Siedzieliśmy sobie we trzech w elegancko umeblowanym saloniku przy kominku: Ignacy, Józef i niżej podpisany. Maurycy z Jakóbem o czemś żywo rozprawiali w kąciku obok okna.
Rozmawialiśmy o ćhucpie żydowskiej...
Ta rzećz bolała nas bardzo. Właśnie nas, oddanych swe
mu narodowi działaczy. Wprawdzie działaczy nie uznanych, ignorowanych, ba, lekceważonych, nie mniej jednak narodowych żydowskich działaczy.
Zresztą, czy tłum kiedykolwiek potrafił należycie ocenić tych, Co pracują dla ludzi? A zwłaszcza tłum żydowski!
IgnaCy był bardzo zdolnym adwokatem. Nieszczęście chciało, że urodził się Żydem, i w naszych czasach wybujałego pod wpływem agitacji rozmaitych sjonistów i bundowców anty
semityzmu nie miał klijenteli chrześcijańskiej. Oddał więc wszystkie swoje zdolności, całą swoją bogatą wiedzę i talent krasomówczy klijentom-Żydom, poświęcił te wszystkie bogate zasoby ducha swojego własnemu narodowi. Czyż nie był tedy działaczem żydowskim?
I myślicie, że Żydzi byli mu za to choć trochę wdzięczni?
Przeciwnie, narzekali że jest drogi, szorstki. A do sejmu nawet kandydatury jego nie chcieli wystawić. Właśni klijenci, którzy wiedzieli, jak świetnie potrafił prowadzić Ich sprawy, woleli głosować na jakichś tam nikomu nie znanych młodych adwoka- cików i kupczyków, niż na niego, swojego obrońcę.
Nie dziw tedy, że był nieco zgorzkniały i bez humoru.
Podobnie i Józef dobry lekarz, którego też bojkot ogra
niczył do ciasnego środowiska żydowskiego; oddał mu wszystkie swoje siły, cały swój czas, najlepsze lata życia. I też bez najmniej
szej wdzięczności. Przy wyborach do Rady Miejskiej uzyskał wszystkiego 12 głosów, t. zn. akurat tyle, wiele było wśród gło-1 sujących najbliższych krewnych jego i jego żony.
O niżej podpisanym nie potrzebuję mówić. Wiecie|
wszyscy, że jestem niezgorszym inżynierem. Gdybym nie był Ży-I dem, zaszedłbym wysoko, a tak — handluję lampkami elek
trycznemu Proponowano mi nawet dobrą posadę w wielkiej ży- dowsko-mechesowskiej firmie, ale pod warunkiem chrztu. Odrzu
ciłem propozycję, ze względu na teścia, i marnieję, bo nie po
rzucam swych współwyznawców. A przy wyborach do Gminy upadłem sromotnie.
Zrozumiałą więc jest rzeczą, żeśmy biadali nad tą nie
wdzięcznością naszego społeczeństwa, no, i wogóle zastanawia
liśmy się nad Jego wadami.
A największa z nich chyba to ta jego chucpa. Niemoż
liwa, bezczelna poprostu chucpa. Wieczne pchanie się, rozpiera
nie się łokciami. Wieczne pretensje i żądania.
Oto niedawno zaszedł taki wypadek. Żyd chciał przejść do innego wagonu. Był tłok, musiał się przecisnąć obok jakiegoś starszego Pana i obok oficera. Poprosił Pana, by go przepuścił.
Na to oficer mu odpowiedział, że może nie przechodzić. Zamiast zamilczeć i grzecznie się cofnąć — zawszeć to przecież ©ficer i chrześcijanin—bezczelnie jeszcze zwrócił mu uwagę, że go o nic nie prosił i nie zwrócił się doń wcale. Oficer go zwymyślał od Żydów. I to nie pomogło. Ani strachu, ani poważania dla szlifów.
Chucpowato odpowiedział oficerowi. Od słowa do słowa, kłót
nia, policzek, wreszcie strzał i śmierć. Bezwarunkowo jeszcze 10 lat temu nigdy by sobie Żyd na coś podobnego nie był po
zwolił, ale też nie doszło by do tego, żeby trzeba było do niego aż strzelać i go zabijać. Chucpa !
A czy to nie chucpa, że posłowie żydowscy, te rozma
ite adwokaciki i kupczyki, wnieśli nawet interpelację do Sejmu, w której zwracają uwagę, że oficerowi nie wolno było zabijać, że go należy aresztować, ba, ukarać.
— „Gdzież tu zdrowy sens i zwykła przyzwoitość?” — westchnął Józef — „A jeżeli nawet oficer się odezwał, — to czy mu nie było wolno ? Czy może miał prosić kogoś o głos ? W wagonie każdy ma prawo głosu. Stanowczo, to zabity swoją chucpowatą uwagą, że nie zwracał się do oficera, wywołał całe zajście. A ci nasi, niestety, posłowie, jeszcze się ujmują jego krzywdy, i gloryfikują żydowską chucpę!”
„Tak, tak” — kiwnąłem smutnie głową — „i tak jest we wszystkiem. Robi się naprzykład gwałt: numerus clausus, numerus clausus ! Kto nie wie, pomyślałby: nieszczęście ! kata*1 strofa ! A jak dawno istniały tu w kraju ograniczenia procento
we. I każdy wiedział i pocichu znosił. Rosjanom było wolno, ale że to samo chcą wprowadzić Polacy — to już alarm na cały świat. Czyż to nie chucpa?”
„Naturalnie”, — potwierdził Ignacy. — „Albo u nas w adwokaturze. Rosyjski rząd nie zatwi erdzał Żydów adwoka
tów — wszystko było w porządku. A gdy teraz robi się to samo najrozmaitszemi sposobami, to się pyta kandydatów o narodo
wość i odmawia wciągnięcia na listę tym, którzy podali się za żydów, to się poprostu odmawia nominacji na aplikantów sądo
wych — to zaraz pretensje. I takie dzikie pretensje! Zaraz
de-legacje, żale, utyskiwania, protesty. Otóż nie dalej, jak wczoraj, przyszła do mnie delegacja absolwentów prawa, żebym użył swoich wpływów w Radzie Adwokackiej, by wystarała się u Mi
nistra Sprawiedliwości o nominowanie Żydów aplikantami* Po
wiadam im: na litość Boską, panowie, czyż wy nie wiecie, że jeżeli was tylu się pcha do adwokatury, to to musi wywołać ogólne niezadowolenie? Przecież już Nowaczyński pisał o zaży- dzeniu palestry. Czy nie rozumiecie, że możecie tern swojem pchaniem się ściągnąć nieszczęście na Żydów? Przecież wywo
łacie taki antagonizm, że uniemożliwicie poprostu egzystencję nam, względnie nielicznym adwok atom-Żydom! Zastanówcie się dla własnego dobra i dla dobrą naszego narodu. Nie mówię, żeby Żydzi wogóle nie szli zupełnie do adwokatury. Owszem, je
den, dwóch, kto ma protekcję, znajomości... Ale nie tak zaraz ett masse. Toć za Rosjan mogliście się obyć bez adwokatury.
A teraz to już nie możecie wytrzymać?”
„No, i cóż oni na to?” — zagadnąłem od niechcenia.
A cóż ? Chucpa żydowska !.. Nawymyś lali mi od tchórzy i poszli... Nawet uszanowania dla siwych włosów nie mają.
Wcale się nie dziwię, że ich nie chcą zatwierdzać”.
„A słyszeliście o nowych pretensjach przy wyborach do Gminy?” — zaczął znowu Józef.
Nastawiłem uszy...
„Są niezadowoleni, że prawo głosu ma mieć tylko ten, kto złoży deklarację, poświadczoną przez władze administracyjne, że jest Żydem i mieszka od roku w gminie. Mówią, że jeżeli przy wyborach do Sejmu, czy Rady Miejskiej, gdzie głosują i chrześcijanie, nikt takiej kontroli policyjnej nie narzuca, to i przy głosowaniu do Gmin można mieć do Żydów zaufanie, że nie będą oszukiwali* Chcą, by ich traktowano narówni z chrześ
cijanami !”
Chucpa ! — rzucił Ignacy.
Chucpa! — powtórzyłem za nim.
„Co tu mówicie o chucpie?”, — odezwał się naraz Ma
urycy, który przerwał w tej chwili rozmowę z Jakóbem i pod
szedł do nas. „Właśnie w tej chwili sprzeczałem się z Jakóbem też w kwestji chucpy żydowskiej. Ale spróbuj takiemu sjoniście wytłumaczyć, że to jest chucpa !...”
— A bo co? — zapytał Ignacy.
— „Wyobraźcie sobie, opowiadał mi on — i uznaje to za zupełnie naturalne^ nie za chucpę ! — że był w tramwaju świadkiem sceny, która o mało nie doprowadziła do nieszczę
ścia, do rozlewu krwi. Jakiś oficer chciał się przedostać na przedni pomost uprosił jednego z panów, by go przepuścił.
A obok stał Żyd i odzywa się do oficera, że może nie
przecho-dzić. Oficer mu zaczął wymyślać, że skoro się do niego nie od
zywa, to niech się nie wtrąca, — a on na to, że w tramwaju niema przewodniczącego, który udziela głosu. Od słowa do sło
wa, kłótnia, oficer wyciągnął rewolwer — ledwo go umitygowali.
Ja mówię, że ta ze strony Żyda była chucpa, odzywać się, gdy do niego nie mówią, a Jakób się zaperzył i dowodzi, że żyd miał rację, bo w tramwaju każdy się może odzywać. Cóż wy na to ?”
Spojrzeliśmy najpierw po sobie, a potem nieufnie na Maurycego. On chyba z n-as zakpił... kto go wie, — może już go ten sjonista Jakób przekręcił na swoją modłę.
A jednak muszę wam powiedzieć, że to ze strony tego Żyda w tramwaju była przecież chucpa.
Ben-Lewi.
ŚWIĘTO KSIĄŻKI
( Z o k a z j i W y s t a w y K s i ą ż k i H e b r a js k ie j ] 1 9 1 4 —1 9 2 4 w k w i e t n iu b . r.)
Z inicjatywy Stowarzyszenia kulturalno - oświatowego
„Tarbut” w Polsce zorganizowano w czasie Świąt Wielkanocnych b, (20—30 kwietnia) W y s ta w ę K s i ą ż k i H e b r a j s k i e j 1 9 1 4 — 1 9 2 4.
Szczęśliwa myśl! 1914— 1924, to lata, które w n a s z e j historji można usymbolizować jako jeden ciągły strumień krwi i łez. Prześladowanie kultury żydowskiej we wszystkich jej przejawach, które rozpoczęło się z ogłoszeniem wojny na całym obszarze ówczesnej monarchji rosyjskiej, teror bolszewicki, tępią
cy najdrobniejszy ruch umysłu żydowskiego wogóle, a szczegól
nie jego formy hebrajskie, pogromy ukraińskie, niweczące do cna mienie i życie żydowskie — oto tło dziejowe, na jakiem kul
tura żydowska miała się rozwijać od r. 1914 do r. 1920.
A jednak!
Stygmat „ n a r ó d k s i ą ż k i ” przylgnął do nas na wieki.
Pieszczotliwość, pietyzm, miłość, ofiarność, dochodząca do zupełnego poświęcenia mienia i życia — okazywane przez naszych przodków w stosunku do Biblji i Talmudu —- przeszły na ich następców,, coprawda w słabszym stopniu, w stosunku do innych książek.
W pięciu salach, które wystawa zajęła, oglądaliśmy pro
dukcję ducha żydowskiego w okresie z pod znaku „inter arma silent musae" i zdawało się, że oto zadajemy kłam tym słowom.
D w a t y s i ą c e książek !
S i e d e m d z i e s i ą t kilka pism perjodycznych! M a p y geograficzne, anatomiczne i in., g l o b u s y , różne pomoce szkolne etc.
Dziesiątki wydawnictw Biblji, Talmudu, Miszny, a obok nich liczne podręczniki szkolne. Słowem, niema ani jednej dzie
dziny naukowej, któraby nie była reprezentowana. Pisma literackie, naukowe, fachowe. Niema ani jednej dziedziny życia społecznego
—w obszernem tego słowa znaczeniu — którejby nie było po
święcone czasopismo. Przekład A n a k r e o n t a i studja o T a l m u d z i e ! „ H a t k u f a ” i „ S z a c b m a t ” !
N ic n ie j e s t o b c e m j ę z y k o w i h e b r a j s k i e m u ! W paru słowach skreślę stronę faktyczną wystawy:
A. WYDAWNICTWA KSIĄŻEK.
Na wystawie były reprezentowane następujące :
Z POLSKI: Sztybel, Central, Achiasaf, Lewin-Epsztein, Gitlin, Tel-Awiw.
Z NIEMIEC : Omonuth, Dwir, Ajanoth, Ewer, Moriah, Rimon, Eszkol, Jawne, Juwal oraz rozmaite inne wydawnictwa z Palestyny, Austrji, Ameryki, Anglji itp.
Wśród wymienionych wydawnictw — zarówno tutejszych jak i zagranicznych—pierwsze miejsce zajmuje „W y d a w n i c- t w o - S z t y b e l ” w Warszawie (filje w Palestynie i w Ameryce).
Mamy w chwili obecnej — dzięki Sztyblowi — w języku hebrajskim utwory: S z e k s p i r a^ G ó t h e g o , H e i n e g o , T a g o r e, W il d e ’a, F r a n c ’a, D o s t o j e w s k i e g o i wielu innych pisarzy wszechświatowej sławy.
Z pisarzy polskich przełożono : S i e n k i e w i c z a , M i c k i e w i c z a , K r a s i ń s k i e g o , S ł o w a c k i e g o i Ż u ł a w s k i e g o . Wkrótce ma się ukazać W y s p i a ń s k i i P r u s.
Wśród wydawnictw zagranicznych, które do pewnego stopnia rywalizują z wyżej omówionem wydawnictwem, a pod względem strony zewnętrznej, je przewyższają, pierwsze miejsce zajmuje „O m o n u t h” we F r a n k f u r c i e n a d M e n e m , założone przez Z u z a n n ę P e r s i t s c h przy współudziale H i l e l a Z ł a t o p o l s k i e g o w 1918 r.
Wydawnictwo to zajmuje się wyłącznie literaturą dla mło
dzieży i dzieci. Wydało m. in. V ern e’a, T hom psona, Auer- b a c h a i in. Pod względem formy każda książka „ O m o n u th ” jest arcydziełem artystycznem.
Z innych wydawnictw należy wymienić:
„Dwir” (Berlin) pod red. słynnego poety B ial ika,które uprawia Ju d a ic a , dzieła naukowe z różnych dziedzin wiedzy judaistycznej; —» „Juw al (Berlin)wyd.muzyczne”; — „A jan o th ” (Berlin) wyd. dzieł klasycznych, rękopisów; — „ C e n tra l” (War
szawa) — wyd. podręczników i książek dla dzieci. —
Wystawa książki hebrajskiej była też wystawą sztuki wy- dawniczej. Pokazano nam k siążk i, które bezsprzecznie zasłużyły na nazwę arcydzieł artystycznych. Do nich należy przedewszyst- kiem wydana przez „ H a se fe r” w J e r o z o lim ie „ P ie ś ń nad P i e ś n i a m i ” z ilustracjami prof. R abana, na czerpanym pa
pierze, tekst — hebrajski i angielski, oraz dzieło o Pasternaku, wydane przez Sztybla (Tekst poety Bialika).
B. P E R I O D I C A .
W sali przeznaczonej na ten dział oglądaliśmy dzienniki (obecnie wychodzą dw a: w J a f f ie ( J e r o z o li m i e ) , tygodniki, miesięczniki, kwartalniki i pisma nieperjodyczne. W chwili obec
nej wychodzi ok. czterdziestu. Oprócz pism literackich i spo
łecznych jest b. wiele pism fachowych, poświęconych medycynie, agronomji, pedagogice | t. p.
Niedawno zaczęło wychodzić w Palestynie pismo „S z a ch- m a t” poświęcone grze tejże nazwy.
Na wystawie oglądaliśmy komplet „Hatkufy” (21-t.) w ozdobnej oprawie, przeznaczony jako dar dla H e r b e r t a S a m u e l a , wysokiego komisarza Palestyny.
Mój szkic — stanowi marną cząstkę istotnego katalogu wystawy, ale też nie moją rzeczą jest wyszczególniać wydaw
nictwa. N a w y s t a w i e s a m a k s i ą ż k a p r z e m a w i a ł a d o n a s .
1. Lipkin.