• Nie Znaleziono Wyników

phenomenon of democracy: selected contexts

W dokumencie i administracyjne studia prawnicze (Stron 37-42)

w

prowADzenie

w

 niniejszym opracowaniu skupiono się na polemice wokół pojęcia i  zjawiska demo-kracji z końca XX i początku XXI wieku, podejmowanej przez takich autorów, jak: Giovanni Sar-tori, Charles Tilly, Marek Bankowicz i  Francis Fukuy-ama.

Celem pracy było pokazanie, jak różnie interpretowa-ne może być pojęcie demokracji pomimo istnienia ele-mentów wspólnych w definiowaniu tego pojęcia, co do których panuje konsensus. Słowo to należy obecnie do często używanych, nie tylko w dyskursie naukowym, po-pularnonaukowym, medialnym, ale także – publicznym.

Wciąż jednak budzi ono liczne kontrowersje i spory in-terpretacyjne. Nadzwyczaj często się nim posługujemy, czasem nadużywając go do opisu kondycji społecznej i  politycznej współczesnych społeczeństw, ich ustroju państwowego, ale i  oddania ducha czasu – pandemo-kracji, który opanował głównie Europę i Amerykę

Pół-nocną. Po drugie, w opracowaniu za cel przyjęto próbę zobrazowania złożoności zjawiska demokracji. Przy jego bliższej analizie wyłania się skomplikowany obraz tego fenomenu i procesu społecznego, bez którego trud-no wyobrazić sobie życie w globalnym świecie wraz ze wszechobecną w  nim kulturą masową. Podjęto także problem kryzysu demokracji w wymiarze praktycznym jako poliarchii (jak nazywał jej realną postać Robert Dahl) oraz w skali międzynarodowej. Kryzys ten nie jest stanem przygodnym, przez który przechodzą tylko nie-które państwa uznawane za demokratyczne, ale w pew-nym stopniu dotyczy wszystkich krajów zarządzanych w  sposób demokratyczny i  ucieleśniających wartości (głównie liberalne), które legły u podstaw ukształtowa-nia się demokracji we współczesnym świecie.

i

nterpretAcjepojęciAi

 

zjAwisKADeMoKrAcji

Włoski teoretyk demokracji Giovanni Sartori w pierw-szym rozdziale swojej pracy zatytułowanej Teoria demo-kracji, już we wstępie do niej, powołuje się na Alexisa

A

bstrAct

In the paper the author focuses on polemics around the con-cept and the phenomenon of democracy of the late twenti-eth and early twenty-first century, undertaken mainly by such authors as Giovanni Sartori, Charles Tilly, Marek Bankowicz and Francis Fukuyama. The aim of the study was to show: the diversity in the interpretation of the concept of democracy, despite the existence of common elements on which there is consensus; and the complexity of the phenomenon and the process of democracy in the modern world. It has been also undertaken a problem of the crisis of democracy in a practical and internationally dimension.

K

eyworDs

:

conceptAnDphenoMenonofDeMocrAcy, coMMonvAlu

-es, crisisofDeMocrAcy.

s

treszczenie

W  artykule autor skupia uwagę na polemice wokół pojęcia i zjawiska demokracji z końca XX i początku XXI wieku, podej-mowanej głównie przez takich autorów, jak: Giovanni Sartori, Charles Tilly, Marek Bankowicz i Francis Fukuyama. Celem pra-cy było pokazanie różnorodności w interpretowaniu pojęcia demokracji pomimo istnienia elementów wspólnych, co do których panuje konsensus, oraz złożoności zjawiska i procesu demokracji we współczesnym świecie. Podjęto także problem kryzysu demokracji w  wymiarze praktycznym oraz w  skali międzynarodowej.

s

łowAKluczowe

:

pojęciei zjAwisKoDeMoKrAcji, wspólnewArto

-ści, KryzysDeMoKrAcji.

str. 35-43

de Tocqueville’a, poruszającego ważną kwestię pojęcia demokracji. De Tocqueville pisze, że: „Największe za-mieszanie powoduje sposób posługiwania się przez nas słowami «demokracja» i  «demokratyczny rząd». Do-póki słowa te nie zostaną ściśle zdefiniowane, a  defi-nicje uzgodnione, ludzie żyć będą w  niemożliwym do rozwikłania zamęcie ideowym, na czym bardzo skorzy-stają demagodzy i despoci”1. Sartori podejmuje tę myśl i stwierdza, że pojęciu demokracji przysługuje nieostrość i wieloaspektowość. Dzieje się tak dlatego, że demokra-cja stała się obecnie nazwą cywilizacji, w której żyjemy, czy też raczej nazwą politycznego produktu finalnego cywilizacji zachodniej2. Sartori powołuje się również na innego, bliżej nam żyjącego klasyka, literata – Geor-ge’a Orwella (autora m.in. takich głośnych dzieł jak Fol-wark zwierzęcy3 i Rok 19844), który pisze, że: „W przy-padku słowa takiego jak demokracja nie tylko nie mamy uzgodnionej definicji, ale już próby doprowadzenia do tego napotykają opór ze wszystkich stron. Obrońcy wszelkiego rodzaju reżimów twierdzą, że są one demo-kracjami, i obawiają się, że musieliby przestać posługi-wać się tym słowem, gdyby nadano mu jakieś jedno zna-czenie”5. Demokracja, jak zauważa Sartori, w  dalszym ciągu ma wrogów, lecz dziś unika się jej najlepiej pod jej własnym mianem i również za jego pomocą6.

W toku swoich rozważań Sarotri podejmuje próbę od-powiedzi na pytanie: czy demokracja może być czymkol-wiek? Odpowiadając na to pytanie, autor ten stwierdza, że teoria demokracji jest makroteorią, która opiera się na szerokich uogólnieniach. Z kolei wyniki badań stanowią swego rodzaju pożywkę dla empirycznej teorii demokra-cji. Dostarczają jej bowiem mikrodowodów. Jednakże materiał dowodowy z badań jest zbyt nikły w stosunku do uogólnień, które rzekomo są w ten sposób testowa-ne. Trudno określić, ile takich dowodów potrzeba, aby potwierdzić bądź też obalić makroteorię. Ponadto, jak zauważa, sytuację tę pogarsza fakt, że empiryczny ma-teriał dowodowy wynika z definicji operacyjnych, które są zaledwie bladym odbiciem swoich teoretycznych pier-wowzorów. Na tę kłopotliwą sytuację złożyło się wiele przyczyn. Sartori, poszukując ich, odnosi się do Bertran-da Jouvenela, który w 1945 roku zauważył, że wszelkie dyskusje o demokracji, argumenty za i przeciw niej, są w zasadzie intelektualnie bezwartościowe, gdyż, tak

na-1 Cyt za: G. Sartori, Teoria demokracji, przekł. P. Amsterdamski, D.

Grinberg, Warszawa 1994, s. 16.

2 Zob. tamże.

3 Zob. G. Orwell, Folwark zwierzęcy, przekł. B. Zborski, Warszawa 2012.

4 Zob. tenże, Rok 1984, przekł. T. Mirkowicz, Warszawa 2013.

5 Tenże, Politics and the English Language, [w:] S. Orwell, I. Angos (red.), The Collected Essays, Journalism and Letters of George Orwell, t. 4, New York 1968, s. 132-133.

6 Zob. tamże.

prawdę, nie wiemy, o  czym mówimy7. W  latach czter-dziestych XX wieku konstatacja ta wydawała się przesa-dzona, jednakże Jouvenel przewidział, jakie będą skutki przekształcenia demokracji we wszechobecny slogan. Na osłabienie głównego nurtu dyskusji o demokracji złożyło się wiele okoliczności i tendencji intelektualnych. Głów-ną przyczyGłów-ną tego stanu rzeczy wydaje się deprecjacja słownictwa polityki. Do lat czterdziestych XX wieku lu-dzie wielu-dzieli, czym jest demokracja. Jeżeli im się po-dobała, akceptowali ją, jeżeli nie, odrzucali. Od tamtej pory ludzie zaczęli głosić, że demokracja ma konotacje pozytywne, ale przestali rozumieć i zgadzać się odnośnie tego, czym ona jest, zaczęli różnie ją definiować, co dało początek sporom definicyjnym w tym zakresie. Według Sarotriego, obecnie przyszło nam żyć w  epoce zamętu w demokracji. Przypisujemy jej różne znaczenia, ale nie jest to jeszcze aż tak przerażające. Najgorsze jest to, że może ona znaczyć właściwie cokolwiek, a to oznacza, że ważna granica została już przekroczona8.

W dalszej części swojej pracy Teoria demokracji Sartori stawia m.in. takie pytania, jak: czym jest demokracja?, czy definicje demokracji są arbitralne?, czym w  ogó-le jest definicja? Odnosząc się do nich, szczególnie do ostatniego pytania, autor przywołuje Johna Stuarta Milla, według którego: „Najprostszym i najbardziej po-prawnym pojęciem definicji jest to, iż jest ona zdaniem, które przedstawia znaczenie danego słowa; a mianowi-cie przedstawia już to znaczenie, jakie ono ma w języku potocznym, już to takie, jakie mówiący czy piszący za-mierza mu nadać”9. Sartori komentuje wypowiedź Milla i stwierdza, że autor ten nie przywiązywał większej wagi do rozróżnienia pomiędzy znaczeniem nadanym słowu przez mówcę a znaczeniem, które uchodzi za powszech-nie przyjęte. Od czasu Milla trochę się jednak zmieniło i  dziś filozofowie oksfordzcy dostrzegają taką różnicę.

Wyraźnie rozróżniają oni definicje projektujące (subiek-tywne, sformułowane przez mówcę czy autora) od leksy-kalnych (leksykograficznych). Te pierwsze sprowadzają się do tezy, że mówca ogłasza, że zamierza używać da-nego słowa w określonym znaczeniu (jest to podejście subiektywne, bowiem znaczenie nadane jest przez mów-cę), które traktuje jako swoje i tym samym definiuje sło-wo ssło-woiście (mówca zakłada, że to jest „moja definicja słowa”). Jest to dowolny, świadomy i zamierzony wybór nazwy dla określonej rzeczy, a  zatem pewien projekt.

Drugiego rodzaju definicje równoznaczne są ze słowem powszechnie używanym. Mówca ma to na względzie

7 Zob. B. de Jouvenel, Du Pouvoir, Geneve 1947, s. 338, cyt. za: G.

Sartori, dz. cyt., s., s. 20.

8 Zob. tamże, s. 19-20.

9 J.S. Mill, System logiki dedukcyjnej i indukcyjnej, t. 1, przekł. C. Zna-mierowski, Warszawa 1962, s. 206, cyt. za: G. Sartori, dz. cyt, s. 314.

37 M. Rewera: Debata współczesna nad pojęciem i zjawiskiem demokracji: wybrane aspekty

znaczenie powszechnie przyjęte, które jest społecznie usankcjonowane. Takie właśnie definicje zawierają słow-niki, stąd też opatrzenie ich mianem leksykalnych czy leksykograficznych10.

Rozróżnienie tych dwóch typów definicji: słownikowych i projektujących, pociąga za sobą kolejne dystynkcje. Te pierwsze mogą być prawdziwe lub fałszywe, w zależności od tego, czy trafnie oddają faktyczne użycie danego sło-wa czy nie. Natomiast tych drugich nie można sprosło-wa- sprowa-dzić do podziału na prawdziwe i fałszywe, bowiem są one projektujące (są pewnym subiektywnym projektem), czy mówiąc inaczej – są one arbitralne11. Którą z tych dwóch rodzajów definicji uznać za bardziej prawdziwą, ade-kwatną do opisu rzeczywistości? Według filozofów oks-fordzkich, mamy prawo przyjąć bądź odrzucić definicję na podstawie kryterium użyteczności12, które do obiegu wprowadził Wiliam James wraz z pragmatyzmem na po-czątku XX wieku13. A zatem, choć nie można podzielić projektów na prawdziwe bądź fałszywe, to można jednak odróżnić te, które są użyteczne od tych, którym cechy

„użyteczności” z pewnych względów nie przypisujemy14. Bierze się tutaj zatem pod uwagę perspektywę osoby de-finiującej daną rzecz, rozpatrywaną w określonym miej-scu, czasie i sytuacji, która wymaga określenia, czy dany projekt jest akurat użyteczny czy też nie. Jeżeli definicje projektujące są niczym innym jak tylko arbitralnymi projektami, od których wymaga się wyłącznie spełnienia wymogu użyteczności, to nieuchronna wydaje się kon-kluzja, pod którą Sartori się nie podpisuje, że demokra-cja nie znaczy nic innego, jak to, co wydaje się bądź też jest użyteczne z punktu widzenia osoby ją definiującej15. Sartori, analizując pojęcie definicji, pyta dalej: jaka jest wartość logiczna definicji, a  w  szczególności, jaka jest wartość logiczna definicji demokracji?, po czym odnosi się do nich, twierdząc, iż tak długo, jak kwestia ta po-zostanie nie rozstrzygnięta, wszystkie teorie demokra-cji będą pozbawione podstaw. W filozofii współczesnej

„projektowanie” nie jest tak popularne czy modne, jak to było w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych XX wieku, jednak politolodzy i  teoretycy polityki wciąż

„wygodnie” trzymają się niemal bez zastrzeżeń roz-strzygnięć projektujących, co pozwala im na uniknięcie ciężkiej pracy i dostarcza tym samym alibi, uzasadniają-cego terminologiczną beztroskę. Ponadto niemal każdy

10 Zob. G. Sartori, tamże.

11 Zob. tamże, s. 314-315.

12 Zob. tamże, s. 315.

13 Zob. W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. 3: Filozofia XIX wieku i współczesna, Warszawa 1988, s. 194-204; por. J.H. Turner, Struktu-ra teorii socjologicznej, przekł. G. Woroniecka i in., Warszawa 2008, s. 397-402.

14 Zob. G. Sartori, dz. cyt., s. 315.

15 Zob. tamże, s. 316.

współczesny badacz polityki nie zapomina przy każdej okazji stwierdzić, że definicje nie są ani prawdziwe, ani fałszywe, a stanowią projekty, ustalające sposób użycia wyrażeń językowych. Wobec tego słowniki, leksykony czy encyklopedie są tylko skarbnicami projektów po-wszechnie przyjętych. To, co w nich znajdujemy, to też są projekty, choć powszechnie przyjęte, w rzeczy samej niewiele różniące się od projektów subiektywnych, które wyznaczają ramy definiowania słowa przez konkretne-go człowieka. Jedyna różnica, według Sartoriekonkretne-go, polega na tym, że definicje słownikowe odwołują się do starych konwencji, zaś definicje projektujące proponują nowe konwencje, które mogą okazać się znaczące i powszech-nie przyjęte w przyszłości. Niemi powszech-niej jednak w obu tych przypadkach mamy do czynienia nie z czym innym, jak z konwencjami. A zatem zarówno definicje projektujące, jak i słownikowe są arbitralne. Uznanie ich za prawdziwe lub fałszywe jest unikaniem odpowiedzi na postawione pytanie. Wydaje się, że tylko nasze sprawozdanie z tego, jak pewni ludzie używają danego słowa, może być praw-dziwe lub fałszywe, natomiast samym definicjom cechy prawdziwości bądź fałszu przypisać nie można. Również i definicje słownikowe pozostają projektami, które mogą być przyjęte lub odrzucone ze względu na swoją użytecz-ność16.

Według włoskiego teoretyka demokracji, można by jesz-cze wskazać na inne różnice pomiędzy definicjami słow-nikowymi i projektującymi. Te pierwsze nie są norma-tywne (nie określają, czy termin „demokracja” powinien być stosowany/używany w określony sposób), natomiast te drugie mają charakter normatywny, ustanawiają, jak dany termin powinien być stosowany, a jak nie. Jest to jednak różnica jedynie pozorna, bowiem można „usta-nawiać prawa”, biorąc pod uwagę tok rozumowania słownikowego czy leksykograficznego, który wyznaczo-ny jest przez teoretyków i  badaczy powszechnie uzna-nych za autorytety w danej dziedzinie17.

Można w  końcu dopatrywać się różnicy między tymi dwoma typami definicji w tym, że definicje słownikowe są bezosobowe (definiują daną rzecz, w tym przypadku demokrację, w liczbie mnogiej – „my rozumiemy to tak, a  nie inaczej”). Z  kolei definicje projektujące (subiek-tywne) w  liczbie pojedynczej („ja definiuję, rozumiem to w  taki sposób”) odnoszą się do określonego słowa.

I ta różnica jest także pozorna, bo – jak pisze Sartori –

„wystarczy stwierdzić, że to, co ja mówię, jest wyrażone przez „definiuję”. Jeżeli jednak to, co mówię, ma mieć ja-kąś wartość, to (abstrahując od formy werbalnej – M.R.)

16 Zob. tamże, s. 317.

17 Zob. tamże, s. 317-318.

wypowiedź taka musi być czymś więcej niż „ja definiuję”, gdyż taka formuła podbudowuje moje ego”18.

Sartori w  podsumowaniu swoich rozważań nad poję-ciem demokracji stwierdza, że im bardziej zgłębiamy to zagadnienie, tym bardziej rozróżnienie na dwa typy definicji wydaje się bezzasadne, bowiem w ostatecznym rachunku istnieje tylko jeden ich typ – definicje projek-tujące. Można je co najwyżej podzielić tylko ze względu na to, czy związane są one ze starymi czy też z nowymi konwencjami językowymi. Nie tylko definicje projek-tujące są arbitralne, także i słowniki nie pomagają nam w uniknięciu konkluzji, że wszystkie dostępne nam defi-nicje są arbitralne. Konkluzji tej nie podważa także fakt, że obszar dowolności definicji słownikowych jest ogra-niczony przez konieczność wzajemnego zrozumienia i wymogi publicznego dyskursu, bowiem powinno się je stosować także do definicji projektujących. W przeciw-nym razie podkopuje się i niszczy wręcz język, komuni-kację międzyludzką oraz myślenie19.

Inny współczesny autor Charles Tilly w swoim dosko-nałym studium na temat ustroju demokratycznego za-tytułowanym Demokracja analizuje zmiany historyczne i  modyfikacje tegoż ustroju, pokazując, jakie procesy w  sferze życia publicznego oraz gospodarczego sprzy-jają procesowi demokratyzacji, a  jakie nie. Tilly szuka odpowiedzi na pytanie (podobnie jak Francis Fukuyama w swojej książce Koniec historii)20 o przyszłość tego sys-temu na świecie, jednak dochodzi do nieco innych niż Fukuyama wniosków.

W rozdziale Czym jest demokracja? Tilly pisze, aby brać demokrację poważnie, musimy wpierw wiedzieć, o czym mówimy. Wypracowanie ścisłej definicji jest zadaniem bardzo ważnym, szczególnie gdy stawiamy sobie za cel próbę opisania i wyjaśnienia odmienności i zmienności zakresu i  charakteru demokracji. Badacze tego ustro-ju i zarazem procesu demokratyzacji wskazują na ogół milcząco lub otwarcie na cztery główne rodzaje definicji, takie jak: konstytucyjne, rzeczowe, proceduralne i pro-cesualne21.

Podejście konstytucyjne skoncentrowane jest na pra-wach ustanowionych w  danym systemie dotyczących działalności politycznej. Biorąc pod uwagę kryterium odmienności porządków prawnych, możemy rozpozna-wać różnice między oligarchiami, monarchiami, repu-blikami i innymi typami ustrojowymi. W obrębie samej

18 Zob. tamże, s. 318.

19 Zob. tamże.

20 Por. F. Fukuyama, Koniec historii, przekł. T. Bieroń, Kraków 2009.

21 Zob. Ch. Tilly, Demokracja, przekł. M. Szczubiałka, Warszawa 2008, s. 18.

demokracji możemy wyróżnić monarchie konstytucyj-ne, systemy prezydenckie oraz porządki parlamentarne.

Kryteria konstytucyjne mają wiele zalet, chociażby taką, że są stosunkowo łatwo uchwytne. Jednakże zdarza się (przykład Kazachstanu i Jamajki), że rozbieżności mię-dzy deklarowanymi zasadami i  praktyką pokazują, że konstytucje bywają mylące22.

Definicje rzeczowe skupiają się na warunkach życia i po-lityki, jakie umacniają dany system. Istotne jest tutaj, czy dany system wzmacnia dobrobyt ludzi, ich wolność, bezpieczeństwo, sprawiedliwość, równość społeczną, namysł publiczny i  pokojowe rozwiązywanie konflik-tów. Jeżeli tak jest, to istnieją przesłanki do nazwania go demokratycznym bez względu na to, co zapisane jest w konstytucji23.

Zwolennicy definicji proceduralnych, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dany system spełnia warunki de-mokracji, wskazują na pewien zespół praktyk rządo-wych. Głównie skupiają się na wyborach, badają, czy autentycznie konkurencyjne wybory angażujące wielką liczbę obywateli regularnie prowadzą do zmiany kadry (czasem całej klasy politycznej czy elit politycznych – M.R.) i polityki rządu. Jeżeli wybory są (jak np. w Ka-zachstanie) pozorne, pozbawione rywalizacji i stanowią okazję do niszczenia czy zdławienia przeciwników rzą-du, wówczas analityk nastawiony proceduralnie odrzu-ca je jako kryterium demokracji. Jeżeli zaś pociągają za sobą znaczące zmiany w rządzeniu, wówczas można mó-wić o proceduralnej obecności demokracji24.

Z  kolei ujęcie procesualne demokracji znacząco różni się od pozostałych ujęć. Wyodrębnia się w nim pewien minimalny zespół procesów, które muszą się nieustannie toczyć, aby dana sytuacja spełniała warunki demokra-tycznej. Tilly powołuje się w tym względzie na klasyczne ujęcie Roberta Dahla, który postuluje pięć procesualnych kryteriów demokracji: efektywne uczestnictwo, równość głosowania, poinformowane rozumienie, nadzór nad porządkiem obrad oraz włączenie dorosłych25. Warto też zauważyć, że Dahl przechodząc w  swojej analizie

22 Zob. tamże.

23 Zob. tamże, s. 18-19.

24 Zob. tamże, s. 19.

25 Zob. tamże, s. 20. Ten punkt wyklucza wiele przypadków, które w historii filozofii polityki przywoływane są jako historyczne wzor-ce demokracji: greckie i rzymskie wspólnoty polityczne, hordy Wi-kingów, zgromadzenia mieszkańców i  niektóre miasta-państwa.

Wszystkie one opierały się na swego rodzaju masowym wyklucze-niu części obywateli czy mieszkańców, przede wszystkim kobiet, niewolników i biedoty. Tymczasem – jak wskazuje Robert Dahl – pełne prawa wyborcze powinien posiadać ogół lub przynajmniej większość stałych mieszkańców. Wynika z tego, że aż do początku XX wieku kryterium to było nie do przyjęcia dla większości zwo-lenników demokracji (zob. tamże, s. 20-21).

39 M. Rewera: Debata współczesna nad pojęciem i zjawiskiem demokracji: wybrane aspekty

od stowarzyszenia lokalnego do systemu państwowego i uwzględniając kryteria procesualne odnosi je do insty-tucji26, których funkcjonowanie, jego zdaniem, składa się z  trwałych praktyk. Tego rodzaju system autor ten określa mianem demokracji poliarchicznej (istniejącej w praktyce w odróżnieniu od demokracji modelowej – M.R.), za pomocą której opisuje pewien trwający proces, ciąg uregulowanych interakcji pomiędzy obywatelami i urzędnikami27.

Tilly, komentując zaproponowane przed Dahla kryteria opisu poliarchii, stwierdza, że podsuwa on nam pewien zamknięty kwestionariusz do wypełnienia na zasadzie odpowiedzi: „tak” i „nie”, co należy uznać za jego słabą stronę. Jeżeli bowiem w systemie funkcjonuje wszystkie sześć instytucji, to spełnia on warunki demokracji. Jeżeli natomiast brakuje w nim jakiejś lub któraś z nich faktycz-nie faktycz-nie działa, system faktycz-nie może być uznany za w pełni sprawną demokrację. Większość standardowych insty-tucji w ujęciu Dahla nie poddaje się łatwo porównaniu i wyjaśnianiu. Należy zdać sobie sprawę z dwóch słabo-ści kryteriów Dahla. Po pierwsze, wszystkie one opisują pewien minimalny pakiet instytucji demokratycznych, a nie zestaw ciągłych zmiennych. Po drugie, każde z nich funkcjonuje w określonym obszarze, poza którym część z  nich kłóci się z  sobą. Działające demokracje czasem muszą rozstrzygać głębokie konflikty pomiędzy chociaż-by wolnością słowa a autonomią stowarzyszeń, np. czy demokracja powinna ograniczać działalność organizacji na rzecz praw zwierząt, które nawołują do atakowania stowarzyszeń organizujących wystawy psów lub popie-rających wszelkie eksperymenty przeprowadzane na zwierzętach? – pyta Tilly, wykazując na tym przykładzie

Tilly, komentując zaproponowane przed Dahla kryteria opisu poliarchii, stwierdza, że podsuwa on nam pewien zamknięty kwestionariusz do wypełnienia na zasadzie odpowiedzi: „tak” i „nie”, co należy uznać za jego słabą stronę. Jeżeli bowiem w systemie funkcjonuje wszystkie sześć instytucji, to spełnia on warunki demokracji. Jeżeli natomiast brakuje w nim jakiejś lub któraś z nich faktycz-nie faktycz-nie działa, system faktycz-nie może być uznany za w pełni sprawną demokrację. Większość standardowych insty-tucji w ujęciu Dahla nie poddaje się łatwo porównaniu i wyjaśnianiu. Należy zdać sobie sprawę z dwóch słabo-ści kryteriów Dahla. Po pierwsze, wszystkie one opisują pewien minimalny pakiet instytucji demokratycznych, a nie zestaw ciągłych zmiennych. Po drugie, każde z nich funkcjonuje w określonym obszarze, poza którym część z  nich kłóci się z  sobą. Działające demokracje czasem muszą rozstrzygać głębokie konflikty pomiędzy chociaż-by wolnością słowa a autonomią stowarzyszeń, np. czy demokracja powinna ograniczać działalność organizacji na rzecz praw zwierząt, które nawołują do atakowania stowarzyszeń organizujących wystawy psów lub popie-rających wszelkie eksperymenty przeprowadzane na zwierzętach? – pyta Tilly, wykazując na tym przykładzie

W dokumencie i administracyjne studia prawnicze (Stron 37-42)

Powiązane dokumenty