• Nie Znaleziono Wyników

Naszej klasy. Historii w XIV lekcjach Tadeusza Słobodzianka

W dokumencie Dramat i doświadczenie (Stron 133-143)

W polskie dzieje od wielu stuleci w nieprzerwany sposób wpisana jest żydowska historia. Koegzystencja obu kultur przebiegała w różnoraki sposób, nierzadko rodząc wzajemne antagonizmy, co z całą pewnością utrudniało pro‑

ces asymilacyjny. Niejednokrotnie w swoich tekstach nawiązywał do tego prob‑

lemu Jan Błoński. W jego przekonaniu kultura żydowska była nierozerwalnie złączona z kulturą polską. Przede wszystkim wielowiekowe sąsiedztwo Żydów i Polaków na jednej ziemi spowodowało, że nie sposób oddzielić od siebie ich losów grubą linią.

Bez wątpienia losy każdego z dwóch narodów nigdy nie splotły się z sobą tak silnie, jak w czasie Shoah. Okres II wojny światowej uzależnił od siebie Pola‑

ków i Żydów wraz z niespotykanymi do tej pory konsekwencjami — wydarze‑

nia mające bowiem miejsce siedemdziesiąt lat temu do tej pory budzą emocje.

Nietrudno zauważyć, iż dyskusje toczące się obecnie na ten temat nie zmierzają do wypracowania wspólnego języka, umożliwiającego dojście do jakiegokolwiek porozumienia, lecz wręcz przeciwnie: opierają się na natarczywym wygłaszaniu sprzecznych i często rażących swym radykalizmem poglądów. Odpowiedzią na takie postawy są głosy orędowników przekonania, że prawda ma wiele odcieni między czernią a bielą. Należy pamiętać jednak o tym, że próba zadowolenia obu stron konfliktu niejednokrotnie może zakończyć się mało efektywnym tworze‑

niem schematów. Wpisuje się w nie obraz zarówno umęczonego, jak i zdolnego do bestialstwa Żyda, a także ofiarnego i jednocześnie pełnego nienawiści Polaka.

Dramat Tadeusza Słobodzianka Nasza klasa. Historia w XIV lekcjach stanowi jeden z przykładów przedstawienia historii obu narodów z takiej właśnie per‑

spektywy. W utworze odnajdujemy zatem między innymi żydowskiego boha‑

tera o imieniu Menachem, który w 1948 roku jako agent UB otrzymuje polecenie przeprowadzenia śledztwa w sprawie udziału Polaków w mordzie na Żydach, dokonanym 10 lipca 1941 roku. Dochodzenie to nie stanowi dla niego okazji do rzetelnego wskazania i osądzenia winnych, ale daje możliwość brutalnej zemsty.

Nagle Menachem przestaje być zastraszoną ofiarą, a staje się oprawcą swoich kolegów, odpowiednio poinstruowanym przez pułkownika:

Dopierdol, Menachem, tym skurwysynom, którzy zgwałcili i zamordowali twoją żonę, ale w majestacie prawa, żeby władza ludowa dobrze wypadła, i takie tam1.

Pokazuje to, w jaki sposób doświadczenie Holokaustu wpływa na bohaterów, zmieniając ich motywacje oraz kierując ich działaniami.

W tym miejscu wypada zadać pytanie, w jakim stopniu Słobodzianek two‑

rzy owe schematy, a w jakim w ogóle możliwe jest realizowanie owego zagad‑

nienia bez podpierania się schematami, tak, aby nie wywołać medialnej burzy, jak działo się to w przypadku książki Jana Tomasza Grossa. Bezsprzecznie prob‑

lematyka skupiająca się wokół relacji polsko ‑żydowskich potrzebuje odpowied‑

nich, tylko sobie właściwych języka i formy przekazu. Słobodzianek wyraźnie ich szuka i eksponuje w swoim dramacie. Znamienny dla formy jego utworu jest fakt, że autor oddaje głos kolejnym bohaterom, podkreślając ich tragizm.

Wypowiedzi Żydów, którzy spłonęli w stodole, towarzyszą czytelnikowi przez cały czas, nie dając o sobie zapomnieć. To zupełnie tak, jakby próbowali się oni przebić do świata żywych, wpływając na ich doświadczenie i działania.

Bohaterowie dramatu nieustannie wracają do przeszłości. Dochodzenie w 1948 roku, listy od Abrama, wydarzenia marcowe, obchody rocznicowe — to wszystko przypomina o kolegach z klasy. Ale do przeszłości powracają oni przede wszystkim podczas prywatnych rozmów. Władka dręczą koszmary:

Zygmuś, nie mogę spać po nocach… Jakub Kac do mnie przychodzi i Rysiek, Zygmuś, i Dora z Igorkiem, a ty możesz spać, Zygmuś, powiedz, możesz spać?2

Bohaterowie z osobna opowiadają swoje losy, dzieląc się także własnym doświadczeniem. Słobodzianek każdej z postaci przypisuje konkretną datę narodzin i zgonu. Tym samym wpisuje swych bohaterów w konkretny czas, czyniąc z nich wiarygodnych świadków historii. Historię tę poznajemy poprzez

1 T. Słobodzianek: Nasza klasa. Historia w XIV lekcjach. Gdańsk 2009, s. 74.

2 Ibidem, s. 83.

ich doświadczenia jako zbiorowości żydowskiej, ale też jednostkowych istnień.

Przeżycia bohaterów stają się jednocześnie doświadczeniem kolejnych pokoleń.

Dramat zachęca w ten sposób nie tylko do odczytywania ich losów, ale również do wspólnego ich przeżywania.

Jednak tekst Słobodzianka nosi silne znamiona tekstu publicystycznego.

Autor skupia się na aktualnym temacie społecznym i politycznym, jakim jest pogrom Żydów w Jedwabnem. W odpowiedni sposób naświetla przy tym pewne fakty, będące w jego opinii najistotniejszymi dla zagadnienia. Nasza klasa… wyraźnie koresponduje z innymi utworami, wydanymi przede wszyst‑

kim po roku 2000, dotyczącymi zagadnienia mordu w tej miejscowości. Sam autor wylicza listę tytułów, stanowiących dla niego inspirację — znajdują się wśród nich między innymi Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka Jana Tomasza Grossa oraz My z Jedwabnego Anny Bikont.

Słobodzianek, korzystając z tekstów dziennikarskich, eseistycznych, a także opracowań historycznych poszczególnych autorów, włącza się w szeroką dysku‑

sję na temat kwestii polsko ‑żydowskich, szkicując tę skomplikowaną relację na przestrzeni kolejnych dekad XX wieku. Jego tekst skłania czytelnika do podję‑

cia refleksji na temat mordu dokonanego w Jedwabnem, do zabrania głosu w tej sprawie lub przynajmniej zapoznania się z mnogością stanowisk. Sam zresztą podkreślał w jednym z wywiadów — jeszcze przed opublikowaniem Naszej klasy… — swoją wiarę w to, że teatr może w dalszym ciągu rozmawiać ze spo‑

łeczeństwem o rzeczach ważnych3.

W tym miejscu chciałabym przyjrzeć się bliżej trzem publikacjom, które sta‑

nowią dla dramatopisarza obszerną bazę materiałową i fabułotwórczą: Sąsiedzi.

Historia zagłady żydowskiego miasteczka Jana Tomasza Grossa (2000), IPN ‑owskie wydanie Wokół Jedwabnego pod redakcją Pawła Machcewicza i Krzysztofa Per‑

saka (2002) oraz My z Jedwabnego Anny Bikont (2004).

Tadeusz Słobodzianek opiera swój dramat na dziejach dziesięciu boha‑

terów, których losy po raz pierwszy splatają się z sobą na gruncie szkolnym.

Historię Rachelki i Władka z okresu okupacji buduje na faktycznych przeży‑

ciach Racheli Finkelsztejn i Stanisława Ramotowskiego, zrelacjonowanych przez Annę Bikont. W książce My z Jedwabnego odnajdujemy wywiad przepro‑

wadzony z małżeństwem sześćdziesiąt lat po wydarzeniach mających miej‑

sce w miasteczku. Słobodzianek w sposób szczególnie wierny opiera część fabuły i akcji swojego dramatu na materiałach opracowanych przez dzienni‑

karkę „Gazety Wyborczej”. Z treści Naszej klasy… dowiadujemy się, że podczas pogromu Rachelka otrzymała schronienie dzięki Władkowi. Młody mężczy‑

zna, nie widząc innej drogi ratunku dla Żydówki, przygotowuje ją do chrztu świętego, aby móc ją poślubić. Otrzymuje ona nowe imię: Marianna. Drama‑

3 M. Raszpel: Nie chcę zostać ministrem kultury. Rozmowa z T. Słobodziankiem. „Lampa” 2006, nr 3, s. 41.

turg, podążając za świadectwem opublikowanym w książce Anny Bikont, opi‑

suje działania mieszkańców miasta wymierzone przeciwko polsko ‑żydowskiej parze. Nowożeńców przed mordem z rąk klasowych kolegów ochroniła jedynie polskość Władka. Przychylności nie okazał także miejscowy proboszcz, który swą posługę sakramentalną wycenił na sześć metrów żyta. W dramacie czy‑

tamy słowa Władka:

Załatwiłem żyto i zawiozłem proboszczowi. […]. Jak zsypywałem, zobaczyłem, że jak plebania długa i szeroka na strychu leżało zboże wyjedzone przez wołki4. Stanisław Ramotowski także podkreślił w wywiadzie zachłanność księdza mówiąc:

zobaczyłem, że jak plebania długa i szeroka, leżało zboże, z którego żadnego pożytku już nie mogło być, bo było wyjadane przez wołki5.

IPN ‑owskie wydanie Wokół Jedwabnego sporo miejsca poświęca analizie stosunków kleru wobec wspólnoty żydowskiej na ziemiach łomżyńskich.

Odnajdujemy tam informacje wskazującą na to, że jeszcze wiosną 1941 roku biskup kielecki Czesław Kaczmarek w liście pasterskim do wiernych diecezji kieleckiej przestrzegał przed zgubnym wpływem dzieci żydowskich na dzieci polskie6.

Przytoczony uprzednio przykład pokazuje, jak silną inspirację czerpał Sło‑

bodzianek z relacji naocznych świadków pogromu, chcąc w sposób możliwie najwierniejszy powtórzyć ich wypowiedzi7. Oczywiście pomimo swoich moty‑

wacji przeprowadza niezbędną selekcję, eksponując — w jego opinii — najbar‑

dziej poruszające wątki. W swym dramacie Słobodzianek w sposób szczegól‑

4 T. Słobodzianek: Nasza klasa…, s. 51—52.

5 A. Bikont: My z Jedwabnego. Warszawa 2004, s. 59.

6 D. Libionka: Duchowieństwo diecezji łomżyńskiej wobec antysemityzmu i zagłady Żydów. W:

Wokół Jedwabnego. Red. P. Machcewicz, K. Persak. Warszawa 2002, s. 105.

7 Przygotowując swój artykuł, natrafiłam na tekst Krystyny Duniec i Joanny Krakowskiej Co się dzieje z „Naszą klasą”? opublikowany w „Dialogu”. Autorki także zauważają, że Słobodzianek czerpał w wyraźny sposób z innych publikacji. Analizują one dramat na podstawie pracy Anny Bikont, posługując się najbardziej reprezentatywnymi fragmentami tekstu, do których należy m.in.

cytat dotyczący przywozu zboża na plebanię. Autorki wyciągają jednak odmienne wnioski niż te, do których dochodzę w swoim artykule. Dla nich bowiem utwór Słobodzianka stanowi streszcze‑

nie kilkusetstronicowej książki dziennikarki, aspirując tym samym do roli literatury faktograficz‑

nej. Oceniają one dramat co najwyżej jako tekst mający na celu informować i edukować społeczeń‑

stwo, w którym kategoria historiograficzna zdecydowanie przeważa nad estetyczną. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż tekst dramatyczny Słobodzianka służy nie tylko temu, aby go odczyty‑

wać, ale przede wszystkim, aby go odgrywać na oczach publiczności, co z całą pewnością nadaje mu już walor estetyczny. Zob. K. Duniec, J. Krakowska: Co się dzieje z „Naszą klasą?”. „Dialog” 2010, nr 1, s. 158—165.

nie realistyczny oddaje atmosferę śmiertelnego strachu, jaki towarzyszył Żydom podczas pogromu oraz przez kolejne lata okupacji. Dzięki temu czytelnik może współdzielić żydowskie doświadczenie. Poprzez postawy poszczególnych boha‑

terów pokazuje też autor, jak silną nienawiścią powodowane były działania Polaków wobec Żydów. Podkreśla także, że oprócz nienawiści bardzo często motywację do mordu stanowiła również chciwość. Rachelka wypowiada nastę‑

pujące zdania:

I tak zostałam Marianną. W tej bryczce jadącej przez miasto, w którym nie było już ani jednego Żyda, i w żydowskich domach, w oknach, w drzwiach i na gan‑

kach nowi właściciele przyglądali mi się z nienawiścią8.

Ci „nowi właściciele” z wielką dumą wręczają młodej parze żydowskie kosztowności w postaci srebrnych świeczników, tac, zastaw stołowych9. Fakt ten mieści w sobie o tyle większe pokłady tragizmu, o ile będziemy pamiętali, że zbrodnia dokonała się z rąk sąsiadów.

Kolejna z bohaterek dramatu, Dora, tak relacjonuje zachowania oprawców:

Dookoła stał tłum. Sami znajomi. Sąsiedzi. Przyglądali się. Żartowali. Najgorsi byli tacy dwunasto ‑, piętnastoletni gówniarze. Rzucali kamieniami. Bili kijami.

Chcieli gwałcić. Stare baby zaśmiewały się10.

Gross w swojej publikacji zatytułowanej Sąsiedzi rozprawia się z morder‑

cami, interpretując ich działania przede wszystkim jako sąsiedzką napaść wyni‑

kającą z silnie zakorzenionego antysemityzmu. Będzie on wielokrotnie podkreś‑

lał bestialstwo mordu, dokonanego przez najbliższe otoczenie ofiar. Leonard Neuger w posłowiu zamieszczonym do Naszej klasy… zwraca uwagę na fakt, że Gross nieprzypadkowo zatytułował swoją książkę właśnie w taki sposób. Słowo

„neighbours” można w sposób dosłowny spolszczyć, ale w języku angielskim jego semantyka jest znacznie silniejsza. Oznacza ona bliźnich11. Zbrodnia ta wydaje się więc dużo bardziej bestialska niż te dokonane przez hitlerowców. Jej źródło wywodzi się bowiem nie z obłąkańczej ideologii, wprowadzanej w życie przez obcych, którzy nigdy nie należeli do wspólnoty, ale od dobrze znanych z imienia i nazwiska współbraci.

Jednym z wielu tropów interpretacyjnych, służących wyjaśnieniu motywa‑

cji owej okrutnej sąsiedzkiej napaści, jest ten odsyłający do stereotypu „żydo‑

komuny”. Sam Gross w radykalny sposób odcina się od niego, tak komentując powitanie Sowietów na ziemi łomżyńskiej we wrześniu 1939 roku:

 8 T. Słobodzianek: Nasza klasa…, s. 53.

 9 Ibidem, s. 55—57.

10 Ibidem, s. 44.

11 Ibidem, s. 103.

jak wiemy, był to moment, w którym utrwaliła się dla wielu Polaków pamięć o nielojalności Żydów — a i na niej nie bardzo można polegać, bo została spi‑

sana przeszło pięćdziesiąt lat po omawianych wydarzeniach12.

Słobodzianek także próbuje zmierzyć się z omawianym stereotypem, który w latach współczesnych funkcjonuje wśród części społeczeństwa nie jako uproszczone, a co za tym idzie — fałszywe, przekonanie, a jako termin właści‑

wie interpretujący okres polskiej historii. Nie należy jednak żywić przekonania, że Nasza klasa… w równie jednostronny sposób, co pisarstwo Grossa, ocenia polityczne sympatie i zaangażowania społeczne w latach 1939–1941. Słobodzia‑

nek czerpie bezpośrednio z materiałów źródłowych wykorzystanych w Sąsia-dach…, jednocześnie korygując jednostronność spojrzenia i oceny wydarzeń.

W tekście Grossa czytamy następującą relację:

Ludność polska od razu pokumała się z Niemcami. Oni wybudowali na cześć armii niemieckiej łuk triumfalny, ozdobiony swastyką, portretem Hitlera13. Do tych wydarzeń nawiązuje Słobodzianek, z perspektywy Jakuba Kaca, ofiary pogromu:

Wyszedłem na dwór. […] Stała brama powitalna ze swastyką ułożoną z szy‑

szek14.

Jednak zaraz potem komentuje wygląd bramy tymi słowami:

Jakaś taka mizerna. Nasza przed dwoma laty z sierpem i młotem to była brama15.

Dramatopisarz podkreśla więc, jak silnie doświadczenia obu narodów moty‑

wowały ich wzajemne działania i kształtowały poglądy. Do każdego z wyda‑

rzeń buduje alternatywną wersję, uciekając od gotowych i jednoznacznych odpowiedzi. Nasza klasa… mnoży pytania, komplikuje rozwiązania, ale dzięki temu skłania do myślenia, będącego, jak się wydaje, jedynym sposobem na upo‑

ranie się z przeszłością polsko ‑żydowską, która miała przecież więcej ciemnych stron aniżeli tylko pogrom w Jedwabnem. Słobodzianek ustami bohatera dra‑

matu, Zygmunta, nawiązuje do „wypadków marcowych”, stanowiących w opi‑

nii bohatera prowokację żydowską16. Jednocześnie dowiadujemy się, że Mena‑

12 J.T. Gross: Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka. Sejny 2000, s. 34.

13 Ibidem, s. 44.

14 T. Słobodzianek: Nasza klasa…, s. 32.

15 Ibidem.

16 Ibidem, s. 82.

chem wyemigrował do Izraela, gdzie założył rodzinę z sefardyjską Żydówką, a w 1967 roku został powołany do armii. Swojemu synowi zaś wyjaśnia, że „jak wszyscy Żydzi jest dziś żołnierzem”17.

W tym miejscu warto przyjrzeć się losom Abrama Piekarza, który jako jedyny nie doświadczył antysemickich ataków, ponieważ w 1937 roku wyemi‑

grował do Stanów Zjednoczonych. Nie zmienia to faktu, że za wszelką cenę stara się zachować pamięć o swoich przyjaciołach i rodzinnym miasteczku. Daje temu wyraz w systematycznie posyłanych listach do dawnych kolegów. Zawsze adresuje je w niezwykle troskliwy i pełen szacunku sposób. W początkach swo‑

jej korespondencji zapytuje:

Co w Naszej Klasie? Dlaczego nikt nie pisze do mnie?18

Ukazuje to ogromną potrzebę zachowania pamięci o swojej przeszłości — prze‑

szłości, która w dalszym ciągu kształtuje bohatera. Bohater nie jest jeszcze świa‑

domy wydarzeń, które mają miejsce w Polsce. Warto zwrócić uwagę na fakt, że zwrot „Nasza Klasa” pisze z wielkich liter. Zwraca się więc nie tylko do kole‑

gów, ale do wspólnoty, która stanowi dla niego wartość nie do przecenienia — wspólnoty, która była, a w jego wyobrażeniach nadal jest, bezpiecznym domem.

Tym bardziej wstrząsa nim informacja o pogromie. Reaguje na nią następująco:

„Z całej wielkiej rodziny zostałem sam jeden”19.

Ma on oczywiście na myśli swoją żydowską rodzinę, niemniej jednak swój ból i tęsknotę wyraża w listach do ludzi, których w dalszym ciągu mianuje

„kolegami”. Im więcej szczegółów i relacji do niego dociera, tym bardziej czuje się związany ze wspólnotą, do której należą również mordercy. To przywią‑

zanie do żywych i zmarłych członków klasy bynajmniej nie jest związane z nostalgią i dobrowolną chęcią przynależności do wspólnoty, jak w dziele Kantora. Chodzi raczej o pewien przymus, obowiązek pamiętania o ohydz‑

twach, które już nigdy nie pozwolą wyrwać się ze wspólnoty. Nie spaja jej bra‑

terstwo i oddanie, a strach i poczucie odpowiedzialności. Takie przywiązanie do wspólnoty kultywował Henryk Grynberg w powieści Kalifornijski kadisz.

Główny bohater jego książki przywołuje swoje dzieciństwo, które w decydu‑

jący sposób wpływa na jego tożsamość. Tożsamość, którą odnajduje tylko we wspólnocie — to ona bowiem daje siłę i pomaga przetrwać, nawet jeśli jest to już tylko wspólnota umarłych. Oto, co czytamy na temat relacji bohatera z matką:

Przy każdej okazji, gdy znaleźliśmy się sami, wyciągałem z niej wspomnienia

— moje dziedzictwo, spadek, który łatwo mi mógł przepaść, bez którego nie

17 Ibidem, s. 84.

18 Ibidem, s. 37.

19 Ibidem, s. 71.

zostawało mi nic. Konfrontowałem jej wspomnienia z własnymi; żeby raz jesz‑

cze wszystko ustalić, utrwalić20.

Okazuje się więc, że Shoah należy rozpatrywać nie tylko w odniesieniu do całej wspólnoty, ale także z perspektywy jednostkowego doświadczenia. Każdy z ocalałych Żydów zmaga się z problemem dookreślenia własnej tożsamości.

Ci, którzy nie wyemigrowali z Polski, muszą poradzić sobie z osadzeniem jej w obcym, często nieprzychylnym społeczeństwie. Paradoksalnie dla wielu z nich polski krajobraz był jedynym znanym i oswojonym miejscem. Żydzi sta‑

nowili od zawsze nierozerwalny element polskiej tożsamości narodowej. Wątek ten poruszał w swojej twórczości między innymi Isaac Bashevis Singer, który w zbiorze swych felietonów pisze:

Nie mogę myśleć o polskiej prowincji bez Żydów, bo co to znaczy? Jak możliwe jest istnienie polsko ‑żydowskiego miasteczka bez bożnicy i domu nauki? Czy możliwy jest piątek bez parującej łaźni rytualnej, bez żydowskich kobiet, które pieką chałki i wstawiają do pieca szabasowy czulent? Rozum nie chce iść tutaj w parze z logiką. […] Trudno sobie wyobrazić, że wszystko nagle zamieniło się w popiół21.

Dramat Słobodzianka można więc rozpatrywać jako sposób na oswojenie traumy, będącej nie tylko problemem żydowskim, ale i polskim. Wymaga to od całego narodu przystąpienia do aktu żałobnego. O niezwykłym znaczeniu żałoby pisał Sigmund Freud:

Żałoba regularnie stanowi reakcję na utratę ukochanej osoby czy też zajmującej jej miejsce abstrakcji w rodzaju ojczyzny, wolności, ideału itd.22

Przywołując w tym miejscu ponownie Singera czy też Grynberga — idzie o utratę tożsamości. Strata ta jest także w dużej mierze udziałem Polaków. Nie‑

stety, od dziesięcioleci społeczeństwo nie wykazało gotowości, aby przystąpić do aktu żałobnego. W 2001 roku obchody 60. rocznicy wydarzeń w Jedwabnem nie stały się czasem zadumy i pojednania, a zaostrzeniem konfliktów polsko‑

‑żydowskich. Tak komentuje to Słobodzianek ustami Heńka:

W telewizji zobaczyłem, że Władek pojawił się w miasteczku z okazji odsłonię‑

cia pomnika, ale ani ja, ani moi parafianie nie wzięliśmy udziału w tym żenu‑

jącym widowisku23.

20 H. Grynberg: Kalifornijski kadisz. Warszawa 2005, s. 32.

21 I.B. Singer: Felietony, eseje, wywiady. Warszawa 1993, s. 20.

22 S. Freud: Żałoba i melancholia. W: Idem: Psychologia nieświadomości. Warszawa 2007, s. 147.

23 T. Słobodzianek: Nasza klasa…, s. 92.

Słobodzianek nie uprawia wyłącznie publicystyki. W swoim dramacie przedstawia ludzkie doświadczenia, będące udziałem zbiorowości żydowskiej i polskiej. Forma gatunkowa, jaką się posłużył, wydaje się najbardziej odpo‑

wiednia do przedstawienia losów bohaterów i uczynienia z ich doświadczenia pewnej wartości.

Należy pamiętać przy tym, że akt żałobny może dokonać się tylko w atmo‑

sferze wzajemnego zrozumienia, które osiągnąć można dzięki uczciwemu dia‑

logowi. Istotę tego doskonale ujął Józef Tischner w swojej filozofii spotkania, pisząc następujące słowa:

Nie ma Ja bez Ty i Ty bez Ja. Znaczy to nie tylko, iż Ja i Ty odbijamy się wzajem‑

nie, jak lustra, stojące na przeciwległych brzegach rzeki, ale i to, że Ty jesteś we mnie, a ja w tobie, iż niesiemy siebie jako swe ciężary. […] Jesteś częścią dziejów mojego Ja, a ja jestem częścią dziejów twojego Ty24.

Nasza klasa… namawia do wzięcia takiej odpowiedzialności za dzieje żydow‑

skiej wspólnoty, aby móc wspólnie jej doświadczyć.

24 J. Tischner: Filozofia dramatu. Kraków 1999, s. 113—114.

Agnieszka Watras

Dramatic Text as an Example of Collective Experience in Our Class by Tadeusz Słobodzianek

Summar y

Tadeusz Słobodzianek’s Our Class can be interpreted from the perspective of a journalistic text inspired T. Gross’s and A. Bokint’s books. This means that the peculiar dramatic form refers to other texts while its predominant role is journalism. Thus understood purpose of Słobodzianek’s text arouses a lengthy discussion on how to depict Jewish people collective experience. It is the author who models the ways of perceiving the world by the reader/viewer through the dramatic works, and as such the whole theatre. The author does so in a very direct way, at the same time participating in a lengthy discussion that is going on in the press, the media, as well as in various

Tadeusz Słobodzianek’s Our Class can be interpreted from the perspective of a journalistic text inspired T. Gross’s and A. Bokint’s books. This means that the peculiar dramatic form refers to other texts while its predominant role is journalism. Thus understood purpose of Słobodzianek’s text arouses a lengthy discussion on how to depict Jewish people collective experience. It is the author who models the ways of perceiving the world by the reader/viewer through the dramatic works, and as such the whole theatre. The author does so in a very direct way, at the same time participating in a lengthy discussion that is going on in the press, the media, as well as in various

W dokumencie Dramat i doświadczenie (Stron 133-143)