• Nie Znaleziono Wyników

4. Przeszło´s´c i tera´zniejszo´s´c 48

4.5. Moja misja w stolicy

Rozbudowa dzielnicy Meguro, zak ˛atek Himonya, gdzie działała nowa mi-sja, zwracała uwag˛e i budziła powszechne uznanie. Zacny koadiutor Brat Gia-como, artysta dekorator, podj ˛ał si˛e niezwyczajnego zadania upi˛ekszenia wiel-kiej ´swi ˛atyni swoimi obrazami. Po´swi˛ecił na to pi˛e´c lat ˙zmudnej, ale pi˛eknej pracy. Wysokie rusztowanie posuwało si˛e regularnie z miejsca na miejsce, daj ˛ac szans˛e dotarcia do najdalszych zak ˛atków. Cało´s´c spodobało si˛e wszyst-kim, zachwycaj ˛ac kolorami i artystycznym pi˛eknem. Niestety, brat przypłacił to zdrowiem, bo pi˛ekne farby olejne były zaprawione truj ˛acym ołowiem.

W okna naszej ´swi ˛atyni wprawiono witra˙ze, na chórze umieszczono wie-logłosowe organy, które nale˙zały jeszcze do rzadko´sci. Na ´sciennych ko-lumnach pojawiła si˛e marmurowa Droga Krzy˙zowa. Wielu pracowało dla wspólnego dobra i wielu pomagało: proboszcz, wikary, katecheci, siostry za-konne, wolontariusze, lokalna społeczno´s´c i wspaniała młodzie˙z. Liczba ka-techumenów wzrastała, chrzty dorosłych odbywały si˛e w wyznaczone ´swi˛eta w ci ˛agu całego roku. Wida´c było, jak wokół ko´scioła rosła wielka parafia.

Dzieło zainicjowane na opuszczonym terenie miało moc przyci ˛agania. Zdarzały si˛e te˙z przedziwne przypadki. Do naszej katolickiej ´swi ˛atyni przy-chodziły pary zakochanych i by´c mo˙ze zauroczone jej pi˛eknem o´swiadczały, ˙ze chciałyby wzi ˛a´c ´slub według głoszonej tu nauki. W ci ˛agu pół roku od-były si˛e cztery konferencje przedmał˙ze´nskie i wystawne błogosławie´nstwo ´slubne, zgodnie z programem uło˙zonym przez władze ko´scielne. I co wi˛e-cej? Nasz ko´sciół poznały i polubiły „gwiazdy” telewizji i teatru. Niektóre soboty po południu były nawet dla nich rezerwowane, bo przecie˙z równie˙z i one zaliczały si˛e do gromady dzieci Bo˙zych.

Tak jak w pszczelej rodzinie przy dobrym rozwoju dochodzi do wyrojenia jej cz˛e´sci, tak ka˙zde dobrze prowadzone dzieło dorasta do podziałów i prze-nosin. Przyszło mi wi˛ec realizowa´c równie˙z i takie odpowiedzialne, ˙zmudne zadanie. Najpierw zamieszkałe w s ˛asiedztwie siostry salezjanki przej˛eły i po-wi˛ekszyły szkoł˛e podstawow ˛a, dostosowuj ˛ac wszystko do nowych przepisów i wymaga´n. Nast˛epnie gimnazjum przeniosło si˛e do nowego osiedla, powi˛ek-szaj ˛ac si˛e o liceum z dodatkiem małego seminarium i przedszkola. Pozosta-li´smy jako du˙za misja – parafia z rozległym Oratorium i urzekaj ˛acym przed-szkolem. Otworzyło si˛e wi˛ec pole na dalsze działania. Nie pozostało nam nic innego tylko zakasa´c r˛ekawy i wzi ˛a´c si˛e do pracy.

Cz˛e´s´c 2

Do Czytelnika

´Sp. ks. Nikodem Pisarski zwykł mawia´c:

„W ˛a˙z pije czyst ˛a wod˛e i t˛e o˙zywcz ˛a wod˛e przemienia w trucizn˛e. Krowa te˙z pije wod˛e i przemienia j ˛a w mleko, które podtrzymuje nasz organizm przy ˙zyciu”.

„Pszczoła z licznych kwiatów zbiera pył i przerabia go w słodki miód, nie niszcz ˛ac jego pi˛ekna i harmonii”.

„˙Zadne zwierz˛e nale˙z ˛ace to tego samego gatunku nie zabija swego potomka”.

„´Swiat przyrody jest dla nas nie tylko wspaniał ˛a encyklopedi ˛a, jest tak˙ze naszym wspaniałym nauczycielem i przewodnikiem”. „Zarzucenie warto´sci moralnych wydziedzicza człowieka z ci ˛ a-gło´sci historycznej i twórczego pozytywnego udziału w kształto-waniu spadku po przodkach”.

Niniejsza ksi ˛a˙zka powstała z potrzeby upami˛etnienia niezwykle bogatej osobowo´sci ks. Nikodema, wielkiego misjonarza salezja´nskiego pracuj ˛acego w latach 1937-2013 na misjach w Japonii. Pozostawił On po sobie tak wiele ´sladów Wielkiego Serca, ˙ze nie sposób było je wszystkie opisa´c. Pomimo tej niepełno´sci chciałbym zach˛eci´c Czytelnika, aby studiuj ˛ac tre´s´c kolejnych rozdziałów równocze´snie próbował nauczy´c si˛e czego´s od Wielkiego Czło-wieka, który ˙zył w´sród nas i był prowadzony r˛ek ˛a Bo˙z ˛a.

„Ci co zaufali Panu, odzyskuj ˛a siły, otrzymuj ˛a skrzydła jak orły: biegn ˛a bez zm˛eczenia, bez znu˙zenia id ˛a” (Iz 40,1).

„A je´sli kto´s chce doj´s´c do posiadania Chrystusa, niechaj nigdy nie szuka Go bez krzy˙za”.

„Wiemy, ˙ze Bóg z tymi, którzy Go miłuj ˛a, współdziała we wszyst-kim dla ich dobra” (Rz 8,28).

Niech to skromne wspomnienie słu˙zy pomoc ˛a w rozumieniu ˙zycia i d ˛ a˙ze-niu ku szcz˛e´sciu.

5

˙

Zył w´sród nas

„Lepszy szacunek ni˙z wielkie bogactwo, lepsze uznanie ni˙z srebro i złoto” (Prz 22.1).

˙Zyjemy w´sród ludzi, którzy maj ˛a pi˛ekne cechy charakteru, cenne cnoty. Czy wiesz, co jest twoim zadaniem? Uczy´c si˛e od nich m ˛adro´sci, na´sladowa´c ich. „Ziemia nie jest miejscem naszego odpoczynku, odpoczywa´c b˛edziemy dopiero w niebie” – powtarzał ´sw. Jan Bosko.

Wróciłem z Beppu, miejscowo´sci poło˙zonej w woj. Oita na wyspie Kyushu. Pojechałem tam, aby odda´c szacunek ks. Nikodemowi, który po długich i bo-lesnych cierpieniach w wieku 95 lat odszedł do Pana po wieczn ˛a nagrod˛e. Liturgia pogrzebowa odbywała si˛e w tamtejszym ko´sciele parafialnym, w któ-rym udzielał si˛e on aktywnie w pracy duszpasterskiej do ko´nca swych dni.

Ks. Nikodem był moim współbratem – członkiem Zgromadzenia Salezja´n-skiego. Był te˙z człowiekiem wielkiego formatu. Owa wielko´s´c nie zawsze i nie od razu była rozpoznawana. Pozostawała cz˛esto niezauwa˙zona w´sród natłoku innych, bie˙z ˛acych spraw. Zapewne łatwiej jest w pewnym momen-cie dokona´c jakiego´s bohaterskiego czynu, ani˙zeli jak ks. Nikodem spełnia´c sumiennie swoje codzienne powinno´sci, obowi ˛azki i zadania. Wielko´s´c da-nej osoby mo˙ze wi˛ec pozostawa´c w cieniu, dopóki nie o´swietli jej ´swiatło wdzi˛ecznych serc. O wielko´sci ´swiadczy równie˙z bycie Człowiekiem mimo licznych przeciwno´sci, i to zarówno wobec siebie samego, jak i swojego oto-czenie. Taka wła´snie wielko´s´c cechowała ks. Nikodema. W swej ostatniej, pełnej bólu drodze dał on przykład pełnego oddania si˛e Bogu. Dla piel˛e-gniarek był łagodny, dla lekarzy pozostał niedo´scigłym wzorem w znoszeniu cierpienia, a dla wszystkich odwiedzaj ˛acych go w szpitalu – ´zródłem spokoju, opanowania i radosnego u´smiechu. Liczny udział uczestników uroczysto´sci pogrzebowych podkre´slił rol˛e i znaczenie, jakie odegrał w ich ˙zyciu.

Ks. Nikodem przybył do Kraju Kwitn ˛acej Wi´sni 22-go listopada 1937 roku, tu˙z przed drug ˛a wojn ˛a ´swiatow ˛a, maj ˛ac zaledwie 19 lat. Nale˙zał do pionie-rów polskich misjonarzy salezja´nskich w Japonii. Dane mu było razem ze sług ˛a Bo˙zym ks. Cimatti i innymi misjonarzami od podstaw tworzy´c struk-tury rodz ˛acej si˛e prowincji Salezjanów. Okres jego pobytu na wyspach nie był „miodem i mlekiem płyn ˛acy”. Przyszło mu ˙zy´c i rozwija´c si˛e w trudnych cza-sach. Kiedy stawiał tam pierwsze kroki, Japonia nale˙zała do czołowych pot˛eg militarnych ´swiata. Na terenie Azji prowadziła liczne i długie wojny, które mimo sukcesów i licznych zwyci˛estw bardzo osłabiły i wyczerpały kondycj˛e

pa´nstwa i społecze´nstwa. Ludno´s´c cywilna ˙zyła w skromnych warunkach, a niejednokrotnie na pograniczu skrajnego ubóstwa. W dostatku, kosztem in-nych, ˙zyły tylko w ˛askie elity. Ludzie borykali si˛e z takimi chorobami jak: gru´z-lica, tyfus, tr ˛ad i inne. Opieka lekarska była na niezbyt wysokim poziome, ale odpowiadała pozytywnie na ludzkie potrzeby i wymogi chwili. Jednak z przy-czyn finansowych nie ka˙zdego sta´c było na odpowiednie leczenie. Najbar-dziej cierpiała na tym ludno´s´c wiejska, rolnicy i drobne rzemiosło. Bogatych i zamo˙znych głód i ubóstwo nie dotykało. Jedynie choroby, których nie dało si˛e wyleczy´c nawet za wielkie pieni ˛adze mogły pokrzy˙zowa´c im plany. Jed-nak istniała płaszczyzna, na której znikały wszystkie te dysproporcje. Była to płaszczyzna wła´sciwego wykorzystania daru ˙zycia, tak hojnie udzielonego wszystkim i tak ró˙znie prze˙zywanego. Bo wszyscy przemijamy, niezale˙znie od pozycji, maj ˛atku czy wiedzy. Jeden z uczestników liturgii pogrzebowej za-cytował pi˛ekne słowa ks. Jana Twardowskiego: „´Spieszmy si˛e kocha´c ludzi tak szybko odchodz ˛a”. Tak dobrze ilustruj ˛a one moje my´sli o osobach, z którymi cho´c przez chwil˛e mogłem przebywa´c, a w szczególno´sci my´sli o ´sp. ks. Niko-demie Pisarskim.