I. O Teatrze w Europie i o dramacie nowocze-
snym we Francyi i Anglii . . . . . '. . sir. 157.
I I . Rozbiór objawień żywotnych , należących do
spraw y, wychowania . . • . . . . — 188.
I I I . Kilka słów o systemie stowarzyszenia prze
mysłowego we Franeyi i Anglii . . p . — 228.
IV . R zu t oka historyczny na prawodawstwo litewskie. —*- 2oo.
. "V. Obyczaje dawnych Niemców . . . -r- 268. ’ V I. Rozmaitości.:
a ) Porównanie cliyźosci rozmaitych ru
chów^ b ) Uwagi ze względu na staty
sty k ę skłonności do występków; c ) W ę drowiec w A lpach; d ) Vedi ftapoli e poi m uori; e) Harmonia ; f ) Dwie chwile V II. Listy o ' stanie teraźniejszym piśmiennictwa
277. |
i polskiego:
a ) rozbiory 289.
514.
h ) bibliografia
O TEATRZE W EUROPIE
l
O DRAMACIE NOWOCZESNYM W E FRANCYI I ANGLII.O k r e s w życiu ludów, który najwięcej sprzyja utworom dramatycznym, jest wtenczas, kiedy duch narodowy za
czyna zrzucać swoje powicie, nabierać mocy, rozwijać się, wzmagać, poznawać kolej własnych przeznaczeń. Jeżeli
•społeczeństwom dolegają potrzeby fizyczne, życie ich na
zbyt materyalne nie dozwala im zagłębiać się w dzieje ludzkości, odbite w ruchomych scenach widowisk: istnienie trudną jest dla nich zagadką, nie umiałyby bawić się swym własnym widokiem i patrzyć w to zwierciadło, które zo- wiemy dramatem. Wiek bohatyrski, wiek zapasów, po
czątku państw, wiek zakładów, ustaleń, tysiącznym burzom, tysiącznym podlega przemianom; wiek taki inoże wydać
Pam. Nauk. T. I. zeszyt 2. H
Homera, nigdy Szekspira. Teatr jest zabawą, Tęcz w niej objawia się jakieś wydoskonalenie cywilizacyi, jakaś mło
dzieńczość myśli. W koloniach tylko, którym odrazu na
rzucono gotową już cywilizacyę, które odbiły w sobie obyczaje starego narodu, powstają pierwej teatra niż wo
dociągi i pałace.
Cały wiek średni podejmuje wielkie prace około roz
winięcia katolicyzmu, toczy wojny, zwycięża na wschodzie i zachodzie, przejmuje się duchem wojennym, z którego wyradza się wiek rycyrski. Zaledwie katolicyzm na mo
cnych osiadł podstawach, otwiera się teatr nowoczesny,
misterye
pokazują się na scenie.W
nich pierwszy zaród do nowoczesnego dramatu, zaród wszakże niedoskonały;otaczają go zewsząd burze polityczne, nadto owa religia panująca, potężna, widzi w koło siebie państwa na niepe
wnych podstawach, władców dumnych, miasta wojujące, wazalów domagających się usamowolnienia , przemysł, któ
ry wzrasta i pragnie uiszczenia swoich nadziei.
Skoro u wszystkich ludów europejskich ustalił się stan społeczny, bądźto przewagą katolicyzmu jak w Hiszpanii, bądź panowaniem handlu,jak w Anglii, bądź świetnością tronu francuskiego pod Ryszeliem, natychmiast u każdego z tych ludów powstawał dramat narodowy, dramat, który nosił cechę to cbrześciańskiego zapału, to wspomnieli klas- sycznych, to znowu głębokiego wpatrywania się i owej niezawisłości w malowaniu, która zdaje się być szczegól
nym udziałem narodu morskiego, kochającego nade wszystko
swoje domowe swobody.
Czernie
była Anglia przed Elżbietą, Francya przed Ryszeliem, Hiszpania przed Karo
lem vr>— nienaliczym i pięćdziesięciu' lat ciągłego pokoju w życiu tych państw. Same tam lylko walki między ary- stokracyą feudalną a tronem, między tronem a duchowień
stwem, między gminami a wyższemi społeczeństwy, które je uciskały. Hymny, obrazy bujnych uczuć, epopeje ry- cyrskie, płody mozolnej nauki, satyry rodzą się w podob
nych epokach, lecz dramatu tam nie szukać. Potrzeba mieć myśl więcej swobodną, więcej towarzyskości, ażeby zasiąść w obszernej sali, i podziwiać grę namiętności i roz
maitość ludzkich charakterów. Dopiero kiedy lud dojrzeje do dramatu-, z jakąż radością upaja się tą świeżą rosko- szą, z jakąż ciekawą szczodrotą pogląda na przedstawienie własnych występków i namiętności!
Dramat w Hiszpanii od swojego początku liczy auto
rów na setki, a płody ich na tysiące. Znajdziesz tam wprowadzone wszystkie przygody kochanków, wszystkie rodzaje pojedynków, wszystkie schadzki miłosne i przy
padkowe, słowem wszystko co może działać na wyobraźnię gminu. W przeciągu pół wieku wyczerpano tę okwitą kopalnię, i roożnaby się założyć, że nikt nie wynajdzie jednej intrygi miłosnej-, jednej sceny zazdrości, 'jednego romansu utkanego z, namiętności i przygód, żeby coś po- dobnego nie znalazło się w ogromnej bibliotece dramatów hiszpańskich. Wszędzie tam piętno szczero kastylijskie, wszędzie na jaw wychodzi zabytek panowania Arabów,
11*
a nade wszjstkiem przewodzą przesądy obok charakterów zdziwiających swoją głębokością i dziwnością. T o , co u innych ludów wzięłoby za zbrodnię, tam za cnotę ucho
dzi. Mąż znieważony, którego wykradziona małżonka ucieka do pałacu swego zwodziciela, oddaje się sztuce ma
larskiej, nabywa talentu w zdejmowaniu portretów i pod obcem nazwiskiem wdziera się do nowego mieszkania prze- niewiernej żony, nakoniec za pomocą zręcznego przebrania się (a poeci hiszpańscy nieszczędzą niepodobieństw ani wszystkich rodzajów maskarady) zostaje wprowadzony przed człowieka, który go znieważył, godzi się z nim o zrobienie portretu własnej swej żony, i w chwili zdjęcia pierwszych rysów porywa zamiast ołówka pistolet i zabija ją. Oto jest zawiązanie i koniec tej sztuki tak podziwia
nej , tak sławnej pod nazwą:
»M alarz swojej zniewagi.*
Inny znowu małżonek (zniewaga małżonków wielką gra rolę na scenie, hiszpańskiej) odbywa podróż daleką w celu zemszczenia s ię : dostawszy się nakoniec na miej
sce pobytu dwojga winowajców, zabija kobietę, podpala dom swego przeciwnika, i w chwili, kiedy ten sznka oca
lenia na szalupie wraz z rodziną sw oją, mściciel udaje, że go chce ratować z niebespieczeństwa, i w tem rozbija łódź i topi go. Taka jest treść dramatu:
^M ilczeć a micic sie.«
Z tem wszystkiem dzikość przebijająca się w pomy- słacłr tych i tym podobnych utworów, sowicie wynagro
dzona zostaje pięknością lirycznych szczegółów, rozmaito
ścią prawie nieskończoną położeń dramatycznych i harmonią
muzykalnego wierszowania. •— Atoli te pomysły na pozór tak barbarzyńskie, a tak odpowiedne uczuciu narodowemu Hiszpanów, skoro raz pojawiły się w tylu tysiącach dra
matów, przestały przez wyczerpanie się interes wzbudzać;
narodowość jednak, mimo wielu wygładzeń została zawsze taź sama. Cóż się działo wówczas z teatrem? oto nie
ustannie wyłamywał się z obrębu narodowości, stawał się to greckim, to rzymskim ze wzgardą wspomnień hiszpań
skich, stawał się scholastycznym, co wypływało z głębo
kiej nauki i szperania. Zaledwo ocalały jako ślad pra
wdziwego teatru kastyliańskiego małe komedye gminne, wodewile krajowe, saynety.
czasem zużywała się owa niepohamowana cieka
wość widowisk; teatr zamienił s ię -w miejsce rozrywek dobrego tonu i smaku, w nałóg zakorzeniony, w jedyny środek zabicia czasu, tak— źe wszystkie usiłowania aka
demików nie zdołały go podźwignąć. Gdybyśmy wniosko
w ali, źe ten upadek dramatu wypłynął z wypedku poli
tycznego Hiszpanii, mielibyśmy niesłuszność. Spojrzeć tylko na Francyę, Anglię i Włochy, takie same porusze
nie daje się tam uważać. Widziemy jak dramat wszędzie równolegle się posuwa. Z dojrzewaniem narodów, kiedy te zachowują jeszcze prostotę ducha, kiedy otrząsają się z barbarzyństwa, sztuka dramatyczna poczyna się, rozwi
j a , obraca się w owoc i niedługo potem niszczeje. Dosyć jednego w ieku, aby wyczerpała się zupełnie.
E ra. te a tró w z a jm u je p ra w ie pół w ie k u w H iszpanii i pół w ie k u u A n g lik ó w . U o statn ich b ierz e ż y cie pod pan o w an iem E lż b ie ty , g aśn ie pod K arolem I . Cóż po tem , ż e z ac zę ło w z n o sić św ią ty n ie T alii i M elpom enie, ż e D ru ry -L a n e i C o n v en t-G ard en z d a w a ły się św ia d c zy ć o sła w ie te a tru , a n g ie lsk ie g o : k ied y w obiegu d w óch w ie k ó w sz tu k a d ra m a ty c z n a je d y n y m ty lk o sz c zy c i się g en iu szem — S z e r id a n e is i ! i te n pisze ra c z e j s a ty r y n iż .d ra m a ta , a n a jg o rliw si n a w e t czciciele je d n ę ty lk o s z tu k ę je g o . mogą pochw alić S c h o o l f o r S c a n d a l (sz k o ła o b m o w y ), sztu k ę, k tó ra p rz ec iw jed n e m u w y stę p k o w i p o w sta je , to j e s t p rz e ciw h ip o k ry zy i filozoficznej i. cn o tliw e j. W ró ć m y się do epoki B e a u m o n ta i F l e t c h e r a , cóż zn ajd zje m y oprócz n ich je ś li n ie sam e b r e d n ie , b e zw sty d n e z g o r s z e n ia , liche p a ro d y e ? W całym p rz e c ią g u , . od d zielający m n a s od po
c zą tk u X V I I - w ie k u , n iep o strz eg a ć n a w e t i cienia geniuszu d ra m a ty c z n eg o . G zy to D r y d e n , c z y S a m d e l - J o h n s o n , c z y A a r h o n - I I i l l , c zy T h o m p s o n , c z y G ł o v e r , w szy scy z a ró w n o g rz e s z ą n a d ę to śc ią , śm ieszn o ścią, b ra k ie m w y n a le z ie n ia : n iepojęli je d n e g o c h a r a k te r u , n iezg łęb ili jednej n a m ię tn o ś c i; B e a u m o n t i F l e t c h e r . S c j h i r l e j ’, ostatn i p isa rz e d ra m a ty c z n i, k tó rz y w a r c i.te g o n a z w is k a , odzna
c z a ją się p rz y n ajm n ie j o k w ito ścią ś ro d k ó w i czy sto ścią p ęzla w k re ś le n iu sw o ich osób. Pójdźm y, w y ż e j : spo ty k a
m y S z e k s p i r a , B e n - J o h n s o n a i w szy stk ic h ak o litó w , istn y ch k ró ló w a n g ielsk ieg o d ra m a tu . P rz e d nim i i z a ni
m i sam e ty lk o cie m n o ści, a ffe k ta c y e , u g a n ia n ie s ię z a drob
n ostk am i, pedantyzm bez g e n iu sz u , barbarzyństwo bez iinaginacyi.
W e F ran cyi dłngo w ah ała s ię sztuka dramatyczna m ięd zy naśladowaniem u tw orów o b cy ch , które na prze.
m ian y o p a n ow yw ały ducha narodu. To d e l l e, w spółza
w od nik Ro n sa r d a, w trajedyi puścił się drogą Seneki.
Ha r d i naśladował u tw ory w ło sk ie. Ko r n e l, zupełnie pod
dając się w p ły w o w i Ł ukana, zap raw ił trajedye sw o je ow ą korzennością h iszp ań sk ą, co im nadaje charakter tak jęd rn y. N ak oniec Rasyn ucząc s ię na w zorach greckich um iał połączyć z w d ziękam i i sztuk ą ż y w io ły dramatu h eleń sk ieg o , z pom ysłam i c y w iliza cy i francuskiej na d w o
rze Ludw ika X IV . L ecz tu rów n ie ja k w A n glii i Hiszpa
nii w z r o st dramatu zam knął się w bardzo szczupłych gra
nicach. Dramatu w olterow sk iego inaczej zn ow u u w a ża ć n ie m o żn a , tylk o jak o naukę p o ety c zn ą , która słu ż y ła ruchom politycznym i filozoficznym z a podnietę, a na któ
rych czele Wo l t e r sam stan ął. — K tóż tu niepostrzeże, ź e w ła ściw ie rzeczo n y dramat zam k n ięty z o sta ł w n a j j a śn iejszych obrębach, sk azan y ruszać się w ograniczonej sfe rz e i w n azn aczon ym cza sie? W te d y n a w e t, kiedy się w y w in ie z w ia r y i zapału relig ijn eg o , jak w Hiszpanii i G recyi sta r o ż y tn ej, w yd aje pew ną tylko ilość d zieł w y bornych. Bujność je g o je s t ogran iczon ą, a w yrod zen ie się prędkie. N aten czas zam iast trafiania do p o ję c ia , pochlebia nam iętnościom gm in u , rospala u m ysły przyrzekając im, lub syp iąc u ciech y. Pobudza do r o sk o szy , drażni ciek aw ość.
Po prawdziwym dramacie, po wystawieniu człowieka z całą rozmaitością jego charakteru i położeń — nastąpiły bajki cyrkowe, koncerta, tańce, wszeteczeństwa, parady.
Wtenczasto wyuczone zwierzęta występują na deski, wteii- czasto dyrektorowie teatrów zamieniają swoje państwo sceniczne w haremy.
Kiedy roskosz zmysłowa staje się jedynym celem, za którym dramat się ubiega, ?guba jego bywa niechybną, zawód skończony; napróżno tysiące trajedyj, komedyj i oper przesunie się wtedy po deskach teatralnych, na próż
no już autorowie utalentowani wlewać będą trupowi muzy galwaniczne życie. Mnóstwo wtedy zjawi się teatrów, lecz już niehędzie dramatu. — Przeciwnie, dramat istniał, żył najsilniejszem i najświetniejszem życiem w epoce, kie*
dy K a l d e r o n w szczupłej sali, oświeconej kilkoma świe- cami, jak kaplica wiejska, wyprowadzał swoje arcydzieła;
w epoce, kiedy S z e k s p i r w małym
okręgu z drzewa
wGlobie
ciekawość widzów nasycał Otellem i Makbetem;w epoce, kiedy potrójny rząd szlachty francuskiej napeł
niał miejsca obsypując oklaskami Agamemnona dziwacznie przystrojonego z hiszpański i Ifigenię w szlafroku. W tćj to epoce była jeszcze jakaś żywa ciekawość sztuki drama
tycznej, jakaś potrzeba teatru $ jakieś szczere podziwienie wyższych utworów. Wówczas udawano się na widowi
sk o , aby się zajmować niem całą duszą, nie zaś, aby rozpatrywać dekoracye, lub poklaskiwać zdaniom filozoficz
nym Woltera, jak w r. 1777, lub wy świstać addysoń-
sk ieg o K a to n a , j a k w r . 1 7 5 0 . Z m ałym n a k ład em i ubie
ganiem się te a t r a d a w n iej k w itn ę ły , d y re k to ro w ie bogacili s i ę , o arcydzięł© było n ietru d n o . D ziś b a n k ru tu ją te a tr a , d y re k to ro w ie lub p o rz u ca ją w s z y s tk o , lub też bogacą się z u sz c ze rb k ie m sz tu k i i o b y czajó w , a n a a rc y d z ie ła zapo
w ie d zian e p rz e z dzien n ik i i afisze długo je s z c z e c zek ać p o trzeb a.
Chociaż dramat utracił ducha żywotnego, z tern wszystkiem długo utrzymuje się owo nawyknienie do tea
tru i staje się prawem, skoro raz wkorzeniło się między ludem. Wszakcito rzecz dla próżniaków arcywygodna, wszakcito miejsce schadzki tak łatwe i tak przyzwoite;
bo czyż można przyjemniej czas spędzić^ jak łudzić się i zachwycać rozmaitością widowisk, których naród przy
wykły do rozrywek nigdy, sam przez się nie porzuca.
W Anglii, gdzie na pół purytańska religia i obyczaje, wsty- dliwością zewnętrzną bardzo surowe, potępiają -wszystkie widowiska, utrzymały się przecież teatra, lubo liczne inne stosunki przyczyniły się do tego-; i lak: autorowie, dyre
ktorowie, aktorowie, dekoratory nie mogli żyć bez teatru, cóż było począć? —r Oto urozmaicać zabawy publiczności, powiększyć przepych dekoracyj, przesadzać aż do śmieszno
ś c i, dodać śpiewy, tańce, częste przemiany scen, słowem przesycić publiczność ciągłem drażnieniem jej ciekawości.
Od czasu zaprowadzenia rządu reprezentacyjnego w An- g li, stan teatrów zamiast kwitnienia coraz się więcej w y
radzał. Tłumy swawolne zaczęły napełniać sale widowisk,
uganiając tam nie za roskoszą umysłową, lecz za rozpu
stą. Roje kobiet publicznych wiło się po salonach Drury- Lane i Convent - Garden. Ojciec rodziny nie śmiał już prowadzić swej żony, swej córki, ni siostry w te miejsca ohydne, gdzie uczęszczał tylko sam brak uliczny płci obo- jej. Pod Karolem II smak do rozrywek dramatycznych tak był powszechny, źe wszyscy prawie panowie mieli osobne swoje teatra. i Lecz juź od półtora wieku jeden tam jest teatr, który wzbudza najżywszy interes, a t o —- parlament; tam jesteś razem aktorem i widzem, tam sły
szysz i huczny oklask twego stronnictwa i swistanie stro
ny przeciwnej.
W e Francyi również rząd reprezentacyjny mało wpły
nął na pomyślność widowisk scenicznych. Za rządów ce
sarstwa teatra znowu odżyły. Nowa rola, którą Talma utworzył, stawała się zdarzeniem wielkiej wagi. Rospra- wiano o świeżej trajedyi i o jakiej bitwie z równie żywem zajęciem się, z równie głębokim zapałem. i Za Ludwi
ka XVIII. widowiska stawały się tylko rozrywką chwilową.
Im większa była oziębłość publiczności, tein więcej dyre
ktorowie przykładali usiłowań, przemyślając jakby ciągnąć widzów. Pani de Stael raz, kiedy jej przyszedł kaprys niemiecki, ogłosiła we Francyi smieszny podział szkoły klassycznej i romantycznej. Nie troszczono się wcale o znaczenie tych wyrazów, wzjęto je raczej za hasło do za
bawienia publiczności. — » Gdybym założył teatr roman
tyczny* rzekł pewien dyrektor » niezłaby może była spe-
kulacya}« i odtąd narodził się teatr romantyczny we Francyi. Nic nie dowodzi większego wyniszczenia i nie
płodności, jak owa chętka, wspólna we wszystkich epokach przesyconych użyciem, ubiegania się za nowością drogą naśladownictwa i roszczenia sobie prawa do oryginalności, nie umieiąc jak tylko kopiować i tłumaczyć. Ani aktoro- w ie , ani dyrektorowie dla odrodzenia sceny francuskiej w tych ostatnich czasach nie mieli tej uwagi, aby wglą- dnąć w obyczaje tegoczesne, w wyobraźeuia Francyi i w ca
łą teraźniejszość; daleko wygodniej im było kopijować sceny z Szekspira', przyswajać kawałki z'Szyltera, lub po
mysły z Gotego. Wyłamali się z owych trzech jedności, dla których ojcowie ich tyle mieli szanowania. Hiszpania, Niemcy, Włochy, nade wszystko Anglia dramatyczna, stały się środkami ich odnowienia. Kiedy niedołężne naślado
wnictwo cudzoziemskiego dramatu, bez istotnego wniknienia
W jego geniusz i myśl, pokazywało się na scenie paryskiej, wtenczas Anglia garnęła do siebie wszystkie wodewile Skribego, wszystkie melodramata, które oklask zyskały na teatrze Porte Saint — Martin i Arnbigu, a tak dwa te kraje żyły z zamiany swoich płodów. ’ Przynajmniej owe sceny Skribego rzucone z lekkością i dowcipem, które An
glia sprowadziła na swoje leatra, miały rzeczywiste zalety;
lecz mogłyż mieć jąkąkolwiek zaletę owe niezgrabne pa- rodye wszystkich okropności dawnego angielskiego teatru, lub dziwaczności szekspiroskiej ? Publiczność zwabiona ja
kimś rodzajem nowości mogła zaiste napełnić salę w czasie
pierwszych przedstawień
Otella
Pana de Vigny iW ieży Nesle
pana Dumas, lecz tu z własną szkodą odebrali dyrektorowie naukę, źe podobne płody bez siły wewnętrznej, bez wartości istotnej, niemogą Wytrzymać piętnastu idą- cychp o sobie przedstawień. Zdaje się , źe Francya sama skazała się na długie naśladownictwo wszystkiego co obce;
i tak: pod Henrykiem III kroiła na sposób włoski,; pod Ma
rią Medicis na hiszpański, Wolter użycza jej barw angiel
skich, a dziś skłania się ku niemczyznie. Taki rodzaj naśladownictwa przestawał na formie zewnętrznej; nada
remnie Wolter przed stu prawie laty przypisywał sobie zasługę, że ducha Anglii swoim współziomkom objawił.
To urojone odkrycie było bardzo powierzchownem; jako stojący na czele stronnictwa cenił Hobbcsa, Łokego i in
nych myślących Anglików, i chętnie podszywał się pod ich filozoficzną powagę.
Wolter posunął się dalej niż Mo r e r y, który w swoim ogromnym dykeyonarzu w dziesięciu wierszach wzmiankuje o Szekspirze, o Drydenie ani m ówi, a Miltona szanuje tylko jako przeciwnika Sa j j m a i s e, nie zaś jako autora
Ra
j u utraconego.
Wolter śmielszy, jeżeli nie wniknął w głębokości ukryte tej literatury tak okwitej, to przynajmniej zmierzył jej powierzchnię i obliczył bogactwa. Zachęcił on swoich współziomków, aby przelęźli ten mur chiński, który ich od Anglii odłączał. Mi l t o n zawracał mu gło
wę, Szekspira całkiem nie rozumiał, lecz zato wylewał się w pochwałach dla dowcipnej satyry Po p e g o, dla gracyi
attyckiej A d d i s o n a , dla męskich rymów Drydena. Jako człowiek światowy i rozumny sympatyzował często z Bu t l e r e m , z S w i f t e m , z W a l l e r e m , • lecz nie posunął się dalej.
Napadamy w Wolterze w iele miejsc czerniących Szeks
p ira , i w iele pom ysłów tak ich , które są na k o rzy ść jego.
Juźto nazywa go
Turlupinem
iIdzim jarmarkowym,
juźto nie mogąc nic lepszego W ym yśleć, naśladujeOtella
w utworze swego Orosmana, ttf kopijuje
Juliusza Cezara
ze znanej trajedyi wiejkiego poety, i tłumaczy monolog Hamleta.
Trudzono się nad wymiarkowaniem tylu sprzeczności, z tem wszystkiem miemasz w nich nic dziwnego. Na wstępie swego zawodu ułudzony angielszczyzną uważał on Szeks
pira za jakiś rodzaj niedowiarka. W ystaw a, r u c h, ży
wość dramatyczna tego poety odpowiednie były popędowi, jaki Wolter chciał nadać scenie francuskiej, którą obwi
niał o przesadzoną wstydliwość i jednotonność.— Tylko w celu interesu osobistego wystawiał 011 wielkiego Anglika na wzór dla sw oich ziomków; lecz później, kiedy bliżej chciał zbadać przedmiot, który go szalenie zapalał, zd ziw ił się niepomału, że go niezrozumiał, zapał jego zamieniał się w nienawiść i obrzydzenie. > Ubóstwionego olbrzyma zaczął ścigać swemi epigrammatami. Wszystko dowodzi, że Wolter nie pojął prawdziwej myśli i szczytności Szekspira; jakąż on scenę wybrał, aby dać poznać Francuzom talent dramatycz
ny lego wielkiego poety? Czy tę , w której odmalowana . szalona zazdrość Otella, obudzenie się Lira, lub schlebia-
uie króla Jana namawiającego do zabójstwa powiernika swego Huberta? Przeciwnie, wszystkie te arcytwory zgłę
biania filozofii i myśli odrzucił Wolter, a wybrał monolog skeptyczny, kawałek dość pospolity, który nie podziwiają sami nawet Anglicy, chociaż go wszystkie księgi elemen*.
tanie przedrukowały, chociaż popularność jego tak wielka.
Bo cóż wreszcie tak może uderzać w owym monologu Hamleta, który wąlpi o nieśmiertelności duszy i o istnie
niu drugiego ż y c ia ,'w chwili, kiedy duch własnego ojca wstaje z grobu i żąda od niego zemsty? Możebym i ja na to się zgodził, że Hamlet inaczej myśli jak mówi, lecz widząc, że go Poloniusz podsłuchuje, stroi sobie umyślnie żarty z starego dworaka. Bądź cobądź od Woltera poczy
na się owe liche naśladownictwo angielskiego dramatu, któ
re zalało teatr francuski od r. 1755 do 1836. Pocieszny cień Semiramidy jest tylko pąrodyą Hamleta, między Zairą a Otellem zachodzi uderzające podobieństwo, a śmierć Ce
zara jest wiernym przerysem wzoru angielskiego. Jakkol
wiek wielce cenimy Woliera jako satyryka, dziejopisarza i człowieka pełnego dowcipu , przecież sądzimy, źe jego Juliusz Cezar niezmiernie jest niższy od angielskiego wzo
ru. Weźmy tylko mowę Antoniusza nad ciałem zabitego Cezara. Zamiarem jego jest zapalić Rzymian do zemsty przeciw Brutusowi i Kassyuszowi, wie o n , że słuchacze podzielają uczucia zabójców i pochwalają ich postępek. An^
toniusz Szekspira nie smie obrazić uczuć i przesądów swo- jch współobywateli. »Przychodzę lu« mówi on, »nie abym
sławił Cezara, lecz abym zwłoki jego pogrzebał®. Nie obra
ża on ani Brutusa, ani Kassyusza, ubóstwianych od gminu.
Tylko stopniowo, tylko powolnem schlebianiem stara się im przypomnieć wysokie talenla Cezara, miłość, jaką ku niemu pałali, dobrodziejstwa, któremi ich obsypywał. Nie masz nic zręczniejszego, nic lepiej pojętego, nic schwy
conego głębiej w badaniu serca człowieka, jak to sztuczne postępowanie Antoniusza w przeciągnieniu na swoję stronę serc związkowych współobywateli. » Przyjaciele moi, to
warzysze— mówił im — uspokójcie się, niech słowa moje nie budzą was do gniewu; ci, którzy dopuścili się lego, czyż nie są ludzie zacni?— o wielce zacni! Jakąźto oso
bistą urazę mieli przeciw Cezarowi? Niestety! nic o tem nie wiem; wszakźeto męże rostropni, męże pełni hono
ru, niewąlpię, że wam powody postępku swojego wyjaśnić musieli.*
W takito sposób z powierzchowem umiarkowaniem a głębokim geniuszu obrotem Antoniusz usuwa istotne py
tanie i całą zwraca słuchających uwagę na to , że tylko osobista zemsta kierowała .sztyletami zabójców Cezara.
Juz oni przestają być mścicielami zgwałconych praw, są to raczej zbrojni zbójcę prowadzeni namiętnością i wła
snym interesem. Tu dopiero Antoniusz, obrzydziwszy ich w oczach Rzymian, maluje bez wszystkiej przesady wiel
kie przymioty zamordowanego dyktatora. Słuchacze por
wani urokiem słów mówcy gotowi są już ciągnąć pod miecz katowski tych, których przed chwilą sławili pod obłoki.
cuski. Jego Antoniusz skończenie jest niezgrabny w obu
dzeniu namiętności i wyobrażeń wcale przeciwnych zamie
rzonemu celowi. Twardemi przemawia słowy do Rzymian, jakby chciał muchy łowić na ocet. Brutusa z Kassyuszem nazywa podłymi zbójcami! Ze Brutus zgwałcił związki krwi zabijając Cezara, a zapomina, że u rzymskiego ludu największą było chwalą śmierć zadana ciemiężcy ze zgwał
ceniem najbliższych związków. Owoź dowód, jak naczel*
nik szkoły ośmnastego wieku naśladował barbarzyńcę z sze
snastego. Pokazuje s ię , że ów
dziki pijany
(tak Wolter nazywał Szekspira), odgadł naturę ludzką, a Wolter jej niepojął.Wkrótce naśladownictwo teatru angielskiego poszło we Francyi w górę; po Wolterze Ducis zajął się wygła-*
dzeniem, wycywilizowaniem na sposób paryski owych tak zwanych
potworności angielskich.
Lecz Ducis mniej jeszcze na tern się rozumiał, niż Wolter. Z Szekspira tylko to wybierał, co najmniej było warte, to jest intrygę, szkielet całej sztuki i ogólną grę namiętności, lecz o zgłębieniu charakterów ani pomyślał. Co w ięcej, zamiast uniknienia owych okropności przypisywanych wielkiemu Anglikowi, on je powiększa jeszcze; i tak: w Makbecie matka przebija własnego syna, o czem Szekspirowi ani śni się; w Janie bez ziemi pokazuje nam Artura, któremu wypalają oczy rozognionem żelazem. Jego Hamlet, Romeo, Makbet zupełnie w charakterach zwichnięte. Hamlet nie jest tam
owym marzycielem, owym metafizykiem niemieckim, owym młodzieńcem zawieszonym między niebem a ziemią; Jego Romeo jestto liche imbroglio hiszpańskie, a Makbet jest czczy i miałki.
Owoź droga, którą dążono do odrodzenia teatru we Francyi, i dotąd niezboczono z niej jeszcze. Zobaczymy niżej Dumasa, Wiktora Hugo i de Vigny pojmujących i naśladujących dramat angielski pod innym względem, lecz mało co lepiej od Ducisa, nie widzących W nim jak tylko szkołę mordów, szaleństwa i zgrozy, nieprzestają- cych jak Ducis na samej powierzchowności, ale nadto łą
czących wszystkie wszeteczeństwa i gwałty— i za to moż- naż sobie rościć prawo do sławy odrodzicielów sceny?
Wkrótce płody szkoły niemieckiej, które parodyował
Me r c i e r, kilka sztuk Kocebuego, przepełnionych fałszy- wemi uczuciami, zatopionych łzami bisterycznemi, poka
zały się na scenie francuskiej. Kiedy Ar n a u d, Jo d y
utrzymywali honor dramatu utworzonego przez Senekę i innych szkolnych pedantów, wtedy lud tłumem cisnął się na mclodramata, a sztuka
Nienawiść ludzi i za l
wszystkim zawracała głowy. Byłto jeden z owych utworów, które uważać można za znak i symptomat epoki. Wszyst
kie związki moralne rozprzęgły się, wszystka wiara zo
stała obaloną. Wprowadzono jakiś rodzaj czci sentymen
talnej dla młodych dziewcząt, które uwieźć się dały, i dla czułych żon, które oszukiwały mężów. G e o f f r o j dzien
nikarz francuski zauważał, źe za rządów cesarstwa głó- Pam. Nauk. T. I. zeszyt 2.
w n ą treścią w szyslk ich dramatów b yw ał jeden lub drugi z p ow yższych wypadków . Nadarem nie pojęcie o sztuce i moralności pow staw ało przeciw tej apoteozie sentym en
talnego cu d zo ło stw a , — nic niepom ogło; — cała Europa przyjęła dramat K ocebuego; cała Europa podziw iała panię
M e y n a u i jej poczciw ca m ę ż a , któremu przyprowadza
dw oje d z ie c i, on j e sciska i w n et zapomina o sw ojej nie
n aw iści dla lu d zi, o sw oim g n ie w ie , o całej zniew adze honoru. T ym czasem k ry ty cy obruszali się przeciw napły
w o w i germanizmu sław ionem u przez panię de St a e l i Be niamina Co n st a n t. K lassycy trzym ali się ostro; z gruntu obrani z oryginalności i g en iu szu , uciekali się do drobnych i sm ićsznych sposobów . Jużto starali się trafiać w namię
tności polityczne sw oich słu ch aczy, ju żto ubierali gwałtem w alu zye sztuki grecki^ i łaciń sk ie. Germanikiem b y ł Bo
naparte; Tyberiuszem L udw ik X V III. Czupryna Napoleo
n a , je że li się nie m y lę , odgryw ała n aw et w ielk ą rolę;
sam Talma w y n o sił się z te g o , iż w roli Sylli wystąpił z w łosym a ułożonem i na w z ó r cesarza francuskiego. N ie je stże to ostatnia n ę d z a , ostatni upadek dramatu?
W ten czasto kilku młodych lu d zi, którym nieschodziło, na talen tach , k tórzy pragnęli w zjęto śći i s ła w y , rzuciło się do naśladow nictw a cudzoziem skiego dramatu i uderzyli na klassycyzm z całą gw ałtow n ością sw oich parodyj.. Słu
szn ość była z ich stro n y ; lecz aby odnieść zupełne z w y c ię s t w o , potrzeba było nietylko zn isz cz y ć dramat strupie- s z a ły , starych a n tagon istów , lecz n o w y , tr w a ły , któryby
kiedyś na wzór posłużył, utworzyć#1 Nie należało niewol
niczo przerysowywać wady cudzoziemskich teatrów, ale odmłodzonym dramatem obdarzyć Francyę.
Nieszczęściem, wykonanie tak po szalonemu zaczętego dzieła niezmierne stawiało trudności. Niewielu, azali z najgłębszym geniuszem udałoby się dopiąć celu, jaki wskazywano sobie z ufnością pełną dumy. Lud przesyco
ny niemiał ani dość świeżej wyobraźni, ani dość cierpli
wości, aby mógł roskoszować wsłuchaniu takiego dramatu jak szekspiroski. Potrzeba mu było nad w sz)'stko gwał
townych wzruszeń, zadziwiających widoków, obudzenia uśpionej ciekawości, bodźca na ociężałość. Owożto pod
staw y, na których nowa szkoła autorów dramatycznych wznosi swoją budowę : — zasadą jest lam naśladownictwo obcych., kształtem — podobieństwo do błyskotliwych melo
dramatów.
Cbciawszy dać zdanie w kłótni romantyków i klassy- ków francuskich, powiedziećby można, źe ci wyrzekli się geniuszu, a tamci gardzą zdrowym rozsądkiem. Gdy zaś teatr, klóry nazywają romantycznym, kwitnął w epokach cywilizacyi niedoskonałej , ztąd zwolennicy jego starają się naśladować nie lo , co w nim było szczytne i naturalne, ale to , co niemiało ładu, co trąciło brednią i nosiło rdzę czasu. W walce lej stanęli z jednej strony purytanie z su- rowemi prawidłami zwietrzałej ich muzy, z drugiej swa
wolna młodzież zasiadła do siołu rozpusty i zgorszenia.
12*
Tak dalece świat się znudził płaskiemi przekładami Seneki i Eurypidesa, iż romantycy rzucając się w nowy zawód dramatów angielskich i niemieckich od razu byli pewnymi
,
iż zetrą swoich słabych przeciwników. W rzeczy samej publiczność paryska z roskoszą wyszła z owej kolei, po której od wieków się toczyła. Przed pięcią laty powiedziano jćj i wierzyła temu, źe Szekspir był to niesmaczny bufon, Rodzaj pijanego rzeźnika; a dziś porwana wirem romantyzmu poklaskuje nietylko najohy
dniejszym i najkrwawszym sztukom Szekspira, ale nawet dramatom Massingera i Marlowe. Najmodniejsze utwory dzisiejszej sceny francuskiej tyle uderzają swoją niemoral- nością przez krzywość pojęcia, przez bezwstydne sceny, źe kiedyś historyk radzić się ich będzie dla odkrycia tam symptomatów i dowodów owego chorowitego stann społe
czeństw we Francyi. Znajdziesz nie rzadko wiele poezyi, wiele mocy w opowiadaniu, często nawet ruch i zapał w tych nowych dramatach francuskich. Aliźci w miarę, jak autorowie posuwają się w swoim zawodzie, widać, źe usiłują przewyższyć siebie samych w dziwacznej zuchwa
łości, Postęp takowy łatwo daje się dostrzegać — bo
Marjon de horm e
nosi barwę tego szaleństwa, jakiego nieWidać jeszcze wH ernanim ,
boW ieża JSesle
nosi charakter okrucieństwa, jakiego niemasz wHenryku I I I ,
który ją poprzedził.K rystyna
daleko mniej jest okropną niżTeresa
; —A n g e la
, która na scenie prawie połóg odbywa, gardzi przyzwoitością, którą autor szanował w pier-
■wolnych swoich płodach. Tą samą koleją postępują ci, co zażywają opium; z początku mała ilość wzjęta npaja ich przyjemnie, lecz niedługo ilość la staje się niedostateczną, powiększa się i powoli wchodzi w niezbędne użycie; .•—
trucizna wiąże się z siłami żywotnemi, prowadzi do zgrzy
białości, do niemocy, do głupstwa, do szału.
Owoż droga, którą puścili się nielylko Dumas i Wiktor Hugo, ale i wielka liczba autorów we Francyi stojących na czele źle pojętego systemalu. W e Francyi przesadzo
no w skutkach każdej doktryny, aby się potem w przeci
wną tej puścić doktrynę. 1 tak, kiedy Francuzi wojną wytępili ludy, kiedy miecz i ogień nieśli po wszystkiej Europie, uradzili, że sława wojenna na nic się nie przyda;
słowem, jak nieustanne wahadło z ostateczności w osta
teczność, z oddziaływania wpadają w oddziaływanie.
Niebędziemy tu rozbierać wszystkich niepodobieństw, wszystkich błędów w kroju i barwie, wszystkich bredni nowego francuskiego teatru. Zaszczytnie znane czasopismo
Quarterly Review
zajmując się tym samym przedmiotem, zrobiło statystyczne wyrachowanie dosyć zabawne, i lak:dziesięć dramatów najsławniejszych i najbardziej chwalo
nych z tej nowej szkoły, zawierają ośm cudzołożnic, pięć wszetecznic różnego stanu, sześć ofiar uwiedzionych i dwie nieszczęśliwych dziewcząt odbywających połogi prawie w oczach widzów; nadto pięciu kochanków, którzy nocą dostają się do swoich kochanek, a te rozbierają się na scenie. Gdybyśmy dalej prowadzić chcieli ten spis inte
resujący, znaleźlibyśmy cztery matki we własnych zako
chane synach, trzy z nich popełniające bezwstyd; jedena
stu kochanków zabijających przedmiot swojej miłości, sześciu bohatyrów z nieprawego łoża, którzy hałasują przeciw społeczeństwu i prawości urodzenia. A na to wszystko dosyć dwóch autorów modnych, aby potworzyć te cuda, to jest Wiktora Hugo i Dumasa. Przyznajmy, źe w takim nastroju wielka,jest monotonia; i że ci pano
wie mogli więcej urozmaicać swoje utwory. Kie takto Szekspir, ich bożyszcze, w swoich rozwija się dramatach.
Nie przestaje on ^a ukuciu lada jakiej gazety: sądów kry
minalnych; zbrodnie, które wprowadza do tworów swoich, niestanowią w nich ani podstawy ani treści istoty, ale tylko podmiotowo lub z przypadku wchodzą. T o, co on zgłębiał najwięcej, a o czem jego mniemani naśladowcę zapominają ustawicznie, jest nauka charakterów i namię
tności.— W Hernanim, pierwszym płodzie Wiktora Hugo, niebrakuje na pewnej bujności lirycznej, na wzrastającym interesie a często i na ożywionej wymowie. W ogóle sztuka ta nosi piętno hiszpańskie i bohatyrskie; starzec zakochany jest szczytnym, a podług naszego sądu utwór ten skończenie jest pięknym; co do rozkładu niepodobna z żadnych miar go pochwalić. Ów człow iek, który sam zaprzedaje siebie, ów dźwięk prawie czarodziejskiego ro
gu, są z krainy czarów, mogą wchodzić do ballady, na
wet do opery, lecz nigdy do rzeczywistej trajedyi,. No
wocześni, wyznając się ^być czcicielami fanatycznymi
Szekspira, jakźeź dalecy są od owego wielkiego męża, nieumiejąc odcieniować żadnego z swoich charakterów, obrabiają je jak rzeźbiarz marmury, ztąd najczęściej zby
wa im na rucha, na życiu, na barwie, na ogniu przyro
dzonym. Otóż takiemi są charaktery w jego dramatach;
a nieszczęściem p. Hugo niezbyt jest obfitym; albowiem ciż sami ludzie, te same kobiety napotykamy ciągle w je
go sztukach.
W .
Hugo posiada uczucie wielkości, duch jego najmocniej sympatyzuje z blaskiem, z siłą, energią, nadzwyczajnością. W jeduym ustępie z przedmowy do Maryi Tudor uważa onwielkość
iszczerote (
naiwność) jak dwie całkiem przeciwne sobie własności; błędny to sąd, albowiem ludzie wyższego ducha wielkimi są tylko w pro*stocie swojej. Najjawniejsze świadectwo talentu Kornela i Szekspira zamyka się w słowach wyrzeczonych bez wszel
kiej przesady: owe
niech um rze!
Kornela — owa myśl Artura:o Hubercie, niewydzieraj moich biednych oczu!,
a wykrzyk lady Makbet:da j m i sztylety
! — Cóż tu jest wyszukanego w tych wyrazach? chociaż pełne szczerej prostoty, nieprzestają jednak być szczytnemi. — Ktokolwiek zatapiał się w Szekspirze, poznał, że najgłówniejszą jego zaletą nie jest sztuka malowania namiętności z więk
szą gwałtownością i blaskiem, niż u innych piszących, ale zbadanie z nieznaną dotąd głębokością owej niezmiernej rozmaitości osób, położeń, rozumów, dusz i odcieniów człowieka. Podług nas Sir John Falstaff, Sir Toby, Dog- berry, Rosalinda, Beatrix, utwory pełne prostoty, więcej
warte podziwienia niż Ryszard III a nawet Otello. — W. Hugo zdaje się utrzymywać, źe zbrodnia zawsze jest wielkością, i źe im okrutniejsza tem szczytniejsza. Aby zaś naiwność postawić obok zbrodni, wprowadza zwykle okoliczności i opowiadania gminne: a cóż z tąd wynika?
oto drahiat niczern nieróżniący się od sądu kryminalnego, dramat, którego bohatyrami są wielcy łotrowie z uliczne
go braku, którzy kłują się sztyletami i nieszczędzą łajań grubiańskich. Taką jest Marya Tudor, która w obec ca
łego dworu hańbi ostatniemi słowy człowieka, w którego objęciu spoczywała jeszcze dzisiejszego poranku; taką jest.
Lukrecya Borgia, która kochankom swoim naprzód każe przygotowywać trunny, takim jest ów Franciszek Wale- zyusz, który zapija się w szynku i język szynkowy przej
muje. Takowa trajedya możeź mieć jaki oel pożyteczny?
Nawet gazeta sądów kryminalnych przechodzi w interesie i oryginalności utwory tej hajnowszej szkoły francuskiej.
Wyjmujemy jednakże od powszechnego potępienia
Her-- naniego
iHenryka I I I ,
dwa pierwsze dramata Wiktora Hugo i Dumasa. W sztukach tych błyskał talent, bo autorowie niezabrnęli jeszcze w niesmaczną przesadę.W
Marian de Lorme
Hugo pierwszy krok zrobił ku temu poniżeniu dramatu. Ztem wszystkiem znajdzie się tam wyborny obraz Ludwika X III, dowodzący, źe autor prze
niknął i zgłębił swój przedmiot, lubo sama karykatura była już dość wyraźną. Wprowadzenie Didiego, mającego tyle podobieństwa z niemieckim tegoczesnym metafizykiem,
pojawiającym się niewiedzieć dla czego w początkach siedm- nastego wieku, uderzającym jest anachronizmem, który sprzeciwia się wszystkim pamiętnikom ówczesnym, wy
stawiającym nadobną Marion, otoczoną gronem wymuska
nych zalotników i finansistów obsypujących ją diamentami, lecz o wzdychającym mistyku i rozkochanym seladonie, jak Didier, niemasz tam żadnej wzmianki.
Pierwszy krok zawsze najwięcej kosztuje; pod wzglę
dem dziwactwa i szału krok romantyków był krokiem ol
brzymim.
K ró l się bawi
dramat Hugona więcej przesadzony jeszcze niż poprzedzający. Znajdziesz tam córkę królewskiego trefnisia zaduszoną w worku bez wielkiego korowodu, w którym ją własny ojciec na plecach dźwiga.
Marion de Łorme umiera padłszy na bruku. Tribulet ho- hatyr drugiej sztuki, którąśmy wspomnieli, także umiera padając na bruku. Traiezne rozwiązania W . Hugo nie są zbyt urozmaicone. Lukrecya Borgia wszystko, co sobie wyobraić możemy, przewyższa pod względem krwawych szaleństw i wściekłości. Owi Borgiasze, jeżeli damy hi
storyi w iarę, byli rodem straszliwym, lecz wszystkie ro
dzaje przypisywanych im zbrodni, i uwiecznionych poda
niami, nić zbliżają się w części do tego, co o nich W.
Hugo namarzył. Bądź cobądź, i wartoźto wynajdować zbrodnie i plamić charaktery historyczne, aby tylko więcej wrażenia sprawić na scenie? — Marya Tudor jeszcze zu
chwalsze kłamstwo zadaje historyi. Gdyby który z dra- matycznych pisarzy w sztuce swojej wystawiającej n. p.
Nerona, zrobił go bobatyrem i męczennikiem, niemógłby- już grubszego i śmieszniejszego błędu od W. Hugo popełnić.
Piękny to był przedmiot do dramatu w charakterze i w nazwisku Maryi Tudors stanowisko jćj polityczne, charakter osobisty, zbytek nabożeństwa, jej okrucieństwo z przekonania, znowu obraz dramatyczny otaczających ją osób, ukryty ambit Filipa, anielska niewinność Anny Cray, rostropna młodość Elżbiety, zaciętość prześladowców, od
waga męczenników, ■— wszystkie te grupy, tak jak je hi- storya wystawia, tworzą już same przez się zajmującą trajedyę. W . Hugo wolał raczej wszystko wywrócić, być przeciwstopnikiem wszystkich podań, aby stworzyć smieszne zmyślenie. Z surowej Maryi Tudor zrobił nietylko zalotni
c ę , ale kobietę bezwstydną, żyjącą w obec wszystkich z pewnym włoskim awanturnikiem; Marya jest zazdrosną, grubemi słowy hańbi swego kochanka, gdy się dowiaduje o jego przeniewierzeniu się; Marya zemsty pragnie, i aby uczynić ją głośną, przyzywa kata do władnego gabinetu, mówi do niego z przyjemną poufałością i darowuje mu (w łasne jej słowa) głowę Fabianiego, swego kochanka.
Wszystko to'jest dla nas nowością. Hugo tworzy jakąś nieznaną historyę angielską, wprowadza nieznane osoby, maluje nawet obyczaje i prawa, które nigdy nieistniały.
Dumas, współzawodnik pierwszego, równie bez wielkiego zachodu porywa się na prawdziwość wypadków zwyczaj
nych. Któryż z tych dwóch antagonistów naśladował je
den drugiego? niewierny. Chociaż styl jednego więcej jest
epicznym, a drugiego więcej dramatycznym w scisłem zna
czenia tego słow a, ztem wszystkiem między ich arcy*
dziełami zachodzi uderzające podobieństwo. Krystyna i Ma- rya Tudor jakże podobne do siebie tak w intrydze jak i w charakterach!
Wszystko to tem bardziej nas martwi, iź na czele Wiktora Hago błyszczy piętno talentu, a może nawet ge
niuszu. Jestto dach potężny, poeta liryczny pierwszego rzędu, dusza artysty, pomysł wysoki i rozległy. Chciał on utworzyć dramat dla wieka, który dramatu mieć nie może: i ten błąd go zgubił.
Dwie Melpomeny Dumasa i Hugona różnią się z je
dnej strony: jedna, autora
Orientalów
jest hiszpańską, liryczną, wzniosłą, przechodzącą nagle z trywialności w moc i dobitność; draga, Melpomena Dumasa jest córką nieprawą Lachaussee i Diderota. Ostatni usiłuje zachować okropności Atreusza i Thyesta dla użytku posiadaczy dóbr i urzędników dzisiejszego Paryża. Wszystkie zgorszenia, wszystkie cudzołóstwa, wszystkie pchnięcia sztyletów, któremi lak hoj
nie sypie, niewychodzą z budoarów i sali jadalnej. Mito
logia jego jest gazeta
des Trybunaux.
W ogóle wszyscy kochankowie wystawieni są jak szaleńce, którzy za środek uwiedzenia używają gwałtu. Od Getego i Szylera przejął on owe nieustanne oburzenie się przeciw społe
czeństwu, którąlo myśl uosobiścił przez wprowadzenie do wszystkich sztuk swoich bękarta, zapalczywego i mi
zantropa. Bądź ta istota jest synem kata, jak w Ryszardzie
Darlingtonie, bądź podrzutkiem jak w Antonym, bądź awanturnikiem bez żadnych zasad jak w Angeii, zawsze ona należeć będzie do istot wyjątkowych, nietolerowa- nych, które przymiotami swemi odpychającemi mają miłość wzbudzić i przed któremi cała płeć żeńska ma paśdź na kolana. Ów jegomość zamiast wchodzić przeze drzwi, ma zwyczaj włazić oknem. Raz wysadza żaluzyę, aby dostać się do sypialnego pokoju heroiny (Aniony), już zrzuca żonę swoję z okna, kiedy mu stoi na zawadzie (Darlington), już za pomocą witrycha dostaje się do sypialni niewinnego dziewczęcia (Angela). Słowem jestto osoba nietylko nie
okrzesana i nieprzyzwoita, ale nadto zupełnie stojąca za granicami cywilizacyi tegoczesnej, a nade wszystko cywi- lizacyi wytwornej paryskiej. Adela w
Antony
po prostu jest cudzołożnicą, którą własny kochanek zabija. WTe
resie
podwaja autor i cudzołostwo i bezwstyd i zabójstwo.Niebędziem tu rozbierać ani
W ieży N e sle ,
aniAngeli'.
jak jedna tak druga na toż samo robiona kopyto, scena zaś najinteresowniejsza w Angeli, tak ściśle łączy się ze sztuką położnic, że lękalibyśmy się obrazić delikatne uszy.
Od sceny połogowej zaczyna się także
R yszard Darling- ton
, dramat bardzo szczególny dla Anglika. Ileż tam anachronizmów, ileż grzechów przeciw zwyczajom! I tak, znajdziesz tam, iż król ma gabinecik osobny, zkąd trzęsie całą izbą niższą, od której go tylko zasłona oddziela!
znajdziesz i to, że syn kata zostaje ministrem. A oważ rola Tomsona, podrzędnego intryganta, czyż nie warta,
paktu z swoim panem, mocą którego, jeżeli Ryszard (jego pan) zostanie człowiekiem prywatnym, on będzie jego ka
merdynerem; jeżeli Ryszard zostanie posiadaczem dóbr, Tomson będzie jego intendentem; jeżeli Ryszard zostanie członkiem parlamentu, Tomson będzie sekretarzem stanu;
a nakoniec, jeżeli Ryszard zostanie królem, Tomson bę
dzie ministrem. Otóż i obyczaje angielskie, zaiste wybor
nie odmalowane! — Mimo tych wad nie można w tym dzi
wacznym steku nieznaleźć żywości w ruchach, zapału, często nawet i zręczności w prowadzeniu, i scen uderzają
cych i patetycznych; ale tylko dążność powszechna jest najniemoralniejszą; tylko autorowie, zapominając o wznio
słem przeznaczeniu poezyi, o nic niedbają, byle wrażenie scenami sprawić. Jestto przedawniałe włoskie imbroglio z zastosowaniem do trajedyi. Trwoga i litość nie jest tam wzbudzoną przez mistrzowskie rozwinięcie charakte
rów , lecz przez zbieg wypadków. Kiedy Beaumarchais wystawiał na scenie
W esele Figara
iCyrulika Sewil- skiegOi
te dwa wzory komicznego imbroglio,— odważył się także dać i trajedyęM atka występna.
Sztuka ta w rzeczy samej jest matką a jeszcze bardzo występną matką nowoczesnych dramatów. Jeszcze Beaumaschis odznaczył się jakimś patetycznem natchnieniem, wielce poCiągającem;
gdy przeciwnie w dramatach dzisiejszyph affektacya łączy się z grubiaństwem. Płody te najwięcej charakteryzuje, nad czern niezastanawiano się, brak wynalezienia; wszędzie
taź sama osnowa, leź same sytuacye, wszędzie jednoton- ne następstwo deklamacyj i zbrodni, gdzie za powód uży
te są: bękarstwo, zwiedzenie, gw ałt, cudzołostwo i kazi
rodztwo,— a za środki: trucizna, sztylet, pistolet, publiczny bezwstyd; nowości niezbyt nowe, szaleństwa oklepane, wolnośoi niewolnicze. — Takimto sposobem Francuzi, rzu
cając jarzmo wzorowych swoich pisarzy, mniemali, iż z naśladownictwem arcydzieł cudzoziemskich potrafią swój teatr odrodzić! Co wieczór jeden z najucywilizowańszych ludów w święcie zgromadza się na te okropne widowiska.
Sąto pisarze największej wzjętości, którzy podjęli się za
spokoić to chwilowe pragnienie, tę potrzebę gwałtownego wzruszenia; i któżby się spodziewał? w tym zawodzie zy
skują sławę — i pieniądze!
Otóż obraz dramatu we Francyi. ‘ Ostatnie jego ruchy sąto konwulsyjne podrygi galwanizowanego trupa. Jestto widok przerażającego zjawiska* jakaś cześć bachićzna po
święcona zbrodni i wściekłości. Lecz nie sądźmy, aby inne teatra europejskie były w stanie więcej kwitnącym.
Niestety! czas dramatu przeminął w całej Europie. Melo
dramat i opera zachowały jakieś jeszcze szczątki dawnego wpływu dramatu. W Londynie całą ciekawość zachowa
no dla blasku dekoracyj i gorgów lak dobrze opłaconych włoskich słowików. Napróżno kilku erudytów i literatów usiłowało odrodzić dramat, zanurzając go w źródle staro
żytnym języka, jakim mówiono jeszcze za Elżbiety. Zły to systemat chcieć ożyw ić; literaturę archaizmem. Prawda,
źe z tego naśladownictwa Szekspira przez nowoczesnych wyrodziło się kilka ciekawych utworów przez Milmana, Joannę Baille, Lamba i Coleridge, lecz żadnej z tych pró
bek publiczność nieprzyjęta z zapałem, woląc zachować swoje oklaski i szylingi magicznym widokom pęzla Stan- leja i cudownym dowodom siły owego szczytnego arlekina, który co roku koło bożego narodzenia przybywa wzbudzać podziwienie rzeszy swojemi kuglarstwy i przemianami.
Barry CornvaII w wierszach tragicznych robił sielanki;
Sheridan Knowles rzucił kilka scen poetycznych; ale cóż znaczą te słabe usiłowania, jeżeli je porównać zechcemy z szczylnemi i boskiemi utworami sztuki starożytnej? Po
eci angielscy rzucili się w dwie sprzeczności: w udawanie starego języka i w sentymentalizm. Lubo w usta akto
rów swoich włożyli przestarzałe słowa i wykrzyki płacz
liw e , przynajmniej, że uniknęli owego zgubnego szaleń
stw a, które opanowało teatr francuski, a których wpływ na społeczność i obyczaje więcej będzie mieć w agi, niż się spodzieweć możemy.
ROZBIÓR OBJAW IEŃ ŻY W O T N Y C H ,
NALEŻĄCYCH DO
SPRAWY WYCHOWANIA.
r
Z w ie r z e nowo na świat wydane, dla przedłużenia swego bytu, podobnie jak dawniej gdy było płodem, potrzebuje troskliwego a widocniejszego niż przedtem około siebie sta
rania. W łonie maiki odgraniczone od wpływów zewnę
trznych, pośrednio ich tylko doznawało; urodzone i prze
kazane światu zewnętrznemu, w bezpośrednie z niemi wejść musi stosunki. Wszakże ta zmiana bytu, ten skok z pło
dowego do samodzielnego życia, początkowo nie może być bez ogniwa, któreby nowo rozkwitłe jestestwo, z obcym jeszcze dla niego zewnętrznym światem kojarzyło. Tem ogniwem jest matka; w jej łonie znajdował plód wszystkie warunki bytu, ona była dla niego wszechświatem; z łona matki wyszedłszy potrzebuje jej pośrednictwa, niebędąc jeszcze zdolnym do przysposabiania nowych warunków do nowego życia koniecznych. Pośrednictwo rodziców a mia
nowicie matki, lub w razach szczególnych pośrednictwo
zastępców macierzyńskich między dziećmi a światem ze
wnętrznym, którego celem jest utrzymanie bytu tych osta
tnich, zowiemy w ściślejszęm rozumieniu
pielęgnowaniem.
Nie na tem jednak koniec, żeby noworodkowi zabespieczyć warunki jedynie do utrzymania jego życia konieczne. Ży
cie to ma być zupełnie samodzielne, ma się w końcu od
znaczać wszelkiemi zdolnościami, odpowiedniemu rodzajowi właściWemi; ztąd w ięc, oprócz starania około utrzymania życia noworodka, zachodzi równie na prawach przyrody oparta potrzeba kierowania tymże aź do czasu, w którym rozwiną się właściwe jego rodzajowi zdolności cielesne i umysłowe. Wpływ dojźrzałego życia na rozwijanie się sił noworodka, od początku jego bytu aż do zupełnej sa
modzielności, mający na celu przysparzanie dojźrzałości, czyli wywięzywauia się zdolności równie cielesnych jak i'um ysłowych, łącznię z pielęgnowaniem, czyli staraniem około utrzymania bytu nowego jestestwa, w ogóle nazy
wamy
wychowaniem.
s
Skoro wychowanie jesttyłka
przysparzaniem rozwijania się sił w związku będących, jego więc pojęcie każe się dorozumiewać o istocie, która obcej pomocy potrzebuje, która wszelako żyje i w której są już zarodki sit mających się .rozwinąć do pewnego stopnia. Jeżeli więc'jakie dzieło mechanizmu chronimy od uszkodzenia, jestlo proste strze
żenie lecz nie pielęgnowanie, jeśli je przy tem z czasem udoskonalamy, czyli robimy odpowiedniejszem swemu prze
znaczeniu, jestto poprawianie, uzupełnianie lecz nie wy-
Pam. Nauk. T. I. zeszyt ‘i. 13
rodek życia, wymaga pielęgnowania; potrzebują go także zwierzęta i człowiek, a skoro zwierze już pod tarczą pie
lęgnowania rozwija całkowicie wszystkie niemal swoje zdolności, to człowiek wielkiego jeszcze w tym względzie wymaga około siebie starania. Do niego przeto w całej obszerności stosuje się potrzeba Wychowania.
Jak przez płodzenie przyroda zabespieczyć chciała utrzymanie rodzajów, w szczegółach swoich zagładzie pod
ległych , tak wychowanie przeznaczyła ku snadniejszemu i zupełnemu osiągnieniu, właściwych temu rodzajowi zdol
ności, ze strony nowych jego szczegółów.- (Jo większa, jakośmy widzieli, bez stosownego pielęgnowania noworo- rodek przy życiu ostaćby się nie mógł, przez_co chybio
nym byłby cel właściwy płodzenia, a utrzymanie rodzaju zostawione przypadkowi. Wychowanie przeto, uważane ze stanowiska fizyologii, słusznie poczytano za czynność ró
wnie uzasadnioną na przepisach przyrody, jak i sprawy płciowe za dalszy ciąg tychże, za uzupełnienie płodzenia.
Jak więc przy sprawie płodzenia, dziecie odebrało pierwsze zarodki właściwych swemu rodzajowi zdolności cielesnych i umysłowych, tak pod wpływem wychowania, dojźrzewać muszą równie .władze ciała jak i umysłu. Przy takiej waż
ności wychowania, przyroda nie mogła tej sprawy zosta
wić dowolności albo przypadkowi, owszem stateczne ozna-t czyć prawa i właściwe nadać jej musiała prawidła; tem bardziej, gdy zjawiska na pozór nawet najwięcej przypad-
ko we i dó wolne, jak liczba porodów, śmiertelność, s'ame nawet- występki i zbrodnie, dzieją się według wskazanych sobie zasad i oznaczonego porządku; gdy prawidłowość ta rozciąga się do ogółu rzecży, równie do cielesnego jak i umy
słowego świata.
Zdaje się jakoby w owem porządkowaniu 1 ustalaniu dowolnych wypadków, pewne Stateczne siły przyrody, wy*
woły wały szereg porządnych skutków, i jakoby właśnie tym sposobem, pokonywały Z czasem Wpływ innych sprężyn dowolnie działających, a ztąd ustalały zmienne na pozór zjawiska,
l
łona nieporządku stateczną wywoływały kolejność, z zamięszania porządek i odpowiedniość. Jeżeli więc płodzenie, na pozór rówme dowolne jak sprawa w y chowania, dzieje się w pewnym porządku i w sposób zawsze odpowiedni potrzebie: tem samem wychowanie, które prży- roda przeznaczyła ku uzupełnieniu zamiaru tamtego, na jej statecznych prawach oparłem być musi. A jako obie te sprawy są zjawiskami jedilakiej dążności przyrody, jako jedna z nich dopełnia drugićj dla zupełnego osiągnienia celu, który im spoinie powierzyła przyroda, tak też wy
chowanie poddane zostało podobnemu popędowi wrodzone
mu czyli instynktowi
,
jaki ró\Vnieź przewodniccy Samemu płodzeniu. W obu razach, płodzący powoduje sfę popędem przekazania płodowi własnej swojej cechy i przysporzeniaW rozwijaniu się u tegoż, właściwych sobie sił i zdolno
ści. Skoro len popęd pierwszą jest sprężyną wychowania, tem więc musi być wyraźniejszym, im większa potrzeba
13*
samego wychowania, tem zaś większa jest potrzeba wy
chowania, im dokładniejsza forma żywotności. — Z tego powodu zwierzęta pośledniejsze, wylęgłe niepotrzebują szczególnej z strony rodziców opieki; u zwierząt wyż
szej organizacyi odzywa się już popęd wychowania, bez ich bowiem opieki, ich dzieci ostaćby się nie mogły.
Lecz to wszystko nie da się porównać z wychowawczym inslyuktem ptaków i zwierząt ssących, których pielęgno
wanie nie ogranicza się tylko do zabe spieczenia życia no
worodka, ale w części, czynny ma udział w rozwijaniu się różnych jego zdolności. U człowieka , w którego po
jęciu znachodzimy życie w całem swem znaczeniu, ciemne uczucie popędu wychowawczego dostaje się do wiedzy, a to , do czego sam instynkt nakłaniał, staje- się tutaj prze
pisem rozumu. Ani się temu dziwimy, — każde bowiem stosowne działanie musi mieć podobieństwo w rozumie, gdyż stósowność jest właściwą cechą jego czynności. Ztąd pochodzi, że każde objawienie żywotne, jako stosowne i ściśle odpowiednie równie własnemu, jak całej przyrody organizmowi, musi być skutkiem podobnej zasady jak ro
zum, musi mieć w nim- podobieństwo; czyli na odwrót, że działania rozumu z swej strony odpowiadać muszą innym zjawiskom żywotnym, że więc rozum jest objawieniem, duszą i zasadą działań przyrody. Właśnie dla tego że ro
zum nie jest czemś marlwem i nienaturalnem, ale owszem prawdziwą zasadą życia, objawieniem samej przyrody, jego przepisy zgodne są z: instynktem, z organicznemi stósunka-