• Nie Znaleziono Wyników

PIERWSZE ZETKNIĘCIE SIĘ WŁADZ PRUSKICH Z POLSKIM USTAWODAWSTWEM SZKOLNYM

1793—1797.

Niezależność polskiego szkolnictwa katolickiego od Naczelnego Kole­

gium Szkolnego — uzależnienie szkól protestanckich-od Prowincjonalnego Konsystorza Poznańskiego — uznanie dla Ustaw K. E . N. — pożądane zmiany — Komisja Szkolna przy Kamerze Poznańskiej —- projekt uniwersy­

tetu dla ziem zagarniętych. — Memorial Zerboniego: ważność wychowania duchownych i szlachty w nowym duchu — oddanie wychowania w ręce duchownych świeckich — ich misja wychowawcza — niewystarczające przygotowanie polskich duchownych — mata wartość Uniwersytetu W ro­

cławskiego —■ potrzeba funduszów — konieczność lustracji szkól polskich.

— Sprawozdanie rektora Przytuskiego nieprzychylne urządzeniom Komisji Edukacji Narodowej — postulat wprowadzenia do szkół polskich książek używanych na Śląsku — wpływ sprawozdania Przytuskiego na opinie władz pruskich. — Voss popada w niełaskę — zarząd Prus Południowych oddany Hoymowi — objęcie polskiego funduszu szkolnego — propozycje czynione Lelewelowi — atak Departamentu Religijnego na polski fundusz szkolny — opłakany stan szkół protestanckich na terenie okupowanym ich stosunek do K. E. N. — nieufność protestanckich władz do szkół kato­

lickich — konieczność dźwignięcia szkól protestanckich — odmowa fundu­

szów przez Hoyma — wyznaczenie 5.000 talarów na uniwersytety pru­

skie powołanie Południowo-pruskiej Komisji Edukacyjnej — śmierć Fryderyka Wilhelma II — zarząd Prus Południowych w rękach Vossa — zniesienie Południowo-pruskiej Komisji Edukacyjnej — dalsze uniezależ­

nienie szkół Śląska od władz centralnych — nowy śląski Regulamin dla Uniwersytetu i Szkół wzorowany na Ustawach K. E. N.

Nad Wielkopolską już w roku 1793 zaciążyło jarzmo pruskie. Zarząd prowincji spoczął w rękach hr. Vossa.

Obskurantyzm, który zapanował w pruskich władzach szkol*

__

80

nych i kościelnych, zrażał władze polityczne do wszelkiej współpracy z nimi.

Minister Śląska Hoym potrafił przez schlebianie królowi i zręczne szafowanie funduszem śląskim na rzecz zachcianek i łask królewskich zapewnić sobie na Śląsku bezwzględną niezależność od władz centralnych, nawet od Generalnego Dyrektorium, tak że jeszcze za Fryderyka II powszechnie nazywano go wicekrólem prowincji.J) Do tej samej nieza*

leżności zmierzał Voss po okupacji Wielkopolski i uzyskał ją dekretem królewskim z dnia 7 kwietnia 1793 r. Król jesz*

cze w lutym wyznaczył dla administracji ziem polskich ko*

misję, do której powołani zostali obok Vossa minister Śląska Hoym, minister finansów Struensee, śląski minister sprawie*

dliwości Dankelmann i pruski nadprezydent Schrótter.

Dekret królewski z dnia 27 kwietnia 1793 r. rozszerzał kom*

petencje Vossa i zapewniał mu niezależność działania.

Mimo sprzeciwów ministra sprawiedliwości Dankel*

manna, któremu za pośrednictwem Regencji podlegały w dawnych prowincjach pruskich sprawy duchowne i szkolne katolickie, Voss przeparł uchwałę, oddającą sprawy szkół katolickich w Wielkopolsce w ręce Kamer. Usuwał je przez to spod wpływów Regencji i Naczelnego Kolegium Szkol*

nego, w którym prezydował Wółlner. Szkoły protestanckie zostały bezpośrednio podporządkowane pod władzę nowo utworzonego Prowincjonalnego Konsystorza Poznańskiego, który tworzył organ pośredniczący między zborami wielko*

polskimi a konsystorzami generalnymi obydwóch wyznań, reformowanego i augsburskiego w Berlinie.

Już 4 czerwca 1793 r. Kamera zażądała od rektorów istniejących szkół sprawozdań o stanie nauk i składzie gron profesorskich. Przesłały je szkoły akademickie i pijarskie, zaznaczając w nich zależność programów i kierunku wycho*, wawczego od kodeksu akademickiego Komisji Edukacyjnej.

ł ) Kabinetsordre z 26. VII. 1787 nadawał Śląskowi szeroką autonomię.

Pierwsze zetknięcie się władz pruskich z Ustawami polskimi wywołało podziw i słowa najwyższego uznania. Król zalecał zachowanie Ustaw z małymi zmianami, jakich wymaga ustrój państwowy pruski.

Uderzał pruskich mężów stanu fakt, że nauczycielstwo tworzy w Polsce osobny stan z własną władzą zwierzchnią, zastanawiała hierarchia szkolna, zarząd funduszów, zasady pedagogiczne, które wychowaniu stawiały za cel oświecenie rozumu, moralność i praktyczną religijność, zręczność i za*

hartowanie ciała, czystość i porządek domowy. W urządzę*

niu szkół dla ludu z uznaniem podnoszono, że obok czyta*

nia, pisania i rachunków, położony był nacisk na obowiązki i zajęcia życia praktycznego przez wprowadzenie nauki higieny i leczenia zwierząt, rolnictwa i rzemiosł, że wycho*

wanie dziewcząt zmierza do ukształtowania dobrych żon i matek. Te wszystkie zasady uznano za wzorowe i godne zachowania.2)

Zmiany, jakie uznano za najpilniejsze, odnosiły się głównie do uposażeń nauczycieli, stanu ich służby i emery*

tur, które Komisja Edukacyjna wyznaczała nauczycielom już po dwudziestu latach służby. Awans automatyczny, wprowadzony przez Komisję Edukacyjną, nie mieścił w so*

bie według opinii niemieckiej podniet do gorliwości w pracy i współzawodnictwa. Emerytura po dwudziestu latach służby pozbawiałaby szkoły pedagogów wtedy, kiedy przez zebrane doświadczenia praca ich nabiera najwyższej wartości. Wolny wybór rektorów, wprowadzony przez Komisję Edukacyjną nie tylko do szkół głównych, ale i gimnazjów, i to co tr/y lata, zbyt rażąco odbiegał od pruskich urządzeń, gdzie rektor decydował o poziomie i rozwoju szkoły, i wydawał się sprzeczny z duchem ustroju państwa pruskiego.

2) Alle diese Grundsätze und die Ordnung des Hauswesens, besonders in Absicht der Gebäude- und Dachreparaturen sind in der Tat so muster­

haft, dass sie mit den Modifikationen beibehalten zu werden verdienen, welche unsere Staatsverwaltung notwendig macht.

32

Agendy Komisji Edukacyjnej przenosił reskrypt kró*

lewski na Kamery. Stworzono zatem przy Kamerze poznafu skiej specjalną Komisję Szkolną, która miała powierzone sobie sprawy szkolne. N a wyraźny rozkaz Departamentu powołano do niej rektora gimnazjum poznańskiego, ks. Przy*

łuskiego, nadając mu rangę asesora. Ponieważ nie było uni*

wersytetu na zagarniętych ziemiach polskich, któryby w myśl zasad polskiego kodeksu akademickiego stanowił władzę zwierzchnią nad wszystkimi typami szkół, odłożono sprawę hierarchii szkolnej na dalszy czas. Programu nauk nie zmieniano, chociaż uznano, że niektóre przedmioty po*

winny być przeniesione do uniwersytetu. W paragrafach Ustaw, określających kształcenie nauczycieli i wyznaczają*

cych im stypendia w czasie studiów uniwersyteckich, za*

kwestionowano przymus odsługiwania sześciu lat po ukoń*

czeniu studiów w zawodzie szkolnym.

Utrzymanie Ustaw bez większych zmian wymagało je*

dnak z natury rzeczy jako szczytu hierarchii szkolnej uni*

wersytetu, któremu Komisja Edukacyjna w myśl reform Kołłątaja nadawała ogromny zakres działania. Ufundowanie go odczuto jako najpilniejszą potrzebę, tym bardziej że z politycznych względów należało zerwać więzy, jakie dotąd młodzież wielkopolską łączyły z Uniwersytetem Krakow*

skim. Za inicjatywą Vossa przystąpiono więc w Kolegium Szkolnym do opracowania organizacji uniwersytetu dla ziem okupowanych.

Jako główny motyw i uzasadnienie założenia uniwersy*

tetu w nowej prowincji podawał Voss wobec Departamentu Duchownego konieczność oderwania młodzieży od wpły*

wów Uniwersytetu Krakowskiego; stwierdzał, że trzeba wstrzymać odpływ pieniędzy z prowincji, a wreszcie, co naj ważniej size, — „pokierować wychowaniem przyszłych generacyj i jak najusilniej kształtować charaktery Polaków z Prus Południowych dla pruskiego ustroju państwowego i u n a r o d o w i ć ich. Szczególnie ważne są przekonania

33

duchowieństwa katolickiego i stopień jego kultury; dla tegoż duchowieństwa istnieje w kraju właściwie tylko uniwersytet w Wrocławiu.“ 3)

Że najpilniejszym zagadnieniem kulturalnej pracy jest wychowanie duchownych w duchu państwowo-pruskim, że Wrocław nie uczyni zadość temu zadaniu, o tym przekony*

wał Vossa obszerny memoriał Kamery Piotrkowskiej, zreda*

gowany przez Zerboniego di Sposetti4), który tam właśnie w 1793 r. rozpoczynał swą karierę polityczną na ziemiach polskich.

„Człowiek rodzi się z wolą ku dobremu, — pisał — ale z rozmaitym zasobem sił. Kierunek jaki mu się nadaje wcześnie, stanowi o przyszłym bohaterze cnoty lub prze*

stępcy. Wychowanie winno zatem stanowić naczelną troskę państwa i trudno zrozumieć, dlaczego państwo pruskie do»

tąd zupełnie zaniedbywało własny interes i sposobność wpły*

wania nie tylko na czyny, ale nawet na myśli swoich obywa*

teli. Wychowanie uczyni zbędnymi wszystkie prawa dyscy*

plinarne, które są tylko paliatywem dla schorzałego organiz*

mu. Czemu nie działać na organizm, dopokąd jest zdrowy?

3) Der Gelehrtenstand in Südpreussen und besonders die katholische Geistlichkeit hat bisher auf der Universität Cracau studiert. Dieser wird aber künftig eine einländische substituirt werden müssen, nicht bloss, um dadurch das Geld der Studierenden im Lande zu behalten, sondern, vorzüg­

lich, um durch einen andern Studienplan teils Aufklärung und Gelehrsam­

keit zu befördern, teils die Erziehung künftiger Generationen zu leiten, und so auf die kräftigste Weise den Charakter der Südpreussen für die preussische Staatsverfassung zu formen und zu nationalisieren. Die Gesin­

nungen der kath. Geistlichkeit und der Grad ihrer Kultur sind äusserst wichtig; und gerade für sie existiert im Lande eigentlich nur die Universität Breslau. Pr. Arch. T .-R . 76, II. 21.

4) Józef Zerboni di Sposetti (1760— 1831), asesor Kamery w Głogowie, następnie od r. 1793 radca dominialny Kamery w Piotrkowie, uwięziony dwukrotnie za paszkwile przeciw dostojnikom, a głównie przeciw Hoymowi, gospodaruje na swych dobrach w Wielkopolsce w czasie Księstwa W ar­

szawskiego, otrzymuje w r. 1815 godność nadprezydenta W . Księstwa Poznańskiego, którą piastuje do r. 1824.

34

„Komu polecono okrzesać dziką prowincję, wziętą w po*

siadanie wbrew woli jej mieszkańców, i umocnić w niej przywiązanie do tronu, któremu teraz jest podległa, ten znaj*

dzie rozwiązanie tego problemu w szybkim zakładaniu insty*

tutów wychowawczych, odpowiadających celowi. Tylko od przyszłych generacji można się spodziewać tego. czego nie dokaże nigdy generacja obecna, i czego według naturalnego biegu rzeczy dokazać nie może. Ta bowiem zbyt jest za*

twardziała w swych przesądach, zbyt przywiązana do daw*

nych form, aby pozwolić- narzucić sobie inne. Nowe zba*

wienne instytucje, które zostaną wprowadzone, przekonają co najwyżej jej rozum, ale nigdy nie zdobędą jej serca.

„Troska o wczesne wychowanie musi objąć przede wszystkim tych obywateli państwa, którzy już teraz do tego najlepiej się nadają i którzy bezpośrednio mogą oddziały*

wać na innych. W Prusach Południowych jest to szlachta, a bardziej jeszcze duchowieństwo. Mieszczaństwo jest tu bardzo nieliczne i bez wpływu. Chłopu trzeba naprzód przez odpowiednie pożywienie wzmocnić organizm, dać mu prawa człowieka, zanim przyłoży się rękę do jego uszlachetnienia.

„Duchowieństwo jest w tej prowincji tym czynnikiem, który wymaga najszybszych i najtroskliwszych zabiegów wychowawczych. W jego rękach spoczywało dotychczas wyłącznie wychowanie i nie powinno mu być całkowicie odebrane. Poza tym religia zapewnia mu bardzo silny poli*

tyczny wpływ. Trzeba w niej być samemu wychowanym, aby móc to ocenić w całej pełni. Bojaźliwa sumienność, z jaką katolik duchownemu swej religii w spowiedzi nausz*

nej odsłania najskrytsze tajniki swego serca, dają temuż bezgraniczny wpływ, który — wyzyskany mądrze dla do*

brego celu — musi mieć niesłychanie szybkie i decydujące następstwa.

„Należałoby się zatem przede wszystkim postarać o in*

stytuty wychowawcze dla duchowieństwa — mam tu na

myśli to duchowieństwo, któremu polecone jest tak zwane duszpasterstwo. Leniwego zakonnika, którego całe zajęcie stanowią funkcje animalistyczne i bezmyślne klepanie pas cierzy, należy wykluczyć od wszelkiej pracy nad kulturą.

Należy nawet zabronić ludziom, którzy posiadają choć trochę wykształcenia, dostępu do tak niepotrzebnego zgros madzenia, aby stało się ono wyłącznie ostoją dla upośles dzonych przez naturę osób, stanowiących dla państwa ciężar i przez to chociaż w pewnej mierze stało się dobroczynną instytucją dla ludzkości.

„Zakłady wychowawcze nie powinny wiejskiego pros boszcza kształcić w filozofii spekulatywnej i nie czynić zeń uczonego. Zdrowy naturalny rozum, dokładna znajomość religii i praktyczna moralność uczyniłyby go człowiekiem, który dorósł do swego zakresu działania i który byłby w stanie parafian swych nie tylko zabawiać amuletami, skas plerzami, różańcami i świętymi legendami, ale wpajać w ich serca czynne chrześcijaństwo i wszczepiać w nich uczucia ludzkie, miłość bliźniego, poszanowanie dla władzy i praw oraz zadowolenie ze swego stanu. Katolicka religia nie jest uboga w dogmaty, zmierzające w tym kierunku. Gruba ignorancja, zabobony i egoizm duchowieństwa nie wyzys skują ich jednak. Taki wiejski proboszcz 'zdołałby przy licznych ćwiczeniach pobożnych, do których zobowiązuje się katolików, parafianinowi swojemu przysporzyć więcej pos żytku i więcej dać oświecenia, niż dziesięciu nauczycieli, którzy odpowiadaliby w całej pełni kaprysom naszych nos wych pedagogów.

„Chłop nigdy przy pomocy filozofii nie nabierze przekos nania, że milej jest słuchać, jak rozkazywać, że wymaga tego dobro powszechne, aby on pracował z natężeniem wszystkich sił, a drugi aby używał. Dać ludziom więcej światła niż im potrzeba i niż znieść mogą w danych warun«

kach, jest to — czynić ich nieszczęśliwymi, co należy po«

czytać za okrucieństwo.

36

„Kandydaci stanu duchownego tutejszej prowincji uczęszczali dotąd do Akademii w Krakowie lub Warsza*

wie (sic), potem udawali się do seminarium swej diecezji, słuchali tak zwanej moralności, uczyli się mechanicznej służby kościelnej i obyczajów kościelnych i zostawali wy*

święcani. Mniej wykształceni zadowalali się szkołą pijarów, a teologię dopełniali w seminarium.“

Urządzenie szkoły pijarskiej w Piotrkowie, którą po«

znał, jest marne i niecelowe. Polskich seminariów duchów*

nych nie zna, ale zaniedbanie umysłowe ich wychowanków jest dostatecznym dowodem ich lichego urządzenia.

Dla Śląska istnieje specjalny instytut szkolny, uni*

wersytet w Wrocławiu, pozostający w rękach jezuitów, którzy jako profesorowie opłacani są przez króla. Przewyż*

sza on zaletami swymi wszystkie instytuty naukowe i wy*

chowawcze tutejszej prowincji, ale mimo to nie odpowiada całkiem z wielu względów celowi. On sam 9 lat życia swego w nim zmarnował i zna go zbyt dokładnie, aby mógł zalecić jego urządzenia.

Zerboni zgłaszał swą gotowość do ułożenia projektu instytucyj naukowych dla polskiego duchowieństwa i poi*

skiej szlachty, byle tylko znaleziono na nie odpowiednie fundusze. Mogłyby ich dostarczyć dochody z dóbr pojezuic*

kich, opłaty duchowne z bogatszych beneficjów, kwartalny dochód nowo mianowanych proboszczów, wreszcie opłaty szkolne.

Przestrzegał ministra przed sprawozdaniami o stanie szkól, przesyłanych przez radców podatkowych, na których polegać nie można. Prawdziwy obraz szkolnictwa może dać tylko lustracja dokonana przez jednostkę, znającą się na rzeczy.5)

B) Arch. Gt. S . P . 260.

37

Zanim można było za radą Zerboniego dokonać wizy«

tacji, trzeba było polegać na sprawozdaniach rektorów, przedłożonych Kamerom.

Sprawozdanie rektora gimnazjum poznańskiego Przyłu«

skiego informowało władze pruskie o nastrojach tego od«

łamu społeczeństwa, które nie doceniało dążności Komisji Edukacyjnej. Przyłuski, exjezuita, z żałością podnosił, że odkąd zniesiono jezuitów, zniknęła ze szkół s o l i d i t a s . W iny rozprężenia, jakie nastąpiło w szkołach, należy szukać w ich ustroju, który tylko dla niższych dwóch klas ustana«

wiał stałych profesorów, a dla wyższych wyznaczał specjali«

stów. Odrabiają oni swoje lekcje, a poza tym nie troszczą się więcej o uczniów. Toteż uczniowie pozostają często bez nadzoru. „Aforystyczny“ sposób uczenia nie oddaje wielkich usług kształceniu młodzieży. Publiczność nie jest zadowolona ze szkoły, stąd też tylko mała ilość młodzieży uczęszcza do niej w porównaniu z dawniejszą jezuicką.

Bolączką szkoły jest brak książek przepisanych przez Ko«

misję Edukacyjną, które dawniej sprowadzano z Krakowa.

„Ponieważ metody nauczania wprowadzone nakazem Ko«

misji Edukacyjnej nie odpowiadają wszystkim omal miesz«

kańcom tej prowincji“ , pważał więc rektor za swój obowią«

zek prosić Kamerę, aby chwilowo, zanim jeszcze zostanie ustalona nowa ordynacja szkolna dla Prus Południowych, zarządziła — choć tylko prowizorycznie ,— dostosowanie szkoły do norm śląskich i pozwoliła w zamian za książki przepisane przez Komisję Edukacyjną używać książek, będą«

cych w użytku na Śląsku.B)

Z żądań Przyłuskiego przemawiała dążność jezuity, kto«

remu przyświecała nadzieja uzyskania na gruzach Polski związku z zachowaną cząstką zakonu i restytuowania jego wpływu, mniejsza o to, że swoimi orzeczeniami przed wła«

e) Arch. QJ. S . P . 260.

38

dzą zaborczą obniżał wartość chlubnych polskich wysiłków oświatowych.

Zaraz na progu swych prac spotykała się zatem władza pruska z ujemną opinią i to od jednostki, której okazywała uszanowanie i wzglądy, powołując ją do Komisji Szkolnej przy Kamerze. To krytyczne stanowisko nie zjednało Przyłuskiemu wielkiego uznania w Kamerze. N ie znał ją*

zyka niemieckiego, próbowano więc, w myśl zalecenia De*

partamentu, prowadzić obrady po łacinie. Temu znów nie mogli podołać radcowie Kamery, omijano zatem sposobność zapraszania go na obrady. Wpływ jego orzeczenia odbił sią jednak bardzo wyraźnie na opiniach, jakie wygłaszali w naj*

bliższym czasie o polskich szkołach członkowie Komisji, szczególnie referent spraw szkolnych w Kamerze Strachwitz.

Znajdowała w nich pożywką pruska zarozumiałość, która bez zbadania faktycznego stanu rzeczy osądzała wszystko co polskie jako złe i bez wartości.

N ie zdołano jeszcze zastanowić się nad wykonaniem reskryptu królewskiego i opracowaniem projektów nowej organizacji, kiedy wypadki polityczne położyły kres pracom i sprowadziły zmiany personalne na najwyższych stanowi*

skach.

Jeszcze w czasie powstania kościuszkowskiego w 1794 r.

Voss popadł w niełaskę, a zarząd Prus Południowych w gra*

nicach drugiego zaboru oddano ministrowi Śląska Hoymowi.

Hoym starał się przede wszystkim położyć rękę na poi*

skich funduszach szkolnych. Skoro tylko Warszawa przy*

dzielona została Prusakom, powołał do Wrocławia skarbnika Komisji Edukacyjnej Karola Lelewela, aby złożył raport z zawiadywania funduszem szkolnym i z jego stanu bieżą*

cego.

Wzorowy ład i porządek w rachunkowości tak zadowo*

liły ministra, że zaofiarował Lelewelowi dalsze prowadzenie rachunkowości, spotkał się jednak z jego stanowczą odmową,

39

mimo że rodzina Lelewelów znalazła się po powstaniu Ko*

ściuszkowskim w bardzo trudnym położeniu.7)

Zaraz po objęciu w posiadanie ziem polskich z Wars szawą Departament Religijny dopuścił pierwszy atak na poL -ski fundusz szkolny, chcąc go wyzyskać na uposażenie szkół

protestanckich.

W relacjach, jakie płynęły do Departamentu z Prowin*

cjonalnego Konsystorza Poznańskiego, stan szkół i zborów protestanckich przedstawiał obraz skrajnego zaniedbania.

Poszczególne zbory, nie związane dotąd w Polsce z żadną wyższą jednostką organizacyjną, rządziły się samodzielnie, urządzając sobie według własnych możności swe życie reli*

gijne i swoje szkoły czy szkółki. Z polskich tradycji reform macyjnych pozostało w Wielkopolsce zaledwie kilka zbo*

rów wyznania reformowanego, które szukały oparcia o Leśzno, siedzibę wielkopolskiej Jedncty, tam posyłały swych synów na studia i stamtąd sprowadzały swych dusz*

pasterzy. Drobnych zborów luterańskich namnożyło się dość wiele w drugiej połowie wieku X V III na pograniczu wielkopolsko-śląskim pod wpływem akcji kołonizacyjnej dokonywanej przez rodziny magnackie, które na dobrych

7) Joachim Lelewel w liście do Karola Sienkiewicza przedstawia stan rzeczy tak: „Kasjer zdawał rachunek na każdym Sejmie i sejmowe pokwi­

towania otrzymywał. Izb obrachunkowych nie było. Na Sejm Grodzieński 1793 r. ojciec mój nie jeździł, w yręczył go Moroz (rachmistrz). Ale 1794 r.

Rada N ajw yższa odwiedziła rachunki edukacyjne; było to w mieszkaniu ojca na Żoliborzu, w sali zielonej. Ojciec byt z tej w izyty bardzo kontent.

Prusacy wymagali objaśnień, aby się i tym zaborem z Rosją i Austrią dzielić; ojciec koniecznie do W rocławia dojechać musiał. Prusacy mocno' zapraszali i nalegali, aby kasjerskiego obowiązku nie opuszczał; ojciec żadnym sposobem podjąć się tej służby nie chciał. Moroz także od Niem­

ców się odczepił. — Dopiero widzieć ojca po upadku Polski z pięciorgiem dzieci na zniszczonej gołej ziemi, kiedy bankructwa wszelkie środki odjęły.

W lesie ze stu barci jedna; staw z ryb upustów ogołocony, bo Kozacy z wielką starannością wszędzie wejrzeli. Hausvater, Hausmutter wielką cierpią niedolę.“ — Korespondencja Lelewela z Karolem Sienkiewiczem, Poznań 1872, s. 183

■40

warunkach osadzały chłopów niemieckich w swych dobrach i stwarzały im korzystne warunki bytowania.

Zbory te otwierały sobie szkoły dla swych dzieci.

Często szlachta okoliczna posyłała do nich swe dzieci, co szkołom dodawało pewnego blasku i stwarzało pobudkę do dźwigania na wyższy poziom ich programu nauk.

Pod rządem polskim zbory te były samowystarczalne.

Tylko większe szkoły o typie gimnazjalnym znalazły od roku 1790 oparcie w Komisji Edukacyjnej, a uznane za szkoły narodowe, uzyskały od niej wsparcie z funduszu szkolnego.

Podciągnięte obecnie pod opiekę i nadzór Konsystorza Poznańskiego i zachęcone do składania sprawozdań ze stanu swych szkół, wszystkie bez wyjątku wymieniały jakieś nie*

zaspokojone potrzeby i domagały się zapomóg od władzy, która brała je pod swe rządy.

Władze kościelne w Berlinie nie kwapiły się z pomocą materialną dla polskich szkół i zborów, ale zbałamucone wiadomościami statystycznymi podanymi przez Blischinga,

Władze kościelne w Berlinie nie kwapiły się z pomocą materialną dla polskich szkół i zborów, ale zbałamucone wiadomościami statystycznymi podanymi przez Blischinga,