K o n g r e s „ C o u n s il o f J e w is h W o m e n * w S t. L o u is
Do chwili wybuchu wojny światowej „druga półkula ziemi” — Ameryka, dla Europy a w szczególności dla żydostwa wschodniej jej połaci, miała znaczenie olbrzymiego w a r s z t a- t u, gdzie każda jednostka chętna i pracowita znaleźć mogła zarobek, zaś przy zdolnościach i szczęśliwym zbiegu okolicz
ności nawet się wzbogacić. Pozatem była Ameryka dla nas Ży
dów olbrzymią krainą wolności obywatelskiej i równości, przede- wszystkiem zaś nietylko „tolerancji” ale szczerej swobody i wol
ności sumienia. Jednem słowem: Eldoradem d u c h a dla spra
gnionego tych właśnie skarbów Żyda wschodniej Europy.
Od chwili nastania krwawych zapasów międzynarodo-*
wych — jest ona dla nas Eldoradem, skąd z ł o t o bezustannie
ku nam i dla nas płynie, w postaci papierowych wprawdzie, ale złotu równorzędnych dolarów. Przez lata całe jako ulewa — ujęta w ramy „Joint Distribution Committee”, największej w hi- storji dobroczynnej organizacji o bezprzykładnej dotąd działal
ności czysto humanitarnej.
Zdawałoby się, że forsowna emigracja od r. 1882, była jakoby zrządzeniem Boskiem, przygotowującem armję miłosier
nego czynu, która pośpieszyć miała z pomocą niewinnym ofia
rom tragicznego losu Europy.
Pragnienie poznania z blizka wielkiej części narodu naszego (blisko 4.000.000), zdolnej i ochoczej do wielkich ofiar, zrodziło we mnie postanowienie zwiedzenia Ameryki. Serdecz
ne zaproszenie ze strony prezydjum największej organizacji ko
biet żyd.: tamże „Council of Jewish Women”, — na Kongres tejże Organizacji, w St. Louis—Missouri, przyśpieszyło realizację mego zamiaru.
Wrażeniami z tego imponującego kongresu i wogóle z życia kobiet w Ameryce chcę się podzielić z czytelnikami
„Nowego Życia’’. „Council of Jewish Women’’ jest federacją kobiet, najliczniejszą i najlepiej zorganizowaną w Stanach Zjedno
czonych. Liczy ona przeszło 50.000 członków, w 35 prowin
cjach. Członkinie federacji rekrutują się ze wszystkich stanów i sfer towarzyskich. Żona multimiljonera i skromna urzędniczka prywatna, żona robotnika obok zamożnej kupcowej, wszystkie razem tworzą „Council...”
Zakres działania jego olbrzymią głównem zadaniem, od chwili wybuchu wojny: opieka nad imigrantem żydowskim.
Dla spraw imigracyjnych utrzymuje „Council...” specjalne biuro, gdzie same kobiety sprężyście, z rozumem i taktem, prze- dewszystkiem: niezmordowaną pracą załatwiają zawiłe nieraz i przykre kwestje. Pozatem urządza i utrzymuje „Council...”
bezpłatne kursa języka angielskiego dla nowoprzybyłych i kursa handlowe, utrzymuje poradnie lekarskie i prawnicze, żłobki dla dzieci, matek, pracujących zawodowo, szkółki hebrajskie dla dzie
ci niezamożnych mas ludowych i t. p.
„Council of Jewish Women" cieszy się Wysokiem powa- żanien u rządu Stanów Zjed. Podczas wojny, była ta organizacja jedyną oficjalnie uznaną reprezentacją żyd. w kwestjach imigra
cyjnych, odnośnie do kobiet, skoncentrowanych w Ellis Island.
„Council...” utrzymuje stałą delegację w Waszyngtonie której zadaniem jest, baczne śledzenie każdej zapowiedzią nej ustawy, o ile odnosić się może do Żydów, w szczególność do imigracji.
Generalna narada czyli kongres federacji, odbywa się co 3 lata w! |nnym grodzie.
Na ostatni kongres w St. Louis przybyło nie mniej jak 420 delegatek. Niektóre z dalekich miast jak Los Angelos—Cali- fornia — i około 600 pań towarzyszyło delegatkom dla poznania treści i skutków dokonanej pracy i nowych zamierzeń federacji, jakoteż dla osobistego poznania działaczek.
Kongres trwał 6 dni. Pracowano z przerwą jednogo
dzinną, codziennie od 9-ej rano do 5-ej wieczorem, poczem rozpoczynało się „życie towarzyskie” kongresu. Ta część kon
gresu wspaniale przygotowana przez grupę w St. Louis, — wydawała mi się wyrazem utajonej myśli przewodniczek, które także drogą estetycznej towarzyskości starają się potęgować przywiązanie członków i pozyskać wpływową część społeczeństwa żyd. w Ameryce dla swego zrzeszenia.
Najpiękniejszem wrażeniem, jakie odniosłam z kongresu było równomierne traktowanie ze strony prezydjum i aranżerów wszystkich delegatek bez względu na bardzo znaczne nieraz różnice stanowe, towarzyskie, kulturalne i majątkowe, — w szcze"
gólności zaś wzajemne znalezienie się kobiet-delegatek i gości, wykluczające wszelkie poczucie wyższości jednych ponad dru- giemi. Jestto najdosadniejsze znamię owej prawdziwej demo
kracji.
O znaczeniu i stanowisku kobiety w Ameryce i w „Iudea Americana” wogóle pomówię innym razem na łamach „Nowego Życia”.
Róża Melzerowa.
B I B L iO G R A F J A .
W ś r ó d c z a s o p i s m .
Najstarsze czasopismo naukowe o żydostwie „ M o n a t s c h r i f - ł f l r G e s c h i c h t e u n d W i s s e n s c h a f t d e s J u d e n t u m s * rozpoczęto swój rocznik 6. (68) Ostatni zeszyt 1—3 za rok 1924 (pod redakcją I. Heinemana) — jest poświęcony I m m a n u e l o w ! L o w o w i w 70-tą jego rocznicę i w nim znajdujemy piękną biografję bt. pam. rabina po
znańskiego: Filipa Blocha (urn. 3. IV 1923) pióra A d o l f a W a r s z a u e r a , rozprawę S. K r a u s a o dziele Lowa: Dle Flora der Juden, W ie n e r a : Jildische Frómiqkeit und religióses Dogma, E s c h e lb a - c h e r a : Problem talmudycznej djalektyki, R ie g e r a o Hrabanusię*
Maurusie, oraz szereg recenzji i notatek bibliograficznych.
Szósty i narazie ostatni zeszyt miesięcznika hebr. R1MON, po
święconego sztuce i literaturze (VI. 1924) przynosi—podobnie jak poprzed
nie — zaszczyt redaktorce artystycznej pani Racheli W i sz n i t z e r , jako
też redaktorom literackim pp. d-rowi W i s z n i t z e r o w i i K le i n m a
n o w i. Piękna kolorowa reprodukcja K e t u b y z r. 1776 otwiera zeszyt*
poczem następują rozprawy p a n i W i s z n i t z e r o ilustrowanych I ilu
minowanych rękopisach hebrajskich w Monachium i o Emanuelu Glicen- steinie z dwiema pięknemi reprodukcjami jego obrazów. W o l f a r d t
Schachterze. Całość zeszytu wysoce artystyczna.
Niemniej artystyczne wrażenie robi c z w a r t y zeszyt wiedeń
skiego miesięcznika DflS ZELT pod red. Eugeniusza H ó f l i c h a i archit.
H a h n a. (Kwiecień 1924.) Oprócz tłumaczeń z Szalom fllejchema, flndrś Spire.i innych, znajdujemy tutaj piękny artykuł B a r c h a n a o znakomi
tej żyd. rzeźbiarce Chanie Crlowej (z licznemi reprodukcjami jej rzeźb.), biografję uczonego jubilata, Immanuela Łowa (pióra prof. Krausa), sprawo
zdanie z wystawy Leopoldy Gottlieba, Grossa i rzeźbiarza Jakóba Lówa, charakterystykę wiedeńskiego miljardera Bosela, napisaną przez H. E. flche- so, niestety nieco za późno, ileż dzienniki przyniosły wiadomość o jego spekulacjach i upadku. H S f 1 i c h pisze o żydowskiej tancerce Murze Zipe- rowitz, B e r i o nowej muzyce# Hans Kohn o poecie francusko-żydow- skim Andrzeju Spire, dr. B i r o m o hebr. szkole realnej w Hajfie, FELBER o znanym muzyku żyd. Wolfsohnie, K a lm a r o dekoracji ściennej Habimy w Moskwie pędzla malarza Chagala. Przepięknie odbite ryciny i fotógrafje, autografy itp. zdobią ten numer bardzo estetycznego czaso
pisma.
Popularniejszy od „das Zelt“ jest drugi miesięcznik wiedeński
„MENORflH*. Zeszyt IV (kwiecień 1924) przynosi folklorystyczny artykuł K u r r e i n a o gadkach i przysłowiach ludowych związanych ze świętem Pesach; o utensyljach na Pasach (puhary, miski) i ilustrowanych haga- dach pisze E r y k T o p i it z , ilustrując swe wywody licznemi reprodukcja
mi średniowiecznych Hagad. W tym numerze znajdujemy ciekawe obrazy kubistyczne Józefa F 1 o c h a, charakterystykę Maksa Reinharda (pióra
(styczeń — kwiecień 1924) tego czasopisma bibliograficznego dla literatury ż y d o w s k ie j (redaktor N i c h m « n M a j ze 1) przynosi liczne artykuły, poświęcone przedewszystkiem świeżo zmarłemu krytykowi żyd. d-rowt
Eljaszewowi (poety Bergelsona i Hirszkorna), charakterystykę czytelnika amerykańskiego pióra Glazmana, wspomnienia o Perecu (jego siostry Laksowej), bardzo obszerny dział recenzyjny, wyczerpującą bifcljografję literatury żydowskiej itd. itd.
M O R lf l (Lwów) zeszyt za marzec i kwiecień 1924. Pierwsze miejsce zajmuje artykuł dr. Wilhelma Berkelhammera, w którym autor charakteryzuje dosadnie dzisiejszą młodzież żydowską i jej stosunek do .polityki krajowej* i Palestyny. Dr. Jecheskiel Lewin daje przyczynek do historji kultury żydowskiej, inż. B. Zimmerman natomiast zastanawia się nad przyczyną załamania się organizacji szomrowej i dochodzi do wnio
sku, że na szomer zgubnie podziała! „ buberjanizm” i .wynekizm*. Część literacką reprezentują; wiersz Czernichowskiego .Tęsknota* w ladnem tłumaczeniu młodego poety Edmunda Halperna i rozprawka Benedykta Rosenzweiga o Jakóbie Wassermanie. Józef Teitelbaum porusza kwestję
„Jugendtagu", wskazując na jego doniosłą rolę, a Helena Zipperówna opowiada w swym liście z Palestyny o gimnazjum hebrajskiem w Jero
zolimie i o Bibliotece Narodowej. Całość uzupełniają actualia z życia młodzieży żydowskiej.
D O S K 1 N D •*l5nJ’ p |1B pK-lB BSBTtiSiJ ,BB’ltttB»S ,T 3 ’ p 0 K 1
|1K J’18> (Dziecko, czasopismo poświęcone opiece nad dzieckiem i wychowaniu) wychodzi pod redakcją d-ra Pekera i przynosi w numerze 4 (kwiecień 1924) ciekawe wiadomości o organizacji .opieki nad sierota
mi żyd. w Polsce* oraz szereg poważnych, a popularnie trzymanych artykułów znanych lekarzy i pedagogów, j tak zastanawia się I. R u b in nad .przywarami* dzieci, a szczególnie nad ich wstydliwością, M i le j - k o w s k i rozważa kweslję dzieci upośledzonych, dr. M u s z k a t b l a t pisze o wychowaniu dziecka zdrowego, K o r c z a k (Dr. Goldschmid) o przechadzkach z dziećmi, dr. Z a n d o w a o uświadomieniu plciowem dzieci, a dr. K r o n k o w s k a o wadach pedagogicznych, szkodzących należytemu rozwojowi wzroku. Obfita kronika zamyka ten ciekawy i bardzo pożyteczny numer. Matkom i wychowawczyniom zalecam gorąco lekturę tego czasopisma.
D O S W O R T BB^tfBłCKB K ,B 1 K 11 BRT .miesięcznik o ży
dowskiej treści i o żydowskim tonie, który winien być czytany przez każ
dego Żyda*. New-York, Marzec 1924, red. Sz. C. S e t z e r. Numer mar
cowy zawiera kilka artykułów, stojących na dość wysokim poziomie i kilka opowiadań. Sam redaktor daje wyimki z Zoharu, z wielu uwa
gami, L e s z c z y ń s k i pisze o Brenerze, fl 1 m i o wierze i niewierze itp.
Opowiadanie o synu królewskim i synu służebnicy (Nachmana z Bracla- wia) i kilka wierszy uzupełniają ten numer.
H E 1 M 1 S C H IPDD’ 11 131K *1«B "IJIBP^B ,V ’ D ” n miesięcznic Klal-Verlag (Gllstein—Berlin) 14 1. Kwiecień 1924. Kilka arty
kułów judaistycznych i kilka treści ogólnych, oraz matę opowiadania, wśród nich „Etrogim* G r o n e m a n a, autora znanej powieści: »T o h u u w o h u “ i S z t i f f a 5ya) popularny nekrolog d-ra EIjaszewa, Ca
ło ić numeru dość biedna, a tylko strona wydawnicza oraz okładka jest piękna.
J G E D IS C H E P H 1 L O L O G 1 E ; ’ J K b K S ’ & O W T "
,»’ BKno»eto» u ia jjiB-,ks -iiea-ira’ 1? ,BB8tt»srD'i!3ifi6® ikd •wtssóa sipneriin Dwumiesięcznik dla badań językowych, literackich i etnograficznych, pod red. M. W e S jir e ic h a , N. P r i ł u c k i e g o i Z. R e iz in a . Warszawa, M 1. (styczeń — luty) 1924 stron 100. Oddawna zapowiadany pierwszy numer tego czasopisma, poświęconego badaniu Języka żydowskiego (j i d d i s z) przedstawia się okazale i zawiera rozprawy rozmaitej treści ale też i różnej wartości. S z t i f f pisze o roli Teodoryka z Werony w dawnych powieściach żydowskich, lecz w tej części swego artykułu nie wychodzi jeszcze poza wstęp. O .rodzaju" pisze R e iz in , o fonetyce w wschodniej Galicji dr. W i l l e r , o etymologji — W e i n r e ic h . P r l- ł u c k i podaje przysłowia, w których gra wyrazów i onomatopeja się uwydatniają; autor te przysłowia nazywa S p e t - lo s z o n z nie
mieckiego: Spot-spólten zapożyczy!— jak twierdzi — ten wyraz u flksen- felda, Btinsil'3. Liczne materjały, recenzje, referaty’ Jtp. uzupełniają ten ciekawy zeszyt. Nowemu czasopismu życzymy szczęścia.
T f lr b u T n’ i3 jn ,-iBuni -pjnn 'r.sy1? |im ’ m a m miesięcznik poświęcony wychowaniu i szkolnictwu hebrajskiemu. Rok III zeszyt IV 1924. Warszawa,—zawiera kilka dobrych rozpraw pedagogicznych i dydak
tycznych, jak d -ra L e ń s k i e g o : Życie dziecka, S c h n e id e ra : O nauce gramatyki w szkole, K u r o w s k ie g o : O nauce czytania na najniższym stopniu itp. Dobry artykuł o gimnazjach hebrajskich w Polsce f obfita kronika pedagogiczna uzupełniają numer tego czasopisma, będącego wy
kładnikiem nowoczesnego szkolnictwa hebrajskiego.
D W 1 R, pierwsze pismo w jęz. hebr. poświęcone studjom z za
kresu j u d a i s t y k i , wydawane na wzór podobnych pism, które wycho
dzą w Berlinie. Paryżu i w Londynie. Dotychczas ukazały się 2 tomy.
T. 1 zawiera prace: M a h l e r a, E i s l e r a , J e l i n a , M a r - m o r s t e i n a , S i m c h o n i e g o , H o r o w i t z a , D u b n o w a 1 in.
X II (336 str.) zawiera rozprawy: E 1 b o g e n’a (Rzut oka na dotychczasowy rozwój wiedzy judaist.), H o r o d e c k i e g o , M a r m o r - S t e i n a , K l a u s n e r a, f l . M a r x’a i in.
M. B, R E C E N Z J E .
SCRIPTfl GNlVERSlTflTlS et BIBLIOTHECflE HIEROSOLIMITflNflE.
(2 tomy; t. 1 M a t h e m a t i c a , J. 11 O r i e n t a l i a, J u d a i c a , 1924) należą do pierwszorzędnych wydawnictw ostatniej chwili.
W skład komitetu redakcyjnego wchodzą: fl. Besredka, fl. Buch- ler, E. Cassirer, A l b e r t E i n s t e i n , J. Hadamard, E. Landau, X Levi’—Civita, 1. Lów, fl. von Wasserman; w y d.: Emanuel W i e l i k ó w s k i i Henryk L ó w e. Rozprawy są pisane w jęz. hebr. i an
gielskim.
T. I ( M a t e m a t y k a i F i z y k a ) pod red. Ą 1 b e r t a E i n s t e i n a zawiera szereg rozpraw znakomitych uczonych z dziedzi
ny matematyki i fizyki.
T. ii zawiera rozprawy z dziedziny orjentalistyki i judaiki p ió ra : J. K l a u s n e r a , f l p t o w i t z e r a, Dawidsona, Horovitza, Kleina, Mahlera i in.
Strona techniczna arcy-wzorowa: druk, papier, okładka—odpowia
dają najnowszym wymogom techniki wydawniczej. Całość robi wrażenie nad wyraz imponujące.
Wydawnictwem tern zajmiemy śią obszerniej.
GAST ER MOJŻESZ Dr. „ K e t u b a " w h i s t o r y c z
n y m r o z w o j u . J73 p s Mim
(p o ż y d o w s k u ) Berlin — L o n d y n 1 9 2 3. N a k ł a d : R i m o r. s t r o n 5 4 z 8 t a b l i c a m i . W ydanie luksusowe; ilustracje kolorowe. Ketuba to umowa ślubna (intercyza), jaką od pierwszego wieku przed Chr. spisują u Żydów. Autor słusznie wywodzi, ile tu danych historycznych moglibyśmy otrzymać, gdyby się były dochowały dawne intercy- zy. Wszak na każdej z nich wypisuje się imiona i patronimi- ka narzeczonych, miejsce ślubu, datę, posag i wyprawę narze
czonych! Jakaż to kopalnia dla materjałów genealogicznych, ekonomicznych, artystycznych? Niestety tylko bardzo mało in- tercyz się dochowało do naszych czasów, a najstarsze, których reprodukcje autor podaje, pochodzą z X czy też XI wieku i znaj
dują się w Oxfordzie (Bodleyana). Pięknie są iluminowane Ketuby włoskie, opatrzone rozmaitemi rycinami, a nieraz i por
trecikami nowożeńców. Dla informacji należy tu podać,, że w Muzeum im. Bersohna w Warszawie znajdują się również ilu
minowane intercyzy włoskie, jedna z r. 1694. M. B.
LEWINSOHN A. Dr. Tobia ha-rojeh nsoi san n n’3io n’310 nszsa (Lekarz Tobia i jego dzieło : Maasej Tobia) Nakład:
Rimon, Berlin-London 1924, stron 88, z 11 rycinami w tekście.
O lekarzu Tobiaszu pisał u nas bł. pam. Matjasz Bersohn (Tobiasz Kohn, lekarz polski XVII w. Kraków 1872) a jego biografia znajduje się też we wszystkich podręcznikach historji żydowskiej, ileże jest zawarta we wstępie do jego dzieła: Maasej Tobia. Autor nie podaje tedy nic nowego, lecz powtarza szczegóły biograficzne skąd inąd znane. Ważniejszem jest krótkie streszczenie tego dzieła, które jest prawdziwą encyklopedją wiedzy XVII w. Mamy tu me
dycynę, astronomję, geografję, a wreszcie historję. Tobiasz żył współcześnie z pseudomesjaszem Sabatajem Cewi, więc wiado
mości o nim i o jego proroku Natanie z Gazy mają wielki walor.
Całość wydania bardzo piękna i ozdobiona rycinami z dzieła Tobiasza. Te ryciny są też umieszczone w wydaniu krakowskiem
z r. 1908. g
BIALIK Ch. N. Ktina kol bo (Drobiazg o wielkiej za
wartości) folio, stron 32, nakład: Rimon, Berlin—Londyn 1923.
Największy poeta hebrajski uśmiechnął tu do młodzieży a nawet do malusińskich i w pięknym wierszu opisał przygody małego majstra, który wszystko umie i wszystko sam robi. I oto poznaje dziatwa, czytająca ten długi wiersz, terminologię stolar
ską, ślusarską, okrętową, dowiaduje się o nazwach motyli, chra
bąszczy, ciem, much i wiele wiele innych słów hebrajskich.
Lecz sam wiersz — mimo swej piękności — nie przydałby się na wiele, gdyby go malarz i rysownik nie ozdobił ślicznemi ob
razkami, ilustrującemi tekst. Każda strona jest okolona niby szeroką ramą, a w tej ramie znajdujemy wszystko to, o czem nam opowiada poeta. Malarką, która się znakomicie wywiązała ze swego zadania jest Franciszka Baruch, dwa ciekawe obrazki do
dała Rachela Szalit-Markus, piękną okładkę malował A. Behm.
Księgarni nakładowej „Rimon" należy się wdzięczność za tak szczodre i piękne wydanie.
M. B.
SŁONIMSKI. „Droga na Wschód”. Pod powyższym tytu
łem ukazał się najnowszy tomik wierszy Antoniego Słonimskiego.
Poeta — tułacz, podróżnik z powołania, tragiczny Żyd z urodze
nia, nowoczesny romantyk — oto twórca kilkunastu przepięknych utworów poetyckich, owianych nostalgją nocy wschodniej, drże
niem zwiedzającego miejscowości biblijne i prostotą wielkiej poezji. Niewysłowione dotąd przez nikogo tragiczne przeżycia Żyda — poety polskiego, Żyda a la Heine, który szuka i nie znajduje oparcia w otaczającym go świecie duchowym, który jest bardziej, niżli inni, niezrozumiany, Słonimski, ujął w kilku pełnych cierpień słowach:
„Że mnie przeklina język, w którym tworzę,
— Smutno mi Boże!"
To nie Słowacki, który się smucił w tych samych miej
scach na Wschodzie, że wraz ze sznurem łabędzi nie może popłynąć do kraju, — to stokroć nieszczęśliwszy zabłąkany Ahaswer, któremu serce się ściska, że wraca tam, gdzie pytają go o pochodzenie, o dziadów, któremi się szczyci, o analizę krwi, by wykazała sto procent polskości, o paszport na twór
czość w języku polskim.
Dziwna siła tęsknoty i przywiązania każę mu jednak wra
cać. Nawet patrząc na „minaret i kopuły bardzo rozłożyste”, na krajobraz wschodni, zauważa, że tęskni do kraju:
„jak na wsi w Polsce, muchy brzęczą w Jeruzalem..."
Droga na Wschód -przebudziła serce poety.
Na tej drodze stanęło czarne widmo nieporozunrenia, które jak zmora dławi niejedno pióro, piszące po polsku. Trzeba wielkiej światłości, by zdołała rozprószyć tę zjawę potworną.
Obcęgi nienawiści, które chcą wyrwać poetom polskim-Żydom język, muszą być skruszone.
Boleść szepce nam jednak, że nie nastąpi to tak prędko.
M. Braun.
GORKIJ o ŻYDACH. Nakładem berlińskiego wydaw
nictwa „Kniga” wyszedł w tym roku nowy tom utworów Gorkija:
Notatki z dziennika i wspomnienia. Wśród wielu bystrych i traf
nych uwag na tematy społeczne i narodowe znajdujemy tam następujące myśli genjalnego pisarza na temat kwestji żydow
skiej:
„Bakterjolog profesor Z. opowiadał mi co następuje: Kie
dyś, w obecności generała B. powiedziałem, że dobrze byłoby mieć dla niektórych doświadczeń kilka małp.
Generał w odpowiedzi zapytał zupełnie poważnie:
A żydzi nie mogliby ich zastąpić ? Mam tu u siebie ży
dów, szpiegów i tak powieszą ich, więc niech ich pan bierze.
I nie czekając co odpowiem polecił adjutantowi dowie
dzieć się, ilu szpiegów-żydów czeka na wyrok. Tymczasem za
cząłem wyjaśniać jego ekscelencji, że do doświadczeń mych ludzie się nie nadają. Ale generał, słuchając uważnie, nie ro
zumiał.
Przecież ludzie mają więcej rozumu od małp, przecież jeżeli zastrzyknio pan truciznę człowiekowi, człowiek opowie, co czuje, a małpa nie potrafi.
Adjutant wrócił z doniesieniem, że wśród szpiegów tym razem nie ma żydów, tylko cyganie i rumuni.
— A cyganie do niczego?—zapytał generał. —Rozpacz...
*
Na wspomnienie o Żydach czuję jakieś upokorzenie.
Chociaż osobiście, przez całe moje życie, niczego złego prawdopodobnie nie zrobiłem ludziom tej niezwykle wytrwałej rasy, mimoto przy spotkaniu z Żydem uświadamiam sobie, że dzięki swemu wyznaniu wśród ludzi rasowo mi pokrewnych są antysemici i mam jakby poczucie odpowiedzialności za idjo- tyzm swych współwyznawców.
Przeczytałem sumiennie i dokładnie całą masę książek, które starają się uzasadnić judofobstwo. Uważałem to za ciężki^
wstrętny obowiązek, — musiałem czytać książki napisane w okreś
lonym, brudnym celu zohydzenia narodu, całego narodu J Nie znalazłem w nich niczego prócz analfabetyzmu moralnego, złoś
ci zwierzęcej i wściekłego zgrzytania zębami. Walcząc taką bro
nią można udowodnić, źe słowianie i wszystkie inne narody są również niepoprawnie zbrodnicze.
Nasuwa mi się pytanie: Czy nie dlatego Żydzi tak są znienawidzeni, że z pomiędzy innych plemion krwi mieszanej, są plemieniem, które zachowało stosunkowo najwięcej czystości duszy? I czy nie więcej człowieczeństwa w semicie, aniżeli w an
tysemicie ?
Poniżającemu rozszerzaniu antysemityzmu wśród mas ogromnie pomagają twórcy i opowiadacze anegdot żydowskich.
Często spotyka się wśród nich Żydów. Może niektórzy z nich chcą pokazać, jak piękny jest smutny humor żydostwa i w ten sposób pragną obudzić sympatję dla narodu swego u jego wrogów?
A może inni dowcipnisie chcą, pokazując Żyda z komicznej stro
ny, przekonać idjotów, że nie jest on wcale „strasznym". Oczy
wiście przewagę wśród nich stanowią wyrodki swego narodu.
Ja— cek.
M. WOHLMAN: Misterej-Haagada, Warszawa 1924.
„Agada”, stanowiąca poważną część obu Talmudów, a wypełnia
jąca całkowitą treść zbiorów znanych pod nazwą „midraszim”
i „jałkotim”, jest bezsprzecznie jednym z najoryginalniejszych tworów naszego piśmiennictwa epoki talmudycznej i potalmu- dycznej. Jest ona homiletyką synagogalną utkaną przez rabinów i kaznodziejów na kanwie ksiąg biblijnych i przeplataną rozlicz- nemi opowiadaniami i przypowiastkami.
Między temi opowiadaniami znajdujemy bardzo często miejsca niezrozumiałe i wprost zagadkowe, co dało w przeciągu wieków powód do komentarzy często najdziwaczniejszych.
Wprawne oko spostrzega wprawdzie łacno w tych miejscach chęć zatajenia ukrytej myśli lub zamaskowania jakiegoś wyda
rzenia, którego bezpośrednio opowiedzieć autor nie chciał lub nie mógł, lecz ta myśl utajona lub to rzeczywiste wydarzenie pozostaje prawie zawsze tajemnicą.
Rozświetleniem tych „tajemnic” zajmuje się książka p. Wohlmana, której pierwsza część leży przed nami,! a czyni to autor bardzo często z powodzeniem.
Pomocną mu jest w tern jego zadziwiająca wiedza, ogar
niająca całą literaturę Talmudów i Midraszy, jego znajomość
•historji wschodu i dziejów żydowskich oraz imponujące orjen- towanie się w niezgłębionem morzu nazwisk i ludzi. Metoda, jaką autor się posługuje, polega na tern, że wybiera osoby, występu
jące w owych opowiadaniach i zestawia je z wypadkami z dzie
jów żydowskich czy też wogóle świata starożytnego i przez od
powiednie objaśnienia tłumaczy treść owych opowiadań.
Oczywiście nie zawsze można się zgodzić z poglądami szan. autora, które nieraz noszą na sobie raczej piętno „wyna
lazku" niż odkrycia prawdy materjalnej; autor kieruje się bowiem często swoim darem kombinowania i łączenia faktów, skutkiem czego niektóre z jego objaśnień przy bliższem przypatrzeniu się» oka
zują się niezupełnie trafnemi. Szczególnie da się to powiedzieć o tych ustępach, które usiłują tłumaczyć ciemne miejsca i zwro
ty agady zapomocą wyników nauki nowoczesnej. Atoli należy przyznać, że we większej części wypadków rozwiązania p. Wohl- mana mają moc przekonywującą tak, że czytelnik jest skłonnym do uwierzenia, że mgła roztaczająca się nad owemi „tajemnica
mi" została wprawną ręką skutecznie rozwiana i usunięta.
Ponętną by było rzeczą przytoczyć choćby jeden przy
kład z pracy p. Wohlmana, lecz wymagałoby to więcej miejsca niżby w zwykłej relacji pomieścić można. Ograniczę się zatem tylko do jednej uwagi.
kład z pracy p. Wohlmana, lecz wymagałoby to więcej miejsca niżby w zwykłej relacji pomieścić można. Ograniczę się zatem tylko do jednej uwagi.