• Nie Znaleziono Wyników

Panowie! przebóg! rata! Polido ! Neukracie!

W dokumencie Dzieła Franciszka Zabłockiego. T. 6 (Stron 125-139)

94 A

m f i t r y o

.

N e u k r a t e s .

A m fitryonie ?

S o z Y A.

W czymże o b r a z iłe m pana. A m f i t r y o .

Jeszcze oto śmiesz p y t a ć , paszczo w y u zd a n a. P uśćcie m n i e , n ie c h się czarny k r w i ą iego nasycę.

S O Z Y A.

G d y b y m też w a r t b y ł w reszcie poysc n a szubienicę, P r z y n a y m n i e y się p r z y śm ierci ty le spytać g o d z i , Ż e b y , kiedy m a w i s i ć , w ie d z ia ł za co złodzij.

N e u k b a t e s .

W rzeczy sa m ey, iakiey m ó g ł dopuśc ie się zbrodni? A m f i t r y o .

Czy można słu d z e z p a n e m po stą p ić n ie godniey , Z u c b w a l e y , niepoczciwiey — sądźcie o ty m s a m i , H u l t a y ! w m o im mi d o m u sta ć k az ał p r z e d clrzwia- T y s ią c obelg p o w d e d z ia ł, a n a d o p e ł n ie n i e (mi, S w y w o l i , iuż gotow e m ia ł n a m n ie kam ienie.

(p o ryw a sis.) Ł o t r z e !

S

o z Y A. Z g i n ą ł e m ! N E U K R A t e s. P r o s z ę , stó y A m f itr y o n ie ,

A m F i T K I O .

95

N a y p ie r w e y bądź r o s t r o p n y , a po ty m s u r o w y . S o z v a. P a n o w i e ! P O L I D Ą S . Co n a m powiesz ? S o z v A. P o d o b n o m bez głowy. O tóż z n o w u za w ra ca o c z y , znów się zżyma , G w a ł t u ! kto w b o g a wierzy niechay go p r z y tr z y m a •

A m f i t k y o .

Puśćcie m n i e , niechay z b r o d n ia nie idzie b e z k a r n ie , N ie w a r t uezciwey ś m i e r c i , m u si ginąć m a rn ie .

S o z Y A.

J a k a w in a ? żadnego nie widzę iey ś l a d u ;

P ro sz ę was , przyświadczcie m i , obecni t u w o d z e , Z w a m i b y ł e m w o b o z i e , z w a m i w ca łe y d r o d z e , J a m was im ie n ie m p a ń s k im w e z w a ł do ob ia d u .

N e u k r a t e s .

P r a w d a , z ty m do nas przysz edł; z nam i takoż r a z e m PowTaca; nigdzie nie był.

A m f I t h y ó .

Z a czyim rozkazem P rosiłeś ich ?

S o z Y A. Z a pańskim .

9 6

A

m f j t r y o

.

A m f i t r i o . Z a m o i m ? k t o ? ia cię P o s ł a ł e m ? i masz śm iało ść m ó w i ć , to p s u b r a c ie ? G d z ie ? c o , i ą k , z k ą d się, wzięło. S O Z Y A.

Czyż pan nie p a m i ę t a , J a k b y ła k ł ó t n i a iego z A lk m e n ą zawzięta.

J a k wreszcie d l a sk ończoney w tein t u m ie y sc n zwa- A m f i t p. y o. (dy,.* P o m ies za n ie i rozpacz idzie za m n ą w siady! Z a każdym k r o k ie m no w e coraz p o d o b i e ń s t w o , N o w e s tw ie rd z en ie p r a w d y ; p o m n a ż a m ę czeństw o D u szy m o i e y , t a k , że iuż i e d n ą ty lk o trw ogę M a m n ie w ą tp liw ą ! — z r e s z tą nic widzieć nie m ogę.

N E U K R A T E S .

A m fitry o n ie ! p o s tą p sobie w ty m r o s t r o p n i e , D oniesienia Sozyi ta k są n a d n a t u r ę ,

Że n im się śrz o d k i n a nie prze dsięw e zm ą k t ó r e , T r zeba ca łą przez wszystkie rzecz ro zp o z n ać sto pnie.

A m f I t b y o .

Z g o d a , n ie c h i ta k będzie. T u s z ę po przyiaźni W a s z e j ' , że mi ta z nie m i s p r a w a póydzie raźniey D o w ie m się iaki mi d a r ześle dziś f o r t u n a ,

Z ło ty p r o m i e ń n a d z ie i, czy pocisk p io r u n a !

[na stronie.)

A

m f i t r y o

. 97

S C E N A V.

J o w i s z , Am f i t r y o, Ne u k r a t e s, Polidas.- J o w i s z , (n a ło sk o t d rzw i.) K t ó ż lo nie obyczayny s'mie ta k n a ta r c z y w ą R ę k ą w d o m u nie swoim w ybiiać p o d w o ie ?

A

m f i t r y o

.

B ogow ie ! kogo widzę !

N e u k r a t e s . N i e b a ! P o L I D A S. Co za d z i w o ! D w ay A m fitryonow ie ! A m f i t r y o . N i e s t e t y / co p o c z n ę , H a ń b a m oia sta ie się n a d t o n ie w ą t p l i w ą , O d k ry c ie oney n a d t o p ew n e i widoczne.

N e u k r a t e s , fdo P o lid y .)

I m pilniey w p a t r u j ę s i ę , raz em czy z o so b n a , T w a r z o b ó c h , gd y b y i e d n a , p o sta ć ta k p o d o b n a .

S o z y a, (p rze ch o d zą c do J o w isza .)

P a n o w ie ! nie m ylę się , ie d n y m oka r z u t e m , T e g o p r a w y m , a tego uznaię filutem.

P

O L I D A S.

P r a w d z i w i e , z ta k cudow ne'm p o d o b ie ń s tw e m obu, Ż ad n e g o doyscia p r a w d y nie w idzę sposobu.

9 8

A

m f i t r y o

.

A m f i t R X o , (p o r y w a ią c się.) Pokiź tey po w o ln o śc i n a z d ra y cze w y k r ę t y ? Miecz ten n a d cz a ro d z ie ie silnieyszy i c z a r y , Miecz te n w odw aźney d ł o n i przeciw b iso m święty.

R b d k b a t e s, ( tr z y m a ią c go.) A m f i t r y o n i e ! A m f i t b t o . P u ś ć mnie. N e u k r a t e s . J a k ie m a sz z a m ia ry ? A M f'i t r V o.

S p e ł n i e nayryclileyszey n a sz alb ierzu kary . J o \v t s z.

Z w o l n a — nie te p r a w i d ł o , nie ta p r a w d y szala: 1 kto ta k p r ę d k i m , iak t y , gniew em się za pala, P r z e t o sa m o znać d aie , że p r ó ż e n nadziei

U tr z y m a ć się w d o w o d a c h . . .

S o z Y A, ( p r z e r y u a ią c b a rd zo p r ę d k o .) R a d kończy n a guzy. W n i o s e k , z a t y m , że iesteś ie d e n z c z a r o d z ie i, K t ó r z y p ew n e m e n t a l e nosz ąc i i n k l u z y ,

Z pomocy d ia b e łs tw m ę ż o m nie p rz y iaz n y ch zawdy , W ich p o sta ci to r o b i s z , co oni d o p r a w d y .

A m f i t r y o

A M F I T R Y o.

9 9

S o z V A , {hryiąc się ** Jow isza.) M ara d o b r e r a n u o n a , P a n a m o i e g o , strzeż się > strzeż A m u t i y o m

A m f i t r y o .

P roszę p o p u ść cie sluszney pomście m oiey w odze , N ie c h się k r z y w d z i e h o n o r u chociaż w t y m m szczę , Z e śm i e r te l n y m pociskiem w f a łs z e r z a u g o d z ę , I p rzy n a y n ra iey się p o m s z c z ę , k ie d y nie oczyszczę.

N e u k r a t e s .

T o b y ć nie m o ż e , żeby w ta k d z ik im s p o s o b i e , D ać A m fitryonowi walczyć przeciw sobie.

A m F I T B Y O.

W i ę c m o ia u was s ła w a ta k le kkiey iest w a g i , Ż e cobyście nay p ierw si tknię ci oney p l a m a , Mieli się prz y ia c ie la w ra z z n im uiścić z n i e w a g i , P ie r w s i do wzięcia p o m sty iesteście m u t a m ą s

N e u k r a t e s ,

Ale p r z e b ó g ! co żądasz , abyśm y poczęli ? D w ó c h w as A m fitryonów oczy nasze ł u d z i .

D w ó c h was naszą nie pew ność m ię dzy siebie d z i e l i , D w ó c h g orliw ość zapala , d w ó c h ią r az em s t u d z i : C o b y za s k u te k w zię ła chę ć p rzy słu g i s k o r a ? Możeby się z d a r z y ła z p r a w d z iw e g o szkodą. Zdaiesz się Amfitryon T e b a n ó w p o d p o r ą , I on także m a iego p o z o r y ; lecz co do

1 0 0

A M F I T R Y O.

K t ó r y z was p r a w y , k t ó r y n im się tylko zdaie —- K to żk o lw iek iest im p o s t o r czyli on , czyli ty , D r o g o p rzypła ci f a ł s z u , nie uniesie życia, Ale n a m czasu tr z e b a d o p r a w d y o d k r y c i a , Z ę b y w ra zie p r a w d z i w y nie został o b i t y . P r o s i e m y w ięc sp uśćcie się n a go rliw o ść n aszę , B ylesm y doszli z d r a d y , o k t ó r ą rze cz i d z i e , P o t r z e b a N e u k r a t o w i ufać i Polidzie , W s z a k zna ich A m fitryon se rc a i pałasze.

J o w i s z.

P o c h w a l a m z d a n i e — s k o ro o b ó c h nas p o s ta c i e , T a k wielkie p o d o b ie ń s tw o iedn® n ie m al czyni , N ie m a m za z ł e , że w pom ście sw oiey się wahacie. P rz y w ią z a n y m i m ężnym r o s t r o p n o ś ć m is trzyni. I ia d a ł e m iey d o w ó d — ś w ia d k a m i ie ste ście , Ż e m im o te o b e l g i, m im o te niesczeście, K t ó r e m i zniew aż ył m n ie ; m im o śm i a łe y n a w e t D o b y cie b r o n i , co b y m m i a ł o d d a ć wet za w e t , 3 yle sobą w ł a d n ą ł e m , że ani się g n ie w a m — R ó w n e y sie pow olnośc i w n e t po nim spodziew ani. N ie te k u o b ja śn ie n iu rzeczy naszey śrzodki Przystoi® ; m a m pewnieyszy, b ęd z ie p r z y ty m sło dki. J e d e n z nas A m f i t r y o n , zdaiem się n im oba. P rz e d s ię b io r ę to skończyć z a b a l a m u c e n i e ; N a m n ie zależy p e w n a i s t o t naszych p r ó b a , P o w szechności i iego w ie r n e p r z e ś w i a d c z e n i e ,

A K I I T E T 01

roi

T a k , żeby dostatecznie wyw iedziony z b ł ę d u , S a m p r z y z n a ł , z iakiey ie ste m k r w i , z iakiego i zęcłu Ale nie t u i mieysce i p o r a po t e m u .

O koliczność n a d t o ie st wielkiey w a g i , żeby C a le o niey nie miały dowiedzieć się T e b y ; W i n ie n e m to Alkmenie, iemu , mnie sa m em u. Gdzie idzie o św ia d e c tw o c n o c i e , o p o p r a w ę Czci komu w ziętey, zwłaszcza o płci piękney s ł a w ę .

Tam n ig d y n a d t o ś w ia d k ó w , n ig d y s ta r a ń ariele.

O b w ieść m y co przednieysze w p r z ó d o b y w a t e l e , I w oyskow ych ; d o p ie r o rzecz będzie s k o ń c zo n a , T a k d la sła w y A l k m e n y , iak A m f itr y o n a ... T y m czasem przez Sozyą na u cz tę w e z w a n i , Raczcie mi t ę cześć s p r a w i ć , prze zac ni h e t m a n i , P r o s z ę , ab y m m ó g ł z w a m i zjeść obia d wespoły.

S o z r A.

A c o , M o ś e i p a n o w i e ? i zg a d łe m i z g a d n ę , T a m p raw y A m f itr y o n , gdzie o tw a r te s t o ł y ,

N o ta bonę przy p a ń s k ic h , i n a s z e c z e l a d n e .

A m F i t r y o.

N ie b a m n ie przez nie zw ykłe d o ś w i a d c z a j p la g i. O d b i e r a m ty le obelg , tyle krzyw d , zniew agi... C h c ę się p om śc ić — nie m ogę — przyiaciele moi B r o n ią mi — on ty m ś m i e ls z y , że b e z k a r n i e b r o i '

N e u k r a t e s , ( do A in fitr y o n a .),

1

02 A

M P I T R Y O.

S p o s o b n e y , czas ią z d a r z y , przyiaźń nie opuści. Zawsze złym p o w o d z e n ie m rzecz kończą oszuści — T y m czasem , g d y was ża dne nie ró żn ią p o z o ry , G d y oba toż m ówic ie — m o ż e , że on k ła m ie .., Ale wytknij n am f a łs z u , albo

prawdy

znamię.

A m f i t r y o. G orsi o d n ie p rz y ia c io i, sła b i przyiaciele ,

Z n a y d ą się ieszcze d la m nie w T e b a c h tak życzliwi , Ze ich moie nieszczęście b y n a y m n ie y nie zdziwi , K r z y w d ą i p o m s t ą m oią z niemi się podzielę,

J o w i s z.

M iłą rzecz mi uczynisz — tego czekam w łaśnie. T a k się g o d z i , przy ś w ia d k ac h ko ń cz m y nasze waśnie.

A M F 1 T R Y O.

Z d r a y c o ! p ew nie rozum iesz , żeć się przez to u d a N iegodziw a bez p o m sty i k a r y o b ł u d a ?

J o w i s z .

Nie na o b e l g i , lecz na d o w o d y g o to w e m ;

C z e k a y , w k r ó t c e cię ie d n y m uspokoję słow em . A M F I T H Y O.

N i e b a , nieba cię sam e , chociażbyś b y ł h y d r ą O gnie z siebie zieiącą , p e ł n ą ia d u , w ściekłą , S łu s z n e m u u k a r a n iu m o ie m u nie w y d r ą ,

P o m stą cię w ich przy b y tk i w sam e ścignę piekło, J o w i s z .

A

M F I T R Y 0.

103

I u ciek a ć nie b ę d ę , i ciebie przekonam .

A a i f i t r y o , (n a stro n ie .)

J d ę szukać p r z y i a c i o ł — se rc a ic h ocucę

H a ń b ą m o i ą , i n im się z tą d z d r a y c a w y k r a d n i e , N ie z a w o d n y m ic h w s p a r ty r a m i e n ie m p o w r ó c ę L ać tę k r e w w a r tą Stygu* s r o g o i p r z y k ła d n ie .

( o d c h o d z i.)

S C E N A I V

J o w i s z , N £ u k a t e s, P o l i d a s, So z y ą.

J o w t s z,

D o m p o u f a ły pro szę — bez tyc h czczych grzeczności

N e u k u a t e s , (w c h o d z ą c .)

T e y rzeczy naybystrzeyszy r o z u m n i e doścignie... S O Z Y A .

D osyć tych k o m p l e m e n t ó w — s z tu k a m ięsa stygnie* P o d ja d łs z y i wypiw szy, d o b r e k o p e r c z a k i ,

A te ra z p roszę , niechay w eydz ie iaki t a k i , W k r ó t c e i ia p o ś p ie s z ę .— J u ż p r z e b y te ta m y Z ła m a ł o k a r k nieszczęście, — iakźe p o h u l a m y — J a zwłaszcza , k o rz ą c losy d o t ą d mi zaw isnę , J a k l u b o , iak p rzy ie m n ie nie r a z się z a ch ły sn ę! J a k się za żrę ! tr z a ś n ie m i , r ę c z ę , aź za u c h e m , — A woyna ! pole d la m n ie pokazać się zuchem . Z ebraw szy d o m a to r y i ciekawe f ry c e ;

1 0 4

A

M F I T JŁ Y O.

D ó p ie r o ź gap io m gw iaz dy w p o ł u d n i e rozśw iecę.

( c h c e w n i ś ć d o d o m u . )

S C E N A VII.

M e r k u r y , S o z y a.

M e r k u R y. ( z a s t g p u i ą c o d e d r z w i . )

S tó y wać — d o k ą d w ę d r u i e s z ? J u ż t o , pasorzycie Z w ie trz y łe ś d y m w kom inie ?

S O Z Y A.

Moie d ro g ie życie! P iln o m i b a r d z o ; p u ść mnie.

M E r k u R Y.

N ie r u s z m i się k r o k u , P re cz — bo w e ź m ie sz , iak ieszcze nie wziąłeś po boku.

S o Z' Y A.

W s p a n i a ł y d r u ż b o ! zacny ia! P r o s z ę nie n a mię; D ośw iadc za y ciężkie n a s z e , iuż m i znane ra m ię N iec h Sozya S o z y ą , prze z w z g lą d na Sozyę , D l a h o n o r u im ienia w spólnego nie biie.

M e r k u r y .

Ale p o w i e d z , z c z y i e g o , t r u t n i u , p r z y z w o l e n i a , Poważasz się Sozyi używać im i e n ia ?

Czyż ci nie z a k a z a łe m tego , p o d z a k ła d e m . T r z y s t u d o b r e y m one ty.

A m f i t r y o .

105

S o z v A.

P o p r a w m y k o n t r a k t y ,

W s z a k i ia m o g ę zwać się Sozyą t a k , iak t y , T y masz c h lu b ę z im i e n ia , i ia też m u r a d e m . J a wszędzie zań u c h o d z ę , wszędzie ta k się zowig , Niechayże będzie d o t ą d d w ó c h nas p o p o ł o w i e ; N ie c h A mfitryonowie o sw ey m y ś l ą szkodzie, N a m zaś o co kłucie się ? nie le p iey żyć w zgodzie <; O t ta k ! m a m y p r z e d sobą w sp a n ia ło śc i p o le ! T y m n i e , a ia być to bie Sozyą pozwolę.

M e r k u r y .

R a z to bie p o w i e d z i a ł e m , i p r z y m o im s t o i ę , Ze nic z tego nie b ęd z ie — n i c , t r u t n i u , n a d w oie.

S O Z Y A.

Ale t y będziesz s ta rs z y p o w ag ą i l a t y ,

Bliższy d o puścizn , n a s t ę p s t w , d ó b r , w zią tków ,

in-M e r k u r y . ( tr a ty ,

A m nie k a d u k k a z a łb y b r a t a ć się z ła y d a k ie m ! N ie sp odz iew a y się te g o ; chcę być iedynakiem .

S o z y a, (n a s/ro n ię.)

O serce o bw iedz ione tw a r d y m znać k a m i e n i e m .

(g łośno.)

Niechże b ę d ę n a r e s z c ie , chociaż tw o im cieniem. M e r k u r y .

1 0 6

A

M F I T R. Y O .

S O Z Y A.

U litu y się p r z e z w g lą d i m i e n n i k a , Przez w zgląd siebie sam ego ! — T a k wielkie pochopy. Czyliż cię nie z n ie w o lą ? — Ś cisk a m tw oie stopy. U yrzysz, będziesz z tw oiego k o n t e n t zw o le n n ik a . ]

M e r k u r y .

D a r m o p r o s i s z , nic z tego — Raz ieszcze pow tó rzę: T y lk o k r o k im w s tą p za p r ó g , oberw iesz po skórze.

S

O I Y J , 1\ ieszczęśliwy Sozyo ! Sozyo n ie s te ty ! •Jak srogie tw ą k o le bkę n a y r z a ly p la n ety .

M e r k u r y .

Co h u lta iu ! ieszcze ś m i e s z , choć ci te g o b r o n i ę , Z w ać się Sozyą? śmiesz iść ze m n ą w p a ra g o n ie ?

S o"z Y A.

Czyż to do siebie m ów ię ? — w s p o m n ia łe m o p ew nym J u ż p o d es zły m S o z y i , m o im n ie g d y ś k r e w n y m , K to r e g o z g r u b ia ń s t w e m z złością n ie s ły c h a n ą , W ł a ś n i e ztąd w sa m ą ch w ilę o b ia d u wygnano,

M e r k u r y .

B r o n cię boże w to w p a d a ć sz ale ń stw o , ieźeli Z w y k łą śm iercią n a swoiey chcesz u m rze ć pościeli.

So z y a, [n a stro n ie .)

W s z y sc y m i d ia b li dali zeyść się z ty m p s u b r a t e m Ey! gdy b y m nie b y ł t e h u r z e m , s t a ł b y m się n a ń katem.

A

m f i t r y o

. 107

Co mówisz ?

M e r k u r y .

S

o z v a.

Nic.

M e r k u r y .

Nie prawda ; dosłyszałem słowa.

Co tam wać przemoknąłeś coś nakształt psubrata?

S

o z Y A.

Nie dziw, czasy pogodne, tyle ptaków lata,

W dokumencie Dzieła Franciszka Zabłockiego. T. 6 (Stron 125-139)