Opal
Chem icznie: nieodw odniony k w as krzem ow y (Si 0 2). Zawsze bezposta
ciowy. T w ardość 5,6—45,5. Byw a bezbarw ny lu b też rozm aicie zabarw iony.
Przeźroczysty, prześw iecający lub nieprzeźroczysty o połysku szklistym lub tłu sty m . Z aw artość wody znaczna, w ynosi od 2—13%. Opal szlachetny m ieni się ślicznem i b arw am i i dlatego należy do cennych, drogich kam ieni. W ystę
p u je w tra c h ita c h koło Koszyc, n a W ęgrzech, jednak najpiękniejsze okazy pochodzą z A u stra lji (Q uensland), H onduras, Płn. Am eryki, M eksyku i Japonji.
Dzięki swej tajem niczości posiada opal, podobnie ja k ludzie o w y
bitnym intelektualiźm ie, tyleż gorących przyjaciół, co i zdecydowanych w ro
gów. Nie je s t to kam ień „o b o ję tn y “ : albo zachwyca i pociąga nieprzeparcie, albo przeraża i odtrąca. Ewers porów nał go do trucizny, mówiąc, że opal tern jest pośród szlachetnych kamieni, czerń opium pośród trucizn...
Istotnie tkwi w tym kam ieniu czar niesam owity i groźny. G rają w nim wszystkie barwy, ale jakże rychło pierzchają, okryw ając się welonem ta je m nicy. Jeden ruch ręką, jedno drgnięcie kam ienia i cała tęcza barw staje się złudną fata m organą! Oczy, spragnione piękna, opierają się na bladej, nie- przeźroczystej ścianie, a nieukojona tęsknota woła o nowy cud barw. I cud się zjaw ia, — aby po chwili zniknąć ponownie...
I m oże dlatego opal nazwano kamieniem złudzeń, klejnotem budzącym nierealne, bezpłodne m arzenia, uczyniono go dawcą iluzyj, które, ja k błędne ogniki, zjaw iają się na arenie życia, by zwieść swym czarem i p o g rą żyć w topieli m ętnej i koszm arnej rzeczywistości.
Ale je s t on także kamieniem mistyków, talizm anem jasnowidzów, k tó rym otw iera zaczarow ane krainy nieznanego, czyniąc ich oczy otwartemi na wielkie i niezgłębione tajem nice „ ju tr a “.
M ożna powiedzieć, że opal zbliża i zam yka w sobie dwa odrębne światy: świat rzeczy uchwytnych i nieuchwytnych, życia naw skroś m
aterjal-nego, z duchowem, pelnem niedopowiedzeń, niezrozumień, a bogatem w przeczucia, w wizje, w sny i natchnienia.
Przypatrzm y się bliżej tem u najdziw niejszem u z pośród klejnotów . Zimna, blada jasność, jakby jasność śmierci prześw ietla kamień, czyniąc go podobnym do nocy księżycowej. Drzemie w nim jakiś świat nocny, uśpiony, znieruchom iały i m artwy, ja k piękna tw arz zm arłej kobiety. Drzemie w nim najdziwniejsza tajem nica, k tó ra przeraża, i rzuca urok pełen gorzkiej ro z koszy. Patrząc w ułudny czar opalu, czujem y się porw ani w jakiś świat cieni, spokrew nionych ze światem um arłych. Zanurzam y się w krainę sp o k o ju i snu... J a k po zażyciu trucizny, odchodzim y powoli poza szeroko rozw arte bram y życia. Ale trucizna nie zabija, lecz oszałam ia i przestaw ia zwrotnicę: zam iast ku światłu słońca, odchodzim y w ponury cień srebrolicej bogini nocy... Już teraz nie wiemy, czy uśmiecha się do nas Artem is, Djana, Proseroina, czy może d o stojna /zżs uchyla zasłony, lub g roźna Istar wzywa do siebie? W blasku, z świata um arłych zapożyczonym, pow stają z grobów ci, którzy dawno odeszli, a po prom ieniach gwiazd duchy spływ ają na zie
mię i złe, ukryte moce, w postaci krwawych upiorów snują się pośród strza
skanych krzyżów mogilnych...
O garnia nas groza. Zimny, płonący księżycowem światłem opal — daleko odsuwamy od siebie. Tak je st lepiej, tak je st ciszej, spokojniej, bo ju ż nic nie mąci naszego ludzkiego spokoju, naszej przeciętnej pogody ducha, naszego przyziem nego zadowolenia, że życie płynie gładko i bez
piecznie, jakkolw iek tam gdzieś dalej, poza granicą — ciasno opasującą nasze własne życie, szumi szeroka, silna i m ętna fala cierpienia i niepokoju...
Opal sprow adza na ziemię w ibracje G enjuszów planetarnych, którzy uczyć nas m ają Miłości, nie tej egoistycznej, lecz czystej, wielkiej i o b e j
m ującej całą ludzkość... Tajem niczy N eptun i wielki strażnik kosmiczny Saturn — poprzez opal naw ołują do wyższego życia, życia poświęceń i trudów.
I zapewne dlatego dary, k tó re opal przynosi z sobą — są tak dziwnej natury, że bardzo niewielu ludzi ośmieli się ją nazwać uśmiechem losu!...
I zapew ne dlatego także zwie się on w term inologji przeciętnych ludzi
„klejnotem nieszczęścia“.
Ilekroć bowiem razy — ja k pięknie powiedział M aeterlinck — „ k ła dziemy na jednej szali nieszczęście, tylekroć kładzie każdy z nas na drugiej tylko wyobrażenie o szczęściu. Dziki położy wódkę, proch i pióra, człowiek cywilizowany trochę złota i kilka dni upojenia, ale m ędrzec położy tysiące rzeczy, jakich my nie widzimy, może naw et całą sw oją duszę i to n i e s z c z ę ś c i e , które go o c z y ś c i ł o ! “
Nieszczęścia, cierpienia i zawody to tylko nazwy dla rzeczy niepodob
nych w swej istocie do siebie. Gdybyśmy doszli do ukrytych źródeł, które zapoczątkow ały owe przykre dla nas zjaw iska, gdybyśm y umieli objek- tywnie wniknąć aż na dno duszy tych pojęć, poznalibyśmy, że nazywamy niemi tylko ślady naszych własnych błędów i własnych przeoczeń.
Żadna gwiazda, żadna planeta nie wysyła ku nam złych, niszczyciel
skich prądów , to tylko my, nasza m ałość i nasza nieświadomość duchowa załam uje się w natarciu potężnych sił, k tó re p rzenikają nas bezustannie.
Gwiazdy są naszemi nauczycielami, a wobec nauczycieli lęk uczuw ają tylko zapóźnieni uczniowie. Dla nich ci, k tórzy prow adzą wychowanków naprzód
•— m ogą wydawać się „złym i“ wówczas, gdy sprawiedliwie osądzają ich lichy postęp, gdy zm uszają leniwych i opornych do posunięcia się na drodze... Dla ludzi duchowo wysoko rozw iniętych gen jusze planetarni Saturna, Urana, czy Neptuna, określani przez oficjalną astro lo g ję ja k o
„dem oniczni“, są największym i przyjaciółm i... Bezsprzecznie istnieją fazy
„trudnych egzam inów “ dla ludzkości, ale przedewszystkiem wówczas nasi kosmiczni nauczyciele czuwają, abyśmy z tych dni „bezpraw ia i zam ętu“
wynieśli ja k najw iększą korzyść. Nauczmy się patrzeć na wszystko, jak o na wysiłki podźwignięcia nas ku górze... „W szystko, co nas otacza, prze
mienia się i ukazuje nam ja k o „anioł" lub „d jab eł“, odpowiednio do stanu naszego serca. Jo an n a d'Arc słyszy glosy aniołów, zaś lady M acbeth cza
rownic, mimo, że są to głosy te same!“ Święty Franciszek z Assyżu tyle płom iennej miłości miał w sobie, że wszędzie widział tylko „braci i siostry“, wszystkiemu błogosław ił i wszystko kochał. D latego nawet groźne wil
czysko, siejące dotąd śmierć na ulicach m iasta, przyczolgało się potulnie do je g o stóp i przem ienione w łagodnego baranka, szło za nim wszędzie, aby pozostać już na zawsze przyjacielem człowieka!
Gdybyśmy zrozum ieli najcudow niejszą alchem ję miłości, znikłyby w ojny, bezrobocie i wszelki ucisk, budow any na nienawiści i egoizmie. Sami jesteśm y twórcam i naszego losu, sami — własną zawiścią i czynami zemsty odrzuciliśmy się od Boga, a oskarżam y o to „złe siły“ i demonów, z którym i walczy nasza chora w yobraźnia, ale nauczmy się kochać, nauczmy się bło
gosław ić wszystkim i wszystko, a pod jasnem i promieniami przebóstwio- nego serca osty zatracą sw oje kolce, a żarłoczne i drapieżne instynkta prze
mienią się w życiodajne źródło natchnienia, ja k stworzyć i wyczarować nową erę pow szechnego szczęścia i dobrobytu.
Opal winien być naszym nauczycielem. W sposób cudowny, a przecież przedziwnie p rosty ujarzm ia on światło i małą, białą grudkę kwasu k rze m ow ego zamienia w tajem niczą świątynię czegoś boskiego i niewyrażalnie pięknego... Czyż nasze serce niezdolne byłoby uczynić to sam o? Zamknąć w sobie światło i pozostać prom ienną lam pą pośród ciemności?...
Być ja k opal lekarzem chorych oczu, iżby widziały zawsze jasno i nie
omylnie, ja k a droga wiedzie do jedynego celu, którym je s t rozwój ducho
wy człowieka! Bo opal leczy w zrok i zachow uje je g o siłę w długie — długie lata! Zasila nietylko ten w zrok fizyczny, ale uczy patrzeć poprzez znikome form y przem ijających zjaw isk na dalsze praw dy i dalsze cele.
I je s t ja k słońce m iłosierne: zlewa sw oje ciepło i jasność na wszelkie kiełkujące życie. I czyż dlatego możemy go oskarżać, że pozw ala bujnie w yrastać chwastom , obok leczących roślin? Źe noszony przez ludzi o p e r
w ersyjnych skłonnościach, p o tęguje w nich owe z b o c z e n ia ? Opal zasila wew nętrzny nurt życia przedziwną siłą i intensywnością. Dobrych czyni świętymi, a u złych wyzwala ich ukryte, często zamaskowane skłonności.
Ludzie, k tórzy w swym horoskopie m ają „źle ośw ietlonego“ M arsa, Saturna lub Urana, powinni ja k najdalej odrzucić opal. Niewinny ten kam ień odda im podobną usługę, ja k płonąca zapałka niewidomemu, gdy znajdzie się w m iejscu pełnem suchych snopów...
Tak samo lunatycy odniosą przykre skutki wpływu tego klejnotu...
Natomiast kobiety, spodziewające się rozwiązania, znajdą w opalu przy jaciela, k tóry zasilał ich będzie w cierpieniu i da im piękne i zdrow e dzieci.
Je st to najwięcej tajem niczy i najbardziej mistyczny kamień. Symbol cierpienia, które jest oczyszczeniem, jasnow idzenia, ukazującego ukryte siły, rządzące tak poszczególnym człowiekiem, ja k i całym Kosmosem!
Kamień wtajem niczonych i adeptów , k tórzy ziścili w sobie słowa Nauczy
ciela: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga o g ląd a ją.“
Są oni, ja k dusza opalu, k tó ra zam knęła w sobie tajem nicę wyprom ie- niowania tęczy, osłaniającej świat obietnicą Pokoju...
I słuszną je s t rzeczą, że jeżeli cudny ten kamień nosić będzie ręka m aterjalisty, k tó ry wszędzie szuka tylko w łasnego zysku i własnej ro z koszy, przyczyni mu on tylko zawodów i cierpień!
Opal uczy służenia drugim , oddawania bliźnim swoich w ew nętrznych wartości, tak ofiarnie, ja k słońce oddaje swój blask i sw oje ciepło. Nie jest to klejn o t władców, lecz służebników ludzkości.
I dynastje panujące m iały do opali w yraźną i zdecydowaną niechęć.
Na dworze carów rosyjskich noszenie opali było w zbronione; król angiel
ski Edward VII tak bardzo wyczuwał dysharm onijne działanie w ibracyjne tych klejnotów , że sam ich w idok sprawiał mu dużą przykrość. Gdy odby
wały się dworskie przyjęcia i uroczystości, jeden z urzędników miał tylko jeden obowiązek: uprzedzać musiał obcych gości, nieznających zwyczajów dworu, że wejście na królew skie salony w opalach — je st poprostu wzbronione.
Natom iast Hindusi widzą w opalu najw iększy am ulet szczęścia. Ich mentalność, tak różna od naszej, słusznie u p a tru je w tym klejnocie nie
zawodnego przew odnika ku szczytom...
Istnieje przekonanie, że opal, położony na zielonym, lśniącym „o k u “ pawiego pióra, w zbogaca i zwiększa sw oją zdolność opalizowania. P oprostu pięknieje w zetknięciu z niemniej ciekawym dziwem przyrody, jakim są błyszczące pióra tego królew sko-w spaniałego ptaka.
Mówi nam to o jeszcze jednej cennej właściwości opalu: że umie czer
pać piękno ze swego otoczenia, w zbogacając własne, bez uszczerbku dla źródła, z któ reg o bierze wzór! Jakaż to wspaniała cnota, m ało znana nawet najszlachetniejszym duszom!
Umieć wszystko przetw orzyć na światło, na dobroć, na miłość! Zrozu
mieć, że każde rozczarow anie, każda zapoznana i nieodw zajem niona życzli
wość, każda zniszczona nadzieja, pom naża tylko w artość naszej Prawdy, ugruntowując ją tern m ocniej, by, pozbaw iona złudzeń, stanęła przed nami tak jasna i wyraźna, ja k słońce, któ re tern prom ienniej prześwieca przez gałęzie drzew, im mniej ono posiada liści!
Ukochajmy piękno cierpienia i nauczm y się doceniać w artość życio
wych doświadczeń, a każda w ylana łza zmieni się w bezcenny opal, który ozdobi najczarow niejszym klejnotem ciche, proste i pełne poświęcenia serce.
[Ezoterycy przydzielają opal ludziom , urodzonym n a try g o n ie „w odnym “ : w znaku Ryb (od 19. II. do 21. III.), w znak u S korpjona (od 23. X. do 23. XI.) i w znaku R aka (od 22. VI. do 23. VII.)].
Dr. Juljan Ochorowicz
P rzek ła d J. Duninowej