Poetyckie wypowiedzi w drugiej osobie prowokują do sca
lania w lekturze jak iegoś obrazu adresata, zm uszają do rekonstruowania w trakcie interpretacji „świata T y” . Pier
w otny gest retoryczny, apostrofa, otwiera w przypadku li
ryki proces napełniania się sensem słowa okazjonalnego.
W efekcie zaim ek osobow y Ty staje się czekającą na od
słonięcie realnością świata danego dzieła1. Liryczne Ty nie jest więc pustą kategorią sygnalizującą tylko ogólnie „tego, do którego się m ówi” . Nie jest jednak także ściśle określo
nym Ty konkretnego aktu mowy, co jest np. właściwe dla sytuacji mówienia, rozmowy. W dodatku, forma drugiej oso
by - ja k przypom ina Aleksander Wilkoń - wykazuje szer
szy zakres od formy pierwszoosobowej, albowiem to w dru
giej osobie
z w r a c a m y się n ie ty lk o d o rz e c z y w is ty c h o d b io r c ó w k o m u n ik a t u , r o z m ó w c ó w , a le w o g ó le d o w s z e lk ic h je g o a d r e s a tó w , o b e c n y c h lu b n ie o b e c n y c h w c h w ili m ó w ie n ia , rze c zy w is t y c h i p o te n c ja ln y c h , o s o b o w y c h p rz e d e w s z y s t k im , a le i n ie o s o b o w y c h 2.
Między innymi ten „szeroki status kom unikacyjny” gra
m atycznej dru giej osob y każe w tek stow ym T y w id zieć
1 Piszę o tym szerzej w książce Świat ja k o Ty. Poezja polska w obec a d
resata w drugiej połowie X X wieku. Katowice 2003.
2 A. W i l k o ń : Funkcje kategorii gramatycznych w tekstach literackich.
W: I d e m : Język artystyczny. Studia i szkice. Katowice 1999, s. 75.
przede wszystkim adresata możliwego, czyli takiego, który nie poddaje się do końca tem atyzacji i pozostaje bardzo często „istotą niewysłowioną”. Odwołując się do myśli dia- logicznej, m ożemy tu wskazywać na „Zmysł Ty, który nie może doznać zaspokojenia, dopóki nie znajdzie nieskończo
nego Ty”3.
Brak możliwości „wysłowienia” Ty widać jaskraw o w ów czas, gdy zwroty w drugiej osobie zdają się mieć głównie pretekstowy charakter i pojawia się w wierszu „ty ubocz
n e” w postaci rozkaźn ików takich np., ja k : „p a trz” czy
„spójrz” . Form alny adresat tych wykrzyknień nadaje tek
stowi tylko inny status kom unikacyjny, często przy tym niczego istotnego nie wnosząc do sfery znaczeń utw oru4.
Z taką gw ałtow ną potrzebą apelatyw ności spotkam y się np. we fragmencie wiersza Juliana Przybosia Widzenie ka
tedry w Chartres:
[...]
Spojrzyj! W niebie malarzy
blask cynobrowo-złoty filary otoczył, wzruszył do głębi głazy
[ - 15
Nakaz „Spojrzyj!” wywołuje tu trudnego do identyfikacji partnera sytuacji komunikacyjnej. Przede wszystkim uw y
datnia oczywiście emocje podmiotu, a następnie stwarza dialogową iluzję sceny dramatycznej, przygotowaną w cze
śniejszym wersem „Krążę z tobą pod strażą w itraży” . Nie ma przy tym pewności, pam iętając o „szerokim statusie komunikacyjnym” gramatycznej drugiej osoby i doczytując
3 M. B u b e r : Ja i Ty. W ybór pism filozoficznych. Tłum . J. D o k t ó r . W arsz a w a 1992, s. 88.
A J.I. L e w i n n a zy w a to zjaw isk o „k om u n ik acyjn ością za w sz e lk ą cenę”. Zob. I d e m : Liryka w świetle komunikacji. Tłum . J. F a r y n o . W:
Studia z teorii literatury. Archiwum przekładów „Pamiętnika Literackiego".
T. 2. Red. K. B a r t o s z y ń s k i , M. G ł o w i ń s k i , H. M a r k i e w i c z . W ro cław 1988, s. 260-261.
5 W szystkie cytaty z w ierszy J. P r z y b o s i a w e d łu g w ydan ia: Sytu
acje liryczne. Wybór poezji. W rocław 1989.
8 Od kołysanki. 113
wiersz do końca, że wywoływany adresat, mimo żeńskiej postaci, ma charakter osobowy:
[...]
T w o r z ą c a ,
k o n ie c z n ie w o ln a ,
patrz! D o ż y j s ie b ie ze ś w ia tła !
Dopiero jedn ak ponad tymi trzem a poziomami odczytań roli apostrofy (pretekst dla ekspresji podm iotu, w prow a
dzenie obecności osobowej adresatki, rozm owa z katedrą) otwiera się kom unikacja możliwa, czyli taka, która jest za
leżna wyłącznie od postawy kogoś, kto ją potwierdzi w ak
cie lektury, albo inaczej mówiąc: odpowie na wezwanie Ja i da się poprowadzić przez liryczną katedrę.
Julian Przyboś był poetą niezwykle świadomym skutków poetyckiego m ówienia w drugiej osobie. W Zapiskach bez daty deklarował:
M o ja lir y k a (n ie z a lic z a m d o n ie j p ie r w s z y c h d w ó c h z b i o r k ó w ) b a r d z o r z a d k o s ię g a w k o n iu g a c ji p o z a d r u g ą o s o b ę liczb y p o jed y n cze j. Z a m y k a m sw ó j ś w ia t liry czn y m ię d z y j a i ty . N a w e t ta m gdzie m ó w ię: on, o n a , w y , o n i - w id z ę i c z u j ę j e g o , j ą , w a s i i c h b e z p o ś r e d n io , t a k j a k b y m m ia ł
p r z e d s o b ą c z ło w ie k a , k t ó r e m u m ó w ię i z k t ó r y m c z u ję n a t y 6.
Zarówno ta deklaracja, ja k i praktyka twórcza Przybo
sia były zgodne z awangardową koncepcją liryzmu, wedle której dla zaistnienia Ja niezbędne są akty porozum ienia z innymi, o czym pisał m.in. Janusz Sławiński w K oncep
cji języka poetyckiego awangardy krakowskiej: „Ty stanowi granicę Ja, a więc pozwala mu się wykrystalizować i okre
ślić”7. Jak zapisał Michaił Bachtin: „Kiedy patrzym y na sie
bie, wówczas w naszych źrenicach odbijają się dwa różne
6 J. P r z y b o ś : Zapiski bez daty. W a rsz a w a 1970, s. 50.
7 J. S ł a w i ń s k i : Prace wybrane. T. 1: Koncepcja ję z y k a poetyckiego A w an ga rd y Krakowskiej. W stęp W . B o l e c k i . K raków 1998, s. 241.
światy”8. Z jednej więc strony w wyniku spojrzenia w oczy drugiego rozpoznaję granice siebie i swojego świata, ale z drugiej strony - to dzięki jego spojrzeniu trwam, w jego spojrzeniu mogę zostać ocalony. Dobitnie zdaje z tego spra
wę Julian Przyboś w dramatycznym wierszu z październi
ka 1941 roku (z tomu Póki my żyjemy, 1944), kiedy to zo
stał aresztowany przez gestapo we Lwowie:
[...]
Lecz ty leży sz z o tw a rty m i o czy m a, d rż y sz , c h o ć u d a ła ś s e n , c o r a z b le d s z a .
T o ty m n ie w sw o je j ź re n ic y z a trz y m a sz , a n ie g w ia z d a z tej n o c y zeszła.
Awangardowe sam oograniczanie się podm iotu i pow ie
rzenie się adresatowi było oczywiście po części odpow ie
dzią na „rozm yte”, „bezgraniczne” i spontaniczne Ja eks
presjonistów i surrealistów. Jak zauważył Sławiński:
S y t u a c ja d ia lo g o w a , w y jś c ie k u a d r e s a t o w i, o z n a c z a ją d la p i e r w s z e j o s o b y k o n ie c z n o ś ć r e z y g n a c ji z n ie s k r ę p o w a n e go w y r a z u p rzeży ć i em ocji. N a r z u c a ją tym p rz e ż y c io m d y s c y p lin ę , k t ó r a je s t w y r a z e m i n t e n c j i k o m u n i k a c y j n e j . [...] J a lir y c z n e m ia ło p r z e d łu ż a ć s w o je p r z e ż y c ia w d z ia ła n iu p r z e k s z t a łc a ją c y m s t o s u n k i rze c zy , a le ta k ż e p o p rz e z w y s iłe k z m ie rz a ją c y d o n a w ią z a n ia sty c zn o śc i i p o ro z u m ie n ia z T y 9.
W przypadku Juliana Przybosia „wysiłek” ten został pod
jęty z pełnym przekonaniem dopiero w trzecim tomie wierszy pt. Sponad (1930). W utworach takich ja k Z błyskawic, Deszcz, Wieczór, Świt pojawia się intymne Ty poezji m iło
snej :
8 M. B a c h t i n: Autor i bohater w działalności estetycznej. W: I d e m : Estetyka twórczości słownej. Tłum. D. U l i c k a . Oprać, przekładu i wstęp E. C z a p l e j e w i c z . W arsza w a 1986, s. 56-57.
9 J. S ł a w i ń s k i : Prace wybrane. T. 1..., s. 244.
Płynnymi dłońmi rozsnuwam twoją nagość na moim obnażonym ciele.
[...]
O ile jed n ak w cytowanym Św icie m am y do czynienia z typowym adresatem ekstazy miłosnej, o tyle ju ż np. sy
tuacja kom unikacyjna w wierszu Z błyskawic wydaje się bardziej złożona:
Ze słów, któiymi szliśmy, natchnieni, wierną aleją, wynurzała się wzburzona rzeka;
mrok gęstniał w dwa równoległe brzegi, od kroków
niestałe.
[...]
W glorii
pod uchyloną gałęzią latarni,
szepcząc, wiodłaś palcami srebrne linie oddaleń, [...]
W iersz jest wspom nieniem i pożegnaniem zarazem. Sta
jące się faktem na naszych oczach burzliwe rozstanie skłó
conych kochanków, jeśli czytać je w kontekście autobio
graficznym , zyskuje rangę trenu. Poeta w iąże w swoich wspom nieniach ten wiersz ze scenerią Cieszyna i chwilą, która przyniosła mu wiadomość o śmierci przyjaciółki, ta
terniczki M arzeny Skotniców ny10. D opełnieniem tak n ie
typowego trenu będzie w tym samym zbiorze, skierowany do zmarłej, wiersz pt. Noc, a w tomie kolejnym (Równanie serca, 1938) oczywiście utwór pt. Z Tatr („Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr”), później zaś je s z
cze Tam, w urwisku (Najm niej słów, 1955):
(...]
A jeszcze tam, w urwisku, tam lina po tobie drży,
10 Pisze o tym R. S k r ę t w Dodatku krytycznym do: J. P r z y b o ś : Pi
sm a zebrane. K raków 1984, s. 436. Zob. także: J. P r z y b o ś : Sytuacje liryczne..., s. 34.
gdy tu, za siódmą górą, ja tym oto, ledwo pochyłym
wzgórkiem, lecz tak ostatnim, że pochował twoją pamięć,
schodzę, [...]
Adresatka m iłosna najwyraziściej uobecnia się jedn ak w erotykach z cyklu Tobie pomieszczonych w tomie W głąb las (1932). Wywoływanie drugiej osoby sprzyja tu - na co wskazywał Janusz Sławiński - „relatywizacji świata pod
miotu do świata Ty” . Omawiając jeden z wierszy cyklu pt.
Ścieżka, ten sam badacz pisał: „W erotykach Przybosia przywołanie adresatki pociąga za sobą wprowadzenie ca
łego rozwiniętego obrazu, w którego centrum znajduje się jej osoba” 11. Tak usytuowane „Ty lirycznego dyskursu m i
łosnego” odsyła zazwyczaj do jakiejś aktualizowanej przez tekst relacji pragmatycznej, która każe utożsam iać adre
sata wiersza z „obiektem m iłości” . Erotyki Przybosia je d nak, choć osadzone mocno w krajobrazie, „okolicznościach przedm iotow ych” , balansują pom iędzy odtw arzaniem sy
tuacji z adresatką w tle, a stwarzaniem , stawaniem się sytuacji i adresatki w tekście. W efekcie charakter byto
wy Ty m iłosnego pozostaje do końca nieodgadniony, ja k w wierszu Z dłoni:
[...]
Twoje usta słowami na kartkach rozchylam -
[...]
Z jednej strony m ożna oczywiście w yjaśniać ten dwu- wers, ja k to czyni Edward Balcerzan, w kategoriach pery- frazy: „daję ci do przeczytania na głos słowa, które zapi
sałem na kartkach” 12. Jeśli zatem wiersz opowiada o ta
11 J. S ł a w i ń s k i : Prace wybrane. T. 1..., s. 239.
12 E. B a l c e r z a n : Wstęp. W: J. P r z y b o ś : Sytuacje liryczne..., s. LII.
kim przym uszaniu adresatki do głośnej lektury, to słowo
„rozchylam ” sygnalizuje jej dom niem aną i nieobecną w tek
ście wypowiedź. Symbolika ust jest, rzecz jasna, nierozerwal
nie związana ze słowem, także słowem stwórczym. W om a
wianym wierszu obraz rozchylonych ust ma jedn ak walor kontam inacji, która powstaje po uwzględnieniu jego nie
wątpliwie erotycznych odniesień. Cytowany dwuwers jest w czesn olin gw istyczn ym przyk ład em p iętrzen ia zn aczeń przez rozerwanie frazeologizmu. W trącenie w zm ysłową te
raźniejszość zdania „Twoje usta rozchylam ” m etaliterac- kiego okolicznika sposobu „słowam i na kartkach” w sk a
zuje na sytuację liryczną m ożliw ą tylko w akcie tw orze
nia. Nie musi być ona, poza samą przynależnością do sfe- ly pożądania, jakąkolw iek dosłowną rekonstrukcją zdarze
nia przedsłownego, „wypowiedzią o sytuacji” . Zresztą pa
miętamy, że zgodnie z założeniami teorii liryki Juliana Przy
bosia wiersz miał być odkryciem jakiejś nowej „sytuacji li
rycznej” , nowego „zachowania uczuciowego” , które spełnia się w słowie poetyckim. Zgodnie z taką wykładnią w om a
w ianym utw orze m iłosna adresatka w yłania się z samej
„rozkoszy pisania” raczej niż z realnego świata. Pragn ie
nie Ty realizuje się poprzez wypowiadanie owego Ty, osią
ganie go w kreacji tekstowej. Erotyczny kontakt dokonuje się w pisaniu, w naśladow aniu m iłosnej m ow y i kończy wraz ze spełnieniem się tekstu w puencie: „Pióro mi z dło
ni odlata” .
Kom unikacyjna intencja w w ierszach Ju lian a P rzybo
sia nie zatrzym uje się bynajmniej na adresatach trenów, pożegnań i erotyków. „Zamykam swój świat liryczny m ię
dzy j a i t y ”, czytaliśm y w Zapiskach bez daty i w zgodzie z tą deklaracją sprawdzał poeta różne wym iary apelatyw- ności. Struktury apostrofrczne dawały m.in. ochronę przed autokom unikacją, nawet w trakcie poetyckiego n aślado
w an ia m ow y w ew nętrznej. Najbardziej zagadkow y zapis rozb icia Ja w polem ice w ew n ętrzn ej na J a i T y s p o ty kam y w poemacie Rzecz poetycka (W ięcej o manifest, 1962).
Jerzy Kwiatkowski nazwał efekt owego podwojenia w swo
je j in te rp re ta c ji w ie rs z a „d w u o s o b o w o ś c ią je d n o c z e s
ną” 13. Niemniej jednak zrodzona z rozbicia podmiotu rela
cja osobowa („przerabiając siebie tobą”) prowadzi w świę
cie poematu do zestrajania faktycznego „drugiego uczest
nika” sytuacji lirycznej, do scalenia i usam odzielnienia się Ty jako konstrukcji sobowtórowej :
[...]
Lecz ja...
nie!
-lecz ty mi we mnie przeczysz.
[...]
W programowym podążaniu Juliana Przybosia w stronę Ty przykuwają uwagę intrygujące zastosowania form dru
giej osoby liczby pojedynczej w wierszach, które można czy
tać jako dialogi poetów. I tak np. Z rozłamu dwu mórz (Rów
nanie serca, 1938) przez wprowadzenie urwanego, „spre
parowanego” motta z Hymnu Juliusza Słowackiego prowo
kuje do zobaczenia w Ty lirycznym romantycznego poety.
Do takiego odczytania zachęca zresztą sam Przyboś: „Prze
cież i ja (jak tylu, co około tego poematu Słowackiego po- ezjowało) napisałem w sto lat po powstaniu Hymnu jakby odpowiedź czy echo: Z rozłamu dwu mórz?14. W w yznaczo
nej w ten sposób perspektywie wiersz staje się czytelnym adresem polemicznym:
Z rozłamu dwóch odpływających w przeciwległe
nieboskłony mórz,
z twoich oczu umarłych ogromnie
- patrzę, aby mnie blaski odsłoniły od ziemi, na zachód jak ocean otwarły
-ten łuk promieni wraca po lazurach do mnie.
13 J. K w i a t k o w s k i : Świat poetycki Juliana Przybosia. W a rs z a w a 1972, s. 266. Przypadek poematu Rzecz poetycka omawiam w książce Świat ja k o Ty..., s. 243-246.
14 J. P r z y b o ś : Zapiski..., s. 122.
Czy to dzianie się słońca, pochody zórz wiekopomnych, pogromy obłoków
nazywałeś aniołami?
Aniołowie byli wtedy - jak dzisiaj - znikaniem.
Na jakim przestworzu odlatującym promieniami
w ciemność utwierdzę dzieło, najdalsze, co przetrwa!
Jestem chwilę
znikliwszą o wiek miniony przede mną szybszą o sto lat, co przebiegną po mnie.
Tu znaczy tylko czyn ostateczny: milczenie.
Tam rybacy rozpiętym żaglem odwracają twoją tęczę, zgasły promyk zakwilił wysoko:
mewa.
Nowi ludzie czerpią przestrzeń, napełniają ręce daremnie.
Kerhostin, Bretania, 15 VII 1937
We wnikliwej i obszernej interpretacji przywołanego utworu M agdalena Now otna pisze, że je s t to „w yzw anie rzucone Słowackiemu, które znosi dystans czasowy i traktuje go jak współczesnego rozmówcę, m a mówić o zm aganiu się z pod
m iotow ością, je s t samo dla siebie afirm acją” 15. W yra żo nej przez Słowackiego w Hymnie niemożności wobec świata i losu przeciw staw iać ma tekst Przybosia rolę człow ieka w modelowaniu losu, jego pewność trwania i tworzenia:
Przestrzeń jest euforyczna - pisze Nowotna - ogrom oce
anu nie wywołuje lęku. Świadomość swego ,ja” solidnie umiejscowionego w tej przestrzeni sprawia, że to ,ja” jest samoswoje i nie mierzy się z Bogiem, a ze Słowackim, czy
li z poezją, i z tą poezją, i ze Słowackim prowadzi dialog pozbawiony jakiejkolwiek zależności. W dodatku wielokrot
15 M. N o w o t n a : Patrzę, więc jestem , czyli o „rozłamie” przestrzeni p o etyckiej na d w a „przeciwległe nieboskłony”. W : Stulecie Przybosia. Red.
S. B a l b u s i E. B a l c e r z a n . Poznań 2002, s. 231.
nie zaznaczając, że ma bezpośredni dostęp do przedmio
tów świata, których percepcja jest źródłem radosnej pod
niety a nie frustracji16.
Mimo wszystko trudno zgodzić się zarówno z tezą o pełnej niezależności tekstu Przybosia od wizji Słowackiego, a przez to też uwolnienia się podmiotu od dotknięcia jego m elan
cholią, ja k i z tak jednoznacznym ograniczeniem adresów dialogowych wiersza - wyłącznie do romantycznego poety.
W pierwszej sprawie, pom ijając argum enty wewnątrztek- stowe, w iele m ówiący je s t autokom entarz przedstaw iony w Zapiskach bez daty:
Wiem, że chciałem w ostatniej strofie przeciwstawić się smutkowi Hymnu. Stąd ci rybacy, którzy „rozpiętym żaglem odwracają Twoją tęczę” - Słowackiego tęczę. Romantycz
na melancholia była mi przecież wtedy bardziej obca niż teraz. A jednak, a jednak, siła sugestii arcydzieła Słowac
kiego była tak wielka, że swój wiersz zakończyłem słowem
„daremnie”. Czułem, że tak to mnie nie wyraża, a nie mo
głem inaczej; po raz pierwszy przyjąłem swoją kapitulację - przed tym arcydziełem, z którym w Rozłamie dwu mórz rozmawiałem, pokornie? zuchwale?17.
Rozmowę z arcydziełem uznać m ożemy za pokorną. Sło
wacki i jego utwór pozostają jednak tylko adresatem pry- marnym wiersza Przybosia. „Zuchwałość” tekstu, brak po
kory dotyczy adresata drugiego stopnia. Jeśli Ja poetyc
kie Hym nu ukazuje swoje istnienie w dialogu z Bogiem, to przynajm niej pośrednio, dotyczyć to musi także Ja p oe
tyckiego Z rozłamu dwu mórz. W tedy też „twoja tęcza” nie je s t ju ż tylko „tęczą Słow ackiego” , ja k deklarow ał poeta w autokom entarzu, ale je s t nieuchronną próbą dotarcia poprzez tekst romantyczny do samego adresata takich pa
m iętnych fraz jak: „Dla mnie na zachodzie / Rozlałeś tę
czę blasków promienistą; / Przede m ną gasisz w lazuro
16 Ibidem, s. 233.
17 J. P r z y b o ś : Zapiski..., s. 122.
wej wodzie tęczę ognistą...” 18. Ową „tęczę blasków ” - ja k pisze Słowacki - zwracając się do boskiego adresata, „Anieli twoi w niebie rozpostarli” . Odpowiedź Przybosia na te wersy zawarta została w sceptycznym znaku zapytania, poprze
dzonym nazwaniem i wyliczeniem m alarskich fenom enów natury. „Patrzen ie d zisiejsze - kom entuje ten fragm en t Edward Balcerzan - jest, wedle Przybosia, odarte z wiary w »m alarstw o« anielskie, in scenizow ane przez B oga dla człowieka” 19. Ponowienie „przygody wzrokowej” Słowackie
go o zachodzie słońca staje się tropieniem źródeł jego ima- ginacji, natomiast ich kwestionowanie prowokująco zw ra
ca się ju ż w kierunku jakiegoś „nadadresata”20.
Podobnie poszerzający się zakres sensu Ty lirycznego jest - ja k się wydaje - uchwytny w trakcie odczytywania je d nego z najbardziej znanych wierszy Juliana Przybosia Im ię czyli odpowiednie rzeczy słowo (W ięcej o manifest, 1962):
Wymówiłem - i od razu jedziesz byłym kołem znikąd
dokąd?
komu?
zasypanym cieniom? wspólnym rowom?
rozpadłym w gruz domom?
Inna ścieżka miga niklem na polanie.
Widmo wiatru grzebie w pyle laską białą.
18 J. S ł o w a c k i : Hym n. W: I d e m : Dzieła. T. 1: Liryki i inne wiersze.
Oprać. J. K r z y ż a n o w s k i . W roc ław 1949, s. 77-78.
19 E. B a l c e r z a n : Poezja polska w latach 1939-1965. Cz. 2: Ideologie artystyczne. W arsza w a 1988, s. 187.
20 O kreślenie M. B a c h t i n a : Au tor i bohater..., s. 436: „Jednakże oprócz tego a d resata (drugiego) - pisze Bachtin - [autor - D .P.] zak ład a też - mniej lub bardziej świadomie - istnienie wyższego n adadresata (trze
ciego), licząc n a to, że jego w spółodp ow iadające rozum ienie, które n a d a utw orow i pełn ą spraw iedliw ość, n astąpi w nieokreślonej metafizycznej dali, bąd ź też w odległym czasie historycznym . [...] Taki adresat, w raz ze sw ą idealnie w ierną percepcją-odpow iedzią w różnych epokach, w w a ru n k ach różnorako odczuw an ego św iata, uzyskuje odm ienne konkrety
zacje ideologiczne (bóg, a b so lu tn a p raw d a, sąd bezstronnego sum ienia ludzkiego, naród, wyrok historii, n a u k a, itp.)”.
Z w y rz u tn i o b r a z ó w
o d r y w a n y o d p r z e d m io tó w n ieu stan nie p r z e z b ły s k o tliw e j a k rakieta s ło w o
d o b e z p rz e d m io to w e g o bla sk u o s ią g n ą łe m
-A ty w ó w c z a s , d a w n ie j, d rz e w ie j
m o g ła ś b y ła n a w e t tylko r o w e r o w y m k o łe m w y m ig o t a ć z l a s u c z e rw ie ń
c z m y c h a ją c ą z s o s n y p ie rw e j, n iż m ój d o m y s ł
z d łu g im , r u d y m , p u s z y s ty m o g o n e m sk o czy ł z w in n y i w id o m y
z w ie lo s to p n io w e j p rz e n o ś n i, p o b ie g ł,
z b łą d z ił n a z a k rę c ie
-- o sią g n ą łem ty m s p o s o b e m r ó w n o w a g ę c h w ie jn ą m ięd zy rzeczą
s a m ą - b e z m o je g o j e j n a z w a n ia - w s o b ie n ieistn ieją cą c z y nied oistn ia łą
a p o jęc iem .
A le t w o ja n ie o b e c n o ś ć p r z e m ie n ia d n i c o ra z p rę d z e j w o b r a z y d n i policzon e.
Z p rz e s t r z e lo n ą ś w ia t łe m s k r o n ią b r o c z y c ie m n o ść .
I c h o ć b io rę tw o je im ię, n ie w y p o w ie d z ia n ą ż a ło ść , n a d a r e m n o ,
g ło ś n o - ciszej - b e z g ło ś n ie - s ło w a o d s w y c h rzecz y s tro n ią . Z n a c z ą tyle, ile p rz e c z ą ?
W tytule zn ajdu jem y czytelne naw iązanie, aluzję lite racką do znanego wiersza Norwida Ogólniki i ona wyzna
cza w oczywisty sposób pierwszy kierunek lektury: dialog poetów na temat możliwości osiągania w słowie rzeczywi
stości, przylegania słów do rzeczy. W wierszu Przybosia - ja k interpretuje Jerzy Kwiatkowski - „słowo nie ciąży ku
rzeczy, ku przedmiotowi, lecz - odrywa się od niego, nota
bene, przy pom ocy świetlisto-rakietowej m etaforyki”21.
W ie r s z - p is z e R y s z a r d N y c z - r o z p o c z y n a s ię j a k k o le jn a p o le m ik a z d o ś ć s t r o n n ic z o r o z u m ia n y m d ictu m N o r w id a , k o ń c z y s ię z a ś j a k o r ó w n ie s t r o n n ic z a a n t y c y p a c ja p o le m ik i ze s t a n o w is k ie m n o w e g o p o k o le n ia p o e ty c k ie g o (K ry n icki, B a r a ń c z a k ), je ś li w ie rzy ć p ó ź n ie js z e m u k o m e n ta rz o w i p o e ty [...]22.
W przyw ołan ym przez N ycza au tok om en tarzu J u lian Przyboś na własne pytanie ,jak tu uprawiać poezję, kiedy świadomość sprzeczności czy niedorównywalności (nieade- kwatności) rzeczy i słowa jest w um yśle poety tak trwale obecna?”, odpowiada, że trzeba się zdecydować: „pisać, czyli wyrażać, wierząc, że się w yraża - albo przestać pisać, kiedy po krótkim lub długim pisaniu doszło się do przekonania, że się nie wyraża tego, o co chodzi”23.
U tw ór Norwida, z którego pochodzi cytat, przyw ołany w tytule omawianego przez nas wiersza kończy się apostrofą do poezji („Ty! Poezjo, i ty, Wymowo”24). To z pewnością, po
średnio, jeden z poziom ów odczytywania adresata przesła
nia zawartego w tekście Przybosia, w skazanie kierunku, w jakim podąża jego mowa. Aspekt polem iczny uzyskał po
eta m.in., podobnie ja k w przypadku dialogowania ze Sło
wackim , przez „spreparow anie” w tytule oryginału, który brzmi: „Odpowiednie dać rzeczy - słowo!” . Pozbycie się cza
sownika dokonanego „dać” wprowadza postulat pozbawienia poezji i poety prawa do gestu hojnego donatora, który po
stawiony wobec „rzeczy” rozporządza językiem ja k piyw atną własnością. Gestu tym bardziej nieuprawnionego, że „słowa od swych rzeczy stronią” . Zdanie Norwida uznawał Przy
21 J. K w i a t k o w s k i : Świat poetycki..., s. 282.
22 R. N y c z : Literatura ja k o trop rzeczywistości. Poetyka epifanii w no
w oczesnej literaturze polskiej. Kraków 2001, s. 149.
23 J. P r z y b o ś : Zapiski..., s. 185-186.
24 Cyt. w edłu g edycji C.K. N o r w i d : Ogólniki. W: I d e m : Poezje. Oprać.
J.W . G o m u l i c k i . Poznań 1986, s. 519.
boś za słuszne jedynie w odniesieniu do prozy, a niezgod
ne z istotą poezji lirycznej25. Na końcowe, retorycznie za
wieszone pytanie wiersza dotyczące słów: „Znaczą tyle, ile przeczą?” , dał Przyboś odpowiedź w Zapiskach bez daty:
W p o e z ji o s ią g a się n a jle p s z e re z u lta ty , je ś li s t a n ie się p o ś r o d k u m ię d z y n e g a c ją a t w ie r d z e n ie m , a w ię c je ś l i się c h w y t a to, co się s t a je 26.
Dlatego też, co m ożem y obserwować w przytaczanych wierszach, jego ars poetica, także poza deklaracjam i i m a
nifestami, najpełniej zdaje się realizować w żywiole kom u
nikacji. W yznacza ów żywioł tekstowa skłonność do dru
giej osoby liczby pojedynczej, która nie zawsze daje się łatwo uchwycić. Raczej, ciągle „się staje” . W przypadku om awia
nego utworu np. tytułowe „im ię” pozostaje do końca nie- skonkretyzowane i nieodgadnione, a w raz z nim tajem ni
cza adresatka w iersza - naznaczona nieobecnością. D o
puszczalna wydaje się interpretacja, która na podstaw o
wym poziomie zobaczy w Ty lirycznym zm arłą osobę. Dla Jerzego Kwiatkowskiego wręcz „tematem wiersza je s t pa
mięć o zm arłej”27. Ryszard Nycz zwraca uwagę na fakt, że znaczenie omawianego utworu buduje przeplatanie się w ąt
ków „wspomnieniowego” i „autotematyczno-metapoetyckie- go” . W swoim odczytaniu badacz precyzyjnie wyznacza też kierunek, w jakim podąża Przybosiowe słowo poetyckie:
Ó w s p lo t r o z b ły s k u ją c y c h e w o k a c ji n ie tyle z a s t ę p u je n ie o b e c n ą n a z w ę , w c h o d z i w m iejsce b r a k u ją c e g o im ie n ia (któ
re z r e s z t ą o k a z u je się im ie n ie m n ie ty lk o n ie o b e c n e j j u ż
re z r e s z t ą o k a z u je się im ie n ie m n ie ty lk o n ie o b e c n e j j u ż