nasuwaj ce si" wy-ja#nienie semantyki, na przyk ad, „obecnie istnieje”: „obecnie” s u!y do ograniczenia predykatu „istnieje” do pewnego podzbioru wszystkich przed-miotów istniej cych, podobnie jak „szcz"#liwy” w „szcz"#liwy cz owiek” ogranicza zbiór wszystkich ludzi do pewnego podzbioru.

Mo!na by si" sk ania$ do przypuszczenia, !e niezmodyfikowane „istnieje”, jako orzekane o indywiduach, nie odgrywa oby w naszym j"zyku !adnej roli, poniewa! nie pozwala oby nam nigdy powiedzie$ nic interesuj cego. Przy-puszczenie to mo!e by$ zbyt pochopne, poniewa! uznanie istnienia za pre-dykat orzekany o indywiduach mo!e si" okaza$ konieczne do zrozumienia bardziej skomplikowanych konstrukcji. Potencjalny przyk ad pojawi si" pod koniec poprzedniego akapitu. Inny podaje Moore (1936: 143-144), który s usznie twierdzi , !e zdanie „To mog oby nie istnie$” jest zrozumia e i, przy-najmniej potencjalnie, dyskusyjne. (Je#li „to” zostaje u!yte, aby odnie#$ si" do osoby, to przypuszczalnie to, co zostaje powiedziane, jest prawdziwe; je#li do liczby, to przypuszczalnie fa szywe; mog równie! istnie$ przypadki sporne.) Najprostsze uj"cie „To mog oby nie istnie$” przebiega nast"puj co:

Mog oby by$ tak, !e: to nie istnieje.

Trudno by oby nie uzna$, !e to, co nast"puje po dwukropku jest zaprze-czeniem orzeczenia istnienia o indywiduum.

Kolejn g ówn racj za tez idei, !e „istnieje” jest predykatem orze-kanym o indywiduach, jest to, i! w przeciwnym razie musimy powiedzie$

co# niezadowalaj cego o przecz cych zdaniach egzystencjalnych, w których wyst"puj nazwy. Musimy albo powiedzie$, wraz z mitycznym Russellem, !e s one synonimami deskrypcji, i wpa#$ w k opoty próbuj c znale%$ jakie# deskrypcje wspólne wszystkim u!ytkownikom j"zyka; albo powiedzie$, wraz z prawdziwym Russellem, !e nie ma gwarancji, i! takie zdania maj w ogóle znaczenie w j"zyku publicznym. Poniewa! !adna z tych opcji nie jest w pe ni zadowalaj ca (cho$ drug trudno rozstrzygaj co obali$), warto sprawdzi$, to czy nie istnieje jakie# alternatywne rozwi zanie.

3.3. Pogl#d Evansa

Jednym z takich alternatywnych rozwi za& jest pogl d metaj"zykowy. Zgodnie z analiz j"zykow takie zdanie jak „Wulkan nie istnieje” mówi, !e nazwa nie ma nosiciela. Problem z owym pogl dem polega na tym, !e nie nak ada on !adnych warunków na rozumienie tego rodzaju zda&. Intuicyjnie nie rozumiemy zdania „Wulkan nie istnieje”, je#li nie znamy pewnych faktów astronomicznych. Pogl d metaj"zykowy uniemo!liwia wyja#nienie tego warunku, poniewa! rozumienie wymaga jedynie wiedzy o tym, o której nazwie si" mówi, !e nie posiada ona nosiciela.

O ile wiem, jedyn powa!n prób" wprowadzenia w !ycie idei, !e „ist-nieje” jest predykatem orzekanym o indywiduach, podj Gareth Evans. Sed-nem jego propozycji jest to, !e pojedyncze przecz ce prawdy egzystencjalne wykorzystuj fikcj" po to, aby obna!y$ j jako fikcj". Kto#, kto u!ywa zda-nia w ten sposób

nie jest jak kto#, kto chc c zapobiec temu, aby widowni" teatraln ponios o, wska-kuje na scen" wo aj c: „Spójrzcie, ci ludzie s tylko aktorami i nie ma tutaj rusztowania ani budynku – to s tylko rekwizyty”. Raczej jest on jak kto#, kto wskakuje na scen" i wo a: „Spójrzcie, Zuzanna i tamten z odziej to tylko postaci w sztuce, a to rusztowanie i ten budynek s tylko rekwizytami”. Widownia musi by$ gotowa uczestniczy$ – lub przynajmniej by$ gotowa uczestniczy$ – w tym udawaniu, aby zrozumie$, co on mówi.

(EVANS 1982: 369) Kontrast polega na tym, !e – w wypadku, który interesuje Evansa – wyko-rzystujemy konwencje fikcji i traktujemy osoby na scenie jako postaci, a nie jako aktorów, t o natomiast jako domy, a nie zwyk scenografi", tym sa-mym za# do pewnego stopnia pozostajemy wewn trz fikcji w sasa-mym akcie przedstawiania jej jako tylko fikcji.

Evans uwa!a, !e aby zastosowa$ t" ide" do przypadku j"zykowego, musi-my przyj $, przynajmniej milcz co, operator „rzeczywi#cie”, dla którego podaje precyzyjne warunki prawdziwo#ci. Kiedy mówimy – fa szywie – „Hamlet istnieje”, to powinni#my rozumie$ to jako wypowied% o formie logicznej „Hamlet rzeczywi"cie istnieje”. Podobnie „Wulkan nie istnieje” ma form" logiczn „Wulkan rzeczywi"cie nie istnieje”.

Aby wyja#ni$ warunki prawdziwo#ci dla „rzeczywi#cie”, musimy najpierw wprowadzi$ ide" jedynie fikcyjnych warunków prawdziwo#ci. I tak mo!emy oceni$ zdanie „Hamlet by stanowczy” jako prawdziwe lub fa szywe w pew-nej fikcji, *prawdziwe* lub *fa szywe*, jak ujmuje to Evans, poniewa! fikcja nak ada na zdanie fikcyjne warunki prawdziwo#ci (tj. *warunki praw-dziwo#ci*). Z grubsza zdanie „Hamlet by stanowczy” jest *prawdziwe* zawsze i tylko, gdy wed ug pewnej fikcji by on stanowczy, a *fa szywe* zawsze i tylko, gdy wed ug tej fikcji nie by on stanowczy.

„Rzeczywi#cie p” (dla dowolnego zdania „p”) jest prawdziwe zawsze i tylko, gdy:

(1) „p” posiada *warunki prawdziwo#ci*. (2) „p” posiada warunki prawdziwo#ci.

(3) „p” jest prawdziwe (a nie jedynie *prawdziwe*).

Pierwszy warunek wymaga, aby „p” mia o u!ycie w pewnego rodzaju fikcji. Drugi warunek wymaga, aby to zdanie mia o równie! w a#ciwe u!ycie nie--fikcyjne. Rzadko si" zdarza, by spe nione by y oba te warunki. Jedynymi przypadkami, dla zda& zawieraj cych nazwy, s te, w których jaka# fikcja zosta a osnuta wokó prawdziwej osoby. I tak historia El Cida rzekomo nawi zywa a do prawdziwej osoby, a zatem takie zdanie jak „El Cid by od-wa!ny” posiada zarówno *warunki prawdziwo#ci*, nadane mu przez t" his-tori", jak i warunki prawdziwo#ci, zwi zane ze zwyk ym u!yciem nie--fikcyjnym. A zatem zdanie „El Cid by rzeczywi#cie odwa!ny” jest praw-dziwe zawsze i tylko, gdy sk adnik „El Cid by odwa!ny” posiada zarówno *warunki prawdziwo#ci*, jak i warunki prawdziwo#ci oraz jest prawdziwy; z tego wzgl"du jest ono (jak mniemam) prawdziwe.

Zdanie „Hamlet rzeczywi#cie istnieje” (bardziej idiomatycznie: „istnia ”) jest prawdziwe tylko, gdy zdanie „Hamlet istnieje” posiada warunki praw-dziwo#ci. Poniewa! ich nie posiada – nie posiada u!ycia poza fikcj – „Hamlet rzeczywi#cie istnieje” jest fa szywe, a „Hamlet rzeczywi#cie nie istnieje” jest prawdziwe. Wszystko jest tak jak nale!y.

Istniej prawdy o formie „x rzeczywi#cie istnieje”. Evans sugeruje, !e je#li widzicie ma ego zielonego ludzika, ale uwa!acie, i! ulegacie przywi-dzeniu, a ja to wszystko wiem, to mog" prawdziwie powiedzie$ „Ten ma y zielony ludzik rzeczywi#cie istnieje”. „Ten ma y zielony ludzik istnieje” po-siada *warunki prawdziwo#ci*, generowane przez wasze przywidzenie oraz warunki prawdziwo#ci generowane przez fakt, !e istnieje ma y zielony ludzik b"d cy odniesieniem zwrotu „ten ma y zielony ludzik” oraz przez fakt, !e zdanie to jest prawdziwe. A zatem zdanie „Ten ma y zielony ludzik rzeczywi#cie istnieje” jest prawdziwe, podobnie jak zdanie „El Cid rzeczy-wi#cie istnia ”. Te wyniki równie! wydaj si" intuicyjnie w a#ciwe.

Jest to atrakcyjna teoria, dzi"ki której mo!na sobie radzi$ z przypadkami fikcyjnymi, nie jest jednak!e oczywiste, jak zastosowa$ j do przypadków takich jak „Wulkan nie istnieje”, w których nie ma wprost !adnej fikcji. Astronomowie, którzy wprowadzili t" nazw", traktowali j powa!nie; nie opowiadali niestworzonych historii. By$ mo!e mogliby#my uku$ poj"cie „nie#wiadomej fikcji”, z któr mamy do czynienia wówczas, gdy j"zykowa aktywno#$ ludzi rozmija si" z rzeczywisto#ci . Przypomina ona fikcj", z tym wyj tkiem, !e nikt nie mia zamiaru stwarza$ fikcji. Mogliby#my wtedy uzna$, !e astronomowie, którzy wprowadzili nazw" „Wulkan”, uczestniczyli w nie#wiadomej fikcji, tak !e zdanie „Wulkan istnieje” posiada *warunki prawdziwo#ci*. Jednak!e zdanie to nie posiada warunków prawdziwo#ci, poniewa! nie posiada autentycznego u!ycia (to jest: nie posiada u!ycia, w którym wyst"puje odniesienie do czego#), a jedynie u!ycia wewn trz nie-#wiadomej fikcji. To wystarczy do zagwarantowania, !e zdanie „Wulkan rzeczywi#cie istnieje” jest fa szywe, a zatem zdanie „Wulkan rzeczywi#cie nie istnieje” jest prawdziwe. (Zob. te! STRAWSON 1967.)

4. IDENTYCZNO')

Identyczno#$ prowadzi do ró!nych pyta&. Z jednym z najwa!niejszych zetkn"li#my si" ju!, omawiaj c wcze#niej amig ówk" Fregego: jak wyja#ni$ oczywist ró!nic" mi"dzy prawd o formie a = a a prawd o formie a = b? W tej cz"#ci rozwa!ymy kolejne pytanie: czy identyczno#$ jest konieczna czy przygodna, a dok adniej – czy jakie# identyczno#ci s przygodne?

S d jest przygodny, czy przygodnie prawdziwy, je#li jest prawdziwy, ale móg by nie by$ prawdziwy. Jedynie przygodnie jest prawd , !e w tej chwili na moim biurku znajduj si" dwa d ugopisy; mog oby by$ inaczej. S d jest

konieczny czy koniecznie prawdziwy, je#li jest prawdziwy i nie móg by by$ fa szywy. Standardowy przyk ad stanowi prawdy matematyczne: nie oby by$ inaczej ni! tak, !e 5 + 7 = 12.

Za Kripkem (1972) musimy rozró!ni$ mi"dzy konieczno#ci s du a jego poznawalno#ci a priori. S d jest poznawalny a priori, je#li mo!e by$ po-znany bez odwo ania si" do do#wiadczenia, na przyk ad, dzi"ki czystemu rozumowi. Jest spraw otwart , czy wszystko, co jest poznawalne a priori, jest konieczne oraz czy wszystko, co jest konieczne, jest poznawalne a priori. Sam Kripke argumentowa przeciwko obu tym sugestiom. W szczególno#ci twierdzi on, !e identyczno#ci s konieczne, ale nie wszystkie s poznawalne

a priori. Na przyk ad jest konieczne, !e Hesperos jest to Fosforos; nie mog o-by o-by$ inaczej. Nie jest to jednak poznawalne a priori – w przeciwnym razie staro!ytni astronomowie bez w tpienia by o tym wiedzieli.

Rozwa!aj c, czy jest konieczne, !e Hesperos jest to Fosforos, mogliby#-my spróbowa$ wyobrazi$ sobie sytuacj", w której ta identyczno#$ nie za-chodzi. Mo!emy sobie przedstawi$ sytuacj", w której jedna planeta jako pierwsza pojawia si" wieczorem, a inna planeta jako ostatnia znika rankiem; w ten sposób nie przedstawiamy sobie jednak jeszcze sytuacji, w której Hes-peros jest ró!ny od Fosforosa. Mo!e to by$ po prostu sytuacja, w której Hesperos (= Fosforos) posiada inn orbit", tak !e nie pojawia si" rankiem; albo taka sytuacja, w której Hesperos (= Fosforos) posiada jeszcze inn orbit", tak !e nie pojawia si" wieczorem. Twierdzenie, !e Hesperos jest ró!ny od Fosforosa, wydaje si" teraz arbitralne; krytycy powiedz , !e nie mo!na w ten sposób opisa$ niczego, co sobie wyobrazili#my.

Na poparcie pogl du, !e identyczno#$ jest konieczna, mo!na przytoczy$ nast"puj cy argument formalny:

(1) Zasada Leibniza: je#li x jest identyczne z y, to cokolwiek jest prawd o x, jest prawd równie! o y.

(2) Konieczno#$ identyczno#ci z samym sob : wszystko jest w sposób konieczny identyczne z samym sob .

(3) Zastosowanie zasady Leibniza do w asno#ci bycia w sposób koniecz-ny identyczkoniecz-nym z x: x w sposób konieczkoniecz-ny posiada w asno#$ bycia identycznym z samym sob (na mocy (2)), a zatem je#li x jest tyczne z y, to y w sposób konieczny posiada w asno#$ bycia iden-tycznym z x (na mocy (1)). Inaczej mówi c, je#li x jest identyczne z y, to x jest w sposób konieczny identyczne z y.

(1) !x !y (x = y " (Fx # Fy)). (2) !x (x = x).

(3) !x !y (x = y " (x = x) # (x = y)). Zatem: !x !y (x = y " (x = y)).

Wiersz (3) wersji symbolicznej wynika z (1) po zast pieniu „F...” w (1) przez „ (x = ...)”; wniosek zostaje wyprowadzony z (2) i (3). Stwierdza on, !e prawdziwa identyczno#$ jest prawdziwa w sposób konieczny. (Formaln wersj" tego argumentu przypisuje si" na ogó Barcan Marcus (1947). Argu-ment ten podaj , na przyk ad, Kripke (1971) i Wiggins (1980a: 109-110).) Najbardziej w tpliw cz"#ci tego argumentu jest twierdzenie, !e „ (x = ...)” jest w a#ciwym podstawieniem „F...” w zasadzie Leibniza. Ujmuj c rzecz mniej formalnie, w tpliwo#$ dotyczy tego, czy w asno#$ bycia w sposób konieczny identycznym z x mo!na w sposób prawdziwy orzec o czymkol-wiek. Jak zobaczymy, niektórzy przecz istnieniu takich w asno#ci jak bycie z czym# w sposób konieczny identycznym, a zatem zasada Leibniza nie ma !adnego zastosowania. Sk d bierze si" to przekonanie?

Wynika ono cz"#ciowo z poczucia, !e istniej niezale!ne argumenty na rzecz twierdzenia, !e niektóre identyczno#ci s przygodne. Usu&my najpierw na bok pewne nieinteresuj ce przypadki. Bez w tpienia jest czym# przygod-nym, !e g ówny poczmistrz Stanów Zjednoczonych by wynalazc soczewek dwuogniskowych (zob. KRIPKE 1972). Ponadto intuicyjnie zdanie to mo!na by zaklasyfikowa$ jako zdanie identyczno#$iowe. Jak jednak atwo zauwa!y$, %ród em przygodno#ci jest tu fakt, !e deskrypcje okre#lone mog yby, zna-cz c to, co znazna-cz , odnosi$ si" do innych przedmiotów; w terminologii Krip-kego s one niesztywnymi desygnatorami. Przypadek ten nie przemawia wi"c w !aden sposób za przygodno#ci samej relacji identyczno#ci.

Trzeba rozró!ni$ mi"dzy twierdzeniem, !e zdania o identyczno#ci s przy-godne, a twierdzeniem, !e sama relacja identyczno#ci jest przygodna. Aby relacja by a przygodna, musz istnie$ przedmioty, mi"dzy którymi zachodzi ona jedynie przygodnie. Aby relacja by a konieczna, musi by$ tak, !e je#li ta relacja zachodzi mi"dzy jakimi# przedmiotami, to zachodzi ona mi"dzy nimi w sposób konieczny. (Jest pewn osobliwo#ci , !e zgodnie z gramatyk j"zy-ka polskiego trzeba u!y$ liczby mnogiej („przedmiotami”), gdy faktycznie chodzi o jeden przedmiot i w zwi zku z tym liczba pojedyncza by aby bar-dziej na miejscu.) Wida$ to wyra%nie w formalnej wersji wniosku omawia-nego tu argumentu ((1)-(3) powy!ej). Mo!na spójnie powiedzie$, !e istniej przygodne zdania o identyczno#ci, mimo !e sama relacja jest konieczna.

Mo!na zatem powiedzie$, !e zdanie „G ówny poczmistrz Stanów Zjedno-czonych by wynalazc soczewek dwuogniskowych” jest przygodne i jest zdaniem identyczno#ciowym, ale !e je#li we%miemy pod uwag" przedmiot x, do którego faktycznie odnosi si" deskrypcja „pierwszy poczmistrz Stanów Zjednoczonych”, i przedmiot y, do którego odnosi si" deskrypcja „wynalazca soczewek dwuogniskowych”, to jest konieczne, !e x jest identyczne z y. (Czy Russell móg by dopu#ci$, !e „G ówny poczmistrz Stanów Zjednoczonych by wynalazc soczewek dwuogniskowych” jest zdaniem identyczno#ciowym?) Pora teraz omówi$ powa!ne wyzwanie wobec konieczno#ci relacji iden-tyczno#ci (zob. GIBBARD 1975). Rozwa!my pos gi, które s wykonane z ka-wa ków gliny. Zazwyczaj taki kaka-wa ek zaczyna istnie$ wcze#niej ni! pos g, który tworzy: dopiero pó%niej nadaje mu si" kszta t pos gu. Do#$ cz"sto kawa ek przestaje istnie$ wcze#niej ni! pos g: je#li pos g zostaje wyszczer-biony, mamy ju! inny kawa ek, cho$ nadal ten sam pos g. A zatem zazwy-czaj pos gi ró!ni si" od kawa ków gliny, z których s wykonane, poniewa! maj inne historie !ycia.

Rozwa!my teraz przypadek, w którym pos g zostaje uformowany w do-k adnie tym samym momencie, w do-którym zaczyna istnie$ odo-kre#lony do-kawa edo-k

W dokumencie View of Philosophical Logic (Stron 28-51)

Powiązane dokumenty