Salka! {Salomea milczy zamyślona). Saluś! co tobie jest? Odezwij-że się choć słówkiem, bo aż straszno na ciebie patrzeć! {Salomea milczy. Wchodzą: Kon stanty, Pancewicz i Zaniewski).
Konstanty.
Słychać dzwonki na drodze od strony Cydzików-Wielkich.Pancewicz.
Albo pan Onufry jedzie, panie dobro dzieju, albo pan młody z drużbantami...Zaniewski.
I ze swatem, panem Kazimierzem Jaś- montem.Pancewicz.
Należy uszykować się przystojnie na po- witanie, panie dobrodzieju. Tu brat i siestry... {UstaEmilka-Harde dnsze, akt 4, scena 10. 131
jako strzeczni, także blisko stać powinniście! Pani Końcowa, prosimy... tu, tu stanąć należy, między siestrami...
Ko
HCOWa (całując Salomee w czoło). Salllś! słyszysz... już jadą. (Salomea milczy). Nie pójdziesz?Pancewicz.
Jej, jako pannie, nie przystoi. — Już zajeżdżają! (¡Herze za rękę Końcową i prowadzi doustawionej grupy)- Pani Końcowa, proszę... obok siestr,
panie dobrodzieju. No, cala familia razem. A te raz... czekajmy!
SCENA D ZIESIĄTA.
CIŻ SAMI, WŁADYSŁAW CYDZIE, JAŚMONT, DWÓCH DRUŻBÓW potem MŁODZIEŻ i PANNY.
(Drzwi otwierają się, a w nich ukazują się: Cydzik, Jaś- mont i dwaj drużbowie. Cydzik w czarnym surducie, na szyi krawat biały z dużą kokardą, kamizelka kolorowa w jaskrawe kwiaty, srebrny gruby łańcuch u zegarka. Narzuconą ma na ramiona burkę, na głowie czapkę ba rankową, w ręku trzyma duży przedmiot okrągły, osło nięty białem płótnem. Jeden z drużbów zdejmuje mu czapkę z głowy, drugi z ramion burkę''.
Wszyscy czterej przybyli.
Niech będzie pochwa lony Jezus Chrystus! Dobry wieczór państwu!Cała rodzina
(prócz Salomei). Na wieki wieków.W itamy!
Jaśniont.
Oto przyjeżdżamy po klejnot nam przyo biecany, wielkiej drogocenności. O gościnę prosimy, a ju tro odjedziemy z tem po cośmy przyjechali w wielkiej wesołości. — Czy wolno wejść?132 Harde dusze, a k t 4, scena 10.
Oktawia
(bardzo poważnie). Pięknie prosimy.Barbara
(j. w.). Prosimy... prosimy bardzo.Końcowa
(j. w.). W ejść proszę.Konstanty
(j. W.). Czem chata bogata, tern rada! (Jaśmont szturka w bok Cydzika, który zbliża się do Oktawu, podając, jej przedmiot trzymany w rękach, poczem wszystkie trzy siostry i Emilkę całuje po rękach, a męż czyznom iciska dłonie. Jaśmont i drużbowie witają się także z wszystkimi. Oktawia odsłania podany sobie przed miot. Ukazuje się ogromny pieróg, białym lukrem pole wany i gęsto natkany cukrowerni jagodami, grzybkami i kwiatkami. Wszyscy przyglądają się pierogowi z wykrzy knikami podziwu i zachwytu: oho! ooo!).
Oktawia
(wznosząc pieróg w górę). O! ja k i śliczny! iBarbara.
Cudny!Końcowa.
I babka wielkanocna okazalszą być nie może ?Emilia
(do Michała). Musi być smaczny i słodki jakpysio mego Michała! (Całują się).
Pancewicz.
Nie lada jakim panem młodym byćpo
trzeba, panie dobrodzieju, żeby do domu panny
mło
dej z takim kosztownym pierogiem przyjechać!
(Oktawia. ostentacyjnie niesie pieróg i ustawia go na stolę- Salomea nie rusza się z miejsca).
Konstanty.
Nie tylko z pieroga, który jest cosię
zowie bogaty i wspaniały, ale z promocji, jak ą czy nią nam mili goście, cieszy się serce moje. Proszę--- proszę panów do kanapy, bo kiedy bieży, to bieży, a gdj' padnie, to leżjr.
Harde dusze, akt 4, scena 10. 133
Cydzik
(do Oktatmi). A gdzie panna Salomea? P r a gnąłbym jej rączki ucałować.
Jaśmont.
I .ja także, bo jakby to było, aby w dzie wiczy wieczór, takiego kw iatka ślicznej krasy, nie uczcić atencyą!Drużbowie.
I my... i my!Oktawia
(która przyszła do Salomei, szturcha ją, aby powstała. Mówi szeptem). Nie patrz tak sępem. Wstań! (Salomea powstaje. Naprzód całuje ją w rękę Cydzik, po tem Jaśmont, potem drużbowie. Cydzik wpatruje się w nią, jak w obraz cudowny. Ona ciągle milczy).Końcowa
(do Jaśmonta). Jakaś dziś nie swoja... trochę nadąsana...
Jaśmont.
E ! jutro to wszystko przejdzie.Zaniewski.
Panieńskie fochy przedślubne!Konstanty.
Babskie bzdurstwa! Głupi byłby, ktoby dbał o to! Fiu! ii u! fiu!Pancewicz.
Na to skromność panieńska przez Boga je st stworzona, panie dobrodzieju, aby panny po swoim wianeczku, i nie utraciwszy go jeszcze, la mentowały! Oho! ja to wiem. ( Wchodzą: Adam Stru-piński, Leon Wierciłło, młodzież okoliczna, drużki i inne dziewczęta). Ale prosimy siadać.... uprzejmie prosi
my. (Wszyscy siadają).
Olttawia
(uderzając się w czoło). A!... gąski z pieca wyjmować trzeba! (biorąc Salomee za rękę) Gąski z pieca wyjmiemy! (p0 cichu). Salusia, masz rękę zi mną ja k kawał loku!Salomea.
To nic, to nic. Idźmy gąski z pieca wyj mować !134 Harde dusze, a k t 4, scena 10.
Końcowa.
Wyjmijcie prędko i tu zaraz przynieścieW koszu. (Oktawia, Barbara i Salomea wychodzą do bo
kówki).
Michał
{iv> •az z Emilią zbliża się do Cydzika, wpatrują cego się w drzwi bokówki, w których zniknęła Salomea).No! panie Władysławie, wprędce staniemy się już krewnymi. (Konstanty częstuje starszych miodem. Goście
piją i rozmawiają podzieleni na grupy).
Cydzik
(roztargniony). A tak... jutro.Emilia.
Czemu pan W ładysław tak się wpatruje w drzwi od bokówki?Cydzik.
Bo... bo za niemi, bo za niemi...Emilia
(wybuchając śmiechem). Oktyna i B a sia !Cydzik
(jąkając się). Nie... nie one...Emilia.
To je st są, i one; ale ja wiem, panu W ła dysławowi tylko o Salusię chodzi.Cydzik.
A tak, a tak... to jest prawda.Emilia.
Czy ją pan W ładysław bardzo miłuje?Cydzik.
O cli! bardzo!Michał.
I kiedyż to kochanie w sercu się wzięło?Cydzik.
Od razu!... ja k mi tylko pokazano pannę Salomeę i powiedziano , że żoną moją zostać może. K o n s t a n t y (zbliża się z butelką miodu; za nim Pancewicz z kieliszkami na tacy). W ręce pana młodego. (Wypija). Niech nam żyje!