• Nie Znaleziono Wyników

Przyczyny upadku

5. Obniżenie wartości moralnych

---30

stąp ili do w yprzedaw ania Polski, n arzu cam y cudzoziemcowi n a sz ą ustaw ę o pracy, ustaw ę, chroniącą i szerzącą próżniactw o, jedyną, n a całym świecie. M ając ta k i wybór, zagraniczni k a p i­

taliści nie złakom ią się n a polskie bogactw a n a tu ra ln e , naw et n a w a ru n k ach k ap itu la c ji, chybaby n a roboty sprow adzali chińskich kulisów.

W spom niałem wyżej z innego pow odu o lasach, w których niezn ający spraw y ekonom iści pogaw ędkow i u p a tru ją uniw er­

salne lekarstw o n a naszą finansow ą chorobę. Ale gdyby naw et zn alazł się ktoś, ktoby za cenę spustoszenia Polski n a w ieki, za­

p rag n ą ł zdobyć obcy k ap itał, to i te n dyletant zawiódłby się

¡mocno. Żaden cudzoziemiec nie przyjm ie eksploatacji lasów n a dłuższy czas, bo nie wie, co się z niem i stać może ju tro. W szak to samo stronnictw o, k tó re jednym głosem w iększości zdepre­

cjonow ało ziemię, postaw iło ju ż w niosek o daninę lasow ą, czyli zab ór cudzego drzew ostanu!!

To nieposzanow anie cudzej w łasności, te n rab u n ek , u bie­

ra n y dla pozorów w form y ustaw , znosi zupełnie bezpieczeństwo p raw ne w Polsce i uniem ożliw ia przypływ obcych kapitałów !!

5. Obniżenie wartości moralnych.

Ale obok obniżania cen w artości m aterjaln y ch zdołano już u n a s obniżyć szacunek dla dóbr m oralnych. P ra c a w Polsce je s t poniżona, zdeprecjonow ana, a czasam i w zbroniona. P osia­

dam y n ajkró tszy n a świecie tydzień roboczy i przy powrocie do norm alnych stosunków w świecie, nie w ytrzym am y k on ku ren cji z nikim . U nas obowiązuje tydzień 46 godzinny, gdy naw et k o n w en cja w aszyngtońska przew iduje tydzień 48 godzinny.

U n as tylko M inister Ochrony pracy może w yjątkow o pozwolić n a przedłużenie dnia ośm iogodzinnego i to w najw yższym w y­

m iarze 100 godzin dodatkow ych n a cały rok, gdy konw encja w aszyngtońska zezwala n a przedłużenie d n ia do 10 godzin za obopólną zgodą pracodaw cy i robotnika. U nas za godzinę n ad ­ liczbową płaci się m inim um 50%, a w regule 100%, gdy kon­

w encja żąda tylko 25% nadw yżki. A i ta k są państw a, które nie przyjęły konw encji w aszyngtońskiej, ja k o zbyt ogranicza­

jącej czas i w a ru n k i pracy!!

Polskie ustaw odaw stw o i gorsza od niego p ra k ty k a m in i­

sterstw a ochrony pracy s ta ra ją się o to, żeby p raca była jak- n ajm n iej w ydajną! Umowy akordow e są praw ie w yklęte. P ła ­

ca nie śm ie się stopniow ać wedle w ydajności pracy, tylko wedl«

stosunków rodzinnych pracow nika. W idziałem w B ielsku tk a ­ czy fabrycznych, zniechęconych do rzetelnej pracy, bo ja k mó­

w ili, nie chcą się natężać n a korzyść dzieci tych a tych

próżnia-31

w ieka, posiadającego znajom ość praw a adm inistracyjnego!! L u­

stra to rz y spółdzielni m ieniali się n a tern stanow isku z ap tek a­

32

szefowie im prow izow ani m ieli dość su m ie n ia czy sm aku, do­

bieraliby sobie za pom ocników sam e siły fachowe. W tenczas zyskałaby i sp raw a sam a i niefachow y szef zbierałby lau ry i u z n a n ia za pracę skuteczną pom ocników, pozostających w cieniu.

I ym czasem zam iast dbałości o bieg powierzonych spraw panowie ci okazują tylko dbałość O1 w łasny prestige. Nie dopu­

szczają w ięc do swoich b iu r nikogo, kto m ógłby w iedzą i do­

św iadczeniem zaćm ić im prow izow anego szefa! Jeżeli podobne niedopatrzenie gdzieś zaszło, s ta ra ją się czemprędzej je napra,- wić, ażeby w prow adzić bezw zględny i pow szechny d y leta n ty z m !!' S. Posada a nie stanowisko.

W ytw orzyła się stąd osobna, swoiście polska psychołogja.

Mnoży się liczbę urzędów i urzędników , ażeby dać w łasnym ludziom posady! U rząd cyw ilny czy wojskowy przestał być stanow iskiem , n a któ rem spełn ia się pew ną służbę publiczną dla dobra p a ń stw a i pożytku obyw ateli, a stał się posadą, czyli tytułem do pobierania płacy i zapew nienia szczęśliwcowi praw i wygód, jeżeli nie w prost możności robienia niedozwolonych interesów ! Stąd to tak robotnik, ja k urzędnik czy oficer polski, był w ychow any nie dlatego, ażeby n a swojem stanow isku do­

starczył jak n ajw y datniejszej pracy, lecz po to, ażeby b rał pen­

sję, korzystał z udogodnień kolejowych, w ynosił się n a d in ­ nych, błyszczał i ew entualnie przyjaciołom i poplecznikom od­

daw ał usługi z krzyw dą dla ogółu obywateli! Godziny pracy były godzinam i, przeznaczonem i n a „odsiedzenie“. To też w y­

chowanie nasze zm ierza do m arn o w an ia czasu w fabryce czy w biurze, bo tu nie chodzi o pracę, lecz o zajęcie, o prześlęcze- me czasu n a posadzie! N aw et z pracy w fabryce czy w kopalni socjalizm robi posadę, u p raw n iającą do w ym agania n ajw ię­

kszej ilości korzyści za jak n a jm n ie jsz y tru d !!

P raca w Polsce nie popłaca! P ra c a została zdyskw alifiko­

w ana, zdeprecjonow ana. 'Praca s ta d ia cenę!

A przecież p raca jest jedynem źródłem bogactw , w ytw órcą trw ałych w artości. P ra c a czyni ze stepu owoconośna rolę, p ra- da dobywa z ziemi bogactw a n a tu ra ln e i pow iększa m ajatek obyw ateli i państw a. Polsce zaś specjalnie potrzeba pracy Po­

łowa obszaru Rzeczypospolitej zniszczona przez wojnę rzeki nieuregulow ane, m ia s ta niieskanalizow ane, b ra k linij kolejo­

wych, szos, mostów. N am potrzeba n iezm iernego w ysiłk u p ra ­ cy, ażeby dorów nać nie ju ż Niemcom, F ran cji, Anglji, W łochom, ale bodaj H iszpanji czy P o rtu galji!!

I dlatego w łaśnie, ażeby postąpić w brew logice i inaczej m z wszyscy, paraliżu je się pracę, zniechęca się do niej, obrzy­

dza się ją., ogranicza, zabrania, poprostu zakazuje, a. w każdym razie odbiera się jej cenę i zapłatę!!

Geniusze z naszego M inisterstw a P ra cy w y jaśn iają, że

■ograniczenia p rac y fizycznej należy dlatego zatrzym ać, aby w szyscy robotnicy mogli znaleść choćby skrócone, ale perjody- czne stałe zatrudnienie.

Ale w łaśnie te ograniczenia sprow adzają m ałą w ydajność pracy, a co za tern idzie, niem ożność ko nk u ro w an ia z zag ran i­

cą, czyli zam ykanie fabryk, a więc całkow itą u tra tę możności pracy.

Tym czasem rzecz należało postaw ić inaczej. D la z a tru ­ d n ienia ludzi, pragnących zarobku, należy ułatw ić przedsiębra­

nie coraz now ych p rac i otw ieranie now ych fabry k i kopalń, czyli źródeł zarobku.

Pieniądze, w ydane n a zasiłki d la bezrobotnych, tudzież pieniądze, w ydane n a utrzy m an ie urzędów, pilnujących zaka­

zu pracy, byłyby w ystarczyły n a zatrud nien ie kilkudziesięciu tysięcy nowych r ą k przy robotach rzecznych, ziem nych, kolejo­

w ych, kanalizacyjnych, budow lanych itd.

D la zm niejszenia w ydajności pracy w urzędach, d la za­

znaczenia obowiązującej zasady niekom petencji, obm yślono

„postępow ą“ pragm atykę służbow ą, w której dodatek za w ysłu­

gę la t był znacznie wyższy od do datk u za wyższe studja. Była to n iejak o k a ra za to, że nieprzezorny człowiek stracił cztery do sześciu la t n a stu d ja uniw ersyteckie, zam iast o drazu po szkole średniej w stąpić do służby państw ow ej. Tych k ilk u la t m iał ju ż n ig d y nie nadrobić i zawsze pozostać w tyle poza ty m i ze sw oich kolegów, którzy n ie byli łakom i ma wiedzę wyższą!!

Obecnie p rąd te n trochę się zm ienia. Ale nie rychło d a się zło napraw ić. Chociażby ułożono najlepszą pragm aty kę u rzę­

dniczą, zawsze próżniak, nicpoń i osioł znajdzie drogę do prze­

skoczenia innych: w ystarczy m u za w szystkie kw alifikacje przysługa, oddan a niesu m ienn y m w rzaskiem jakiem uś stro n ­ nictw u. P ism a k a piastowcowego narzuci się n a k u ra to ra , ży­

dówkę socjalizującą n a szefa d ep artam en tu ośw iaty pozaszkol­

nej, krzykacza wiecowego n a d y k tato ra w alki z drożyzną itd.

7. Z estaw ienie przyczyn.

W strząśnięto, załam ano ,spaczono i wykrzywiono u n a s w szystkie zasady, n a któ ry ch odbywa się rozwój społeczeństw a:

a) w k r a ju nienasyconego głodu ziem i odebrano ziem i cenę, b) w k ra ju o najw iększej nędzy m ieszkaniow ej odebrano w artość domom, c) w k ra ju dyletantów i analfabetów odebrano szacu­

nek i cenę wiedzy i nauce, d) w k ra ju , w ym agającym zdwojo-3

3 4

nej p racy całych pokoleń nałożono kagańce n a pracow itość i zdeprecjonow ano pracę, e) w k ra ju , k tóry w ytw arza sobie do­

piero form y życia, zniszczono i podkopano bezpieczeństwo p ra ­ wne.

Jednem słowem : zepchnięto państw o i obyw ateli n a rów nię pochylę, po której nieuchronnie i w przyspieszonem tem pie państw o i obywatele staczają się w nędzę!!!

Na tak ich podstaw ach, będących zaprzeczeniem zdrowej gospodarki, nie m ożna oprzeć an i budżetu an i pieniądza, będą­

cego m iernikiem bogactw a.

Nie dziw zatem , że im bardziej rośnie cyfra naszych b a n k ­ notów, tern bardziej m aleje nietylko w artość poszczególnych not, ale w artość całej m nożącej się zaw rotnie em isji. Maleje w artość całości naszej w aluty, będącej w obiegu, bo m aleje zamożność i zm niejsza się w artość m a ją tk u ta k ogólnego ja k pryw atnego.

Kiedy w ro k u 1920 cała k ilk u m ilia rd o w a em isja m arek polskich w a rta była 538 m iljonów frank ów szw ajcarskich, to z końcem ro k u 1922, em isja nasza, w yk azująca 793 m iljardów m arek, w a rta ju ż była tylko 133 m iljonów franków szw ajcar­

skich. Jest to zjaw isko w pro st zatrw ażające. Ale jest to i n a j­

lepszy dowód, że zamożność czy bogactwo powszechne tak oby­

w ateli, ja k i p ań stw a spadły w ostatnich dwóch latach czte­

rokrotnie, a w p orów naniu do początku ro k u 1919, kiedy nasza em isja w a rta była praw ie 900 m iljonów franków szw ajcarskich, praw ie sied m io k ro tn ie! Zestaw ienie -z cenam i przedw ojenem i w ym agałoby obliczeń zbyt długich n a ra m y tej rozpraw y.

I tu trzeba odróżnić inflację od zm niejszenia m ajątk u . Gdy­

by n a sza gospodarka opierała się n a zdrow ych podstaw ach, a ty lk o skarb nieufundow any rato w ałby się em itow aniem n ie- pokrytych banknotów , to 700 m iljonów m arek z początku 1919- roku, byłyby w arte to samo, co 5 m iljardów m arek z początku ro k u 1920, to sam o, co 793 m iljardów z końca ro k u 1922. Byłby to ty lk o spadek pieniądza, ale nie zm niejszenie się zamożności.

Tym czasem u nas dokonyw a się raptow nie ubożenie łudzi i państwra, a jednym z jego m ierników je s t pom niejszanie się w artości całej naszej em isji, m im o, że o n a zaw rotnie się zwiększa.

Z tego w ynika, że u nas n iem a i być nie może oszczędności.

P ieniądz oszczędzany traciłby tak sam o gw ałtow nie sw oją w artość ja k cała n a sza em isja. To znaczy, że pew na sum a zło­

żona w b a n k u jak o oszczędność, gdyby po m iesiącu została po­

dw ojona przez now ą oszczędność, m iałaby w tedy w tej podwój­

nej wysokości w artość m niejszą, niż j ą m ia ła przed m iesiącem w swojej pojedyńczej wysokości.

\

35

W ty ch w a ru n k a ch ktokolw iek nie chce być złodziejem sa­

mego siebie, ten n ie może odkładać n a bok oszczędności, n ie może oszczędzać!

Doprowadzić do takiego absurdu, żeby oszczędność była o k rad aniem sam ego siebie, jest to n ap raw d ę sztuka, jak iej wzór d a ła n a m tylko R osja sowiecka! A tym czasem jedyną, podstawą, zamożności jest oszczędność. P ra c a tw orzy podwa­

liny m a ją tk u , ale oszczędność tw orzy sam m ajątek.

Jednakże an i k azan ia, an i przepisy, ani policja nie zm usi łudzi do oszczędzania, jeżeli oszczędzanie nie będzie interesem .

Próby nap raw y sk a rb u przez samo ściąganie w iększych podatków s ą zawodne, bo to rzecz poprostu technicznie praw ie niem ożliw a.

B ierzm y tylko taki przykład: 400 tysięcy funkcjonarju- szów państw ow ych otrzym uje n a pierwszego 300 m iljardów pensji, a więc jed n ą czw artą w szystkich banknotów . P rz y n a j­

m niej połowę z nich zatrzym uje w kieszeni n a codzienne w y­

d atk i. A nim je do k o ń ca m iesiąca wydadzą, kasy skarbow e m uszą nagrom adzić zapasy m arek n a w ypłacenie now ych 300—

400 m iljardów najbliższego pierwszego. Jak im sposobem po u sun ięciu z obiegu około 200 m iljardów podatnicy przy pom o­

cy pozostałych 1000 ca m iljard ó w złożą kolosalne, nowe sum y podatkow e ? ?

Jest to ty lk o szczegół, w y rw an y z całego splotu skom bino- w anych zagadnień, ale szczegół ilu stru ją c y trudności naszego stan u . Tem u stanow i n ie zapobiegnie zwiększenie d ru k u no- w j l h banknotów . Przypuśćm y, że zam iast 1200 miljardów,.

rząd z czasem puści 2 lub 3 raz y tyle papierków w obieg, to te 2 czy 3 biłjony będą dalej m iały w artość może już niecałych 100 m iljonów pełnow artościow ej szw ajcarskiej monety.

Je st to w ynik ustaw owego zabicia oszczędności. Dziś je ­ dynym sposobem uch ro n ien ia się przed stra ta m i jest zak up y­

w anie tow arów (lub obcych w alut!!!)

S tą d zaś skutek, że nie m am y „banków “. Instytucje, k tó ­ re noszą te n azw iska, nie s ą wcale bankam i. Nie otrzy m u ją bowiem od publiczności gotówki w form ie depozytów, wkładek, oszczędności itd. i nie u d zielają pożyczek. Cała działalność tych instytucy j, k tóre u n a s noszą n azw isko banków , ogranicza się do spekulacji, której jedynym celem jest zapew nienie wy­

godnego życia urzędnikom i dyrektorom ty ch instytucyj. Są to więc raczej spółki w zajem nej a sek u racji bytu fu nkcjon arju - szów ty ch in sty tu cji.

Rząd dobrze zrobił, że zaledwie 50 praw dziw ym bankom przedw ojennym udzielił p ra w a zakupu i h a n d lu dewizami!?

3*

Dobrze zrobił, że zgniótł jednym zam achem „waluciarzy-ży-

<dów“, jobberów, spekulantów , „bandytów “ w łasne państw o

«kradających!!!

To pierw szy k ro k do n ap raw y sk a rb u i naszych sto su n k ó w !

R o z d z i a ł III.

Powiązane dokumenty