• Nie Znaleziono Wyników

Ekonomia i alchemia, czyli o potencjale ekwiwokacji

Refleksje o poszukiwaniu rzeczywistej obecności, bez względu na to, czy tęsknotę tę nazwiemy u Ważyka empiryzmem, dziecięcym realizmem, „mitem kratylejskim” czy też

„mimologią”1, prowadzić muszą do samej materii i momentu, zanim rzecz zmieni się w towar i zostanie objęta prawami nowoczesnej ekonomii. Chciałbym zatem wytłumaczyć się z dwóch spraw. Pierwszą byłaby tytułowa metafora nowoczesnej alchemii oraz jej dość skomplikowane związki z dyskursem ekonomicznym (zarówno przez historyczne powinowactwa, jak i semantyczne analogie) 2 . Już na wstępie dokonuję pewnego przeformułowania obu tych pojęć, co wydaje się zasadne, skoro przychodzi nam myśleć o literaturze pięknej, a więc trzecim uczestniku dyskusji, Wielkim Innym, który z ukosa przygląda się dziejom obu tych dyscyplin3.

1 O relacji między nimi pisze Piotr Bogalecki, śledząc echa mitu kratylejskiego w rodzimym strukturalizmie:

„Trzeba jednak zauważyć, że zaaranżowany przez Jakobsona mezalians lingwistycznie zorientowanego strukturalizmu i na poły mistycznego mimologizmu stał się możliwy dopiero za cenę istotnej redefinicji tego ostatniego. Podobieństwo słowa i desygnatu zastąpione zostało przez Jakobsona odpowiedniością elementu znaczącego i znaczonego – mimologia przetransponowana została z relacji oznaczania na wewnątrzznakową relację znaczenia. Otrzymała nowe, semiotyczne imiona, po czym – jako problematyka ikoniczności i umotywowania znaku językowego – rozpoczęła nowe życie, także w Polsce” [P. Bogalecki, Mimowolna mimologia. Mit kratylejski a polski strukturalizm, [w:] Strukturalizm w Europie Środkowej i Wschodniej – wizje i rewizje, red. D. Ulicka, W. Bolecki, Warszawa 2012, s. 436].

2 Określenie „nowoczesna alchemia” (modern alchemy) zostało zaproponowane i dokładnie omówione przez Marka S. Morrissona, który opisał charakterystyczne dla początku XX wieku połączenie – w elitarnych towarzystwach – idei spirytualistycznych, okultystycznych i alchemicznych z wiarą w osiągnięcia naukowe nowoczesnej fizyki i chemii epoki atomu. Odkrycie promieniowania Roentgena oraz opisany przez Nielsa Bohra model atomu nie zażegnały mistycznych fantazji. Przeciwnie: stały się ich pożywką, a dyskurs hermetyczny i stricte naukowy często szły wówczas ramię w ramię. Sam Ważyk zresztą wielokrotnie wskazuje, jak niewielka jest w owym nowoczesnym, odczarowanym, ale wciąż niezbadanym świecie granica między pojęciami na poły mistycznymi (np. eterem), a osiągnięciami współczesnej nauki. U nas pionierską pracą w tym zakresie był artykuł Aleksandra Wójtowicza na temat Antoniego Langego. Por. M. S. Morrisson, Modern Alchemy.

Occultism and the Emergence of Atomic Theory, Oxford University Press 2007; A. Wójtowicz, Transmutacja utopii. „Nowoczesna alchemia” i nauka w Mirandzie Antoniego Langego, „Ruch Literacki” 2016, z.1, s. 53–65.

3 Specjalistyczną i wyczerpującą klasyfikację możliwych semantycznych rozwinięć pojęcia ‘alchemia’

przeprowadził Rafał T. Prinke (Zwodniczy ogród błędów: piśmiennictwo alchemiczne do końca XVIII wieku, Warszawa 2014, s. 10–47). Od niego, a właściwie z wykorzystanego przez niego traktatu Michała Sędziwoja, czerpię koncepcję p r y m a r n e g o b ł ę d u , wpisanego w historię alchemicznych poszukiwań. Niestety – ze względu na własne dyletanctwo w kwestii pism hermetycznych, jak i zainteresowanie przede wszystkim literaturą i postacią Ważyka – nie mogę w pełni respektować tezy Prinkego, z którą się zresztą w ogólności zgadzam: o heterogeniczności oraz etnicznej i historycznej różnorodności alchemii, która przeczy licznym próbom uniwersalizacji, przeprowadzanym przez europejskich naukowców XX wieku w ramach projektu

„światowej humanistyki”, jak Mirca Eliade, Carl Gustav Jung czy Gaston Bachelard. Z konieczności będą więc

155 Druga kwestia dotyczyłaby roli alchemicznej metafory – w nadanym jej dalej znaczeniu – w literackiej twórczości samego Ważyka, co też nie jest sprawą oczywistą, choćby ze względu na programowy empiryzm autora Wagonu. Sprawę utrudniać będzie skomplikowany stosunek literatury dwudziestowiecznej do zagadnień hermetyzmu, skutkujący coraz dalszym metaforyzowaniem się samego pojęcia alchemii, raczej w duchu rimbaudowskiej Alchemie du verbe (utworu szczególnie dla Ważyka istotnego), a więc kunsztu językowego, opartego na symbolistycznych założeniach, niż na poły mistycznej praktyki poznawczo-doskonalącej.

Twierdzę jednak, znowu niejako wbrew wykładni, jaką stworzył o sobie autor Mitów rodzinnych, że alchemiczna fantazja o proporcjonalnej wymianie przebiegającej pomiędzy różnymi poziomami semiotycznymi naznacza całą twórczość Ważyka, odciska się na niej, czasem skrycie, i powraca w kolejnych etapach definiowania się pisarza: najpierw jako szansa przezwyciężenia symbolizmu za sprawą patronatu Apollinaire’a, potem w próbach materialistycznego ugruntowania teorii języka poetyckiego w rzeczach i stosunkach z rzeczami, a wreszcie na koniec – jako zwrot radykalnego empirysty w stronę hermetyzmu i antropologicznych teorii magicznego myślenia.

Zacznijmy jednak tę cząstkę opowieści od wyjaśnienia na połowy legendarnych związków alchemii i ekonomii. Kwestia ta wydaje się z początku paradoksalna i pozbawiona powiązań. Wiemy wszak doskonale, że alchemia była najpierw starożytnym, a następnie średniowiecznym prototypem chemii w jej najbardziej scjentystycznym znaczeniu, protonauką, jak jest nazywana przez samych historyków nauki. Równocześnie była też jedną z nauk hermetycznych, wyznaczających sobie cele daleko wykraczające poza horyzont europejskiego racjonalizmu4, na którym z kolei wznosi się gmach klasycznej ekonomii od czasów merkantylistów, a potem Adama Smitha i Davida Ricardo.

Chciałbym ten paradoks zachować przy dalszej lekturze pism Ważyka, mimo że zarówno pojęcia alchemii, jak i ekonomii, a co za tym idzie również sposoby ich funkcjonowania we współczesnej polszczyźnie, uległy znacznym przeobrażeniom. Są to zmiany przebiegające w przeciwnych kierunkach, ale też na powrót niebezpiecznie zbliżające dziś obie te dziedziny. Zakres stosowalności pojęcia ‘alchemia’ został w kulturze rozszerzony

pojawiać się dalej uogólnienia („alchemicy to i tamto”), niedopuszczalne zapewne dla historiografa i krytyka źródeł, ale niezbędne, jeśli to literatura piękna ma stanowić przedmiot zainteresowania.

4 Jednym z głównych orędowników porzucenia podglądu o protochemicznym charakterze alchemii był Mircea Eliade, który w swoich pracach komparatystycznych, porównujących różne kręgi kulturowe i ich związki z hermetyzmem, zwracał uwagę na inne, niż naukowe, wartości dyscypliny, na jej nieodłączny związek z religią, z misterium inicjacyjnym i procesami przekształcania, tak natury, jak i człowieka. Ten antychemiczny charakter alchemii, dziedziny uwikłanej z jednej strony w relacje wymiany (i przemiany) oraz wiarę w nienaruszalność porządku natury, z drugiej stawiającej sobie za cel właśnie wykroczenie poza ten porządek czy raczej:

dopełnienie go wbrew naturalnemu następstwu, będzie mi dalej bliski.

156 najpierw za sprawą newage’owskich rewolucji lat sześćdziesiątych o kontekst dalekowschodni i tamtejsze praktyki biochemiczno-mistyczne (czego najlepszym dowodem są studia Eliadego z początku wieku nad alchemią azjatycką5). Potem pojęcie urynkowiło się i zaczęło samoistnie wędrować przez język współczesnego marketingu, udzielając swojej aury kolejnym dziedzinom „dla wtajemniczonych”, aż po hasła w stylu: alchemia urody, włosów, umysłu czy manipulacji (to pierwsze z brzegu tytuły popularnych książek-poradników z ostatnich kilku lat, posiłkujących się owym elementem „sekretności”). ‘Alchemia’ zaczęła więc znaczyć tyle co ‘sekretny przepis’, ‘doskonała recepta’, a więc panaceum, eliksir, którego sami alchemicy poszukiwali przez wieki. Ten eliksir pozbawiony został jednak metafizycznej idei samodoskonalenia, związanej z trudem włożonym w jego opracowanie.

Trud zastąpiła konsumpcja i przyjemność, a samodoskonalenie zmieniło się w coaching. W tych dwóch znaczeniach: jako starożytna dziedzina wiedzy i jako umiejętność lub sztuka tworzenia czegoś, oparta na tajemnicy, odnajdujemy alchemię we współczesnych słownikach.

Tymczasem ekonomia – w jej obecnym rozumieniu – coraz bardziej oddala się od nauki o racjonalnym zarządzaniu redystrybucją ograniczonych zasobów (czyli w klasycznym i neoklasycznym wariancie), a coraz częściej skupia się na niedającym się przewidzieć ryzyku, elementach irracjonalnych i zarządzaniu potencjalnym (wyznaczającym zaledwie pewien horyzont możliwości) kryzysem, jak w modnych teoriach freakonomicznych6. Na gruzach liberalnej ekonomii neoklasycznej wyrosły ekonomie heterodoksyjne i negatywne7, zajmujące się raczej racjonalizowaniem tego, co możliwe, niż zarządzaniem tym, co jest, świadome własnej dyskursywności i skupione na swoich wewnętrznych aporiach8. Hermetyczna aura alchemii – nauki tajemnej, obiecującej „złote góry” – udzieliła się również ekonomii, choć głównie w krytycznych spojrzeniach, próbujących ukazać złudzenia neoliberalnego monetaryzmu czy globalnego systemu bankowego9.

5 M. Eliade, Alchemia azjatycka. Mit alchemii, przeł. I. Kania, Warszawa 2000.

6 Por. światowy bestseller: S. D. Levitt, S. J. Dubner, Freakonomia: świat od podszewki, przeł. A. Sobolewska, Gliwice 2008 (org. 2006).

7 Por. Pomyśleć ekonomię od nowa. Przewodnik po głównych nurtach ekonomii heterodoksyjnej, red. mer. I.

Augustyński, przeł. A. Piekarska, Poznań 2018.

8 Por np. G. White, The Chaos Protocols: Magical Techniques for Navigating the New Economy, MN: Llewellyn Worldwide 2016; J. Amariglio, S. Cullenberg, D.F. Ruccio, Postmodernism, Economics and Knowledge.

London: Routledge 2001.

9 Ale nie tylko, mamy bowiem i próby odkrycia „tajemnicy wolnego rynku”, jak słynne, wielokrotnie wznawiane The Alchemy of Finance: Reading the Mind of the Market George’a Sorosa (1987). David Sumpter opisuje szczegółowo powstanie w Dolinie Krzemowej wręcz nowej grupy zawodowej, ściśle związanej z makroekonomicznymi procedurami przetwarzania danych, która odwołuje się do tej aury tajemniczości i skutecznie korzysta z niej do podżyrowania własnej pozycji na rynku pracy. Por. tenże, Osaczeni przez liczby. O algorytmach, które kontrolują nasze życie. Od facebooka i Googla po fake newsy i bańki filtrujące, przeł. R.

Kosarzycki, Kraków 2019 (tu zwłaszcza rozdział VII: Alchemicy danych).

157 Nie powinno też dziwić, że wraz z porzuceniem standardu złota przez USA w latach trzydziestych XX wieku, ekonomia zaczęła się coraz bardziej uabstrakcyjniać, tworząc własny, specjalistyczny język i opierając swój paradygmat raczej na wymianie pojęć i symboli, niż materialnych dóbr. Dla wielu obserwatorów – zwłaszcza po wielkim kryzysie z bankowym z lat 2008-2012 – wciąż pozostaje ona wiedzą tajemną, o coraz mniej naukowym charakterze, zajmującą się stwarzaniem bogactwa ex nihilo (właśnie takie tezy i przesłanki towarzyszyły popularyzującym wiedzę o kryzysie filmom, serialom i poradnikom; z kolei pozytywne konsekwencje takiej możliwości próbuje opisać coraz bardziej popularna dziś MMT – nowoczesna teoria monetarna).

To właśnie porzucenie „ekonomicznej alchemii”, podtrzymywanej przez systemy bankowe i dyskurs klasy menagerów, staje się podstawowym postulatem rozprawy Mervyna Kinga, ekonomisty i poprzedniego naczelnika Banku Anglii10. W dobie popularności bitcoina, a więc waluty niemającej swojego materialnego nośnika, opartej tylko na stosunku zużytej energii do przetworzonego kodu, widmowa obietnica alchemii i majacząca na horyzoncie średniowiecznej protonauki wiara w stworzenie złota z niczego nie brzmi już tak irracjonalnie. Zauważał to inny, ceniony ekonomista Hans Christoph Binswanger, który – co wydaje się wiążące dla omawianego splotu obu dyscyplin – jedną ze swoich prac poświęcił właśnie analizie relacji między magią, alchemią i ekonomią w drugiej części Fausta Goethego. Goetheańska alchemia odsłania zdaniem Binswangera ślepą plamkę neoklasycznej ekonomii, problematyzując nie tylko pojęcia inflacji i deflacji, ale też zdobywając się na krytykę wpisanego w cały ekonomiczny paradygmat nowoczesności wymogu akumulacji i akceleracji, który jako jedyny jest w stanie odroczyć ciążącą na horyzoncie wizję implozji całego systemu:

Jeśli chodzi o zwiększenie bogactwa, celem alchemii wcale nie musi być rzeczywista przemiana ołowiu w złoto. Wystarczy, że substancja pozbawiona wartości zostanie przemieniona w taką, która wartość posiada: na przykład papier w pieniądz. Możemy zatem interpretować proces ekonomiczny jako alchemię, jeśli możliwe jest uzyskanie pieniędzy bez zarobienia ich, dzięki włożeniu w to odpowiedniego wysiłku; jeśli ekonomia jest, że tak powiem, kapeluszem, z którego wyciągamy nieistniejącego wcześniej królika; innymi słowy, jeśli możliwe jest stworzenie prawdziwej wartości, która nie jest związana z żadnymi ograniczeniami, w tym sensie mówimy o magii i czarnoksięstwie11.

10 M. A. King, The End of Alchemy. Money, Banking, and the Future of the Global Economy, New York: W.W.

Norton & Company 2017; por też. A. Nesvetailova, Financial Alchemy in Crisis: The Great Liquidity Illusion, London&New York: Palgrave Macmillan 2010.

11 H. C. Binswanger, Money and Magic: A Critique of the Modern Economy in the Light of Goethe’s, Faust, Chicago: University of Chicago Press 1994, s. 9; przekład własny. Faust Goethego jest najczęściej omawianą pracą, w której alchemia spotyka się z ekonomią na gruncie literackim, a wszystkie te dziedziny wzajemnie się oświetlają i odkształcają, tworząc podwaliny nowoczesnej mitologii społecznej. Por. zestawienia bibliograficzne Jochena Hörischa i Theodore’a Ziolkowskiego.

158 Powyższe refleksje o semantycznym „zbliżaniu się” ekonomii i alchemii mają jednak i drugą stronę, historyczną, udokumentowaną i całkiem dobrze opisaną. Choć samą alchemię rozumie się na ogół jako protonaukę wobec chemii12, czasem zaś wobec fizyki, tak naprawdę miała ona więcej wspólnego z ekonomią, niż te dwie razem wzięte. Obie te dyscypliny, choć w różnym czasie (XV-XVI oraz XVII wiek), u swoich podstaw zajmowały się bowiem tym samym: próbą wykroczenia poza ograniczenia materii w ścisłym powiązaniu z akumulacją dóbr. Alchemicy zakładali, że ograniczenia te da się – w zgodzie z pewnymi regułami wymiany jednych stanów materii na inne – przekroczyć, ekonomiści zaś z góry przyjmowali, że to właśnie ograniczony zasób środków wymusza stworzenie naukowego podejścia do nich i systemowej analizy, a tym samym maksymalizację zysków i czasu13.

Przypomnijmy, że ów ekonomiczny aspekt wymiany stanów materii, oparty na monetarnej analogii, znajdziemy już u Heraklita, gdy stwierdza on, że „wszystkie rzeczy wymieniają się na ogień, a ogień na wszystkie rzeczy, tak jak złoto można wymienić na towary, a towary na złoto”14. Myślenie o ogniu nie jako fundamentalnym budulcu świata, pierwiastku głównym, ale jako pierwiastku kluczowym w gnostyckim procesie doskonalenia się i oczyszczania (siebie i materii) staje się podstawą całej myśli alchemicznej. Topika ognia od początku uwikłana jest więc w refleksje o potencjalnej wymianie, a więc ograniczana prawami tejże wymiany. W świetle nieskończonych zasobów traci znaczenie ekonomiczne pojęcie wartości, czy to oparte na wymianie i zastępowaniu jednych rzeczy przez inne – jak w klasycznych ekonomiach od Smitha i Ricarda poczynając, czy też np. oparte na negacji i unicestwieniu, a więc demonstracji zbytku, jak w rytuale potlaczu czy rozwijanej przez Bataille’a ekonomii solarnej (tu słoneczny naddatek energii musi zostać zmarnotrawiony).

Innymi słowy: wartość, w jej ekonomicznym rozumieniu, jest relacją między rzeczami przy założeniu, że rzeczy te mają swój limit (nie chcę się w tym momencie wdawać się w różnice pojęcia wartości w różnych szkołach ekonomicznych, a tym bardziej wchodzić w całe wieki

12 Wszak to w książkach dotyczących historii chemii przeczytamy zwykle najobszerniejsze wstępy do historii alchemii, por. W. Hubicki, Z dziejów chemii i alchemii, Warszawa 1991; W. Ferenc, Na początku była filozofia...

Od alchemii do chemii, Lublin 1998.

13 Na marginesie można tu dodać, że klasyczna ekonomia, choćby u Adama Smitha, rodzi się właściwie jako nauka moralna, a nie – jak jest to dziś na ogół przedstawiane – oparta na rywalizacji i egoistycznej chęci wzbogacenia się doktryna liberalna. W tym sensie, Smith nie różnił się od alchemików i tak samo jako oni – dysponując pewnymi danymi i pewnym zasobem materialnym – marzył o jak najefektywniejszym udoskonaleniu relacji człowieka ze światem i z samym sobą, a idea cnót kardynalnych i życia moralnego były podstawą stabilności jego ekonomicznego systemu.

14 Por. rozbudowane analizy heraklitejskiej filozofii znaku-monety jako podstawy alchemii i ekonomii symbolicznych u Marca Shella z jego Ekonomii literatury.

159 refleksji filozoficznej15). Im większa rzadkość danej rzeczy, tym wyższa jej wartość i na więcej dóbr możemy ją wymienić. Zarówno alchemia u swoich średniowiecznych początków, jak i ekonomia, rodząca się w XVII wieku, za idealny miernik w określaniu tej wartości obrały złoto: jako surowiec najczystszy (ekonomia) i najbardziej zaawansowany ontologicznie (alchemia).

Alchemicy marzyli o stworzeniu czystego złota, ale nie była to wyłącznie idealistyczna fantazja, stanowiąca część neoplatońskich wpływów na chrześcijaństwo, które w XV wieku zaczęły powoli nakładać się na arystotelejsko-tomistyczną filozofię przechodzenia jednych stanów materii w drugie. Alchemia rodzi się jako starożytna sztuka rzemieślnicza, związana z opanowanym przez kapłanów egipskich sposobem podrabiania szlachetnych metali i kamieni.

W średniowiecznej Europie, rozdrobnionej na setki małych księstw i królestw, przy asyście dopiero raczkującego systemu bankowego, kwestia autentyczności i fałszowania monety była sprawą kluczową również dla władców, gwarancją stabilności ich skarbca. Alchemicy byli więc nie tylko protochemikami, ale też protobankierami, istotną częścią systemu monetarnego średniowiecznego królestwa. Dbali nie tylko o wiarygodność monety, ale docelowo mieli też przezwyciężyć jej ograniczenia16. Złoto, symbolizujące i bogactwo, i doskonałość, ale też będące dobrym miernikiem wartości, jako substancja najtrudniej poddająca się fałszowaniu, było kluczem do funkcjonowania świata coraz bardziej opartego na paradygmacie policzalnej wymiany. Swoistą kodą tych przemian są postacie dwóch XVII-wiecznych uczonych angielskich: chemika Roberta Boyle’a – autora Sceptycznego chemika (1661)17 oraz Izaaka Newtona – ojca nowoczesnej fizyki, z pozoru wiernego racjonalizmowi i ideałom naukowości, ale też alchemika (który prawo stygnięcia rozwinął wprost z hermetycznych teorii swoich poprzedników), oraz, co znamienne, Nadzorcy Mennicy Królewskiej w czasie angielskiej reformy monetarnej z końca XVII wieku18.

Przejdźmy teraz do alchemii, a właściwie do jej fundamentalnego pojęcia: transmutacji, czyli dziedziny stawiającej sobie za cel przemianę ołowiu w złoto. Najważniejszą zasadą transmutacji była równa wymiana, określana też jako prawo „równoważnej wymiany”. U

15 Wyczerpujące omówienie i bliską mi analizę różnego rozumienia pojęcia wartości w ekonomii prezentuje David Graeber: Toward an Anthropological Theory of Value. The False Coin of Our Dreams, NY: Palgrave 2001.

16 J. Levin, Alchemy and Economy in Seventeenth Century England, http://anterotesis.com/wordpress/wp-content/uploads/2010/03/Levin_Alchemy_and_Economy.pdf; C. Wennerlind, Credit-Money as the Philosopher's Stone: Alchemy and the Coinage Problem in Seventeenth-Century England, „History of Political Economy” 2003, Annual Supplement to Volume 35, s. 234–261; F. S. Taylor, The Alchemists Gold: Historical and Economic Aspects, New York: Arno Press 1974.

17 Zob. L. Principe, The Aspiring Adept. Robert Boyle and His Alchemical Quest, Princeton 1998.

18 Zob. klasyczną już rozprawę B.J.T. Dobbs, The Foundation of Newton’s Alchemy (Cambridge 1975) oraz tejże, Janus Faces of Genius: The Role of Alchemy in Newton’s Thought (Cambridge 1991).

160 podstaw zarówno wiedzy chemicznej, jak i jej mitycznych korzeni, leży warunek zachowania odpowiednich proporcji. W tym sensie alchemicy respektowali podstawowy element symbolicznej ekonomii. Zasada równej wymiany była próbą przełożenia kwestii ilościowych (ta sama ilość ołowiu miała dać taką samą ilość złota) na jakościowe (tu już wychodzimy poza metrologię, poza mierzenie i ważenie pierwiastków, a zaczynamy dotykać sprawy głębszej: ukrytych pod nimi pojęć metafizycznych). Problem z zasadą równej wymiany sięga starożytnych źródeł, od Heraklita, przez Arystotelesa (równoważna przemiana czterech żywiołów) po Zosimosa, od którego ideę zaczerpnęli zapewne średniowieczni uczeni.

Jak widać z powyższego zarysu, alchemię ujmuję tu zatem nie tyle jako protochemię, jak zwykło się ją postrzegać w historii nauki, ale jako paraekonomiczny system wymiany, oparty na metafizycznych przesłankach i próbujący – w sposób magiczny, pozarozumowy, ale też praktyczny, eksperymentalny – przezwyciężyć niedobór, z którego rodzi się ekonomia jako nauka gospodarowania i administrowania. Jest to zarazem próba pokonania czysto ludzkich ograniczeń czasu i przestrzeni. Można powiedzieć, że alchemia – z jej dwoma podstawowymi pragnieniami: zapanowania nad czasem i materią, bo w to wpisują się wszystkie jej kluczowe zadania: transmutacja metali, eliksir nieśmiertelności, kamień filozoficzny, homunkulus i doskonały rozpuszczalnik – jest krytyczną resztką samej ekonomii. To dzięki jej wyparciu rozwijać się może racjonalistyczna teoria europejska wieku XVII i XVIII, czego najlepszym dowodem jest radykalne odcięcie się Adama Smitha od alchemicznego merkantylizmu Newtona. Resztka ta powracać będzie jednak na różne sposoby, niejednokrotnie nadając ekonomii rys filozoficzny czy metafizyczny i przypominając o największych marzeniach człowieka, które z mitów religijnych przeobrażają się w wieku XIX i XX w mity naukowe.

Tą obietnicę alchemii wydobędzie doskonale w swoich rozważaniach Eliade, pisząc, że wkład alchemików do chemii „miał charakter pośledni i był tylko konsekwencją ich zainteresowania substancjami oraz materią żywą”19, tak naprawdę bowiem „chodziło im o zmianę własnego sposobu istnienia”20, o przekroczenie naturalnego porządku, a więc o projekt przemiany człowieka. Wszak:

[d]la alchemika człowiek jest twórcą; regeneruje on naturę, ujarzmia czas, doskonali dzieło boskie. (...) Z pewnością ta właśnie koncepcja człowieka jako istoty twórczej o niewyczerpanej wyobraźni tłumaczy przetrwanie ideałów alchemicznych w ideologii dziewiętnastowiecznej. (...) Mit udoskonalenia i odkupienia natury przetrwał w innej

19 M. Eliade, Alchemia azjatycka, dz. cyt., s. 81.

20 Tamże, s. 82

161

postaci w prometejskich projektach społeczeństw przemysłowych, projektach mających na celu przeobrażenie natury, w szczególności zaś przekształcenie jej w „energię”21.

Nie sposób nie zauważyć nici wnioskowania, którą słusznie wskazuje nam Eliade. Od Prometeusza, przez topos homo faber, człowieka zdolnego przekształcać świat, ale też udoskonalać go, a więc realizować niejako jego naturalną dyspozycję, spełniać ją eschatologicznie, w epoce racjonalizacji oświeceniowej i postępującej sekularyzacji przechodzimy do typowo nowoczesnego mitu społeczeństw industrialnych (i narodowych), które muszą stworzyć siebie na nowo. Homo faber zyskuje dawną moc: alchemiczne

Nie sposób nie zauważyć nici wnioskowania, którą słusznie wskazuje nam Eliade. Od Prometeusza, przez topos homo faber, człowieka zdolnego przekształcać świat, ale też udoskonalać go, a więc realizować niejako jego naturalną dyspozycję, spełniać ją eschatologicznie, w epoce racjonalizacji oświeceniowej i postępującej sekularyzacji przechodzimy do typowo nowoczesnego mitu społeczeństw industrialnych (i narodowych), które muszą stworzyć siebie na nowo. Homo faber zyskuje dawną moc: alchemiczne

Powiązane dokumenty