• Nie Znaleziono Wyników

Podróż i jej sensy – polaryzacja stanowisk w refleksji humanistycznej

To życie jest szpitalem, gdzie wszystkich chorych opętało pragnienie by zmienić łóżko. Ten chciałby cierpieć naprzeciw pieca, ów sądzi, że wyzdrowiałby koło okna. Wydaje mi się, że dobrze byłoby mi tam, gdzie mnie nie ma i tę sprawę nieustannie roztrząsam z moją duszą. - Powiedz mi moja duszo, biedna duszo wystygła, co myślisz o Lizbonie?

Pewnie jest tam ciepło i będziesz szczęśliwa jak jaszczurka. To miasto leży nad brzegiem wody: powiadają, że jest zbudowane z marmuru, a lud tak bardzo nienawidzi roślinności, że wydziera z ziemi każde drzewo. Oto pejzaż w twoim guście; pejzaż, ze światła i rudy, powtórzony w odbiciu wód!

Moja dusza nie odpowiada.

- Skoro tak bardzo lubisz odpoczynek i widowisko ruchu, czy chcesz zamieszkać w Holandii, tej ziemi błogosławionej? Może zabawi cię kraina, której wizerunek podziwiałaś często w muzeach? (…) Moja dusza milczy.

- Może Batawia uśmiecha Ci się bardziej? Tam duch Europy, zjednoczył się z urodą tropikalną.

Ani słowa. Czyżby moja dusza umarła?

-Więc tak już stałaś się gnuśna, że upodobałaś sobie tylko cierpienie? Jeśli to prawda uciekajmy ku krainom, które są podobieństwem śmierci. Zaufaj mi biedna duszo! Pojedźmy do Torino. (…) jeszcze dalej od życia, jeśli możliwe; zamieszkajmy na biegunie. (…) Tam możemy kąpać się w ciemnościach, rozrywką zaś będą nam zorze Północy, które od czasu do czasu przyślą nam swoje różowe bukiety, niby odblask sztucznych ogni Piekła!

Wreszcie moja dusza wybucha i woła do mnie roztropnie: „Gdziekolwiek, tylko z dala od tego świata”.

Charles Baudelaire

Gdziekolwiek tylko z dala od tego świata powiada francuski poeta Charles Baudelaire zaglądając w odmęty swej niespokojnej duszy. Dialog, który prowadzi z samym sobą nie jest

36

jedynie spersonalizowaną opowieścią udręczonego poety, ale symbolicznym wyrazem tego, co w podróży na poziomie egzystencjalnego doświadczenia, uniwersalne i ponadczasowe – poszukiwaniem siebie, życia i jego sensu. O podróży można więc powiedzieć, że jest

polisemiczna – ma wiele znaczeń, ale jej źródło bierze swój początek z wspólnego nurtu:

potrzeby, a nawet więcej, konieczności odkrywania. Bez względu na to, czy do wyprawy wzywa nas, jak u Baudelaire’a, własna dusza, czy skazuje na nią los (jak w przypadku Odysa), czy wreszcie czysto pragmatyczna konieczność przetrwania, znaczeniowa potęga odwiecznego toposu podróży kryje się w słowie ‘peregrinus’ (‘per’ + ‘ager’), które:

(…) oznacza kogoś, kto idzie przez pole, krainę otwartą; w prawie rzymskim ‘peregrinus’ znaczy obcy, przybysz, cudzoziemiec (w przeciwieństwie do obywatela). Podobnie alegoria morza, okrętu, żeglarza, oznaczająca świat, życie ludzkie człowieka miotanego burzami, zakłada brak stabilizacji, miejsca własnego, wszelkiego rodzaju stałości egzystencji59.

Wobec braku wszelkiego rodzaju stałości egzystencji naturalnym wydaje się, że jednostka czy grupa zaczyna poszukiwać w świecie czegoś, co na poziomie biologicznym i psychicznym dało by poczucie bezpieczeństwa, a na poziomie metafizycznym nadało życiu sens. Owa potrzeba i konieczność wędrowania manifestuje się na niezwykle wiele sposobów, rozgrywa w rozmaitych kontekstach i na różnych płaszczyznach. Może wiązać się z fizycznym przemieszczeniem z jednego punktu do drugiego, by odkryć swoje miejsce na ziemi, jakieś oikos (gr. „dom”) w sensie dosłownym. Podróż nie musi być motywowana odnalezieniem dla siebie azylu w świecie, może ograniczać się do chęci tymczasowej zmiany otoczenia, nie tracąc jednak z horyzontu miejsca, z którego wyruszamy. Takie wąskie ujęcie podróży proponuje mi.in. Krzysztof Podemski, zawężając rozumienie podróży do mobilności przestrzennej człowieka, której:

(…) rezultatem jest opuszczenie »domu« i zmiana dotychczasowego środowiska, przynajmniej społecznego (np. zmiana sąsiadów) i geograficznego (np. zmiana widoku za oknem), a często też kulturowego (przede wszystkim dominującego w otoczeniu języka, wyznania, używanego alfabetu, obyczajów) i naturalnego (np. klimatu, fauny i flory)60.

59 A. Karpiński, Staropolska poezja ziemiańskich ideałów. Próba przekroju, Wrocław 1983, s. 29.

37

Dla badacza zajmującego się socjologią podróży, strategia pojęciowej precyzji, która prowadzi do odrzucenia takich form mobilności, jak np. włóczęgostwo, wędrowanie, bycie wagabundą i włączenie wszystkich innych aktów, niż fizyczne przemieszczenie do królestwa metafor, pozwala lepiej zrozumieć fenomen podróży, jako zjawiska mającego swoją odrębną specyfikę61. Bliższa jest mi jednak refleksja Dariusza Czai, który z właściwą sobie wrażliwością antropologa, podróżnika i eseisty, we wstępie do swej opowieści o Apulii powiada:

Tylko naiwni wierzą jeszcze, że tak naprawdę podróżujemy jedynie wtedy, gdy fizycznie przemieszczamy się w geograficznej przestrzeni. A więc wtedy, gdy rozbudzone zmysły upewniają nas o realności chwili. Kiedy właściwe czasowi podróżnemu natężenie uwagi skrapla żywe doświadczenie w doznaniu o dużym stopniu intensywności. Kiedy wszczepieni mocno w czas teraźniejszy oswajamy dla siebie inny, nieznany nam wcześniej fragment świata. Tymczasem rzecz jest dużo subtelniejszej natury. Podróż, choć da się ją bez wątpienia kartograficznie obrysować i precyzyjnie zaznaczyć w kalendarzu, wykracza poza tempus praesens rzeczywistej wędrówki. I to by tak rzec, w obie strony62.

Wydaje się, że podróż wykracza poza tempus paraesens rzeczywistej wędrówki, z tego też względu, iż samo pojęcie „przestrzeni” nie daje się zamknąć w prostych ramach koncepcyjno-definicyjnych. I to nie tylko z powodu, o którym ironizował Mieczysław Porębski twierdząc, że „kiedy humaniści używają pojęcia «przestrzeni», nigdy właściwie nie wiadomo o czym jest mowa”63. Przyczyna owej konsternacji jest znacznie bardziej złożonej natury. Człowiek nie „bytuje” przecież w jednej – fizycznej przestrzeni, bo jego istnienie w świecie, nie sprowadza się tylko do przyczyny biologicznej. Jest także, a może przede wszystkim istotą społeczną – i jako taka staje się podmiotem i obiektem przestrzeni relatywnych: psychologicznej, kulturowej, prywatnej bądź publicznej, świeckiej czy sakralnej, centralnej czy peryferyjnej, własnej czy obcej, zwyczajnej czy niezwyczajnej, lokalnej czy globalnej itd. Egzystując w obiektywnej przestrzeni fizycznej poprzez narzucanie na nią sieci schematów porządkujących, człowiek nadaje jej subiektywne znaczenia i sprawia, że staje się „przestrzenią własną” jednostek i wspólnot. Jeśli pojęcia przestrzeni nie da się wyrazić za pomocą jednego porządku ontologicznego – fizycznego, to i samo podróżowanie nie jest jedynie przemieszczeniem geograficznym, ale i mentalnym. Innymi słowy, wraz z „podróżującym

61 Tamże, s. 13.

62 D. Czaja, Gdzieś indziej. Gdzieś dalej, Wołowiec 2010, s. 5.

63 M. Porębski, Wielość przestrzeni, [w:] M. Głowiński, A. Okopień-Sławińska (red), Przestrzeń i literatura, Wrocław 1978, s. 23.

38

ciałem”, podróżują wyobrażenia, sądy, schematy recepcyjne, a także i stereotypy. Kategoria

przestrzeni będzie pierwszą (w sensie chronologicznym, nie aksjologicznym), która wytyczy ścieżkę antropologicznej analizy kulturowego doświadczania „Orientu” w relacjach polskich podróżników. Trzeba w tym miejscu dodać, że kategoria przestrzeni w

relacjach z podróży (dziennikach, listach, wspomnieniach), jest niezwykle istotna. Jak zauważa Stanisław Burkot „porządkuje całą narrację w podróży, wyznacza jej początek, przebieg, koniec, określa kierunek i inne punkty orientacyjne. Rytm relacji przestrzennej nie jest jednostajny – mogą następować skróty (przyspieszenia) i wydłużenia, ale w zasadzie niemożliwa jest inwersja przestrzenna”64.

Świadomość trzech etapów podróży: antycypowanej, przeżywanej i wspominanej, o których mówi także Krzysztof Podemski, ale konsekwentnie opowiada się za „realistycznym traktowaniem podróżowania”, zaznaczając że wszelkie inne użycia „pomijają całkowicie to, co kluczowe dla podróży: rzeczywiste znalezienie się „gdzie indziej”65, jest dla mnie przeciwnie – nie pominięciem, a warunkiem koniecznym do zrozumienia owego „gdzie indziej”. Innymi słowy, badając relacje z podróży, które wydarzyły się w rzeczywistym czasie i przestrzeni niezwykle trudno nakreślić linię demarkacyjną pomiędzy „tu” a „tam”; „pretematyczną” świadomością świata a opisami tworzonymi post factum na podstawie doświadczenia podróży, bowiem „tu”, jest nie tylko punktem początkowym, z którego wyruszamy w drogę, ale także miejscem gdzie „tam” możemy sobie wyobrazić – „dom jest miejscem, w którym śnimy o świecie”66. O takim sposobie przeżywania wędrówki mówi nie teoretyk podróży, ale wytrawny obserwator i reporter Ryszard Kapuściński, dla którego bycie w drodze staje się rodzajem „choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej”67:

Podróżowanie przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej68.

64 S. Burkot, dz. cyt., s. 14.

65 Podemski, dz. cyt., s. 11.

66 I.C. Schick, dz. cyt., s. 40.

67 R. Kapuściński, Podróże z Herodotem, Kraków 2008, s. 65.

39

Śmiem postawić tezę, że podróż zaczyna się w umyśle podróżującego, ale owa „myśl w głowie” nigdy nie jest wolna od pewnych założeń a prori, gdyż świadomość miejsca, wyprzedza nasze doświadczenie miejsca – „przygotowując się do wyjazdu, przenosimy się zatem do jakiegoś egzotycznego »tam«, mimo, że nogi nasze wciąż tkwią w oswojonym »tu«”69. Zredukowanie pojęcia podróży do fizycznego aktu przemieszczenia w czasie i przestrzeni, choć oczywiście ma swoje uzasadnienie w odniesieniu do kryterium wyboru przedmiotu analizy (w dalszych rozdziałach będę zajmowała się właśnie relacjami z podróży rzeczywistych) gubi z pola widzenia liczne kulturowe warstwy i znaczenia, które się kryją w słowie „podróż”. Te warstwy nie tylko przesądzają o aktywizacji pamięci, wpływają na społeczną praxis, ale przede wszystkim wskazują na niezwykle bogaty leksykon „podróży”. Dla zilustrowania owej myśli, wystarczy wspomnieć o La Manchy, która za sprawą słynnych przygód Don Kichota, stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc geograficznych na świecie; jednym z „mitów literackich, które sprowokowały najwięcej podróży, studiów, interpretacji, hipotez, dyskusji, kontrowersji i namiętności”70. Piotr Kowalski, który także opowiada się za szerokim ujęciem „podróży”, a więc pozostawieniem pojęciowej potęgi owego słowa, zauważa, że:

W obrazach podróży (…), znajdują odzwierciedlenie pewne wyobrażenia społeczne będące szczególnym przypadkiem, fragmentem naszego mentalnego uposażenia. Wyobrażenia funkcjonują w kulturze swoistym rytmem, oporne na krótkotrwałe koniunktury, raczej patrzeć na nie trzeba przez kategorie „struktur długiego trwania”; to kulturowe dziedzictwo określające sposoby konceptualizowania rzeczywistości, bogate w nie zawsze jawne i oczywiste dla użytkowników wartościowania, kategoryzacje, stereotypy71.

Refleksja badacza kultury, literatury, współczesności podkreśla to, co w antropologicznej interpretacji kluczowe – bipolarność spojrzenia, łączącego w sobie struktury archaiczne, z tym co współczesne. Przyjęcie tej szerokiej perspektywy w rozważaniach nad podróżą, pozwala uchwycić i odczytać jej wielorakie sensy. Podróż może być źródłem

występowania odwiecznych wątków mitycznych i głębokich struktur symbolicznych –

kontynuowanych, przekształcanych i stale odnawianych. Zapis doświadczeń podróżnika z uwzględnieniem kontekstu kulturowego, przestrzennego i temporalnego w jakim spisuje swoje

69 D. Czaja, Gdzieś…, dz. cyt., s. 5.

70 J. Guerro Martin, Por los caminos del Quijote, Salamanca 2004, s. 24; cyt za: M. Barbaruk, El lugar de la

Mancha. O cervantesowej geografii, [w:] D. Czaja (red.), Inne przestrzenie. Inne miejsca. Mapy i Terytoria,

Wołowiec 2013, s. 31.

40

relacje, może stanowić cenne instrumentarium w docieraniu do dominujących wzorów, tendencji tematycznych, mód kulturowych, kształtu i struktur mentalnych danego czasu. Przede wszystkim zaś w opowieściach o podróżach – tych rzeczywistych i literackich, odbija się

dialektyka „swojskości” i „obcości”, bo samo wyruszenie w drogę ma kluczowe znaczenie

dla wytwarzania koncepcji nas samych i otaczającej nas rzeczywistości. Kategorie

„swój”/”obcy” będą kolejnym kluczem interpretacyjnym relacji z podróży do „Orientu”.

Opozycja „swój/obcy” to jedna z podstawowych kategorii analitycznych w antropologii. To co obce, rozciąga się poza obszarem dobrze znanym i oswojonym, a więc własnym. Posłużenie

się tymi uniwersalnymi pojęciami, tworzącymi swoisty model świata, implikuje kolejny zestaw pojęć – „centrum/granica”. To co swoje, lokowane jest w centrum i uznane za normę;

nieznane, groźne, obce, rozciąga się za granicami naszego świata i obdarzone zostaje cechami będącymi antytezą tego co nosimy w sobie. Podróż – ta zakładająca fizyczne przemieszczenie w czasie i przestrzeni – zawsze wiąże się z przekraczaniem granic, a więc doświadczaniem obcości. Jednocześnie bez „obcego” nie ma „swojego”, gdyż jak zauważa Irvin Cemil Schick „Inny jest nam potrzebny w charakterze swoistego rusztowania dla znaczeń i tożsamości”72.

Wobec tak szerokiego spektrum możliwości odczytywania znaczenia i sensów podróży, nieuniknione a może nawet konieczne, wydaje się czerpanie z ustaleń badaczy dziedzin pokrewnych. Antropolog, który bierze na warsztat temat podróży zawierający się w słowie (relacje z podróży), by zachować dwubiegunowość antropologicznego spojrzenia, nie może pozostawać obojętny na rozmaite teksty o podróży – wielkie toposy, dzieła kanoniczne, „pograniczne”, „kultowe” czy niszowe, elitarne czy egalitarne. Wszak literatura jest wytworem kultury, a badanie jej w kontekście kulturowym, który ją do istnienia powołał, wiele nam może powiedzieć o postawach, społecznych wartościach, normach, motywacjach tych, którzy w niej siebie „opowiadają” i poprzez nią wyrażają. Ów niedający się tak łatwo nakreślić horyzont zakresu badań dotyczących podróży, bardzo trafnie ujął cytowany już Piotr Kowalski, który nie w ograniczeniach wnioskowania, a interdyscyplinarności widzi szansę na pogłębioną interpretację:

Badacz literatury popularnej, kulturoznawca, antropolog, etnolog, a więc wszyscy, którzy podejmują się próby analizy i interpretacji zjawisk zaliczanych do kultury masowej, stają przed nierozwiązywalnym problemem zakresu badań. Można oczywiście poprzestać, rezygnując z pełni poznawczej satysfakcji, na szczegółowych ustaleniach poszczególnych dyscyplin, nie przejmując się zbytnio wytyczaniem linii demarkacyjnych, zgadzając się milcząco na

41

pozostawienie wielu zjawisk poza obszarem badań jako niezbędny trybut płacony zawodowym specjalizacjom. Wcześniej czy później specjalista będzie musiał jednak sięgnąć po ustalenia badacza dziedzin pokrewnych: ryzyko, być może niezbyt istotne, polega na sprawności i zasadności przenoszenia efektów posługiwania się różnymi narzędziami, kategoriami, warsztatami naukowymi. Można wtedy antropologizować badania literaturoznawcze, nasycać analizy etnologiczne literaturą i gubiąc przy tym literacki aspekt film rozbierać antropologicznie i opowiadać jego literacka fabułę. Niebezpieczeństwa takich procedur nie są być może zbyt wielkie i nie niosą poważnego ryzyka przekłamań i nadinterpretacji; może nawet odwrotnie – są znikome wobec obietnic swoistej interdyscyplinarności73.

Swoista interdyscyplinarność nie musi być pomocna tylko w przypadku badania zjawisk, które dotyczą kultury masowej czy popularnej, próbując zrozumieć XIX-wieczne relacje z podróży (chociaż ze względu na rosnącą popularność podróżowania, warto byłoby postawić pytanie czy powstające pod wpływem tej praktyki opisy, nie wpisywały się w ówczesną „kulturę masową”) odwołanie się do obowiązujących kanonów epoki czy też nakreślenie kontekstu historyczno-politycznego, geograficznego nie byłoby możliwe bez sięgnięcia po prace literaturoznawców, filozofów, historyków czy geografów zorientowanych na badanie relacji człowiek-przestrzeń-kultura. Wydaje się zatem, że odkąd paradygmat antropologii zmienił swój status z opisującej i wyjaśniającej na rozumiejącą i refleksyjną, interdyscyplinarność jest nie tyle obietnicą, ile koniecznością. W rozdziale tym, kreśliła więc będę pewien mozaikowy obraz podróży by możliwie jak najszerzej oddać jej kulturowe wymiary.

We wstępie do monografii wieloautorskiej poświęconej podróżowaniu i miejscu w perspektywie antropologicznej Dorota Rancew-Sikora i Agata Bachórz zauważają że sytuacja tematu podróżowania jest w pewnym sensie paradoksalna, gdyż w miarę jak praktyki turystyczne coraz bardziej się upowszechniają a nawet trywializują, przyciągają coraz więcej uwagi i zainteresowania wśród badaczy życia społecznego. Według autorek dzieje się tak, ponieważ temat podróży:

(…) ogniskuje wiele kluczowych problemów współczesnego świata, służyć może diagnozie współczesności czy pokazywać pewne typowe dla niej zjawiska, a nawet stawać się metaforą kondycji (po)nowoczesnego człowieka. Rzadko kiedy teksty o podróżowaniu (czy szerzej,

73 Kowalski, Odyseje…, dz. cyt., s. 40-41.

42

ludzkiej mobilności w rozmaitych jej aspektach) mówią wyłącznie o zmienianiu miejsca pobytu, zazwyczaj wskazują one na o wiele więcej74.

„O wiele więcej” zauważa także Wojciech Burszta – antropolog kultury, który poświęcił podróżowaniu kilka szkiców75. W swoich rozważaniach, podobnie jak Dariusz Czaja, podkreśla, że kluczową rolę w wędrówce pełni świadomość zróżnicowania kulturowego, która wyprzedza samą podróż. Jego refleksja idzie jednak nieco dalej – autor stwierdza, iż podróż nie jest wyprawą w nieznane:

Podróż – zauważmy tedy – nie powoduje, iż dowiadujemy się w efekcie jej odbycia, że świat jest zróżnicowany; pojęcie podróży zakłada wcześniejszą świadomość wielości kultur i ich zasadniczej niekiedy odmienności, podobnie jak pojęcie ‘człowieka pierwotnego’ ma sens tylko wówczas, jeśli przyjmiemy wcześniej jako przesłankę pojęcie rozwoju i scharakteryzujemy ‘człowieka nowoczesnego’. Antropolog, ale także zwykły śmiertelnik z orbisowskiej wycieczki, w podróżowaniu znajduje wyłącznie potwierdzenie odmienności, o której wie wcześniej, może on odkryć różne formy jej przejawiania się, ale nie odkrywa odmienności jako takiej. Nie jest to tak naprawdę wyprawa w nieznane. Można nawet powiedzieć mocniej: świadomość zróżnicowania nie jest analitycznym rezultatem podróży, ale ‘konieczną formą przedistnienia’ pojęcia podróży, zarówno podróży literackiej, antropologicznej czy też w sensie dosłownego ‘turystycznego szlaku’76.

Burszta odnosi swoje słowa do modernistycznego przemieszczenia w czasie i przestrzeni – i być może jest trafne spostrzeżenie w tym, że od momentu kiedy Odkrywców wyparli Podróżnicy, a Podróżnicy zostali zastąpieni przez Turystów77 wędrówka nie napawa już lękiem przed nieznanym, nie ma już tego powiewu nowości, nie przynosi pytania o jej kres i o przygody czekające nas po drodze – zazwyczaj wiemy, dokąd zmierzamy. Droga nie jest już jak u Campbella – inicjacją, w której bohater „musi stawić czoło różnorakim wyznaniom i

74 D. Rancew-Sikora, A. Bochórz, Wprowadzenie, [w:] D. Rancew-Sikora (red.), Podróż i miejsce w perspektywie

antropologicznej, Gdańsk 2009.

75 Zob. m.in. Tegoż: Czytanie kultury. Pięć szkiców, Poznań 1996; Flaneur w bibliotece, [w:] W.J. Burszta (red.),

Antropologiczne wędrówki po kulturze, Poznań 1996; Asteriks w Disneylandzie. Zapiski Antropologiczne, Poznań

2001.

76 W. J. Burszta, Czytanie kultury…, dz. cyt., s. 61.

77 Posługuję się tutaj podziałem, który za P. Fusselem rozwija Wojciech J. Burszta. Według autorów historia kultury zna trzy typy wędrowców: Odkrywcę, Podróżnika i Turystę, którym odpowiadają kolejno trzy epoki stwarzające odmienne motywacje i powody by podróżować: Epoka Odkrywania, Epoka Industrializmu i Epoka Przemysłu Turystycznego: zob. W. J. Burszta, Kilka tez z zakresu iterologii, [w:] Tegoż, Od mowy magicznej do

43

przejść cały ciąg prób”78, by dotrzeć do źródła wiedzy o świecie i powrócić ze zdobytym dobrem, które „może przyczynić się odnowienia społeczności, narodu, planety i dziesięciu tysięcy światów”79, ale środkiem do celu, a odnowione zostają co najwyżej siły do pracy po wyczekiwanym i upragnionym urlopie. Być może więc, na poziomie ontologicznym i epistemologicznym, za sprawą nowych narzędzi, technicznych środków transportu, najnowszych technologii, które umożliwiają nam wirtualne przemieszczenie do celu wędrówki, jeszcze zanim „postawimy tam nasze stopy”, współczesna podróż nie jest już wyprawą w nieznane, ale nie da się także nie zauważyć, że nawet w owym upragnionym urlopie, kryje się jakaś głęboka chęć ucieczki od rutyny codzienności. Wciąż wyruszamy w jakieś podróże i wciąż chcemy w nich coś odkrywać, dać się zaskoczyć cielesnym doświadczeniem innych smaków, zapachów, dźwięków, czasem zgubić w topografii nowej przestrzeni i pójść tam gdzie wzrok nas poniesie. Badacze społeczni zajmujący się współczesną turystyką, którzy widzą w niej przemysł służący zaspokajaniu specyficznych potrzeb konsumpcyjnych człowieka, uznaliby moje słowa raczej za rodzaj życzeniowego manifestu niż wniosek płynący z empirii. Może jednak zanim ogłosimy całkowity upadek moralny współczesnego podróżnika i ogarnie nas smutek tropików80, warto znaczeń i sensów podróży poszukiwać z zachowaniem badawczego sceptycyzmu, „ale nie sceptycyzmu tych, którzy twierdzą, że nie mogą znaleźć, ale tych, którzy wciąż jeszcze szukają, którzy pojmują sceptycyzm jako cnotliwy środek pomiędzy dwiema zdrożnościami: absolutną wiedzą i absolutną niewiedzą”81. Pojęcie podróży, które wymyka się precyzyjnemu nazwaniu i opisaniu, tak jak samo doświadczenie podroży wymyka się ścisłemu podporządkowaniu według z góry przyjętych kategorii, trzeba myśleć w całej jego rozciągłości i niejednoznaczności. Jak słusznie zauważa John Urry: „Nie ma jednego wzorcowego doświadczenia turystycznego. Sposób patrzenia na świat zależy od społeczeństwa, grupy społecznej i epoki historycznej. Spojrzenie turysty definiuje różnica”82.

Różnorodność doświadczenia podróży z założenia musi owocować niezwykle ogromną literaturą przedmiotu. Dyskurs podróżniczy zajmuje literaturoznawców, historyków, socjologów, filozofów, filmoznawców i paradoksalnie na gruncie rodzimym, od niedawna antropologów. Starałam się to ukazać przywołując w pierwszej części tego rozdziału różne

78 J. Campbell, Bohater o tysiącu twarzy, Kraków 2013, s. 81.

79 Tamże, s. 164.

80 Nawiązuje tu do książki Claude’a Levi-Straussa, w której z żalem pisał o epoce prawdziwych podróży do miejsc