• Nie Znaleziono Wyników

67

U ź r ó d e ł n o w e j p e d a g o g i k i

na m arg inesie „P oem atu ped ag o g iczn eg o “ A . M a k a re n k i

P O K Ł O S IE W O J N Y I R E W O L U C J I

R e w o lu cja P a źd zie rn iko w a p rz y n io s ła w yzw o le n ie cz ło w ie k o w i i narodom na obszarze b. c a rs k ie j R o s ji. Z w ycięstw o je j to n ie zrzucenie ja rzm a caratu i obalenie całego systemu. T o b y ł d o ­ p ie ro początek. Początek w a lk i o ' świadomość sp ó ln o ty w no­

w ych w a run ka ch b y tu . Z w ią zek R e p u b lik R a d zie ckich m usiał pokonyw ać z oporem ustępujące wstecznictwo, p o w ierzchow ny w treści, a głęboko za korzeniony w fo rm ie tra d y c jo n a liz m , ciem ­ notę i konsekw encje w o jn y zew nętrznej i w e w nętrznej. Plagą i groźnym niebezpieczeństwem stały się bandy dzie ci bezdom ­ nych, włóczęgów i c h u lig a n ów wszelkiego rod za ju . T rzeba b y ło w ie lk ie g o w y s iłk u i uparcie prow adzonej pracy narodów Z w iąz­

k u , b y opanować sytuację, a dzieci i m ło dzież wałęsające się ja ­ k o b a ndy przestępcze p rzetw orzyć na lu d z i i p rz y w ró c ić je Z w ią z k o w i ja k o w artościow ych i św iadom ych w spółuczestników nowego życia. U czyn io n o to d z ię k i zorganizow aniu o lb rz y m ie j sieci dom ów dziecka i p rze p o je n iu tych dom ów nową treścią w y ­ chowawczą.

m em p ra cy i w ytrw a ło ści M a k a re n k i i jego w s p ó łp ra co w n ikó w , m ło d y c h ko m so m o lcó w , w eteranów k o lo n ii im . M . G o rkie g o . W k r ó tk im czasie nastąpiło i tu przeobrażenie. P ow stała w ie lk a k o lo n ia ró w n ie ż im . G orkiego. P o d sztandarem p ra cy stanęli wszyscy. K o lo n ia za tę tniła życiem , radością p ra c y i szczęściem.

Przed p rzyb ycie m M a k a re n k i na K u ria ż czterdziestu w ych o ­ wawców m ieszka.ło w yg o d n ie w czterdziestu w yg o d n ych p o k o ­ ja ch , a czterystu w ychow anków w g n o ju i b ru d z ie . N ik t n ie znał ic h nazwiska. N ik t się n im i n ic interesow ał. N ie w ia d o m o nawet b y ło , ił u ic h jest.

D z ię k i u s iln e j pra cy pow stały z be zła d ne j masy świadom e za­

stępy. D oczekał się M aka re n ko i k o lo n iś c i — n o w i radzieccy lu ­ dzie _ w ie lk ie g o dnia. N a k o lo n ię p rz y b y ł je j p a tro n , sam M aksym G o rk i.

A U T O R O SW EJ P R A C Y

M a ka re n ko n ie k ie ro w a ł i n ie w ychow yw ał. W sp ó łp ra co w a ł Twlodvmi lu d ź m i. Ż v ł ra-zem z n im i. B y ł C z ło n k ie m k o le k ty w u .

D E C Y Z J A I C Z Y N

M aka re n ko p o d ją ł się zorganizow ania i prow adzenia k o lo n u dla n ie le tn ic h przestępców nad K o ło m a k ie m (R ep. U k ra iń s k a ).

M a ją c do -pomocy starego Serdiu-ka rozpoczął pracę w starej r u ­ derze. N ie b y ło co jeść. N ie b y ło gdzie mieszkać. K o lo n iś c i bosi i o b d a rc i. Wszy. B ru d . C ynizm . B ra k ja k ic h k o lw ie k więzów. Je- d y n y cel — to zdobycia chleba i ja d ła . R ozboje. K radzieże. M a­

k a re n k o w szedł m ię d z y tę zdem oralizow aną m ło dzież. K r o k po k r o k u p o zysku je chłopców . M a ka re n ko rozpoczął pracę w cięż- k im d la Z w ią z k u R adzieckiego okresie, w z im ie 1920-21 ro k u . Z przyp a d ko w o zebranych przestępców po pew nym czasie dram a­

tycznych zmagań pow staje k o lo n ia zdrow ych, d zie ln ych łudzą ra ­ d zie ckich . R udera przekształca się d z ię k i w ytężonej, w spólnej p ra cy k o lo n is tó w w p ię k n y dom . Z n ik a b ru d i nędza.

K o lo n ia rozpoczyna tę tn ić życiem i radością. Powstaje wzo­

ro w y k o le k ty w , o p a rty na ró w n y m u d z ia le w pra cy wychowaw- ców i k o lo n is tó w . K o lo n ia m a swój sens i świadomość celu.

R o z b u d o w u je się. O rg a n iz u je w ie lk ie gospodarstwo zb io ro w e j p ra cy na m ie jscu , gdzie rz ą d z ił i w yzyskiw a ł przedtem m ożny pan T re p k e . Z y s k u je sobie sym patię k u ła k ó w . Zorganizow ana p ro m ie n iu je na o k o lic e . Całością życia k ie r u je ra d a dowódców

— d z ie ln ych , m ło d y c h lu d z i, do niedawna jeszcze przestępców,

„ lu d z i zbędnych“ . W ciągu k ilk u la t staje się w zorow ym dom em dziecka, n ie sierocińcem , lecz ro d z in ą , ko le k ty w e m pracy, sku­

p io n y m p o d czerw onym sztandarem i zaszczytnym im ie n ie m pa­

tro n a , M aksym a G o rkie g o ;

CO M O Ż E C Z Ł O W IE K ?

B y ła n ie d a le k o C harkow a (na K u rła ż u ) in n a k o lo n ia , licząca czterysta dzieci. B y ło tu czterdziestu wychowawców. Jak i gdzie in d z ie j panowała tu nędza. Z ka żd ym d niem coraz gorzej się d zia ło . Przestępczość ro z w ija ła się, m iast ustępować m iejsca Ja­

d o w i, z d ro w iu i radości. Zaproponow ano M akarence o b ję cie te j k o lo n ii. Z g o d z ił się. Zażądał zw o ln ie n ia dotychczasowego k ie ­ ro w n ik a i w szystkich wychowawców. A le n ie p rz y b y ł sam. P rz y ­ szły z n im świadome swej w artości zastępy dow ódców i m ło d y c h zuchów z k o lo n ii z nad K o ło m a k u . D o je ż d ż a li z Charkow a z u n i­

w ersytetu robotniczego najstarsi w ychow ankow ie M a k a re n k i zc starej k o lo n ii. O siedle na K u ria ż u , znajdujące się w ru in ie m a­

te ria ln e j i m o ra ln e j, pełn e beznadziejności, zostało zdobyte sztur­

Z pro sto tą pisze o swej n a d lu d z k ie j p racy. Pisze bez patosu.

M ó w i szczerze o błędach i osiągnięciach, o troskach, u d rękach i w ą tpliw ościach. O męce swej su b telne j n a tu ry , gdy m u s ia ł za­

stosować zabieg sprzeczny z jego dotychczasow ym i po-glądami.

B o też cała praca b y ła im p ro w iz a c ją . K a ż d y dizień p rz y n o s ił n o ­ we k o n f lik t y i nowe dram aty, a nawet tragedie. T rzeba b y ło działać. M aka re n ko o d rz u c ił dotychczasową w iedzę pedagogicz­

ną. Stanął oko w o ko z n a g im i fa k ta m i życia, o ja k ic h się m ą­

d ry m te o re ty k o m p e d ag o g iki nawet n ie śniło. Z fa k tó w w yciągał w n io s k i. Na n ic h o p ie ra ł decyzje, k tó re w y w o ły w a ły ty le z d u m ie ­ n ia u o fic ja ln y c h pedagogów -teoretyków i k ie ro w n ik ó w z K o m isa ­ ria tu O światy. N ie ty lk o zdum ienia. N ie oszczędzono m u d o c in k ó w iro n ic z n y c h . O kazywano lekceważenie. Zarzucano m u , że z r o b ił koszary, że ty lk o na fo rm ę zwraca uwagę. A M a ka re n ko szedł z up o re m naprzód. O to, ćo sam m ó w i: „D o b re b y ło to, że n ie w ąt­

p iłe m n ig d y , iż jestem w p rze d e d n iu zwycięstwa, chociaż trzeba b y ło b yć n ie p ra w d o p o d o b n ym optym istą... K a ż d y d zień życia w ow ym o kresie to połączenie w ia ry , radości i rozpaczy... Czasami i m n ie p rz y c h o d z iły do głow y ta k ie czcze m y ś li: trzeba wszystko rzucić... p rz y c h o d z iło do głow y, że jesteśm y ju ż zm ęczeni i dlatego osiągnięcie re z u lta tó w je s t n ie m o żliw e. A te n ie opuszczało m n ie stare przyzw yczajenie do m ilczącego, c ie rp liw e g o n apięcia w o li.

Starałem się w obecności w ychow aw ców i k o lo n is tó w b y ć ener­

gicznym i pew nym siebie, atakow ałem tc h ó rz liw y c li pedagogów, starałem się ic h przekonać, że te tro s k i są tro s k a m i p rze jścio ­ w y m i, że o w szystkim zapom ni się. Składam h o łd te j w ie lk ie j sile w y trw a n ia i ka rn o ści, k tó re ch a ra kte ryzo w a ły postępow anie naszych w ychowawców w tych cię ż k ic h dla nas czasach .

M a ka re n ko p rz e trw a ł i zw yciężył. Z w y c ię ż y ł razem ze sw ym i k o lo n is ta m i. „ D n i u p ły w a ły i b y ły teraz p ię k n e i radosne. Nasz d zie ń pow szedni n ib y k w ia ty up ię ksza ły praca i uśm iech, nasza jasno wytyczona droga, p rz y ja c ie ls k ie , gorące słow o. T a k sam»

b a rw a m i tęczy m ie n iły się nasze k ło p o ty , ta k samo sięgały nieba r e fle k to ry naszych m arzeń“ .

P E D A G O G IK A M A K A H E N K I

M aka re n ko zna pedagogikę. A le n ie w ie rz y , b y c z ło w ie k uzb ro ­ jo n y w aparat w ie d zy pedagogicznej m ó g ł osiągnąć re z u lta ty sto­

sując ją w sposób m echaniczny i pedantyczny. N ie k tó re „c h w y ­ ty “ autora n ie są nowością. B u n tu ją c y się, re w o lu c y jn i pedago­

gowie — p ra k ty c y całego k u ltu ra ln e g o świata — stosują jc n ic

68

mrnmmmmm. UB».

od d zisia j. N owością je st rzetelna prostota i głęboka świado­

mość celu swej pracy. O bcowanie z tragedią życia żywego czło­

w ie ka . Szukał w n im rozw iązania. M ło d y m s tu d en tko m peda­

g o g ik i, gdy go na w stępie za p ytały o d o m in a n tę osobowości, od­

p o w ie d z ia ł z uśm iechem , że ka żd y c z ło w ie k je st ja k ze szkła.

W szystko m ożna odczytać i ocenić. Całość swej p ra cy o p a rł na m eto d zie perspektyw y. K rę g i persp e ktyw y rozszerzają się, a w m ia rę rozszerzania się p o g łę b ia ją się ic h treści. „W ych ow ać czło w ie ka — to znaczy dać m u poczucie p e rsp e ktyw y, poczu­

cie radości dró g d nia jutrzejszego. Polega ona na zorganizowa­

n iu now ych p erspektyw , na w yk o rz y s ty w a n iu ju ż is tn ie ją cych , na stopniow ym na rzu ca n iu b a rd z ie j w artościow ych. Zacząć m oż­

na o d dobrego b ia d u , o d p ó jścia d o c y rk u , o d czyszczenia sta­

w u , ale trzeba posuwać się na p rzó d i stopniow o rozszerzać pers­

p e k ty w y całego k o le k ty w u , aż do zespolenia ic h z perspektyw a­

m i całego Z w ią z k u “ . R ealizację zaś prze p ro w a d zał przez zespo­

ły' i system dow ódców . Sam d b a ł ty lk o o s ty l i ton pracy, „D z ie ­ dzin a s ty lu i to n u b y ła zawsze ignorow ana przez te o rię pedago­

giczną, a przecież je s t to n a jb a rd z ie j is to tn y , n a jw a żn ie jszy ro z ­ d z ia ł w ychow ania k o le k ty w u ... N ie pow odzenie w ie lu in s ty tu c ji dziecięcych p ły n ę ło z tego, że n ie p o tra fiły one wypracow ać sty­

lu , przyzw yczajeń i tra d y c ji, a je ż e li naw et zaczyniały je tw o ­ rz y ć , b u rz y li je zm ie n ia ją c y się in s p e k to ro w ie k o m is a ria tu oświa­

ty... Przez pracę i tru d d o c h o d z ili w ych o w a n ko w ie do p e łn i godności lu d z k ie j. Z m y li swą przeszłość, o k tó rą n ik t ic h n ie p y­

ta ł. N ik t n ie ba d ał w ka rto te ka ch . T o też M a ka re n ko zaniechał sta re j p e d ag o g iki, a szczególnie te j, k tó ra o p ie ra ła się na kaza­

n ia c h m ora ln ych . J ą ł się p e d ag o g iki, k tó rą sam nazw ał pedago­

giką w a lk i, w a lk i o nowego czło w ie ka d la Z w ią z k u . „M uszę zbu­

dować n ie lo k o m o ty w ę i n ie ko nserw y, ty lk o praw dziw ego ra­

dzieckiego czło w ie ka “ .

N ic też dziw nego, że w ychow ankow ie M a k a re n k i przeobraża­

jąc się. w lu d z i przez pracę uspołecznioną „ u jr z e li prze d sobą najradośniejszą z p e rsp e ktyw : w artość lu d z k ie j je d n o s tk i“ .

SZCZĘŚCIE

U tw ó r M a k a re n k i n ie je s t poem atom . N ie je s t też powieścią, a n i p a m ię tn ik ie m . N ie je s t ró w n ie ż rozp ra w ą p olem iczną. J(' ' t w szystkim razem łą czn ie i z e le m e n ta m i e p ic k im i, dra m a tyczn ym i 1 lity c z n y m i. M ożna się z n ie k tó ry m i m o m e n ta m i, „c h w y ta m i“

i m eto d a m i n ie godzić. A le ka żd y, k to p rze żyje w raz z

Maka-ren ką je g o drogę, przyzna, ż e . je s t to po e m a t o szczęściu czło­

w ie k a wyzwalającego się z pęt przesądów, ru ty n y , szablonów i z w ie trz a łe j tr a d y c ji; c z ło w ie ka wyzwalającego się i wpsółdzia- łającego z in n y m i w w yzw a la n iu się i p rze o b ra żan iu przez p ra ­ cę i świadom ość je j celu.

N a ICuriażu, do niedaw na b e z n ad zie jn ie sm u tn e j k o lo n ii w y ­ rz u tk ó w i przestępców, g o tują się np. do uroczystości ż n iw i zw iązania pierwszego snopa. Zaszczyt te n przypada w udziale n a jd z ie ln ie js z e m u z zespołów : „ K o lu m n a k o lo n is tó w ustawia się po je d n e j stron ie poła. Sztandar wnoszą do żyła, tu ta j będzie zw iązany p ie rw szy snop. B u ru n i Natasza z b liż a ją się do sztan­

d a ru , s to i w p o g o to w iu Z o re ń ja k o n a jm ło d s z y czło n e k k o lo n ii.

— Baczność! „ B u ru n zaczyna k o sić“ . A gdy związano p ie rw szy snop, pn zo do w n ik-ko sia rz wręcza go na jm łod sze m u , m ó w ią c t

„W e ź ten snop z m o ic h rą k , ucz się i p ra c u j, abyś, k ie d y do ro ­ śniesz, został ko m som olcem , i abyś ró w n ie ż d o s tą p ił tego za­

szczytu, k tó re g o ja d o stąp iłem — abyś k o s ił p ie rw szy snop“ . T a k m ó w ił dowódca najlepszego zastępu k o s ia rz y , B u ru n — prze d k ilk u la ły bezdom ny włóczęga, z ło d z ie j i bandyta. A teraz szczę­

ś liw y B u r u n / n o w y czło w ie k, „opuszcza kosę“ i podaje ko m e n d ę :

„ N a pole... b ie g ie m !“ — T rzysta p ię ć d zie się cio ro d z ie c i rzuca się w p o le “ . T rzysta pię ćd zie się cio ro n o w ych lu d z i.

C IC H Y B O H A T E R

M a k a re n k o zw ycię żył. A le teo re tycy pedagogowie i zru ty n iz o - w a n i in s p e k to ro w ie n ie d a li za wygraną. N ie u s ta li w swej a k c ji.

N ie m o g li darow ać, że osiągnięto ta k w spaniałe re z u lta ty w b re w w s z e lk im te o rio m i zasadom.

M a ka re n ko prze żyw a ł swój n a jp ię k n ie js z y dzień. P o d e jm o w a ł z k o lo n is ta m i p a tro n a k o lo n ii M . G o rkie g o . K o lo n ia św ięciła sw ój tr iu m f, t r iu m f odrodzonego, nowego ezłowieka. N ik t n ie przypuszczał, że je st to zarazem o sta tn i d z ie ń p ra c y M a k a re n k i.

O dszedł, bo tego żą d a li teoretycy i z w o le n n icy szablonów.

„P o e m a t pedagogiczny“ przeczytać p o w in ie n n ie ty lk o nau­

czycie l, n ie ty lk o uczeń za kła d ó w kształcenia n a u c z y c ie li, aie ka żd y działacz społeczny i p o lity c z n y . K a żd y, k to na serio dąży do w ychow ania nowego człow ieka.

Tadeusz Pąsierbiństó

C « « i p r e i M f m e m | c i e

9 9

H® M© W IW SM /s

6 6

€:&ÏÏËÉS*€BÊïïW &g & N * € g € g n

69

S p r a w y r uc hu

W Ł O D Z IM IE R Z S O K O R S K I: Sprawy ru c h u zawodowego. B i­

b lio te k a K o m is ji C e n tra ln e j Z w ią z k ó w Zaw odow ych w Polsce.

Warszawa 1947. Słowem wstępnym p o p rz e d z ił O. Szechter.

I.

K sią żka Sokorskiego ma ch a ra kte r ustrojodaw czy, je st to p ie rw ­ sza w p o ls k ie j lite ra tu rz e praca stawiająca zagadnienia związkowe p o d kątem natychm iastow ych re fo rm , u m iejąca połączyć te o rię z w ym ogam i czasu. Sytuacja współczesnego teo re tyka ru c h u ro b o t­

niczego je st o ty le trud n ie jsza , że każda próba re fo rm je st n ie m a l że natychm iast sprawdzalna, że re fo rm y te muszą m ie ć ch a rakter p rogram atyczny na n a jb liższą przyszłość, n ie mogą od kła d ać re a li­

za c ji na czas b liż e j n ie o kre ślo n y. Ż y je m y b o w ie m w okresie re a li­

za c ji zam ierzeń z d z ie d z in y u s tro jo w e j. O ile przed w ie k ie m m o ­ g ły one zawierać m y ś li u to p ijn e i obracać się w świecie marzeń i a b s tra k c y jn e j id e o lo g ii, o ty le dziś są one wyrazem obowiązu- ją c e j ra c ji stanu.

Jeszcze w ie k tem u m ó g ł Etienne Cabet w „P o d ró ż y do Ic a r ii opisyw ać fantastyczny obraz państwa kom unistycznego, współczesny m u R o b e rt Owen w N ew L e n a rk , a potem k o le jn o w H a rm o n y H a ll, Queenswood, w H a n s h itc przystępować do re a liz a c ji zam ie­

rzeń, m ających ch a ra kte r u to p ijn y c h eksperym entów. Waga tych przedsięw zięć b yła innego p o k ro ju , b y ły to p ró b y doświadczal­

ne, świat cały z ubocza im się p rz y g lą d a ł, n ie m a l z góry p rze ko ­ p a n y o ic h niepow

odzeniu.-D zisiejsze społeczeństwo natom iast zdaje sobie sprawę z h is to ­ rycznego a k tu re fo rm . N ow a ka rta w naszych dziejach daje p o ­ czątek in n e m u społeczeństwu, o ja k im od dwóch b lis k o w ie k ó w m a rz y li p a trio c i szukający n a tchn ie n ia w p ra cy ks. Ściegiennego, N a b ie la k a , M ochnackiego i in .

N ie m ożem y w ięc w a lo ru w y p o w ie d z i współczesnych p i s ir/. V so­

c ja listyczn ych porów nyw ać z ja k ą k o lw ie k in n ą epoką, nawę! z o k re ­ sem W ie lk ie g o Sejm u C zteroletniego, m ożnaby raczej zaryzykować tw ie rd z e n ie , że re fo rm y te rów ne są w pewnym sensie r o li, ja k ą w społeczeństwie spartańskim odegrał na w p ó ł m ity c z n y L ik u rg , n a kreślając ko n s ty tu c ję d la Sparty, lu b też Solon, gdy ustanaw iał praw a dla A te n , dając podstawy p o d in s ty tu c je dem okratyczne m ające dla k u ltu r y n arodu znaczenie trw ałe.

W spółczesny socjalista zatem, o ile posiada stanow isko k lu c z o ­ we w aparacie państw ow ym , nie ty lk o je s t te o re ty k ie m , ale ró w n o ­ cześnie nadaje te n de n cjo m przeobrażeniow ym , is tn ie ją c y m w n u r ­ cie dzisiejszej rzeczyw istości, o kre ślo n y k ie ru n e k : nadaje dąże­

n io m re w o lu c y jn y m k o n k re tn y w swej treści i fo rm ie wyraz. „ N o ­ we zadania — pisze S o k o rs k i — ja k ie w y ro s ły prze d n a m i w u s tro ­ ju , k tó ry nie m ia ł przed sobą h isto ryczn ych precedensów, p o s ta w iły konieczność n ie ty lk o sprecyzowania swoej j w łasnej id e o lo g ii, lecz ró w n ie ż sprecyzowania stosunku do państwa lu d o w e g o, do p ar­

t i i p o lity c z n y c h , do zagadnień zw iązanych z p ro b le m a ty k ą k u ltu ­ ry n a rodow ej i wreszcie do zagadnień n a tu ry s tru k tu ra ln e j .

K sią żka Sokorskiego je s t pierw szą pozycją w b ib lio g r a f ii p o l­

s k ie j poruszającą, ja k ty tu ł w skazuje, sprawy ru c h u zawodowe­

go od stron y n a jis to tn ie js z y c h zagadnień.

S o k o rs k i je st nie ty lk o te o re ty k ie m , ale równocześnie p ra k ty ­ k ie m , każde jego rozw ażanie zawiera w sobie elem ent orędzia za­

pow iadającego nadchodzące w k r ó tk im czasie re fo rm y . Jest on w -p e łn i tego słowa znaczeniu w yra zicie le m d o k try n y em

pirystycz-z a w o d o w e g o

n e j, jego s o cja lizm w yzb yty je st o k ru c h ó w m etafizycznych, każda jego m y ś l je s t stw ierdzalna w przeszłości, a lbo też m a n ią być na najbliższą przyszłość. Stąd też wartość jego d o k try n y polega na tym , że c z y te ln ik znajdzie w n ie j syntezę współczesnych d z ie jó w , uchwy- coną w sfo rm u ło w a n ie p ra k ty k a , trzym ającego rękę na p u ls ie ży­

w o tn ych spraw. N ie je s t rzeczą p rzyp a d ku , że n a jo ry g in a ln ie js z e m y ­ ś li w s o cja lizm ie pow stały w um ysłach p ra k ty k ó w , w w ięc lu d z i p o ­ siadających w yra źnie 'sform ułow any św iatopogląd, p rz y jm u ją c y c h odpow iedzialność za swe w yp o w ie d zi i czyny, a n ie obciążonych n a d m ie rn ym bagażem te o rii i m a te ria łu historycznego. Stąd w ięc ten zadziw iający rys wczesnego pisarstwa socjalistycznego, rys stale pow tarzalny. W y b itn ie js i pisarze u d e rz a li nas raczej o ry g in a ln o ­ ścią swoich m y ś li, a n iż e li zdolnością ic h b u d o w y teoretycznej.

D la Sokorskiego z w ią z k i zawodowe są źró d łe m a u to ryte tu od państwa niezależnego, a u to ryte tu mającego być zalążkiem nowego u s tro ju . „N o w e społeczeństwo — pisze w rozd zia le za tytu łow an ym

„ Z w ią z k i zawodowe a pańswo“ — m usi w ięc zachować i ro z w ija ć in s ty tu c je niezależne od państwa, in s ty tu c je k o n tr o li społecznej, walcząc z p rze ro sta m i b iu ro k ra ty z m u państwowego, na d użyciam i s aparatu, za jm ując się p ro b le m a m i w ychow ania społecznego, stając się w ten sposób n ie ja k o niezależną szkołą społeczeństwa i ro z w i­

ja ją c fo rm y społeczne, k tó re w in n y w p e rsp e ktyw ie stać się zarod­

k ie m przyszłego o rg a n izm u społeczeństwa bczklasowego zarówno w d zie d z in ie so cja ln e j, ja k i k u ltu ra ln e j. W ychodząc z tych zało­

żeń z w ią z k i zawodowe w państw ie socja listyczn ym w in n y pozostać nadal wyrazem niezależnej w o li mas p racujących zarów no w płasz­

czyźnie o rg a n iza cyjn e j, ja k i społecznej, chociaż zn ika elem ent za­

sadniczego przeciw ieństw a i elem ent w a lk i zostaje zastąpiony ele­

m entem u zu p e łn ie n ia się na w spólnej, h is to ry c z n e j drodze, z za­

chowaniem je d n a k odrę b n e j r o li fu n k c y jn e j państwa i zw iązków zawodowych, W ten sposób zw ią z k i zawodowe w państw ie socja­

listyczn ym n ie zam ierają, p rz e c iw n ie znaczenie ic h rośnie kosztem stopniow ego o b u m ie ra n ia agend państw ow ych. Proces ten nie jest, rzecz oczywista, ani pro sty, ani g ła d k i“ .

Is to tn y m elem entem te o rii Sokorskiego je st wyznaczenie in n e j d ro g i zw iązkom zaw odowym w systemie d e m o k ra c ji lu d o w e j, róż­

n ią ce j się od f u n k c ji zw ią zkó w w u s tro ju g ospodarki k a p ita lis ty c z ­ nej. P rz y ję c ie na siebie przez p ro le ta ria t f u n k c ji k o n tr o li społecz­

n e j je st je d n y m z c z y n n ik ó w przeobrażających ro lę ro b o tn ik a , przerzucających na w ytw órcę odpow iedzialność za sprawność pro ­

d u k c y jn ą k ra ju .

. T e o ria ta w ko n se kw e ncji doprowadza do pozbaw ienia ro b o tn i­

k ó w praw a s tra jk u , p rz y n a jm n ie j w epoce b u d o w n ic tw a socjalistycz­

nego. A percepcja niezależności ru c h u zawodowego zb liż a autora w pew nym sensie do fra n c u s k ic h s y n d yka listó w (m am na m y ś li P ougeta), choć ta niezależność u Sokorskiego m a n ie k ie d y charak­

te r fo rm a ln y .

K siążka Sokorskiego nie w yczerpuje całości zagadnienia i, ja k słusznie O. Szechter w p rzedm ow ie u ją ł, „og ra n icza się jo d y n ie do p ro b le m ó w głów nych, w ęzłow ych“ , K o m is ja C entralna nosi się z zam iarem dalszych p u b lik a c ji, k tó re b y naprow adzały k ie ­ ro w n ic tw o ru c h u zawodowego na o b ie k ty w n e h istoryczne d ro g i, w łą cza ły go w proces ro z w o ju dziejow ego, gw arantujący zorgani zowanemu św iatu pracy właściwe m iejsce w now ym bud ow nictw

ie-. Zygm unt Gross

-<»

70

Powiązane dokumenty