• Nie Znaleziono Wyników

W ODRODZONEJ SZKOLE

Po 67 m iesiącach niewoli

K

iedy prawie nietknięte wojenną pożo­

gą Katowice i inne m iasta „czarnego“

Śląska były już w rękach polskiej ad­

m inistracji, o Rybnik toczyły się jeszcze ciężkie boje. Przez szereg długich tygodni przez m iasto przebiegała linia frontowa, a strzeliste wieże wspaniałego kościoła św.

Antoniego raz po raz strzępiły pociski 5 ku­

le. D opiero 27 marca Rybnik, jako jedno z ostatnich m iast górnośląskich, odzyskał po 5 latach i 7 m iesiącach niew oli upra­

gnioną wolność.

Tym przede w szystkim tłum aczy się fakt, że w pionierskiej ekipie pedagogicznej, któ­

ra z prof. Szym ańskim Edwardem na czele m iała wskrzesić ponownie do życia rybnic­

kie gimnazjum, było tak niewielu „rybni- czan“ z przedwojennego grona profesor­

skiego. W iększość z nich, powróciwszy na

Śląsk z różnych stron swej wojennej tu­

łaczki, zgłosiła się do służby w innych, o t­

wierających już szkolne podw oje gimna­

zjach śląskich, nie czekając na rozstrzyg­

n ięcie przeciągających się walk o Rybnik, tym bardziej, że wieści, które dochodziły z terenu bojów, donosiły o kompletnym zni­

szczeniu m iasta, a przerwana komunikacja uniem ożliwiała dojazd.

W tych warunkach profesorska „grupa ope­

racyjna“, która znalazła się w Rybniku w pierwszej połow ie kwietnia 1945 r., była liczebnie bardzo skromna. Obok dyr. Szy­

mańskiego stanęli do pracy jako pierwsi tylko dwaj „rybniczanie“ : prof. Kossmann, który jedyny z całego grena przetrwał szczę­

śliw ie na m iejscu cały okres okupacji, nie pracując przytem w niem ieckim szkolnic­

twie, oraz mgr Jochemczyk, przydzielony

171

do rybnickiego gimnazjum jeszcze w 1939 Chachulski, Lepczak, kpt. Chmiel. Zjawił się też dawny woźny zakładu Rakoczy, do­

łączyli się nowi: Jędrysiak i Batura.

P rzed tą nieliczną, w pierwszym okresie zaledw ie kilkuosobową grupą zapaleńców, stanął ogrom najżm udniejszej pracy: wznie­

sienie z gruzów i rum owisk dawnego ośrod­

ka naukowego i w zniecenie z twórczych s ił wiary i woli nowego życia. W bardzo ciężkich warunkach prymitywnej egzysten­

cji długich tygodni, wśród trudności w ła­

ściwych każdej pionierskiej pracy, przy­

stąpiono do dzieła.

O calały stare m u ry . . .

N a szczęście było gdzie pracować. P o tęż­

ny, dwufrontowy budynek gimnazjalny stał m ocno w swych posadach. Z głębokim wzruszeniem patrzyło się na znajome mury, które posępna legenda tylokrotnie zrówna­

ła z ziem ią! Przez ocalałe ściany, koryta­

rze, sale szkolne, jakby głosam i pragnącej dalej żyć przeszłości zdawała się przema­

wiać wola losu: tu p r a c u jc ie ... A choć nie brak było poważnych uszkodzeń, widomych śladów wojennej burzy, troskliwym , reje­

strującym w szystkie rany spojrzeniem o d ­

blioteka uczniowska i nauczycielska, w zo­

rowo urządzone pracownie z bogatymi zb io­

rami naukowych pom ocy, nowoczesne ume­

blowanie klasowe, wspaniała aparatura ra­

diowa z m ik rofon em . — wszystko to stało się łupem okupanta lub pastwą zniszczenia.

Stan, w jakim znajdował się gmach szkolny w chwili objęcia przez dyrekcję gimnazjum, był godny pożałowania. Zniszczony częścio­

wo dach z wiązaniami, ściany w wielu m iej­

rzej przedstawiało się wnętrze budynku.

N ogi ton ęły w stosach śm ieci, powstałych ze słom y, odłam ków szkła, tynku, strzępów szm at i mundurów, resztek urządzenia, od ­ padków żywności i nieczystości. Porozbi­

jane drzwi, powyrywane zamki, potłuczone lam py i żebra centralnego ogrzewania, po­

rozrywane przewody instalacji elektrycznej, strzaskane m uszle . w ustępach i umywal­

niach, zniszczone urządzenia gazowe i za­

nieczyszczone ściany dopełniały obrazu spu­

stoszenia. Nadom iar, z rozwartych kurków wodociągowych lała się woda, spływ ając

isk szkolnych, wyw iezienie setek wozów nie­

czystości i zużytych opatrunków szpital­

nych, ekshum acja zw łok poległych, a rów­

nocześnie kom pletowanie i rewindykacja sprzętu szkolnego oto szereg najważniej­

szych prac, których szybkie wykonanie było

niezbędnym warunkiem uruchomienia szko­

ły. W spólny i ofiarny w ysiłek nauczycieli i służby szkolnej oraz wydatna a bezintere­

sowna pomoc instytucyj przemysłowych (Rybnickie Zjednoczenie Przem ysłu Węgl., Kopalnia Chwałowice, Lignoza itd.) dopro­

wadziły do pokonania wszystkich trudności tego pierwszego etapu odbudowy szkoły.

Pierw si uczniowie!

Równolegle z pracami remontowymi postę­

powały naprzód sprawy administracyjno- organizacyjne. Bo cel wszystkich trudów i realny sprawdzian ich wartości był jeden:

wpuścić czym prędzej do izb szkolnych m łodzież!

Jeszcze gmach szkolny był niedostępny, kie­

dy w wypożyczonym doraźnie lokalu, gdzie zaimprowizowano szkolną kancelarię, dwaj pierwsi profesorow ie gmnazjum Kossman i Jochem czyk przystąpili z dyr. Szymań­

skim do przeprowadzenia wpisów. Już w pierwszym dniu zgłosiło się blisko stu kan­

dydatów. Ze wszystkich stron powiatu ścią­

gała m łodzież, spragniona polskiego słowa po tylu latach n iew oli i .narodowego ucisku.

O płacał się każdy trud poniesiony na w i­

dok tej m asy tłoczących się u drzwi ch łop ­ ców i dziewcząt, jeszcze onieśm ielonych, jakby intuicyjnie wyczuwających historycz­

ną d oniosłość chwili.

R adosne powroty . . .

Ale najżywszą radość wzbudzały w sercu i duszy roześm iane szczęściem , powitalne spojrzenia i uśm iechy znajom e tych, którzy tu w racali. . . Dawnych uczniów rybnickiego gimnazjum i liceum , którzy po najróżniej­

szych kolejach losu, z tułaczki po świecie, z ciężkich robót, z obozów koncentracyj­

nych i z obozów jenieckich, z pól bitew lub z kryjówek podziem ia wracali wiernie do swej starej szkoły. Zmienione, zmężnia- łe twarze, jakieś inne, a przecież te same...

Na próżno nieraz szukała m yśl, by skoja­

rzyć twarz z dźwiękiem nazwiska. Coś się m ieszało w pamięci, jakby ktoś naraz od ­ wrócił wstecz szereg kart zapisanej kiedyś

R ybniczanie pod kolosam i M cm nona

ks i ęgi . . . Ze wzruszeniem ściskało się m ło­

de, stwardniałe od trudów dłonie i w łas­

nym uszom wierzyć się nic chciało. Gdzie ci chłopcy nie byli, ileż przeżyć nieocze­

kiwanych, ile cierpień i doświadczeń m ieli za sobą! Tępiała stopniowo wrażliwość wzruszenia i gasła w znużeniu ciekaw ość, choć wciąż te same pytania: co się z tobą, chłopcze, działo? — stawiała i oswajało się bez zdziwienia ucho z reklamowanymi raz po raz nazwami. Francja, Londyn, Szko­

cja, Albania, Sycylia, Libia, Kair, Syria, Iran, Leningrad, Kaukaz, Moskwa, Am ery­

k a . . . Pustka sieroca lat wojennych wy­

pełniała się naraz światem całym wrażeń i przeżyć niezwykłych w ogromnej dziejów epopei.

Trudno było rozdzielić radość spotkań licz­

nych m iędzy każdego, kto z śm iejącym się jasną szczerością wzrokiem podchodził, by uścisnąć dłoń swego nauczyciela dawnego.

Suma uścisków i spojrzeń powitalnych za­

padała głęboko w św iadom ość i duszę naj­

sprawiedliwszym , ponadosobowym szczę­

ściem radości, która już nie nauczyciela,

173

lecz szkoły całej była radością. Radością, że oto nie tylko ocalałe mury i odnalezione ławki staw ały na apel odradzającego się życia, ale i żywa, żyjąca cząstka duchowa przeszłości, dawni wychowankowie szk eły, spadkobiercy jej ducha, kontynuatorzy jej życia, niew ygasły znicz jej trwania.

Radosne ich powroty m ąciły jednak raz po raz ich ustami przynoszone z szerokie­

go teatru wydarzeń w ieści. Smutne, p osę­

pne, nieodwracalne, jak lakoniczne napisy z nagrobków, o tych, którzy wrócić już do szk oły z wojennej zaw ieruchy nie mogli.

M iały się jeszcze przez długie m iesiące zja­

wiać na korytarzach szkolnych coraz to nowe z dawnych znajom ych twarze roze­

śm iane i długo jeszcze z dalekich pobojo­

wisk dobiegały do szkoły pośm iertne wspo­

mnienia, najboleśniejsze usprawiedliwienie nieobecności tych, których w ławach szkol­

nych zabrakło.

Sp. Śpiewak Bolesław z G otartow ic, zam ęczony w Oświęcim iu

Z tym podwójnym uczuciem: radością re­

generującego się życia i żałobnym sm ut­

kiem boleści przystępowała szkoła do no­

wej, powojennej epoki swych dziejów.

W pogoni za utraconym c z a s e m ...

Choć pełne realnych doświadczeń b yły lata tułaczki i walki i choć w brutalnym starciu się z tragedią wojny wcześnie dojrzały

m łode um ysły, przecież dawna nieśm iałość opanowywała powracających do ław szkol­

nych uczniów w obliczu wiedzy i jej nigdy niezaspokojonych wymagań. Jeszcze jaśniej niż przed laty zdawali sobie sprawę z nie­

dostatków swej wiedzy, silniej niż kiedy­

kolw iek dręczył ich świadom ość kom pleks niższości. Jak upływ krwi czuli w sobie upływ lat bezowocnych, jak ciężar ciężył im głód mózgów.

Lecz tym usilniej pragnęli się uczyć. By nadrobić sw e braki, by intensywnym przy­

chodem zdobyczy wyrównać tragiczne po­

zycje strat. Zaczynali pracę prawie od no­

wa. W m iejscu, gdzie zatrzym ali się przed wojną, od klasy, do której przed sześciu laty uzyskali promocję, ćh oć śpieszno im było bardzo, ch oć wiek tak bardzo przy­

n a g la ł... j | [ [ ■ j System sem estralny nauczania m iał im u ła t­

wić to gonienie czasu. Toteż miniaturowy rok szkolny 1945 sta ł pod znakiem klas

„skróconych“. C hodziło o pośpieszne uzu­

p ełnienie zasadniczych braków i przygoto­

wanie się do roku szkolnego 1945/46, najstarsi zaś z przedwojennych uczniów sposobili się do matury. By pom ieścić w czasie te śm iałe zamiary, zrezygnowano ch ętnie z wakacyj.

Zbyt długo trwała przerwa, każdy dzień był d ro g i. . .

Pierw szy zesp ół profesorski.

Mimo bolesnych strat, które tak dotkliwie przerzedziły szeregi uczącej się m łodzieży, na czoło zagadnień powojennej szkoły pol­

skiej, poza sprawami natury m aterialnej, wysunął się problem nie ucznia, lecz nau­

czyciela. M łodzież w czasie lat wojny nie­

powstrzymaną mocą natury nieprzerwanie dorastała, natom iast ubytku w szeregach nauczycielstwa, procentowo najwyższego, nie mógł w ypełnić na razie żaden narybek. To­

też w tym stanie rzeczy, nadto wobec zna­

nych, bardzo ciężkich warunków material­

nych pracy nauczycielskiej i wobec w iel­

kich trudności m ieszkaniowych, skom ple­

tow anie profesorskiego grona było jednym z najuciążliwszych zadań dyrekcji gimna­

zjum. N ie brakło wprawdzie przejeżdżają­ serdeczny, koleżeński uśm iech dyrektora, który na w szystkie przejściowe trudności uczył patrzeć z wiarą. Kto nie m iał gdzie formował się pierwszy powojenny zespół profesorski rybnickiego gimnazjum.

Różnił się znacznie od profesorskiego gro­

na z czerwca 1939 roku. Zaledwie czterech profesorów z ówczesnego zespołu wróciło do Rybnika (dyr. Szym ański, prof. Koss- mann, I.ibura i Tierz).

W ięc nowych ludzi było dużo, wśród nich pokaźna liczba — kobiet, now ość w historii rybnickiego gimnazjum, zw yczajny zresztą powojenny objaw, wytłumaczona nadto wprowadzeniem koedukacji. P o d kierow­

nictwem dyr. Szym ańskiego Edwarda przy­

stąpili w ięc do pracy przed wrześniem 1945 roku jako pierwszy powojenny zespół Ra­

dy Pedagogicznej rybnickiego gimnazjum następujący nauczyciele: ks. Gniłka A dolf (religia). Lepczak Stanisław, dr Libura Ino- centy, Różańska W anda (język p olski), Bu­

rakowski Antoni, Mańka Alojzy, Sławików- na Stefania (język łaciń ski), Chmiel Jan, Kossmann Jan (język angielski), Rak Ber­

nard, Herz Kazimierz (język francuski), Lec Antoni (język rosyjski), K ostecki Tade­

usz, Uberman Tomasz (h istoria), Chachulski Piotr (geografia), Rzerzychowa W aleria, Żółkowska Zofia (biologia), inż. Głowacki (m atematyka, fizyka), Sobecki Jan (rysun­

ki), Jochem czyk Alojzy, Tomaszewska W a­

leria (ćw iczenia fizyczne), M ildner (śpiew ).

Pierw sze wyniki pracy, pierwsi maturzyści powojenni.

N iep ełn y rok szkolny 1945 rozpoczął się dnia 4 czerwca. W dacie tej niezwykłej inauguracji, w normalnych warunkach zw ia­

stującej końcowy etap pracy szkolnej, tkwi cóś z symbolu. D la odrodzonej szkoły pol­ szkolnych gimnazjum rybnickiego korzysta­

ła również m łodzież gimnazjum kupieckie­

go, która pod kierunkiem pełnego energii dyr. Stanisława Bednarskiego przygotowy­

wała się do objęcia i doprowadzenia do stanu używalności własnego nowoczesnego budynku szkolnego, wykończonego tuż przed samą wojną.

Uczącą się m łodzież począwszy od klasy wstępnej do kursu licealnego podzielono na 20 oddziałów. Głównym zadaniem tego skróconego „wyrównawczego“ roku szkol­

nego, obok przysposobienia uczniów klas niższych do nauki w następnym roku szkol­

nym, b yło przygotowanie m łodzieży najbar­

dziej zaawansowanej wiekiem do egzaminu wstępnego do liceum w zględnie do egzami­

nu dojrzałości. W wyniku paromiesięcznej pracy, która dla klas czwartych i kursu li­

cealnego trwała do 4 września, 50 uczniów otrzym ało w dniu 12 września 1945 roku świadectwa ukończenia gimnazjum ogólno­

kształcącego, z czego ok oło 40 zgłosiło się celem dalszego kontynuowania nauki w li­

ceum . W wrześniu odbył się również pod przewodnictwem wizytatora dra Dyskiego W ładysław a pierwszy powojenny egzamin dojrzałości.

organizacyjnej. Rok zaczątków, podwalin, rok zakładania fundam entów na wszystkich odcinkach pracy szkolnej. Stąd stał się ro­

kiem ciężkiej próby, doświadczeń, śm ia­

łych planowań i ¡,za,mierzeń, rokiem realnych osiągnięć i nieuniknionych niepow odzeń.

M asowy napływ ponad tysiąca m łodzieży z całego powiatu zm usił do utworzenia 28 oddziałów klasowych. Zjawiskiem charakte­

rystycznym, ilustrującym m oże najdobitniej organiczny proces wyrównywania destruk­

cyjnych skutków wojny, był niezwykle wy­

staciow aniem tego zagadnienia.

W obec tak wielkiej liczby garnącej się do nauki m łodzieży, a przede wszystkim w o­

bec bardzo poważnych braków w sprzęcie szkolnym , uzupełnianym częściow o sprzę­

tem korzystającego wzamian z kilku sal gimnazjum kupieckiego, wprowadzenie nau­

ki przed i popołudniowej stało się ko­

kazały olbrzym ie braki w przygotowaniu zw łaszcza językowym kandydatów, tragicz­

ne, choć bezkrwawe ślady germańskiej wal­

dzieży na poszczególnych stopniach nau­

czania, wprowadzono system klas norm al­

nych i sem estralnych. Praca w klasach skró­

conych, poza dużymi wymaganiami, jakie staw iała uczniowi, wymagała szczególnego w ysiłku intelektualnego oraz wkładu ener­

gii i poświęcenia od nauczyciela i była polem pouczających doświadczeń, zw łaszcza w zakresie m etodyki nauczania.

N ie pokonane jeszcze trudności i pozyty­

wne osiągnięcia.

Do wszystkich podstawowych i (najważniej­

szych zagadnień pracy dydaktyczno-wycho­

wawczej szkoła ustosunkowała się czynnie, nie w szystkie jednak zadania i problemy

pełnić gabinetów niezbędnym i pomocami naukowymi, a pustych sal klasowych naj­

potrzebniejszym sprzętem.

Obok tych nie zrealizowanych zadań mogła jednak z końcem roku zsum ować szereg zu­

pełnie pozytywnych wyników swej pracy.

K iedy rozpoczynano naukę, szkoła n ie po­

siadała dosłow nie ani jednej książki w bi­

bliotece. Z końcem roku m ogła się już po­

chwalić 463 pozycjam i biblioteki uczniow­

skiej i 210 biblioteki nauczycielskiej. N a jednego ucznia przypadała wprawdzie l/?

książki, ale dzięki akcji rewindykowania rozproszonych tu i ów dzie resztek przed­

wojennego księgozbioru, dzięki ofiarności m łodzieży i upartemu zdobywaniu fundu­

szów drogą imprez 1 subwencyj biblioteka szkolna istniała i p od troskliwą opieką prof.

Lcpczaka system atycznie i planowo mogła się rozwijać. Z innych pom ocy naukowych zakupiono epidiaskop i mikroskop, szereg dalszych pom ocy i m odeli z różnych przed­

m iotów wykonała sama m łodzież. W za­

kresie zaopatrzenia w podręczniki dotkli­

we braki starano się w ypełnić własnym i si­

łam i przy w spółpracy nauczycieli i ucz­

niów. W ten sposób wydano skrypt do ję­

zyka angielskiego prof. Chmielą i skrypty do historii dla klas skróconych prof. Ko­

steckiego. W yniki dydaktyczne, uwzględnia­

jąc wszystkie trudności, na jakie napoty­

kała praca szkolna, b yły zadowalające, co potw ierdził poziom egzaminów dojrzałości.

Pracę wychowawczą m łodzieży oparto na samorządzie uczniowskim , zorganizowanym przez mgr Kokocińskiego, który zanotował w swoim półrocznym dorobku szereg dodat­

nich pozycyj.

Przym ierze szkoły z domem rodzicielskim . Warunki powojennego życia zbliżyły nader szczęśliw ie szkołę i dom ucznia. W prowa­

dziły w ich wzajem ny stosunek mniej uda­

nego sentym entu i zewnętrznego, biernego uszanowania, a więcej życiow ej konieczno­

ści, trzeźwej oceny sytuacji i praktycznego uświadom ienia obustronnej zależności. R o­

dzicom dały wgląd w życie szk oły i jej naglące potrzeby, szkole uświadom iły cenę i wagę rodzicielskiej pomocy. N a takim podłożu rzeczowego zrozumienia w zajem ­ nych interesów współpraca szkoły i domu, trochę z tradycji swej nieszczera i opornie realizowana, m usiała się urealnić, uprak- tycznić i skonkretyzować. R odzice potrze­

bowali od szkoły dla swych dzieci wiedzy R odzicielskich i usprawnienie ich działal­

ności.

Rada R odzicielska gimnazjum rybnickiego, fungująca pod przewodnictwem ob. Franka Emila, rozw inęła dużą aktywność szczegól­

n ie w zakresie dożywiania m łodzieży, która w ciągu roku szkolnego pobrała 136.500 ciepłych posiłków . Z funduszów Rady R o­

dzicielskiej udzielano również zapomóg gro­

nu profesorskiemu.

Wyrazem szczególnej ofiarności rodziców na cele szkoły było nadto oddanie na w ła­

sność zakładowi pełnego umeblowania jed ­ nej klasy dla 40 uczniów. Fundatorem i o fia­

rycznym w dziejach rybnickiego gimnazjum.

Dyrekcja zakładu, pragnąc upam iętnić tę rocznicę, wydała w czerwcu 1946 r. w łas­

nym nakładem w ilości 2000 egzemplarzy obszerną jednodniówkę pt. „W odzyskanej szkole“, która zobrazowała pierwszy doro­

bek szkoły po wyzwoleniu z niewoli. R ó­

wnocześnie broszurka ta była złożeniem pierwszego hołdu pamięci poległych za P o l­

skę byłych wychowanków i ¡nauczycieli za ­ kładu.

Drugą rocznicą, jaką obchodziło gimnazjum rybnickie, był zjazd m aturzystów z 1936 roku, który odbył się w dniu 23 czerwca 1946 r. Na uroczystość 10-lecia matury zje­

chało około trzydziestu b. wychowanków i kilku dawnych ich wychowawców z dyr.

Zdąbłaszem na czele. Po uroczystym nabo­

żeństwie w kaplicy OO. Misjonarzy, c e le ­ browanym przez dawnego prefekta gimna­

zjum ks. Adamczaka w asyście jego b. w y ­ chowanków księży Jastrzębskiego - Hermana i Rottera, odbyła się w auli gimnazjum gimnazjum rybnickiego. P o tragicznych przejściach wojny był wzruszającym sp oj­

rzeniem wstecz i wspólnym przypom nie­

niem minionych lat szkolnych.

177

A po wakacjach znów razem do p ra cy . . . szerokiej p rzestrzen i i wolności.

Po raz pierw szy więc po w ojnie m ogła szkoła, ro z­

niow skiej. Przeciw nie, nieszczęśni repctenci z p ier­

w szej g im n azjaln ej klasy (a było ich w ielu, bo

bardziej zainteresow anych wiekiem w pośpiechu — licealistów i doprow adziło do grom adnej secesji najgłośniejszych w zakładzie m alkontentów , k tó rzy gdzieindziej szczęścia szukać poszli. N ie w szyst­

kim to n a dobre w yszło. W racali później ze egzam inu ukończenia gim nazjum ogólnokształcące­

go, liczba oddziałów klasow ych w ynosiła ogółem 22. pierw szoklasistów , pobudzając pożytecznie ich po­

znaw czą ciekawość. P raktycznem u zbliżeniu n au ­

, zwiększono nieco szkolny księgozbiór, k tó ry w cią-

Sportowcy pokonują wszystkie trudności i biją rekordy! technicznych trudności rozw ijało się pom yślnie.

W okresie zim ow ym zorganizow ano m iędzyklaso- Arcikiesvicza i znanego śląskiego dyskobola S tal­

macha. w szystkich w iększych uroczystości szkolnych, po­

ranków , akadem ii, zabaw czy wycieczek.

go g a tu n k u “ . 12 g ru d n ia m łodzież uczciła poleg­ uroczystości był naczelnym zadaniem działalności Sam orządu. W ciągu szeregu miesięcy, kontynuując bibliotekę kwotę 1500 złotych.

Pracom Sam orządu U czniow skiego przew odniczył uczeń kl. I I lic. m at.-fiz. B uchalik Józef, opieku­ im prez i akcyj o charakterze charytatyw no-społecz­

nym . Z okazji „ o p ła tk a “ członkinie K oła obdarzyły na, gruźlicę, uczestniczyło w zbiórkach ulicznych na P. C. K. i na pow odzian, ufundow ało i w yko­

koatletycznych hufca, zd obyw ając drugie m iejsce na 20 w spółzaw odniczących d ru ży n . W znow ili ró ­

K iedy spotkasz gdziekolw iek h arcerza z „co mi Rokicinach pod Chabówką. Przew odziła „siódem ­ kom “ dhna M aciejczyk R egina z I lic. hum ., opie­

kow ała się d ru ż y n ą p ro f. W idotów na.

Opiekę nad d rużynam i harcerskim i roztaczało Koło P rzy jació ł pod kierow nictw em d y r. H aliny Szy­

m ańskiej. Z dobyte d ro g ą im prez i składek fundusze przeznaczono na obozy letnie.

Debiut na scenie w . . . „Kaloszach“. najgorętsze m arzenie rybnickich entuzjastów szkol­

nego teatru . M oże jubileuszow y rok m arzenia te p opierając gorąco m yśl urządzenia uroczystości i go­

dnego uczczenia p rz y tej okazji pam ięci poległych

Społeczeństw o interesuje się szkołą.

O statni rok szkolny stał pod znakiem zbliżenia szko­

D ziałalność Rady Pedagogicznej.

• W ciągu roku szkolnego R ada Pedagogiczna odbyła 11 zeb rań plenarnych, na których om aw iano bądź w form ie dysk u sy jn ej, b ądź w specjalnych re fe ra ­ tach sp raw y organizacyjne, w ychowaw cze, d y d ak ­ tyczno-m etodyczne, dyscy p lin arn e i klasyfikacyjne.

Poza posiedzeniam i p len arn y m i przeprow adzono w każdym p ółroczu zebrania kom isyj przedm iotow ych, uzgadniających realizację p ro g ram u nauczania. O b­

radow ały też kom isje klasowe, om aw iając pilne sp raw y dydaktyczne sw ych klas i kom isja reg u la­

m inowa, k tó ra u staliła regulam in uczniow ski.

Przedstaw iciele g ro n a profesorkiego uczestniczyli we w szystkich zjazdach ognisk m etodycznych. Z ebranie m etodyczne nauczycieli m atem atyki odbyło się w gim nazjum rybnickim z lekcją pokazow ą, k tó rą p ro ­ w adziła p ro f. H cniszów na.

W ielu członków g rona pracow ało społecznie, bio­

rąc czynny udział w życiu publicznym , w instytu­

cjach w zględnie organizacjach' ośw iatow ych, k u ltu ­ ralnych, charytatyw nych i politycznych.

O piekę lekarską spraw ow ał do kw ietnia d r Ru-

O piekę lekarską spraw ow ał do kw ietnia d r Ru-