• Nie Znaleziono Wyników

PIOTR SŁOWIKOWSKI – SYLWETKA TWÓRCY

3.1. Rys biograficzny 369

3.2.2. Janusz Słowikowski (Brat)

Starszy z braci Słowikowskich przyszedł na świat w 1937 roku. Mówili o nim „dusza – człowiek”, bo zarażał pogodą ducha. „‹‹Kiedyś ktoś nazwał go Słowikiem. Tak też pozostało. Skrót od nazwiska i coś jeszcze: charakterystyka postaci. Jak rzadko›› – pisał Robert Gluth we wspomnieniu zamieszczonym w ‹‹Odgłosach››

z 13 czerwca 1971 roku”405

. Absolwent polonistyki na Wydziale Filologicznym

403

Zob. tamże, s. 21. Słowikowski pisał także piosenki dla zespołu harcerskiego „Krajki” oraz do spektakli teatralnych (np. Sługa dwóch panów, wystawianego w Teatrze Powszechnym w Łodzi). Zob. tamże, s. 21.

404 Z korespondencji elektronicznej z Piotrem Słowikowskim z dn. 26.05.2013 roku. Początki współpracy z Redakcją Programów Rozrywkowych polegały na pisaniu tekstów, a potem także scenariuszy do niektórych programów.

405 P. Słowikowski, Czas Słowika, „Kalejdoskop”, 1/2012, s. 38. Charakterystykę tę o komentarz wyjaśniający poszerza sam Słowikowski: „to zapewne Mama zaszczepiła w Januszu najważniejsze cechy jego osobowości: niezwykłą pogodę ducha, umiejętność cieszenia się najdrobniejszymi nawet rzeczami oraz zdolność radowania się życiem we wszystkich jego przejawach – nawet tych, które zwykle

Uniwersytetu Łódzkiego (1958), poeta, dziennikarz. Zaczynał od pracy w szkole, potem był asystentem reżysera w Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi. W 1963 roku związał się z Łódzką Rozgłośnią Polskiego Radia, gdzie pracował na stanowisku redaktora: „współtworzył scenariusze, wywiady i kształt artystyczny programów Wesoły Autobus i Program z Dywanikiem”406. Jako jeden z pierwszych tłumaczył

ballady Bułata Okudżawy, Marka Bernesa i Konstantina Simonowa407

.

Znaczna część twórczości Janusza Słowikowskiego (od 1957 roku) łączy się z działalnością Studenckiego Teatru Satyry „Pstrąg”. W swoich wspomnieniach jeden z „pstrągowców”, Leszek Skrzydło, pisał o nim: „jedno z największych odkryć PSTRĄGA, jak się miało rychło okazać, niezwykle utalentowany poeta, autor wielu

znakomitych piosenek, na co dzień dowcipny i liryczny, jak jego teksty”408

. Dla „Pstrąga” Słowikowski napisał m.in.: Parasolki, My trzej, Wojsko w każdej potrzebie, Lorenzo, Echa corridy, Moja bezsenność409.

W „Pstrągu” wystawiano także łódzki wodewil: Siódme, nie flatruj, który „Słowik” stworzył razem z Janem Skotnickim i Leszkiem Skrzydło. „Jan Skotnicki i Janusz Słowikowski wzięli na ramię ciężki magnetofon i zaczęli krążyć po Chojnach, Widzewie i Bałutach, pukać do różnych drzwi i namawiać starszych mieszkańców do zwierzeń. Słuchali opowieści i nagrywali stare piosenki, potem do tego dołożyli fabułkę o bałuckich gołębiarzach i w marcu 1960 roku zaprosili łodzian na premierę wodewilu Siódme, nie flatruj (‹‹flatrować›› znaczyło w gwarze tyle, co przywabiać cudze gołębie przy pomocy swoich, specjalnie do tego przyuczonych). Było to na pewno udane przedstawienie, pokazała je w całości telewizja, a na scenie z autentycznymi, starymi łódzkimi piosenkami dobrze współgrały dopisane przez Słowikowskiego i Hertla

utwory, nawiązujące do lat minionych”410

.

Janusz Słowikowski był dla „Pstrąga” „poetą numer jeden, najlepszym autorem tekstów piosenek, był przez nas hołubiony i darzony, z wzajemnością, dozgonną

przyprawiają nas o smutek czy melancholię. Z chwilą gdy Janusz pojawiał się w domu miało się zawsze wrażenie, jakby po długim okresie niepogody wyszło upragnione słońce”. Zob. Z programu do spektaklu Małe miasteczka…, dz. cyt., s. 12.

406 Leksykon dziennikarzy Ziemi Łódzkiej 1945-2005, dz. cyt., s. 155. 407

Zob. tamże. Por. P. Słowikowski, Czas Słowika, art. cyt., s. 38.

408 L. Skrzydło, Pół wieku temu powstał „Pstrąg”, „Tygiel Kultury, 4-6/2005, s. 156.

409 Zob. Leksykon dziennikarzy Ziemi Łódzkiej 1945-2005, dz. cyt., s. 155. Warto podkreślić, że piosenki te zdobywały nagrody na rozmaitych festiwalach piosenki studenckiej.

410

przyjaźnią” . Piosenki pisał także do filmów (Milion za Laurę z 1971 roku w reżyserii Hieronima Przybyła), spektakli teatralnych (Nie igra się z miłością Alfreda de Musseta w reżyserii Jerzego Antczaka – 1959 rok czy Lekarz mimo woli Moliera w reżyserii Jerzego Waldena – 1964 rok), bajki teatralnej (Ali Baba i 40 rozbójników Janusza Romana w reżyserii Jana Skotnickiego – 1965 rok), musicalu (Kariera Nikodema Dyzmy w reżyserii Danuty Baduszkowej, wystawianego w Teatrze Muzycznym w Gdyni w 1972 rok)412.

Za swoją działalność artystyczną Janusz Słowikowski otrzymał Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki (1960)413. W samej Łodzi nie doceniano go wystarczająco: „nie uhonorowano go za życia i nie rozpieszczano – jakby Łódź nie chciała przyjmować do wiadomości, że to może nowy Tuwim rodzi się pod bokiem? Światowa kariera Parasolek i niemały już, ciekawy dorobek twórczy przecież coś chyba znaczyły,

zapowiadały coś więcej”414. Życie świetnie zapowiadającego się poety przerwała jednak

przedwczesna śmierć na jeziorze Śniardwy 16 maja 1971 roku. „Tragedia opisywana była wielokrotnie. Najpierw żart – bezsensowny zwrot sternika, przewrotka. Z PGR ‹‹Dybowo›› dzwoniono trzykrotnie do Milicji Wodnej w Mikołajkach, ale niespieszno było z wyjazdem, bo to imieniny Zofii, żony jednego z dyżurnych. Żaglówka dryfowała 17 godzin. Na sześć osób zginęły trzy. Janusz zmarł na brzegu, na rękach lekarza, który

nie umiał zrobić tracheotomii. Poeta miał 34 lata”415

.

Śmierć Janusza miała straszliwie skutki dla całej rodziny Słowikowskich: „właściwie zawalił się cały dom. Ojciec, który pojechał po ciało syna, dostał zawału w Mikołajkach, w kostnicy, ale miał ten zawał przechodzony. Potem drugi zawał.

Trzeci zawał, który miał miejsce w 1980 roku, już skończył się tragicznie. Ta tragedia,

śmierć mojego brata, zaważyła na konstrukcji całego domu, na stanie zdrowia nas wszystkich, a szczególnie moich rodziców, którzy przeżyli potworną historię” – wspomina dziennikarz. Tragedia była tym większa, że straszy z braci już wtedy był dumą rodziców: „Janusz był człowiekiem sukcesu, Janusz dźwigał ten dom, bo śpiewano jego piosenki, wystawiano jego sztuki w ‹‹Pstrągu››, wystawiano sztuki, których był współautorem. To bardzo cieszyło ojca” – dodaje.

411 Tamże, s. 159.

412 Zob. Leksykon dziennikarzy Ziemi Łódzkiej 1945-2005, dz. cyt., s. 155. 413 Zob. tamże, s. 155.

414 L. Skrzydło, Pół wieku temu…, art. cyt., s. 159. 415 P. Słowikowski, Czas Słowika, art. cyt., s. 38.

Dla Piotra Słowikowskiego śmierć brata nadal stanowi wielką stratę, z którą nie potrafi się pogodzić mimo upływu lat. Wspomnienie jego śmierci ciągle przypomina ranę. Na szczęście więcej jest wspomnień szczęśliwych, takich, które mogą połączyć tylko dwie bliskie sobie osoby, pojawiających się mimochodem. Potok słów, którym towarzyszy uśmiech, można wywołać nazwiskiem, nazwą ulicy, słowem-kluczem, choćby nazwą szkoły: „w tej szkole również towarzyszył mi cień brata. Brat jeszcze żył wtedy, kiedy ją kończyłem. Otrzymałem w okresie matury od niego pierwszą maszynkę do golenia, taką mechaniczną, niemiecką. Mam ją zresztą do dzisiaj. To był 1967 rok. Wspomniałem o cieniu brata – na ławce maturalnej była wizytówka: Janusz (!) Słowikowski. Były nauczycielki, które uczyły go jeszcze na początku lat pięćdziesiątych. Tę wizytówkę też mam do dziś”.

Wspominana już silna więź, która łączyła braci, miała szczególny charakter: „to nie był taki typowy brat, parę lat starszy. Dzieliło nas przecież dwanaście lat. To był trochę taki tata pedagogiczny, bo zajmował się mną bardzo dużo. On mi pierwszy pokazał ‹‹Pstrąga››, sztukę teatralną, on pierwszy zaprowadził mnie na wystawę, on podsuwał moje pierwsze lektury: najpierw Makuszyńskiego, potem poezje Gałczyńskiego. Słuchaliśmy nagrań na ogromnym magnetofonie – Szmaragd (miał

chyba 25 kilo). Nagrania Louisa Armstronga, Gilberta Bécaud, Elvisa Presleya. Ja

naprawdę byłem ‹‹do przodu›› w stosunku do wielu moich kolegów, którzy takiej radości, takiego szczęścia, nie mieli. Po prostu Janusz dźwigał mnie wyżej i wyżej. On mi dał pierwsze takie tchnienie do zajmowania się poezją, bo zresztą sam pisał”. Posiadanie takiego wzoru nie tylko pomagało w pielęgnowaniu wrażliwości i w duchowym rozwoju, ale też dawało silną motywację. Motywacja ta po śmierci Janusza miała jeszcze głębszy wymiar – Piotr zrozumiał, że musi nieść rodzicom pociechę. Za nich obu.

Janusz Słowikowski w katalogu Inspiracji zajmuje czołowe miejsce. Można powiedzieć, że jego wpływ nadal trwa: „jego rola jest ogromna, a miłość właściwie nie jest przerwana, bo mimo że jego nie ma, to gdzieś tam ciągle powraca – czy w snach, czy przede wszystkim w takim, jakby zdawało się zwykłym, rozmawianiu codziennym” – wyjaśnia Piotr. I dalej: „Czasem, gdy rozmawiam z jego przyjaciółmi z ‹‹Pstrąga››, szczególnie z Leszkiem Skrzydło, Piotrem Hertlem i Tadeuszem Zwierzchowskim, dostrzegam w ich zachowaniu coś z Janusza: charakterystyczne gesty, spojrzenia, uśmiechy. To coś wspaniałego; ale i tajemniczego zarazem. Podobne cechy dostrzegam

również u dwóch bardzo bliskich mi osób, które nigdy nie miały okazji spotkać

Janusza… u moich Synów”416

.