• Nie Znaleziono Wyników

3. Po wojnie 25

3.5. Osaka – Seiko Gakuin

Rozwój szkoły w Miyazaki odbywał si˛e w dobrym tempie. Jednak w innych miejscach było jeszcze wiele do zrobienia. Nasi misjonarze nie wahali si˛e przed podj˛eciem tego typu wyzwa´n. Jednym z nich był ks. Angelo, były dyrek-tor szkoły rzemie´slniczej w Tokyo. W czasie wojny został aresztowany i osa-dzony w obozie koncentracyjnym bez postawienia zarzutów i s ˛adu. W obo-zie nie było morderstw jak w Treblince czy O´swi˛ecimiu, ale wi˛e´zniów ´cwi-czono i morzono głodem. Po ogłoszeniu kapitulacji Japonii wyszedł na wol-no´s´c chudy jak szczapa, maj ˛ac na koncie sp˛edzenie dwóch lat za drutami. Był osłabiony i wygl ˛adał niczym strach na wróble. Po dokładnych badaniach lekarskich postanowił nie wraca´c do Tokyo. Wybrał drug ˛a metropoli˛e po sto-licy – miasto Osaka. „Tu zało˙z˛e szkoł˛e techniczn ˛a” – powiedział i wyjechał do Ameryki z zamiarem zrobienia kwesty na ten cel po ko´sciołach. J˛ezykiem an-gielskim władał ju˙z dobrze, ale jako Włoch liczył na hojno´s´c swoich rodaków. By nie by´c ci˛e˙zarem w miejscach odwiedzanych na realizacj˛e swych planów wybrał sposób do´s´c oryginalny. Po przywitaniu poprosił proboszcza o spis owieczek, które nie ucz˛eszczaj ˛a do ko´scioła i do nich kierował swe słowa. Jako misjonarz i wi˛ezie´n ocalały z obozu koncentracyjnego miał wielki wpływ na słuchaczy, a skutki jego słów były nadzwyczajne. Po tygodniu podró˙zy i za-biegów w parafii odbywała si˛e uroczysto´s´c powrotu i pojednania owieczek. W dowód wdzi˛eczno´sci na po˙zegnanie ks. Angelo otrzymywał zaproszenie do parafii oraz ofiary nie tylko od parafian, ale i od proboszcza z wikarymi. T˛e usłan ˛a trudami drog˛e przeszedł kilkadziesi ˛at razy, bł ˛adz ˛ac przez rok po wertepach Ameryki. Powrócił wyczerpany, ale zadowolony.

Miasto Osaka, podobnie jak Tokyo, zostało zniszczone nalotami. Pozo-stały zgliszcza, na których rodziło si˛e nowe ˙zycie. Mo˙zna było zaczyna´c nie-mal˙ze w dowolnie wybranym miejscu. Jednak historia tego cesarskiego mia-sta, jego królewska przeszło´s´c i tradycj ˛a pachn ˛ace tchnienie odzwierciedlały si˛e w astronomicznych wr˛ecz cenach gruntu. Ks. Angelo udało si˛e naby´c pół hektara ziemi, cz˛e´sciowo prywatnej, w wi˛ekszej jednak cz˛e´sci obejmuj ˛acej

parki i cmentarze. Mimo dobrych ch˛eci sprzedaj ˛acych oraz wielkiego uzna-nia trudno było mu zbija´c panuj ˛ace stawki wi˛ec przywiedziona torba z dola-rami pr˛edko si˛e opró˙zniła.

Ks. Angolo postawił krzy˙z na nowej posiadło´sci, zamówił plany szkoły u in˙zyniera i wyruszył ponownie za kwest ˛a do Ameryki. Jednak czasy były ju˙z inne, wi˛ec wyniki tej rocznej wyprawy nie były ju˙z tak okazałe. Jedynie zm˛eczenie było jakby wi˛eksze. Mimo wszystko ks. Angelo był bardziej zado-wolony ni˙z za pierwszym razem, bo „wrócił ju˙z do swojego”.

Plany były gotowe, a przy okazji wzniosłej rocznicy przybycia ´sw. Fran-ciszka Ksawerego do Japonii delegat Apostolski pobłogosławił kamie´n w˛e-gielny. Teraz ju˙z mogła ruszy´c budowa głównego budynku.

Na miejsce budowy wybrano pagórek przy wielkiej ´swi ˛atyni buddyjskiej, która cudem ocalała. Było to daleko od kolei, na wprost widniej ˛acego w dali na pagórku wielkiego zamku, który przetrwał troch˛e potarmoszony. Miejsce to nosiło miano Reijinchô - kwatera muzyków. Rzeczywi´scie, z tego miejsca przed laty kasta muzyków cesarskiej korty przeniosła si˛e do Tokyo pozosta-wiaj ˛ac po sobie nazw˛e tego zak ˛atka. W ósmym wieku naszej ery mieszkał tu słynny ksi ˛a˙z˛e Shotoku Taishi, wielki apostoł buddyzmu i tu wła´snie obok mie-´sciła si˛e słynna ´swi ˛atynia Shitennoji, po´swi˛econa czwórce królów nieba. Przy rozległym cmentarzu buddyjskim odkryli´smy mały cmentarzyk ze znan ˛a ju˙z w historii kamienn ˛a lantern ˛a, na której wyryto cztery krzy˙ze i statu˛e Matki Bo˙zej nazywan ˛a „Maryja – Kannon” (jedyna bogini buddyjska z dzieci ˛atkiem nazywa si˛e Kannon i j ˛a Jako Matk˛e Bo˙z ˛a z Dzieci ˛atkiem czcili katoliccy wierni w okresie prze´sladowa´n). Tu mieszkał równie˙z słynny poeta Basho, na cze´s´c którego postawiono obelisk z wyryt ˛a poezj ˛a opiewaj ˛ac ˛a to miejsce.

Równocze´snie z rozpocz˛eciem budowy ogłoszono w dziennikach plano-wane otwarcie katolickiej szkoły technicznej w nowym roku szkolnym. Za-znaczono, ˙ze liczba miejsc jest ograniczona i ˙ze rodziny pragn ˛ace zapozna´c si˛e bli˙zej z chrze´scija´nstwem mog ˛a zgłasza´c swoich synów do egzaminów wst˛epnych. Ogłoszenie to wzbudziło zainteresowanie wielu, pojawiły si˛e wi˛ec pytania o szczegóły. Wynikało z nich, ˙ze pytaj ˛acy liczyli raczej na szkoł˛e klasyczn ˛a, daj ˛ac ˛a ogólne wykształcenie. Argumentowano, ˙ze w centrum me-tropolii tworzenie szkoły zawodowej mija si˛e z celem, bo dot ˛ad technika słu-˙zyła wytwarzaniu broni i marnie si˛e to sko´nczyło, za´s wytwarzanie aparatów fotograficznych i zabawek z blachy daje niewielkie perspektywy. Mówiono, ˙ze szkoła rzemie´slnicza przydałaby si˛e bardziej na peryferiach ni˙z tu. Na doda-tek pojawiły si˛e dodatkowe trudno´sci w realizacji pierwszych wzniosłych za-miarów. Zapewnienie wyposa˙zenia szkoły technicznej na poziomie zadowa-laj ˛acym było niezwykle trudne albo wr˛ecz niemo˙zliwe. I to nie tylko z uwagi na skromne zasoby materialne jej zało˙zycieli, ale równie˙z ze wzgl˛edu na brak odpowiednich maszyn w kraju.

Trzeba wi˛ec było zmieni´c zamiary. Postanowiono, ˙ze powstanie szkoła klasyczna, w której du˙z ˛a wag˛e przywi ˛a˙ze si˛e do nauki j˛ezyka angielskiego.

Reakcja była zaskakuj ˛aca - pytania i zgłoszenia pojawiały si˛e bez ko´nca. Na egzaminy do pierwszej gimnazjalnej zgłosiło si˛e kilkunastu ochotników na jedno miejsce. Tak powstawała salezja´nska szkoła w Osaka, w której przyszło mi równie˙z pracowa´c: SEIKO GAKUIN (´Swiec ˛aca Gwiazda).

Po przybyciu do Osaka zacz ˛ałem pełni´c rol˛e kierownika studiów. Grono profesorskie dobrano z wielk ˛a trosk ˛a, za´s urz˛edy na wszystkich poziomach były nam przychylne, a szacunek, uznanie i zaufanie jakim nas darzono – nie-podwa˙zalne. Wi˛ec i szansa na poszerzenie horyzontów dla naszych planów była spora, zwłaszcza, ˙ze Osaka to wielkie miasto. Trzeba było jednak ten ˙zar przychylno´sci i zapału podtrzymywa´c. I to wła´snie było moim najwa˙z-niejszym zadaniem. W jego realizacji bardzo mi si˛e przydało do´swiadczenie zdobyte w Hyuga Gakuin.

Gdy odpowiednich zasobów na pr˛edkie i upragnione zako´nczenie bu-dowy zabrakło, gdy pozostała tylko wiara w opatrzno´s´c oraz w dobro losu udało si˛e jednak zdoby´c odpowiedni ˛a po˙zyczk˛e (bezprocentow ˛a, do spłace-nia w ratach rozło˙zonych na pi˛etna´scie lat). Jak to si˛e stało, ja to było mo˙z-liwe? Odpowied´z jest ta podobna do tej, która wyja´sniała tajemnic˛e naszego sukcesu w Miyazaki. Otó˙z kraj konstytucyjnie rezygnuj ˛ac z utrzymania regu-larnego wojska mógł wi˛ecej ´srodków przeznaczy´c na o´swiat˛e.

W´sród placówek o´swiatowych wyró˙zniano placówki pa´nstwowe (woje-wódzkie, miejskie, powiatowe i gminne czy samorz ˛adowe) oraz prywatne. Te drugie dzielono na prywatne z ustanowionym zarz ˛adem lub instytucjonalne, które mo˙zna porówna´c do tzw. dóbr martwej r˛eki (nieruchomo´sci niepodle-gaj ˛acych dziedziczeniu ani alienacji). Tworzenie placówek instytucjonalnych mo˙ze by´c podpor ˛a i ratunkiem dla dzieł dobroczynno´sci przy dobrym zarz ˛ a-dzaniu i uczciwym systemie. Jednak w innych warunkach mo˙ze sta´c si˛e spo-sobem na zagrabienie cudzej własno´sci (co do´swiadczono w Polsce podczas nacjonalizacji dóbr ko´scielnych w czasach komunizmu). ˙Zadna te˙z szkoła prywatna nie jest w stanie utrzyma´c si˛e finansowo z samej tylko opłaty wno-szonej przez uczniów. Wydatki zwi ˛azane z utrzymaniem jej poziomu prze-kraczaj ˛a pozyskiwane tego typu wpływy. Jednak przy wsparciu pa´nstwa jest w stanie realizowa´c swe zadania przez lata. Wsparcie takie mo˙zna było pozy-ska´c z ministerstwa, które oprócz wyrównywania kosztów dawało np. ´srodki na spłacanie długu zaci ˛agni˛etego przy budowie lub wspierało w innych po-trzebach. Jednak o te wszystkie sprawy trzeba było zabiega´c. Dlatego wielka była rola zarz ˛adu szkoły, sekretarza, dyrektora i innych członków zespołu.

Sprawy budowy i przebudowy maj ˛a szczególne znaczenie dla misjonarzy. Jest to dzieło, w którym uczestniczymy zobowi ˛azani do czynów niczym re-guł ˛a w klasztorze. Działamy bez ogl ˛adania si˛e na własno´sci osobiste, zapew-niaj ˛ac 25 lat gorliwej pracy, głoszenie Ewangelii i udział w formowaniu misji. Potem szkoł˛e, parafi˛e i mo˙zliwie pi˛ekny ko´sciółek z wiernymi – cały ten cud Bo˙zy oddajemy diecezji, w opiek˛e biskupowi i proboszczom. Wi˛ekszej rado-´sci i zadowolenia z własnego dzieła nie mo˙zna chyba prze˙zy´c ma tym ´swiecie.