• Nie Znaleziono Wyników

O rymotwórstwie i rymotwórcach

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1869, T. 4 (Stron 124-129)

*

K rasick i n ajpierw szy dał poznać ziom k o m poem ata O ssyana.

P racę tę u sk u tec z n ił w o sta tn ich latach ż y c ia sw eg o . T ęsk n o ta i sm u tek rozlan e w p oezyach O ssy a n a zg a d za ły się z u sp o sob ie­

n iem je g o u m y słu . T łu m a c z e n ie K ra sick ieg o n ie je s t w iern e, lecz duch O ssy a n a w n iem się za ch o w ał.

O

rymotwórstwie i rymotwórcach.

P ism o K ra sick ieg o o r y m o tw ó rstw ie w rym otw orach , k tó re I l l c i tom d zieł je g o sk ład a , zaw iera p rzep isy i u w a g i zb y t o g ó ln e i p ow szech nie zn an e. L ecz o n p iórw szy u nas podobne d zieło n ap isa ł. N a jw ięk szą w arto ść p ism a tego sta n o w ią tłu m a c z en ia m a ło w iern e, ale zaw sze dob rym sm a k iem i w ła ściw o śc ią K ra si­

c k ieg o ozdobne. C echą je st przy tern p raw d ziw eg o g e n iu sz u , że w są d zen iu autorów n ie p r zy w ią z y w a ł się do jed n eg o sm a k u , że zarów no c z u ł p ięk n o ść a n g ie lsk ic h , n iem ieck ich , h iszp a ń sk ich p oetów i ich sta ro ży tn y ch ja k i F ra n cu zó w . G łó w n iejsze i lepsze tłu m a czen ia są: P ie śń H o m era o A p o lin ie; K a llim a c h a o D y a u n ie w y ją te k z O rlanda S zalo n eg o ; W ia d ro porw ane z w ło sk ie g o , K a ­ p elu sz G ellerta; S a ty ra K a b n e r a i in n e.

K om edy e.

N a p isa ł K rasick i tr z y k om ed y e w yd a n e pod im ie n ie m M o- w iń sk ie g o je g o sekretarza, k tóre n iesłu sz n ie w zbiorze d zieł je g o przez D m o ch o w sk ieg o w y d a n y c h opu szczone z o sta ły . N ie m ają on e za lety co do u k ła d u i fo rm y d ram atyczn ej, a le m a lu ją w szę­

dzie z trafnością i w sposób k o m iczn y , ob yczaje narodow e, szcze­

góln iej w k o m ed y i pod ty tu łe m : S o le n iz a n t.

Doświadczyńśki.

K ra sick i w s ty lu ła tw y m , p otoczn ym , tćm b y ł d la nas, ezćm W o lte r d la F ran cu zów . N iek ied y natrafić m ożn a n a b łęd y

T n m I V . P a ź d z i e r n i k 18S9.

g ra m a ty czn e, lecz u jęci ła tw o śc ią i d ow cip em za p o m in am y o nieb.

C zęsto u ż y w a cu d zo ziem sk ich w yrazów : alternata, preweiicya, lecz on e nieraz są k on ieczn e, bo n aśla d ow a ł m o w ę p otoczn ą, w którćj ty ch w y ra zó w p ow szech n ie w ted y u żyw a n o .

D o św ia d c zy ó sk i i P o d sto li m ają dotąd n a jw ię k sz ą cech ę o r y g in a ln o śc i. M oże k to p rzew y ższy K ra sick ieg o w w y n a le z ie n iu , a le n ik t m u n ie d orów na w m a lo w a n iu ob y cza jó w . W D o św ia d ­ c z y ńsk im p rzedstaw ia b łęd y ro zp o w szech n ion e w o w y m czasie;

w P o d sto lim sta w ia w zór p ięk n śj stro n y ziem ia n in a . W D o - św ia d c z y ń sk im o d m a lo w a ł zb y teczn ą su row ość ów czesnćj ed u k a- c y i szk o ln ćj i n ierozw ażn e p rzy jm o w a n ie cu d zoziem ców na n a­

u c z y c ie li. O p isy in tr y g tr y b u n a lsk ic h , w ad y ó w czesn eg o są d o ­ w n ictw a , se jm ik ó w i sejm ów ; d zien n ik p odróży m ło d eg o D ośw ia d - c z y ń sk ie g o za g ra n icą , w k tó r y m n ic g o d n eg o u w a g i n ie za m ie­

śc ił, prócz zd an ia o dobroci i cen ie piw a, w in a , sz y n e k m o g u n - ck ic h i b óżn icy ży d o w sk ićj, je g o p o b y t w P a r y ż u i u cieczk a przed w ierzy ciela m i, są n ajtra fn iejszą sa ty rą , ja k iej m oże in n a litera tu ra n ie posiada.

P o b y t D o św ia d c zy ń sk ie g o n a nieznanój w y sp ie N ip u a n ó w , p rzyp om in a p rzyp adk i G uliw era: są ta m bardzo d obre u w a g i i zw ro ty lecz n a c ią g n ię te .

P an Podstoli.

N ajzn am ien itszóm z d z ie ł prozą p isan ych przez K ra sick ieg o , je st P a n P odstoli. W p oezyach sw oich i łio św ia d c z y ó sk im , w y ­ tę p ia ł K rasick i to złe, k tóre w n a ło g a ch i przesądach narodu u p a trzy ł; w P o d sto lim ch cia ł zachow ać i w y sta w ić za w zór, co w obyczajach naszych w id zia ł dob rego. K ażd y czy ta ją c P o d - sto le g o , zapom in a o w adach sw y c h ziom k ó w , przejm uje się czę­

ścią d la obyczajów , dla ch arak teru n arod ow ego, j e s t to d zieło n ajzn am ien itsze, najw ięcój o jczy ste, ze w sz y stk ic h ja k ie m a m y w naszćj literatu rze. W d ą żen iu m ora ln ćm poszed ł K ra sick i w d ziele tćm w cale in n ą d ro g ą od w sz y stk ic h m a la rzy ch a r a k te ­ rów , od p isarzy, rom an sów i m o ra listó w . J e st to w w ia ściw ć m zn aczen iu n ajp ięk n iejsza p atryarch aln a Id y lla . W o sob ie P o d - sto le g o n ie c h cia ł K ra sick i w y sta w ić c z ło w ie k a szczeg óln ićj o r y ­ g in a ln e g o , a le od m alo w ał p raw ego w c a łć m zn aczen iu w yrazu , o b y w a te la i ziem ia n in a . N iem a za p ew n e m ędrca, k tó r y b y n ie poprzestał na p rostym rozsądk u P o d sto leg o , k tó r y b y c h cia ł w ięcćj b y ć sz c z ę śliw y m ja k je s t P o d sto li. O badw a te d ary, rozsądek i szczęście, tak dobrze są w n im p ołą czon e, tak się zdają ła tw o i n atu ra ln ie n ab y te, że każdy p ozn a w szy P o d sto leg o , ża łu je sieb ie i b liźn ich , k tó rzy tak p rzyk rem i d rogam i do ty ch dw óch celów ży cia lu d z k ie g o d ąży ć m u szą . P o d sto li w y sta w io n y jest ja k o ziem ia n in , m ą ż, ojciec, sąsiad, o b y w a te l. M iarą je g o rozu m u

je st n atu ra ln y rozsądek, m ia rą czucia u m iark o w a n ie. D alek i od sto io y zm u , d alek i rów n ie od se n ty m en ta ln o ści, m ą ż ten je s t p u n ­ k te m szczęśliw eg o p o łą czen ia d aw n ych cn ót p rzeszłości i n ow eg o św ia tła teraźniejszości. N ie zdaje się w n iczem różnić od z io m k ó w sw o ich , przecież dla w szy stk ich n a jła tw iejszy m i n ajw a b n iejszy m je s t w zorem . Z w alcza razem d aw ne p rzesąd y i b ron i się od n o ­ w ych ; cen i o św iatę, k tó ra w sp iera rozsądek; h o jn y p rzy g o sp o ­ darstw ie, w sp a n ia ły przy oszczędności, m o ralista p ob łaża jący , w e ­ s o ły z dobroci serca, szczery p rzy sk ro m n o ści, z g o ła m ąż id ea ł z iem ia ń sk ieg o o b y w a tela, w u m ia rk o w a n iu cn ót i sk ło n n o śc i, k a że się naśladow ać, w zbudza w k a żd y m ch ęć, a b y jem u stać się pod ob n ym . Ł a tw o b y b y ło u tw o rzy ć w izeru n ek cn ó t h eroiczn ych , a le w y sta w ić ch arak ter tak p rosty i n atu ra ln y , a przecie ty le za jm u jący, to je s t d zieło m istrzow sk iej ręk i.

C a ły ch arak ter P o d sto leg o p rzyrów nać m ożna do sta r o ż y t­

n e g o p osągu , k tó r y n ie w y sta w u ją c n ic u d erzającego, n ic n a ­ m iętn eg o , w sam ej prostocie i p ok oju sw o im coś b o sk ie g o o b jaw ia.

S t y l n aw et teg o pism a, m o żn a b y przyrów nać do le k k o zarzuconej sz a ty p osąg u , która n ie b ędąc u biorem , bez żadn ych p ięk szy d eł,

je s t ty lk o sk ro m n ą i d latego p ię k n ą odzieżą.

Jed n ą z n ajpięk n iejszych za let te g o d zieła jest: że K rasick i ch cia ł w y sta w ić n ie ty lk o dobrego o b y w a te la , a le i d obrego ojca ro d zin y. S z ło m u ró w n ie o cn oty rodzin ne ja k i o b y w a telsk ie.

D la te g o to s z c z e g ó ły w P od stolim , ja k np. o p rzyjm ow an iu g o ści, o u biorze, o u cztach , o urzędach ziem ia ń sk ich i t. p. w z g lę d e m k tó ry ch c z y n i sw o je u w a g i, są na sw ojćm m iejscu . N ie chce K ra ­ sick i a b y śm y dla u ch ro n ien ia się p rzyw ar, ojców n aszą cechę stra ­ cili jest ró w n ie n iep rzyja cielem zlej cu d zo ziem czy zn y, ja k b łęd n ćj narodow ości. K to w ty m celu przejrzy k ilk a rozd ziałów w P o d ­ sto lim o g o ścin n ości i w sp an iało ści, znajdzie że te cn o ty w P od­

sto lim je szcze przesadzone, lecz zg od n e z ch arak terem n a szy m , k tóre m u ch lu b ę p rzyn oszą. D la ro ln iczeg o narodu p isa ł to d zieło i n ie m ó g ł lepićj szczęścia i g o d n ości teg o sta n u w ysta w ić.

P ró cz P o d std ę g o . i je g o szan ow n ej rod zin y w y sta w ia K ra ­ sic k i w iele in n y ch ch arak terów , które ta k są trafn ie i n atu ra ln ie oddane, że się n am zdaje, ja k b y śm y je daw no ju ż zn a li. C hara­

k ter p. sęd ziego i pod w ojew odzina w tej części, w d rugićj ło w c z e g o , w trzeciej pani p o d k o m o rzy n y są n ajtrafn iejsze. Cóż dopiero m ó ­ w ić o szczerćm m a lo w a n iu n ie ty lk o obyczajów , zw ycza jó w , a le n adto u bioru, p om ieszk a n ia i zabaw . P a n P o d sto li zo sta n ie ich n ieza tra co n y m sk ład em ; w n im o d le g łe p ok o len ia p ozn ają ż y c ie d om ow e, u c zty , u roczystości, ich p r zy m io ty , ich prostą p oczci­

w ość, ich n ieo k rzesan ą ale m iłą w iejsk ość, p ozn ają razem ich w ad y , p rzy w a ry i przesądy; lecz m im o te g o w sz y stk ie g o n ie będą m ieli p r zy c z y n y ru m ien ić się że z n ich pochodzą.

„ S k ła d a się. to d zieło z trzech części, p isa ł j e a u to r w zn a - cznśj jed n e od d ru gich czasu o d le g ło ści. N ie u ło ż y ł razem p la ­

n u c a łe g o dzieła, d la te g o n ie d ał m u dość sz y k o w n o śc i w roz­

k ła d zie, a le n a g ro m a d ziw szy n o w y c h u w a g , czego n ie o b ją ł w p ierw szćj części, u m ieszcza ł n astęp n ie w drugiój i trzeciej.

Z tern w sz y stk ić in brak o g ó ln e g o p lan u ta k u in ió sz c z ę śliw ie na­

g rod zić K ra sic k i, w d ok ład n ćm o p isan iu szczeg ó łó w , iż tćj w ad y n ik t n ie sp o strzeg a . M ia ł autor, w e d łu g D m o ch o w sk ieg o , n ap i­

sać część czw artą i w nićj w y sta w ić p u łk o w n ik a , je g o sp osób m y ­ śle n ia , w ła sn e m i je g o u s ty opow ied zićć ro zm a ite p rzyp ad k i ży cia i co g o u c z y n iło m izantrop em ; a le śm ierć n ie d o z w o liła u sk u te ­ czn ić te g o za m iaru .

Z a w zór o p isó w w P o d sto lim , p rzytaczam z k się g i pićrw szćj n a stę p u ją c y w y ją te k , w k tó r y m m a lu je p rzy b y ły c h g o śc i. „ P a n S ęd zio b y ł to c z ło w ie k p o d eszły , ły s y , su c h y . C zapka rogata, su k n ie d łu g ie , p ik o w a n y żu pan i k ła p c ie u ręk a w ó w , o z n a c z a ły c z ło w ie k a , k tó r y się d aw n ych z w y cza jó w tr z y m a ł. J e jm o ść w d łu g ic h k orn eta ch , w c z ó łk u i m an to leci k u , fe lp ą p od szy ty m , p rezen to w a ła postać n a szych p rab abek . Strój sk a rb n ik o w ćj w p ó ł b y ł m o d n y , w p ó ł ziem ia ń sk i, jeszcze m u szk i z jćj czo ła n ie ze­

s z ły , na sk r o n iu praw ćm rep rezen to w ały podobno P le c a d y , a je ­ d na z le w e g o b o k u u st p iln o w a ła . P a n R e g e n t b ojąc się podo­

b n o ślin o g o r za , b o c ia n o w a tą n ieco sz y ję m u ślin o w y m h a lsz tu - ch em o b w in ą ł. W y s m u k ło ś ć je g o w y d a w a ła się d o k ła d n ie w o p ię ty m k o n tu szu p ap u żo w y m , różow ą lcitajk ą p o d szy ty m

i żu p a u ie te g o ż koloru.

P a n P o r u c z n ik b y ł w k a m izelce m u nd u row ćj i fra k u a n ­ g ie ls k im , w ło s y z przodu m ia ł n izk o o strzy żo n e, z t y łu zebran e n a g rzb iecie. N a jm ło d szy p a n cern y to w a r z y sz, w sk r z y p ią cy c h c zerw o n ych sa fia n o w y ch b u tach , o p a sa n y pod b rzuch, p o d g o lo n y z w y so k a , k uso, b u ch asto, d ź w ig a ł m iecz u k o la n a , u sta w iczn ie ręce za cierał, p lu ł w b ok i po c zu p ry n ie się g ła s k a ł.” O tóż pra- , w d z iw y ta le n t m alarsk ićj p oezy il

Ż a w zór op o w iad a n ia n iech p o słu ż y k r ó tk a n astęp u jąca

scen a:

„ P o ob ied zie z n ik n ę ła m ło d zież. P a n ie p iły k a w ę , z n iem i ja , ks. p leb an, reg en t, o jco w ie reform aci za b aw iali się b u te lk ą . J u ż się b u te lk a d ru g a k o ń c z y ła , g d y trzecią k tó rą n ie sio n o z p i­

w n ic y , sp o str z e g ł ze stajn i n a jm ło d szy pan sędzic; p r z y b y ł w ięc do k o m p a n ii i p rzery w ają c d y sk u r s na k tó r y trafił, z a c zą ł c h w a ­ lić czła p a k a c iso w eg o b ia lo -n ó ż k ę , k tó rego w stajn i w id zia ł. K a ­ z a ł g o w yp row ad zić p. po Istoli, w y sz li w sz y sc y na podw órze, a g d y g o k ilk a ra zy przeprow adzono, p ro sił p. sędzio, a b y g o po sw o jem u sp ró b o w ał i z a ż y ł. P o z w o lił gospodarz, n a ty ch m ia st p.

sędzio z a w in ą ł p o ły , d osia d ł k on ia, raźno w y p u szcza ł i zw racał, a że k ilk a k łó d na podw órzu leżało , p oczął przez n ie sk a k a ć.

U d a ło się d w a razy, za trzecią k oń się z w ią z a ł, p ad ł z n im p. sę ­ dzic; sk o c z y liśm y k u n iem u , szczęściem ani ręk i, a n i n o g i n ie z ła m a ł, g ło w ę je d n a k ro zcią ł. Z a ta m o w an o k rew , rana n ie b y ła

szk o d liw a , a g d y m u k o n ia p. p od stoli o fiarow ał, choó z zw ią za ­ n ą g ło w ą d u szk iem w ielk i k ie lic h w in a w y p ił na p o d z ię k o w a n ie .”

T e n m a ły opis zdaje się n ieztia czą cym d la te g o sa m eg o , że ta k je s t n a tu ra ln y m . A le n iech k ażd y, k to k o lw ie k zech ce tę m a ­ łą scen ę od m ien ić lu b k tóre słó w k a ja k o n iep otrzeb n e w y rzu cić,

pozna, że tu n ic a n i zm ien ić, a n i ująć n ie m ożna.

L ecz zo b a czm y tak że i z d rugiej str o n y w ła sn o ść P o d s to le g o . N ie je s t to a n i p ow ieść a n i rom ans. N a p ow ieść m a ło m a opow iad ania, na rom an s m a ło a k c y i. J a k m a ło b y ł w sta n ie K rasick i odpow iedzieć w D o św ia d czy ń sk im żądan iom ro m a n su , ta k tćm m m śj je sz cz e w P o d sto lim . Zdaje się, że pojazdy są g łó w n ą sp r ę ż y n ą za w ią zy w a n ia a k c y i, m a ją b o w iem n u d z ą c y zw yczaj zaw sze się ła m ać, co n aw et p rzy zanied baniu g o ściń có w ła tw o b y ć m o g ło . A u to r poznaje się z P o d sto lim przez z ła m a ­ n ie się pojazdu. P a n i starościn a p rzy b y w a tak że ze z ła m a n y m pojazdem , a n aw et pow óz rzą d n ego p. P o d sto le g o , n ie je s t w o ln y od teg o grzech u ; ztąd jed n a k p ow stają n ow e zn ajom ości i n ow e

n au k i.

O g n isk ie m w szelk ich zgrom ad zeń są z w y k le obiady; ró ­ w n ie autor, ja k sa m p ow a żn y p. P o d s to li z b y t często dają poznać c z y te ln ik o w i sw ój sm a k w y tra w n y i zn ajom ość sztu k i k u ch ar- sk iśj. P rzecież w y tw o rn o ść sto łu b y ła raczej zw yczajem u czcze­

n ia g o śc i, a n iżeli p rostćm z m y sło w ć m u ż y ciem .

P a n P o d sto li luljo je s t czło w iek iem sk r o m n y m , w iele b a ­ c z n y m na p rzyzw oitość, z b y t jed n a k często przy każdćj sp o so ­ b ności daje n a u k i, d łu g ie rozpraw y, a to najczęściej p rzy sto le , g d zie n ie m o g ły b yć z zajęciem słu c h a n e (1 ) . P r z y te m n ie w i­

d zim y g o w żadn ych czy n n o ścia ch , w żadn ych tru d n y ch o k o li- czn ościcb , w k tó r śjb y śm y m oc je g o ch ara k teru radzi zob aczyć.

C h c ia łb y m g o w idzióó na sejm ie, n a ja k im p rzy n a jm n iej o b y w a ­ te lsk im urzędzie, opierającego się n ierzadkiej w ów czas a p a ty i i zep su ciu szerzo n em u p rzez m o żn e d o m y ;w n im w idzę ty lk o o b y w a tela, szczerze k och a ją cego kraj lecz n a z b y t w y g o d n ie (2).

Z daje się że z brzegu sp o k o jn eg o patrzy na n ię ja k na sta tek b urzą m io ta n y i lo su je g o b yn a jm n iej n ie p rzew idu je.

M iłe są w K ra sick im w a lk i P o d sto leg o m ięd zy zach o w a ­ n ie m te g o co b y ło dobrem , a p rzyjęciem te g o co z n o w o ści za d o ­ bre u znać je st p rzy m u szo n y . L u b i o n w y ch o d zą cy ju ż z m o d y ogród starośw ieck i, lecz podoba m u się n ow y a n g ie lsk i; ch ce o ca ­ lić aleje po k tó ry ch b ie g a ł w m ło d o ści, k tó re rodzice w ła ś n ie d la

(1 ) U dawnych Polaków, było to ceohą zwyczajną, w edług świa­

dectwa cudzoziemców, przy obiadach rozprawiać. Francuzka bezczynność*

nauczyła riaa innej przyjemności, a głównie cichego szeptania między sobą

przy stole. ' (P r. Kaz. B r.)

(2 ) Czy na to nic wpływał po części charakter autora?

(P r. K az. B r.).

d zieci za k ła d a li, a ja k ż e dzieci c z u le m ają j e n iszczy ć i b y ć n ie ­ ja k o n iew d zięczn em u K ażd y sp rzęt d om ow y ch oćb y z m o d y w y ­ s z ły , m iły m b y ć p o w in ien d la dzieci, bo o n n ie je s t n ie ty lk o w y ­ g o d ą , ale p am ią tk ą , że ty ch sp rzętów ojciec i m atk a u ży w a li, z n ie ­ m i p rzechow ują się c n o ty p atryarch aln e, tak c h ce m y ż y ć m iędzy tem i sp rzętam i, ja k ż y li o jcow ie. W d zisiejszych czasach, sła b o i d elik a tn ie robione sp rzęty, są m a łą w sk a zó w k ą ob y cza jó w ju ż n ie p atryarch alu yoh , że dzieci p am ią tek n aszych n ie potrzebują.

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1869, T. 4 (Stron 124-129)

Powiązane dokumenty