• Nie Znaleziono Wyników

Pamięć minionych dni, zdarzeń i spotkanych osób pozwala pod koniec życia dokonać pewnego podsumowania. Nie wszyscy potrzebują dokonywać takiego rozliczenia, jednym sprawia to ulgę, innym przynosi smak porażki, wrażenia przegranej, może wyrzuty sumienia, jeszcze innym może pokazać, jak wielu rzeczy jeszcze nie zrobili, bądź wręcz przeciwnie jak wiele osiągnęli. Można poświęcić na owo rozpamiętywanie wiele czasu, ale nieraz spokój jest wynikiem olśnienia, skutkiem chwili. Taki przykład pogodzenie się z mijającym życiem, jego radościami i smutkami daje starzec w wierszu Obudzony:

W głębokiej starości, z pogarszającym się zdrowiem, obudziłem się w środku nocy i wtedy tego doznałem. Było to uczucie szczęścia tak olbrzymiego i doskonałego, że w życiu minionym istniały tylko jego zadatki. I to szczęście nie miało żadnych powodów. Nie usuwało świadomości i nie znikała przeszłość, którą w sobie nosiłem razem z moją zgryzotą. Teraz nagle została włączona jako potrzebna część całości. Jakby jakiś głos mówił: "Nie martw się, wszystko odbyło się tak, jak być musiało, zrobiłeś, co tobie było wyznaczone i nie musisz już myśleć o rzeczach dawnych".

(Obudzony, TO, s. 39)

Mimo pełnej świadomości wszystkich swoich czynów, w całkowitej pewności dotyczącej własnej starości i śmiertelności, podmiot zaznaje niespodziewanie niewypowiedzianego szczęścia, nieporównywalnego z żadnym szczęściem ziemskim17. Ogarnia go poczucie spełnienia w związku z zakończonym, wypełnionym zadaniem, jakie wyznaczył mu los. Teraz może już odetchnąć, dostąpił łaski pełnej akceptacji minionego życia w takim kształcie, jaki przybrało. Dzieje się w tym wierszu coś niezwykłego, bowiem od momentu przebudzenia podąża starzec

17 Warto przytoczyć słowa Piotra Śliwińskiego, który tak odczytuje wymowę analizowanego powyżej wiersza: Elegijność wierszy Miłosza jest nadzwyczaj różnorodna, od wskazania na ból

„niewysłowiony”, aż do uczuć ekstatycznych, towarzyszących doznaniu szczególnej łaski (…). Mamy tu więc do czynienia nie tyle z zamykaniem księgi życia, ile z zamykaniem jednego rozdziału i otwieraniem następnego. W: Idem: Przygody z wolnością : uwagi o poezji współczesnej. Kraków 2002, s. 127.

55 w stronę całkowitego pogodzenia się z życiem. Czytając ten tekst stajemy się świadkami swoistej epifanii, uczucie ulgi w momencie przebudzenia staje się chwilą olśnienia, na tyle silnego, że prowadzi do takich właśnie skutków: uczucia czystego szczęścia, zapowiedzi radości i rozkoszy jakiej dozna człowiek z wiersza, kiedy odejdzie. Dotego bowiem się to wszystko sprowadza. To, co odczuwa podmiot stanowi preludium do tego, czego zazna po śmierci, która nie jest źródłem lęku, a łaską i wybawieniem od zgryzot, pogarszającego się zdrowia, starości.

Epifania to coś szczególnego zwłaszcza w poezji Miłosza, pozwala ona odkryć zatajaną prawdę, ukrytą we wszechświecie, a od czegoś pozornie zupełnie zwykłego dojść do najważniejszych życiowych odkryć.

Niepojęta moc pokonuje zatem czas i przestrzeń, sprawić może nawet, ze uobecniają się tak umarli, jak żywi. Epifanie zdają się mówić o wyjawionym ludzkim przeznaczeniu.

Ale – dodać należy – cechuje je także wnikliwość, przelotność, fantasmagoryczność .18

Skoro jednak są one tak ulotne i znikome, to możemy domyślać się, że nie trwają długo i z pewnością łatwo zapomnieć o nich w codziennych zmaganiach, chyba że będą naprawdę silnym i wiarygodnym przeżyciem, niestety nie są także dostępne każdemu. Może więc być tak, że ktoś poświęci na rozpamiętywanie, modlitwy i rozliczenia wiele czasu i energii, a nigdy nie dostąpi łaski ukojenia, tak jak nie każdy dostąpi łaski zbawienia. Dlaczego można nazwać ową epifanię specyficzną?

Otóż epifania kojarzona jest często z odkryciem prawdy wyższej, pozaziemskiej, a opisane w wierszu doznanie sprawia pozory świeckości. Jednak oczywiście wcale takim nie jest. Podmiot słyszy wewnętrzny głos, który zdaje się odpuszczać mu wszystkie przewinienia i zapewniać o dobrze przeżytym czasie, szczęście, o którym mowa, także nie jest ziemskie, jego zadatki bowiem znajdowały się w życiu minionym. Człowiek z wiersza budzi się więc do nowego życia, tego, które rozpocznie się po ostatecznym rozliczeniu, Ostatecznym Sądzie.

Spokój, który czułem, był spokojem zamknięcia

rachunków i łączył się z myślą o śmierci. Szczęście po tej stronie było niby zapowiedź tego samego po drugiej stronie. Zdawałem sobie sprawę, że otrzymuję dar

18 J. Błoński: Epifanie Miłosza. W: Idem: Miłosz jak świat. Kraków 1998, s. 53.

56 nieoczekiwany i nie mogłem pojąć, dlaczego spadła na

mnie ta łaska.

(Obudzony, TO, s. 39)

Następuje odwrócenie znanego porządku. Śmierć nie budzi lęku, a odchodzenie nie jest kojarzone z pogrążaniem się w najgłębszy ze snów (sen wieczny to bowiem właśnie śmierć). Tu śmierć jest kojarzona właśnie z przebudzeniem, tak jakby całe dotychczasowe życie podmiotu lirycznego było snem, ułudą, a dopiero teraz rozpocznie się trwanie na jawie.

Nie każdemu dane jest przeżycie takiego szczęścia i zaznanie tak wielkiego spokoju, nie każdemu też dana jest prawdziwa starość.

Ależ nie każdemu zdarza się prawdziwa starość.

Jej właściwe jest rozpamiętywanie

Cielesnej pychy, która rozpierała nas kiedyś W nas, tych samych, a jakże innych.

Był wysoki komizm

W układaniu włosów przed lustrem,

W troskach o to, czy kapelusz dość twarzowy, W zwilżaniu warg koniuszkiem języka

I przesuwaniem po nich kredki,

W wiązaniu krawata przed lustrem z miną króla zwierząt.

(Zanurzeni, TO, s. 40)

Prawdziwa starość, jak każda prawda, jest pojęciem względnym, niezwykle subiektywnym. W wyżej cytowanym tekście jest czasem pogardy dla splendoru świata, wiedzy o tym, jak niepotrzebna i pozbawiona znaczenia jest codzienna krzątanina wokół własnego ciała. Starzec wie, że pycha i próżność to wady, piękno przemija. Każdy przechodzi jednak przez ten etap, jest on nieuniknioną częścią składową młodości. Każdy chce się podobać, podkreślać swoje walory, podążać za modą, uniknąć odrzucenia. Podmiot tekstu pokazuje, jak bardzo jest to złudne i jak szybko traci na znaczeniu, wystarczy spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy, dystansu, który daje upływ czasu. Czy tego chcemy, czy nie, starość zmienia, zabiera człowiekowi piękno i sprawność, ale otwiera oczy na inne aspekty życia, na prawdę

57 kiedyś niezauważalną, przykrytą kultem cielesności. Osobie mówiącej w wierszu śmieszne zdaje się uzależnianie poczucia pewności siebie od stroju, budowanie odwagi i dostojności w oparciu o dopasowany garnitur, czy dobrze zawiązany krawat. W tym komicznym świecie, który opisuje podmiot, ludzi ocenia się właśnie na podstawie wyglądu, nie umysłowości, inteligencji, pragnień i osiągnięć. Ludzie kroczą w przedziwnym pochodzie w kierunku, który wyznacza większość, rezygnując z własnej indywidualności.

Jakże bawił się nami Duch Ziemi!

Jeżeli indywiduum jest formą, a gatunek materią.

Jak zdawał się sądzić Duns Scotus,

Spełnialiśmy, czego żądał gatunek, zanurzeni W materii, ktoś powie: po uszy.

(Zanurzeni, TO, s. 40)

W utworze ukazują się ludzie całkowicie zanurzeni w materialności, pochłonięci tylko ziemskimi sprawami, byciem tu i teraz, żyjąc pod dyktando innych – zanurzeni/zakochani w materii po uszy. To wszystko okazuje się być sztuczną ułudą, fałszem. Cóż zostaje człowiekowi, który cały swój los opierał na popularności i modzie, wpasowaniu się w model gatunkowy? Nie może liczyć na zbyt wiele, jeżeli nie dostrzeże prawdy. Kto może wyzwolić się spod tego czaru? Według słów wiersza wolność przypada w udziale tylko starcowi, który patrząc z okna, unosi się ponad tym komicznym przedstawieniem. Mimo tego, że starość ma przecież swoje bolączki i ograniczenia, nie chciałby powrócić do stanu młodości, jakby na wszystko był odpowiedni czas i miejsce.

A później dźwiga się z miraży syntetyczne miasto.

Między gotyckimi wieżami loty jaskółek.

Starzec w oknie, który widział wiele miast, Niemalże wyzwolony, śmieje się

I donikąd wracać nie zamierza.

(Zanurzeni, TO, s. 40)

Kiedy już człowiek odkryje fałsz tej parady gatunku, zbliża się do wolności, potrafi oderwać się od tego jednokierunkowego dążenia, nabrać tak potrzebnego dystansu.

58 Nie jest to jednak pełnia wolności. Odpowiedź na pytanie, kiedy będzie w stanie ją osiągnąć nie jest udzielona wprost, lecz zaszyfrowana w kolejnych warstwach znaczeniowych wiersza. Gotyckie wieże są strzeliste, wysokie, nadają wnętrzu jasność i przejrzystość ze względu na liczne okna. Dodatkowo ten kierunek architektoniczny rozwijał się w XII wieku, więc gotyckie zabytki są milczącymi świadkami wielu wydarzeń, wojen, zmian. Umieszczenie ich w tekście, wśród syntetyczności miasta, zwraca naszą uwagę na wskazywany przez nie kierunek wertykalny. Pomiędzy nimi zaś latają jaskółki – symbol odrodzenia i wolności19. Kierunek wertykalny można zauważyć także, w przeciwstawnym do zanurzenia, wynurzaniu. Zanurzeni to Ci, którzy są oddaleni od prawdy, rozkochani w ziemskich rozkoszach, mirażach, dopiero kiedy odejdą od takiego postępowania odzyskają niezależność i odkryją prawdę. Można pokusić się o stwierdzenie, że prawdziwa wolność i prawdziwe odrodzenie nie może być udziałem kogoś, kto nadal

„więziony” jest przez Ducha Ziemi. Te najwyższe wartości są udziałem człowieka dopiero poza ludzkim bytowaniem. Czy można przyspieszyć w jakiś sposób proces owego wynurzania się z fałszu i próżności? Wydaje się, że jest to stan, który przychodzi sam. Nie jest natomiast dany każdemu, jak informują nas początkowe wersy tekstu. Niektórzy bowiem nie widzą komizmu owej pychy do samego końca, starają się dalej upiększać i czcić jedynie cielesność, co nie jest godne i oddala od prawdy.

Cały czas mamy w pamięci rozważania o wzajemnej zależności ciała i umysłu, o ich antagonizmach i miejscach wspólnych. Starość w poezji Miłosza nabiera szczególnego wymiaru, kiedy uświadomimy sobie, że, w przeciwieństwie do ulegającego degradacji murszejącego ciała, przytępienia zmysłów, umysł nabiera w tych utworach nowej klarowności, osiąga zdolność odkrywania niedostępnych mu dotąd prawd, dokonuje inwentaryzacji celów i wartości. Wiele mówi się o antynomiach i sprzecznościach w poezji Miłosza, jednak ta wydaje się być jedną z ciekawszych i bardziej intrygujących. Jednym z wierszy, w których starość przedstawiana jest wyraźnie właśnie w ten sposób jest tekst Późna dojrzałość. Już sam tytuł odwołuje się do sfery psyche, starość dotyczy ciała, ale dojrzałość, to stan umysłu, etap rozwoju duchowości, emocjonalności, intelektu.

19 Wł. Kopaliński: Słownik symboli. Warszawa 2007, s. 115-118.

59 Nieprędko, bo dopiero pod dziewięćdziesiątkę, otworzyły się

drzwi we mnie i wszedłem w klarowność poranka.

Czułem, jak oddalają się ode mnie, jeden po drugim, niby okręty, moje wcześniejsze żywoty razem z ich udręką.

Ukazywały się, przyznane mojemu rylcowi, kraje, miasta, ogrody, morskie zatoki, dla opisania ich lepiej niż dawniej.

(Późna dojrzałość, DP, s. 8)

We wnętrzu człowieka z wiersza, w bardzo późnym wieku otwierają się drzwi, które wprowadzają go w klarowność myśli, przejrzystość umysłu, osiąga on umiejętność wyraźniejszego postrzegania świata i swojego losu, opuszcza go udręka. Mimo swej wyjątkowej, zdawałoby się, sytuacji nie jest on osamotniony, choć jego wspólnotowość z innymi ludźmi oparta jest na dziwnych relacjach. Połączeni są żalem i litością, może za utraconą młodością, może to oni w swej głębokiej starości wywołują te uczucia w innych. Wszyscy jednak są według słów wiersza dziećmi Króla – Boga, w którego winnicach przyjdzie im niedługo znaleźć zajęcie, co zresztą zapisane jest, według słów podmiotu, na kartach przeznaczenia każdego człowieka.

Dokonuje on w owej klarowności, jasności umysłu ciekawych obserwacji, rozmyślań.

Bo przychodzimy stamtąd, gdzie jeszcze nie ma podziału na Tak i Nie, ani podziału na jest, będzie i było.

Jesteśmy nieszczęśni, bo robimy użytek z mniej niż setnej części daru, który otrzymaliśmy na naszą długą podróż.

(Późna dojrzałość, DP, s. 8)

Ludzie przez niego opisywani pochodzą z jednego miejsca, w którym panuje bezgraniczność i bezczas, są sobie równi, zaczynają życie z takim samym potencjałem, którego nie wykorzystują nawet w połowie, co jest oczywiście niepowetowaną stratą. W jego opisie świata panuje jednak niezwykły chaos:

mieszają się w nim życia, wcielenia podmiotu, różne wydarzenia z przeszłości, niczym powycinane kadry filmowe, a także przyszły los jego bliźnich jako

60 robotników w winnicy, co oczywiście wywołuje od razu skojarzenie z winnicą bożą.

Osiągnął więc spojrzenie nadludzkie, patrzące na przestrzał przez wieki, widzące przeszłość w różnych wymiarach i przyszłość pozaziemską, dokonuje swoistej syntezy świata. Nie jest ona uporządkowana, czy zhierarchizowana, ale niezwykła, pełna dziwnego optymizmu i wiary w celowość tego wszystkiego, w czym nieustannie człowiek bierze udział, bez względu na dobro, czy zło tych wydarzeń, bez zwracania uwagi na ból, cierpienie, czy popełniane błędy. Wbrew pozorom ten chaos odkrywa sens ludzkiego istnienia. Znów starzec dosięga prawdy, która była absolutnie niedostępna dla innych, może nawet zdawać się niepotrzebna, ale jest w niej coś pociągającego.

Kim jest podmiot tego wiersza? To starzec, ale także artysta, poeta, który również dopiero teraz może opisać pewne rzeczy lepiej mimo utrudnień starości.

To bardzo złożona i tajemnicza postać, której myśli nie jesteśmy w stanie do końca rozszyfrować, jakby był wybrany do tego zaskakującego poznania właśnie on, nikt inny.

Siwa broda i podeszły wiek, to typowy atrybut i cecha prawdziwego mędrca, tak właśnie zwykle sobie ich wyobrażamy. Jeden z nich domaga się prawdy z bardzo dziwnego źródła – telewizora.

Każde z was dla niepoznaki wyprawia miny,

żeby nikt nie zgadł, że lament w sobie nosimy.

Uczynki wasze nie wasze a udawane,

tak naprawdę to chcielibyście móc głową przebić ścianę.

I odlecieć daleko, na zawsze odtąd wolni.

Nie liczyć dni uciążliwych ani tygodni.

(Stary człowiek ogląda TV , WO, s. 54)

61 W szklanym ekranie widzi tylko fałsz, grę zupełnie nieprzystającą do rzeczywistości, pustą, pozbawioną powagi, kpinę zakrywająca prawdę. Miny i „koziołki” mają odwracać uwagę ludzi od prawdziwego oblicza świata. Według podmiotu nie zawsze jest to potrzebne, udawanie przez cały czas może doprowadzić do szaleństwa, wszyscy bowiem są tym zmęczeni, chcą od tego uciec, uwolnić się od zakłamania i codziennego kieratu.

Więc niezupełnie nam się Ta ziemia podoba.

Właśnie do tego moglibyście Dobierać muzykę i słowa.

(Stary człowiek ogląda TV , WO, s. 54)

Prawda jest taka, że doczesność nie jest bez wad, czasem męczy i zawodzi. Świat to nie tylko radość i zabawa, to także płacz, cierpienie, nierozwiązane problemy, takiej prawdy jednak nikt ludziom nie oferuje, bowiem to nie jest materiał, który cieszyłby się popularnością. Zgorzkniałość starca może razić i odpychać. Zabawa jest czasem potrzebna, może otaczać człowieka coś poza prawdą, chodzi tylko o to, by nie zagubić się w takim fałszu, znaleźć równowagę i nie zatracić właściwego postrzegania rzeczywistości, nie stać się niewolnikiem kolorowego, złudnego świata mediów.

• Ucieczka w sen – klarowność umysłu w ograniczonym ciele.

Umysł starca zaskakuje klarownością spostrzeżeń i pełnią świadomości, wykracza niejednokrotnie poza ludzkie możliwości poznania. Dosięga prawdy niedostępnej dla innych, jest bliższy wolności, którą osiąga się za niezmiernie wysoką cenę, bowiem jest to wolność niedostępna na ziemi. Ucieka od fałszu i zgiełku świata. Innym razem, wyczerpany ciągłą, fałszywą grą w telewizji świata, przybiera ton mędrca i dopomina się prawdy o rzeczywistości w całym jej okrucieństwie. Jeżeli jest zdrowy i świadomy, odkrywa niezwykłą moc pamięci, której siła może ocalać ludzi, budynki, całe miasta. Jednak czasem na tej dość optymistycznej wizji pojawia się rysa. Siła wspomnień objawia się także w bólu,

62 jaki potrafi sprawić, tocząc niewyczerpanie swoją ofiarę, bez względu na rozmiar jej winy. Mimo wielu trudów starość także może mieć swoje małe i większe radości, potrafi kpić i ironizować w poszukiwaniu ulgi i wytchnienia, ale też cały czas oddala się od świata, zanika, ucieka w kierunku najgłębszego snu.

Coraz głębiej pogrążałem się w sen. Nie tylko w na- głe drzemki właściwe starości, kiedy na chwilę miesza się sen i jawa. Także podczas jazdy ulicą, z szeroko otwartymi oczami, zmieniałem domy, skwery, mury starych kościołów w ciąg obrazów przesuwających się, a jednak wyrwanych z czasu, nie wiadomo czy widzia- nych dawniej, czy trwających równocześnie.

(W sen , PP, s. 83)

Sen jako metafora śmierci, zapadanie w sen jest odchodzeniem, codziennym, powolnym, lecz postępującym oddalaniem się w niebyt. Starzec rozmywa sie w senności innego już świata. Świata, w którym nie liczy się czasu, nie ma podziału na sen i jawę, nie ma obciążeń starości, nikt nie skrywa prawdy. Wszystko, co w życiu zobaczył, poznał zlewa się w jednym obrazie, zatraca ostrość krawędzi i granice. Stary człowiek powoli osuwa się w nicość, w niebyt, żyje czując, że to nieprzerwanie się zbliża…

63

CZĘŚĆ DRUGA

PROJEKCJE RAJU WŁASNEGO W PRZECZUCIU NADCHODZĄCEJ ŚMIERCI

• U kresu życia – plany na przyszłość duszy.

W pewnym wieku zaczyna towarzyszyć człowiekowi myśl o nadchodzącej śmierci. Tak również kształtują się myśli starca w wierszach Czesława Miłosza. Nie zawsze jednak poetyckim przeczuciom odejścia towarzyszy lęk. Są bowiem chwile, kiedy wydaje się ono być jedynym sposobem na uzyskanie wolności. Co jest źródłem owej niewoli dla Miłoszowego podmiotu? Ból, ograniczenia starczego ciała, które zostały omówione w pierwszym rozdziale, a także niezaspokojona ciekawość tego, co czeka na człowieka po drugiej stronie. W lirycznym świecie poety pytania dotyczące życia wiecznego, padają bowiem niezwykle często. Co czeka istotę ludzką po śmierci? Czy będzie to lepszy świat i czy w ogóle istnieje? Próbując znaleźć odpowiedź, poeta podejmuje ogromny eschatologiczny wysiłek. Czasem sięga do Biblii lub wizji odmiennych od chrześcijańskich, czasem wręcz posuwa się do wykreowania własnego Nieba, bo zapewne każdy człowiek byłby szczęśliwy w innym, swoim własnym Raju.

Czytając Pieska Przydrożnego napotykamy na krótki tekst Gdyby to, w którym, wraz z myślą o śmierci, podmiot artykułuje swoje lęki dotyczące ludzkiego losu w zaświatach:

Gdyby to można było wierzyć, że ze śmiercią kończy się wszystko! Wtedy nie byłoby obawy, że będą nam pokazywać nasze uczynki i rozlegać się będzie ogrom- ny śmiech. Ani że naszą prowincję, do której byliśmy przywiązani, będziemy oglądać z pełną świadomością, bezsilni wobec błędów i złoczynienia ludzi. I przypo- minać się nam będą troski Mickiewicza, który mówił, że duchowi bardzo ciężko działać bez ciała.1

1 Cz. Miłosz: Gdyby to. W: Idem: Piesek przydrożny. Kraków 1997, s. 127.

64 Nie ma owa wizja nic wspólnego z arkadyjskością, krainą szczęśliwości, jaka łaczy się z wyobrażeniami Raju - nagrodzie za godne życie prowadzone według wskazań Dekalogu i nakazów moralności. Wydaje się, że nie jest to jednak wizja Piekła, a raczej pewien etap początkowy drogi do życia wiecznego, wizja samego Sądu lub Czyśćca. W każdym razie podmiot wyraża opinię, iż brak jakiejkolwiek przestrzeni poza ziemską, mógłby być wybawieniem. Wizja Sądu, choć pozbawiona Bestii i Jeźdźców Apokalipsy, nadal jest przerażająca, któż bowiem chciałby zostać zmuszonym do ponownego spojrzenia na całe swoje życie - z jego złem, błędami, cierpieniem? Jak przetrwać wieczność opartą na obserwowaniu, jak świat, do którego już się nie należy, pada ofiarą złoczyńców, ulega zmianom, kiedy człowiek, będąc tylko duchem, nie może temu zapobiec? Jednak nie sposób nie podejrzewać Miłosza o zawarte w owych słowach drugie dno i nutkę ironii. Może właśnie ta obawa przed karą jest jeszcze jedynym, co trzyma zawarte w człowieku zło na uwięzi. Tylko bojąc się osądu, kpin i bezsilności jako kary w wieczności, człowiek zatrzyma się na chwilę, nim uczyni komuś krzywdę, zaniedba tradycję, zniszczy dziedzictwo. Na tradycję zwraca naszą uwagę wspomnienie Mickiewicza i prowincji – małej ojczyzny. Dziwne jest jednak, że w epoce opiewającej ducha właśnie oraz jego niezwykłe przymioty, czyli w czasach romantyzmu, wieszcz mógłby głosić taki pogląd – może Miłosz chce tylko dać do zrozumienia, że po śmierci ciała pozostaje już tylko dusza, która, będąc bytem niematerialnym, nie ma już żadnej mocy sprawczej, nie może niczego zmienić. Nawet więc najwięksi

64 Nie ma owa wizja nic wspólnego z arkadyjskością, krainą szczęśliwości, jaka łaczy się z wyobrażeniami Raju - nagrodzie za godne życie prowadzone według wskazań Dekalogu i nakazów moralności. Wydaje się, że nie jest to jednak wizja Piekła, a raczej pewien etap początkowy drogi do życia wiecznego, wizja samego Sądu lub Czyśćca. W każdym razie podmiot wyraża opinię, iż brak jakiejkolwiek przestrzeni poza ziemską, mógłby być wybawieniem. Wizja Sądu, choć pozbawiona Bestii i Jeźdźców Apokalipsy, nadal jest przerażająca, któż bowiem chciałby zostać zmuszonym do ponownego spojrzenia na całe swoje życie - z jego złem, błędami, cierpieniem? Jak przetrwać wieczność opartą na obserwowaniu, jak świat, do którego już się nie należy, pada ofiarą złoczyńców, ulega zmianom, kiedy człowiek, będąc tylko duchem, nie może temu zapobiec? Jednak nie sposób nie podejrzewać Miłosza o zawarte w owych słowach drugie dno i nutkę ironii. Może właśnie ta obawa przed karą jest jeszcze jedynym, co trzyma zawarte w człowieku zło na uwięzi. Tylko bojąc się osądu, kpin i bezsilności jako kary w wieczności, człowiek zatrzyma się na chwilę, nim uczyni komuś krzywdę, zaniedba tradycję, zniszczy dziedzictwo. Na tradycję zwraca naszą uwagę wspomnienie Mickiewicza i prowincji – małej ojczyzny. Dziwne jest jednak, że w epoce opiewającej ducha właśnie oraz jego niezwykłe przymioty, czyli w czasach romantyzmu, wieszcz mógłby głosić taki pogląd – może Miłosz chce tylko dać do zrozumienia, że po śmierci ciała pozostaje już tylko dusza, która, będąc bytem niematerialnym, nie ma już żadnej mocy sprawczej, nie może niczego zmienić. Nawet więc najwięksi

Powiązane dokumenty