na i wywróciły Sackena na trzęsawiska Brzezin, zmusiły bagnetem piechotę do odwrotu i tylną straż korpusu cią gnącego ku grobli Grodziska odcięły. Z tego Krukowiecki powinien był zaraz rozpoznać, że Szachowski odebrał już rozkaz nie uderzać od północy, ale przenieść się na inny punkt naszego frontu. Kiedy mu przeto nie udało się po przednio zarwać lepiej Szachowskiego podczas jego dra żliwego pochodu po groblach Brzezin i Grodziska, nie pozostawało mu jak tylko osadzić paru batalionami i jed ną bateryą, kolonią, a z masą przenieść się co żywo pod kolonią Elsnera, żeby mieć udział w bitwie grochowskiej. Tymczasem Krukowiecki pozosłał dzień cały w Białołęce i jeszcze dwadzieścia cztery szwadrony Umińskiego roz puścił na zwiady w głąb lasu Tarchowińskiego o trzy mile od istotnego pola bitwy. A Szachowski choć dalekim za chodem, przez Grodzisk, Marki i karczmę Mułkę, wy brnąwszy bez szwanku z bagien Drewnickich, na drogę Kobyłki do Ząbków, około godziny dwunastej w południe,
uderzył czołem na garstę Umińsiego, jaka mu pozostała na strzeżenie tak ważnego punktu. Wprawdzie ogień ba- teryi Konarskiego Tomasza, tudzież waleczność batalionu Kiekiernickiego Piotra, tudzież zajęcie walką, około Ol szyny wszystkich sił Dybicza, udaremniły w tej godzinie plan ataku flankowego, jaki po drodze Ząbków miał roz- targnąć armią Grochowską, ale przez to uchybienie Kru- kowieckiego, Dybicz zgromadził 90,000 przeciw 30,000 i Szachowski raz dopadłszy Kawęczyna, już o godzinie 3 popołudniu, flankował armią Grochowską, stanowiąc skrzy dło nierozdzielne swojej głównej armii.
Na pierwszy odgłos boju w Białołęce, już dnia 25 lutego, o godzinie 8 rano, Dybicz przyśpieszył o dwadzieścia cztery godzin swój atak na Olszynę i Grochów. Jakoż po krótkiej ale zarazem na całej linii pagórków silnej kano nadzie, Kosen odebrał rozkaz zdobycia Olszyny, mając w pomocy Pahlena; przeszło więc dwadzieścia batalionów 25-tej i 24-tej dywizyi, na których lewem skrzydle sta nęły w rezerwie 3-a i 4-ta dywizya korpusu Pahlena. Na pad tej nawały przeszło godzinę wytrzymywało sześć na szych naczelnych batalionów, a skoro te ustąpić musiały za wewnętrzny rów w Olszynie, sześć znowu batalionów sti zeleckicli śmiałem uderzeniem wyparowało nieprzyja ciela z lasku. Tak ważny był to punkt bez zajęcia któ rego Eosyanie ani kroku naprzód zrobić nie mogli, po obu traktach do Grochowa, a dla nas była to znowu je dyna i ostatnia osłona, aż po szańce Pragi. Teraz też owionął Chłopickiego duch rycerski i on co poprzednio 19 lutego w 45000 przeciw 40000, potem przeciw 80000 nic przedsię- wziąść nie umiał; dziś tymi samymi siłami i to jeszcze po dzielonymi uwziął; się pobić do szczętu 90000 i zamierzył po zużyciu i starganiu jak najmniejszą przednią strażą, jak największej części armii Dybicza, potem oszczędzonymi dywizyami Skrzyneckiego i Łubieńskiego, mając w rezer
wie Krukowieckiego i Umińskiego, natarczywem uderze niem rozbić środek rosyjski. Aby to wykonać, trzeba było koniecznie utrzymać Olszynę, to też dwanaście naszych batalionów, kolejno luzując się brygadami w naczelnej części lasku, zniszczyło podwójną masę szturmujących, tak,
ż e po trzechgodzinnym tak morderczym boju, Dybicz już poruszyć musiał wszystkie swoje rezezwy piesze. W tej chwili Umiński donosi o zwijaniu się Szachowskiego z Bia łołęki ku Dybiczowi przez Ząbki i Kawęczyn. Chłopicki posyła lozkaz, aby Krukowiecki, jako już niepotrzebny w Białołęce czemprędzej ściągnął do kolonii Elsnera, ale rozkazu tego nie wypełniono.
W tern ogromne wysilenie Rosena, przemogło wre szcie wytrwałą zawziętość brygad Rolanda i Czyżewskiego, wyparło je niezmiernie przerzedzone z lasku, a już o go dzinie 12-tej dowodzący jenerał Żymirski Franciszek po legł, cała Olszyna w ręku choć już rozprzężonych trzy dziestu sześciu batalionów 3-ciej, 24-tej i 25-tej dywizyi, za którymi w dwóch głębokich masach ze wzgórz staczały się 2 ga dywizya i rezerwowa grenadyerska. Ale im bli żej tłumy te dosięgały Olszyny, tern bardziej wpadały
pod cel rdzenny, czterech prawo-skrzydłowych bateryj skrzydłowych naszych, których ognia nie mogły przytłu mić wszystkie Pahlena baterye, od Wygody do Młyna Gocławskiego rozstawione, czem wstrzymane zostało ude rzenie na szlaku Olszyny nie dopuściło wylania się mas na pola Grochowa i posłużyło do odwetu ze strony pol skiej; .jakoż o godzinie 1 z południa Skrzynecki na czele dwunastu batalionów swojej dywizyi, Chłopicki na czele czterech batalionów grenadyerskich, przypuściwszy po za siebie strudzone szyki Rolanda i Czyżewskiego, szybko rzucają się na krańce Olszyny i z bagnetem w ręku wy pierają znużone zaciętym bojem i już w rozproszeniu bę dące kupy Rosena prowadzone przez szefa sztabu Tolla
i kwatermistrza jeneralnego Niehardta. Skrzynecki uderza jąc z lewego krańca lasku, frontem do Dąbrowej Góry, roz trąca zupełnie 24-tą i 25-tą dywizye, Cłiłopicki przy po mocy przyprowadzonej sobie także przez Prądzyńskiego brygady Czyżewskiego, przełamuje 2-gą i 3-ią dywizye i półobrotem w prawo zachodzi na tyły odbieżonyck ba- teryj Pahlena.
Była to chwila stanowcza, przeszło czterdzieści ba talionów rosyjskich rozpierzchało się na spadzistości pa górków uciekając w największym nieładzie za rezerwą grenadyerską, która ostatnia z wodzem i sztabem głów nym ustąpiła biegiem na wzgórza.
Prądzyński i Chłopicki wybiegając z Olszyny na czele grenadyerów, frontem do karczmy Wygody, zgruntowali to zawichrzenie piechoty rosyjskiej, także Skrzynecki ze swój ej strony przeszedł kanał i posunął się ku Dąbrowej Górze, ale obudwom tym kolumnom, skoro doszły na pół drogi od Olszyny do wzgórz, zabrakło poparcia z tyłu, rezerw, bo rozstrojenie w dowództwie naczelnem, obojęt ność wzajemna dywizyonerów sprawiła, że Krukowiecki całą swoją piechotę i większą część jazdy Umińskkiego usunął prawie przez cały dzień, z działań grochowskich. Szembek, nie wiedzieć dla czego pozostał bezczynnym w lasku Zagrochowskim, na prawo między lasami a szossąr Łubieński rozprószył na asekuracye większą część korpusu swojego i nie słuchał rozkazów Chłopickiego, tylko Ra dziwiłła mając za wodza.
Tak więc gdy nie stało rezerw na poparcie Chłopic kiego i Skrzyneckiego, Dybicz ochłonąwszy, skoro tylko to dostrzegł o godzinie 2-giej z południa przygotował od wet, ale i Chłopicki także po ruchu na spadzistościach Dąbrowej Góry, jazdy rosyjskiej, uczuł całą okropność położenia, zostawiając przeto czoło kolumny Milbergowir sam udać się chciał w tył w celu zgromadzenia potrze
bnych do poparcia rezerw, w tern granat pękł pod brzu chem jego konia i ranił go w obie nogi.
Odtąd armia i tak źle dowodzona przez dwoistość
yf dowództwie naczelnem Radziwiłła de jurę, Chłopickiego
ochotnika de facto, teraz zupełnie pozostała bez zwierz chnictwa. Radziwiłł z pod Żelaznego Słupa, gdzie stał od rana uniesiony został na Pragę, przez zamieszanie rozbit ków spłoszonych tententem szarzy rosyjskiej. Jednk popłoch ten nie ogarnął czoła armii, Skrzynecki i Milberg silnie napieram, nie utrzymali się wprawdzie teraz w Olszynie i cofali się pod Grochów, Milberg w nieładzie, lecz Skrzy necki uszykował w porządku swoją dywizyą, w czworo bokach batalionowych w linii ukośnej od bagien Kawę czyńskich, aż do głównego gościńca lewem naprzód w tył. A zaś między odstępami tych dwunastu czworoboków co fnęły się bez uszczerbku wszystkie baterye, asekurujące takowe szwadrony i choć złamane bataliony Rolanda, Czy żewskiego i Milberga. Zaledwie to wszystko przecedziło się przez linią Skrzyneckiego aż tu naraz jazda rosyjska pokazała się w trzech ogromnych masach, na wysokości Olszyny, którą wszystkie siły piesze Pahlena i Rosena już zapełniły i zaraz osadziły za ustąpieniem sił naszych.
Jednak olbrzymia ta szarża wykonywana na usilne nalegania szefa sztabu głównego Tolla, przez tak liczną jazdę, która zdawała się zagrażać nam ostateczną zgubą i doszczętnym pogromem zupełnie nie dopisała, a to z po wodu, że Dybicz całą troskliwość swoją zwrócił do Sza- chowskiego, nie przygotował więc dostatecznej do takiego uderzenia siły a wykonanie należyte utrudniła topografia równiny Grochowskiej, to jest: kanał, przekopy osuszające a ciasność wylotów nie dopuszczały prędkiego rozwinięcia szwadronów, a tak te szwadrony z tej strony kanału mo gły być wywrócone na bagna Saskiej Kępy.
To też ten ruch siedemdziesięciu szwadronów trwał trzy kwadranse i ustał na wysokości Wielkiego Grochowa, straciwszy marnie właściwy impet. Na prawem skrzydle tej masy półtorej dywizyi ułanów przeszło kanał w siedmiu punktach od Olszyny do mostu Elsnera i roztrąciło się o ogień czworoboków pułku 4-go liniowego w środku, brze giem południowym Olszyny i po moście Wygody, przeszła cała dywizya kirysyerów Kabłukowa, ale na widok dywi zyi Skrzyneckiego, zachodzącej lewem ramieniem naprzód zatrzymała się pod Wielkim Grochowem, a cztery szwa drony pułku księcia Albrechta, oderwane od kolumny, pa dły trupem pomiędzy naszymi liniami, na lewTem skrzydle dywizya huzarów Łopuchina i brygada strzelców konnych, Geismara zeszły z gościńca i wtoczyły się pomiędzy ba gna Gocławskie a gościniec, lecz czoło tej kolumny powi tane z pod lasku Grochowskiego, ogniem brygady strze leckiej Szembeka, wyparło napowrót własną masę do mły na Gocławskiego. O godzinie 3-ciej wieczorem wykryła się już cala bezsilność rosyjska ale i my przez złe rozpoło- żenie szyku nie mieliśmy pod ręką siły, do stanowczego nateraz odwetu, brygada Giełguda, część jazdy Umińskie go i szesnaście dział przybyły wprawrdzie o godzinie czwar tej na nasze lewe skrzydło, ale to już posłużyło tylko do zakrycia odwrotu na Pragę, który się odbył w dosyć do brym porządku, bo też i nieprzyjaciel już wytężył wszyst kie siły i nie mógł z natarczywością napierać. Nawet brygada Małachowskiego i jazda Jankowskiego zdążyły wrócić przez rogatkę Modlińską bez starcia się z nieprzy jacielem, który do późnej nocy, w ponurem milczeniu gro madził się między Słupem żelaznym a Targówkiem.
Straty nasze wynosiły 6000, rosyjskie zapewne dwa razy większe, bo ich masy były gęstsze, bitwa zaś nie rozstrzygniona, w odwrocie Praga dała schronienie, nie uroniliśmy nic ani z dział, ani w jeńcach, wedle kaprysu
Chłopickiego i starszyzny wojskowej stało się zadosyć ho norowi wojskowemu.
107
Jenerał pruski W illisen nie tylko bezstronny, ale nam wielce życzliwy, tak określa (na stronnicy 32) ten pierwszy okres wojny r. 1831.
W pierwszym tym okresie wojny: Polacy nie wal czyli wtenczas i tam gdzie powinni lecz przeciwnie, gdzie nie powinni byli. Walczyli dnia 19 lutego pod Wawrem i dnia 25 pod Białołęką, i G-rochowem, a powinni byli sto czyć bitwę przeciw korpusowi Pahlena dnia 18 lutego rano, dywizyą Skrzyneckiego przez Miastków ku Stoja- dłom, utrzymując stanowisko pod Dębem wielkim dywizyą Żymirskiego, a mając dywizyą Krukowieckiego i Szem- beka, z całą jazdą w odwodzie pod Stanisławowem. Środ kowe stanowisko pod Stanisławowem łatwo było od wielu dni ocenić choćby się napad dnia 18 lutego nie udał i nie można było już przeszkodzić połączeniu się dwóch wię kszych części nieprzyjaciela, to znowu dnia £4 lutego na leżało uderzyć na ^korpus grenadyerów ponad Narwią, a choćby się i to n;e udało i nie było oszańcowanego stanowiska w kącie pod Nowym Dworem, to i tak dopiero wtedy można było cofnąć się przed Wisłę.
Lecz gdyby się powiodło znieść przemocą stanowczo koipus Pahlena pod Mińskiem i za Siennicę go wyrzucić, należałoby z szybkością Napoleona, poskoczyć drugiego dnia do Kałuszyna, trzeciego aż do Liwu, w ty ł szóstego korpusu, aby dokonać zwycięztwa.
Pomimo wielu błędów i tak bitwa Grochowska co do szczegółów taktycznych z większą umiejętnością ze strony polskiej, jak ze strony rosyjskiej prowadzoną była, umiano korzystać z lasku Olszowego, walka była dobrze ożywiona, napady w swoim czasie czynione i mimo
niespo-dziewanego uderzenia do lewego, uniknęli nieszczęścia, znowu siły polskie pod Pragą skupione i nie można po wiedzieć, aby ponieśli porażkę, a co przypisać należy je dynie waleczności wojska, bo jakież nieprzyjaciel osiągnął korzyści?
Jak w każdej wojnie wszystko zależało i od dobrego prowadzenia, a jeżeli charakter wojenny Polaków bardzo do francuzkiego zbliżony, to tern bardziej należało Chło- pickiemu tylko uderzać, a pomysł stoczenia wielkiej od pornej bitwy tćm fałszywszy i to z rzeką z tyłu, z jedną do odwrotu przeprawą, w obliczu przelęknionej takimi wy padkami stolicy.
Oceniając przeto z dokonanych czynów nie mogę tak Chłopickiemu jak Skrzyneckiemu przyznać wyższego uspo sobienia wojennego, jasnych strategicznych pojęć, Chło- picki nie był ani strategikiem, ani organizatorem, był tylko zuchwale odważny, praktycznym taktykiem, a tacy ludzie z braku objęcia i rozwagi, z śmiałości przechodzą do nierozważnych czynów; Skrzynecki znowu (stronica 50) był tylko dobrym oficerem piechoty, nie znał się bynaj mniej na artylleryi, nigdy nie umiał użyć w masie jazdy ehoć takowa od dawna pozyskała sławę europejską, a odu rzony potem początkowem powodzeniem nie chciał stracić łatwo pozyskanych laurów, własnego przytem nie miał zdania, a cudzego, choćby najmędrszego z zarozumiałości nie posłuchał, stąd ciągłe nieporozumienie w sztabie głów nym polskim, i można powiedzieć, że w miarę wyrasta jącego nieporozumienia pomiędzy Skrzyneckim, Prądzyń- skim a Chrzanowskim, szła cała sprawa coraz gorzej, jednak w części Skrzyneckiego usprawiedliwić należy, bo objął kierunek działań wojennych, bardzo już zwichniony całem postępowaniem Chłopickiego.
Przejdźmy teraz jeszcze działanie na głównem, pra wem naszem skrzydle jenerała Dwernickiego, bo takowe należy do tegoż okresu.
Podczas kiedy główna siła rosyjska zmierzała ku ; Warszawie, lewe jej skrzydło pod jenerałami Geismarem i Kreutzem w sile 9360 jazdy i 48 dział, przeszedłszy granicę kongresową pod Włodawą i Uśeiługiem, ogarnęło bez przeszkody kraj położony pomiędzy Bugiem a Wisłą, rozpraszano formujące się oddziały polskie, niszczyło wszel kie środki, jakie mogłoby dostarczyć województwo Lubel skie. Nowe pułki piechoty tworzące się z gwardyi naro dowej ruchomej w Podlaskiem, musiały się cofnąć nad Wisłę, nie stawiwszy, jako jeszcze nieuorganizowane żad nego oporu kroczącemu nieprzyjacielowi. Również zbrojna siła Augustowskiego, głównie dwa pułki piechoty, zostały od Łomży odcięte i rozproszone.
Dnia 13 lutego Geismar dotarł do Seroczyna, a Kreutz