• Nie Znaleziono Wyników

kiem Józefa Czecha, 1835

W dokumencie Pamiętnik Naukowy. T. 1, z. 2 (1837) (Stron 155-164)

Nie podpada już wątpliwośai, że zaznajomienie się z umysłowemi zgasłych ludów płodami, do naukowego w y ­ kształcenia nieodzownie jest potrzebne. Najprostszą do tego celu drogą jest przekład na ojczystą mowę piśmiennych starożytności pomników. Nie potrzeba bowiem ślęczeć nad zgłębianiem umarłego języka, nie potrzeba mozolić się nad odgadnieniem pojedynczych myśli i zrozumieniem nareszcie całości, bo tu do nas starożytny autor rodzinnym przema­

wia językiem. Rzeczywiście więc tłumacz autorem się staje;

ale tłumacz dobry, to jest taki, co jak Plato, Cycero, Au­

gustyn myśli, czuje, pojmuje i rozumie rzecz jaką, a pisze zgodnie z duchem swojego języka. Nie mała to zaiste pra­

ca , nie mała zasługa, nie małej też potrzeba zdolności.

Kto się do tej pracy zabiera, powinien się czuć na siłach, być pewnym, źe sumiennie dopełni Wszystkich warunków, jakich dziś wymagamy w tym względzie: wątpiemy też czy jeszcze dzisiaj znajduje się taki, co języka nie umie, a książki llumaczy. Mało bardzo liczymy literaturze na­

szej przyswojonych pisarzów łacińskich, a z greckich pra­

w ie żadnego. Tłumaczenie więc ś. Au g u s t y n a, jednego z ojców kościoła, jest nader pożądane, szkoda tylko, że wykonanie ■ onego z pośpiechem, jak się zdaje, uskutecz­

niono; pełne bowiem jest błędów, któreby przy wolnym ą roważnym przeglądzie .usuniętemi być mogły. Ważność dzieła wymaga, abyśmy wytknęli niektóre. A najprzód nie dość szczęśliwie oddany jest tytuł dzieła ś. Augustyna de Cwitate D e iO mieście bozem; należało raczej po­

łożyć o społeczności bożej; takie bowiem, jak całe dzieło przekonywa, u ś. Augustyna ma znaczenie w yraz. Cmilas;

wreszcie sam tłumacz przełożył go wielokrotnie rzeczpo­

spolita.— Następnie najgłówniejszy a nieodpuszczony grzech popełnił, tłumacz w niniejszym ś. Augustyna przekładzie pol­

skim, że w wielu miejscach nie pisał po polsku. Nie moż­

na bynajmniej nazwać tego polszczyzną, gdy tylko wyrazy są polskie, a składnia łacińska. , Wierność w przekładach nie na tem zależy, aby wyraz po wyrazie w takim na­

stępował porządku jak w oryginale; lecz żeby myśl autora zupełnie uchwycić i dokładnie w polskim przedstawić ją stroju; w szkołach już tego po bieglejszych zwłaszcza w y­

magamy uczniach, a nie dopieroź w przekładach, gdzie

jakieśiny* powiedzieli, tłumacz charakter autora na siebie przybiera.. Tu'czytający równie musi natężać uwagę', jak gdyby czytał pierwotwór, a nie był wybornie obeznany z łacińskim językiem. Zobaczmy n. p. na str. 7 i nastę­

pnej , dwa okresy, które tu choć nieco długie przytoczy­

my* ; » W łych nawet samych, co gdzieindziej okrutnie

»i nieprzyjacielskim sroźyli się obyczajem, kiedy do onyeh

»miejsc dochodzili, gdzie było czynić zakazano, czego skąd

»inąd prawo wojOy dozwalało r cała morderstwa śmierzyła

»się' dzikość, kruszyła się chciwość nabycia jeńców. Tyluto socalałó, którzy teraz chrześciańskiej religii uwłóczą, i klęski sktóre rzeczpospolita wycierpiała składają na Chrystusa, do-

»bre zaś, jakiem jest życie, przy którern ich barbarzyńcy

»przez cześć ku Chrystusowi zostawili, zamiast Chrystusowi

>naszemu,'!nieodmienności losu swojego przyznają; gdy ra- sczej gdyby cokolwiek rozumem się rządzili, owe przykro­

ś c i i udręczenia od nieprzyjaciół wyrządzone, boskiejby sopatrzności przypisać, powinni, która zwykła skażonp oby*- uczaje ludzi wojnami czyścić i ścierać, sprawiedliwe i chwa­

le b n e życie człowieka tego rodzaju dolegliwościami upra*

»wiać; doświadczone zaś albo na szczęśliwsze przenosić,

»albo tu jeszcze na ziemi ku jakiej potrzebie zatrzymy wać;

s t o zaś że ich gdziekolwiek dla Chrystusa, albo w miej­

scach Imienia Chrystusa poświęconych, które dla tego naj­

obszerniejsze wybrano, aby w nich tem większe pomieściło ysię i ocalało mnóstwo, barbarzyńcy skądinąd srodzy, wbrew s>zwycząjom wojny oszczędzili, toby chrześciańskiej religii

•przypisać powinni, za to Bogu nieść dzięki etc. etc.* Nie- przytaczamy tu po łacinie tego samego dla oszczędzenia miejsca, ciekawy czytelnik niechaj zajrzy w tekst łaciński, a przekona się o tożsamości, prawie zupełnej, porządku wy­

razów; ztądto poszły owe sążniste okresy na wielu stron­

nicach, a szczególniej na str. 12 0, 126, 158, i t. d. i t. d.

ztądto zawikłanie 1 ciemność. W przytoczonym dopiero wyjątku, Sic evaserunt muli i... przełożono tylwlo ocalało, ilu? mógłby kto zapytać, czyśmy ich poprzednio liczyli? — Mówimy po polsku cześć temu lub owemu, mieć cześć dla kogo, a nie Am... — Dosłowność, powtarzamy, do tego stopnia jest zachowywaną, źe nawet na str. 295 początek okresu łacińskiego Jam vero si... przetłumaczony Juz za ś je ś li....! a przecież trzeba wiedzieć jak Łacinnicy uży­

wali ja m i co znaczy ja m vero, innych przykładów nie kładziemy, boby niemi wypadło połowę może tego pisma za­

pełnić. Nie możemyjednak pominąć następnych pomyłek, które nam prędzej w oczy wpadły: na str. 1 0 po co więc było czcić... która i t. d; str. 115. Daremniewyrzeka Cycero gdy o poetach rzecz mając »którzy skoro mówi pozyskali okrzyk ild.; tak się nie kładą w polszczyznie zaimki. Str. 93.

W dniu uroczystym j e j (Berecyntyi) opłóczyą.... zdaje się iź ten nieszczęśliwy wyraz na to umieszczony tu zo­

stał, aby czytelnika już do reszty ckliwości nabawić; nie lepiejźebyło lavatio przetłumaczyć oczyszczenie ? wreszcie jeśli to być nie mogło, dosłowne obmycie, juźby nie tak przykro brzmiało (być to może źe tylko w naszeru uchu)

\

jak te oplóczyny. — Na str. 202. Leclisternia (łożosłanie?) tłumacz za święto u Rzymian poczytał, kiedy tymczasem był to obrzęd zastawiania bożkom stołów z potrawami, podczas nabożeństwa zwanego Supp/icalio, które tylko W pewnych nakazywano okolicznościach, co wszystko, cho­

ciaż po wierzchu starożytności rzymskie znającemu, obcem nie jest. Na str. 254 z bożka Lim entinus zrobiła się bo­

gini Lim enlyna, zapewne przez omyłkę druku. Na str. 279 pociesznie bawił się tłumacz bożkami; nie można bowiem inaczej jak za igraszkę, wcale tu niepotrzebną, uważać owe spolszczenie wielu bóstw rzymskich; i tak: dea pecu- nia zwie się Pienieznicą; Aesculanus Miednikr, Argen- tinus Srebrnosz; Aurinus Z łotosz; Spinieusis Cierniacz; a jeżeli te bóstwa otrzymały w polskim języku obywatel­

stw o, dla czegóż niepozyskał sobie tych względów bożek Vagitanus i nie został nazwany K m la czem , bogini Cu- nina, Kolebnicą, że już nie ujmiemy się za boginią Rum ina.., i wielu innemi. W tem miejscu winniśmy przypomnieć, że bożek Eskulapiusz lub Eskulap nie odmienia się po polska jEskulapiego, jak to na stronie 280 czytamy. •—

Pominąwszy inne dość mnogie pomyłki, do których poli- czyćby można i ustawiczne powtarzanie wyrazów boć, tac, toć, lec, wyznać musimy, że tłumacz rozumiał ś. Augu­

styna, i że znajdą się także ustępy prawdziwie polskie w tym przekładzie, tylko ich starannie poszukać trzeba.

Wynurzyliśmy tu szczere nasze zdanie, jedynie z troskliwości o język ojczysty, z miłości dobra powszechnego,- wreszcie

tak powiemy, na zwiady w świat puszczone. • Niech więc tłumacz, prosimy, zechce je przejrzeć', poprawić', resztę dzieła przełożyć, a dodawszy dokładną wiadomość o życiu i pismach autora* razem lub też częściowo (bo i ś. Augu­

styn uie razem wszystkie napisał) w ręce polskiej publiczno­

ści oddać. — Niech wcale nie ma względu na- to, co w przedmowie- oświadczyła (bo temu wierzyć nie chcieli­

byśmy), że nieudolność jego nie pozwoliła, aby się p rze­

łożeniem. wszystkich n (22) ksiąg ś Augustyna o mieście bożem spółziomkom przysłużyły że nawet do wydania tych ksiąg pięciorga ta go jedynie myśl skłoniła, źe sama niedostateczność pracy jego, pobudzi zdolniejszy ja k i um ysł do przekładu całego dzieła i zbogacertia nit:/u literatury ojczystej w tłumaczenia przewybornych d z ie ł ojców świętych nie zbyt zamożnej. — I : niezawodnie iligdy zamożną nie będzie, jeżeli się jedni na drugich oglą­

dać tylko będziemy, a sami, mając czas po temu, coś uskutecznić; w tym jedynie zamierzamy celu, u t aliąuid fecisse videamur.

śSBOSb? B I B L I O G R A F I A .

4 9 . B ir u ta , Część pierw sza. W ydaw ca J ó z e f K r z e c z k o w- ski, 1 8 5 7 . w - 12; str. 5 6 8 . W iln o w dr. T . G luckskerga. złp. t o .

5 0 . B ulliaryną (Tadeusza ), Mazepa , romans historyczny, p r z e ­ łożony n a ję z y k p o lsk i p . K a r o l a K o r w e l l a ; w - 8 ; t . I .

sir. 1 6 4 , t. I I . sir. 2 0 5 , t. I I I . s tr . 2 1 2 ; W a r . w druk. A . Ga--

Go. Patissier( F ilo z . D r a ) , O pis chorób właściwych osobom w szelkiego stanu tudziez sposoby zapobiegania czyli unikania tako­

w ych, oprócz środków lekarskich za pomocą kygieuy. Dzieło i t. d.

Z A P O W I E D Ź .

Pa m i ę t n i k Na u k o w y, którego treść stanowią;

lod rosprawy we wszystkich gałęziach nauk, umiejętności, kunsztów i przemysłu; 2>e opisy krajów i obrazy z wy*

czajów, obyczajów, osobliwości i t. d. krajowych i zagra­

nicznych; 3e‘e list}' o stanie teraźniejszym piśmiennictwa polskiego, składające się z rozbiorów nowych dziel polskich i bibliografii, czyli gazeta literacka; wychodzi w końcu każdego miesiąca, począwszy od maja 1837, w zeszytach \ z dziesięciu arkuszy złożonych. Przedpłata ćwierćroczna na tom jeden, z trzech zeszytów czyli trzydziestu arkuszy składający się , wynosi .złp. 18; cena pojedynczego zcszy- ' tu złp. 8.

Wszelkie listy i przesyłki przyjmują się w drukarni S t. G ie s z k o w s k ie g o pod adressem: do redakcyi P a.

mielnika Naukowego.

Dla ułatwienia stosunków między czytelnikami a księ­

garzami będą ogłaszane doniesienia księgarskie za opłatą groszy dziesiąciu od wiersza.?

W s z e lk ie c ż a s o p isy p o lsk ie i z a g ra n ic z n e tre ś c i lite ra c k ie j m o ­ g ą b y c z am ien ia n e za P am iętnik Naukowy*

W dokumencie Pamiętnik Naukowy. T. 1, z. 2 (1837) (Stron 155-164)