• Nie Znaleziono Wyników

Jakto Jacentową wyleczono

(Dramat opowiedziany na wesoło.)

— Kto nie ma kłopotu, niech się ożeni!

— mruczał pod nosem Jacenty, w yd ob y­

wając z pod ław y brudne garnki i biorąc się do ich szuroWarnia.

Na łóżku obok komina w yciągała się wygodnie pod pierzyną Ja centów a i śmie­

jąc się zalotnie, łagodziła zirytowanego chłopa:

— A pamiętasz Jacuniu, jakoś to cztery roków do mnie inaczej gadał: Powiada­

łeś, że bez baby pusta chałupa i nijak ci żyć tak samemu.

— Powiadałem, powiadałem, bo głupi byłem i nie wiedziałem, że baba a baba, to dwie wielkie rzecz y ,. do siebie niepo­

dobne, Ot, naprzykład i za moi niebosz­

czki w szystko było inaczej — i ładnie i składnie, a dziś co? Dzieciska brudne, garnczki trzy dni stoją pod ławą nie- umyte, śniadanie nieugotow ane. . . Oj, że­

by to już raz biesi wzięli taką gospodar­

kę! — zaw ołał chłop szczerze zm artw io­

ny. Przy ostatnich też słowach cisnął o ziemię wyszczerbioną misę, która z brzę­

kiem rozleciała się na drobne cząsteczki.

Teraz twarz Jacentowej przybrała inną minę; zaczęła się kurczyć i drgać, niby do płaczu, a z ust popłynęły słow a pełne lamentu:

— Oj, biednaż, ja biedna! Ani mi spo­

cząć nie wolno uczciwie, ani się prze- chorować w łóżku spokojnie, ani mieć odrobinę własnej woli. Oj, dolaż moja dola.

Jacenty, słysząc ten lament ukochanej Ewki, przybliżył się do łóżka z pochylo­

ną głową i obcierając pot z czoła brud­

nym rękawem, zaczął przepraszać i per­

swadować, zaklinając się na w szystko, że od tej pory pokornym będzie, jak bara­

nek. Po małej chwili Ewka uspokoiła się i wspaniałomyślnie przebaczyła chłopa winę, a nawet pozwoliła się na zgodę pocałować, co też Jacenty skwapliwie spełnił.

Bez dalszego już w ięc narzekania po- szurował garnki, uwarzył strawy, a na­

karmiwszy dzieci, zaczął namawiać Ewkę.

żeby razem z nim spożyła śniadanie. Ale

Ewka tym razem odmówiła, narzekając, że naprawdę jest słaba i jeść jej się nie chce. Zjadł w ięc Jacenty pospiesznie sam trochę straw y i pożegnaw szy się, w y ­ szedł do swoich gospodarczych zajęć.

Tymczasem Jewka, poleżaw szy jeszcze chwilę, zaczęła się leniwie przeciągać i wolno ubierać. Zarzuciła na siebie brudną kieckę i przem yw szy nieco oczy, zabrała się z apetytem do gotow ego śniadania, pozostaw iw szy za sobą łóżka niezasłane.

Po chwili wpadła sąsiadka Walentowa, a za nią druga i trzecia, dopytując się o nowinki i wzajemnie opowiadając, co się gdzie stało nowego. Długi czas rajcowano nad grzechami całej w si, siebie o czyw i­

ście rozgrzeszając z wszelkich win, a drugim natomiast zarzucając ciężkie ich brzemię. Aż wreszcie zeszła rozmowa do osobistych spraw Jacentowej.

— No i jak tam w asze zdrowie? — do­

pytyw ała się W alentowa. — Widzę, że coś niczego wyglądacie!

— Ojoj! źle ze mną i tyła! — odparła Ewka, krzywiąc się i postękując. — Boli na wnętrzu i nijak ustąpić nie chce.

— A byliście to, jak wam radziłam, u tego znachora z Psiej Wólki? — dopy­

tyw ała się ciekawie Wałkowa.

— A ino! Dokumentnie, jakeście powie­

dzieli: wzięłam z sobą flachę wódki, tro­

chę grosiwa w kieszeń i pojechałam. Ale tyło mam ino z tego, że kosztowało mnie ze trzydzieści złotów ek, a na zdrowiu nic nie pomogło.

— Nie pomogło? Hm, to źle! A ntoże- by wam tak pomogła stara Sawąlina, wiecie, ta, co to mieszka na Wilczym Majdanie, pod lasem. Ta ci nietylko że w yleczy, ale i pow róży pięknie i powie, co wam dolega na sercu. Pow ie też, czy w as chłop nie zdradza, albo, jak lubczyk przyprawić, żeby ściągnąć do siebie czy ­ jeś kochanie.

— Ojej! — zaw ołała ożywiona Ewka.

— To, jak mi się zdaje, wypadnie mi pójść corychlej do tej Sawuliny. I jak tylko mój chłop przyjdzie od roboty, to duchem pobiegnę do niej. Ale w iecie co Rafałowo — zagadnęła nieco zmieszana

Ewka, zwracając się do innej sąsiadki — zapominając często swoich dolegliwości.

Ale Jacentowa daleka była od podob­

nego postępowania. Stękając, w iecznie narzekała, ze ją Pan B óg pokarał i ze­

słał jej dzieci, przy których nie ma, ani chwili wypoczynku, ani nijakiej sw obo­

dy. Zostawiła ich też często bez opieki, a sama szła do sąsiadek na długie poga­

wędki, zapominając o obowiązkach mat­

ki i żony. młodym, szwarnym parobczakiem, do którego czuła oddawna sentymenty, po­

szła przez mały zielony zagajnik do sta­

rej chaty, stojący na skraju lasu. Sawu- lina, gdy zobaczyła Ewkę z Jaśkiem, za­

tarła ręce z radości i dalejże im gadać, a gadać. Porozkładała zatłuszczonę karty,

w których w iele rzeczy w y czytyw ać za­

częła: A najpierw to, że Jacentowa będzie zdrową, jeno potrzeba jej więcej wesóło»

ści i rozrywki, czego oczyw iście mieć nie może przy starym i gderliwym mężu.

Ewka słuchając, rumieniła się zadowolo­

na i przyśw iadczyła babie, że mówi

żem, gderliwym i nielubianym?

— Ta, ta! potakiwał Jasiek i przygar­

bie. Na miejscu pozostała przestraszona Ewka, spotkawszy się oko w oko ze sto­

jącym tuż mężem.

— A dam ja ci teraz leki — — w ołał

rozłoszczony chłop, okładając grubą gałę­

zią i pędząc przed sobą niewierną żonę, która zapomniawszy o chorobie i o Jaś­

ku, leciała co tchu ku chałupie.

A chłop bił, a bił, aż szumiało w ca­

łym Iesie, wypędzając amory z g łow y a z wnętrza urojoną chorobę.

I tylko naokół dziw iły się słowiki tej niebywałej leśnej sielance a z gąszczy drzew śmiał się ukryty chochoł, nucąc i przygrywając na wierzbowej fujarce ta­

ką piosenkę:

Miałaś tłusty połć słoniny, miałaś chleb i miodny ul,

Ale z twojej babo w iny został w duszy jeno ból.

Miałaś babo złote gody, miałaś babo długo b a l.. .

Aż ulotnił się pan m łody i został ci tylko żal.

W ysm arowana dobrze sosnową gałę­

zią, od tej pory Jacentowa była zdrową i zapomniała raz na zaw sze o wszelkiej chorobie.

Z B R O D N I A R Z .

P rzy drodze z N. do W. stała karczma, różniąca się tern od innych, że panował w niej ład i porządek. Nie m iały tu nigdy miejsca pijatyki, jak się to działo w in­

n ych tego rodzaju lokalach, gdyż w ła ­ ściciel jej p. Płoszką dbał o to, aby za­

kład jego był wypoczynkiem dla prze- jezdhych, w którymby się głodny mógł posilić a spragniony usta sw e odwilżyć.

P. Płoszka nie dbał o wielkie zyski, toteż odmawiał stanowczo sprzedaży napojów, jeżeli tylko widział, żeby to gościom jego mogło zaszkodzić. Do lokalu p. Płoszki w stępow ał też chętnie tak chłopek miej­

scow y, jak i mieszkaniec pobliskiego miasta a nie gardził nim i obywatel ziem­

ski, czy inny inteligent, tak miejscowy, jak i przejezdny.

I ja, chociaż nie jestem zwolennikiem nietylko alkoholu, ale nawet życia re­

stauracyjnego, w stępow ałem często do gospody p. Płoszki, aby zimą wypić szklankę herbaty a w lecie ochłodzić s i ę sodową woda. Czyniłem1 to i dlatego, że tam można było dowiedzieć się o nie­

jednej rzeczy, jaka miała miejsce w naj­

bliższej okolicy, o której z innego źródła byłbym się nigdy nie dowiedział. W ia­

domo przecie, że człow iekow i żonatemu w łasna jego połowica naznosi bajeczek że mu to w ystarczyć może na czas dłuż­

szy, ale biedny kawaler, jakim ja jestem od urodzenia po dzień dzisiejszy, gdzież ma sw e ucho pożyw ić? Szedłem w ięc do gospody p. Płoszki i słuchałem w szystkiego, co sobie tam opowiadano.

Zdarzyło się pewnego razu, że gdym wstąpił db gospody, lokal był zupełnie pusty. Ale gdy mi tylko p. Płoszkowa przyniosła szklankę musującej w ody so­

dowej, ozw al się na drodze warkot samo­

chodu, a po chwili w tłoczył się do izby jakiś ospały jlegomość. Zaledwie usfiadł przy stole, znów przed karmczę zajecha­

ło drugie auto, z którego w ysiadł inny po­

dróżny, zupełnie odmienny od poprzed­

niego. W szedłszy do izby, usiadł przy tym samym stole, przy którym siedział grubas.

Nie wyrzekli do siebie ani słowa, ale z min ich widziałem, że dla obydwóch to spotkanie było bardzo nieprzyjemne.

P o dobrej chwili dopiero odezwał się grubas:

— No, no, nawet najlepszemu przyja­

cielowi nie można w ie r z y ć ! ...

— A nie można! — odparł szczupły.

— W szak postanowiliśmy sobie, że na miejscu tern nigdy się nie zjawimy.

— No, a ty przyjechałeś!

— A ty niby nie?

— Jestem tu poraź pierw szy od tego w yp ad ku . . .

— Niemiłe wspomnienie, co?

— Nie lubię mówić o tern . . .

Umilkli obaj, pogrążając sw e w ąsy w bursztynowem piwie.

— No, i jakże ci się powodzi? — zapy­

tał po chwili szczupły.

— Ostry nóż i trochę zręczności, a nie można narzekać. A ty?

— Cóż ja? Działalność moja trochę jest

skrępowana. Ożeniłem się, wskutek czego w szelkie moje dochody toną w kieszeni mej połowicy, a zaw sze jej zamało. Nie dba o to, iż za każdym razem narażam swoje życie; chciałaby coraz więcej i więcej.

Zapanowało znów milczenie.

— A jednak źle robimy, wracając tutaj.

Dreszcz mnie przeszedł, gdy po tylu la­

tach zobaczyłem to miejsce . . .

— Niewytłumaczona siła pcha człow ie­

ka. Zdawało mi się, że nerwy moje uspo­

koją się. gdy jeszcze raz tu przybędę. — Tyle krwi widziałem później, lecz pa­

trzyłem na nią bez wzruszenia, a tej jed nej zapomnieć nie mogę.

— Raz jeden tylko drgnął, a potem zw alił się, jak kłoda . . .

— W kałuży k r w i. . .

— Milcz już nareszcie! Podobne rzeczy pozostawiają straszne wrażenie.

Po tych słowach obaj podróżni przyw o­

łali p. Płoszkę zapłacili za wypite piwo i w yszli z gospody. Rozmowa ich pozo­

stawiła jednak w mym umyśle niezatarte wrażenie. Byłem pewny, iż miałem przed sobą dwóch zbrodniarzy, którzy przed kilku laty dopuścili się gdzieś w pobljżu straszliw ego morderstwa. Ś w iadczyły o tern wyraźnie w szystkie ich powiedzenia.

Dręczyła ich pierwsza zbrodnia, choć do tej chwili nie zaniechali sw ego zbrodni­

czego procederu. W ynikało to z pow ie­

dzenia grubasa o nożu i zręczności, oraz owego drugiego o ciągłem narażaniu sw e ­ go życia.

Spędziłem noc okropną z powodu tego niespodziewanego podsłuchiwania cudzej tajemnicy. Prześladow ały mnie straszne sny, wśród których wracała znana sen­

tencja: „Ktokolwiek w ie o zbrodni i nie

wydaje zbrodniarza, staje się winnym przestępstwa".

Postanowiłem udać się na policję i opo­

wiedzieć w szystko. I tak też uczyniłem.

Upłynęło dni kilka a o ujęciu morder­

ców nic nie było słychać. Zaintrygowany takiem niedołęstwem naszych władz bez­

pieczeństwa, którym podałem dokładny opis zbrodniarzy i numery samochodów, udałem się na policję, aby dowiedzieć się o wyniku pościgu.

Komisarz policji przyjął mnie ze zw y ­ kłą uprzejmością.

— Widzę, kochany panie, że interesuje cię jeszcze twoje doniesienie. Otóż wiedz, iż zarządziłem jak najdokładniejsze poszu­

kiwania i stwierdziłem, że ten pan gruby, to Jan Szopka, rzeźnik z Krakowa, a ów szczupły, Karol Dratwa, akrobata z cyrku wędrownego. Obydwaj są to najspokoj­

niejsi ludzie w św iecie i nigdy żadnej zbrodni nie popełnili.

— No, a opowiadanie ich o tej pierw­

szej krwi? — zapytałem.

— Ach, prawda! Otóż wspomnienia ich odnosiły się do wypadku, jaki miał miej­

sce kilka lat temu przed gospodą p. P ło ­ sz! o Panowie Szopka i Dratwa, koledzy z czasów wojny, doznali strasznego w y ­ padku samochodowego przed wspomnianą gospodą. Omal nie zostali zabici. Rozju­

szony byk, który w yrw ał się ze stada, rzucił się pod ich samochód. Poranione zwierzę ostatkiem sił, brocząc całe krwią, skierowało sw e rogi na podróżnych. Pan Szopka celnym strzałem skrócił jednak jego m ęczarnie. . .

— Panie komisarzu! Dureń ze mnie!

— No dureń, nie' dureń, ale ma pan naukę, aby nie słuchać rozmów, nie prze­

znaczonych dla pańskich uszu.

R A D Y L I I A 1 9 D E .

Zapalenie ślepej kiszki.

O zapaleniu ślepej kiszki sły szym y co­

dziennie i nie jest już nic nadzw yczaj­

nego, jeżeli sły sz y się, że tego lub ow ego odwieziono do szpitala na operację z p o ­ wodu tej choroby.

W czasach jeszcze niedawnych choro­

by zapalenia ślepej kiszki nie znano, lecz znano tak zwaną ,-żyrkę", o której mó­

wiono', że „chytła go żyrka i żrała aż go zażrała", to znaczy, że jeżeli ktoś zacho­

rował na zapalenie ślepej kiszki, to po największej części umierał. Dzisiaj już każdy wie, że „żyrka" w wielu wypad­

ślepej kiszki, którą po największej części chroniczne. Zapalenie nagłe jest takie, które powoduje natychmiastową chorobę.

Zapalenie chroniczne znowu się przecią­

ga, a może trwać dłuższy lub krótszy czas, jest połączone od czasu do czasu z boleściami, a staje s;ę także, że nastę­

pują nagłe boleści, a z chronicznego za­

palenia przychodzi zapalenie nagłe.

Zapalenie ślepej kiszki nie musi być zaw sze chorobą poważną, lecz nagłe za­

palenie może skończyć się także i tragi­

cznie. Chorzy przy pierwszych objawach nagłego zapalenia są bardzo często zda­

nia, że są to tylko zaburzenia narządów trawienia, jak: kolik, niestrawność itp.

Niektórzy chorzy doznają boleści i przy słabych objawach zapalenia, a zdarza się często, że nawet nie przeczuwają, iż za­

chorowali na zapalenie ślepej kiszki.

P rzy pierwszych objawach nagłego zapalenia odczuwa się zrazu boleści w

Chroniczne zapalenie jest łagodniejszą chorobą. Przy chronicznem zapaleniu choroba postępuje od jednego ataku do

miastowa operacja, lecz niekiedy bywa już zapóźno. Staje się niekiedy i to, że w miejscach koło ślepej kiszki pow sta­

nie nowotwór (narośl), który powoduję

częścią ciała.

Chroniczne zapalenie ślepej kiszki po­

woduje regularne boleści’ w wnętrzno­

W edług wszystkich lekarskich rzeczo­

znaw ców przy nagłem zapaleniu ślepej kiszki powinno się natychmiast przepro­

wadzić operacje. W szyscy lekarze są je­

dnego i tego samego zdania, że nie po­

winno się czekać drugiego ataku. Jeżeli atak nie jest zanadto bolesny, nie grozi choremu z powodu operacji żadne niebez­

pieczeństwo, tylko w tenczas grozi nie­

bezpieczeństwo, jeżeli przyjdą w ielk ie boleści a w takich wypadkach przychodzi sie od niebezpieczeństwa tej choroby może każdy, jeżeli będzie na swój stan

czyną kataru jest przeziębienie, wynikłe z zamoczenia nóg, przeciągu, zmian tem­

peratury ftp. Że jednak samo przeziębie­

nie nie w ystarcza na to, aby dostać ka­

taru, o tern każdy z nas przekonać się

może bardzo łatwo. W eźm iem y np. tury­

stów w górach; 5leż to razy zdarza się, że przemokną do nitki a jednak żaden z nich kataru nie dostanie, bo w górach rdema bakcylów kataru. Katar, jest to bowiem choroba infekcyjna, w yw ołana przez bak­

cyla katarowego, występującego w róż­

nych odmianach. W ystarczy pobyć w t o ­ warzystwie osoby zakatarzonej czas pe­

wien, by dostać silnego kataru. Dlatego też na pytanie, czy można się ustrzec ka­

taru jedna jest tylko odpowiedź — me.

Chcąc bowiem naprawdę kataru uniknąć, trzebaby siedzieć pod szkłem i unikrć wszelkich lokali publicznych i środków komunikacji.

Katar n:e+y!ko b yw a lekcew ażony, lecz nieraz stanowi przedmiot śmiechu; a tym­

czasem d'a dotkniętego nim jest to cho­

roba bardzo przykra. Nadmierna w y ­ dzielina, trudności w oddychaniu, zmiana w głosie a często i bóle g ło w y — w szy st­

ko to sprawia że katar stale się p ow aż­

ną przeszkodą w wykonywaniu obowiąz ków zawodowych.

Zwykły, ostry katar przechodzi za z w y ­ czaj bez gom czki; to też nawet niezna­

czna. gorączką przy katarze św iadczy o pewnych powikłaniach, najczęściej w ja­

mie nosowej; tow arzyszy im bardzo silny 1 61 głow y. Prócz ostrego jest jeszcze ka­

tar chroniczny i nerw ow y.

Szybko przemijający katar trwa zale­

dwie kilka dni a polepszenie widać od­

raza no zmniejszonej ilości zużywanych chustek do nosa Znika taki katar najczę­

ściej bez żadnych skutków.

Najlepszym środkiem leczenia kataru hvłobw przeleżenie w ciągu .iedneeo, dwu dni w łóżku. W dzisiejszych warunkach jest to jednak niemożliwe, bo gdyby każ­

dy człow iek, mający katar, chciał dwa dpi przeleżeć, biura, fabryki w pewnym okresie czasu musiałyby zaw iesić czyn­

ności.

Ody katar przechodzi na krtań i drogi oddechowe, występuję chrypka i kaszel.

T ego rodzaju katar jest postrachem w szystkich śpiewaków; nieraz im się zda­

rza, że danego dnia mieli silny katar a w 24 godzin później głos ich traci zupełnie dźwięk. Katar niebezpieczny jest dla nie­

mowląt. nh'e umieją one bowiem oddy­

chać ustam i; to też duszą się i nie mogą przyjmować pokarmu.

Czy sa środki przeciw katarowi?

Jest ich b a r d z o w iele, więcej aniżeli przeciwko wszelkim innym chorobom.

Lecz już ta różnorodność św iadczy dowo­

dnie. iż medycyna przyznać się m u < że w łaściw ie nie posiada środka skuteczne­

go, to też zaleca zainteresowanym rze­

czy. w których skuteczność w ierzyć nie może: w ie tylko, że są one nieszkodliwe.

Wiemy, że mentol i wazelina kamforowa dala przy katarze duża ulgę, lecz żaden środek nie skraca jego trwania i nie leczy.

To też kto dostanie kataru a nie może położyć sie odrazu do łóżka, nie powinien choroby lekcew ażyć; musi się ciepło u- bierać, zwracać szczególnie uwagę na o- buwie i pończochy (dotyczy to zw łasz­

cza kobiet): musi też unikać zadymionych lokab'. możliwie w cześnie kłaść się spać i brać środki pobudzające do pocenia się.

A chociaż medecyna nie ma skutecznego środka, w tym wypadku w ie jedno w każdym razie, że trzeba, zachować najda­

lej posunięta ostrożność, aby uniknąć nie tylko przykrych, lecz nawet niebezpiecz­

nych powikłań.

W v W V v W W V W V v V W V v V W V V v V W W V V v W W V v V W v W V v V W W W V W V V V v V v V W W v V s Z V W v V W W v W v V W v W v W W v W W v V v W V v W V W v W V W W W

Powiązane dokumenty