• Nie Znaleziono Wyników

O szkodliwości trunków i tytuniu

W raca do domu. Idzie krokiem chwiejnym albo się wprost zatacza, a czasem naw et wpadnie w rów i zabłoci się jak

»nieboskie stworzenie*. Czasem wyśpiewuje coś chrapliw ym gło sem, to bełkoce niezrozumiałe w yrazy, to krzyczy, grozi, w y­

klina, a wszyscy mu z drogi ustępują; jedni patrzą n a niego z litością, drudzy ze śmiechem, a inni z pogardą.

— 109 —

Czasem gdzie pod płotem padnie i doleży do rana, cza­

sem — szczęśliwym trafem, wróci do domu, na jego widok żona i dzieci truchleją ze strachu, bo zaczyna się zwykle sądny dzień: srogie wymyślanie, bijatyka, łam anie sprzętów, tłuczenie naczyń. W reszcie zmoże go sen ciężki, niespokojny i twardy...

Niestety, niema tu pewnie między nami ani jednej osoby, którejby obraz taki nie był znajomy, bo niema prawie mia­

steczka, a naw et wioski, gdzieby choć kilku pijaków nie było.

A jednak, gdyby pijacy chcieli się nad tem zastanowić, ile z używ ania trunków stra t ponoszą, nietylko oni sami, ale także ich dzieci, rodzina, społeczeństwo, k raj cały, to może staraliby się z tego strasznego nałogu wyleczyć.

Trudno jest wprawdzie wyleczyć się z nałogu! trzeba do tego bardzo silnej woli, a trunki przytępiają wszystkie władze duszy, a więc także i wolę. Zdarza się jednak, że przy pomocy Boskiej niejeden pijak pić zaprzestanie i całe swe dotychcza­

sowe życie tak odmieni, jakoby się na nowo narodził.

Najlepiej jest jednakże w nałóg w cale nie popaść, ukochać od młodości na całe życie trzeźwość, nie przyzw yczajać się do trunków, a naw et ich nie pokosztować, bo każdy trunek — chociażby* naw et używ any w mierności — zdrowiu nic dobrego nie przynosi, a dla kieszeni dużo złego.

Nad stratam i, jakie w ynikają z picia, pragnę się dzisiaj z obecnymi tu zastanowić.

W każdym trunku jest spirytus czyli alkohol. W jednych napojach jest alkoholu mniej, w drugich więcej. Najmniej jest stosunkowo w dobrem piwie, bo tylko 6 procent, to znaczy, że na sto części jest sześć alkoholu. Jest on i w araku i w ko­

niaku i w winie — zw łaszcza pośledniejszego gatunku, a naj­

więcej go w prostej wódce, bo zwykle na sto jest pięćdziesiąt lub czterdzieści części spirytusu połączonego z wodą. Dlatego wódka jest najgorszą trucizną i tem silniejszą, im jest mocniej­

sza i w gorszym gatunku.

Wiemy już więc, że w każdym trunku jest alkohol, a teraz zastanowimy się, dlaczego jest on ta k szkodliwy.

Wódka — jak wszystko, co jemy i pijemy — przechodzi

— 110 —

przez jam ę ustną, gardziel, przełyk do żołądka, a stam tąd idzie do kiszek. W szystkie te wymienione wewnętrzne części naszego ciała wyłożone są delikatną skórą, zw aną b ł o n ą ś l u z o w ą , która w ydziela różne soki, potrzebne do traw ienia pokarmów.

W błonie śluzowej ust są gruczołki, które wydzielają ślinę;

w błonie żołądka jest sok żołądkowy, który służy do rozpusz­

czania pokarmów; błona śluzowa kiszek wydziela sok kiszkowy, do którego znów dopływa z w ątroby żółć, potrzebna do ro z­

puszczania tłuszczów. W błonie śluzowej kiszek znajdują się jeszcze jakby rureczki, które w ciągają w siebie rozpuszczone już pokarmy i doprowadzają je do krwi, a przez krew do ca­

łego ciała.

Na tę delikatną błonę śluzową alkohol bardzo szkodliwie działa. Spirytus w yciąga z niej wodę, wysusza — a więc gru ­ czołki w błonie śluzowej przestają wydzielać potrzebne do t r a ­ wienia soki, albo wydzielają złe soki, nie takie, jakimi być po­

winny i stąd powstają różne choroby: brak apetytu, odbijanie, czkawka, wymioty, boleści, rozwolnienie.

Z kiszek, jak już mówiłam — alkohol dostaje się do k r w i , a z nią do w szystkich zakątków naszego ciała, a więc do mózgu, do serca, do wątroby, do nerek, do płuc, szerząc wszę­

dzie zniszczenie i chorobę. Najwięcej szkody alkohol robi w m ó z g u , który pod jego wpływem przestaje pracow ać i stąd człowiek pijany plecie bez sensu, a takie chwilowe obłąkanie, czy u tra ta przytomności trw a ta k długo, dopóki spirytus z ciała nie wyjdzie z potem, z moczem i z oddechem.

Gdy się to często powtarza, to pijaków czepia się tak zwany o b ł ę d o p i l c z y z drżączką. Jest to straszna choroba.

Łatwo zrozumieć, że mózg pijaków z czasem się zupełnie psuje i dlatego często pijacy popadają w całkowite i trw ałe obłąkanie, a jeżeli nie oni sami, to ich dzieci.

Alkohol szkodzi s e r c u , pozbawia je siły, jędrności.

Serce jest to worek mięsny, wypełniony krw ią; kurcząc się regularnie, przepycha krew do najdalszych zakątków n a ­ szego ciała za pomocą sprężystych rurek czyli tętnic. To samo serce za pomocą innych rurek, zw anych żyłami, zbiera krew

— 111 —

zużytą z całego ciała i przepycha ją do płuc. Tam się krew sty k a z powietrzem; płuca w ydychają niepotrzebny dla ciała gaz, zw any kwasem węglowym, a zabierają powietrzu przez oddychanie dobry dla ciała gaz, to jest tlen.

Owóż u pijaka serce staje się miękkie; tętnice zaś tw ar­

dnieją i stają się kruche, mogą pękać i często w tedy następuje albo apopleksya, albo sparaliżowanie połowy ciała.

W ą t r o b a tw ardnieje także od spirytusu, nie może w y­

dzielać żółci i człowiek w tedy na wiele chorób jest narażony.

Nerki rzadko który pijak ma zdrowe, a choroba nerek jest straszna i nieuleczalna.

Gdy alkohol ze krw i dostaje się do p ł u c , człowiek cho­

ruje n a rozdęcie płuc, ma ciężki oddech, kaszel, a wreszcie dostaje suchot.

Spirytus żle oddziaływa także na o czy, a zwłaszcza spirytus drzewny i spirytus ta k zw any denaturowany, który niesumienni szynkarze dolewają nieraz jako tańszy do wódki. Od takiego spi­

rytusu można nietylko oślepnąć, ale nagle zachorować i umrzeć.

W reszcie alkohol w pływ a źle na s k ó r ę . W skutek złego krążenia krw i skóra jest zaczerwieniona, i stąd owe nosy czer­

w one'lub fioletowe u pijaków.

Gdyby pijacy tylko sobie na zdrowiu szkodzili, byłoby jeszcze pół biedy. Lecz najgorsza — że dają życie potomstwu słabemu i ta k nędznemu, że wiele dzieci um iera w pierwszych dniach życia. A te, co dłużej żyją, m ają wodę w głowie, cier­

pią n a konwulsye, albo są głupkowate lub umierają na suchoty.

Często też ludzie, miew ający chorobę św. Walentego, czyli tak zwaną wielką chorobę, mieli rodziców pijaków.

A ilu włóczęgów, złodziei są dziećmi pijaków, bo czyż ojciec pijak, albo m atka pijaczka, mogą dzieci dobrze wycho­

wać? Jakiż im dają przykład? A przecież wiemy, że w wycho­

waniu dobry przykład najwięcej znaczy.

Lecz nietylko n a d m i e r n e , ale i u m i a r k o w a n e uży­

cie trunków jest szkodliwe. Niejeden tem u nie w ierzy i mówi, że wódka rozgrzewa, dodaje sił; inni twierdzą, że rozwesela, że pociesza w strapieniu i dlatego wielu ludzi, chociaż nie są

na-- 112 —

logowymi pijakami, łykną dość często, a nieraz codzień kielich gorzałki n a rozgrzewkę, przed pracą, a n a weselu lub stypie pogrzebowej trudno się bez niej obejść, bo ona niby to dodaje wesołości lub jest pocieszycielką...

Czy to jednak praw da?

Używanie trunków choć w mniejszej ilości zawsze zgubnie tylko na organizm ludzki oddziaływa, zawsze alkohol zatruw a krew, osłabia ta k ważne organa, jak: serce, nerki, mózg, w ą­

trobę. A rozgrzewa je tylko chwilowo, a właściwie to nam się tylko tak wydaje. Pod wpływem alkoholu rozszerzają się drob­

niutkie naczyńka krwionośne pod skórą i m am y chwilowe uczucie ciepła, ale krew się bynajmniej nie rozgrzewa, przeko­

nano się o tem za pomocą ciepłomierza. Przeciwnie, alkohol oziębia ciało i człowiek pijany prędzej zmarznie na mrozie, niż trzeźwy.

A teraz zastanówmy się nad tem, jakie stra ty m ateryalne ponoszą rodziny i ludzkość przez picie trunków. Wiemy, aż nadto, że tam, gdzie ojciec pijak lub m atka pijaczka, to bieda ciśnie się oknami i drzwiami. Jak w ygląda mieszkanie takich ludzi, jak w yglądają ich dzieci, ile razy się tam obiadu nie gotuje, ile z dobytku szynkarz weźmie za długi? Wiemy w szy­

scy o tem aż nadto dobrze.

Lecz naw et — t a k z w a n i t r z e ź w i — w ydają na wódkę, piwo i wino więcej pieniędzy, niż na najważniejsze po­

trzeby. Zrobiono takie obliczenia w B erlinie: np. robotnik, który zarobił na rok 228 rb., na trunki w ydał 52, a na mięso tylko 22ł/2 rb. Na trunki robotnicy niemieccy w ydają piątą lub czw artą część swego dochodu. I u nas nie jest lepiej. Jedno z pism, »Przewodnik Zdrowia«, obliczyło, że wszyscy Polacy, jacy są n a świecie, tak w Europie jak w Ameryce, w ydają rocznie n a różne trunki spirytusowe 180 milionów rubli. P o­

myślcie, 180 milionów rubli! Iieby można za-to dobrego zrobić!

Ile szkół wybudować, ile bibliotek założyć, ile domów ludowych postawić, książek wydać! Jak możnaby za to polepszyć rol­

nictwo, rozwinąć handel, przemysł!!

A tak — tyle się milionów m arnuje i na co? powiedzcie

— 113 —

sami. Na trunki! a właściwie na zrujnowanie zdrowia, skróce­

nie życia, na wydawanie na świat dzieci idyotów, suchotników lub zbrodniarzy!

Zaprawdę, człowiek jest sam największym swym wrogiem, własnym zabójcą i okrada sam siebie. A jeżeli w każdym n a ­ rodzie tracenie pieniędzy n a trunki jest złem, to w naszym ubogim kraju jest ono wprost przestępstwem nie do darowania.

Jesteśmy przecież narodem biednym, nieoświeconym, który za­

ledwie jako ogół budzić się zaczyna, powinniśmy więc żałować każdego wydanego grosza na wódkę, czy n a inne trunki i stać się narodem tak trzeźwym, jak żaden naród n a świecie.

Trudne się to zdaje i prawie niemożliwe. A jednak jest kraj, gdzie mało używ ają trunków, a naw et są cale okolice w tym kraju, w których wcale nie wolno sprzedawać wódki.

I nakaz taki, a raczej takie prawo powstało skutkiem podanej prośby do rządu od mieszkańców takiej okolicy; sami oni nie chcieli, aby trunkam i się zatruw ać i tak się od nich zabezpie­

czyli. Krajem tym jest Szwecya, leżąca od nas na północ. Ci sami Szwedzi, którzy to dawniej z Polską wojowali i byli n a­

rodem n a pół barbarzyńskim , dzisiaj są oświeceni, pracowici, bogaci, rzetelni, uczciwi i trzeźwi. Pijak tam jest rzadkością, a złodzieja ze świecą szukać można! Jakże to musi być przy­

jemnie żyć w takim kraju, gdzie nie potrzeba się lękać, że cię ktoś okłamie, oszuka, okradnie, zabije. Ach! kiedyż takie czasy u nas nastaną! Czyż nie powinniśmy dążyć całą siłą, aby ta chwila szczęśliwa jak najprędzej nadeszła? A nadejdzie ona, gdy będziemy inaczej w ychowywać dzieci, gdy będziemy im dawać dobry przykład. Dotychczas mało im dobrych p rzyk ła­

dów dajemy, a więcej złych pod każdym względem.

W racając do wódki, ileż to razy nietylko rodzice piją przy dzieciach, ale i dzieciom wódkę dają, a już dla d z i e c i i m ł o ­ d z i e ż y jest ona wprost zabójcza.

W Szwecyi, w takich okolicach, gdzie nie wolno sprzeda­

wać trunków, to spirytusu można tylko dostać w aptece i to m ając receptę od doktora.

Bo spirytus, chociaż tyle klęsk na świat sprowadza,

przy-»» WIECZORNICY 8

— 114 —

nosi także niejeden pożytek. Służy do rozpuszczania różnych lekarstw, do wyrobu różnych farb, lakierów, do ogrzewania, do oświetlania. Maszynki i lam py spirytusowe bardzo się w ostat­

nich latach rozpowszechniły, bo palą się bez kopciu i daleko jaśniej, niż nafta. Ma więc i alkohol swoje dobre strony i z do­

brych powinniśmy korzystać, a złych unikać.

Jeżeli o tem pam iętać będziemy, że alkohol jest dla nas p o t r ó j n y m k a t e m , bo zabija pijącego, zabija jego dzieci, zabija jego dobrobyt, a z nim szczęście domowe, to z tym k a­

tem zerwiemy w szelką łączność; trzeba tylko dobrych, szcze­

rych chęci i silnej woli!

Mówiąc o zgubnym wpływie alkoholu, wspomnieć także trzeba o drugiej klęsce, która się i w naszym kraju bardzo rozpanoszyła. Zapewnie się wszyscy domyślają, źe mam na myśli palenie tytuniu.

Ja k trunki zaw ierają truciznę — alkohol, tak tytuń zaw iera gwałtowną truciznę, zw aną n i k o t y n ą . Do tej trucizny można się przyzw yczaić; nie znaczy to jednak, skoro się naw et do trucizny przyzwyczaimy, aby nam ona nie m iała szkodzić.

Ja k wódka, tak i nikotyna najszkodliwiej działają n a dzieci i młodzież.

Pewien uczony ta k się o tem w yraża:

T ytuń jest nieprzyjacielem chłopca, b o : 1. W strzym uje jego wzrost.

2. Czyni go bladym, bozkrwistym, szczupłym i chorobli­

wie wyglądającym.

3. Zaciemnia jego umysł i utrudnia mu naukę.

4. W pływa źle na oddychanie i sprowadza szybkie znużenie.

5. Niszczy zęby i pozbawia je białości.

6. D ziała zgubnie n a serce i powoduje nieraz ciężką cho­

robę serca.

7. Wywołuje zawrót głowy; sprowadza drżenie ręki, czy­

niąc ją niezdolną do wszelkiej dokładnej pracy.

8. Szkodzi wzrokowi.

9. Usposabia do lenistwa.

— 115 —

10. Chłopcy, którzy c h c ą b y ć s i l n i i z d r o w i , nie powinni palić.

A ile pieniędzy puszcza się z dymem I

Jakże byłoby ciekawe obliczenie, ile tu w naszej wiosce w ydają mieszkańcy na tytuń, ile ciężko zapracowanego grosza puszcza się tak marnie?

Może kto z obecnych zająłby się takiem zestawieniem?

Najpierw musiałby się dowiedzieć, ile osób pali, potem — ile każda z tych osób wydaje dziennie, miesięcznie i rocznie na tytuń. Następnie zliczyćby należało w ydatki w szystkich pa­

lących.

Rzucam tę myśl, może w arta wprowadzenia w czyn, a n a ­ stępstwo tej p racy mogłoby w przyszłości nieobliczone p rzy ­ nieść korzyści.

Błędów, które sobie jasno uświadamiamy, pozbywamy się nieraz ochotnie. A więc do czynu. Zróbmy pierwszą próbę.

Uwaga I. Ustęp o szkodliwym wpływie alkoholu na zdrowie opracowany podług broszury dr. A. Pułaskiego: »Pogadanka o piciu trunków i pijaństwie*. Broszurkę tę gorąco pole­

cić możemy dla uzupełnienia naszej pogadanki. Cena kop. 6.

Uioaga I I . Jeżeli środki dozwalają, to illustrować pogadankę przy pomocy latarn i czarnoksięskiej i przeźroczy. Prze­

źrocza odpowiednie w ypożyczyć lub nabyć można u p. Sza- la y a w W arszawie, Marszałkowska 110.

Treść przeźroczy: Żołądek człowieka zdrowego i pijaka.

W ątroba « « «

Idyoci.

Dziecko z chorobą angielską i t. d.