P isarze polityczni ustalili jako zasadę, że przy obm yślaniu każdej formy rządu oraz przy tw orzeniu tych jego elementów, które kon
trolują i trzym ają go w ryzach, należy przyjąć, że każdy człowiek jest łotrem i że we wszystkich swych działaniach nie m a żadnego innego celu jak tylko w łasną korzyść. W ykorzystując tę jego in te resowność, m usim y nim rządzić, i za jej pomocą sprawić, żeby mimo swej nienasyconej ambicji i chciwości przyczynił się do budow ania wspólnego dobra. Bez tego, powiadają ci pisarze, na próżno będzie
my wychwalać zalety wszelkich konstytucji, a w końcu przekona
my się, że nie istnieje żadne zabezpieczenie dla naszych swobód i własności - z w yjątkiem woli naszych władców; że zatem zabez
pieczenie tak ie w ogóle nie istnieje.
J e s t więc słuszną polityczną zasadą, że każdy człowiek m usi być uznany za łajdaka. Równocześnie jednak wydaje się nieco dziw
ne, że w polityce praw dziw a może być m aksym a, która fałszywa jest w rzeczywistości. By jednak zadowolić nas w tej kwestii, stw ier
dzić możemy, że ludzie na ogół są uczciwsi w swych spraw ach pry
w atnych niż w spraw ach polityki i posuną się dalej, by przysłużyć
68 David Hume
się partii, niż kiedy w grę wchodzi jedynie ich w łasna korzyść. Honor bardzo dyscyplinuje poczynania ludzi, lecz tam , gdzie współdziała większe grono, ten czynnik dyscyplinujący w znacznym stopniu zostaje usunięty, ponieważ jednostka pew na je st aprobaty własnej partii dla tych swoich działań, które służą ich wspólnemu in te re sowi; wkrótce też jedno stk a ta uczy się nie zważać n a protesty przeciwników. Możemy do tego dodać, że w każdym sądzie czy se
nacie decyduje większość głosów, ta k że naw et jeśli w łasną korzy
ścią kieruje się tylko większość, jak zresztą dzieje się zawsze, to i ta k cały se n at ulega pokusie owej party k u larnej korzyści, postę
pując tak, jakby żaden spośród jego członków nie m iał n a wzglę
dzie dobra wspólnego i wolności.
Gdy więc przedkłada się pod nasz osąd i krytykę jakikolw iek projekt rządu — rzeczywisty czy wyim aginowany — w którym w ła
dza rozdzielona jest między kilka zgrom adzeń oraz kilka grup lu dzi, zawsze powinniśm y rozważyć p arty k u larn ą korzyść każdego zgrom adzenia i każdej takiej grupy; i jeśli przekonujem y się, że dzięki zręcznem u rozdzieleniu w ładzy korzyść owa m usi z koniecz
ności łączyć się z interesem publicznym — możemy w tedy oświad
czyć, iż jest to rząd udany. Je śli zaś przeciwnie — p arty k u larn a korzyść nie jest kontrolow ana i zorientow ana n a dobro publiczne — wówczas nie powinniśm y spodziewać się po takim rządzie niczego innego jak tylko partyjniactw a, zam ętu i tyranii. W przekonaniu tym utw ierdza m nie zarówno doświadczenie, jak i autorytet wszyst
kich filozofów i polityków starożytnych oraz nowożytnych.
J a k wielkie więc byłoby zdum ienie geniuszy, takich ja k Cyce
ron czy Tacyt, gdyby im oświadczono, że w przyszłości pow stanie oficjalny system rządów m ieszanych, w którym w ładza ta k jest rozdzielona, że jedna jej część, gdyby jej się tylko podobało, mogła
by pochłonąć całą resztę i przejąć pełnię rządów. Rząd taki, powie
dzieliby ci autorzy, nie będzie rządem m ieszanym . T ak wielka jest bowiem n a tu ra ln a ambicja ludzi, że nigdy nie dość im władzy, i je śli jedna grupa goniąc za w łasną korzyścią, może naruszyć in te re sy wszystkich innych, z pewnością ta k zrobi, czyniąc siebie - ta k dalece, jak to możliwe - absolutną i nie podlegającą kontroli.
A jednak w tej kwestii, ja k pokazuje doświadczenie, pisarze ci bardzo by się mylili. Bo w łaśnie ta k rzecz m a się z ustrojem brytyj
skim. Udział we władzy przypisany przez konstytucję Izbie Gmin
jest ta k wielki, że zdecydowanie góruje ona n ad w szystkim i in n y mi częściami rządu. J e s t oczywiste, że ustaw odaw cza w ładza kró
la nie stanow i dla niej żadnego ham ulca. Bo choć król m a prawo veta przy powoływaniu praw, to znaczenie tego faktu uw ażane jest za ta k znikome, że cokolwiek przegłosują te dwie Izby, zawsze na pewno stan ie się praw em , a zgoda m onarchy to zaledwie form al
ność. Zasadnicze znaczenie Korony polega n a jej władzy wykonaw
czej. Jed nakże władza wykonawcza w każdym rządzie całkowicie podlega legislatyw ie; ponadto, pow iadam , pełnienie tej władzy wym aga ogromnych nakładów , tym czasem Izba Gm in wyłączne praw o przyznaw ania funduszy zatrzym ała dla siebie. Jak że więc łatwo mogłaby owa Izba pozbawić Koronę wszystkich jej kom pe
tencji, jed n a po drugiej, czyniąc każdą z owych subwencji w a ru n kową, a czas ich przydzielania wybierając ta k zręcznie, że odmowa w sparcia przysporzyłaby rządowi tylko zm artw ień, nie dając jed n ak obcym siłom żadnej nad nam i przewagi! Czy gdyby Izba Gmin w tak i sam sposób uzależniona była od króla, a żaden z jej człon
ków nie posiadał niczego ponadto, co otrzym ał w prezencie od mo
narchy — czy król nie mógłby wtedy zrealizować w szystkich swych postanow ień, stając się od tej chwili m onarchą absolutnym ? Jeśli chodzi o Izbę Lordów, to jest ona dla Korony w sparciem bardzo potężnym , dopóki sam a z kolei jest popierana przez Koronę; bo zarówno doświadczenie, ja k i rozum pokazują, że Izba Lordów nie m a ani władzy, ani a u to ry tetu pozwalających jej istnieć o własnych siłach i bez takiego w sparcia.
J a k więc m am y rozwiązać nasz paradoks? I za pomocą jakich środków te n elem ent naszej konstytucji utrzym yw any jest w w sto
sownych granicach, skoro n a mocy samej konstytucji Izba Gmin z konieczności m u si mieć ty le w ładzy, ile zażąd a, i może być ograniczana tylko przez sam ą siebie? W jak i sposób daje się to po
godzić z naszym doświadczeniem dotyczącym n a tu ry ludzkiej? Od
powiadam n a to, że korzyść ciała ustawodawczego jest tu ta j po
w ściągana przez interesy jednostek i że Izba Gm in nie rozszerza swej władzy, gdyż ta k a uzurpacja byłaby sprzeczna z interesam i większości jej członków. Korona m a do dyspozycji ta k wiele u rzę
dów, że przy poparciu uczciwej i bezinteresownej części Izby za
wsze zdominuje postanow ienia całości - w stopniu pozwalającym przynajm niej uchronić staro ży tn y ustrój od niebezpieczeństw a.
70 David Hume
Możemy zatem nazywać ten wpływ tak, jak nam się podoba - mo
żemy określać go obelżywym m ianem korupcji oraz uzależnienia;
jednakże do pewnego stopnia i w niektórych swych postaciach są one nieodłączne od samej istoty ustroju, są też niezbędne dla za
chowania naszych rządów mieszanych.
Zam iast więc kategorycznie orzekać, że najm niejsze naw et u z a leżnienie p arlam en tu jest pogwałceniem brytyjskiej wolności, p a r
tia ag rarna powinna była poczynić pewne ustępstw a na rzecz swych adw ersarzy i tylko powinna była zbadać, do jakiego stopnia zależ
ność owa byłaby właściwa, a kiedy stałaby się ona zagrożeniem dla wolności. Nie sposób jed nak podobnego u m iaru spodziewać się po członkach jakiejkolwiek p artii. Po tego rodzaju ustępstw ie trz e ba by zarzucić wszelkie deklam acje, od czytelników zaś należałoby oczekiwać spokojnych dociekań nad tym, do jakiego stopnia były
by pożądane wpływ dworu i zależność parlam en tu. I choć korzyść z takiej kontrow ersji mogłaby odnieść p a rtia agrarna, to jednak zwycięstwo nie byłoby tak całkowite, jakby sobie tego życzyła, a rów
nież praw dziw y p a trio ta nie pofolgowałby całej swej gorliwości z obawy przed tym, by spraw y nie przeszły w drugą skrajność - poprzez nadm ierne zmniejszenie wpływu Korony3. Toteż najłatw iej było zaprzeczyć, że owa skrajność kiedykolwiek mogłaby zagrozić ustrojowi albo że Korona kiedykolwiek mogłaby mieć zbyt mały wpływ na członków parlam entu.
Wszelkie kw estie dotyczące środka między skrajnościam i tru d ne są do rozstrzygnięcia zarówno dlatego, że niełatw o jest znaleźć odpowiednie słowa mogące środek ten ustalić, jak i z tej przyczy
ny, że dobro i zło sp latają się ze sobą ta k nierozerw alnie, że naw et nasze myśli napełniają zw ątpieniem i niepewnością. Szczególna jedn ak trudność tkw i w obecnie rozw ażanym zagadnieniu, które
3 Przez ów „wpływ Korony”, który usprawiedliwiam, rozumiem tylko taki wpływ, jaki opiera się na urzędach i honorach będących w dyspozycji Korony. Co do pry
watnego łapówkarstwa, to można rozważać je w tym samym świetle co praktykę zatrudniania szpiegów, którą z trudem da się usprawiedliwić w przypadku dobre
go ministra i która jest haniebna w przypadku ministra złego. Ale samo bycie szpie
giem czy człowiekiem skorumpowanym zawsze jest haniebne i pod każdym mini
strem powinno być uważane za bezwstydną prostytucję. Polibiusz słusznie szacuje, że wpływ pieniędzy na senat i na cenzorów był jednym z prawidłowych konstytu
cyjnych zabezpieczeń, które zachowały w równowadze ustrój Rzymu.
wprawiłoby w zakłopotanie najm ądrzejszego i najbardziej bezstron
nego z badaczy. W ładzę Korony zawsze spraw uje jednostka: król bądź m in ister a ponieważ osoba ta może posiadać ambicję, talent, odwagę, popularność czy m ajątek w stopniu większym lub m niej
szym - władza, któ ra w jednych rękach jest zbyt duża, w innych może okazać się niew ystarczająca. W czystych republikach, w któ
rych władza rozdzielona jest między kilka zgrom adzeń czy sen a
tów, system y kontroli rządów funkcjonują bardziej prawidłowo, ponieważ członków ta k licznych zgrom adzeń zawsze uznać można za niem al równych sobie pod względem zdolności i dzielności i ty l
ko ich liczba, bogactwa oraz znaczenie są tym, co bierze się pod uwagę. Tymczasem w ograniczonej m onarchii nie istnieje ta k a s ta bilność. Nie jest też możliwe przydzielenie Koronie tyle władzy i tak określonej, by w każdych rękach stanow iła ona właściwą równo
wagę dla pozostałych części ustroju. I pośród wielu zalet tego ro
dzaju rządów jest to ich nieunikniona wada.
* * *