• Nie Znaleziono Wyników

Il. 8. Widok na Nil, fot. A. Neumanowa

Zamiłowanie do natury, poszukiwanie malowniczych pejzaży, sielskich scenerii, przechadzanie się pośród bujnych ogrodów, parków i wiejskich krajobrazów jako znaczący element, który uformował pewne wzory kulturowe i sposoby „przeżywania” przyrody, jak i wpłynął na przekształcenia przestrzeni geograficznej, przypisuje się XVIII wiecznej rewolucji kulturowej. O tych procesach wyczerpująco piszę Rebeca Solnit w książce Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne. Zacytuję fragment, który wydaje mi się ważny dla analizowanych przeze mnie relacji:

370 A. Neumanowa, dz. cyt., s. 94-95.

143

Niepodobna przecenić siły oddziaływania osiemnastowiecznej rewolucji kulturowej na upodobanie do natury i praktykę chodzenia. Rewolucja ta przeorała świat intelektualny i materialny, gnając rzeszę podróżników ku dotąd niedostępnym i nieznanym miejscom, budując niezliczone parki, rezerwaty, wytyczając nowe szlaki, wydając koleje przewodniki, zakładając kluby podróżnika i organizacje turystyczne, że nie wspomnę o ogromie literatury i sztuki poświęconej podróżom - zjawiska bez precedensu przed nastaniem XVIII wieku371.

Zainteresowanie naturą, jej bogate i barwne opisy, obok historyzmu, można uznać za locus communis XIX wiecznych relacji z podróży do Orientu. Rzeka (przede wszystkim Nil i Bosfor), pustynia, góry, żyzne doliny, ciała niebieskie, morze, zjawiska atmosferyczne (burza pustynna, powodzie), noc/dzień, zmierzch, wschody i zachody słońca, bujna roślinność – to tajemniczy elementarz wschodniej materii, za pomocą, którego podróżnicy próbowali lepiej zrozumieć siebie i orientalne krajobrazy. Ich opisy bliskie są romantycznej koncepcji natury. Czym ona była dla pisarz i literatów? Zacytuję, słownikową definicję, która na pewno nie oddaje całego bogactwa sposobów ujmowania natury, ale bardzo podobne motywy odnajduję w analizowanych dziennikach podróżniczych:

Romantycy pojmowali naturę jako żywą samoistną całość (organizm), obdarzoną zdolnością odczuwania. Uważali, że ma ona charakter duchowy, przenikają ją sieci głębokich powinowactw. Wiązali ją z tajemniczością, metafizycznym charakterem. Romantyczna natura to natura twórcza. Ujawnia się w specyficznym alfabecie symboli, języku dostępnym człowiekowi. Może jednak być dla niego niebezpieczna. Człowiek jako mikrokosmos – jest, według romantyków, zakorzeniony w naturze, czyli makrokosmosie372.

To w malowniczych, ale zarazem niezwykłych, nieokiełznanych, żywiołowych krajobrazach, podróżnicy odkrywali takie uczucia jak: melancholia, wzniosłość, nieskończoność, groza. W przeciwieństwie do oświeceniowego paradygmatu, w którym naturę próbowano zawłaszczać, sądząc, że możliwe jest jej zmierzenie, usystematyzowanie, sklasyfikowanie, uporządkowanie, romantyczna natura nie poddaje się władzom poznawczym, odsyła do transcendencji, przekracza granice ludzkiego umysłu. Jeden z pierwszych opisów, tak odczuwanej natury, skreślił Wacław Seweryn Rzewuski. Z charakterystyczną sobie skłonnością do nadmiernej emfazy i egzaltacji przedstawił obraz pustyni, który mógłby

371 R. Solnit, Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne, Kraków 2018, s. 131-132.

144

posłużyć, za wzorcowy przykład ujmowania natury jako przeciwieństwa żywiołów – życiodajnej, ale i śmiercionośnej siły:

Wyniosłe szczyty Libanu, u których stóp biją pioruny, to obraz sprawiedliwego co złym urąga, i pogodne czoło unosi do nieba. Tym sposobem urozmaicona tysiącznemi widokami natura, dobroczynną ręką ulepiła te miejsca tak harmonizujące z uczuciem i wspomnieniami syna pustyni. Wyobraźnia ożywia je, i milczącym symbolem użycza mowy. Dusza wsłuchuje się, rozpamiętywa, i skupia się w sobie. Kraina ta wydana na pastwę niszczejącego słońca, na wściekłość zaraźliwych wiatrów, kryjąca w swem łonie szkodliwe potwory, samotne sępy, płochliwe gazele, ogołocona z drzew i wody; przerznięta w każdym kierunku łańcuchem skał nagich i jałowych; przedstawia ogromną arenę na której w konwulsyjnych drganiach walczy ze sobą dzieło twórcy z chaosem (…). Czarna chmura, w której łonie „spoczywa groza i nadzieja” pędzona podmuchem uraganu, przelatuje nad tą wyklęta ziemią i nie zatrzyma się nawet, aby ją ożywić dobroczynną wilgocią. Całych dziewięć miesięcy deszcz tam nie pada. Natura skazana na długie słuchoty, usiłuje w ciągu trzech miesięcy deszczów wynagrodzić czas stracony i okrywa się nagłą zielonością (…)373.

Dalej podróżnik opisuje gwałtowny, suchy i gorący wiatr wiejący na pustyniach Północnej Afryki i Półwyspu Arabskiego (zwany samumem), wywołujący burze piaskowe:

Samum namiestnik Anioła Śmierci szaleje po pustyni, pędząc przed sobą wyziew palący lub zimny, a zatruwający powietrze. Niebo, ów świadek tych okropności powleka się żółtą bladością; słońce wciąga w siebie promienie, i jest podobne do kuli rozpalonej w ogniu hutniczym. Tumany pyłu i piasku przechodzą się po stepie. Wielbłąd chwieje się na nogach (…). Psy wyją żałośnie, jakby przeczuwały śmierć swoich panów (…); hyenna spotyka się z gazelą jak dwie najobojętniejsze istoty; w jednej i tej samej pieczarze dającej im przytułek. Trwoga przed śmiercią stłumiła w nich wrodzone nienawiści; wszystko sobie przebacza wobec powszechnego zniszczenia…Wierny to wizerunek tej strasznej krainy, tej pustyni będącej ojczyzną potomków pierwszych rodziców ludzkości. Koczowniczy Arab osiadły na niej od wielu tysięcy lat, miłuje ją tak gorącą miłością, żeby jej nie zamieniał za najpiękniejsze i najbogatsze kraje374.

373 L. Siemieński, dz. cyt., s. 40.

145

W opisie Rzewuskiego pustynia jawi się jako żywy, antropomorficzny organizm (posiada łono), tajemniczy system zależności pomiędzy tym co „materialne” i tym co „duchowe”. To natura dramatyczna, niezwykła, spektakularna, będąca w ciągłym ruchu, mogąca zawładnąć jestestwem człowieka. Jednak wbrew występującym we wcześniejszej ikonografii przedstawieniom pustyni jako krainy pozbawionej warunków do życia dla ludzi i zwierząt, w opisie Rzewuskiego odnajdujemy ślady życia – raz do roku ziemia ta pokrywa się roślinnością, przede wszystkim zaś jest ona domem koczowniczych Arabów, a wynagrodzeniem codziennych zmagań z jej żywiołem, jest niczym nieskrępowana wolność – według wyidealizowanej wizji podróżnika. Pustynny krajobraz wywołuje ambiwalentne uczucia u autorów analizowanych przeze mnie relacji – zachwyt, podziw, zaduma, ale również strach, przygnębienie – bez względu na to, jakie pokłady wyobraźni uruchamiała ta przestrzeń, i jakimi emotywnymi określeniami i metaforami starano się oddać jej sens i znaczenie, jest to pejzaż szczególny, wobec którego żaden podróżnik nie pozostaje obojętny. Niemal pół wieku po Rzewuskim, Anna Neumanowa o swoich pobycie na pustyni pisała:

[…] Przecinamy pustynię i poznajemy ją w całej jej grozie i niedającym się określić majestatycznym uroku. Niechaj bowiem nikt nie sądzi, że pustynia to gładka płaszczyzna, niezmierzone okiem łoże piasków szarych; pustynia Arabska ma swe doliny tajemnicze i ciemne przepaście, swe wzgórza i skały. W dniu ciemnym i ponurym przestrzeń ta przygnębia nas swą złowrogą ciszą, przeraża ogromem swym i martwością śmierci; skoro jednak pustynia skąpana w słońcu ubierze swe wzgórza w rubinowe i liliowe blaski, albo gdy księżyc srebrzystemi smugami błądzi po jej dolinach i ścieżkach, natenczas zmienia się w kolebkę barw tęczowych, w morze mieniącego się ustawicznie światła. Przeraża cię swym obszarem, ale nęci równocześnie obrazem nieskończoności, upaja powiewem swobody; mimowolnie czujesz, iż tęsknić będziesz za tą przestrzenią jasną, jak ptak za błękitnym powietrzem375.

Pustynia, ale i otwarte morze fascynowały i przerażały nie tylko swą nieskończonością przestrzenną, ale i temporalną – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – w miejscu pozbawionym materialnych śladów upływu czasu, jak i elementów wskazujących na nadchodzące przeobrażenia – stapiały się w jeden cyrkulacyjny, wieczne odnawialny ciąg zdarzeń. Cisza na pustyni jest złowroga, odczucie to nasila się pod osłoną nocy, która poprzez swój mrok odsyła do świata zmarłych. Noc, nie tylko na pustyni wywołuje zachwianie

146

równowagi i dezorientację w świecie, także na morzu, gdzie w ciemności niewidoczne są kształty, formy i postacie, a natura może ujawnić swe niszczycielskie oblicze, niepewność wzrasta: „Noc wszędzie nas otacza; – na statku cichość – szum wody i żeglarza jednostajne kroki, są jedynym znakiem życia” – pisał Zygmunt Skórzewski zbliżając się do zatoki Smyrny (obecnie Izmir). Cisza – mówi Kowalski – „jako antynomia uporządkowanego dźwięku (obok ciemności, bezruchu), należy do podstawowych metonimicznych przedstawień śmierci (…). I hałas i „śmiertelna” cisza stają się elementami charakterystyki Innego Świata”376.

Krajobraz zmienia się jednak za sprawą rzucanego nań światła – promieni słońca, czy blasku księżyca, które demoniczną czerń, zmieniają w serię tęczowych barw, a kolor w przeciwieństwie do bezbarwności, która jest pozbawiona określonej jakości, pozwala różnicować elementy otaczającej przyrody. Jest więc w tych opisach pewien uniwersalny model porządkowania i wydzielania fragmentów świata, którym w kulturach tradycyjnych przypisywano poszczególne znaczenia. Natura nie jest jednorodna, zmienia się w zależności od ruchu ciał niebieskich, pór roku, zjawisk atmosferycznych, przestrzennego usytuowania patrzącego nań człowieka. We wszystkich analizowanych przeze mnie wspomnieniach, pojawia się zachwyt nad wschodnim niebem i słońcem, które jest żywsze, intensywniejsze, bardziej wyraziste, pozwala z jednej strony lepiej widzieć kształty, formy, kolory otoczenia, ale z drugiej wywołuje u patrzącego złudne wrażenie przestrzenne – odległość i wielkość obiektów zaciera się:

Gdzież znaleźć widok wspanialszy? (...) wszystko to oblane słońcem, o którym my nawet marzyć nie umiemy. Bo jak wyżej nadmieniłem słońce to nie tylko oświeca, ale rzeźbi i maluje oświetlone przedmioty często tak dokładnie, iż zdaje Ci się, że cię kilkaset kroków oddziela od miejsca, do którego ledwie po kilkugodzinnej pielgrzymce dotrzeć zdołałbyś377.

O podobnym „oszukującym zmysły” krajobrazie pisał Michał Tyszkiewicz, kiedy spoglądając na wody jeziora, wydawało mu się, że widzi dokładnie, co znajduje się na przeciwległym jego brzegu:

Przypatrywałem mu się z lubością [krajobrazowi – wtrącenie moje – P.K.] gdy p. Dufeu rozbił moje marzenie, powiadając, że jezioro Mariut tak jest rozległe, iż brzegów jego

376 P. Kowalski, dz. cyt., s. 67.

377 J. Kościelski, Podróż do Górnego Egiptu na statku „Menszyje”, „Dziennik Poznański, nr 74, R. XIV, 1872, s. 33.

147

przeciwnych dojrzeć niepodobna, i że cała ta urocza okolica jest tylko złudzeniem oka pod gorącem słońcem Egiptu. (…) Po kwadransie drogi ku jezioru, krajobraz wznoszący się coraz wyżej, zwisnął na błękicie, a przed nami na ziemi pozostało tylko niezmierne wód zwierciadło. Uroczysty był to widok tego uduchowienia kształtów materji, przeniesionych na niebo i przedstawiających się tak czysto i naturalnie (…), że jeszcze gotówbyś wierzyć, iż to nie złudzenie, lecz w n i e b o w z i ę t a r z e c z y w i s t o ś ć . Oko Europejczyka nienawykłe do widoku podobnych zjawisk, tonie w nich z rozkoszą trudną do opisania378

[rozstrzelenie moje – P.K.].

Słońce nadaje też wyjątkowego uroku okolicy, w jego wschodzących promieniach inicjujących dzień, natura jawi się jako harmonijna, uporządkowana, pełna życia i blasku:

Zaledwie weszło słońce a cała natura przybrała jakiś wdzięk uroczy, który radował i słodyczą serce napawał. W blasku słonecznym promieniły zdala góry Galilei; przecudna i bujna zielność łąk służyła nam za ciągły kobierzec po którym kroczyły konie; po prawej ręce góra Karmelu skalista, ale nie naga, najczęściej gęstem pokryta zaroślem, nieraz stroma, ale niejednostajna, wysoka i niekiedy dwóch tysięcy stóp dochodząca i surowa, ale nie ponura, nie dzika; w około nas woń balsamiczna kwiatów i drzew po dolinach rosnących, szmer częstych strumyków przerywany śpiewem i gwarem tysiąca ptasząt – wszystko to uprzyjemniało drogę tak dalece i tak niezwykłem było w Palestynie zjawiskiem379.

Żywotność natury potęguje oddziaływanie przestrzeni także na inne niż wzrok zmysły – w powyższym opisie ludzkie sensorium aktywizuje się niemal całościowo – woń kwiatów, szmer strumieni, śpiew ptaków, przywołują na myśl niemal archetypiczną wizję raju – krainy wiecznej szczęśliwości, w której czas ulega zawieszeniu. Podobne odczucia wzbudził u Anny Neumanowej ogród królewski – i choć nie jest to już natura, która opiera się ludzkiej ingerencji i jako taka bardziej przynależy do świata kultury, to różnorodność flory – tak innej od tej we własnym kraju – zachwycającej barwnością, zapachem, kolorem, przysłania fakt, że jest to sztucznie wydzielona przestrzeń, którą romantycy woleli zamienić na „dzikie ostępy”380:

378 M. Tyszkiewicz, dz. cyt., s. 47-48.

379 M. Mann, dz. cyt., T. 3, s. 62-63.

148

Po śniadaniu wzięliśmy fiakra, ze stangretem murzynem, w biały arabski burnus malowniczo udrapowanym, i pojechaliśmy do ogrodu królewskiego, gdzie właśnie czysto arabska gra muzyka. (…) co za ogród, co za drzewa, krzewy, kwiaty, owoce, co za wegetacja, zieloność, zapach, co za ciepło, co za rajski klimat!!! (…) Drzewa uginają się pod liśćmi i owocami, a w klombach taka ilość różnobarwnych kwiatów, to wszystko tak żywe, tak piękne, tak pachnie, iż człowiekowi się zdaje, że chodzi po raju. Droga do tego ogrodu, wysadzona nilowymi akacjami, ciągnie się długi kawał ponad brzegi Nilu. Akacje tutejsze, nie są to nasze akacje, są to drzewa wspaniałe, duże, jak u nas dęby381.

I tutaj wyraźnie zaznacza się, że ogród działa na wszystkie zmysły: nie tylko oko dostrzega kolor, formę i kształt, także nos czuje zapach kwiatów, ciało „dotyk” ciepła, ucho słyszy dźwięki arabskiej muzyki, potęgującej wrażenie znalezienia się w zupełnie innym miejscu. Nie jest to więc tylko widok, to przestrzeń, która ma swoją fakturę, wilgotność, temperaturę, swój krajobraz dźwiękowy (soundscape) i zapachowy (smellscape), a także choć niewyrażony wprost swój smak. Neumanowa wprawdzie nie mówi o „smakowaniu świata”, ale zachwyt nad uginającymi się pod ciężarem owoców drzewami i ich wegetacją odsyła do związku między miejscem (jego klimatem, ziemią) i pochodzącymi zeń produktami. Być może, podobnie jak melancholijna kontemplacja wszechobecnych śladów antycznych, wieczna, przywołująca na myśl arkadyjskie pejzaże natura, oswajała dysonans zachodzący w warunkach bliskiego, trwałego kontaktu z inną kulturą. Z drugiej strony, mając na uwadze, że podróżnik wyjeżdżał na Wschód z bagażem choćby potocznej wiedzy i wyobrażeń o miejscach, ku którym podążał, można zaryzykować tezę, że pomimo, a nawet wbrew własnym doświadczeniom, poddawał się pewnym schematom recepcyjnym.

Natura w analizowanych przeze mnie relacjach, oprócz wymiaru materialnego, estetycznego, symbolicznego ma także swoją długą historię, swoistą imagologię. Nil nie jest tylko rzeką, która dostarcza mieszkańcom potrzebnej do życia, pracy, codziennych czynności wody, nie jest jedynie meandrującym pośród dolin elementem krajobrazu, dodającym uroku okolicy. To rzeka, wyznaczająca granice świata, której źródła mają według Księgi Rodzaju swój początek w Edenie i aż do XV wieku sądzono, że wypływa ona z raju382. Rzeczywiste źródła Nilu odkryto dopiero w II połowie XIX wieku, dlatego tajemnica jej początku, stale pobudzała wyobraźnię, powołując liczne mity, legendy i fantastyczne opowieści. Pływanie po jej wodach

381 J. Husarzewski, dz. cyt., s. 28.

149

i podziwianie z pokładu statku było więc dla podróżników przeżyciem niemal metafizycznym. Józef Kościelski pisał:

Nic nie znam bardziej uroczego, jak żeglować po Nilu. Nil – któż z nas mieszkańców północy nie śnił kiedyś chociażby tylko chłopięciem na szkolnej ławie, o owej cudownej rzece, żywiącej chlebodajną wodą tysiące mieszkańców pustyni, zmieniającej broczynnemi wylewy jałowe, piaszczyste obszary w jednej z najważniejszych okolic znanego świata. Te sny i pragnienia, które często młodzieńczą oblegały wyobraźnią, stanęły znowu żywe i świeże przed chwilą, gdym po nocy w wygodnej spędzonej kajucie razem z pierwszymi promieniami słońca wystąpił dzisiaj na pokład i ujrzał już nie czarujące pałace wicekróla, przeglądające się w zwierciadle nilowem, ale żyzną dolinę Nilu383.

Anna Neumannowa nie mogła uwierzyć, że „ten niewielki strumień wody życie daje całej krainie”384. Nawet Maurycy Mann, który na tle XIX wiecznych relacji, wyróżnia się emocjonalną „powściągliwością” i pewnym „reporterskim” zacięciem, uległ urokowi Nilu:

Byłem na Nilu!... Nie jestem wcale obdarzony wielką dozą imaginacyi, ani też egzaltacya i entuzjazm łatwy do mnie przystęp znajdują. Żadne wszakże, najprozaiczniejsze nawet usposobienie, nie może oprzeć się silnemu wrażeniu na obraz takiej przeszłości, jaką spokojne i głębokie nurty tego króla rzek roztaczały w swej błękitnej, a okiem niezmierzonej wstędze. Czas olbrzymie przybiera od razu rozmiary. Starożytność ginie w mgle mitologicznej fikcyi, historya przerzuca od razu w Biblią; epoki sięgają lat tysięcy385. Zwiedzając Palestynę Maurycy Mann nieustannie konfrontuje obraz współczesny z przekazami biblijnymi, szukając potwierdzenia o obfitości tej pierwotniej ziemi ludzkości:

Burze w Palestynie nader rzadkie, a latem niebo ciągle bez chmury. Deszcze zaczynają się z końcem października i wtedy sieją pszenicę i jęczmień; drugie deszcze są w styczniu, a wówczas i śnieg nieraz pokrywa góry. Było tak zawsze skoro Pismo Śte mówi: »Zsyła Pan śnieg jakoby wełnę, i mrozy jakoby popiołem nakrywają ziemię (…)«

383 Tamże, s. 32.

384 A. Neumanowa, dz. cyt., s. 17.

150

Biblia nie wspomina o ryżu, który teraz gdzieniegdzie uprawiają; lecz wzmiankują o durze, o soczewicy, która jak za czasów Ezawa i dzisiaj za przysmak uchodzi. Uprawiają także w Palestynie sałaty różnego rodzaju, endywię i cebulę; Izajasz mówi o gwoździkach i kminku; Chrystus Pan o anyżu i mięcie; czytamy w Ewangelii o ziarnie gorczycznem »o owym pokornym początku wielkiej rzeczy« – wszystko to znajduje się dzisiaj386.

Podsumowując to, jak podróżnicy przedstawiali i doświadczali naturę, dochodzę do wniosku, że ich stosunek do niej, wpisywał się w opisane przez badaczy zajmujących się romantyzmem, kulturowe ramy „poznania”, jakie nurt ten stworzył. Choć dziś określenie „czucie i serce” zostało zbanalizowane, a zachwyt pięknem krajobrazu jest raczej sygnałem kiczu i parodii, to w XIX wieku podróżnicy właśnie tak przeżywali/opisywali naturę. Podróż do Orientu, poszerzała pole wyobraźni o nowe przeżycia (burza piaskowa, sztorm), dawała możliwość dotknięcia, zobaczenia, poznania innych zapachów, smaków, faktury przyrody. By odnaleźć nowe dla siebie źródła poznania, podążali więc podróżnicy na Wschód, ku „krainie wiecznego słońca”, bo w końcu Ex Oriente lux…