• Nie Znaleziono Wyników

Polska przedmurzem chrześcijaństwa

Napisał dr. A d a m S z e l ą g o w s k i , profesor U niw ersytetu.

Nad polską ■ ziemią chm ury zaw isły czarne i złow ieszcze. M roczne lasy dębo­

w e skupiły się ku sobie, jękiem i płaczem zaw odząc. W ody szeroko rozlane śpiesznie i trw ożnie niosą sw e fale. P ta c tw o p rze­

lotne jakoś pierzchliwie podnosi się z miej­

sca i chm arą g w a rliw ą ucieka w dal bez końca.

Nie słychać klekotu boćka, zaw ieszone­

go u g ó ry na kole nad dom ostwem . O sada lub „stan “ stoi pustką. M ieszkało tutaj niegdyś dziesięciu w łościan. K ażdy miał po łanie ziemi, a łan to by ł duży i ro z­

legły, upraw iano g o p arą koni lub czte­

rem a wołami. A w rzekach m nóstw o ryb, k tó re łowiono sieciami lub podryw kam i.

A 'w lasach w spaniałe barcie, skąd rok rocznie podbierano w inny so czy sty miód.

A na polu z w iosną skow ronek zaw odził sw oją pieśń poranną. 1 błogosław iło słońce ziemi a ziemia o d d aw ała sw em u rolnikowi plon duży, plon dziesięćkrotny w nagrodę za jego trud i p racę i za um iłow anie w iel­

kie tego szarego, sm utnego krajobrazu ro ­ dzinnego, tych łanów i ty ch wód, tych la­

sów i tych chm urek ciągnących się po niebie.

Dziś szaro i pu sto na polskiej ziemi.

S ta n y przytuliły się gdzieś w głębi. Na polu nie słychać szczęku kos, ani pokrzy­

kiw ania ratajów . T ylko W isła jak zaw sze

rozlew na, szeroka, niesie w dal sw e w ody.

Nagle z pom nikiem gasnącego słońca o d zy w a się 'gdzieś z dala z drugiego b rz e ­ gu W isły dzw onek dźw ięczny, sre b rzy sty . Co to sygnaturka, głos na Anioł pański?

Ale nie! g dyż do w tó ru o d ezw ały się inne dzw ony grubsze i cieńsze, po w ażn y hymn, ale w tej ciszy wieczornej jakąś trw og ę zw iastujący.

T am Sandom ierz nad W isłą, potężny gród i schronisko sług o raz służebnic pań­

skich. Jego m u ry potężne op ierały się nie­

raz n aw et chrobrym zastępom Rusinów, pod w od zą swoich k siążąt napastujących ziemię Polan.

Te dzw ony biją na trw o gę i raptem horyzont za W isłą zaróżow ią się jakby pod w p ły w em w schodzącego księżyca.

Lecz to nie księżyc, gdyż zam iast jego jasnej bladej tw a rz y podnoszą się w gó­

rę płom yki ognia,

T a ta rz y plądrują Zaw ichost. W ieść o nich szła już iz pod Lublina. T e ra z poja­

wili się tutaj, aby w d a rłszy się na lew y brzeg W isły, końskimi kopytam i zdeptać ostatnie ździebło traw y , aby g rod y p rze­

mienić w zgliszcza i lud uprow adzić do niewoli.

Dzikie hordy B atuchana pędzone gdzieś z głębi Azyi w połowie 13-go wieku, s ta ­ nęły tutaj na rubieży św iata

chrześcijań-Polski Kai. Maryański 3

34

skiego jak widm o k rw aw e w św ietle po­

żogi.

N ow y bicz Pański przyszedł od w scho­

du. E uropa cala chrześcijańska zadrżała.

P o sz ły wici rozesłane po całej polskiej

dzy, silę wojenną, zapobiegliw ość admini­

stracy i i umiejętność zbierania dochodów. rozdrobniona, podzielona na liczne ksią- stew ka. P ra w d a , że jedna i ta sam a ro­

razem okropnej chytrości i przebiegłości.

L osy się p rzew ażyły. H enryk lignicki

W a l k a j a z d y p o l s k i e j z T a t a r a m i .

żeganych ręką tatarsk ą, ale grody silne, m urow ane nie w pad ały w ich ręce. P olak przez długie wieki uganiał się jeszcze po stepach podolskich i ukraińskich za T a- tarzynem , ale mu karku nigdy nie poddał.

O w szem zaludniła i zagospodarow ała się P olsk a jeszcze lepiej po najściu T a ta ­ rów . W zięła się do sprow adzania koloni­

stów naw et zdaleka. Niezadługo -potem P rze m y sław I. ozdobił sw ą skroń koroną i przyw rócił jedność i pokój w Polsce, a W ładysław Łokietek, tudzież syn jego K a­

zimierz W ielki zaludnili i zagospodarow ali

najlepszego, poczynając od w iary, nauki i sztuki, a kończąc na rzeczach przem ysłu i handlu, kw itło i rozw ijało się spokojnie i bez p rzeszko dy dlatego, że na w schodzie pow stało p ań stw o silne jak mur, a zarazem przyw iązane w iernie do Kościoła, do cy- w ilizacyi, słow em do całego rozw oju du­

chow ego Europy. A państw em tym była Polska. S tąd też papieże mogli się szczy­

cić z tak w iernego i tak przyw iązanego narodu a Polskę nazyw ali najw ierniejszą służebnicą p ra w d y i św iatła chrześcijań­

skiego.

— .35 — założyli Złotą albo Kipczacką Ordę. P o ­ staw ili sw ą nogę na grzbiecie Rusinów, ściągali od nich dań, kazali ich książętom przyjeżdżać do ordy, podaw ać strzem ię chanom dosiadającym koni, pić kum ys, na­

pój naro d o w y T atarów . Ale P olsk a od jarzm a mongolskiego została uratow ana.

Niejedna jeszcze łuna paliła, sie na ho­

ryzoncie polskim od siół i m iasteczek,

po-d-kraj tak, iż m ało było państw , w k tó ry ch m ieszczanie mogliby gościć u siebie k ró ­ lów jak W ierzynek w Krakowie, albo gdzieby król tak opiekow ał się ubogimi chłopkam i jak jedy ny polski król chłop­

ków Kazimierz Wielki.

P olska wńęc już od połow y 13-go w.

by ła przedm urzem chrześcijaństw a, to zna­

czy, że w szy stk o co E uropa m iała u siebie

W ład ysław W a r n e ń c z y k

( o d r . 1 4 3 4 d o 1 4 4 4 ) .

Wanię m oskiew skich książąt, któ rzy jedni p raw ie cieszyli się zaufaniem chanów, tak im schlebiali, tak dla nich gnębili swoich poddanych. O dtąd też M oskw a przejęła się kulturą tatarsk ą.

Już dw a sąsiednie narody, P olacy i Litwini, połączyli się w ęzłem b ra te rstw a, już św iatło w iary chrześcijańskiej poczęło przenikać w m roczne puszcze wileńskie i trockie, a potom ek G edym ina Jagiełło zasiadał na tronie polskim, kiedy b ra t jego W itold, panujący na Litw ie, pow ziął za­

m iar w ypędzenia T a ta ró w z Europy. W półtora wieku po odparciu najazdu ta ta

r-Stefan Batory

( o d r. 1 5 7 6 d o 1 5 8 6 ) .

ina wolne od ich najazdów. Żyzna ziem ia rodząca plon stokrotny. Szlaki czyli drogi kupieckie wolne od napaści rozbójników, a w dodatku otrząśnięcie z całej Rusi jarzm a m ongolskiego •— w yzw olenie Rusinów, na­

rodu pokrew nego P olakom i Litwinom

z

hańbiącej niewoli.

W ted y niezawodnie nie byłoby drugie­

go pań stw a potężniejszego na wschodzie- nad Polskę, w ted y nie trzeba by łoby upa­

dlać i uciem iężać narodu ruskiego, jak to czyniła M oskwa.

I rzecz szczególna. W itold czynił tę w y p ra w ę na w łasn ą rękę. W itold był

księ-— 36

W schód zaw sze p rzedstaw iał b a rb a ­ rzyństw o, ciemnotę, despotyzm i okrucień­

stw o. N ieszczęsna Ruś, k tó ra dostała się pod jarzm o ta ta rsk ie p rzeszła tę tw ard ą i zgubną szkolę. W praw dzie zachodnią jej część, Ruś C zerw oną udało się P olsce uchronić od jarzm a tatarskiego. R eszta je­

dnak, cała Ruś w schodnia jęczała pod jarzm em , a w krótce dostała się pod

pano-skiego, ten p ra w y rycerz, ten dzielny w o­

jownik, m arzył już o tropieniu i szukaniu T ata ró w w ich w łasnych kryjów kach. W żyw ej pam ięci m iał w y p ra w ę stry ja sw eg o Olgierda, k tó ry w roku 1359 zadał T a ta ­ rom straszn ą klęskę pod Sinemi wodami.

A potem jakież widoki o tw iera ły się W i­

toldowi po w ypędzeniu T ata ró w z Europy.

O bszerne ziemie jak W ołyń, Podole, U

kra-— 37 kra-— ciem litewskim, W itold rnarzyl naw et o koronie sam oistnej dla siebie, pomimo sw e­

go b rata Jagiełły. A przecież nikt mu tyle pom ocy nie okazał, co P olacy.

W jego orszaku znaleźli się rycerze p ra w ie ze w szystkich stron E ąropy, ale najw ięcej było P olaków , a w śród nich dzielny kasztelan krakow ski S pytek z

Mel-która b y ła jedną z najstraszniejszych w tych czasach. Legło siedm dziesięciu ksią­

żąt litew sko-ruskich. Zginął bez śladu i S p ytek z M elsztyna. Sam W itold m usiał ra to w ać się ucieczką.

P la n y W itolda rozbiły się, ale o rd a nie podniosła się już nigdy z pogrom u. O dtąd rozpoczyna rozkładać się na pojedyncze

sztyna, pan rozległej fortuny, bo całego Podola.

I ruszyło ry c erstw o chrześcijańskie na w a lk ę z poganami pod w odzą nieśm iertel­

nego W itolda. P rzepraw iono się przez Dniepr. Tu na lew ym b rzegu Dniepru nad rzeką W orsklą spotkały się zastęp y W i­

tolda z zastępam i tatarskim i pod w odzą Tim or K utłuka (1393). Stoczono bitw ę,

mniejsze ordy, chanaty jak krym ski, bu­

czacki i t. p. Z k aż d ą z tych) drobniejszych ord nie trudno już było się rozpraw ić.

W tym sam ym p ra w ie czasie, gdy W i­

told nad W orsklą w ra z z ry c erstw em pol- skiem, ruskiem i litew skiem staczał o stat­

ni bój z T ataram i, na rów ninach naddunaj- skich ro zegrała się inna śm iertelna w alka, w alka ry c e rz y k rz y ża z w yznaw cam i p ro ­ Stanisław Ż ó łk ie w sk i.

— 38 — roka —Turkam i, Seldżukami, któ rzy po raz p ierw szy pojawili się w Europie. O bydw ie b itw y skończyły się tryum fem pogan. W jednej bój za w iarę niosła P olska, w dru­

giej cesarz Zygm unt z doborow ym z a stę ­ pem ry c e rstw a środkow o-europejskiego.

Jedna b itw a (nad W orsklą) b y ła końcem w alki, druga (pod A dryanopolein) jej ro z­

poczęciem. L edw o E uropa pozbyła się

je-ską król L az ar Duszan, jeszcze tylko je­

den Konstantynopol, daw na siedziba cesa­

rza rzym skiego, później stolica ce sarstw a bizantyńskiego, resztkam i sił bronił się od n aw ały tureckiej, lecz i ono niebawem . (1453) m usiało upaść. R ozpoczyna się w al­

ka E uropy z Turkam i, inaczej w alk a k rz y ­ ża z półksiężycem .

T u rcy podobnie jak i T a ta rz y w y w o

-Ś m i e r ć S t a n i s ł a w a Ż ó ł k i e w s k i e g o p o d C e c o r ą (w r. 1620).

W e d ł u g o b r a z u W a l e r e g o E lj a s z a - R a d z i k o w s k ie g o .

dnego w roga chrześcijaństw a T ataró w , już na ich miejsce w ystępuje inny, o w iele straszniejszy, bo ze św ieżym i siłami, z fa­

natyzm em , do jakiego pobudzał koran*), z całem w ykształceniem wojennem i pań- stw ow em , do jakiego podniósł się w schód.

P o bitw ie na K ossow em polu, gdzie legło w gruzach państw o Słow ian połu­

dniowych, gdzie zginął śm iercią

bohater-*) K o r a n — k s i ę g a z a w i e r a j ą c a n a u k ę M a ­ h o m e t a , t w ó r c y religii m u z u ł m a ń s k i e j . W e d ł u g tej n a u k i je s t ty lk o j e d e n B ó g Aliah, a M a h o m e t t e g o p r o r o k . K o r a n z a l e c a f a n a t y c z n ą czyii g w a t - h o w n ą n ie n a w iś ć p r z e c iw „ g i a u r o m “ czyli n i e ­ w i e r n y m . G o d ł e m r e lig ijn e m w y z n a w c ó w M a ­ h o m e t a j e s t p ó łk s ięż y c.

dzą sw oją kolebkę z Azyi. Tam , gdzie step płaski pod nazw ą T urkiestanu rozszerza się nad brzegam i m orza aralskiego b y ły pierw sze ich kryjów ki, z których w y p ę­

dzeni zostali p rzez tych sam ych T ata ró w , k tó rzy w połowie XlII-go w ieku napadli na Europę.

R u szy w szy się z T urkiestanu dotarli do Małej Azyi i stali się niebaw em groźnym i sąsiadam i ce sa rstw a bizantyńskiego. Od naczelnika sw ego O sm ana zaczęli się n a­

zy w ać Turkam i Osm ańskim i. W 14. w ie- ku p rzy by li do Europy, podbili S erbó w i B ułgarów , k tó rz y do 19-tego w ieku pozo­

staw ali pod ich jarzm em . W r. 1453 zdo­

— 39 — byli K onstantynopol i na gruzach pań­

stw a bizantyńskiego założyli swoje pano­

wanie. Na miejscu k rz y ża podniósł się dumnie półksiężyc na św iątyni Zofii <w Konstantynopolu.

Polskai nie zetknęła się jeszcze w 15.

w ieku bezpośrednio z Turkam i, ale za to potęga turecka stanęła św ieżo u w ró t W ę­

gier, a p ań stw a hołdow nicze Polski, jak

było słabe i rozbite. W reszcie p ierw sza w y p ra w a na T urków pod w odzą cesarza Zygm unta zakończyła się k lęsk ą pod Ni- kopolis.

Ale b y ła jeszcze jedna potęga w Eu­

ropie — św ieża, niespożyta, n a k tó rą z ufnością m ożna by ło w zrok oprzeć. T ą potęgą by ł dom Jagiellonów. Św ieżo zje­

dnoczone (1386) p aństw a: L itw a i P olsk a

Karol C h o d k ie w ic z , ś m ierte ln ie c h o ry , w y d a j e o s ta tn ie r o z k a z y p o d C h o c i m e m i o d d a je b u ł a w ę h e t m a ń s k ą S ta n is ła w o w i L u b o m i r s k i e m u .

W e d ł u g o b r a z u W a l e r e g o E lj a s z a - R a d z i k o w s k ie g o .

M ołdaw ia i W ołoszczyzna coraz bardziej poczęły podpadać pod w p ły w sułtanów tureckich i w y z w alać się z pod zależności od królów polskich Niebawem też brzegi M orza C zarnego d o stały się w ich ręce a w ra z z nimi o rd y tatarskie, k tóre tutaj w stepach koczow ały, poszły w służbę i sta ły się narzędziem polityki sułtanów .

P ierw si dostrzegli niebezpieczeństw o im grożące W ęgry. Do kogo zw rócić się o pom oc? Papieże darem nie naw oływ ali sw oich w iernych do k ru c y at czyli w y ­ p ra w krzyżow ych. C esarstw o niemieckie

rozgrom iły zakon niemiecki pod G runw al­

dem (w r. 1410), staw iły czoło n aw et po­

tędze niemieckiej. D laczegóżby nie m iały obronić E uropy od Turków .

W łaśnie tron na W ęgrzech został o- próżniony, w ted y panow ie w ęg ierscy w y ­ słali poselstw o do Polski, aby pow ołać na tron w ęgierski syna W ład y sła w a Jag iełły młodziutkiego W łady sław a. Niebawem też skroń jego uw ieńczyła korona św iętego Szczepana.

I nie zawiedli się W ęg rzy w nadzie­

jach, jakie pokładali na dynasty!

Jagiellon-— 40 Jagiellon-— w alczących, później dopiero odnaleziono jego zwłoki, a głow ę odciętą zabrali T u rcy

ki pozostała przedm urzem chrześcijaństw a i broniła E uropy od Turków .

ich w spółziom ków pisał księgę, jakie po­

w inny być obyczaje obyw ateli, ażeby R ze­

czypospolita k w itła i b y ła silna, jak M o­

drzew ski.

B ył to okres czasu, kiedy na tronie polskim zasiadali Jagiellonowie, ta c y m ą­

drzy, 'iż nie na swej dumie lub sile, ale na szczęściu i zadowoleniu poddanych opie­

rali sw e rządy, tacy łagodni, iż u łaskaw ia­

li tych, któ rzy się przeciw ko nim bunto­

wali, jak możnego pana P io tra K m itę; tacy szczodrobliw i, iż w łaśni ich poddani m u­

sieli ograniczać ich hojność, aby skarb nie został ogołocony i królow ie nie stali się biedniejsi od :w łasnyćh poddanych.

I P o la c y byli w ów czas na praw d ę p a­

nam i u siebie w domu. iNie p tak drapieżny szarpał im piersi, ale gołębica biała o- skrzy d lała ich sw ym i skrzydłam i, jak m a t­

k a dzieci.

I b y ł tro n jakby św ięty — tro n J a ­ giellonów, bo podniosła go w iara. Kraje P olski i L itw y złączyły się pod godłem k rz y ża. K rzyż — to b y ła m isya Polski. Po­

jęli tę m isyę jej królow ie nie tak jak przed w iekam i Niemcy, k tó rzy p rzed krzyżem nieśli miecze i ze św iatłem C hrystusow em wiedli całe hufce szatańskie krw i i po­

żogi i zniszczenia. Nie k rew , ale . św iatło,

— nie pohańbienie i niewolę, ale godność ludzką szerzyła P olska na L itw ie i na Żm udzi. Nasiona te p rz e trw a ły wieki, w y ­

dały m iłość i b ra te rstw o wielkich trzech ludów pobratym czych: P olaków , Litw i- .nów i Rusinów. A gdzie m iłość buduje, tam żadna siła i przem oc zniszczyć dzieła nie zdoła.

P rz y takim rozkw icie w ew nętrznym P olska m usiała b y ć groźną dla sw oich są ­ siadów. Ze w szystkich zaś państw na w schodzie najbardziej w ojow niczem było państw o osm ańskie. D okonało ono w 'XV.

w ieku wielkich podbojów w Azyi samej.

Na początku zaś XVI. w ieku znow u skie­

row ało swoje dążenie na zachód, k tó ry podniecał fanatyzm m uzułm ański w id­

mem k rz y ża, widm em w iary chrześcijań­

skiej.

W łaśnie w stąpił na tron sułtan

Sołi-man II., k tó ry za ten blask, jakim o to czy ł imię tureckie, o trzy m ał nazw ę W spania­

łego. Soliman W spaniały w ięc rzucił się najpierw n a sąsiednie W ęgry, targ an e nie­

zgodą w ew nętrzną.

Jagiellonow ie mieli w XV. w ieku nie tylko koronę polską i litew ską n a sw oich głow ach. B rat K azim ierza Jagiellończyka, króla Polski i wielkiego księcia litęw

-J a n III. Sobieski

( o d r. 1674 d o 1696.)

skiego — W ład y sła w D obrotliw y zasiadł na tronie czeskim a niebaw em i w ęg ier­

skim.

P o śm ierci jego obyd w ie ko ro n y p rz y ­ padły w udziale synow i jego L udw ikow i.

M łodociany Ludw ik został poślubiony z latoroślą stareg o domu H absburskiego, k tó ry pano w ał w A ustryi, S ty ry i, K aryn - tyi i innych krajach przyległych.

T ak w ięc d w a d o m y najpotężniejsze w Europie — H absburgów i Jagiellonów spo.

krew niły się ze sobą, a spokrew nienie to oznaczało, iż łącz y ły w spólnie sw ą poli­

tykę, swój m iecz dla pokonania jednego

— 42 —

B atu-hana, ale znikczemnieli. Trudnili się:

oni jeszcze tylko grabieniem i łupiestwem,.

i nieustannie swoimi napadam i trapili po­

łudniow e ziem io Polski jak W ołyń. Podole i Ukrainę.

Niejednokrotnie gromili ich hetm ani polscy, jak K onstanty O strogski pod W i-

— 43 — dział handel rozw ijający w opustoszałych m iastach czarnom orskich, w idział Polskę, p otężną od m orza do m orza, pozbaw ioną zm ory, k tóra ją dusiła.

Zam iarem Stefana B atorego było, jak tylko skończy z M oskwą, rozpraw ić się z potęgą turecką, i nie ulega w ątpliw ości, że zadanie to urzeczyw istniłby, gdyby nie

ski. S zlachta gnuśniała, oddana słodkiej bezczynności. M inęły czasy, kiedy to każdy szlachcic był rycerzem . Teraz:

szlachta b y ła p rzedew szystk iem rolnikami.

U praw iać zboże w wielkiej ilości p rzy p o ­ m ocy pańszczyzny, spław iać je do G dań­

ska i tam zam ieniać n a kosztow ne to w a r y zam orskie, lśnić zbytkiem i przepychem ,

P o s ł o w i e : c es ars k i i p a p ie s k i b ł a g a j ą k r ó l a S o b ie s k ie g o , z a ję te g o s a d z e n i e m d r z e w w W il a n o w i e , p o d W a r s z a w ą , a b y r a to w a ł W ie d e ń i c h r z e ś c ija ń s tw o .

przedw czesna śmierć, k tó ra go po rw ała (1586).

D otychczas noga turecka nie stąpiła jeszcze na ziemi polskiej. P o la cy w idyw ali tylko agów czyli posłów tureckich, p rz y ­ jeżdżających na dw ór Jagiellonów, później do Stefana B atorego z prośbą o u trzy m a­

nie pokoju.

Ten pokój nie był zbaw iennym dja

Pol-trzym ać zastęp y służby i ubogiej szlachty, jako dw orzan — ucztow ać i jeździć od sąsiada do sąsiada — a następnie proce­

sow ać się — to by ło życie codzienne, ż y ­ cie puste i bezm yślne ogółu szlacheckiego.

Z tej toni S tefan B a to ry w y rw a ł n a chw ilę szlachtę polską.

Z w ycięstw o nad M oskw ą obudziło ją z uśpienia, Połock, W ielkie Luki, w reszcie

— 44 — przestali obrzucać obelgam i i podejrzenia­

mi bo h atera S tan isław a Żółkiewskiego. otaczającym i go nieprzyjaciołam i. W idząc ich p rzem agającą liczbę, o to czył się tabo ­ przed chm arą w ojska nieprzyjacielskiego,

— 45 — nieszczęśliw ą, bo jeszcze ra z przekonała ona naród, że najw iększe bo h aterstw o na nic się nie zda bez sforności, ładu i posłu­

szeństw a.

W roku następnym (1621) sam sułtan turecki, m łodociany Osman, ruszył na P o l­

skę z zam iarem strato w an ia jej kopytam i

Na w ieść o zbliżeniu się p o ls k a tu re c ­ kiego, P o la c y okopali się w obozie pod Chocimem. Tutaj p rzez parę m iesięcy dzień w dzień staczali bohaterskie boje (w r. 1621).

W y p ra w a chocim ska b y ła później opie­

w an a przez poetów , jak w y p ra w a pod

W jaz d K róla Jana Sobieskiego do W iednia.

W ed łu g obrazu W alerego końskim i i przejścia w zdłuż i w sze rz aż po sam (Bałtyk.

P oprzednie dośw iadczenie w y szło na ko rzy ść Rzeczpospolitej.

W y b ran o w odzem naczelnym w y p ra ­ w y p rz eciw Turkom b o h atera z pod Rir- cholmu Karola Chodkiewicza, uchw alono na sejmie wielkie podatki na zaciąg w oj­

ska.

E ljasza-R a dzikow skiego. >

Troją staro ż y tn ą przez Hom era.

W alczyli tam obok w ojska k oronnego , także kozacy, p rzy boku hetm ana znaj­

dow ał się ulubieniec narodu m łodociany królew icz W ład ysław , na któ reg o skroni b łyszczała już carsk a koro.na.

R ychło przekonał się Osm an, iż nie zaw sze polotow i m łodzieńczej w yobraźni.

— 46 —

^nieszczęsnego panow ania Jan a Kazimierza, kiedy na P olsk ę zw aliły się cale zastępy dzielnemu hrabiem u Riidigerowi S tahrem - bergowi.

W ted y w y słań c y ce sarscy hr. W ilczek i nuncyusz papieski Pallavicini na klęcz­

kach błagali Jan a Sobieskiego o pomoc w itali bohatera-zbaw cę, całow ali strzem io­

na, kraj jego szaty.

— 47 — nie ulega żadnej w ątpliw ości, iż w y p ra w a ta stanow i przełom w dziejach T urkó w — odtąd już nie podnieśli się nigdy do dnia dzisiejszego. P olsk a może się chlubić zła­

maniem ostatecznem o rę ża tureckiego. W następ n y ch dwóch w iekach aż po dzień dzisiejszy mówi się już nie o ratow aniu chrześcijaństw a od T urków , ale o podziale lub rozbiorze Turcyi.

T urcyę n azyw ają chorym człowiekiem, i na spuściznę p o niej nieustannie ogląda się R osya, Anglia, F rancya, A ustrya i Niem cy.

W iele się zmieniło od czasów boh ate­

rów , jak C hodkiew icz lub Sobieski. Kto dziś wspom ni o zasługach P olski w obec nieprzyjaciół krzyża. O toczona ze w szech

stron w rogam i, k tó rzy czy h ają .na jej nie­

zależność, k tó rzy pragnęliby zabić ostatn ie drganie życia sam odzielnego w narodzie

— P o lsk a jest zapom nianą w Europie.

Nie m asz jej na m apie europejskiej.

Skrzętnie usuw a się jej imię. T oczy się w alka o sam ą nazw ę P olak.

Ale w dziejach jak i w naturze nic nie poszło i nic nie idzie n a m arne.

K rew u żyźnia ziemię, a b o h aterstw o narodu w siąka w jego dzieje, w jego cha­

rakter, w jego tra d y c y e i w yd aje plon nie­

kiedy nie p o dziesiątkach lat, lecz po c a ­ łych stuleciach.

D latego ro zpam iętyw ając przeszłe w y ­ padki, czerpiem y nie tylko otuchę w te ra ź ­ niejszości, ale i nadzieję na przyszłość...

Powiązane dokumenty