• Nie Znaleziono Wyników

83 nad które wybija się z parasolow atą koroną charakterystyczne

Polacy w Brazylji

83 nad które wybija się z parasolow atą koroną charakterystyczne

drzewo dla Parany, pinjor, tworząc piękną ornam entację horyzontu i urozm aicając jednostajność krajobrazu.

P a ra n a : S z k o ła p o lsk a .

Lasy są potężne, największe w głębi kraju. Nazewnątrz wy­

g lą d a ją pięknie i p ociągająco, ale wewnątrz czynią wrażenie nie­

przyjem ne. Pod szycie mają tak gęste, splątane pnączami, zbite kępami trzcin bambusowych, paprociam i kolczastemi o pniu drze­

wiastym itp ., że posuwanie się w takim lesie naprzełaj jest mo­

żliwe tylko przy pomocy długiego noża, którym trzeba torow ać sobie przejście, a przytem bardzo uważać, aby nieostrożnie nie ch w ycić się jakiego drzewka, które ma pień pokryty długiem i, ostre- mi kolcam i. Lasy te nie mają uroku naszych, polskich lasów szpil­

kow ych, liściastych, czy też mieszanych.

Zwierzyna jest w nich już przepłoszona, pomknęła daleko w głąb puszczy, na niższy płaskowyż, gdzie klimat jest g orący, niezdrowymi dlatego też tereny te są dotąd prawie niezaludnione.

D eszcze padają często, są ulewne, dlatego też jest dużo stru­

myków, rzeczek i wielkich rzek. W szystkie rzeki z wyjątkiem jednej (N hunhdaąuara — w padająca do zatoki P aranagua) mają bieg skierow any w głąb lądu i uchodzą do ogromnej rzeki zwącej się

84

Paran a (tak samo jak stan), która powyżej zwie się Rio G ran dę, a poniżej Rio de la Plata.

Imponująca ta rzeka posiada najpotężniejsze wodospady (jak ­ kolwiek nie wysokie) na świecle zwane Sete Q uedas lub Saltos de Guayra. Je st to grupa siedmiu spadów w ysokości tylko 1 8 m e­

trów , ale przepływa przez nie olbrzymia ilość wody. Powyżej bowiem wodospadów rzeka ma 4 kilometry szerokości i 12 m.

głębokości. C ała masa wody spada 7-miu wodospadami i poniżej' nich wciska się w gardziel zaledwie 6 0 m. szeroką, a jak głęboką

— nie wiadomo, gdyż nurt jest tak wartki, że żadna sonda do­

sięgnąć dna nie może.

Największym dopływem rzeki Parany jest Iguassu. Źródła ma w G órach Nadm orskich, przecina cały stan w kierunku za­

chodnim na przestrzeni ponad 1 0 0 0 km. i ma jeden z największych i najpiękniejszych wodospadów Santa M aria lub także zwany S al­

tos do Iguassu, 9 5 m. wysokości.

G ranica argentyńsko-brazylijska przecina go tak, że w p o ­ łowie należy do Brazylji w połowie do A rgentyny. Istnieje projekt wykorzystania tego wodospadu przez założenie tam wielkiej elek­

trowni i przenoszenie energji elektrycznej do miast argentyńskich, nawet do Buenos A ires, oraz zelektryfikowania kolei parańskich.

Naogół kraj jest piękny, są w nim wysokie góry, rozległe stepy, ogromne puszcze, wielkie rzeki, potężne wodospady i nie­

zmierna ilość mniejszych wodospadów, które w przyszłości w elek­

tryfikacji kraju okażą się wielkiem jego bogactwem.

Roślinność jest bujna; na wyżynie klim at jest łagodny, w a­

runki bytowania łatw e — kraj w ięc jest interesujący, tem bardziej, że posiada koleje i drogi, po których w czasie posuchy m ogą kur­

sow ać sam ochody.

Miast dużych jest niewiele. Stolica Kurityba ma 6 0 tys.

mieszk., Ponta G rossa 3 0 tys., a C astro, Palm eira i R io N egro po 5 tys. — reszta to małe osady, noszące miano m iasteczek.

A teraz przypatrzmy się kolonjom polskim i wynikom p racy kolonistów polskich.

Chłop polski przełam ał w Paranie wszystkie przeszkody, pokonał wszelkie przeciw ności i pomimo niezmiernie trudnych w a­

runków przy zagospodarowywaniu się bez jakiegokolw iek kapitału w głębi puszczy, bez dróg, które w czasie zakładania kolonji łą ­ czyłyby go ze światem, gdzie mógłby produkty swe sp rzed ać i zakupić niezbędne tow ary, pomimo braku rad i wskazówek — zdał egzamin swych wysokich w artości kolonizatorskich. Tam , gdzie nie mogli wytrzymać na nowych kolonjach Niemcy, H olendrzy i Francuzi, tam przetrwali Polacy i wykazali, że nietylko b ytow ać

85

tam można, ale nawet można w tak trudnych warunkach dopro- wadzić gospodarstw a do stanu kwitnącego.

Dowodami tej pracy i wysiłku — to około 1 5 0 kolonij pol­

skich w Paranie i tyleż samo w S. Catharinie i w Rio G randę do Sul, obejm ujących razem ponad 3 0 tys. gospodarstw rolnych.

Polacy koloniści są w Paranie głównymi producentami rolnymi i oni to właśnie wnieśli w bezludzia puszcz brazylijskich życie i wytrwałą swą p racą doprowadzili nietylko gospodarstw a swe do dużej rentowności, ale ponadto stworzyli liczne osiedla, wśród których powoli tworzą się miasteczka, gdzie robotnik i rzemieślnik polski aktywnością swą przyczynia się do ich wzrostu.

P a ra n a : P o c z t a i sk le p p o lsk i w T h e r e z in ie .

Ktokolwiek podróżuje przez południowe stany Brazylji nie może nie zauważyć pracy i wysiłku kolonistów polskich, których liczebność wynosi około 3 0 0 tys. osób wśród prawie 5 miljonowej ludności stanów Rio G randę do Sul, Santa C athariny i Parany, ludności rozrzuconej na obszarze 5 5 0 tys. km2 (z czego na Paranę przypada 2 0 0 tys. km2 — całej ludności około 8 0 0 tys. w czem P olak ów 1 8 0 tys.).

Przejeżdżając przez Paranę spotyka się kolonje polskie w ste­

pach i w borach. Niektóre z nich jak np. stepow a kolonja G

a-86

rauna (wraz z okolicznemi kolonjami polskiemi) około Ponta] Gros- sy wzbogaciły się na wyrobie mąki manjokowej, inna znów w la­

sach Sao Matheus nad rzeką Iguassu uzyskała zamożność z wyrobu herwa-matte, w której wyspecjalizowali się nasi koloniści i poczy­

nili wiele ulepszeń w jej przygotowaniu.

Kurityba. Parana-Brazylja.

Herwa-matte jest prawdziwem bogactwem Parany, dlatego też zwaną jest przez Polaków „pszenicą parańską”, a przez Bra- zyljan „zielonem złotem". Herwa-matte jest drzewkiem, której ga­

łązki obcina się długim, tasakowatym nożem, gałązki te wiąże się w pęki, suszy nad ogniem, młóci, przesiewa, a potem ładuje w wory i wysyła do Argentyny, Urugwaju i Chili, gdzie używa się jej na wyrób pewnego rodzaju herbaty. Posiada bowiem wiele yyłasności wzmacniających organizm i chociaż smak ma odmienny od herbaty chińskiej, to jednak łatwo się do niej przyzwyczaić.

U nas w Polsce sprzedaje się ją pod nazwą „Matte Parana".

Używanie jej przez dłuższy czas, jako herbaty z cukrem, wzmacnia system nerwowy, wpływa dodatnio na system trawienny oraz daje dużą odporność na trudy i wysiłek fizyczny i umysłowy.

Używana bez cukru, naczczo, działa odtłuszczająco.

W borach każdy kolonista wyrabia setki lub tysiące kilo­

gramów herwa-matte tak, że większość produkcii jej przypada na Polaków. Sam stan Parana wywozi jej za 8 0 —90 miljonów mil- rejsów rocznie (1 milrejs równał się w roku zeszłym 1 złotemu

— obecnie kurs milrejsa jest prawie dwa razy niższy).

W lasach, gdzie dużo jest drzew pinjorowych, powstały tar­

taki polskie. W pobliżu miast wybudowali Polacy cegielnie, tu i ówdzie młyny, garbarnie, małe fabryczki, warsztaty mechaniczne, pracownie rzemieślnicze, kina itp., a wszędzie po kolonjach han­

del prowadzą kupcy polscy.

Dzisiejszy stan posiadania Polaków w Brazylji można śmiało obliczać na 1,600,000 ha Dosiadanej ziemi. (ti. 16.000 km.2 czyli

87

powierzchnia Prus Zachodnich) w artości ponad 3 0 0 miljonów zło­

tych. Po doliczeniu w artości budynków, inwentarza żywego i mar­

tw ego, w artości przedsiębiorstw i sklepów, oraz oszczędności w g o ­ tów ce, ogólny polski stan posiadania będzie się wyrażał w artością ponad 6 0 0 milj. złotych.

W szystko to zdobyli koloniści jedynie i wyłącznie swą własną p racą, nie w kładając żadnego innego kapitału jak tylko swe siły i ch ęć posiadania ziemi.

A le w ciągu swej znojnej pracy i tworzenia sobie warunków bytowania nie zapomnieli bracia nasi za oceanem o swej M acierzy, nie zapomnieli swej mowy

ojczystej i nie pozbyli się obyczajów przodków.

C hociaż sami byli analfa­

betami, to jednak budowali szkoły i mają ich dzisiaj około 1 50, sami opłacają nauczycieli i wszystkie wy­

datki szkolne. Budżet roczny tych polskich szkół pry­

watnych, utrzymywanych wy­

łącznie przez kolonistów, wynosi prawie 6 0 0 tys. mil- rejsów. Naukę w nich po­

biera dziatwa polska w ję zyku polskim.

Młode pokolenie — już drugie, a nawet i trzecie — zro­

dzone na ziemi brazylijskiej czuje i myśli po polsku, oraz wy­

chowuje się w miłości do dalekiej, dalekiej O jczyzny ojców swych Polski, której zapewne nigdy nie będzie o gląd ać.

I zaiste dziwić się należy, że lud nasz, który w latach daw ­ niejszych nie miał żadnej oświaty, którego nikt miłości Ojczyzny nie uczył, który nie znał pięknej i bohaterskiej historji swego kraju, który w „starym kraju" cierpiał biedę i niedostatek, że lud ten okazał tyle przywiązania i tyle g orącego patrjotyzmu do d a­

lekiej swej ziemi rodzinnej, że szczere to i serdeczne uczucie zdo­

łał przelać w dzieci swe i wnuki, że mimo ciemnoty z takim za­

pałem rzucił się do budowania szkół i że tak wysoki coroczny wydatek ponosi ochotnie na kształcenie dzieci, rad u jąc się, iż dzieci jego przez książkę oglądają cały świat wraz z jego pięk­

nością, przyrodzonemi bogactw am i i sztuką osiągniętą rozumem człowieka.

Nie zapominajmy, że na drugiej półkuli, pod skwarnem nie­

bem parańskiem, biją żywem uczuciem do nas serca polskie, że W o d o sp a d na r z e c e Ig u assu .

88

tam jest część naszego Narodu, która myślą jest z nami, która również jak i my serdeczną okazuje troskę o dobry stan naszych żywotnych, państwowych i narodowych spraw.

Nasza Kolonja Polska w Paranie jest częścią Polski — nie w znaczeniu terytorjalnem lub politycznem, ale w znaczeniu kultu- ralnem 'i narodowem. Polska bowiem nie kończy się tam* gdzie są jej g ran ice terytorjalne, ale jest także wszędzie tam , gdzie jest lud polski, gdzie jest mowa polska, kultura polska i gdzie się odby­

wa aktywność polska.

Jesteśm y narodem o wielkim, naturalnym przyroście ludności i może już niezadługo nadejdzie moment, w którym znów wezbrana fala em igracyjna rzuci na wyżynę p arań sk ą dziesiątki, a może i setki tysięcy naszych wychodźców. Zapewne pójdą tam rzesze chłopstw a ujęte w pewną organizację, która usunie wszystkie nie­

dole pierwszego osadnika. A le mimo wszelkich udogodnień, mimo całej opieki, jakie własne państwo rozciągnie nad emigrantami, to jednak w dalekich puszczach parańskich gazeta polska i książka polska będą najmilszymi i najwięcej pożądanymi gośćm i. Mimo tego żyw ego kontaktu, jaki będzie utrzymywany ze „starym k ra­

jem " to jednak osadnik, z trudem pow alając kilkusetletnie olbrzy­

my leśne, niejednokrotnie przeniesie się myślą w rozległe niwy i łąki ojczyste i niejednokrotnie zamyśliwszy się przerwie pracę i wsłucha się w jakieś dalekie echa, które dadzą mu złudę pieśni płynącej w czasie żniw, dożynków lub lecącej z dalekich łąk w cza­

sie sianokosów.

I śmiało możemy zakończyć garść tych w iadom ości o bra­

ciach naszych za morzem, ich pracy kolonizatorskiej i szczerej miłości O jczyzny — słowami poety parańskiego:

Puszcz m ilczących zrywamy pieczęcie, Echem grają tatrzańskie nam straże, Nadwiślańskie pow stają miraże, N a tej duszy lechickiej zaklęcie.

( T ad eu sz M ilan„ W ia n k i P a r a ń sk ie " ).

89

W A C Ł A W F IL O C H O W S K I.