• Nie Znaleziono Wyników

ZARYS HISTORII MANIFESTU LITERACKIEGO W POLSCE

4.4 Manifest Neolingwistyczny

Znaczenie manifestu jako wypowiedzi grupowej wydaje się w ostatnich latach, co już sygnalizowałam, coraz bardziej ograniczone (ma to związek ze zmniejszeniem znaczenia i aktywności literackich czy w ogóle artystycznych grup twórczych173). Trudno więc dziwić się entuzjazmowi z jakim przyjęto w 2002 roku Manifest

Neolingwistyczny174, deklarację programową warszawskiego środowiska poetów

173 Nie znaczy, że podobne grupy nie istnieją, zmniejsza się jednak na tyle ich znaczenie, że sens traci także formułowanie manifestu, dzięki któremu głos takiej grupy mógłby stać się lepiej słyszalny.

174 Manifest podpisali: Marcin Cecko, Maria Cyranowicz, Michał Kasprzak, Jarosław Lipszyc, Joanna Mueller.

neolingwistów. Wypowiedź grupy spotkała się z dużym zainteresowaniem, była żywo dyskutowana podczas konferencji czy innych spotkań naukowych. Tym większą konsternację wywołały więc późniejsze wypowiedzi niektórych przynajmniej spośród autorów manifestu, którzy podkreślali, że odbierany „na poważnie” manifest był tak naprawdę mistyfikacją. Joanna Mueller wyjaśniała, że

cała neolingwistyczna zawierucha była bajeczką. Szczeniackim wygłupem, żartem, na który […] parę naiwniaczków udało się nabrać – pisałam już wielokrotnie, więc nie będę się powtarzać. Oberwało się za to każdemu z twórców manifestu zarówno od innych, jak od siebie nawzajem. […] Marzyłby każdy futurysta na taczkach w dwudziestoleciu wożony, by ktoś jego manifest jak święty dogmat przeczytał. A nasz tak czytali, tak o nim dyskutowali, na konferencjach naukowych roztrząsali, aż wreszcie w podręczniku ponoć mu chlubnie pomnik zbudowali. Toż koncept zmyślny nam się udał, jaśnie panie Zagłobo. Czas się już zatem zwijać, jaśnie panie, panowie! Zwijamy zatem, zwijamy, a przy okazji trzeba samokrytyki dokonać. Bo i ja się na żart manifestu jako pierwsza naiwna nabrałam. Dopiero teraz patrzę na manifest i oczom nie wierzę – nie jest to przecież ani wyznanie wiary, ani ideologiczny traktat, ani zarys metodologiczny, ani żaden inny zapis, którego reguł jak dekalogu [zamiast nekrologu] należałoby się trzymać. Toż to wiersz okolicznościowo-ślicznościowy, goluśki jak bobasek wdzięczy się tu przed nami, babelki dady stawia w poetyckiej piaskownicy, brzmieniem się swoim bawi, co wcale nie jest brzemienne w sens175. (Mueller 2005: 8).

Nie do końca jasne wydaje się wyznanie autorki, że i ona sama padła ofiarą manifestowej mistyfikacji. Czy to oznacza, że w przeciwieństwie do innych członków grupy traktowała zaproponowany program z powagą, nieświadoma stosunku do niego „współtowarzyszy”? Pozostawmy na marginesie tę trudną do rozstrzygnięcia kwestię.

Opierając się na samym tekście, niełatwo w gruncie rzeczy rozpoznać „intencję” parodystyczną i dystans nadawców. Tym bardziej, że wyrażone postulaty podsumowywały w jakiś sposób, choć dość ogólnie, najistotniejsze cele neolingwistów, znanych w poetyckim środowisku jeszcze przed sformułowaniem manifestu176.

175 W Gada! zabić? pa]n[tologii neolingwizmu (2005) znalazły się także wypowiedzi innych „sygnatariuszy” Manifestu Neolingwistycznego na temat stosunku do wypowiedzi programowej, m.in. Marii Cyranowicz (Zamiast...).

176 Niektórzy z autorów (jak np. Jarosław Lipszyc czy Maria Cyranowicz) znani byli ze swych wcześniejszych inicjatyw, np. spotkań literackich czy wydawania czasopisma literackiego „Meble” (ukazującego się od 2001 r.). Manifest „Mebli” – Meblowanie główww ukazał się w 2001 roku (Gada!

Nadawcy zwrócili uwagę na takie kwestie, jak między innymi: stosunek do wiersza i do języka, zadania twórcy oraz obszar jego wolności. Ilustruję je adekwatnymi fragmentami manifestu:

[…] Nie jesteśmy poetami. Zsyłamy do piekła wiersze różniące się od życia tylko biegunką enterów, wiersze pamiętniki i wiersze piosenki. Czas po raz kolejny uwolnił słowa. Zsyłamy do piekła wiersze. Jest tekst. […] Używamy tych samych słów co wszyscy. Jesteśmy wtórni, jesteśmy po recyklingu, jesteśmy ponad. […] Ogłaszamy śmierć kartki papieru, ale nie boimy się grzebać w trupach. Wybieramy ekran, na którym słowa pojawiają się i gasną, jakby ich nigdy nie było. Wybieramy zmianę, modyfikację i kolejne wersje systemu. Nic nie zostało powiedziane raz na zawsze. Należy skracać i dopisywać słowa Kochanowskim, Mickiewiczom i Miłoszom. Nie ma oryginału. Oryginały nie istnieją i nigdy nie istniały. Są tylko kopie. Każda inna. Wybieramy dialog zamiast dekalogu. Katalog zamiast nekrologu. Jedyne normy, jakie znamy, to językowe. Inni piszą inaczej. My piszemy tak. Każdy po swojemu. Żaden z naszych języków nie jest przekładalny. Osobność nie boli, osobowość niszczy. Słowa są widoczne. Obraz może być naszym rymem tak samo jak brzmienie. Brzmienie jest brzemienne w sens. […] Nie chcemy obnażać języka totalitaryzmu, reklamy, ulicy. Chcemy obnażać język. Zostawić w krótkich majteczkach. Istnieje tylko jeden gatunek literacki – twórczość słowna. Wiersze służą do niszczenia poezji. […] (Manifest

Neolingwistyczny 2002: [w:] Gada! Zabić?2005: 158-159)

Podobnie jak w przypadku innych grup aktualny staje się problem, czy elementy żartobliwe w manifeście potraktować należy jako sygnał dystansu (i czy program o mniejszym stopniu szczegółowości uznać można za manifest). Mueller akcentowała właśnie „dadaistyczny” charakter manifestu oraz brak programowych konkretów (nie jest dekalogiem, traktatem, wyznaniem wiary ani zarysem metodologicznym). Trudno również odpowiedzieć, czy za sygnał dystansu grupy można by uznać jego podobieństwo do manifestu futurystów, postrzeganego w tradycji w dużym stopniu jako

zabić? 2005: 123-125). Igor Stokfiszewski, dostrzegając coraz większą konsolidację środowiska poetów

neolingwistów, pisał: „cała sytuacja warszawska dąży do ukonstytuowania się grupy programowej i lipszyc powinien to zrobić i powinien nazwać ten ruch neolingwizmem. skoro meble są pismem programowym i trudno oprzeć się wrażeniu, że nastąpiła w warszawie w pełni uświadomiona konsolidacja pewnych tendencji wierszotwórczych naturalną konsekwencją tego procesu jest powstanie grupy. Terminy jak to terminy. pojawiają się i znikają ale neolingwizm wydaje się najbardziej stosowny” (Stokfiszewski 2005: 154).

działanie o charakterze ludycznym. Język Manifestu Neolingwistycznego przypomina poetykę manifestów futurystów. Wystarczy wspomnieć o takich elementach, jak: konstruowanie odległych niekiedy porównań, upodobanie do obsceniczności, łączenie wzniosłości z trywialnością, „rzeczowości” z absurdalnością, przeskoki tematyczne (np. „Mleko wykipiało, sztandar wyłopotał. Nie jesteśmy poetami” – głosi jego pierwsze zdanie; „Bomby produkowane są przez inżynierów, choroby produkowane są przez lekarzy. Ludzie są maszynami do pisania”, czy w innym miejscu: „Wszechświatów jest wiele, ale na szczęście jeszcze nie tutaj. Galaktyki Gutenberga też tutaj nie ma. Komunikacja jest miejska. Centrum to stacja metra. Nie będziemy ruszać z posad bryły świata. Wolimy ją posunąć”).

Tekst został sparodiowany w Manifeście protodupistycznym (autorstwa Kuby Głuszaka i Jasia Kapeli). W tym przypadku rozpoznanie intencji parodystycznej wydaje się prostsze. Uwagę zwraca przede wszystkim przedmiot zainteresowania manifestu, zaznaczony już w tytule. W oczy rzuca się rozdźwięk między podjętym tematem a podniosłym stylem wypowiedzi: „Nie jesteśmy dupkami. Jesteśmy protodupistami. Po nas przyjdą inni: neodupiści, postdupiści, zwykli dupiści. Przydupiaki, przydupiacy i dupenci. Dupizm zawojuje świat, serca bić będą wspólnym rytmem: du-dup, du-dup, du-dup”. (Manifest Protodupistyczny 2003 [w:] Gada! Zabić? 2005: 170)

ROZDZIAŁ V

MANIFEST LITERACKI JAKO NARZĘDZIE PREZENTACJI