• Nie Znaleziono Wyników

Podróż do Jackanyna (II)

W dokumencie Małachowscy herbu Nałęcz (Stron 69-73)

Zbigniew

Włodzimierz

Fronczek

regionów Słowacji . Region zamieszkują Słowacy oraz sil-nie już zasymilowani Rusini i Cygasil-nie . W licznych fol-derach wydawanych w języku polskim proponuje się pięciodniowe wycieczki po okolicy . Faktycznie, atrakcji przyrodniczych tu nie brakuje, okolica niezwykle piękna, południowe stoki Beskidu Niskiego, Góry Czerchowskie, Szaris, Pogórze Ondawskie, Branisko i Brachureń – nie-wysokie, nie utrudzą nóg nawet niewprawnego piechu-ra . Liczne są zamki z czasów panowania węgierskiego, na każdym kroku natrafia się na malownicze drewniane cer-kwie greckokatolickie .

Miasto nie ma wprawdzie własnego zamku, ale – jak się rzekło – ruin zamczysk w pobliżu nie brakuje! Żadne inne województwo Słowacji nie poszczyci się takim wianusz-kiem ruin . Turystyczną atrakcją jest więc Preszowski Szlak Zamkowy z ruinami Szaryskim, Kapuszańskim, Obiszow-skim, Zbójnickim, Lipowskim i Szebesz,

Preszów to miasto związane z polską historią, na pro-szowskim bruku konfederaci barscy – 13 października 1770 roku – ogłosili detronizację króla Stanisława Augu-sta Poniatowskiego . Akt detronizacji sporządzony zoAugu-stał przez Ignacego Bohusza, faktycznego przywódcę konfe-deratów, autora licznych dekretów, odezw, aktów pisanych w imieniu naczelnej władzy konfederackiej, zwanej Gene-ralnością . Oto fragment aktu detronizacji, którego słowa po raz pierwszy zabrzmiały w Preszowie:

„Szczęk broni rzeź obywatelów, napełniony kraj cały obcem, a z naszych majątków karmionem i płatnem woj-skiem, od wszystkich sąsiedzkich granic zatargi, najso-lenniejszych traktatów złamanie, wolność u stóp tyra-nii i jedynowładztwa konająca, prawa kardynalne dawne zdeptane, nowe na ubezpieczenie gwałtem osiągnionego dostojenstwa i wciągnienie wolnej Rzplitej w podległość potencji moskiewskiej spisane, religia święta rzmska kato-licka panująca wzgardzona, pakta przez siebież pod bronią ułożone, tron, wszystkich tyranów przykładem, nadwor-ną i obcą bronią strzeżony, senatorowie i poseł z krzesła i miejsca swojego świętokradzką ręką wydarci, lud cały w rozpaczy, prowincje Rzplitej (czego świadkiem Kurlan-dia i Ukraina) Moskwie poddane, po całym kraju wszerz i wzdłuż zajęty pożar; słowem, płacz, nędza, ubóstwo, spustoszenie, zabójstwa, gwałt, niewola, kajdany, łańcu-chy, spisy, noże, pale, haki i różnego rodzaju okrucieństwa instrumenta, są to właściwe i istotne znamiona Stanisła-wa Poniatowskiego, intruza i uzurpatora tronu polskiego!

Wzywamy was, współbracia i przezacni obywatele . . . złóżcie tę szkodliwą dotąd z nieprzewidzianych pobu-dek bezczynność waszą, ocućcie dziedziczną przodków waszych gorliwość, męstwo i rezolucją, łączcie wspólny oręż, podnieście ramię, w krwi deklarowanego przyjaciela

Moskwy, a kraju nieprzyjaciela i tyrana, Stanisława Ponia-towskiego zmyjcie hańbę i obelgę narodu . . .” . 

Autor tych wzniosłych i bez wątpienia poruszających słów, pisanych przedwiekową frazą, jest postacią mało znaną . Przypomnę więc, że był niezrównanym prawni-kiem, pisarzem politycznym i gorącym zwolennikiem re-form państwa . Z jego polecenia Michał Wielhorski podjął współpracę z Gabrielem Mably i Janem Jakubem Rousse-au, która zaowocowała napisaniem przez nich wskazówek dotyczących zmiany ustroju upadającego państwa . Igna-cy Bohusz po klęsce konfederatów wyruszył na emigra-cję, w roku 1773 napisał i wydał w Londynie dzieło po-tępiające I rozbiór Polski: Examen du système des Cours de Vienne, Pétersburg et Berlin concernant le démembre-ment de Pologne .

W 1778 powrócił do kraju, pogodził się z królem i został wybrany posłem na sejm z województwa smoleńskiego .

O złocie, które toczy się z rąk do rąk śpiewa Pavel Harny

Pomnik Papieża Jana Pawła II w Preszowie

O spotkaniu z polskimi pisarzami na stronach ukraińskiej gazety

„Nowe Życie”

W Preszowie 7 października 2012 roku dokonano od-słonięcia pomnika Jana Pawła II . Okazały, 2,5 metrowy postument upamiętnia papieską wizytę z roku 1995 .

Spiżową statuę z brązu przedstawiającą pogrążonego w modlitwie Papieża ustawiono w centrum miasta, mię-dzy katolicką katedrą pod wezwaniem Św . Mikołaja, a pro-testanckim kościołem Świętej Trójcy .

Podczas odwiedzin Preszowa Jan Paweł II zatrzy-mał się i modlił m .in . przy pomniku tzw . kaźni preszow-skiej, gdzie w 1687 r . dokonano egzekucji 24 ewangeli-ków, oskarżonych o udział w antyhabsburskim powstaniu Thökölyego . Poprzedzona torturami kaźń miała, w przy-padku wielu osób, podłoże nie tylko polityczne lecz tak-że religijne .

Baron Cygański i skarb Konfederatów Wielka sława to żart,

Książę błazna jest wart, Złoto toczy się w krąg, Z rąk do rąk, z rąk do rąk.

To słynny szlagier z operetki Baron Cygański . W czasie naszego spotkania w Preszowie, w części artystycznej, arię zaśpiewał – przy olbrzymim aplauzie zgromadzonych – artysta scen ukraińskich i słowackich Pavel Harny . Dodam może, że Baron cygański (Der Zigeunerbaron) to cieszące się wielką popularnością dzieło Johanna Straussa (syna) .

Premiera odbyła się w 1885 roku, zaś autorem libretta jest Ignatz Schnitzer . Rzecz rozgrywa się w XVII wieku w ma-lowniczej scenerii starego zamczyska . Zamek był własno-ścią węgierskiego wojewody Barinkaya, właściciel zmarł na wygnaniu, przed opuszczeniem ojczyzny zdążył ukryć w zamkowych podziemiach skrzynię, a może nawet i dwie skrzynie złota . Na rodzinnych włościach pojawił się syn wojewody, Sandor, młodzian piękny, odważny i łasy na płeć piękną . Swatają go z córką handlarza świń, dziew-czynie nie brakuje wdzięku ni ciała, Sandor nie odmawia, ale – jak to w operetce – pięknych kobiet nie brakuje! Los zrządza, że trafia do obozu Cyganów, a tam już po paru minutach traci głowę dla jeszcze piękniejszej dziewczyny imieniem Saffi . Bez zwlekania decyduje się na zaręczyny, zostaje tytułowym „baronem cygańskim”, okaże się też, że Saffi nie jest Cyganką, lecz ukrywającą się wśród Cyga-nów księżniczką . Odbędzie się ślub, odnajdą się skrzynie ze złotem i jeszcze pozostanie w pamięci piękna aria Saffi Gdzie płonął ogień wasz…

Następnego dnia znalazłem się z przyjaciółmi u podnó-ża góry, na której – wysoko, wysoko – pyszniły się mury olbrzymiej budowli . To były ruiny zamku w Kapuszanach, jednego z owych siedmiu zamczysk położonych w pobli-żu Preszowa . I ta forteca ma swoją legendę! Ponoć skrywa skarb konfederatów! Postawić stopę na ziemi skrywającej skarb, gratka nie lada . Postanowiliśmy z Wojtkiem wdra-pać się na szczyt, nie odstraszyła nas turystyczna informa-cja, że przed nami 80 minut uciążliwej wspinaczki . Pięli-śmy się mozolnie przez bukowy las na szczyt, a z góry – co kilka minut – schodziły grupki Cyganów . Nie byli to po-szukiwacze skarbów, lecz grzybiarze . Dźwigali kosze peł-ne jesiennych grzybów zwanych w Polsce opieńkami, a na Słowacji vaclavkami . Wymienialiśmy uprzejme pozdro-wienia, jeden zaproponował mi kupno kosza opieniek . – Kupiłbym miskę smażonych! – oznajmiłem bez wahania . – Warionnych? – zainteresował się i zaproponował posi-łek w pobliskiej gospodzie . Obiecaliśmy, że stawimy się tam po zdobyciu góry .

Widok z drugiego piętra zrujnowanego zamczyska – imponujący . Wynagradzał wysiłek wspinaczki . A vaclavki w gospodzie smakowały wybornie . A skarb konfederatów czeka na swego odkrywcę . I jeszcze fragment rozmowy ze strażnikiem ruin o skarbie . Jest? – pytam . – Jest legenda – odpowiada i filozoficznie, i sprawną polszczyzną .

Nie ulega wątpliwości, że słowacki skarb polskich kon-federatów równie trudno znaleźć, jak wygrać w słowackie lotto . Fama głosi, że pewien szczęśliwiec z Koszyc w roku 2009 wygrał prawie 11 milionów euro . Milioner się nie ujawnił, kupony słowackiego lotto poszły w górę i dziś – obok czeskiej Sportki – są najdroższe w Europie .

Zbigniew Włodzimierz Fronczek Zb. W. Fronczek, Iwan Jackanyn, Jan Sęk

Wojciech Pestka na szczycie Kapuszczanskiego Wierchu

– Ty patrz, jaki deszcz . . . Taki deszcz, a dziś niedziela . Prawda, mówią, że deszczu z rana nie należy się bać .

– No i co?

– Jak byłem mały – niedziela zawsze była pełna słońca . – I ty urosłeś, i niedziela wydoroślała . Twoja niedziela . . . Dlaczego mącisz w głowie? . . .

– Słuchaj, taka złość mnie ogarnia, aż w gardle coś mi stanęło . Nic, nic im nie zostawię .

– Ty o czym?

– O swoich . O spadku . – A coś masz?

– Niczego nie ma .

– To co chcesz im zostawić?

– Nic . – Aha . . .

– Chce mi się płakać .

– No, popłacz, popłacz sobie . Może na sercu zrobi się lżej .

– Na sercu, na sercu . . . Ja o kieszeni myślę . – O kieszeni? Toż masz pustą .

– Nie chcę obciążać własnej psychiki cudzym strachem . – A czego ty się obawiasz? Sam nanosisz błota do swo-jej psychiki .

– Ty o niczym nie masz pojęcia .

– A co powinienem wiedzieć? Sam opowiesz . Oho, jesz-cze jak opowiesz .

– Oj, jak dobrze ty mnie znasz . – Byłoby nieźle, gdybyś i ty mnie znał .

– Oho, ho! Słuchaj, nie wywyższaj się, sam widzisz, jak żyję . . .

– Jak mam to rozumieć?

– Chcesz drażnić się ze mną? . . . – A co ja tobie winien?

– W tym rzecz – wszyscy są winni, no, jeśli nie wszyscy, to bodaj ci, którzy mimo wszystko mogli pomóc .

– I ja?

– Nie rób z  siebie biedaka . Byłeś wpływowym człowiekiem .

– Zapomniałeś, jak zaczynaliśmy?

– Ależ ja przestrzegałem . – Wtedy wszyscy tak zaczynali .

– Za wszystkich nie odpowiadam . – Co jestem tobie winien?

– Zniszczyłeś mi życie . – Co? Jak?

– Modliliśmy się o ciebie, wierzyliśmy . – ???

– Że nie doprowadzisz nas do ruiny . – Ruiny? A kto przyczynił się do tego?

– Twoje pytania sprawiają, że już się pocę .

– Widzę, że na szyi i na skroni już nabrzmiały ci żyły . – Nie żartuj ze mną . Ufaliśmy tobie . Nie jesteśmy zwy-kłymi pionkami na twojej szachownicy .

– Ja w żadną grę z wami nie grałem .

– Zatem powiedz, dlaczego to my ciągle przegrywaliśmy?

– Przegrywaliście? Bo nie wiedzieliście, po czyjej być stronie .

– A ty, nieboraku, wiedziałeś?

– Gdybyście mnie poparli, wszystko mogło być inaczej . – Jeszcze nikt nie wie, czym to się skończy .

– Ja wiem .

– A my – to cielęta?

– Gorzej – debile .

– Ty już naprawdę i na nic nie zważasz . Ani na sło-wa, ani na swoje uczynki . Wszystkich zdradziłeś . I własne dzieci . Tfu, jeszcze jakimś spadkiem je straszysz . Nic nie masz, i z ciebie już nic nie będzie . Już nikomu nie jesteś potrzebny, i nikomu ciebie nie będzie brakować . Dziad z ciebie . . .

– Przedtem byłem wam potrzebny, byłem dla was do-bry . „Mykoła to dodo-bry chłopak” – wszyscy tak mówili .

– Wiedz, że i  sam dla siebie nie byłeś dobry . Cu-dzych pieniędzy ci się zachciało, żeby własne dzieci stra-szyć spadkiem . A gdzie są te pieniądze? Rozpieprzyłeś je . Z kurwami po barach przepuszczałeś, do automatów rzu-całeś, żeby inni wygrywali . Tfu! Całkiem się skurwiłeś, kundlu!

– Mnie do tego wszystkiego nie mieszajcie .

– Ty i płaciłeś nieźle, zanim nie zacząłeś nas oszukiwać . A my to nie to samo, co te dziwki, które łapały się na two-ją podłą przynętę .

Czarny Koń

Iwan

W dokumencie Małachowscy herbu Nałęcz (Stron 69-73)