• Nie Znaleziono Wyników

Kontekst polityczny i otoczenie instytucjonalne

Byliśmy zaskoczeni ogólnym ponadpartyjnym konsensusem politycz-nym panującym wokół FSz. W oczach decydentów jest ona perłą, o którą trzeba dbać. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że filharmonia zdobyła szereg nagród: głównie za architekturę, jednak z perspektywy władz nie wydaje się to robić większej różnicy. Nie udało nam się dotrzeć do informacji na temat większych nieprawidłowości w funkcjo-nowaniu instytucji czy realizacji samej budowy. FSz jawi się nie tylko jako prestiżowa, ale i bezpieczna również ze względu na niebudzący kontrowersji społecznych repertuar. Repertuar na tyle atrakcyjny i do-pasowany do potrzeb widowni, że FSz nie ma większych problemów z frekwencją.

FSz prezentuje się szczególnie dobrze na tle Filharmonii Gorzow-skiej. W przypadku budowy tej instytucji znacząco przekroczono bu-dżet. Co więcej, filharmonia w Gorzowie okazała się droższa niż ta w Szczecinie, przy czym nie może się ona pochwalić podobnymi walo-rami estetycznymi (ani jakimiś znaczącymi nagrodami). To, czym „za-słynęła” Filharmonia Gorzowska, to najprawdopodobniej podnoszona

w mediach kwestia „fuszerek” oraz zarzuty o korupcję formułowane pod adresem wykonawców i urzędników16.

Polityczna definicja FSz jako nieproblematycznego dobra zapew-nia personelowi tej instytucji niezwykle komfortowe warunki funkcjo-nowania, czego konkretnym przejawem jest brak dążenia poszczegól-nych polityków do znaczącego ograniczenia dotacji dla FSz.

Ale politycy to nie jedyni aktorzy zewnętrzni istotni dla funkcjono-wania FSz. Wspomnieć należy również o (1) instytucjach kultury, które albo współpracują z FSz i zazdroszczą jej, albo nie współpracują i też zazdroszczą, (2) mecenacie i podmiotach komercyjnych wykorzystują-cych przestrzeń FSz, (3) szkołach i uczelniach, których relacje z FSz pozostają bardzo luźne, a wreszcie o (4) mediach lokalnych, z którymi współpraca FSz układa się różnie.

Z naszych badań wyłania się jasny obraz stosunków FSz z in-nymi instytucjami kultury w mieście: są one napięte. FSz nie jest wprawdzie instytucją nową, ale pod kierownictwem dyrektor Serwy i z nową siedzibą stała się „okrętem flagowym”, który siłą rzeczy po-chłania znacznie więcej środków niż dotychczas. Zresztą nie chodzi wyłącznie o dotacje, ale także o publiczność. Właściwie w toku ba-dań nie dostrzegliśmy żadnych programowych prób ułożenia się FSz z mniejszymi instytucjami, które mogą ją postrzegać jako konkurencję. Przypuszczalnie nie ma żadnych czynników, które zmuszałyby FSz do tego typu działań.

FSz mogła do niedawna pochwalić się mecenasem w postaci Grupy Azoty Zakłady Chemiczne Police S.A. Firma wycofała się po zmianie prezesa, co nastąpiło mniej więcej w momencie przyjazdu na-szej ekipy badawczej do Szczecina. Oficjalnie podmiot ten ma zająć się wspieraniem czegokolwiek, pod warunkiem, że to cokolwiek jest w Policach. Przykład ten pokazuje, jak trudno jest w polskich oko-licznościach, biorąc pod uwagę splot polityki i państwowego biznesu, zabiegać o partnerów strategicznych dla kultury.

16 Zob. np. http://gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl/artykul/chmury-nad-filharmonia-kolejna-fu szerka,2526330,art,t,id,tm.html [dostęp 22.11.2017].

Studium przypadku 1: Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie

Jednym z ważniejszych sponsorów FSz był i pozostaje Dealer BMW Bońkowscy. Auto marki BMW przywozi kluczowych gości, głów-nie występujących artystów i „uznanych odbiorców”. Podmiot ten spon-soruje również cykl jazzowy Espressivo 2016/2017.

Rozmaite przedsiębiorstwa są zainteresowane organizowaniem konferencji i rautów w gmachu FSz: instytucja może przebierać w ofer-tach. Niestety, FSz traktowana jest przez część zgłaszających się pod-miotów jako tania (kulturalna, więc nienastawiona na zysk), nieba-nalna architektonicznie przestrzeń do organizacji wydarzeń... i nic poza tym. Dodatkowo przedsiębiorcom wydaje się często, że będą mogli ro-bić w przestrzeni FSz co tylko zapragną. Panuje brak zrozumienia tego, jak wykorzystanie zasobów instytucji tego formatu może wpłynąć na postrzeganie firmy. Pracownicy FSz starają się wyrugować ten spo-sób myślenia ze środowiska biznesowego, pokazując, że współpraca z ich instytucją jest obopólnie korzystna: tu widać ewidentną potrzebę edukacji. Pierwszą lekcją, jaką odbierze wielu biznesmenów jest to, że filharmonia nie jest dla wszystkich: to przestrzeń elitarna. Zanim jeszcze podmioty zostaną przysposobione do korzystania z przestrzeni, dokonuje się ich selekcji.

Akademia Sztuki w Szczecinie wprawdzie ma w swej strukturze Wydział Edukacji Muzycznej oraz Wydział Instrumentalny, nie widać jednak żadnych jej związków z Filharmonią. W ocenie samej NIK jest to uczelnia za słaba, w konsekwencji czego instrumentaliści FSz rekru-tują się „z Polski”. Bez względu na przyczyny wykładowcy lokalnych uczelni nie współpracują z Filharmonią, a studenci nie przychodzą gremialnie na organizowane tu wydarzenia.

Tu ujawnia się wyraźnie pewna cecha charakterystyczna insty-tucji: to, co polskie, a zwłaszcza to, co lokalne, nie ma dobrych notowań w FSz. Na przykład instytucja podpisała umowę z agencją artystyczną „z prawdziwego zdarzenia”: IMG Artists. Zdaniem samej Serwy polskie agencje nie są profesjonalne i kiedy słucha się roz-maitych przykładów niekompetencji ich pracowników, należy jej wie-rzyć. Personel FSz chciałby się koncentrować na merytorycznej stronie kontaktów z artystami i przedsięwzięć artystycznych, nie zaś na

orga-nizacyjnej czy finansowej, a to ciągle jest w Polsce raczej luksus niż norma.

Kontynuując temat relacji ze szkolnictwem, warto dodać, że FSz nie wydaje się prowadzić systematycznych działań zmierzających do nawiązania współpracy z lokalnymi szkołami niższego szczebla, które mają w swoim profilu edukację muzyczną. Nie chodzi nam o orga-nizowanie wycieczek licealistów do gmachu FSz, ale o pewne próby stymulowania rozwoju artystycznego. Jak poinformował nas jeden z re-spondentów, współpraca ze szczecińskimi zespołami muzycznymi zda-rza się, ale bardzo zda-rzadko. Jako pewien wyjątek można odnotować wy-stęp na scenie FSz Szczecińskiej Młodzieżowej Orkiestry Kameralnej (SMOK).

Można zrozumieć awersję instytucji do Akademii Sztuki w Szcze-cinie. W dziedzinie nauki gry na instrumencie wysoki poziom zaawan-sowania oraz poziom mistrzowski uzyskają tylko i wyłącznie te osoby, które wcześnie w życiu przepracują ogromną liczbę godzin. „Wcześnie w życiu” oznacza najczęściej „na długo przed podjęciem studiów”. Jak można przypuszczać, osoby, które miały talent i rozwinęły go w toku tysięcy godzin ćwiczeń, nie trafiają do tamtejszej akademii. Na niż-szych szczeblach edukacji można by jednak odkryć osoby utalento-wane, dla których obcowanie z FSz stałoby się impulsem do rozwoju. Jeśli pominiemy wybitnych artystów, pozostaje jeszcze kwestia wychowywania sobie przyszłych klientów oraz pracowników. Być może kariery ich mogłyby wyglądać tak, jak kariera samej Serwy: wyjazd ze Szczecina, zdobycie doświadczenia w centrum, powrót do miasta ro-dzinnego z unikalnym kapitałem stawiającym daną osobę w świetnej pozycji negocjacyjnej. Zresztą sukcesy osiągnięte w Szczecinie mogą okazać się niezłą trampoliną do kariery w skali kraju lub nawet mię-dzynarodowej. Na przykład nie udało nam się ustalić, gdzie obecni pracownicy, w tym sama dyrektor, widzą się za kilka lat i czy trak-tują FSz jako swoje docelowe miejsce pracy. Skoro odmłodzenie kadry miało już raz miejsce, to dlaczego nie miałoby nastąpić ponownie?

Przejdźmy do relacji z mediami. FSz organizuje konferencję pra-sową na początku sezonu w celu ogłoszenia zaplanowanych atrakcji.

Studium przypadku 1: Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie

Generalnie media nie są NIK nieprzychylne, każda impreza jest w nich odnotowywana, tyle tylko, że zwykle na poziomie i w stylu „takim jak wszędzie”: rzecznik prasowy formułuje eleganckie komunikaty, lite-racko skonstruowane i pełne zachęcających fajerwerków, a media pu-blikują je in extenso. Co ciekawe, media, pragnąc ogłosić pełen sukces Filharmonii, przysparzają jej niekiedy problemów. Otóż na początku jednego z sezonów artystycznych dziennikarze obwieścili, że imprezy w FSz są tak popularne i tak interesujące, że wyprzedano wszystkie bilety. Bilety zostały rzeczywiście wykupione, ale tylko na wybrane wydarzenia, głównie występy gwiazd. Instytucja musiała podjąć próbę niezależnego dotarcia do publiczności z tą informacją, ale i tak nie udało się zapełnić tylu miejsc, ilu można się było spodziewać: często sala na 900 osób była wypełniona jedynie w połowie. FSz padła tu ofiarą własnego sukcesu.

Podsumowanie

W toku realizacji badania doszliśmy do wniosku, że FSz najtrafniej daje się scharakteryzować poprzez oksymorony oraz ujęcia na pierw-szy rzut oka paradoksalne typu „odpychająca przestrzeń magnetyczna”, „wyszukana w swej prostocie”, „męcząca swym wysublimowaniem”. Nie oznacza to, że instytucja jest naznaczona jakimiś sprzecznościami. Wręcz przeciwnie, FSz jest instytucją niezwykle spójną. Wygląda nie jak efekt jakiegoś dryfu, eklektyczne połączenie marzeń i inte-resów, ale raczej jak przemyślany w szczegółach projekt, który jest wdrażany z troską o detale.

Jest to instytucja, która w każdym swym aspekcie komunikuje, że chce być elitarna, prestiżowa, a zatem nie dla każdego. Już fasada zdra-dza, że FSz stawia widzowi wysokie wymagania. Kryjąc się w blasku dnia, „daje do zrozumienia”, że nie będzie zabiegała o każdego. Gdy przyglądamy się menu w kawiarni czy repertuarowi, widzimy, że na-sze pierwna-sze wrażenie nas nie myli. Wreszcie gdy zasiadamy w sali symfonicznej, czujemy, że budynek domaga się od widza pełnej uwagi i kontroli nad samym sobą. Owszem, mniej wyrobiona widownia

dosta-nie swoją szansę: instytucja pójdzie na pewne kompromisy, ale tylko dlatego, że ma nadzieję, że część spośród widzów zgodzi się wejść na platformę windy i wynieść w górę.

Elementem, który nie pasuje nam w całym tym obrazie nie jest wcale brak rzeczywistej partycypacji widza czy nawet ewidentnie kor-poracyjny charakter instytucji. Na partycypację nie ma tu miejsca, i chyba słusznie. Co do korporacyjnego zarządzania, to trudno nam so-bie wyobrazić, w jakim innym modelu można by próbować realizować ambitne cele, które przyświecają tej instytucji. Model korporacyjny na pewno by się nie sprawdził, gdyby misja instytucji skupiała się wokół takich rzeczy, jak afirmacja lokalności czy próba poszukiwania jakiejś indywidualnej ścieżki rozwoju kulturalnego dla Szczecina. O to prze-cież nie chodzi. Chodzi raczej o to, by zakonserwować i przenieść do Szczecina kawałek wielkiego świata, by potem miasto mogło chwa-lić się tym jako swoją wizytówką. I to w Szczecinie może się udać ze względu na jego niedookreśloność połączoną z poczuciem margi-nalizacji.

Studium przypadku 2: