• Nie Znaleziono Wyników

Była to postać czcigodna, opromieniona niepospolitemi zaletami serca i umy-słu, wzorowa żona, matka i obywatelka, która z bohaterskim hartem ducha potrafiła znosić wszystkie niepowodzenia życiowe, a niezmąconą pogodą, prawdziwie chrześcijańską wyrozumiałością i miłosierdziem, jednała sobie wszystkich18

– tak pisano o Marii z Piątkowskich Dzierżkowej urodzonej w 1837 roku na Ukrainie, a pochowanej na Cmentarzu Powązkowskim. Jej ojciec – Leonard Piątkowski – był marszałkiem szlachty powiatu humańskiego. Wycho-wano ją w dostatnim i słynnym ze staropolskiej gościnności domu rodzin-nym w Ochmatowie. Maria wyszła za Henryka Nieczuję Dzierżka, potomka zasłużonej w dziejach polskich rodziny i dziedzica majątków na Podolu.

17 Ibidem, 25 I 1913, nr 4, s. 76. 18 Ibidem, 1 VIII 1914, nr 31, s. 97.

193

Filantropki i matki – Polki. Kobiety w „Biesiadzie Literackiej” (1913-1914)

Dzierżkowa była matką-Polką nie tylko dla własnych dzieci, lecz także dla włościan. Pełna uczuć patriotycznych, religijnych i humanitarnych otaczała wieśniaków tkliwą opieką, jako pierwsza w okolicy z radością oznajmiła zebranej gromadzie o zniesieniu pańszczyzny. Nadała wyjątkowe przywileje poddanym, zanim jeszcze ów zapis prawny wszedł w życie.

Los nie oszczędził jej tragedii: ciężkie przejścia rodzinne i majątkowe, strata kilkorga dzieci, zupełne pozbawienie środków utrzymania nie zała-mały tej silnej kobiety. Żeby utrzymać rodzinę z wielkim zapałem i „zapar-ciem się siebie”, dawała w Odessie lekcje muzyki, by „zdobyć sobie kawałek chleba, ciesząc się sympatyą i uznaniem otoczenia”. Jej córka Natalia (znana w 1914 roku jako pisarz Jerzy Orwicz) uczyła się w odeskiej Szkole Sztuk Pięknych, kiedy spadła na nią tragedia: na dziewczynę i kilkanaście jeszcze osób padło oskarżenie o działalność patriotyczną. Natalię skazano w 1897 roku na wygnanie do Archangielska, a jej zacna matka podążyła za ukochaną córką aż nad brzeg Morza Białego i tam ciężką pracą wspomagała utrzymanie domu rodzinnego, który osładzał wygnańcom trudne chwile.

Od 1899 roku Dzierżkowa mieszkała w Warszawie, ciesząc się rozwojem talentu literackiego córki, ale też żywo interesując się ruchem społecznym. Pod swym dachem chętnie gościła młodzież, artystów i literatów, zawsze w dyskusjach występując przeciwko „prądom destrukcyjnym”, a broniąc zasad tradycyjno-narodowych. Świeciła przykładem wielkiej równowagi duchowej i umiejętności godzenia się z losem. Dziennikarz „Biesiady” z sza-cunkiem stwierdził, że „zmarła była znikającym typem niewiasty mężnej, chrześcijanki czynu, kobiety łączącej rozum z sercem, umiejącej przytem w najtrudniejszych warunkach bytu zastosować się do tego, co jest niejako prawem i obowiązkiem kobiety: być promieniem słonecznym dla otoczenia, gdyż nawet w sędziwym wieku, zgnębiona chorobą, nie była nikomu cięża-rem, lecz pociechą i osłodą”.

„Biesiada Literacka” z 23 maja 1914 roku doniosła o śmierci Pauliny z hra-biów Sobańskich Jełowickiej, matki ks. prałata Adolfa Jełowickiego (sędziego surogata Konstystorza Metropolitalnego) i Wacława Jełowickiego (ziemia-nina podolskiego i b. posła do Rady Państwa). „Była to niewiasta chrześci-jańska i polska matrona w wielkim stylu, pani niezwykłego rozumu, serca i miłosierdzia”, wychowana w rodzinie zasłużonego obywatela Ludwika hr. Sobańskiego i Róży z hr. Łubieńskich, „gorliwej służebnicy Bożej i niezmor-dowanej opiekunki wygnańców sybirskich i tułaczów na emigracji”. Paulina

194 Lidia Ciborowska

Jełowicka była wierna wartościom przekazanym przez rodziców i jak praw-dziwa matka-Polka zaszczepiła swoim dzieciom „tradycyę wielkich cnót i ofiar na chwałę Bożą i pożytek cierpiącej ludzkości”. Całe życie była oddana poboż-ności i licznej rodzinie, którą do ostatniej chwili „otaczała ciepłem macierzyń-skiego przywiązania”. Jako długoletnia przewodnicząca Arcybractwa Matek Chrześcijańskich przyczyniła się do rozwoju tego wielce pożytecznego stowa-rzyszenia, będąc najlepszym wzorem dla jego członkiń. Nie mogąc z powodu sędziwego wieku opuszczać swego pałacyku przy Alei Róż, spędzała dni nad haftowaniem i szyciem obrusów i innych „robót kościelnych”, którymi obda-rzała najuboższe świątynie. Do końca życia też utrzymywała założoną przez siebie Szwalnię i Ochronę dla dziewcząt przy ulicy Hożej w Warszawie.

Kobietą godną wspomnienia w artykule wstępnym Z Warszawy w nume-rze 29 z 19 lipca 1913 roku stała się Julia Kozakiewiczowa, zmarła w Paryżu wdowa po emigrancie, „pełna zacności matka-Polka, jedna z tych czystych, jasnych postaci, które na obczyźnie przyświecają całym pokoleniom rodaków i wiążą ich węzłami serdecznemi z krajem”19. Do ostatniego tchnienia była wierna ideałom narodowym, pielęgnowała je jak relikwie i gorliwie krze-wiła wśród polonii. Korespondent z Paryża kreśląc wizerunek tej czcigodnej matrony podkreślał, że nie poddała się sfancuzieniu i po 50 latach przeby-wania nad Sekwaną „na progu jej komnatek” kończyła się Francja, a zaczy-nało się „ciche, rzewne ognisko polskie”. Czcigodna staruszka nie sprzenie-wierzyła się żadnemu ze swych przekonań i do ostatniej chwili oczekiwała lepszych wieści z kraju, „dzieliła całem sercem troski, nadzieje, żale i radości ziemi ojczystej”. Umarła w wieku 94 lat na rękach jedynego syna Bronisława Kozakiewicza, znanego tłumacza arcydzieł Sienkiewicza, budząc szczery żal polskiej kolonii, „dla której ze śmiercią sędziwej emigrantki prysła znów jedna z tych drogich nici, które je łączą z przeszłością”.

ARTYSTKI

W rocznikach „Biesiady Literackiej” z lat 1913 i 1914 znalazły się zaledwie dwa artykuły o kobietach zasłużonych w sztuce.

Karta żałobna w gazecie z 21 sierpnia 1914 roku doniosła o śmierci Zofii z Zamarajewów Jankowskiej, żony znanego malarza i ilustratora Czesława Borysa Jankowskiego mieszkającego w Paryżu, gdzie zdobył popularność

195

Filantropki i matki – Polki. Kobiety w „Biesiadzie Literackiej” (1913-1914)

i uznanie, zaszczytne odznaczenia, a nawet Krzyż Zasługi. Jankowska zajmo-wała się literaturą, pisała nowele, opowiadania, wiersze. Była także autorką powieści Święty ogień, opowiadającej o artystycznym środowisku warszaw-skim. Autor wspomnienia podkreślił specyficzne cechy poezji zmarłej: „W jej utworach poetycznych odbijają się marzenia półsenne, halucynacye, widzia-dła, ujęte w formę obłoczną rozwiewną [...] wypełnia je mieszanina świateł i cieni, zaduma, rozpierzchająca się na wszystkie strony, wzloty ku nieskoń-czoności w przedstawianiu zagadek wszechświatowych”20.

Podkreślono jej wiarę w związki człowieka z Uniwersum, zaś w owym pan-teizmie widziano źródło „czarodziejskich widzeń, które udatnym wierszem odtwarzała”. Fascynowała ją walka człowieka o światło, dobro, harmonię, ale towarzyszył autorce niezmierny smutek związany z nierozwiązywalną „Zagadką Bytu uosobioną w sfinksowych kształtach skały nadmorskiej w Bre-tanii”. Dziennikarz „Biesiady” zarzucił jednak Jankowskiej, że należycie nie przedstawiła „wszechpotężnego wpływu Chrystusa na dzieje powszechne”, dlatego w jej utworach – jego zdaniem – brakuje siły przekonywania. Jako zarzut postawił stwierdzenie, że nadzieja sprowadzenia Królestwa Bożego na ziemię została przez poetkę przedstawiona jako dowolnie rzucone i niczym nieumotywowane frazy.

O cenionej pianistce Józefie Narbutt-Hryszkiewiczowej można przeczy-tać w kwietniowym numerze „Biesiady” z 1914 roku. Autor przypomniał jej drogę artystyczną: studia w konserwatorium w Petersburgu, potem w Dreź-nie pod okiem AntoDreź-niego Rubinsteina. Mieszkając przez 20 lat w Moskwie, artystka zdobyła wielką popularność i uznanie. Do jej licznych zasług arty-stycznych należało krzewienie muzyki zbiorowej, czemu poświęciła znaczną część swojej pracy. Przez trzy lata należała do słynnego tercetu utworzonego w Moskwie przez prof. Szora i w tym zespole wykonała niezliczoną ilość arcydzieł muzyki kameralnej. „Niezrównana znawczyni klasyków i romanty-ków, odtwarzała Szumanna i Chopina z taką doskonałością, iż jeden z naj-wybitniejszych krytyków muzycznych, po wysłuchaniu wykonanej przez nią »Sonaty H-moll« Chopina, napisał: »Genialny kompozytor znalazł swego pieśniarza«”21.

20 Ibidem, 21 VIII 1914, nr 34, s. 149. 21 Ibidem, 17 IV 1914, nr 16, s. 316.

196 Lidia Ciborowska

Hryszkiewiczowa kilkakrotnie uczestniczyła w koncertach symfonicznych w Warszawie, Petersburgu i Moskwie, jednak nie zależało jej na powodze-niu u publiczności, oklaskach czy korzyściach materialnych, nie dogadzała także gustom tłumu, gdyż kochała i rozumiała sztukę jako ideał piękna, do którego dążyła przez całe życie: „Wszystko w jej wykonaniu tchnęło szlachet-nością i głębokiem wniknięciem w ducha kompozycyi. Ani jednego pospoli-tego efektu, ani jednego trywialnego akcentu nie było w tej grze poważnej i wysoce dystyngowanej”.

Ponadto – jak podkreśla autor z „Biesiady” – należała do nielicznego zastępu artystek, które „pomimo ukochania sztuki całą duszą, nie przestają jednak być kobietami, spełniają obowiązki matek i obywatelek”. Dlatego Hryszkiewiczowa chętnie występowała na koncertach dobroczynnych oraz na rzecz polskich instytucji kulturalnych. Znana była jej gorliwość obywatel-ska i gotowość do służenia dobru publicznemu, a „wysoką inteligencyą, szla-chetnością i nadzwyczajną dobrocią, jednała sobie wszystkich, którzy się do niej zbliżali”.

BADACZKI

Wyjątkowo rzadko pojawiały się w „Biesiadzie Literackiej” artykuły o inte-lektualistkach. Do wyjątków należy notatka o Marii Czaplickiej, o której bardzo pochlebnie napisano: „Rodaczka nasza, Marya Czaplicka, wytrwałą pracą na Uniwersytecie w Londynie i Oxfordzie, zdobyła sobie powagę naukową, przysparzając społeczeństwu polskiemu chluby wśród obcy-ch”22. Jej oryginalne prace z antropologii napisane po angielsku były wysoko cenione przez specjalistów, dlatego w 1913 roku zaproszono ją do wygłosze-nia referatu w Sekcji Antropologicznej British Association for Advancement of Science. Rok później Wydział Antropologiczny Uniwersytetu w Oxfordzie powierzył jej kierownictwo naukowej ekspedycji na Syberię. Międzynaro-dowa Ekspedycja Jenisiejska, składająca się z 35 osób i zaopatrzona w pomoce naukowe, broń i kinematografy udała się koleją do Krasnojarska, a stamtąd płynęła Jenisejem aż do ujścia, gdzie na lato gromadzą się tubylcy, będący obiektem zainteresowań badawczych Czaplickiej.

197

Filantropki i matki – Polki. Kobiety w „Biesiadzie Literackiej” (1913-1914)

W „Biesiadzie” z lat 1913 i 1914 tylko Maria Skłodowska-Curie „zasłużyła” na poświęcony jej artykuł wstępny pióra Michała Synoradzkiego, napisany z okazji dorocznego posiedzenia warszawskiego Towarzystwa Naukowego. Uroczystość tę uświetniła przybyła z Paryża Skłodowska, która wygłosiła odczyt o „ciałach radioaktywnych”, a wcześniej wspomogła Towarzystwo datkiem tysiąca rubli. Przy tej okazji przypomniano zasługi naukowe i spo-łeczne znakomitej rodaczki. Podkreślono, że już w młodości marzyła o wiel-kiej twórczej pracy na wspaniałym polu nauki, o zdobyciu na nim sławy dla siebie i chwały dla narodu, z którego wyszła:

Marzenia te zostały ujęte w karby niepożytej energii [...] cichej, spokojnej, wytrwałej, podążającej naprzód, podsycanej trudnościami, na drodze swej napotykanemi. I owe marzenia szybko się ziściły23.

„Biesiada” przypomniała drogę kariery badaczki: ukończenie Wydziału Fizyko-Chemicznego i Matematycznego na Uniwersytecie Paryskim, dokto-rat na tej uczelni, trzy Nagrody Gagnera przyznane przez paryską Akade-mię Umiejętności, Nagrodę Nobla otrzymaną wraz z Becquerelem i Piotrem Curie. Triumfalny pochód na drodze badań i odkryć sprawił, że największe instytucje naukowe ubiegały się o przyjęcie Skłodowskiej w poczet swoich członków. Równolegle z badaniami laboratoryjnymi uczona zajmowała się pisaniem prac teoretycznych, które stały się przyczynkiem do badań zja-wisk dotychczas nikomu nieznanych. Jej osiągnięcia wprowadziły cały świat w podziw i zachwyt, ale Skłodowska zawsze czuła się Polką: „ani na chwilę nie zapomniała o tem marzeniu z czasów dziewczęcych, aby z pracy swej uwić wieniec chwały dla Polski”. Dlatego też na pracach naukowych zawsze jako pierwsze podawała swoje polskie nazwisko, chcąc w ten sposób podkre-ślić swoje pochodzenie, a także zaprotestować przeciw przywłaszczaniu jej narodowości przez Francuzów lub pomijaniu jej przez Niemców. Synoradzki przypomina, że przecież pierwszy odkryty przez siebie metal nazwała „polo-nium”, a ponadto swoimi artykułami o promieniotwórczości bezinteresownie obdarzała redakcję „Wszechświata” tak, jakby chciała najpierw z rodakami podzielić się radością ze swoich odkryć. Dzięki badaczce także pierwsze foto-grafie barwne, wykonane na podstawie jej odkryć, znalazły się w zbiorach polskiego muzeum, choć jako artefakty historyczne były bezcenne. Tę miłość

198 Lidia Ciborowska

do kraju uczona uwieńczyła powołując do życia Instytut Radiologiczny przy warszawskim Towarzystwie Naukowym. Społeczeństwo polskie zrozumiało doniosłość tej chwili dla kraju, jego nauki i sławy i „złożyło dostojnej rodaczce hołd, należny jej genialnemu umysłowi, wraz z podzięką jej sercu, które uko-chawszy gorąco kraj ojczysty, pragnie przed całym światem złożyć świadec-two, iż Polska pomimo wyjątkowo ciężkich i trudnych warunków, dotrzymuje kroku innym narodom w żywotności duchowej, na drodze najcenniejszych zdobyczy – wiedzy i prawdy”.

Kiedy w 1914 roku do rąk czytelników trafił lipcowy numer „Biesiady Literackiej”, zapewne nikt z nich nie przypuszczał, że Gawriło Princip swoim zamachem na arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie rozpęta hekatombę, która zmieni oblicze Europy. I wojna światowa sprawiła jednakże, iż zmieniła się sytuacja kobiet: kiedy mężczyźni poszli walczyć, one musiały zająć ich miejsce w przemyśle, infrastrukturze miejskiej i innych obszarach życia publicznego. Kobiety zatrudniano nawet w przemyśle maszynowym i zbrojeniowym, były kierowcami oraz pracowały w transporcie i handlu. Dotychczasowy wikto-riański wzór kobiecości – przykładna żona i matka zajmująca się domem – musiał powoli odchodzić do lamusa. Na szczęście.

Karolina Studnicka-Mariańczyk