• Nie Znaleziono Wyników

KORNELA MAKUSZYŃSKIEGO ROZMAWIA KRYSTYNA HESKA-

KWAśNIEWICZ

Laureatką og ó ln o p o lskie j N agrody Li­

terackiej im. Kornela M akuszyńskiego w ro ­ ku 2010 została krakowska dziennikarka i au­

torka książek dla dzieci Barbara Gawryluk.

Odbierając od prof. Joanny Papuzińskiej sta­

tue tkę Koziołka M atołka Pisarka po w ie dzia­

ła, że Makuszyński był je j u lu b io n ym a u to ­ rem w dzieciństw ie, zwłaszcza „A w antura o Basię”, w której głów n a bohaterka je s t je j im ienniczką.

Czy byłaby Pani uprzejma rozw inąć ten wątek? Dlaczego M akuszyński i ja k ie je sz­

cze inne książki Makuszyńskiego lu b iła Pa­

n i czytać?

Książki M akuszyńskiego n a jp ierw p o d ­ sunął mi m ój Tata. To b ył je g o ulu b io n y p i­

sarz. Pam iętam , że najczęściej w ra ca ł do W yprawy p o d psem. I ja też tę książkę p o k o ­ chałam od pierw szego czytania. Potem by­

ły następne, a A w antura o Basię stała na h o ­ no row ym miejscu na m ojej półce. Pierwszy pies, któreg o dostałam mając 10 lat, dostał na im ię Kibic.

Z najnowszych sondaży, także z rozm ów z m o im i studentam i wiem, że książki autora

„Panny z m okrą g ło w ą " ju ż nie interesują m ło ­ dych czytelników, uważają, że są oneprzesta- rzałe, pisane niezrozum iałym językiem. Bar­

dzo jestem ciekawa Pani op in ii na tem at ta ­ kiej sytuacji.

Nie dziw ię się m ło d y m ludziom . Moje dzieci ju ż kilkanaście lat tem u też o d m ó w i­

ły czytania książek M akuszyńskiego. Szko­

da, bo te powieści to przecież nasza polska klasyka. Myślę, że do ich czytania w a rto na­

mawiać, ale może nie nastolatki, ty lk o trochę bardziej dośw iadczonych czyteln ikó w . To rzeczywiście nie je s t ła tw y ję zyk, akcja w ca­

le nie toczy się ta k w a rtko , ja k we w sp ółcze­

snych powieściach przygodow ych, m om en­

tam i dialo gi są też lekko in fa ntyln e. Trudno w y rw a ć nastolatka z rzeczywistości go o ta ­ czającej i przenieść do archaicznego świata prze ło m u XIX i XX wieku. Będzie to postrze­

gał ty lk o przez pryzm a t obow iązkow ej lek­

tury. Ale jeśli lubi czytać, to do M akuszyń­

skiego dorośnie.

A ja k ie inne książki z a p a m ię ta ła Pani z dzieciństwa i la t m łodzieńczych? Czy je st wśród nich ta, która dostarczyła największych wzruszeń i w ja kiś istotny sposób zaważyła na Pani życiu?

Nie bardzo lubiłam czytać baśnie i bajki.

Uwielbiałam książki „o życiu”. Sama stw orzy­

łam kategorię „o dzieciach” i o takie książki d o p y ty w a ła m w bibliotece. Szybko trafiłam na Dzieci z Bullerbyn i to dla mnie najważniej­

sza książka. W racałam do niej w ielo krotnie.

W ciągnął m nie klim a t opow ieści, uw ie lb ia ­ łam te obco brzm iące im iona: Lasse, Bos­

se, Kerstin. D opiero po w ielu latach d o w ie ­ działam się, ja k się je naprawdę w ym aw ia.

Bo m .in. Dzieci z Bullerbyn sp o w o d o w a ły , że po stano w iłam nauczyć się języka i p o je ­ chać do Szwecji.

Z w y k s z ta łc e n ia je s t P ani filo lo g ie m szwedzkim, po studiach na Uniwersytecie Ja­

giellońskim dlaczego w ybrała Pani takie stu­

dia? Czy sądzi Pani, że znakom ita, poświęco­

na najgłębszym ludzkim sprawom oraz związ­

kom człowieka z naturą literatura skandynaw­

ska w płynęła na Pani gusta literackie?

N ajpierw były książki Astrid Lindgren, po tem w liceum zaraziłam się m odą na lite ­ raturę skandynawską. Czytałam wszystko, co ukazyw ało się w serii w ydaw anej przez W y d a w n ic tw o Poznańskie w latach 70.

Su-Barbara G aw ryluk Fot. Z archiw um B iblioteki Śląskiej

row y klim at, ludzie w yznający proste, jasne zasady, nieskazitelna przyroda i ten d z iw ­ ny język, im iona, nazwy, miejscowości. Bar­

dzo mnie to wszystko pociągało. W yb ó r kie­

runku s tu d ió w był oczyw isty. I ta literatura je s t ze mną przez całe życie. Szybko zaczę­

ła m czytać w o ry g in a le , m am w ie lu u lu ­ bionych autorów , którzy nie są tłum aczeni na polski. I oczyw iście czytam też szwedz­

kie powieści krym inalne, staram się pozna­

wać je w oryg in ale i po tem m oich polskich przyjaciół, którzy dali się porw ać „szw edz­

kiej fa li” i czekają na polskie wersje, szanta­

żuję m oją wiedzą.

W śród pisarzy szwedzkich była Selma Lagerloff, au to rk a cudow nych „ Chrystuso­

wych legend" i A strid Lindgren, zw a na ik o ­ ną szwedzkiej literatury. Pani je d n a k chyba najbardziej ceni Astrid Lindgren, z klim atu je j książek odnajduję coś w Pani pisarstwie; jest

zresztą Pani autorką opowieści „M oje Buller- byn", ja k pow stała ta książka?

Taką książkę chciałam napisać od d aw ­ na. Z pro blem am i dzieci polskich e m igran­

tó w stykam się od lat. Oczywiście najczęściej do tyczy to szwedzkiej Polonii. Żeby ją napi­

sać, w ykorzystałam nie ty lk o swoją w iedzę i doświadczenia. K ontaktow ałam się przez różne fora z p o lskim i rodzinam i m ieszka­

ją c y m i w S zw ecji, m am y o p o w ia d a ły mi o problem ach dzieci zaczynających naukę w szwedzkiej szkole. Ale myślę, że p ro b le ­ my Natalki są uniw ersalne i dotyczą w ięk­

szości dzieci, które za rodzicami m usiały p o ­ jechać w świat.

Kiedyś Pani dzieci (córka i syn) były Pa­

n i najpierw szym i recenzentami, teraz zastą­

p iły je zaprzyjaźnione dzieci. To sytuacja nie­

nowa. Julian Przyboś pisał, że g d y m a do re­

cenzji książki z „Naszej Księgarni", to zapra­

sza do współpracy koleżanki i kolegów swej kilkuletniej córki Uty i gd y one orzekły, że ja ­ kaś książka „je st całkiem głupia", zawsze m ia ­ ły rację. A dzisiaj? Czy dzieci też m ają nieom yl­

ny smak literacki?

Bardzo starannie d o bieram dzieci, k tó ­ re czytają m oje książki, ale też książki, k tó ­ re polecam w m oim rad io w ym program ie

Alfabet. To są zw ykle doświadczeni c z y te l­

nicy. I zdarza się, że po dp ow iad ają mi nowe rozwiązania albo w ręcz m ów ią, że coś im się nie podoba. Zawsze ich słucham. To prawda, że nie ma lepszych recenzentów.

Czy lu b i się Pani spotykać ze swoim i czy­

telnikam i? W ja k im o n i są wieku i o co p y ­ tają?

To są niezw ykle m iłe spotkania. Biorą w nich udział starsze przedszkolaki i dzie­

ci z klas od pierwszej do czw artej. Dla ta ­ kich dzieci piszę.

N ajczęściej p y ta ją o to , ja k p o w s ta ­ je książka, skąd się biorą pom ysły czy moi

bohate row ie są praw dziw i, d o p y tu ją o losy Dżoka. Ale są też pytania o rodzinę, w o ln y czas, wakacje. Dla dzieci je s t to bardzo waż­

ne, to d o w ó d, że przyjechała do nich żywa pisarka, że m ogą dostać autograf, de dyka­

cję do książki, że z tą książką w yjd ą ze spo­

tkania, a bywa że to pierwsza własna książka w ich życiu. Czasem w y s u p łu ją z kiesze­

ni dro bn e uzbierane w skarbonce albo ku­

pują książkę zam iast słodyczy w szkolnym sklepiku.

Lubi Pani pisać o zwierzętach, zwłaszcza 0 psach, jednem u z nich poświęciła Pani n a ­ w et wzruszającą opowieść o Dżoku, krakow ­ skim psie, którego wierność przeszła do legen­

dy. Jest w tych kreacjach miłość bardzo głę ­ boka, rzec by m ożna franciszkańska. Bardzo śliczne są też książeczki o tatrzańskim śwista­

ku - Gwizdku. Co ukształtowało taki stosunek do przyrody i naszych braci mniejszych, czy lu ­ bi Pani chodzić po Tatrach?

Mieszkam w Krakowie. Do gó r stąd b li­

sko. W szystkie wakacje w d zieciństw ie spę­

dzałam w niższych albo wyższych górach.

W liceum zaczęły się pow ażne w ycieczki 1 z d o b y w a n ie tatrzań skich szczytów. Bar­

dzo zawsze się m ęczyłam przy podejściach, ale zach w yt nad ty m co poniżej, w yn a g ra ­

dzał mękę przy wejściu na szczyt. Teraz ra­

czej spaceruję łatw iejszym i trasam i, d o lin a ­ mi. M am dużo po kory w o be c w ysokich gór.

A w Tatrach przeszkadza mi tłok. W ięc sta­

ram się zaglądać na Podhale poza sezo­

nem. Ostatnio w róciłam w Bieszczady. A nie­

zm iennie najbardziej lubię Beskid Niski.

Prowadzi Pani w krakowskim radiu cy­

kliczną audycję „Książka na szóstkę". Jest więc Pani ekspertem o d współczesnej literatury.

Proszę opowiedzieć czytelnikom „Guliwera", ja k Pani zbiera m ateriały do tej audycji? Jakie wartości w tej literaturze są d la Pani najw aż­

niejsze? I czy otrzym uje Pani na ten tem at listy od słuchaczy? Jeśli tak, to o czym piszą?

Audycję Książka na szóstkę prowadzę w Radiu Kraków od 2003 roku. Od blisko trzech lat w chodzi ona w skład większego m agazynu o literaturze dla dzieci Alfabet,

Barbara G aw rylu k Fot. Z a rch iw u m B iblioteki Śląskiej

rów nież m ojeg o autorstw a. Książki do sta­

ję od w y d a w n ic tw , n ik t nig d y nie o d m ó w ił mi w ysłania now ości. Czytam , w y b ie ra m najciekawsze i daję do zrecenzowania dzie­

ciom . To zaprzyjaźnieni c z y te ln ic y z kilku krakowskich szkół i przedszkoli, ale też dzieci znajom ych. Mam też recenzentów, których po zna łam w czasie zajęć na krako w skim Uniw ersytecie Dzieci. O prócz te g o uzb ro ­ jo n a w m ik ro fo n sp o ty k a m się z a u to ra ­ m i, ilustratora m i, tłum aczam i, w ydaw cam i.

I z tych w szystkich spotkań pow staje au dy­

cja, w której rów nież św ietni a kto rzy c zyta­

ją fra g m e n ty najlepszych książek. Do redak­

cji przychodzi bardzo dużo e-m aili, ludzie dzw onią też w czasie audycji. Przede wszyst­

kim dziękują za wskazówki. Podkreślają, że rozwiewam w ątpliw ości, podpow iadam , p o ­ m agam , zachęcam i te g o właśnie oczekują od takiej audycji. W Alfabecie nie krytykuję.

Od początku zdecydow ałam się na obranie takiej właśnie linii. To ma być program p o le ­ cający dobrą literaturę dla dzieci. I znajdują się w nim same „książki na szóstkę”.

Bohaterką nagrodzonej książki „Zuzan- ka z pistacjowego d o m u " je st bardzo sym pa­

tyczna, dzielna dziewczynka, ośm

ioletniaZu-zanka, żyjąca w rozbitej rodzinie, bo rodzice się rozw iedli i weszli w inne związki.

Czy p is z ą c tę ksią żkę m y ś la ła P an i o wszystkich rówieśnikach Zuzanki, czy o pew ­ nej grupie dzieci, tych, których rodzinę dotknął rozw ód rodziców?

Myślę, że książka trafia do wszystkich dzieci. Prawdę m ów iąc nie bardzo rozróż­

niam ty c h c z y te ln ik ó w . Dzieci same za­

de cydu ją, czy chcą poznać taką historię.

A czy w bohaterce odnajdą siebie, czy ko­

leżankę, czy rodzinę sąsiadów? Każda sy­

tuacja je s t m ożliwa i z każdej m ogą w ycią­

gnąć w nioski.

W tej książce m atka g łó w n e j bohaterki je st osobą niedojrzałą emocjonalnie, dziecko je st od niej bardziej rozważne. Ten typ m a ­ tek coraz bardziej zaludnia polską literaturę dla m łodych, by przyw oła ć tylko pisarstw o Janiny Zająców ny czy A nny Onichimowskiej,

a w literaturze obcej „M alow a ną m am ę" bry­

tyjskiej pisarki Jacqueline Wilson. Z czego

wy-nika taka zam iana ról w rodzinie, ja k a je st Pa­

n i diagnoza tej sytuacji?

Takie po prostu je s t życie. Niejedna ze współczesnych mam żyje w ciągłym poczu­

ciu winy, że nie ma czasu dla swoich dzieci.

Sama byłam taką mamą, chociaż m acierzyń­

stw o w yobrażałam sobie zup ełnie inaczej.

Życie zm usiło m nie do tru d n e g o po g o d ze ­ nia roli bardzo zapracow anej dziennikarki i bardzo kochającej mamy. Najlepiej w iem , ja kie to trudn e. Dzieci w takim do m u z w y ­

kle szybciej dorastają, są sam odzielniejsze od rów ieśn ikó w , w iedzą , że nic nie p rz y ­ chodzi ła tw o . A najważniejsza je s t miłość.

Jeśli to czują i mają pewność, że są kocha­

ne, to naw et taka zabiegana mama je s t nie do zastąpienia.

Pisanie dla dzieci je s t d la Pani ro d za ­ jem terapii, wypoczynku, pisze Pani głów nie w czasie wakacji. Czy m usim y więc aż do w a­

kacji czekać na Pani now ą książkę?

Och to tru d n e pytanie! Zw ykle term in zależy nie ty lk o od autora.

Nowa książka ju ż je s t. Następna p o ­ wstaje, m am nadzieję, że uda mi się ją napi­

sać w czasie w olnych (a takie są dość rzadko) w eekendów , świąt, i urlop ow ych dni. Może jeszcze przed wakacjami?

Serdecznie dziękuję za rozmowę!

Ja również bardzo dziękuję.

NA LADACH

Powiązane dokumenty