BIBLIOTEKA
DZIEŁA
F R A N C I S Z J£ A
W Y D A N E
P R Z E Z
NAKŁADEM I DRUKIEM WYDAWCY.
ARCHIWUM]] BIBlJOTEKAl! R E D U T '
Za pozwoleniem Cenzury.
474300
\ SA'Ą
LISTA PRENUMERATORÓW.
Na y i a ś n i e y s z y Ce s a r z i Kr ó l, d la
Szkół
Królestwa Polskiego esemplarzy 50.
Anto szewski. B u ł h a k Tom asz. B o r m a n L ib e ra t. B a n z e m e r . Borowski. B ie ń k o w s k i Kasztelan. B ie n ie c k i L u d w ik Poseł. Bońkow ski H iero n im . Brzosto wski. B ia ło b r z e sk i. B r a u n K ap. B a ra n o w sk i. B iele ck i. B erow ski. B iec zyński. B a n z e m e r . Bukow ski. B ie trz e n ie w sk i. B rzezińska. B a rto ld .
Baliński Asses. Bud. B r o n ie Marsz. D w oru.
B rz e z iń sk i. Chlebowski. C iek a w y Michał. Cissowski. Chopin. Ciołowski Józef. C h ł o d n ic k i. Czaki, Chociszewski Ob. W. S. D ie t r i c h . *■ D o m b ro w s k i. D g b iń sk i. D o b c k I n l e n d : D z ie k o ń sk i Józef. D zie wanowski D o m in ik . D roz dow ski F lo ry a n . X . D zie sz kow ski.
D e b o l i P rezes K. W. S. D o m a ń s k i L eop. Kom. Ob. Op D z ie d z ic k i Oby. F r e d r o H r. Je n . F r a n k . F la tt. F ilip e c k i. G ó re c k i A lb in. G r o d z i c k i . G ó rs k i. G ro c h o w sk i. G u m iń s k i . Gościmski. G rz ybow ski. G aw ro ń sk i.
Grotlius Krysatof. H alicki. H assm an Rej. K. Z. W. S. H ah n . IJernisz. Jahn F ra n c is z e k . Ja b ołkow ski, Je ziorański M ecenas. Jllustrowski. Jakubowski. Jakubow ski X. Jachowicz Stanisław. Jankiew icz Jan.
J e ro w sk i Nadz. Owczarń. Je lsk i L eo n Kom. Ob. Jabłonow ski R e je n t K. Z. W. S. J e ls k i R a d ca Stanu. Koncewicz. K o s te c k i Szt. K a r n k o w s k i Konstanty. K lo tt L eo p o ld . K a r w ic k i T e o d o r . K o b rz y ń sk i T adeusz. K oźm ian R a dca Stanu.
K ossakowski W a le r y U. U. Wil. K upiszewski.
Koźm ian Biskup. K le n ie w s k i M a u ry c y . K aczkow ski. K a w ec k i. Kotowski Kan. Kaczor. K ła c z y ń s k i X. R e k t. Szk. Woiew.
o
K o c iu b s k i Jak. P . T r . W. S. K o w alsk i F e l i c y a n R achm istrz. R o s z k o w sk i Budow niczy. K w aśnie w ski Obyw. K o r y t k o R e w iz o r Woiew. K r a s iń s k i W inc. J e n e r a ł. K an ig o w sk i. K rg s k i F l o r y a n . K a r sk i. K a liń sk i A u d y to r. K rz y m s k i. K o p p e n s z ta e d te r , Kossowski. K am iń sk i. K om ie row ski. K lim k iewicz. K ossakowski. Kranass. R i w e r s k i. K rz y s k i Kaźm. N. K. W. K, L u b e c k i W ło d z. X ia j e . Lasocka. L ic h te n sz te in . Lam Izy d o r. L esk i.
L e doc how ski Julian. Lew andowska. Ł u k asz ew ic z Michał. Ł a p iń s k i X aw ery . Ł e m p i c k i L udw ik. Ł u b ie ń s k i H e n r y k l i r . Ł u b ie ń s k i. Łanowski.
o
Ł ę s k i E d w a r d . Ł u n ie w s k i . Malawski K. W.
M a zurkiew icz Szt. L ekarz. M o ld e n b a u e r.
M ałachowski.
M aiew ski R e k t o r Szk. Kalis M ik u l icz Jakób.
M arszałow ski Nacz. Wyd. Sol. M o d z e le w sk i.
M ie szkow ski Antoni. M il le r .
M e le n ie w s k i Łukasz. M okronow ski Starościc. Miączy liski.
M alczew ski W a le ry Ob. M ik laszew ski Józef. M roziń ski J e n e r a ł. M orzy ck i. M ajerski K arol M ikuc ka. M oszyński. M oraw ski. M ic hałow ski R e f. K. W. S. N owicki. N o w ick i Antoni. N ow icki D o k to r Med. N ie m ie r y c z Jó z e f Ob. Nosew ic z X. B ona w entura. N utow e Wawr. Adw. Sąd. Głów. N ow olec ki.
N a r b u tt.
o
Olszew ski Ass. E k . O rło w s k i. O stro w sk i W ł a d . H r . Olszew ski. Ostrowska H rabina. O rkisz. P ie tk ie w ic z W a le ry . P io tr o w s k i Teofil. P y r k ę . P aw ło w sk i S e k r e t a r z W. Pod. P u c h a ls k i E d m u n d . Paszkowski. Pasz ye.
Paw łow ski X. Biskup. P o k le n k o w s k i Józef. P e ł c z y ń s k i P u łk o w n ik P u ła sk i. P o p ław sk i F e lix . P u c h a l s k i N ac ze ln . E k o n . P łu ża ń sk i. P o d o w sk i K aw aler Malt. Piątkow ski. P om ianowski.
P a p r o c k i Anto ni Kom. Wdzki. P ejson. P i e t r u s k a . P aw likow ski. P o d b ie ls k i. P o tu lie k i H ra b ia . P ióro Ł u k asz . P ia se c k i P a tr o n T r y b . R y x A le x a n d e r .
— o —.
R u d z k i. R u s ie c k i Ig n ac y . R u lik o w sk i K asztelan. R z e m p o łu w sk i. ' R y c e r s k i Kom. S k a r. R y b i c k i Ob.R o l iń s k i D zie k an Uniw. Rzeszo tarski. R a dw an. R ościszew ski. R o ga lska Józefa. S tr e b e i k o M ic h ał U. U. Wil. S ie r a w s k i J e n e r a ł Br.
S w o lk ień Aug. U. U. W ileus. S zokalski.
Szem iot Józef. Szaniawski Józef.
S zkoła Powiatowa M o ło d e c z a ń sk a S zym anow ski Woyciech.
Skom orowski. S tra sz a k Stanisław . S k ib e ń sk i. Szaniawska Rad. St. S ie k a c z y ń sk i Stanis ław. Sto lzm an.
S tokow ski W iać. Kom. Wdzki. S ty p u łk o w sk i.
S zcz epa now ski Józef. Rad. E k . Stawiarski.
S k ib n ie w sk i P io tr Ass. E k o n . Sm oliński.
S k w a rs k i P aw eł. Slubowski.
o
Sum iński W in ce n ty . Staw iarski Ignacy. S k o ru p sk i. S try ie ń sk i, Szazutkowski. Szczawiński.
S zym ański S e k reta rz . Sobiesz czański. S k r z y n e c k i. S ztokm en. S traszak R ad. Pr. S k o tn ic k i M axym ilian. Sawicki Assesor. Stokowska.
S zaniec ki Jan OIrych. T o e p litz .
T y c .
T r z e t r z e w iń s k i Woy. Kom. Wd*. T r z c i ń s k i N a d r a c h m istra . T u r k u ł R a d ca S tanu. T w ardow ski. W o y c ic k i. W o d z y ń s k i L eo n Ob: Wąsowicz A le s a n d e r Ob; Wolff. W o ło w s k i F ra n c is z e k . W o y c ie ch o w sk i D an ie l. W ołowski. Wąsowicz X awery. W ę g ie r s k i X. W olska J e n erało w a . W a tso n Kom Woi.
W olanow ski Kon. Ob. Za. W ielo g ło w s k i K a s p e r P r. K.
W. K.
o
Zwoliński. Zaborowski. Zucbe rt. Zychowicz Łukasz. Zpchowski. Z yw ułt Major. Z aleszczyński. Zieliński R achm istrz. Zdanowicz S e k r e ta rz . Zawadzki Jan.Zakrzewski Stan. D o k . Med. Zieńkiewicz Rom uald.
Zieleńcowie Adam i Kons. U. U. Wil. Zyc.ki Tomasz Radź. Pr. Un. Wil. Zgliczyńska S ędzina.
Wydawca ż a ł u i e , ze nie maiąc sobie n a d e s ł a n e j listy im ie n n e y p r e n u m e r a t o r ó w , z Kalisza, P i a nia, K ra kow a, S u w a łk , w z n a c z n e y części z ^ l i na, tu d z ie ż z urzędów p o c z to w y c h , zamieście ic!i nie m ó g ł w n in ie y s z e y liście.
*£********************************** ***.*•* + * *
W IADOM OŚĆ
C
o Życiu i Pismach
F r a n c i s z k a Z a b ł o c k i e g o. ( I )
Franciszek Zabłocki urodził sie dnia
2 Stycznia 1750 r. Ukończywszy szko
dy w Międzyrzecu na W ołyniu u XX.
Piiarow, udał się do Warszawy, lam
pracował w kancellaryi Izby E-
dukacyyney, i dał się poznać Xciu
Adamowi
Czartoryskiemu, który
go używał do pisania listów dotyczą
cych się wydziału edukacyynego, i
do początkowey edukacyi swoich
dwoyga naystarszych dzieci. Xż§
( 1 ) W ię k s z ą o*?ść szczeg ó łó w 0 życiu Zab łock iego, u . dzielić mi ra cz y ł W X . Dziekan G ó r e c k i, proboszcz. tv Końs kow oli, dawniej wikarjusz, teraz następca Z ab ło - ck ie go, iego przyjaciel i towarzysz w latach ostatnich.
A d a m C z a rto ry s k i, p o z n a w a ł coraz
w ięcey piękne, Z abłockiego zdolności,
i zachęcał go do p r a c literack ich .
L u b o nie zostaw ał w ciągłych obo
w iązkach u Xięcia C zarto ry sk ieg o ,
b y ł iednakże od niego do różnych
k o rre s p o n d e n c y i używ anym , a gdy za-
w a r ł śluby m a łż e ń s k ie , o trz y m a ł za
w staw ien iem sięX żney Czartoryskie)7,
u rząd sek retarza Iz b y E d u k ac y y n ey ,
i p rzez lat ośrnnaście p e łn i ł ten obo
wiązek.
X ie w iadomo iak długo cie
sz y ł sic Z a b ło c k i szczęściem doino-
wóm. Z daie się ie d n a k że zb y t kro t
k o , dow odem tego są żale O rfeusza,
k tó r e K n ia źn in p rzy ia ciel Z a b ło c
kiego n a p is a ł, pocieszaiąc go po tak
cieżkiey stracie.
O chłonąw szy z ża
l u , Z ab ło ck i szukał ro z r y w k i w cią
giem zaym ow aniu się p rac am i jh e -
r a c k i e r n i , a zwłaszcza w p isaniu i
p rz e k ła d a n iu sztuk te a tr a ln y c h , oraz
w ścisłey zażyłości z kilkom a a i t y
glami owoczesnego teatru.
W czasie po w stan ia narodow ego
w 1794, b y ł czy n n y m w kom m issyi
ink wizycyyney, na tyin urzędzie obsta
wał przy środkach łagodnych* i był
nazwany przyiacielem ludzkości, bo
zdanie iego pochodziło z rozsądku i
umiarkowania. — Po ostatnim roz
biorze Polski w 1795, umyślił udać
się do Rzymu, iakoż nauczywszy się
po włosku, wyiechał z kraiu w koń
cu Czerwca tegoż roku. Powszechna
klęska narodu wywarła mocny bardzo
wpływ na umysł 2*abłockiego. Aż
do roku 1795 był wesołym, dowci
pnym, czasem nawet płochym> lu
bił dw'ytworność wr ubiorze i wszelkie
towarzyskie zabawy.
Po upadku
oyczyzny, smutek i tęsknota ogarnęły
iego duszę, i w Rzymie wszedł do
stanu duchownego. Polacy dowiedzia
wszy się o tern, wzywali go do kraiu,
ofiaruiąc mu fundusze kościelne, iako
to: Lanckoroński, Karwicki, i ś. p.
Adam Xiążę Czartoryski. W rócił
Zabłocki do Sieniawy, doXięcia, iako
do naypierwszego swego dobroczyń
cy'. W r. 1797 obiął plebanią w Górze
pod Puławami, a gdy X. Grzegorz
Piramowicz przeniósł się do Między
rzeca w r. 1800; Zabłocki otrzymał
po nim probostwo w Końskowoli, i
tam aż do śmierci zaszłey dnia 10
Września 1821 ciągle zostawał. Jak
w stanie cywilnym nie ubiegał się
za zaszczytami i honorami, tak i
w stanie duchownym żadnych go
dności nie przyiął, przeslaiąc na
przyJkładnem wypełnianiu obowiąz
ków plebana. Smutek iego i zanied
banie ciągle trwały. W 1809 gdy
część Galicyi przyłączona została do
Xięśtwa Warszawskiego, ocucił się
Zabłocki z odrętwienia swoiego, i
częstokroć napisał wierszyk ulotny,
ale go natychmiast po przeczyta
niu niszczył. Na rok przed śmier
cią, zaczął przeglądać swoie pisma;
poprawił pięć sztuk, i oddał ie
wr rękopiśmie ś. p. Xieciu Adamowi
Czartoryskiemu.
Zabłocki o wy
padkach życia swoiego i wieku, nie
chętnie wspominał*
F.
Z
a b ł o c k ie g o.
Pisma Zabłockiego, tak prozą iak
wierszem sa:
.eS z t u k i o r y g in a ln e w ierszem .
Z n b o b o n n ik , k o m e d i a we tr z e c h aktach 1781. Fii c y k w z a lo ta c h , ko m e d y a we t r z e c h aktach 1781.
S arm atyzm , k o m e d y a w pięciu a k ta c h 1784. Żółta S z la fm y c a , opera we tr z e c h aktach. M a łżonkow ie po p raw ie n i prze z swoie ż o n y , k o m e d y a we tr z e c h aktach.
S z t u k i L tóindczone lu b n a ś la d o w a n e w ierszem .
A m filryon , k o m e d y a M oliera we tr z e c h aktach. M a łżonkow ie p oie dnani , k o m e d y a z f ra n c u z k ie g o P. La C haussee w 5ciu aktach.
K ró l w k raiu R o s k o s z y , k o m e d y a zapustna we 3ch a ktac h z francuzkiego.
P a ste rz Szalony, k o m e d y a p a s te r sk a w p ię c iu a* ktach, wolny p r z e k ła d z Tomasza K ornela.
S z t u k i o r y g in a ln e p r o z ą .
W ie lk ie r z e c z y i cóż mi to w a d z i? k o m e d y a we tr z e c h aktach.
D o k to r L u b e l s k i , k o m e d y a we tr z e c h aktach. D z ie w cz y n a sę dzią ko m e d y a we trze ch a ktac h 1781.
B a lik g o s p o d a rs k i , o p e r a k o m ic z n a we tr z e c h aktach.
A rl e k in M a c h o m e t, czyli ta ra d a y k a lataiąca , d ram m a śmieszno - płaczliw o - s o w iz d rz als k ie , we c z te re c h a k t a c h , 1785.
T ło tn a c z e n ia lu b n a ś la d o w a n ia p r o z ą .
S zkoła Oyców, ko m e d y a w pię ciu aktac h 1788. Dzieli k ł a m s t w a , koro ł y a w 5ciu aktach.
Z d ra y c a u k a r a n y , k o m e d y a w 5ciu aktach.^ W e s e le F i g a r a , ko m e d y a w 5ciu aktach, tłóina- czona z f ra n c u z k ie g o ( B e au m arch a is J .
Zona Zazdrosna , k o m e d y a w 5ciu aktach, z fran cu zkiego r. 1788 w Warszawie.
L u c y lla , opera w je d n y m akcie.
P igm alion i G a l a t e a , albo obraz k o b i e t , korne- dya we 3ch aktach.
Zoe , czyli sk u tk i d u m y i m i ł o ś c i , d ram m a we 3 c h a ktac h z fra n cu z k ieg o P. M e r c i e r prze tłom a* czona r. 1791.
P r z y p a d k i z a lo tn i c z e , k o m e d y a we 3ch aktach. Soliman d r u g i , albo tr z y S u ł t a n k i , k o m e d y a we 3ch aktac h tłó m ac zo n a z f ra n c u z k ie g o P. l a - wart.
R o k o s z a n i e , czyli Xiążg M óm nouth Królewicz A n g i e l s k i , dram m a h i s t o r : we 3ch a ktac h z fra n cuzkiego p r z e ło ż o n e .
P rz e sz k o d a n i e p r z e w i d z i a n a , k o m e d y a P. D e- gtouches A k ad : fr: w 5eiu a k t a c h z fra n cu z k ieg o
d r ukow i u GroLa 1776,
D rz e w o z a c z a r o w a n e , o p e r a we 2ch aktach. S ow izdrza ł z p r z y p a d k u r y c e r z , k o m e d y a w 5ciu aktach^
Aledca, opera.
P ię k n a Arsena , opera we 4 t h a k t a c h , tłómaczo- na z f ra ncuz kiego w Warszawie 1788 r.
Rozmaite- pisma.
■-:!
Rozm ow y s o k r a ty c z n e w ró ż n y c h m a te r y a c h po lit y c z n y c h i m o r a l n y c h , z f ra n cu z k ieg o 1775, vol. 1 in 8vo w D r u k a r n i Dufura.
D z ie ła S a in t Reala % fra n c u z k ie g o prze łożone
• T788- 1189 w Draka rai
tomów 5 in 8vo m.non, 1788
Dafura.
.
Fildynga
Tom - D/.on , czyii P°d^ut^
in 8vo 1793
e an g ie ls k ie g o p r z e ł o ż o n y , touiowX ię c ia Adama Czartoryskiego Jener: Ziem. I odo .)
O p ró cz tak znaczney lic zb y sztuk
d ra m m a ty c z n y c h , Z a b ło c k i może i
•wieeey ieszcze n a p is a ł, a co pew niey-
sza z francuzkiego p r z e ło ż y ł, gdyż
iak m ów i W J X .D z ie k a n G órecki, od
którego pow ziąłem p ra w ie w szystkie
szczegóły o życiu Zabłockiego 5iniał
ich napisać prze-zło 80.
Sztu k i
e
albo z a g in ę ły , albo w bibliotece t e a
t r u zostaią b e z im ie n n ie , lut) tez poci
obcetn nazw iskiem .
#
P odczas seym u czteroletniego, Z a
b ło c k i m iał b y d ź autorem wielu bez
im iennie ro zrzu co n y ch w ierszy ^ w ce
lu p o lity c zn y m pisanych.
Z w ierszy
ty c h żadnego w ynaleźć nie m ogłem .
P is m a Z abłockiego na dw ie części
rozdzielić trzeb a. P ie rw s z a obeym uie
iego ulotne w ie rs z e , kom edye o ry
ginalne, tudzież wierszem tłómaczo-
ne, które istotnie mieszczą go w rzę
dzie : najznakomitszych wieku Stani-
sława Augusta pisarzy, a iako autora
komedyi
dotąd
niezrównanym go
czymar
J
°
Druga, rozmaite przekłady r na źa-
danie teatru wykonywane. W niev
to o,leszcza się sztuki
tłum aczone
z po
spiechem, i nie odznaczaiace się tra-
inpsęią wyboru, albo też tak dla czy.
e ni<ow, lak dla literatury zupełnie
obojętne. Dogodziły one ćhwiiowey
potrzebie, wynikły ze stosunków i
t ? S ZS"/a ,af °r?' Nie na nich to za
kładał Zabłocki prawo
swoie
do
pa-rmęci potomnych, i dla tego, ażeby
bez potrzeby nie pomnażać' liczby
tomow, me objąłem ich w moiera
wydaniu.
Za obowiązek poczytuię sobie wy
nurzyć wdzięczność rnoię Jaśnie Ó-
swieconernu Xięcm Adamowi Czart o-
sk emu Senatorowi Woiew: Kr:
-ols: za udzielenie mi tych
rokopi-7
F.
Z
a b ł o c k ie g o.
smów, które Zabłocki złożył przed
zgonem w bibliotece puławskiey; one
były podstawą mego wydania, ska-
zowką wyboru. Obeymuią komedye:
Sarmatyzm, Małżonkowie poprawie
ni—Małżonkowiepoiednani, przekład
z La Ghaussee—
—
Pasterz Szalony prze
kład z Tomasza Kornela. Król w kra-
iu Roskoszy kom: zframDo nich doła<-
czyłemj Zabobonnika i Fircyka ko
medye wierszem, Żółtą Szlafmycę,
Operę wierszem, Am fiiryona tło-
maczenie z Moliera; dwie komedye
P7M n^ e Prozac: Doktor Lubelski
i Fr ielkie rzeczy i cdi mi to wadzi,
nareście komedyo-operę, Balik go
spodarski. Komedyi Sarmatyzm mia
łem dwa rekopisma: puławski i z Tea
tru Narodowego, znalazłszy między
niemi ważne odmiany, trzymałem
się rękopismu puławskiego,
odmia-n ^ / ^ j UD^ e^C^ erodmia-n w P rzypiskach.
Wydanie więc moie obeymuie pi
sma Zabłockiego do pierwszego na
leżące oddziału, i śmiem pochlebiać
sobie, zern zadosyć uczynił obowiąz
kom wydawcy. Mniemam bowiem;
O Ż
y c iu iP
ism a c hże nie p r z y s łu g ę , ale k r z y w d ę wy-
r z a d z i ł b Vpam ięci autora t e n , k tó ry -
W w szystko to bez b ra k u i w y b o ru
d r u k o w a ł
, co a u to r w rozm aitych sto
s u n k a c h iokolicznościach napisau.
J e d n e y ty lk o rzeczy yżałuie, ze dla
tlisk o ści p rz e d m io tu i zb y t w olnych
ż a r t ó w , nie m ogłem objąć w ty m
ż a r t ó w ,
— >*-
,
r?n
Zbiorze, Farsy czyli zapustney Ko
medy!, iak nazywa ią
Z ab ło ck i,p o d
ty
tułem: Król w kraiu Rozkoszy,
ob-fituiacy w k o m ic zn e .p o ło że n ia , d o w
cipne m y śli i p ięk n e
' uersze. ( )•
Pozostaie m i ieszcze uczynić kilka
uw ag nad p ism am i Z ab ło ck ieg o ,u m ie-
szczonem i w ty m zbiorze. — /.ahloc-
k i, g łó w n ie , iako a u to r k o m e d y i,
ce-r*\
Zasnokaiaiąc Syczenia bibliografów
oraz
'
„łatwiaiac drogę następnem u wydawcy,
m * * w l ś K t s l
d ru k o w a ć .
uwiadamiam, ze ledna c/.esc
r ę k o pis
mów
k o m e d y iZabłockiego
z n a y d u -ie
sie wBibliotece T e a tru narodowego,
d r u g i w
Bibliotece
T o w : P r z y i : I S a u k , gdzie m a n u s k r y p t amoi%
w ł a s n o ś c i ą b ę d ą c eZło
nionym być powinien.
VV
icgo znayduiemy wierny ob - <
czaić w i wieku Stanisława Augusta,
a wiek len dogodne dla zdolności
»iśarza komicznego otwierał pole.
fak Molier zakwitnął ^ p.erwazoy
epoce rządów Ludwika^
* ’ o
j
Francya po woynach Ligi i niezgo
dach Frondy, przeszła do naywyż
szego stopnia dworszczyny i przepy
chu, tak* nasz Zabłocki pisał wten
czas, kiedy obyczaie za panowania
Stanisława Augusta przechodziły z
przesądów, rubaszności i puatyki
panuiącey za Sasów, do
p r z y z w o i t e
go tonu towarzystw wykształconych
postępem oświaty.
Epoka takowa,
przesilenia w obyczajach, na) korzyst-
nieysza iest dla pisarza kornedyi. p o
wszechna ogłada Jeszcze była nie
zatarła w ówczas wydatnych rysów,
nie osuszyła źródła prawdziw ey śmie
szności.— Dawne przesądy, nałogi,
zabobony, źle zrozumiana cywiliza-
cya, ów ton modny, który podług
OGO
zdania owoczesney młodzieży tak
trafnie w Fircyku skreśloney, pole
gał na rozwiązłości obyozaiów i po
gardzie ważnych i świętych obowiąz
ków . -lochość i nierozwaga płci nie-
wieściey, obok tego zaś starożytna'
prawość i prostota narodowa, wr licz
nych leszcze objawiaiąca się wzorach,
gruntowne
wykształcenie umysłu
bez uszczerbku serca i oby czaić w', o-
kazuiąee się w zdrówey części naro
du: są to żywioły do prawdziweyS
korne1''/!; i takie to malowanie oby-
czaiów znayduiemy w komedyach Za
błockiego, w Zabobonniku, Fircyku,
Sarmaty zmie, Zółtey Szlafmycy i Mę
żach poprawionych. Sztuki te, razem
z Satyrami Naruszewicza i Krasic
kiego, i komedyą Niemcewicza Po
wrót Posła, będą nayważnieyszem źró
dłem do wybadania obyczaiówr i du
cha wieku Stanisława Augusta.
Satyra zbliża sie do komedyi ce
lem i przedmiotem, Zabłocki tak zna
komity autor komedyi nie poślednim
F.
Z
a b ł o c k ie g o.
jm
u siał bydź pisarzem Satyr, dowo
dem tego iest iego naśladowanie Sa
tyry Boala : Oddalenie się z W ar-
szawy Literata, i Spacer nocny po
Warszawie. W wierszach, które w
celu politycznym pisał, okazać miał
wielki dowcip i moc satyryczną, iak
to utrzymują osoby zasiegaiące pa
mięcią epoki seymu czteroletniego.
Co do stylu, nie naśladownym iest
Zabłocki w sw oich komedyach i czerń
Trembecki iest w rodzaiu wzniosłymi
poważnym, t<hn on iest w komicznem:
nie podobna silniey i zwdeźley władać
jeżykiem i wierszem. Też same za
lety w idziemy w iego przekładach
wierszem, a zwłaszcza w tłumaczeniu
Amfitryona komedyi Moliera, w kto
rem, mianowicie scenach, gdzie Sozya
i Merkury wchodzą, nikt go nie tyl
ko nie przewyższy, ale nawet nie
zrówna. W ulotnych, a zwłaszcza
poważnieyszych wierszach, nie był
tak szczęśliwym Zabłocki. Zdaie się,
że wzniosie poetyczne natchnienie
nie było iego udziałem. Mimo tego,
umieściłem iego wiersze, iakie tyl
ko wynaleźć mogłem; a szczególniej
z Zabaw przyiemny eh i pożytecznych,
ażeby skazówkąbyły iego talentu, a
bardziey ieszcze sposobu pisania ulo
tnych rymów, właściwego w owyy
epoce wszystkim pisarzom z wie
ku Stanisław a Augusta, prócz Naru
szewicza , Krasickiego, Trembeckiego
i Karpińskiego, którzy na dziełach
swoich odrębne piętno wycisnęli.
o P
ism.
iŻ
y ciuF . Z
a b ł o c k ie g o.
A M F I T R Y O .
K. O M E D Y A
W E T R Z E C H A K T A C H ,
Z M O L I E R Y.
Ne miremiai:
Ipse hanc acturus est J u p ite r comoediam. Quid admirari estis ? <juasi vero novufn Nunc p ro feratur, Jo v m n facere histrio nem ?
OSOBY PROLOGU.
Me k k b e j,
P R O L O G
-M brk u b v (n a o b ło k u .) N o c (w ko la sie paro-
ho n n ey net p o w ie tr z u .) j
M e r k u r y .
Z w o l n a , n a d o b n a N o c y , w strz y m a y swoie Łare N a m o m e n t ; nie z a b a w i ę , p o w ie m ci s l o w parę- B ę d ę żądać pom ocy tw oiey d l a Jowisza.
N o c .
Z kim że m a m b o n o r m ów ić ? - N ayniższa, nayniższa! K t o b y się b y ł d o m y ś lił z t a k śm ieszney fiigury , Że to nasz dz ia rsk i bożek , nasz p o s e ł M e r k u i y -
M e r k u r y .
T r u d , p r a c a , M o ś c i a p a n i . — U nas co g o d z i n a T o s z t a f e t a , co c b w i l a , to insza n o w i n a ;
A wszędzie ia— Nareszcie w t y m s p r a w u n k ó w tło k u , Z m o r d o w a n y , żeby m nie z now u nie u ż y t o ,
S p o czy w a m sobie n a ty m u s tr o n n y m o b ł o k u , Doczekuiae c i ę , p ię k n a N o c y , incognito.
N o c .
P a n M e r k u r y ż a r tu ie ? czy się z a p o m in a : P rzystoiż m ó w ić b o g o m , że są z m o r d o w a n i?
4
P
r o l o g.
M E R K U H Y.
Albo to m y z żelaza?
N o c.
A o d czego m in a ! Czapka n a b a k i e r — droższy zaraz t o w a r ta ni. Jeżeli k o m u , to n a m , d la decorum n i e b a , W e w szystk iem etykiety i g r y m a s ó w trzeba. W i e s z d o b r z e : są w y ra zy p e w n e nie d o r z e c z y , K t ó r e p r z e to n i e b ia n o m słu ż y ć nie p o w in n y . C o ty lko w a d ą , z w a lm y n a r o d z a y człow ieczy; U n a s , aż do d y s k u r s ó w , i t o n i styl inny,
M e b. k u r r.
B a ieszczebym się te m i m i a ł z a p r z ą t a ć b a y k i ! In sz a to b ie w y b re d z a ć ... Masz d w a dzielne konie W p r z e ż o n e d o poiezdnery sute y t a r a d a y k i , G d z ie , p a n i , w m a te r a c a c h le d w o nie utonie. I n s z a m n ie . Z a g o r z a le mózgi te p o e t y , K ie r o z u m i e m n a ia k im zasadzeni p r a w ie , W s z y s tk i m b o g o m ro zd a li wózki i k a r e t y , I g o ł ę b i e , i k o n i e , d e l f i n y , i p a w i e ;
M n ie zaś w ła ś n ie i e d n e g o , r ó w n i e z niską r z e s z a , 0 k o s tu r z e , iak d r a b a , zostawili pieszo :
M n ie , k tó r y w n ie u s ta n n e w p rz ąż o n o b e r t a s y , 1 w s z e rz , i w d lu ż , i p o p r z e k , o d końca d o końca Ś w i a t a , służąc n asze m u ćw ik o w i za g o ń c a ,
P K. O L O GV
5
N o c.
Cóż * t e
m
poczniesz — poeci zawszesą
poeci. Albo im ieden ta ki szal przez leb przeleci? D u r n a r z e s z a , bez sw ego z d a n i a , bez p r a w i d ł a , Bez r o z u m u . . . J e d n a k ż e ich to d a r ie«t d r o g i ,Ze ci ch o c i a ż pieszemu przypięli ostrogi.
S p rz y iay inl chociaż za to; z icli la ski masz sk rzy d ła
-M E
rku R v.
W i e l k i dar! Alhoż p r z e t o , m n ie y b olą m n ie nogi? W o l a ł b y m iaką t a k ą s z k a p ę , m u ła , o sła ...
K i e d y nie m a m czem pły n ą ć po d i a b l a n u wiosła: N o c.
Za niechaymyż i u i te go. - W p a d ł s z y n a zasłu gi 1 n a g r o d y , kto czego w a r t , m im o to niema:
N a ziemi i na
niebie
b łę d ó w poczet dłu g i; J a k kto d o s t a ł , ta k d o s ta ł, w a r t te go, bo t r z y m a . 0 cóż te d y rzecz id zie ? W czym p r z y d a t n ą b ę d ęJ o w i s z o w i ? chcę wiedzieć.
M e r k u r y .
O to sie u d a i e m
Z proźbą; racz się z a t r u d n i ć Jow isza sz araie m , K o n c y p u ie m y teraz now ą facyendę
Z a l o tn ą , k tó r a d la ń się p o m y śln ie zakończy ,. Je śli m u cieni swoiey użyczysz opończy. W i a d o m e ci od d a w n a iego zalecanki , Często ta tu ś d la ziemi o niebie ni d u d u ;
P
r o l o g.
Często go o d o lim p n y c h o d w o d z ą z i e m i a n k i , Często d l a nich do g ł u p s t w a b r a ł się i d o c u d u , A że in ne p r z e b a c z ę , a nie w sp o m n ę w i e l a ; J u ż to naygrzeczniey b łą d z i g d y się w człeka wciela. M ów ią c te d y o n a s z y m — m a te ra z s tw orze nie J e d n o b a r d z o n a d o b n e ; k o c h a się w A lk m enie
Z o n ie A m f itr y o n a ; i gdy on h e t m a n i T e b a n o m , nie p rz y iac io ł gd y siecze i p a l i , .Jowisz w męża posta ci koło iego pani Z aw iia się co ż y w o , i cholewy smali.
C o naylepiey w ty m razie na: r ę k ę mu. p a d ł o , T o , to ia k z igły zdjęte d o p ie ro ich s t a d ł o , O w ó ź nowość , n ie d o s y t v r o z d r a ż n ie n i e c h u c i . , , . W z i ą ć za tym postać męża b y ło d la ń n aykruc iy. T a z d r a d a p rze dziw nie m u u c h o d z i w tym razie. K t o inny zaw iódłby się na tyc h s'rodkach może;, U w ie l u k o bie t sa m w zglą d n a m ęża i łoże P o s łu ż y łb y i o w sze m k u se rc a odraz ie..,
N o c .
D ziw ią m nie te rozliczne J o w is z a prze m ian y ! C o r a z av inney. p o s t a c i , bez żadnego b r ak u ...
M. E r k u E Y
Nic więcey , ty lko chc e się d o k o s z to w a ć sm a k u , P r o w a d z ą c go przez r ó ż n e r o d z a ie i stany. T o m i to m oim zda nie m u m ie ć ż y ć ! to mi to Bóg z r o z u m e m i s m a k i e m , w ciemię go nie bito. Co m u ztąd że go lu d z ie na O lim p ie sa d z ą ,
P
r o l o g.
7
I pacierze szeptali}, i k r o p i ą , i kadzą? Mim o tę etykietę tę cześe , tę ich w i a r ę , M ia łb y m go za bie dnego, m ia łb y m to za k a r ę , G d y b y zawsze w posta w ie strasznie u w i e l b i o n e j K ie m ia ł c z a s e m , choć rzadko , w cieńsze zagrać tony. Co po wszystkiey w ie l k o ś c i , co po u w i e l b i e n i u , G d y b y w nich być za m kniętym zawsze, iak w więzie- O so b liw ie w miłości! p io r u n nie do tw a r z y : (niu!. I n sz a m in a d la p o d w i k , insza dla o łta r z y .
Ale on to zna d o b rz e ; przeto , gdy się znudzi: Co ro b ić w n ie b ie ? d a l e y na ziemię do l u d z i; P rz e s ta ie być J o w i s z e m , i co k o lw iek zdybie... S k o ro ś się ro d ził g r z y b e m , d o k o b i a ł k i ,grzybie.
(lo n uśm iechaiącego się .)
R o z u m ie m że Noc p ię k n a w i e , co m e tafora. N o c.
Będzie z a p ew n e grzeczna w u s t a c h o r a t o r a N ie b ie s k ie g o — iednakże z tlo m a c z e n ia k w i t a ,
Ę i e c h iey P an nie o b ia śn ia — wiesz? ie ste m kobieta. Ale m ów iąc o naszym.— Mnieys-za ieszcze o to , Z e z ta k świe tn ego s ta n u -d o ludz kiey n a t u r y U niży się niekiedy , zw abion iey pieszczotą ; Z b o g a c z ło w ie k , ulizie: ieszcze to , to b z d u r y . Lecz widzieć boga b o g ó w , ł a b ę d z i e m , b u h a i e m , K o ź l e m , g a d z i n ą , w ę ż e m . . . iakim obyczaiem] Można z ty m bó stw o zgodzić ? iak nie m a obmowa!
8
P r o l o g .Szerzyć s ię — uważ ty lko, g d z ie r o z u m , gdzie głowa?
M e r k u r y ,
O ! b a y b a r d z o ! o b m o w a — N ie c h ż e sobie będzie O b m o w a — "W ty c b p r z e m ia n a c h m u sz ę być pow aby, K t ó r e nie dość p r z e n ik a l u d z k i u m y s ł s ł a b y , Ale b ó g w i e , co tr z e b a t u , i t a m , i wszędzie. G d y się k r e w k o ść p o b u r z y , gd y żądza za ię ta , I b y d lę ta nie są t a k , i a k m y ś l i s z , b y d lę ta ,
N O c;
W r ó ć m y się d o A lk m e n y — ieżeli ta z d r a d a Uwieńczy iego p ł o m i e ń ; w czym żąda pom ocy
O d e m n i e ; w czym m u m o ia p r z y s ł u g a się nada:"
M e r k u r y .
O to c h c e , ile może b y ć , naydłuższe'y nocy.
Racz te d y nie dopuszczać t w o i m ko n io m c z w a l u , N iec h ay n o g a za nogą w lo k ą się p o m a ł u ,
D i a n i e z b u d z e n ia J u t r z n i , b o iak w sta n ie o n a , Ani c hybi p rzy p ę d zi bis A m fitry o n a
D o d o m u ; a co za ty m id z ie, g d y b y zastał J o w is z a , m ożeby go r ó z g a m i oszastał.
N o c;
A! to śliczne p ra w d z i w i e J o w is z a użycie! U r z ą d b a r d z o u c z c i w y , g r z e c z n y . . . m ia n o w ic ie D l a m n ie ! arcy przyie m ny i lu b y i sło d k i! A ''p f e ; ia b y m się m i a ł a zniżyć do k o c z o t k i 1
P
r o l o g.
9
M e r k u r y ,
Co z te g o to gorszę się — bo g in i t a k m ł o d a T a k piękna, m a s k r u p u ł y , — a toc to iest m o d a . Co w niższych ie st p o d ło ś c ią , to w wyższych zaletą, P rz e w in ie n ie z a s łu g ą , n a ł ó g e t y k ie t ą :
Z n a k o m ito ść uzacnia n aysprośnieysz e s p r a w y , Z a cz ołe m idzie p ię tn o h a ń b y , albo sław y.
N o c.
N a ta k ie p r z e k o n a n ia , i p ro ź b y u p r z e y m e . ' . ; L epiey to w ie M e r k u r y . . . w reszcie się p o d e y m ę / R o z u m ia ła b y m i e d n a k , ż ę t o nie uczyni
Honoru.
M e r k u r y .
T y lk o się m n ie y d r ó ż , m o ia b o g in i! Do czego to zmyślenie ? id źm y d ro g ą szczerą. Rzecz ta, u p e w n ia m , żadne'y nie m a w sobie plamy: Ciebieć to za w ierneczkę do ta k ich s p r a w b ie r ą . Czego nie do k az u ie piękna Noc z W e n e r ą ! S ło w e m , nic do z a r z u tu n a w z a ie m nie m amy. T y ś d o b r a , i ia nie z ł y , oczy sobie k o l ą , A iak g a r n e k , ta k kocioł r ó w n i e o b a smolą.
N o c .
N o, n o , no; dayże p okóy, przy n a y m n iey w se k re cie Między so b ą to m ieym y , gd y b y się na św iecie
O tym m iano dowiedzieć ; i sta rz y , i mali , Bostwo n a s tr o n ę , g łu p s t w a naszeby g w iz d a li.
10
P r o l o g .M e r k u r y .
P r a w d ę m ó w is z , w ięc h a s ta , czas teź zleść z tey W słu g ę A m fitryona zm ienić się Sozyę. ( c h m u r y
N o c .
A ia tu się zatrzymam. Byway zdrów Merkury,
Polecam mnie przyiaini.
- Me e k u k y.
A d ia , A d ie .
A M F I T R Y O.
Ł O B E D Y A
OSOBY KO ME DYI.
Jow isz , w postaci Am filryona. Mebkuby , w p o sta c i S o z y i.
Amfitbyon , w ódz T ebański.
Alkmena , Łona A m filr y o n a . Kleaytys , słuiadca A lk m e n y .
Argahthypoktydas. \
Neukbates, b ra t A lk m e n y . f h e tm a n i z p o d w o d zy
Polidas. I A m filry o n a . ,
Pauzykles. I
Sozya , s łu g a A m fitr y o n a m a i K le a n ly .
?•$’ v -$• •$• $• ■$• ■$■ ■$■
4-A M F I T R Y O .
A K T I . S C E N A I. ( T e a t r o z n ct c z a n o c . ) S o z Y a . ( z la ta r k ą .)Kt o t a m ? . . . co k r o k to now a p rzy c zy n a boiaźni, 1 Noc g l a c h a , śpią p o cz ciw i, lecz nie śpią urwiszes K t o ta m ? czy mi się zclalo ? czy sz m er iakiś słyszę ? P a n o w ie ! z c a ły m św ia tem Sozya w przyiaźni.
( P a u z a )
Nie m a nikogo. — J e d n a k co za m ę stw o m o i e ! P roszę , n i e c h a y m i d r u g i e takie znaydą czyie. S am le den o tey porze ! p r a w d a , że s i ę b o i ę , Lecz kto in n y ze s t r a c h u z d e c h łb y — a ia żyie,
(tonem r e fle x y i.)
Niech mi p a n m ó y w y b a c z y : d o b r y na h e t m a n a , Lecz ladaco na c z ł e k a , a gorszy na p a n a ,
Jabym więcey bydlęcia w tyui razie oszczędził.
2
14
A m f i t u r o .P y t a n i : po CO m nie w nocy ta k p o i n o w y p ę d z ił? Je że li z ozn a y m in iem zw ycięztw i p o w r o t u , M o ż n a to b y ło s p r a w ić b e z ty ła k ł o p o t u ,
Czekać do d n i a , i ca ły in te r e s o d b y t y : A tak i owca c a ł a , i w ilk b y łb y syty.
Sozyo! pom yśl s o b i e , r o z b ie r z ieno w głowoe , Z a s t a n ó w się w iak ciężkiey wiek pędziesz nie doli! K o g o n a iey u c z u c ie serce nie z a b o l i !
P ó łb o g i tego ś w i a t a ! t y r a n i p a n o w i e ,
W łaśnieby n a naym nieysze m ieć chcieli sk in ie n ia Ś l e p a ofiary w szystkie t w o r y p r z y r o d z e n i a :
D zień, n o c , s ło ta , s z a r u g a , czy m a rz n ie , czy p a l i , S k o r o p o w ie d z ą : n u it. — nogi z a p a s — daley J a k a ż n a d g r o d a ? żadney — Z a c h i m e r ą l a d a , S ty ra sz w iek, weźmiesz t o r b ę , i p a s z p o r t na d z i a d a . P rzecież n a m p r ó ż n o ś ć m a r ę w ystaw ia b o n o m ,
Ż e b y się u wielkiego k la m k i trzym ać d w o r u ; I że się k ilku obcych d oli naszey d z i w i , P rz e to samo m n i e m a m y , żeśm y iuż szczęśliwi. D a r m o nie k ied y r o z u m i myśl ro z d ą s a n a
R a d z i o s o b n o ś ć , m ó w i ą c : w sty d i a n m a i p a n a . Leciwie co p o m y ś le m y . . . zclybuią się z y n a m i, S p o y r z ą , p rz e m ó w ią s ł o w o . . . d o b r o ć naszą wadą. C z łe k poczciwy l a d a czem ła tw o się o m a m i. Minie ch w ila , znów na nas iak ladą , ta k ladą.
A I F I T R Y O.
15
Z a sta n o w ić się nieco i pomyśdić troclię.
W y s i a ł m nie A m fitry o n w poselskie m urz^c zie. T r z e b a m i do A lkm ony z r o b ić peryocbę. J e s t w m o ie m obowiązku , m o w ą nie p o śle d n ią Kasz t r y u m f z nieprzyiaciół o d m a lo w a ć p r z e d nią, J a k iesteśm y ok ry ci i sła w ą i p y łe m .
Ale iak to powiedzieć?— w potyc zc e nie b y ł e m , M n ie y sz a o to — d aym y to u m owie nasze'y zbroyny. U kogo d ro g i t o w a r p ra w d y ; u m nie ta ni. Alboż ie d e n znaczenia ledwie św ia d o m w o y n y , T a k szerm uie i ę z y k i e m , iak g d y b y b y ł n a nij.
sta w ia la ta rk ę .
Niecim y to b ę d z ie pokóy, gdzie mam w p a d a ć gońcem , T a l a t a r k a , m n i e m a y m y , niby iest Alkmeną.
d e la la r h i.
P a n i ! t w ó y A m f itr y o , p rzysła ł m nie tern k o ń c e m ..
B r a w o ! w łaś n ie zacząłem o r a t o r s k ą weną.
T y m koncern p r z y s ła ł m nie t u , a b y m ci w esoły Z w i a s t o w a ł t r y u m f iego n a d n i e p r z y i a c i o ł y , I r a z e m d o n ió s ł , źe iak dżdż u w y g lą d a kania , T a k on w zd y c h a do tw o ic h r ą c z ą t u ś c is k a n i a , Co wid zę! S o z y ie u k u — Ja k ie y to zjawienie Ciebie nie iest przyc zyną ra d o śc i A lkm enie ! P a n i h o n o r mi czynisz. — Ja k że A m fitryo ?...
T a k zawsze , iak na m ężne p rz y z w o ita w o d z e , Gdzie kochać t a m ko ch a ła a gdzie bić ta m b i i a , .. ■
16
A
M F I T R Y O.B ra w o co za k o n c e p t a , co za se nsa r o d z ę !
S ło w e m iak u r o d z o n y do sła w y i boiu. __O d łu g o żądanego zjawienia p o k o iu ! K iedyż te d y p o w r a c a , k tó r y czas wym ienia?... — P r ę d k i b a r d z o d la cz asu późny dla życzenia. — Jakże się m a ? czy przecie bez r a n y , bez szwanku Co m ó w i ? co p o r a b i a ? p o w i e d z , m óy k o c h a n k u Móy d r o g i . . . — M ało m ó w i , ale czyni w i e l e , G dzie s t ą p i , iak liść p r z e d niem d r ż ą nieprzyiaciele. J a k liść? nie prz yiac ie le? — A to co u biesa C o wyraz to figura , co m yśl to frazesa ; Że też to m n ie i t r o c h ę g ło w a nie zaboli.
— C ó ż c z y n i ą r o k o s z a n i e ? j a k i l o s i c h d o l i ?
— D la nas n a d t o p o m y ś l n y , d la nic h nieco s r o g i , Z a d r w i ł a z nich f o r t u n a , p a d li co d o nogi. P te r y la ich d o w ó d z c a iuż na s z u b ie n i c y ; D o b y liśm y o d r a z u T e l e b ó w s to l ic y ,
J to w szystko p om yślnie skończywszy dla s ła w y , Zwycigzkie w p o r t oyczysty zawinęli nawy.
— Kicha! co za pom yślność!... Ja k ż e t o ? m óy luby?., — C h ę tn ie b a r d z o , co większa nie sz ukaiąc c hluby ,, M ogę 'wcześnie u p e w n i ć , że Iepiey w tern p ani D o g o d z ę , niż naylepsi nasi w ete ran i
K a y p r z ó d tr z e b a w ystaw ić s o b ie , że T e l e b y I c h s t o l i c a , tey niem al w i e l k o ś c i , co T e b y ,
A
M F ' I T B. Y o i1-7
( p o k a z u ie ria ręce.)T u leży — t u iest rzeka— po zarzeczu dali)
R ó w n a b a r d z o p l a s z c z y z n a - w ty ra n d e y s c u sm y sta li ; T u ła ń c u c h g ó r wysokich p rzecięty Wąwozem ; P o d
niemi
r o k o s z a n i e leżeli obozem . fŚrodkiem
stali h a j d u k i , w s k r z y d ła c h s t r z e l c ó w T u h u s a r z e , t u c i o r y , ta m lóźna c h o ł o ta . (i ota , O d d a w s z y n a p r z ó d b o gom p o w in n e m o d li tw y ,W y s z ł o h a s ło o d s z t a b u , n a s t ą p i ł szyk bitwy. W y s u w a się o c h o tn ik z te y i z o w c y s t r o n y , Z - r a z u poszło na u d r y , d a le y na p lu to n y . L e c ą ludzie iak m u c h y , gdyby g r a d p o c i s k i , C z u c h r a i ą sobie b r o d y , sz e m e ru i ą p y s k i , P o strzeg a A ra fitry o , że s p r a w a po d i a b l e ;
J a k w r z a ś n i e : b r o ń na k ruczki n a t e m b la k i szable. N a te n c z a s , m o g ę mówić- z a w r z a ł o , iak w g a r k u ; T a m c i p i e r z c b n ę l i , m y im sie dliśm y n a k a r k u ; J a k te ż r a z p o i e c h a l i , t a k iuż k o r p u s nasze . . . S z ł o z a i a z d ą , i tylko z b ie r a ło p a ł a s z e ;
S ł o w e m , nie mogąc w strzy m a ć dzielnego z a m a c h u . . .
(d a ie się s ły s z y ć szelest.)
Go słyszę! szelest Jakiś,, nasze korpus w strachu.
18,
A M F I T R Y
O.
S C E N A II. Me r k u r y, Sozy a.
Me r k u r y, (w p o sta c i S o z y i w y ch o d zi z domu-
A m jitr y o n a .)
P o d tą iego p o s t a c i ą , k t ó r ą w zią łe m na s i ę , P rz e p ę d ź m y tę n ik c ze m n ą g a d a t l i w ą szuip.
W ł a śnie też p o w r ó t iego p o tr z e b n y w tym czasie K ie d y Jow isz z A lk m e n ą r o sk o sz y kosztuie.
S o z ya , ( nie sły szą c go wtgcey ,. a n i w id zą c.) P ró ż n y s t r a c h ta k mi p ię kne p r z e r w a ł pery o d y . J e d n a k w niydźm y do d o m u o d wszelkiey p rzy g o d y
M e r k u r y,, (n a stronie.)
D o p ie r o m ia łb y ś g ło w ę lepszą niż M e r k u r y ; T a k i e d a m m u ściąganie — nie t r a f i do dziury.
So z y a, ( p a tr z ą c w nieho.) Ale ta noc dzisieysza nie m a , w i d z ę , końca. Czy m ó y .p a n , szląc m nie m n ie m a ł wieczór w sch o
d e m słońca , Czy też F e b u s n a d ' m ia r ę pociągnąwszy win a S pi i e s z c z e c z y go k tó r a m a w ł ó ż k u G o d zin a ? '
M.E rk u r y , (n a stro n ie.) O b lu ź n ie r c a ! p o g a n i n ! ta k p o m a w ia ć Bogi, P o c z e k a y ż e , p o c z e k a y , h u t ta i u •, b ato g i. D rogo ci się ta d r a b i a z u c h w ało ś ć z a p ł a c i , Nie na d a r m o M e r k u r y w tw o ie y iest p osta ci: Zgin iesz a ż d o i m i e n i a , łotrze.
A M F I T R Y O
19
So z yA, (p o strzc g a ią c go w o ciem ku.)
T a m do k a t a ! Goś m i t a nienaylepiey wróży f a c y a t a !
M a iakąś m inę le ś n ą , i na d r a b a kroi. N ie tr z e b a m u pokazać , że się p ose ł boi. D o b r z e mi się w tym raz ie-p ie śń n a d a r z y iaka.
Z ię k n i e s i ę , gdz ią r y k n ę s tr a s z n y m g ło s e m T r a k a
(śp ie w a cichszym co ra z głosem w m iarę zb liża n ia ęsi M a k u r y u s z a .)
M E R K u u y , {głośno.) Takiegoż t u znów licho p r z y g n a ło k a n t o r a , I beczy m i , i b e c z y , iak p o d rzezią koza! Czy c h c ę , żebym m u kiiem d a ł p o kla sk i f o r a l
S o Z Y
A.-T ern Jegomos'ć nie lubi widzę w irtuoza.
M e r k u r y .
J u ż więce'y o d ty g o d n ia w ychodzę n a c z a t y , Ż e b y m k om u k a r k s k r ę c i ł , p o g r u c h o t a ł g n a t y , N ik o g o nie znaycłuię. — W ł a ś n i e m oie r a m i e , T y m się k r z e p i , gd y k o m u r ę c e , nogi, ła m ie .
S o z y a , {na stro n ie.)
Gzy mi go k a d u k n a d a ł z takiem i n a r o w y ?
A! toć to zbóyca le śn y , czy złodzióy b r u k o w y ! fczey. S t r a c h mię... O! nie ma czego. P ó y d źm y m ę stw e m r a - Nie grze czną ten m a - s t y p ę , k t o z s t r a c h u u m i e r a . . N a u l w o i e b a b k a wróży , — może ten brew era
A M l i T a r o .
Ż eb y z r ę c z n i e j s tr a c h p o k r y ć , p rze to się iunaczy, J a ć festem t c h ó r z, to p r a w d a , lecz n i e p r a w d a , żeby C złek sobie czasem s e rc a nie p o d d a ł z p o tr z e b y .
J a ieclen , i on nie d w ó c h , on zdrów , ia nie c h o r y ,. D o m tuż... n a sw o ie m śm iec iu b iią cz asem w ió r y ,-
M e r k u r y . Któż t a m ie st ? S O Z' Y A Ja. M E U K TJ R Y. Co za ia ? S o z Y A '. J a . — S o z y o ! żwawo. M e r k u r y . Ale te n i a , za ja ką przychodzi t u s p r a w ą ? C z ł e k ? czy b y d l e ? S O Z Y A'. T o ć w id z i s z , żem o lu d z k ie y t w a r z y .- M E R K U R Y. P a n ? czy s ł u g a ? S o Z Y A.
J a k czasem , iak m u się w ydarzy, • M' E R. K - U R Y.
Dokądże ?
S
oZ' r
a-Gdzie mu trzeba.
A
m f i t r y o.
2 l
M E R K U E Y.N ie w t ę , w i d z ę , graią. S O z Y a , (śm ielszy i h o n te n t.)
Cieszę się — p r z e d zaiącem żaby uciekają.
M e r k u r y, ( p r z y s t ą p i w s z y d o n i e g o . )
T r u t n i u , p y ta m cię g r ze czn ie, n im użyię m o c y , K to ś ? z k a d ? czyy ? d o k ą d idziesz? co ro b is z ? czem w
S o z y a. (nocy? K obie i źle , i dobrze , w d zień , w nocy, czy z r a n a , Z t a d p rz y c h o d z ę , t u idę , należę d o p a n a .
M e r k u r y .
Coś z a k r a w a na m ę d r k a , m ów i pod figurą.
W a ć , w id z ę , chcesz d r z e ć k o ty ? g u r ą n a s i , g u r ą . S koro t a k , więc n a y la tw ie y znaiomosć z a b i e r ę , K ie d y zacznę o d tego , że ci p y ski spierę.
S o z y A.
Mnie?
M e r k u r y .
T o b ie . — A na d o w ó d , żem człow iek o tw a r t y
i d a i e m u p o l i c z e k . )
S
o Z Y A. D o p r a w d y biiesz?M
E b k u B Y. J a k chcesz, ch c es z? p r a w d ą , ch c e s z ? żarty. O d p o w i a d a m n a tw oie ciem ne k o m p le m e n ta ;22
A
M F I T R Y O.S
O Z Y A.M óy b r a c i e , niech ei tego p a n Bóg nie p a m ię ta ; Ale biiesz z przyciskiem .
M e r k u r y .
T o ieszeze p ie rn ic z e k ,
M i ó d , cu k ier w m ia r ę t e g o , co się zwie policzek, S o z y a .
G d y b y m ia b y ł ta k p r ę d k i , iak iest z waści o s a , Byłby kto ś bez r ą k , bez n ó g , bez u s z ó w , bez nosa.
M E r k u R Y.
M ozę to w szystk o ieszeze znaleść się w potrzebie T y m czasem..i o cóż ia to p y t a ł e m się c i e b ie ?
S o z y a , ( chce wriiść do dom u,) K ie m a m czasu. M E R K n R Y. D o k ą d ż e ? S o z Y A. C iek a w e p y t a n i e ! I co k o m u d o te g o ? M E R K u r y, ( p r y t rym u iąc g o .) C h c ę w i e d z i e ć , g a J g a n ie , Dokącł idziesz ?
S
o Z Y A. Z a cóź m nie W a s z m o ś ć ta k s z a m o t a ? T o nasz d o m , i d z i e d z ie n i e c , a to do nic h wrota*A M F I T R Y
O".
23
M e r k u r y .
J a k m i będziesz p le ść takie k o s z a łk i, o p a ł k i , J a k nie wyznasz p o iakiey przychodzisz t u sp r a w ie ; W id zis z kij? n a łb ie ci go zgruchoczę w k a w a łk i., Z n a k u , żeś b y ł c z ło w ie k ie m , ł o t r z e , nie z o s ta w ię , Ż eb y ś m i k r o k ie m je d n y m nie r u s z y ł się... w a r a . S o z v a. O cz y w ista n a d e m n ą dzisiay b o g ó w k a r a , K t o m i zabroni w e y ś e ia d o moiego... M e r k u r y .
Jako ?
C o d o tw oie go ?S
o z Y A. J u ż ci do naszego do m u ? M e r k u r y .Oszuście , a wieszże ty co m ów isz ? i k o m u ? S o z Y a.
Amfitryo w ty m d o m u ie st p a n e m w sze la ko , J a s łu g a iego , więc...
M E R K u R Y.
K t o ? tyś ie st iego słu g ą ? S ' o z Y A.
Otó ż p o d o b n ą p ie rw sz ey g a d k ę zacłał d r u g ą . —- T a k iest.
M e r k u r y ,
24
A
m f i t r y o.
S
O Z Y A.T o ć iego , nie czyiem. M E r k u R Y.
Jakże cię nazywaią.
S
o z y a. M n i e ? M e r k u r y . Ciebie.S
o z Y A. Sozyiem. M e r k u r y .Sozyiem ? prze trz yy oczy , b o drzymiesz. S o z y a.
Nie drzymię.
M e r k u r y ,
T y Sozyia ?
S
o z Y A.T a k , to ie st m oie w ła s n e imię. M £ n k u H Y.
S łu c li a y , po r a z o s t a t n i , i grożę i p r o s z ę , O b a c z s i ę , nie b ę d ź g ł u p i m , bo widzisz kij noszę.
S o z Y A. Ależ prze cie nikogo d a r e m n i e nie biię?
M E H K U R Y.
A
m f i t r y o.
25
S O
ZY A.
Z a co ta k się p rze zw ałe m ? T a k m nie zawsze zw ano. 31 E R K U R Y.
J a k o ? Sozya tw oie m a b y ć w ła s n e m ia n o ? Ż a d n a t a k , iak c z ł e k , s k ła m a ć nie może b es ty a.
S o z y a .
Nie m a w t y m n aym niey k ł a m s t w a , gdyż iestem , B y łem S o z y a , b ę d ę Sozya i ty mię (Sozya Nie p r z e r o b is z . —
31 E R k u IV Y.
W i ę c tw oie Sozya iest im i ę ?
S o z y a.
31oie w łasne. T a k c h c ia ły p rze zn ac ze n ia b o ż e , T a k się r o d z i ł e m , ta k e m r ó s ł . ta k e m p o d s t a r z a ł . N ik t więc we nm ie innego nic w m ó w ić nie może , N i ia k o g o , ni m nie kto nie b ęd z ie p r z e tw a r z a ł.
M e r k u r y .
Otóż te n kiy in n e g o będzie d a w c ą k s z t a ł t u ; M a s z , ( b i t e g o )
S o z y a.
P a n i e , ł o t r z e , o y c z e , ro zb ó y n ik u !— gwałtu! 31 E R k u R Y ,
Je szcze w rzesz cz ysz?
S o z y a .
A cóż to za dzikie z w y c z a ie ! 3
Zabita m n i e ia k by d le , i p ła k a ć nie daie. M e r k u r y .
J a ta k zawsze.
S
o z Y A.M a ło ci sła w y zląd w y n i k a , Źe masz we m n ie z zaięczem s e rc e m pr z e c iw n ik a . L a d a kto t a k p o t r a f i — nie łapie le w m u c h y , N ie biie p io r u n w d o ł y , o r z e ł w ró b l e p u s z c z a . N ie na ta k i c h s i ę , iak i a , t c h u r z a c h znaczą zuchy. W s t y d ź s i ę , ta k j a r m a r k o w a tylko r o b i t łu s z c z a .
M e r k u r y . Aleś iuż n ie S o z y a ?
S
o z Y A.W s z y s tk i e tw o ie razy
Ż a d n e y we m n ie nie m o g ły s p r a w ić p r z e o b ra z y , C h y b a tylko w t y m J e d n y m , że Sozya d a w n y C a ły , zuch; teraźnieyszy tc liu rz , z b i t y , nie sławny.
M e r k u r y . C o ? ty ieszcze S o z y a ?
S o z y a .
Z a cóż zawsze z kiiem? M e r k u r y .
Za cóż ty s ię , n i e c n o t o , nazywasz Sozyiem? S o z y a .
W o l a twoi a — ni e r ó w n a poty czka i p o l e ,
T v z m ę stw em , ia bez niego, zaty m milczeć wolę.
A M F I T E. Y O.
M e r k u r y .
N ie ł o t r z e , czy po d o b r e y w o l i , czy prze z dzięki Musisz mnie o d p o w ie d z ie ć , czyś S o z y a , czy m e .
S
o z v A.
T y ś m ó y tw ó r c a — ia tw oie y ie ste m zlepek r ę k i , B ę d ę czym chcesz, czym tw oiey zda się być wieiuie.
M e r k u r y .
Byłeś te d y Sozyą?
S o Z Y A .
I z d u s z ę , i z c iałe m Aż cło tego m o m e n tu b y ć się n im m n i e m a ł e m , Ale tw ó y kiy przez iakieś niepoięte c u d a , D o w i ó d ł m i , że to b yła m a r a , s e n , o b łu d a .
M r k u r v. Otó ż to ia S o z y a , p a n m óy A m fitryo. Z n a i ą m n ie w c a łyc h T e b a c h ;
S o z y a.
T y b y łb y ś Sozyą ?
M e r k u r y .
T a k , nie in a c z e y , iestem Sozyą. S o z y a , (n a stro n ie.)
O nieba! W i ę c mi się dziś sa m ego siebie zaprzeć t r z e b a , I d o z w a la ć , że ie den , kto wie ? może z ł o d z ie j, M ną się m i e n i , i w obec mnie , za m n ie u c hodz i !: Zacóżem tc h u rz ?
28
A
m f i t r y o.
M E B K U K Y.
Co t a m W a ć szemrzesz nie w y ra źn ie? T y lk o p i ś n i y , t a k ą , c i , c h ł y s t k u , sp ra w ię łaźnię.
S o z y a.
N ic nie m ów ię.— Lecz przebóg! racz dozw olić tyle P rz y n a y m n ie y , nie ch m i woln o z to b ą m ów ić chwilę.
M
e k k u K Y. Możesz.S o z y A.
L ecz p o d w a r u n k i e m — uczyńm y p r z y m ie r z e Ze bić nie będziesz.
M e r k u r y . Z g o d a . S o Z Y A. I Szczerze mówisz. M e r k u r y . Szczerze. S o z y A, ( o d ste p u ią c od niego.) j
K t o ci t a k śmieszną g ło w ę n a b i ł fanta zyą ? Co ci z t ą d przyidzie m oie m nazywać się m ia n em ? I czy możesz d o k a z a ć , choćbyś b y ł s z a t a n e m . Ż e b y m ia p r z e s ta ł m n ą b y ć , p r z e s ta ł być S ozyą?
M e r k u r y .
Z n o w u sw o ie ?
S O Z Y A .
A
M F I T R Y O. 2 9 T r a k t a t u ; wszak przym ierze w a r u i e batogi'.M e R k u R Y
Ale,
łotrze, szubrawce, liultaiu, niecnoto.
S
O Z Y 4 .C o cło o b e lg — słow o w i a t r — g a d a y — m nieysza o to ,
Lecz nie biy.
M e ii k i: n y.
T y ś S o zy a?
S
o z x 4,
T a k — na m oię duszę.
M e r k u r y, [za b iera ią c się do b ic ia .)
S k o r o t a k , w ięc się nasze zrywaią soiusze. S O Z Y a, (z o d w a g ą )
B ierz ich k ac i! nie w iem co m oże ztąd w y n ik n ąć . M nie ie d n a k , choć bym i r a d , n ie p o d o b n a zniknąć. K t o kiedy sły s z a ł w świecie o t a k i e m z d a r z e n i u , T a k i e m m ą ce n iu p r a w d y , ta k ie m o m a m ie n iu ? K i e d y ia s tw ie r d z a m m oię rzecz d o w o d ó w nie ste m
T y usa dzasz się d o w i e ś ć , że ia m n ą nie iesteni. Czy mi śni s i ę ? czy d r z y m i ę ? czy n a r e ś e ie ia k a Moc zloezynna z r o b iła ze mnie m a n ia k a ? ( ilo ś c i, K ie śpię, nie g ł u p i m — W s z y stk ie m a m cz łe k a zdol- I t o z u m , pam ięć... pró cz w oli— czułe się przez kości, Ze m n ie b olą — A p o t y m , czy nie ie stem p o s łe m D o Alk meny ? czy tyle nowin iey nie n i o s ł e m . . . J a k P te r y la z z a s t ę p e m swoim zginął m a rn i e ,
5 0
A
M F I T R Y O.
J a k nasi... Czyliź w r ę k u nie tr z y m a m la ta r n ię ? Czym cię nie z d y b a ł blisko naszego podwórza? C z ym nie sk r o m n ie na tw o ie m ow y o d p o w ie d a ł? Czyś mnie w n e t nie o s io d ł a ł, w idzą c z m iny tchurza? Czyś mnie nie t ł u k ł , i ieszcze g w a łt u w ołać nie d a ł ? B o d a y b y ta k n i e b y ł o iak ie s t rze czyw iście ? W i ę c , n ie ch się na tym m oie kończy u t r a p i e n i e , N ie c h a y p r z y n a y m n ie y w olne m a m d o d o m u wni- N ie c h się uiszczę w m o le m p o sła n iu A lkm enie. (ściet
M e r k u r y .
N ie ru sz a y s i ę , b o ei łe b r o z p ł a t a m na d w o i e , T o w s z y s tk o , co p o w ia d a s z , pró cz kiiów, iest moie-..
S o z y a. (n-a iv p ó ł z p ła c ze m .)
M a m ś w ia d k ie m tę l a t a r k ę , n a y le p ie y wie o n a Ż e m p o s e ł d o A łk m e n y o d Am fitryona.
M e r k u r y .
K ł a m i e s z , ia iestem p o s e ł , ia nie masz m o m e n t u Jnko się- w p o r c ie P e r s k im w y b ra w s z y z o k r ę t u , Z woli Amfitryona uiosę wieść do d o m u
Z u p e ł n e g o zw iązkow ych prze z niego p o g r o m u — S ł o w e m ; ia to S o z y a , syn p a s te r z a Daw»a, B r a t A rpaga , co nam .gdz ieś zginał za g r a n i c ą , Mąż K l e a n t y , k tó r a mi kością w g a r d le stawa-, B ę d ą c naygorsz ą w św iecie b a b ą , sekutn-icą : J!a n a r e sz c ie , k t ó r e m u p r z e z w z g l ą d sp ra w ie d liw y r Z a ie d n o arcy. s ła w n e w k s ię g a c h przedsięwzięcie-,.
K u w ie c z n e m u w s p o m n ie n iu żem czło wiek pocz ciwy ,
Ufze^O w ne kaz ano przy c isn ąć pieczęcie. S o z y a , (n a stro n ie.)
T a k w sz y s tk o , isk z r e g e s t r u . Co ty lk o p o w i e d z i a ł , G d y b y nie b y ł Sozyem , n igdyby nie w ie d z ia ł. P r a w d z i w i e , im się w ięcey za m y śla m w te'y m ie r z e W y c h o d z ę z w ą tp l iw o ś c i , i p o n ie k ą d w ierz ę.— J a k go te ra z u w a ż a m , m ó y w z r o s t , m o ia m i n a , Moie r u s z e n ie , n a w e t i m o ia c z u p r y n a —
L e c z b a d a y m y go cłaley. (g ło śn o ) Z s c h e d y r o z d a w n i -( c z e y , Co po n ie p rz y iac io ła eh m óy p a n wziął w zdobyczy?
M e r k u r y .
P ię ć w ielkich d y a m e n tó w k u n sz to w n e y o s a d y , W k tó r e h e r s z t ich s t r o i ł się o d w ielkiey p a r a d y .
S o z Y A. D l a ko goż ten d a r d r o g i pr z e z n a c z y ł? M e r k u r y .
Dla żony.
S
oz
Y A. Gdzież iest? M e r k u r y .W p u d e ł k u , pańską pieczęcią strzeżony.
S
o z Y a.G d y b y też o w łos c h y b i ł — r a c y e , iak kliny!
32
A
J J r I T R Y O. N ie c hayż e p ie rw e y luie , lecz te ra z przy c zy n y D a ie tak m o c n e , tak m i z p o d o b i e ń s t w e m przeczy Z e , kto w i e ? czy Sozyą nie ie st w sa m ey rzeczy — J e d n a k , gdy się obaczę , g d y sp o y rzę po s o b i e , Z d a i e m i s ię , ż e J e s te m sa m w swoiey osobie. P r a w d z iw ie o d u r z a ł e m , ani mysią tr a f ię ,w k tó r y m s'wiat]a m a m szukać życia para gra fie ; C a ły m i wiek ta k pr z e trz ą sł. P o w o l i ! nie cały ; Tłie t k n ą ł ż o ł n i e r k i , gdzie iak w aleczny g e n e r a ł , W p e w n y m h a r c u n a w szystkiem s t r o n y się obzierał’,, I choć s a m , c z u ł e m i e d n a k , że mi ły tk i drżały. Z a g a d n ę go. Co n a t o , d a ł b y m m oią sz y ię, Z e , ia k wąż zwin ie m i się — ta k go z t o r u zhiię;
(głośno )
G d y przysz ło do po ty c zk i , tyś zo s tał z ob o ze m P rz y iu k a c h . Cożeś r o h i ł ?
M E r k u R y..
S ie d z ia ł e m po d wozem,. S o z •£ a.
(cicho) Z g a d ł, (g ło śn o ) Cóż w ięcey ?
M e r k u r y .
D r a b u i ą c w o ien n e r y n s z tu n k i, P rz y p a d k ie m n a tra fiłe m n a t o r b ę w ę d z u n k i ,
I duży b u k ł a k w i n a — u s i a d ł e m s p o k o y n ie , J a d ł e m , p i ł e m , złorzecząc ż o ł n i e r z o m i woynie;
A
m f i t r y o.
3 3S o z Y a, (n a stro n ie.)
T y m m nie d o b i ł . — T a s k r y t a p o d wóz r e y t e r a d a , T a w ędz onka , to w i n o , ten sposób m yślenia Moiego względem woyny , k tó r e mi w y m i e n i a , j g® za n im przeciw ko m nie d o w o d y nie lada.
(g ło śn o .)
T e r a z m i sęk zadałeś, k tó r e g o nie ruszę. Przeczyć ci S ozyostw a b y ło b y d a r e m n i e ;
L e c z , kiedyś ty S o z y a , co chcesz zrobić ze m n ie ? Bo nareszcie i ia też czymkolw iek być muszę.
M e r k u r y .
W ten c z a s , gd y ia p r z e s ta n ę być S o zy ą, z g o d a , Bądź n i m , lecz póki iestem... ł ó ż k o , albo m a r y .
S o z y a .
P r ę d z e y b y się zgodziły w ra z ogień i w o d a , J a k tw oie m o w y z rzecz® nie s n a d n ą do w ia r y .
( n a stro n ie.)
W ty m odm ę cie sa m sobie poradz ić nie u m i e m , Z d a m i się że ta k widzę , inacze'y rozum iem . W s z e la k o tr z e b a skończyć Jakkolw iek tę b i d ę ,
(g ło śn o -)
N a y k r ó ts z a dla m nie d r o g a .. Z e g n a m cię i idę.
M E R K U R V .
Czekay. D o k ą d ?
S o z y a .