Z pism polskich, pom ijając na razie artykuły w dzienni
kach, omówię najpierw Pierwowzory. Pod tym tytułem zam ie
rzał w r. 1909 wydać o. Stateczny sw oje obrazki hagiograficzne z pierwszych wieków chrześcijaństw a; siedem z nich drukował w r. 1899 i 1900 w lwowskiej „G azecie K ościelnej", ósmy praw dopodobnie kryje się w kazaniu Św. Marcin, który drukujemy z rękopisu w dodatku. J e s t on dla celów kaznodziejskich prze
robiony, lecz składniki pierwotnego opracowania w ystępują je szcze dość wyraźnie.
Pierwowzory były próbą na polu hagiografii, id ącą zresztą równolegle z większym zamiarem monografii o św. Franciszku.
W obu przedsięwzięciach widzimy zasadniczą tę sam ą chęć d a nia nowoczesnego ujęcia życiorysu świętego. Pomiędzy dwiema metodami opracowywania takiego żywotu, t. j. między naiwnym chociażby usystematyzowanym powtórzeniem legendy i nauko- wo-krytycznym przedstawieniem ustalonych i bezspornych szczegółów Stateczny nie zrobił właściwie wyboru, nie jest też bynajmniej kontaminatorem obu metod, chociaż naukową umie się sprawnie posługiwać, jak to okazał w Żywocie św. Bona
wentury. Zdąża on do innego celu, chcąc nowoczesnemu czy
telnikowi uprzystępnić nie tylko życie świętego, ale i atmosferę, w której do lektury takiego żywotu trzeba przystąpić. Odpo
w iada to jego nastrojow i pisarskiemu, w którym uczony i be- letrysta zm ierzają do wypowiedzenia się swobodnego. Z z a miarem więc czy bez niego Stateczny dochodzi do tego sam ego stanowiska, które zajm u ją dzisiejsi twórcy t. zw. vie romancee, tworzy więc powieści lub nowele hagiograficzne, przy czym to określenie odnosi się do formy, lecz nie do treści. Uczony nie
O. E uzebiu sz Franciszek Stateczny 115 traci wszakże głosu, w ypow iadając się w przypisach. To for
ma pozwala czytelnikowi, mniej zamiłowanemu w uczoności, rozkoszować się opowiadaniem, któremu może zaufać, że nie zaw iera zmyślenia, uczonemu zaś nie d aje powodu do gniewu, gdyż przypisy u zasad n iają treść opowiadania. P oza tym zauw a
żyć należy, że Stateczny używa z powodzeniem metody po
stulatu logicznego, a więc wyciągnięcia ze szczupłych danych źródłowych wniosku, który wprawdzie nie jest dokumentarnie stwierdzony, lecz koniecznie potrzebny dla zrozumienia lub po
łączenia luźnych pozornie faktów.
Pierw szy z Pierwowzorów, drukowany w „G azecie K o ścielnej", to Św. Ignacy z Antiochii. Pobudką do napisania i pod
staw ą opowieści jest list św. Ignacego do Rzymian, z którego zaczerpnięte 2 w yrażenia: „Zmielony pod zębami lwów na czy
sty Chrystusa chleb" i „Chrześcijaństw o jest nie tylko dziełem milczenia, lecz także dziełem wielkości i blasku" — stanowią motywy zasadnicze opowiadania. Zaczyna się ono obrazem okrę
tu dopływ ającego pod wieczór do przystani sm yrneńskiej; pły ną na nim 3 chrześcijanie: Ignacy, Zozym i Rufus pod eskortą 10 żołnierzy do Rzymu, gdzie Ignacy ma zginąć za 11 miesięcy na igrzyskach. Wobec tak odległego terminu pozwolono mu zatrzym ywać się po miastach w drodze i teraz właśnie ma w stą
pić do Smyrny, której biskupem jest św. Polikarp. Przygoto
waniem do spotkania się obu świętych i zarazem charakterysty
ką pośrednią św. Ignacego jest jego rozmowa z obu tow arzysza
mi podróży, rozmowa zbudowana w znacznej części z wyimków listu do Rzymian. Do okrętu przybija na łódce św. Polikarp, pragnący swymi wpływami uratować patriarchę alek san d ry j
skiego od śmierci, lecz ten odmawia zgody, używ ając znowu ja ko argumentów przeważnie wyjątków z owego listu, pisanego właśnie podczas postoju w Smyrnie, a w yrażającego we w spa
niałych słowach gotowość na męczeństwo. T aka jest treść I n a j
dłuższego rozdziału. W drugim d la skrócenia opisu (w yraże
nie samego Statecznego w uwadze) autor łączy w jedną całość w cześniejszą o 2 dni śmierć Zozyma i R ufusa ze zgonem św.
Ignacego (20 grudnia 107 r.). Męczennik wyzywa opieszałe dzi
kie zwierzęta, aż wreszcie lew rzuca się na niego. Króciutki, lecz kompozycyjnie zbędny rozdział III opowiada o losach relikwij.
Opowiadanie to odzwierciedla nam jedną metodę kon
strukcyjną Statecznego, której celem jest artystyczne zużycie m ateriału źródłowego, w ystępujące tu jako przem iana listu na rozmowę.
Następny pierwowzór Św. Polikarp przedstaw ia śmierć znanego nam z poprzedniego opowiadania biskupa smyrneń- skiego w dniu 23 lutego 155 r. w T ralles. Punktami kulm inacyj
nymi opowiadania są namowy do odstępstw a i męczeństwo młodego Germ anicusa i sędziwego Polikarpa, lecz punktem z a czepienia dla autora jest okrzyk pogan przeciw chrześcijanom : Precz z bezbożnikami! i źródło literackie: E pistula ecclesiae Smyrnensis. Na tym tle w ystępuje jako istotny składnik opo
wieści modlitwa przedśm iertna św. Polikarpa, prototyp mo
dłów liturgicznych.
B ardzo znane źródło posłużyło do krótkiego obrazka Św.
Szczepan, a mianowicie D zieje Apostolskie. To też autor zwraca raczej uwagę na malowidło tła, a więc na opis zachodu słońca, który się często w Pierwowzorach i Obrazkach z Polskiego Śląsk a jako motyw powtarza, przeciwstawienie namiętności naigrawa- jącego się tłumu i spokoju młodego męczennika, a wreszcie uwydatnia ideę westchnienia: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!” Charakterystyczne jest zmniejszenie udziału św.
Paw ła, którego wspomina tylko w końcowym zdaniu: „A Szaw eł patrzył z radością na to widowisko. On jednak później dopiero d ał świadectwo praw dzie." Podobnie w przypisach mówi Statecz
ny tylko jednym zdaniem o roli Paw ła po nawróceniu.47) B ogatą kopalnią opowieści z pierwszych wieków chrześci
jaństw a jest Kronika Euzebiusza z Cezarei. Ona i d ata męczeń
stwa, ustalona przez Statecznego na 28 lutego 107, dały m a
teriał opowieści p. t. Św. Symeon, której bohaterem jest 120- letni starzec, biskup jerozolimski od kilkunastu lat po św. J a kubie M niejszym . Autor łączy z reskryptem T rajan a do Pliniu
sza chrześcijańską legendę, iż T rajan chciał wytępić ród D aw i
da, który wedle przepowiedni miał wydać pogromcę imperium
4r) O powiadanie to z pominięciem przypisków w łączył Stateczny do kazania I I I w zbiorze „C hrystus Jezus“ , str. 36— 38, gdzie stanowi punkt 1 b nauki „ N a Świętego Szczepana“ . Jest to obok kazania na św. M arcina drugi p rzykład obszernego zużytkow ania opow iadania w twórczości kaznodziejskiej Statecznego, który poza tym zna w artośf pierw iastka narracyjnego w kraso- m ówstwie, lecz go nie nadużyw a.
O . E uzebiusz Franciszek Stateczny 1 1 7
rzymskiego. Symeon pochodzi właśnie z tego rodu, lecz pocho
d zą z niego również jego oskarżyciele, których w nocy po ukrzyżowaniu św. Symeona uwięziono i stracono z rozkazu by
łego konsula Tib. Claudiusa A tticusa. W zakończeniu wspom
niany rokosz żydowski za Hadriana, zburzenie Jerozolim y i roz
proszenie żydów.
Do Euzebiusza także obok innych autorów jak Suetonius, św. Hieronim itd. sięga autor po m ateriał do Grobowca Fla- wiuszów. Kom pozycyjnie jest to najluźniejsza opowieść; zaw ie
ra opis grobowca Flawiuszów za bram ą św. Sebastiana przy drodze ardeatyńskiej jako wstęp, następnie wspomina o po
chodzeniu tej rodziny z Helwecji, p o d aje krótką jej genealogię, aby szczegółowiej zająć się gałęzią chrześcijańską rodu, t. j. ro
dziną T. Flaviu sa Clem ensa i stosunkiem do tego męża Domi- cjana. Po śmierci K lem ensa następuje wygnanie jego żony Flavii Domitilli na Pandatarię, z której w raca za Nerwy. N a stępnie wzmianki o Plautilli i Petronilli, po których szersza opo
wieść o wygnaniu siostrzenicy Klem ensa Domitilli na Poncję i o jej towarzyszach Nereusie i A chillesie oraz wdowie Pauli.
Ponosi ta trójka śmierć męczeńską w Terracinie w r. 112 już za T rajan a, a spoczęła za staraniem A uspiciusa w grobowcu Flawiuszów. Ju ż ze streszczenia widać, że odbiega to opowia
danie od zwykłej formy noweli hagiograficznej, zbliżając się raczej do szkicu historycznego.
N ajsilniej uwydatnia się pierwiastek narracyjny w obrazku p. t. Św. Piotr i Paw eł, w którym Stateczny z pełną świado- ścią podejm uje temat, opracowany w Quo vadis Sienkiewicza.
Przeciwstawienie św iata chrześcijańskiego i rzymskiego, siłą faktu ścieśnione tu do jednego rozdziału, rozw ija autor w roz
mowie, którą toczą przybyli razem do Rzymu Piotr i Paweł z jakim ś zaciekawionym przechodniem rzymskim. Rozmowa ta ośw ietla zarówno osoby obu apostołów, jak głoszoną przez nich naukę. Rzymianin, wysłuchawszy ich, odsyła ich do Judei.
N astępne rozdziały przedstaw iają śmierć obu apostołów podob
nie, a przecież inaczej niż Sienkiewicz nie tylko z powodu ob
szerniejszego opisu zgonu św. Paw ła, lecz także wskutek więk
szego realizm u tak w opisie zdarzeń, jak nadchodzącego wie
czora.
A by uwydatnić doraźnie zarówno podobieństwa, wynikłe z tego samego tradycyjnego m ateriału źródłowego, jak też ró
żnice w jego ujęciu, spowodowane przez odmienne zam iary i metodę opowiadania obu autorów, przytaczam opis zgonu św.
Piotra w następujących w yjątkach:
S i e n k i e w i c z : S t a t e c z n y :
„Słońce chyliło się jeszcze bar- „Wzgórze janikulskie tonęło je- dziej ku Ostji i stało się wielkie i szcze w świetle. Połowa tarczy sło- czerwone. Cała zachodnia strona nie- necznej była się już ukryła za bramą ba poczęła płonąć blaskiem niezmier- aureliańską, ale druga połowa siała nym. Żołnierze zbliżyli się do Pio- jeszcze czerwonawe promienie na tra, by go rozebrać. Arx, której wydłużony cień sięgał
„Lecz on modląc się, wyprosto- aż do Tybru...
wał się nagle i wyciągnął wysoko Przy dole, w którym zasunąć prawicę. Oprawcy zatrzymali się, miano drzewo, leżał krzyż zwrócony jakby onieśmieleni jego postawą; swym krótszym końcem ku wydrą - wierni zatrzymali również oddech w żonemu zagłębieniu. Zdarłszy z piersiach, sądząc, że chce przemó- Piotra ubranie i pozostawiwszy mu wić i nastała cisza niezmącona. tylko przepaskę około bioder, poło-
„On zaś, stojąc na wyniesieniu, żono go na krzyżu. Gwoździe po- począł wyciągniętą prawicą czynić
gt&yty
sie w jego rękach i nogach, znak krzyża, błogosławiąc w godzi- C>n zaś oczy zwrócił do czystego nic- śmierci: U r b i e t o r b i ! . błękitu niebios, potem je zamknąłi tylko usta poruszały się. Zapewne powtarzały te słowa, kiedyś do mi
strza boskiego wymówione: Choć
by mi też z Tobą przyszło umrzeć, nie zaprę się Ciebie; albo może się modlił za tę rzeszę chrześcijańską i pogańską, aby jej Chrystus godnego namiestnika wzbudził. Po chwili drgnął; krew serca uderzyła mu do głowy, a drugi strumień sączący się z rąk i nóg oblał jego ciało; gdyż o- prawce byli podnieśli krzyż i głową zwróconą do ziemi a stopami przebi- temi skierowanemi do niebios zasu
nęli go do dołu i poczęli ziemią za
sypywać, a potem nogami udepty
wać...
Wtem, w ciemnościach, które już dawno były okryły wzgórze ja
nikulskie, zaroiło się coś około mę
czennika na krzyżu. Czarne postacie jęły odkopywać krzyż i spuszczać go na ziemię, potem zdjęły ciało Piotra, obwinęły w zawijacze i poniosły cia
ło i krzyż w kierunku drogi septy- miańskiej.
O . E uzebiusz Franciszek Stateczny 1 1 9
Poprzednie Pierwowzory podpisane były w „G azecie K o ścielnej" bądź pełnym nazwiskiem, bądź inicjałam i Statecznego.
Brak natom iast wszelkiego podpisu przy obrazku p. t. Św. K le
mens, Papież, który jednak zarówno w stylu jak w kompozycji w ykazuje cechy właściwe poprzednim obrazkom. Źródłem jest znowu Euzebiusz z Cezarei i nieautentyczne „A cta martyrii Clem entis", pióra prawdopodobnie Symeona M etaphrastesa.
Nadto autor korzysta z A llard a: Histoire de persęcutions.
Wbrew Tertulianowi, a zgodnie z większością Ojców Kościoła i mszałem rzymskim przyjm uje autor, że św. Klem ens był trze
cim papieżem po św. Piotrze. Opowieść zaczyna się od tego, że Mamertyn prefekt Rzymu, naglony przez lud, postanaw ia na podstawie przesłuchania niepewnych świadków zasądzić K le
mensa za obrazę bogów. Scena przesłuchania ujęta w dialog dramatyczny. K arę wymierzyć może tylko Cezar. Skoro Klemens odmawia złożenia czci bogom, musi według wyroku T rajan a iść na wygnanie. Mamertyn, spełniając rozkaz, woła: „Bóg, którego czcisz szczerze, niech cię w spiera na w ygnaniu!" W rozdziale drugim przenosimy się na Krym (Chersones Taurydzki), gdzie papież pracuje z 2000 chrześcijan-skazańców w kamienioło
mach, naw raca pogan, aż wreszcie po ogłoszeniu edyktu przeciw chrześcijanom Aufidienus skazuje go na śmierć przez utopienie z żelazną kotwicą u szyi. Po wiekach zwłoki odnaleźli Cyryl i Metody. Kończy się opowieść pointe'ą: „N a to obrócił Bóg heroiczne wygnanie i śmierć świętego K lem ensa". W przypisach nie tai autor, że męczeństwa nie pośw iadczają Ojcowie K ościo
ła, że oparł się w tym względzie na nieautentycznych aktach i potwierdzeniu tej wiadomości przez Rufina i papieża Zosi- musa. M etoda tu odmienna od św. Ignacego o tyle, że autor nie korzysta ani z autentycznych ani apokryficznych pism Klem ensa.
Do Pierwowzorów zaliczam także Św. M arcina, przerobio
nego na kazanie, w którym wszakże nie d ała się zatrzeć bogata treść narracyjna pierwotnego opracowania. W prawdzie Statecz
ny, zgodnie ze swymi poglądam i teoretycznymi, chętnie posłu
guje się w kazaniach opowiadaniem, ale w tych rozmiarach nie używa go nigdzie.
Charakterystyczne cechy opowiadań hagiograficznych S ta tecznego w yróżniają je spomiędzy spotykanych najczęściej ty
pów tego gatunku literackiego. Nie ulega on wpływowi ani u tar
tego już zw yczaju pisarzy duchownych, ani ucierającego się co
raz więcej typu literackiej, sztucznej naiwności, która w Legen
dzie złotej Jak u b a de Vorágine znalazła pożądany, lecz n ad używany niesmacznie często wzór. Pierwowzory Statecznego nie przynoszą czytelnikowi żadnych dreszczyków sztucznej poboż
ności, nie tworzą nawet tam, gdzie przedmiot o to prosi, atm o
sfery cudowności, lecz chcą przybliżyć nam czasy i ludzi w dro
dze raczej rozumowej niż uczuciowej, chcą budzić uczucia, w ynikające z przekonania. Dlatego wartości literackie tych opowieści nie w ystępują doraźnie, nie są efektowne, ale też i nie tanie. D aleki od pospolitości jak od niezwykłości, S ta teczny nie lekceważy nowoczesnych sposobów literackiego opra
cowania i umie z nich na ogół skorzystać należycie. Szkoda, że do zbiorowego wydania Pierwowzorów nie doszło przed ćwierć wiekiem, lecz sądzę, że jeszcze dziś nie jest za późno i że
■wypełniłyby one lukę w naszej literaturze.