• Nie Znaleziono Wyników

Damskie i męskie kasztele

2. Klerk i kobieta

Przypomnę, że Irzykowski, podsumowując dyskusję między „Robotnikiem” i

„Wiadomościami Literackimi”, wyodrębnił z niej cztery problemy, wokół których narosły kwestie bardziej szczegółowe. W tej części rozdziału chciałabym zająć się czwartym sformułowanym przezeń problemem, czyli stosunkiem klerkizmu do społecznego zaangażowania, i odnieść go do kategorii kobiecości i „życia świadomego”. Oto, co dokładnie pisze Irzykowski:

Kolega Wallis snadź nie czytał dzieła J. Bendy o Zdradzie klerków, skoro za główne zadanie tej kategorii ludzi uważa propagandę świadomej ciąży, kodyfikację, wojnę z klerem, pacyfizm, obronę małoletnich i tym podobne piękne rzeczy, które powinna robić opinia publiczna, zwykła prasa, politycy, a klerkowie dopiero wtedy, gdy okaże się zupełne partactwo lub zła wola tamtych instancyj.381

Zdrada klerków to najbardziej znana książka francuskiego krytyka, filozofa i pisarza Juliana Bendy, opublikowana w 1927 roku. W jego interpretacji zaangażowanie intelektualistów w politykę jest w istocie zdradą ich powołania, powinni oni bowiem zajmować się sprawami „wiecznymi” i wykazywać się duchową niepodległością. W Warszawskich problemach literackich Irzykowski przeciwstawia stanowisko Bendy omówionej przez siebie wcześniej w artykule Wśród antynomii pacyfizmu myśli

381 K. Irzykowski, Po meczu Miller – „Wiadomości Literackie”…, dz. cyt.

rewolucyjnego przeciwnika wojny Kurta Hillera382, który żąda „logokracji”, czyli czynnego udziału intelektualistów w polityce. Te dwa stanowiska, zdaniem Irzykowskiego, można pogodzić:

Jeżeli Hiller żąda interwencji „ludzi ducha”, to dlatego tylko, że tzw. ludzie czynu podczas wojny i przez wojnę kolosalnie się skompromitowali i że nie można im dowierzać, Tedy interwencja literatów i naukowców w życiu praktycznym może być rozumiana w dwa sposoby: 1) albo jako nieufność do polityków typu dotychczasowego i poczucie potrzeby, że należy ich zluzować, 2) albo też jako wyraz pewnej nowej wiedzy, wyraz poczucia tego, że, jak oto się pokazuje, my także na tych sprawach znamy się lepiej niż oni, partacze, dotychczasowi politycy, my lepiej widzimy, lepiej myślimy, lepiej postanawiamy.383

Podkreślić wypada, że podczas gdy wiadomościową formację dyskursywną cechowała swoista inkluzywność, włączanie w obręb refleksji intelektualnej większości zagadnień społecznych, to perspektywa klerkowska pozwalała na ich uwzględnianie, jeżeli zaistniały ku temu odpowiednie warunki, zagadnienia te jednak były zawsze wobec niej zewnętrzne, innorodne. „Ludzie ducha” mają więc głos wyłącznie wtedy, gdy klasycznie rozumiana polityka zawodzi. Ja zaś chciałabym zapytać w tym podrozdziale, czy – nawet jeśli połączyć te dwie przeciwstawne perspektywy384

382 W artykule zatytułowanym Wśród antynomii pacyfizmu, „Wiadomości Literackie” 1932, nr 41, s. 2.

Kurt Hiller (1885-1972) to niemiecki poeta, pacyfista i socjalista, działacz ruchu na rzecz praw osób homoseksualnych, którego broszura przeciwko paragrafowi niemieckiego kodeksu karnego, penalizującemu homoseksualizm, zatytułowana § 175: Die Schmach des Jahrhunderts! (opublikowana w 1922 roku, tytuł można przetłumaczyć jako Paragraf 175: hańba stulecia) miała ogromny wpływ na zmianę ustawodawstwa. Kurt Hiller jest również twórcą terminu „aktywizmu literackiego”, który można porównywać z jego późniejszą wersją – „literaturą zaangażowaną”.

383 K. Irzykowski, Warszawskie problemy literackie…, dz. cyt., s. 83.

384 Łączy je również Jan Zięba w książce o Stefanie Napierskim, zatytułowanej Klerk zaangażowany.

Stefana Napierskiego nowoczesna krytyka literacka wobec dyskursów krytycznych w Dwudziestoleciu międzywojennym, Kraków 2006. Autor monografii zwraca uwagę, że na polski grunt przeszczepili terminologię Bendy Jan Parandowski (dyskusja wywołana jego tekstem przedrukowana została w zbiorze Parandowskiego Odwiedziny i spotkania, Warszawa 1934.) oraz Aleksander Hertz, który odwoływał się do tej problematyki w artykułach poświęconych inteligencji i teorii elit (A. Hertz, Socjologia Vilfreda Pareto i teoria elit, „Droga 1929, nr 2 i 4; tenże, Spór o inteligencję, w: tegoż, Ludzie i idee, Warszawa 1931, s. 113-132.) U podstaw koncepcji literatury Napierskiego oraz innych omawianych przez Ziębę krytyków (m.in. Stanisława Baczyńskiego, Wilama Horzycy, Stefana Kołaczkowskiego, Jana Brzękowskiego czy Leona Pomirowskiego, a później Jerzego Stempowskiego czy Bolesława Micińskiego) leżą, zdaniem badacza, dwa sprzeczne zjawiska: „z jednej strony, dążenie sztuki do udziału w przemianach kulturowych, z drugiej, tendencja do autonomicznego ujmowania jej zadań (…) Jest to zagadnienie [społecznej roli sztuki – wtrącenie moje – J. K.] skazane na swoiste rozdarcie pomiędzy dwoma sprzecznymi biegunami: klerkizmu i zaangażowania. Właśnie w takiej szczególnej, niepewnej, nieustalonej pozycji „pomiędzy” znajduje się model literatury u znacznej części ówczesnych krytyków (s.

12-13.)”. Za prekursorów omawianego przez Ziębę ujęcia społecznych zadań literatury mogą być uznani właśnie Irzykowski – jako autor np. Czynu i słowa – oraz Stanisław Brzozowski – już jako autor publikowanych w „Głosie” na początku wieku studiów i szkiców. Warto w tym miejscu zauważyć, że do ich dorobku odwoływać się będą krytycy „pokolenia 1910”, poszukujący nowej formuły zaangażowania.

znajdzie się w powstałej z nich hybrydy miejsce dla kampanii na rzecz „życia świadomego” i emancypacji kobiet. Tak postawiony problem rozważę w odniesieniu do myśli dwu krytyków, uznanych za klerków (i odnoszących się do tej postawy) – Irzykowskiego i Skiwskiego.

Jan Emil Skiwski – klerk heroiczny

Działalność autora Na przełaj w następujący sposób podsumowała w swoich Wyznaniach gorszycielki Krzywicka:

Oto przyjechał do Warszawy literat poznański Jan Emil Skiwski i napisał o Boyu tak, jak należało o nim pisać, z uznaniem, z uwagą, inteligentnie i analitycznie. (…) Osiedlił się wkrótce w Warszawie i bywał stale w domu państwa Żeleńskich. Aliści nagle i niespodziewanie przeszedł do przeciwnego obozu i przyłączył się do chóru tępicieli. Ta nielojalność mocno Boya zabolała. (…) Skiwski przedzierzgnąwszy się z lekko zbuntowanego w skrajnie prawicowego obrońcę

„moralności” ugodził Boya w końcu bardzo celnie, w jakiś sposób nieodwracalnie. Bywają określenia lepkie, od których niepodobna się odczepić. Skiwski wynalazł termin „życie ułatwione” i rzucił je w twarz Boyowi, prekursorowi w dziedzinie zagadnień seksualnych, a zwłaszcza kontroli urodzeń. Nic nie zrozumiał, albo raczej nie chciał zrozumieć. Przedstawił Boya jako amoralistę, namawiającego do rozpusty i ułatwiającego tę rozpustę przy pomocy środków antykoncepcyjnych. W rezultacie lekarz (nie zapominajmy, że Boy był lekarzem) pochylający się nad nieszczęściem ludzkim płynącym z bezmyślności natury i błędów fizjologicznych, tytan pracy , walczący z ciemną gawiedzią, stał się pod piórem Skiwskiego pionierem obleśnej łatwizny. Zaś on – Skiwski – zdradziwszy przyjaciela i ułatwiając sobie w różny sposób życie stał się głosicielem (prefaszystowskiego) życia „utrudnionego”. Perfidia Skiwskiego polegała jeszcze na tym, że zdołał nadać słowu „ułatwione” pejoratywne znaczenie. Zdawałoby się, że człowiek, który tak jak Boy usiłuje pomóc ludziom w i tak już, z natury rzeczy, trudnym istnieniu, zasługuje na pochwały. Wszyscy reformatorzy społeczni niczego innego nie mieli na celu niż ułatwienie ludziom życia i uniknięcie niepotrzebnych nieszczęść. Ale zbliżał się okres faszyzmu i słowo

„ułatwione” brzmiało groźnie (wytłuszczenia moje – J.K).385

Zacytowałam tak długi fragment, by rozwikłać kilka nieścisłości oraz podkreślić kwestie, wymagające położenia silniejszych akcentów. Po wielu latach bowiem

Na przykład Ludwik Fryde podejmie ten bardzo ważny dla drugiego dziesięciolecia epoki wątek w dwu artykułach: Utopia Irzykowskiego oraz Brzozowski jako wychowawca. Książka Bendy nie została w całości przetłumaczona na język polski, obszerniejsze fragmenty przyswojone polszczyźnie przez Adama Ostolskiego opublikowała „Krytyka Polityczna” kilkadziesiąt lat później (nr 1/2002).

385 I. Krzywicka, Wyznania gorszycielki, dz. cyt., s. 232-233.

stanowisko autora Na przełaj wydaje się autorce Pierwszej krwi jednorodne – pisze o nim tak, jak gdyby myśl Skiwskiego nie przeszła ewolucji. Otóż rzeczywiście – Boy miał w jego osobie jednego z niewielu apologetów. Gdy Krzywicka wspomina, że krytyk napisał o Boyu tak, jak było trzeba, ma zapewne na myśli długi, rzeczowy, analityczny esej Problemat Boya386 z 1929 roku. Skiwski za cel stawia sobie w nim ujawnienie „związków, które nas, czytelników Boya, z nim łączą, a które – niech kto mówi, co chce – stanowią o wartości pisarza”387. Studium podzielone jest na dwie części, pierwsza nosi tytuł Boy-pisarz, druga to Boy-publicysta388. Jako pierwszą zasługę „pisarza” krytyk wymienia fakt, że przyczynił się on do przezwyciężenia mistycyzmu Młodej Polski i skierował uwagę literatury na „świat spraw ludzkich”.

Doceniając ją, należy dokonać – zdaniem Skiwskiego – ważnego rozróżnienia dwu głębi: „głebi kosmicznej” i „głębi życiowej”. Pierwsza opiera się na dyspozycji patrzenia na świat sub specie aeternitas, druga na zapamiętywaniu doświadczeń podlegających porządkującej pracy umysłu, która również prowadzić może do swego rodzaju mistycyzmu. „Głębinowiec kosmiczny” będzie więc zawsze zwracał się ku temu, co nastąpi, natomiast „głębinowiec życiowy”, zwany dalej „głębinowcem powtarzalności” – formułował będzie prawa i odwoływał się do immanentnej konieczności rządzącej światem. Metoda Boya reprezentuje drugi typ epistemologiczny, ale nie znaczy to, że jest jej obca głębia pierwsza:

Ależ w tych kpiarskich zwrotkach najwyraźniej przeglądają rysy filozofii, mającej za osnowę poczucie istniejących niezłomnych praw życiowych, do których poznania dochodzimy powoli, zagłębiając się w tę nieartykułowaną masę faktów, pod której postacią życie nam się zrazu jawi, aby mozolnie, fragment po fragmencie, odsłonić nam swoje oblicze. Jeżeli jednak powiedziałem, że Boy jest pisarzem „głębi powtarzalności”, nie wynika stąd, aby autor nasz był obcy „głębi kosmicznej”. (…) Boy miał odwagę (no i talent) wziąć z kosmiczności tyle, ile naprawdę jej w życiu poznał, miał odwagę pokazania nam jej w negliżu, bez patetycznych przybudówek frazesu.

(…) I w tym właśnie tkwi oryginalność Boya, że w przeciwieństwie do swoich współczesnych,

386 J. E. Skiwski, Problemat Boya, „Wiadomości Literackie” 1929, nr 11.

387 Cytuję za: J. E. Skiwski, Na przełaj oraz inne szkice o literaturze i kulturze, oprac. M. Urbanowski, Kraków 1999, s. 292.

388 Lektura całego tekstu każe przypuszczać, że jest to rozróżnienie porządkujące. Sam Boy uważał, że każda jego działalność wyrasta z tych samych źródeł – oto symptomatyczny cytat: „Kiedy mi wymyślali za „rozwody”, siedziałem po uszy w Mickiewiczu, kiedy mi wymyślano za Mickiewicza, ja pisałem o przerywaniu ciąży; kiedy mi będą wymyślali za przerywanie ciąży, będę ślęczał nad wydawaniem listów Żmichowskiej, czy ja wiem zresztą nad czym… Skutek jest taki, że wszystkie te wyzwiska spływają mi się w jeden głos. I nie jest to bez głębszej filozofii. Bo przedmioty się zmieniają, ale istota rzeczy pozostaje jedna i wszystkie te moje rozmaite kampanie to tylko różne „odcinki” jednego i tego samego frontu (cytuję za: A. Z. Makowiecki, Boy-publicysta, w: T. Żeleński (Boy), Reflektorem w mrok. Wybór publicystyki, wybór, wstęp i oprac. A. Z. Makowieckiego, Warszawa 1985, s. 6-7.)”.

którzy pojęcie „życia” („zwykłego”, „codziennego”) przeciwstawiali zaświatowej Prawdzie przez duże P, ujrzał tę samą prawdę wplecioną w tkaninę doczesności, więcej, całą swoją twórczością pokazuje nam wciąż, że jedynie na materiale życia dochodzimy do jej poznania.389

Opisywany zabieg jest istotny szczególnie dla polskiej kultury, ponieważ ta miała tendencje, zajmując się – tu autor Na przełaj używa terminu z Confiteora Przybyszewskiego – „praiłami bytu”, do „wrastania w mgławą historiografię”390, oderwania od konkretnych sytuacji społecznych. Dalej Skiwski podnosi zasługę Boya dla historii literatury. W części tekstu zatytułowanej Ludzie żywi poświęconej rewelatorskiej działalności Żeleńskiego na rzecz odkłamywania i ożywiania posągowych do tej pory postaci, zwraca uwagę, że dzięki niej osiągamy wiedzę nieporównanie bogatszą od dotychczasowej. Skiwski przyznaje, że metoda Boya jest nieocenionym sposobem dekonstrukcji polskiej skłonności do idealizacji, oderwania od konkretu i pustej abstrakcji. Odrzuca również zarzut podnoszony przez krytyków pisarza, że metoda ta opiera się na pikanterii i podkreśla, że gatunek zainteresowań Boya jest „intelektualny, że ich echa społeczne wyrażają się raczej we wzmożonym popędzie badawczym, niż w zadowoleniu z nowej sensacji”391. Boya lekki i dowcipny sposób pisania uznać natomiast należy za przejaw filozoficznej bezceremonialności. W oczach Skiwskiego pisarz to „medyk-balzakista” o niezrównanych talentach obserwacyjnych i diagnostycznych, podchodzący jednak do „preparatów” z fascynacją i energią. O ile „Boy-pisarz” nie nastręcza szerokiej opinii aż tak wielu wątpliwości, to

„Boy-publicysta” zmusza do zajęcia wyraźnego stanowiska. Publicysta, zdaniem autora Na przełaj, to prawdziwy „enfant terrible”, ale – podobnie jak w przypadku zarzutu pikanterii – Skiwski sprzeciwia się interpretowaniu jego publicystyki w duchu taniej sensacji, widzi w niej raczej bezkompromisowość, odwagę badacza dzielącego się swoimi odkryciami bez względu na konsekwencje:

Ograniczeń Boy nie znosi, bo jakże miałby je znosić odkrywca? Ten odkrywczy temperament Boya określił jego pozycje w publicystyce, umieszczając pisarza w tej grupie, którą nazywamy

„lewicą”. Dogadza ona Boyowi jako trybuna, z której wszystko i o wszystkim można mówić (podkreślenie moje – J. K.).392

389 Tamże, s. 294-295.

390 Tamże, s. 295.

391 Tamże, s. 299.

392 Tamże, s. 303.

Przy czym – chociaż temperatura tych rewelacji jest zawsze najwyższa, autor Słówek posiadł umiejętność pisania bez podnoszenia głosu, pisania jasnego i dowcipnego. Pod koniec tekstu Skiwski wyznaje czytelnikom, że nie zamierza ukazywać Boya jako pisarza nienaruszalnego i formułuje kilka zarzutów, które znajdą swoje rozwinięcie w tekstach późniejszych. Jego zastrzeżenia dotyczą „sokratesowskich manier wywlekania wszystkich bez wyjątku spraw na trybunę publiczną”393, oparte są natomiast na przekonaniu o konieczności zachowania jakiegoś minimum ezoteryczności. Krytyk wierzy, że masom należy ogłaszać tylko prawdy łatwe i pewne oraz zwierza się ze swego lęku przed rozfilozofowanym tłumem. Prawie niedostrzegalna jest jeszcze w tym rozumowaniu postawa arystokratyczna, którą krytyk ujawni parę lat później.

Podsumowując ten fragment swoich rozważań, upomina się o rzeczowość krytyki, zauważa bowiem, że większość polemicznych tekstów poświęconych Żeleńskiemu nie wychodzi poza hasła i frazesy. Poza tym Boy jest, zdaniem Skiwskiego, pisarzem, z którym „można pogadać”, tym bardziej więc nie rozumie napuszonej frazeologii tekstów jego przeciwników. Taką frazeologią, pisze, nie wolno zbywać wielkiej pracy autora Dziewic konsystorskich, badania i intelektualnego oświetlania przezeń kryzysu, który przechodzi Europa, oraz związanej z tym zmiany upodobań, obyczajów, dążeń i pragnień współczesnego człowieka. Na koniec rozważań krytyk formułuje Trochę obserwacji i Trochę porównań. Po pierwsze postuluje, by nie kwalifikować ryczałtowo publicystyki Boya jako niemoralnej, uważniejsza obserwacja powinna bowiem przekonywać, że istnieje bardzo ścisły związek między różnymi dziedzinami życia, które od zewnątrz mogą się jawić jako niewspółmierne, natomiast gdy się im przyjrzeć z punktu widzenia psychologii, wykazują daleko idącą zbieżność. Wreszcie – apelując o prawdziwą i rzetelną polemikę z Boyem – Skiwski kończy studium apologetycznym wezwaniem:

Zależeć nam powinno na tym, aby przez tę nadzwyczajną głowę jak najwięcej przeszło faktów, zagadnień, pisarzy, postaci historycznych. Bo każde zetknięcie się myśli Boya z jakimś zagadnieniem literackim czy społecznym jest rewelacją, jest niespodziewaną manifestacją życia tam, gdzie przedtem był tylko fascykuł. A cywilizacja narodu – to nie muzeum choćby najczcigodniejszych pamiątek.394

393 Tamże.

394 Tamże, s. 308.

Taką „rzeczową” i rzetelną polemiką miał być kolejny tekst krytyka, Życie ułatwione, o którym Krzywicka pisała jako o zdradzie i zmianie frontu. Moim jednak zdaniem intencja Życia ułatwionego nie jest tak zła, jakby się mogło autorce Pierwszej krwi wydawać, słuszna jest natomiast jej obserwacja, iż pewne określenia użyte w tekście są tak lepkie, że nie sposób było się potem od nich oderwać. Tak stało się z frazą

„życie ułatwione”. Zmieniając swoją zawartość semantyczną, wędrowała ona potem przez teksty krytyków i paszkwilantów z lewa i z prawa.

Uważna lektura tego tekstu nie jest możliwa bez przywołania jego genezy. Otóż w Skiwskiego interpretacji „życia świadomego” jako „życia ułatwionego” rozpoznać można echa lektury następujących tekstów Irzykowskiego: Zasady komplikacji („Europa” 1930, nr 11), Na marginesie kwestii regulacji urodzeń. Hegar („Nasz Przegląd” 1931, nr 204-205, tekst przedrukowany potem w Beniaminku pod tytułem Hegar jako rozwiązanie kwestii społecznej) oraz Postępowiczostwa („Nasz Przegląd”

1931, nr 228, również przedrukowany – pod tym samym tytułem – w Beniaminku).

Żeby dokładnie zrekonstruować myślenie Skiwskiego, należy przyjrzeć się wypracowanym w przywołanych tytułach argumentom i pojęciom.

„Zasada komplikacji” i „zasada życia” to dwie przeciwstawione sobie ideowe reguły, które na początku tekstu Irzykowskiego pokazane zostają jako fundamentalne pryncypia, odpowiednio: kultury po- i przedwojennej. Zasada „życia” jest dla niego wytworem liberalizmu i przybiera różne formy: można ją spotkać pod przebraniem takich pojęć, jak ewolucja czy irracjonalność. Ich stosowanie ma upraszczać zawiłość rozumowań, wytrącać broń z ręki teoriom i abstrakcjom. Kto jednak rozbraja je „zasadą życia”, popełnia „świństwo i eskamotaż intelektualny”395. Opozycję tę traktuje dalej Irzykowski jako ponadhistoryczną i wskazuje, że za jej pomocą zinterpretować można ideologie poszczególnych epok w zależności od tego, który z członów opozycji brał w nich górę. „Życie” jest pojęciem biernym, posługują się nim bowiem albo bezwzględni optymiści, albo bezwzględni pesymiści, a postawy te wykluczają działanie. Pożądane przez Irzykowskiego stanowisko to postawa stoika (tego, „kto nie stracił głowy ani w klęsce, ani w zwycięstwie”396), który rozumie, że przed problemami z odnalezieniem istoty rzeczywistości nie wolno się ugiąć, powinno się je zbadać, objąć refleksją intelektualną. Współczesny stoik-klerk, miast powiedzieć „życie” i na tym poprzestać,

395 K. Irzykowski, Zasada komplikacji, w: „Europa”, 1930, nr 11, cyt za: tenże, Pisma rozproszone tom 2 1923-1931, Kraków 1999, s. 604.

396 Tamże, s. 605.

zastosuje więc „komplikację”. W używanym tu sensie termin „skomplikowany” nie znaczy tylko „zawikłany”, „niejasny” czy „trudny”, ale taki – warto podkreślić – „który sobie zapamiętujemy na przyszłość do przezwyciężania”397. Swój skomplikowany (a jakże) wywód Irzykowski kontynuuje, nawiązując do myśli Bendy, krytykującego miedzy innymi Georga Simmla. Ten ostatni, w ślad za Friedrichem Nietzschem (obaj to tak zwani „filozofowie życia), błędnie uznał „życie” za zasadę nowoczesnej kultury, ponieważ – wskazuje Irzykowski – zasada ta upadła podczas pierwszej wojny światowej:

Wszyscy zakuci praktycy, wszyscy „życiowcy”, wszyscy ordynarni „realiści”, politycy – ci, którzy zawsze wydrwiwali poetów, marzycieli, doktrynerów, utopistów – wszyscy razem przegrali, bo sami urzeczywistnili utopię, lecz utopię wsteczną, ujemną, o gigantycznych rozmiarach bólu i błazeństwa.398

Tak tragiczna kompromitacja owej utopii przyczynić się powinna do zakwestionowania wszystkich przedwojennych postaw. Metodą dotarcia do prawdy uczynić należy komplikację, która jednak nie powinna być celem samym w sobie, lecz stosować ją trzeba „z woli poddania się pod nowy reżim intelektualny”399. Skompromitował się również czyn, ale można go zrehabilitować, jeśli jego treścią będą zadania nie na miarę

„życia”, a podług zasady „komplikacji”. Wynikająca z tych rozważań teza, że z dwóch systemów, ludzi, sądów, ten jest lepszy, który uwzględnia większą ilość komplikacji, ma wymiar nie tylko filozoficzny, ale etyczny i utopistyczny. Irzykowski bowiem wskazuje, że jeśli stosować ją konsekwentnie, ludzie będą żyć ze sobą i poprzez siebie, zamiast obok i pomimo siebie, a ich komunikacja prowadzić będzie do szczęśliwego

„porozumienia”. „Reżim intelektualny” jest więc remedium na bolączki współczesnej cywilizacji, a zadaniem „mistrzów komplikacji”, czyli klerków, jest „wyrobienie aparatu rozumienia, następnie porozumienia, a potem całej taktyki (dawniej nazywano to „taktem”) załatwiania sporów i wdrażania pozytywnych zahaczań się duszy o duszę (tzw. miłości)”400. Natomiast ich przeciwnikami („naszymi wrogami” – powie

397 Tamże.

398 Tamże, s. 605-606. Do zdrajców klerkizmu Benda zaliczał właśnie Nietzschego, a także między innymi Georgesa Sorela, Charlesa Maurrasa czy Maurice’a Barrèsa.

399 Tamże, s. 606. Tezę tę ilustruje aforyzmem – „węzły gordyjskie ma się nie rozcinać, lecz rozwiązywać, rozcięte – odrastają”.

400 Tamże, s. 608.

Irzykowski) są „1) zakuci praktycy; 2) petryfikatorzy i absolutyści; 3) uproszczyciele;

4) gmatwacze, robiący z zasady komplikacji zasadę błędnych kół”401.

Kolejne wymienione przeze mnie teksty Irzykowskiego, których omówienie stanowi preludium do analizy teorematów autora Na przełaj, dotyczą szeroko pojętej obyczajowości. W pierwszym z nich, Na marginesie kwestii regulacji urodzeń. Hegar, przygląda się autor Pałuby tytułowej sprawie właśnie z perspektywy komplikacji, tę samą perspektywę przyjmie Skiwski. Irzykowski rozpoczyna swoje rozważania od refleksji nad utopią. Przypominając największych europejskich utopistów, zatrzymuje się na definicji zaproponowanej przez teoretyka socjalizmu HeinrichaCunowa: „utopia to nie jest coś, co by było niemożliwe samo przez się, lecz coś, co jest niewprowadzalne”402. To pierwszy wątek. Drugi to polemiczne nawiązanie do treści Kroniki tygodniowej Słonimskiego dotyczącej regulacji urodzeń, w której – zdaniem krytyka – autor „woli wyfantazjowywać sobie obrazy końcowych sukcesów niż obrazy początkowych trudności”403. Słonimski reprezentuje typ człowieka, który poznaliśmy we wcześniej omówionej Zasadzie komplikacji: to „bezwzględny optymista”, który recepty na wszystkie problemy społeczne widzi w rozwiązaniach neomaltuzjańskich.

Utopie jednak są możliwe, ale „niewprowadzalne” – nitki rozumowań splata więc Irzykowski w sznur wątpliwości. Pierwsze są natury mechanicznej – antykoncepcja ma swoje skutki uboczne w postaci bólu, niewygody, może też wywoływać wstręt

Utopie jednak są możliwe, ale „niewprowadzalne” – nitki rozumowań splata więc Irzykowski w sznur wątpliwości. Pierwsze są natury mechanicznej – antykoncepcja ma swoje skutki uboczne w postaci bólu, niewygody, może też wywoływać wstręt

Powiązane dokumenty