• Nie Znaleziono Wyników

Krzysztof Arciszewski

W dokumencie Kalendarz Morski i Kolonialny na rok 1933 (Stron 182-188)

Urodzony w 1597 r. w Wielkopolsce, wyzuty z dziedzictwa przez nie­

sumiennego opiekuna Kacpra Brzeźnickiego, Krzysztof Arciszewski, później­

szy sławny zdobywca na drugiej półkuli, wraz z bratem Eljaszem zaciągnął się do służby Krzysztofa Radziwiłła. Zdolność i dzielność osobista zjednały mu względy możnego księcia, przy którego boku jako hetmana polnego, wziął czynny udział we wszystkich epizodach wyprawy inflanckiej 1621-1623 roku. Trudy wojenne i podróże nie zatarły w duszy młodego szlachcica wspomnień dawnych i uraz doznanych od opiekuna, i stało się, że w kwiet- nin 1623 r. padł Brzeźmcki z ręki Krzysztofa Arciszewskiego.

Krzysztof Radziwiłł szczerze opiekował się swym imiennikiem, lecz wobec zapadłego przeciw Arciszewskiemu wyroku banicji wieczystej nie mógł trzymać u siebie skazanego i wysłał go wraz z bratem do Holandji, aby młodzieńcy, ucząc się sztuki wojennej u mistrzów, mogli przy nada­

rzającej się sposobności być pomocni.

Wyruszył tedy w 1625 Krzysztof Arciszewski do Holandji, aby się

„indzinierstwa“ wyuczyć mógł. Po raz pierwszy wziął udział w wyprawie wojennej, pośpieszywszy na pomoc oblężonej Bredzie, a wypadek chciał, że jednocześnie królewicz polski, późniejszy Władysław IV-ty, przyjmowany był przez wodza hiszpańskiego Spinolę, by naocznie mógł się przekonać o klęskach Holdendrom zadawanych. Po upadku Bredy, wyruszył Arci­

szewski w interesach Radziwiłła do Francji, gdzie wziął udział w oblężeniu Roszeli, która w roku 1628 ym poddała się, przyczem fortyfikacje zrównano z ziemią. I cudy i niebezpieczeństwa tej wyprawy opisał on później w elegji wierszowanej, gdy przypomniawszy sobie przeszłość, opiekę Boga nad sobą widział roztoczoną.

W r. 1629-ym przyjął Arciszewski uczynioną mu ze strony Holendrów propozycję objęcia dowództwa nad kompanją w wyprawie zamorskiej do Indyj Zachodnich, gdzie niedawno kompanja handlowa zachodnio - indyjska pod wodzą admirała Piotra Heina, zmusiła do kapitulacji hiszpańską flotę, obładowaną srebrem i kolonjalnemi towarami, i łup swój, oceniony na 12 miljonów guldenów, szczęśliwie przywiozła do Holandji. Flota, do której Arciszewski należał, składała się z 70 okrętów i 7.000 żołnierzy, a celem, jej i zadaniem był podbój kapitanji brazylijskiej, Pernambuko.

Dnia 13 go lutego 1630 roku dobiła flota holenderska do wybrzeży Pernambuko i skierowała swą załogę ku zdobyciu warownego miasta Olin- dy. Na skutek uchwały rady wojennej, do której przyzwano Arciszewskiego, wykonano niespodziany napad, zaprojektowany przez Arciszewskiego, i po regularnem oblężeniu, pomimo zaciętego oporu, zmuszono miasto do kapi­

tulacji. Po nieszczęśliwej jednak bitwie morskiej, w której zniszczono ho­

lenderską flotę admirała Patera, w 1631-ym r., skutkiem porady Arciszew­

skiego, awansowanego już na majora, zrównano Olindę z ziemią i cofnięta się do Recifu.

W r. 1633-im naczelny wódz wyprawy Holendrów, Wardembruch, uczuwszy się obrażonym niesłuszną krytyką swej działalności, powrócił razem z Arciszewskim do Holandji, kompanja zaś zachodnio indyjska, otrzy­

mawszy dokładne sprawozdanie o stanie rzeczy w Brazylji, postanowiła powierzyć główne kierownictwo działań wojennych Arciszewskiemu, zamia­

nowała go pułkownikiem i wyprawiła go z czterema należycie uzbrojonemi

okrętami do Brazylji. Arciszewski jakkolwiek sobie miał powierzone na­

czelne dowództwo, zrzekł się go dobrowolnie na rzecz Zygmunta Zschkop- pego i z nim razem rozpoczął trudną kampanię.

Podstąpiwszy pod twierdzę Arrayal, Arciszewski kierując osobiście szturmem, zmuszony był oddać szpadę portugalskiemu muszkieterowi, i gdy ten doprowadził go jako jeńca do bramy fortecznej, Arciszewski jedneni uderzeniem buławy położył go trupem, a sam galopem pośpieszył do swego oddziału. Podczas jednej z wycieczek, Arciszewski znowu podsunął się zbyt blisko do wałów, i otrzyma! pocisk granatu w ramię, a to go zmusiło do ustąpienia z placu. Lecz z łóżka jeszcze dowodził oblężeniem, a wi­

dząc, iż Portugalczycy cały nacisk skierowali przeciw jednemu z fortów, porwał się w koszuli z łóżka, siadł na koń i popędził na zagrożone miejsce.

Już kapitan oddziału i lejtenant jego polegli, położenie stawało się coraz groźniejsze, gdy zjawienie się Arciszewskiego i jego nieustraszona odwaga podniosły słabnące siły żołnierzy i zmusiły Portugalczyków do ucieczki.

We wszystkich wyprawach na Nazaret i Porto Calvo, Arciszewski brał

•czynny udział, i jego osobistej dzielności, nieustraszonemu męstwu i sta­

nowczości w krytycznych chwilach przy pisują historycy holenderscy pierwsze walne zwycięstwo Holendrów i następny upadek warowni, gdzie się trzy­

mała reszta obrońców niezawisłości portugalskich dzielnic w Brazylji. Oce­

niając też zasługi dzielnego żołnierza, wystawiono w Pernambuko pomnik kamienny na cześć Arciszewskiego, rodzaj obelisku, zdobnego w herby portugalskie.

Z manewrów polskiej floty na Bałtyku. Kontrtorpedowiec O. R. P. „Wicher otacza się zasłoną dymową.

Porażki wojsk hiszpańskich i portugalskich w Brazylji obudziły na­

reszcie czujność dworu madryckiego. Wysłano czemprędzej posiłki i od­

dano dowództwo nad wojskiem posiłkowem Ludwikowi de Roxas y Borgia, księciu de Lerma, potomkowi znakomitego hiszpańskiego rodu. Nie obe­

znawszy się z miejscowością, ani z warunkami prowadzenia wojny Holen­

drów, postanowił Roxas ruszyć na nieprzyjaciela i stoczyć z nim walkę stanowczą. Pod wieczór d. 17-go stycznia 1636-go r., między Camarigibi i Porto Calvo, straż przednia Arciszewskiego zetknęła się z Hiszpanami.

Następnego dnia wywiązała się uporczywa walka, w której Holendrzy zo­

stali panami pola, a między trupami znajdował się nieszczęśliwy Roxas,.

Wkrótce po tern zwycięstwie stany generalne Holandji przysłały do Brazylji nowego naczelnika wodza, Maurycego hr. de Nassau-Siegen.

Arciszewski, pragnął w interesie kompanji władzy, ześrodkowanej w osobie jednego dowódcy, lecz poniósłszy tak wielkie ofiary w służbie tejże kompanji sądził, że władza ta, nie komu innemu, tylko jemu powie­

rzoną zostanie. Gdy go rachuby w tej mierze omyliły, nie mógł się po­

wstrzymać od oznak niezadowolenia i częstemi uwagami krytycznemi nad sposobem rządzenia prowincją i wojskiem, ściągnął na siebie gniew Nes- sauczvka. W marcu r. 1637-go, na krótko przed opuszczeniem Brazylji, Arciszewski uznał za właściwe uwagi swoje i spostrzeżenia podać na piśmie hr. Maurycemu i jego przybocznej radzie.

Wśród takich okoliczności, nie rokujących dla Arciszewskieg dalszej;:

pomyślnej karjery, nadszedł od króla Władysława IV drugi list z najzaszczyt- niejszemi propozycjami. Nie zrywając ostatecznie z rządem brazylijskim i z planami możliwego ponownego powrotu z Europy do kraju, któremu poświęcił lat 15 mozolnej służby wojskowej, siadł Arciszewski na okręt i pożaglował do Amsterdamu.

W Holandji dowiedziano się o zamiarze powrotu do Polski, powzię­

tym przez Arciszewskiego; starano się więc oznakami wyjątkowego uczcze­

nia zasług skłonić go do pozostania nadal w służbie kompanji. Przede­

wszystkiem kompania amerykańska obdarowała go łańcuchem złotym do noszenia na szyi, prócz tego, dla uwiecznienia jego czynów, poleciła odbić medal pamiątkowy srebrny, z napisem łacińskim: „Odbierz laur zwycięski..,"

W owym właśnie czasie, gdy sprawy ekonomiczne Brazylji zajmowały gorąco Arciszewskiego, bawił w Amsterdamie Andrzej Wiszowaty, bratanek słynnego Arjanina, zmuszony do wędrówki po obczyźnie, wskutek prześla­

dowań religijnych. Opowiedział on Arciszewskiemu smutny los braci i szkół

UBEZPIECZENIA

transportowe, ogniowe i wszelkie inne załatwia

„GDYNIKA"

Maklerzy Ubezpieczeń Morskich Sp.z o. o, Insurance brokers Itd.

GDYNIA

telefon 14-37

aryańskich w Krakowie i Lublinie, a pod wpływem tych wiadomości, kierując się wrodzoną sobie stanowczością, wystosował Arciszewski w d. 1-m wrze­

śnia 1637-go r. z Amsterdamu Lst otwarty do Władysława lV-go, charakte­

rystyczny ze względu na wyznanie wiary politycznej i religijnej, jakie w nim po raz pierwszy wypowiedzieć miał sposobność publicznie.

Niespodziewanie otrzymał Arciszwski zaszczytną propozycję od Gastona Orleańskiego, aby przyjął dowództwo jednego z oddziałów wojska francuskiego, i gdy już chętnie się na to godził, nadeszły wieści o po­

rażkach wojsk Mauryscgo Nassauskiego w Brazylji. Oczy wszystkich zwróciły się wówczas na Arciszewskiego, a stany generalne holenderskie wnet uznały korzyści dla przyszłości Brazylji i powierzenia steru wojennych działań Arciszewskiemu i nawiązały z nim układy o ponowne wstąpienie do służby. Dnia 18 go sierpnia 1638-go r. z zalecenia Stadthoudera, zgro­

madzenie XlX-te zamianowało go generałem artylerji i admirałem sił mor­

skich Holendrów w Brazylji.

Corocznie w dniu 15 sierpnia odbywa się na pokładzie O. R. P. „Bałtyk“ w Gdyni uroczysta ceremonja promocji podchorążych Marynarki Wojennej na podporuczników. Na zdjęciu chwila wręczania patentów oficerskich przez Komendanta Szkoły Podchorążych Mar. Woj.,

kmdr. por. Korytowskiego, nowomianowanym podporucznikom.

W miesiącu marcu 1639-go r. przybył Arciszewski do Recifu z ośmiu okrętami i załogą, ale wyraźna niechęć hr. Maurycego sparaliżowała pierwsze jego kroki. Zachował się dokument, w którym Arciszewski opisuje szereg rozczarowań, jakiego spotykały. Z listu tego wolno wnosić, że hrabia de Nassau podejrzewał Arciszewskiego o przyjęcie tajnej misji kontrolowania jego działalności i dla tego postanowił pozbyć się go bez żadnego skru­

pułu. Aresztowano Arciszewskiego i odesłano do Holandji a jednocześnie hr. de Nassau umyślnym okrętem pospieszył uprzedzić radę 19-tu Holandji o decyzji brazylijskiej, pragnąc tym sposobem uspokoić wzburzoną opinię publiczną.

Przybywszy 22-go lipca 1639-go r. do Amsterdamu daremnie domagał się Arciszewski audjencji u Stadhoudera. Odsyłano go od jednej władzy do drgiej, pragnąc przewlec załatwienie sprawy, i tern skłoniono Arciszew­

skiego do napisania szczegółowej apologji. Prócz tego, na prośbę pokrzy­

wdzonego, zarówno książę Radziwiłł jak i hetman Koniecpolski, wystoso­

wali do stanów generalnych pisma, domagające się rozpatrzenia sprawy Arciszewskiego. Nareszcie dnia 2-go kwietnia 1640 r. zwolniono go ze służby i udzielono mu paszportu co było zręcznem unieważnieniem sen­

tencji rady Brazylijskiej i zadośćuczynieniem moralnem, danem ukrzyw­

dzonemu.

Przez sześć lat wiódł Arciszewski życie bezczynne i dopiero 28-go kwietnia 1646-go r. otrzymał dyplom na zarząd starszego nad armatą koronną, z pensją roczną 2.000 talarów cesarskich czyli 6.000 zł. polskich ówczes­

nych. Powierzono przytem jego opiece wszelkie arsenały, zapasy i amu­

nicje wojenne, z obowiązkiem zwiedzania ich po całym kraju, przyjmowania inwentarzy i urządzeń.

W charakterze głównodowodzącego artylerją Rzplitej oddał Arciszewski wielkie usługi ojczyźnie, broniąc podczas wojen kozackich Lwowa, uma­

cniając Zbaraż i obóz w Zborowie.

Gdy w r. 1656 zmarł u krewnych pod Gdańskiem, ciało jego sprowa­

dzono do zboru X. Leszczyńskiego, gdy nagle 28 kwietnia pod mury miasta, podstąpił oddział Grzymułtowskiego uwijający się po Wielkopolsce.

Miasto zostało wydane na łup rozjuszonemu żołdactwu, organięty płomie­

niem zbór braci czeskich, spłonął do szczętu, a w nim zwłoki Krzysztofa Arciszewskiego w popiół się obróciły.

Wybrzeże zatoki Gdańskiej kolo Orłowa.

Pod żaglami

Dr. Adam Gadomski

W dokumencie Kalendarz Morski i Kolonialny na rok 1933 (Stron 182-188)