• Nie Znaleziono Wyników

Popularne pogadanki o liygienie

przełożyła

JVL. _A. M iłk ó w skct.

102

J a k ó b . J a k widzę, p an dziś p o lo w ał?

L ć k a r z . A ta k , mój J a k ó b ie , i ja k widzisz, w ra c a ją c w s tę p u ję , żeby cię pozdrowić. N ab ieg a­

łem się porządnie! a przynoszę ty lk o trzy p rze­

p ió rk i, k tó re sobie zabierz n a k o lacy ją!

J a k ó b . J a k i też to p an dobry! dopiero to dzieci b ęd ą m iały ucztę. M usiał pan w idać przechodzić koło m ły n a , boś p an nogi zam oczył po k o stk i.

L e k a r z : Poszedłem przez sitow ie, szu k ając chróśeiela, którego p o strzeliłe m , lecz m i uciekł.

D ziękuję ci, Ja k ó b ie ; w ysuszę się p rzy twoim ogniu. C złow iek czuje ju ż jeg o p o trze b ę, bo w ie­

czory coraz to chłodniejsze.

J a k ó b . D zięki Bogu, że nas słońce nie zawsze ta k piecze, j a k w sierp n iu ! Może mi p a n nie u w ie­

rzy, ale wolę, d o p ra w d y ,je sie ń iz im ę , niż porę żniw.

C złek zagrzeje się przy ogniu, ot c a ła różnica.

W olę ta k ie ciepło, niż w ielkie u p a ły letnie.

L e k a r z . W końcu je stto jed n o i to sam o.

Czy św ieci, czy n ie , zaw sze słońce n a s ogrzewa.

J a k ó b . E j , gdzie ta m , j a k tylko słońce przy ­ w dzieje sz a rą s u k ie n k ę , to nam ju ż tylko zsyła słab e p ro m ie n ie , k tó re ju ż po św. M arcinie nie m ają siły. Ciepło w zim ie, to dobry ogień n a k o m in k u !

L ó k a r z . Z a p e w n e , że ciepło je s t w ogniu:

ale s k ą d ten o g ie ń ? Przecież nie p a lą k a m ie n ia ­

*) Dzieło nagrodzono przez Towarzystwo wychowania początkowego, .przez Towarzystwo zachęty do dobrego i przez Towarzystwo Franklina, zaszczycone złotym medalem przez Towarzystwo rolnicze.

mi. Czemuż to d rz e w o , k tó re p a lim y , ta k dobro­

czynnie n a nas d z ia ła ?

J a k ó b . P raw dę m ówiąc, proszę p a n a , zgoła nic o tćm nie w iem , j a k i o wielu innych rz e ­ czach. C złekby tego i na wołowej skórze nie spisał!

L e k a r z . Spis ten, mój p rz y ja c ie lu , zm niejsza się w m ia r ę ,ja k się uczym y c z y t a ć w b o s k i e j k s i ę d z e , k tó rą je s t przyroda. O gień je s t jednćm z p r a w , którem i Bóg o b d arzy ł p rz y ro d ę : c i e p ł o je d n a k nie t w o r z y s i ę w chw ili p alen ia się , lecz zn ajd u je się w w ęglu, zaw artym w ro ślin a c h 1)

J a k ó b . W rzeczyw istości je d n a k , proszę pan a, to drzew o je s t z im n iu teń k ie, k ied y je k ła d ę do kom ina, a je d n a k , ja k p an mówi, to trze b a w ierzyć, że zaw iera w sobie c ie p ło , kiedy go nam udziela.

L e k a r z . N a u k a nam w sk azu je, mój d ro g i, że w szystkie s iły , które tu d z ia ła ją , nie biorą stą d swego początku. O g i e ń , w i a t r — to s ą s iły , pochodzące od cie p ła , k tó re nam zsyła s ło ń c e ; w o d a je s t rów nież s iłą n iezm iern ą, a j e d n a k , niech ona będzie pod postacią o b ł o k u , m g ł y lub rzeki, lub pod ja k ą k o lw ie k przem ianą, ja k im p o d le g a , począw szy od l o d u do p a r y , zaw sze będzie pochodzić od c i e p ł a s ł o n e c z n e g o . W szystko m am y od słońca, k tóre nas o b d arza ży­

ciem i św iatłem .

J a k ó b . Pięknie to , kiedy kto ta k może m ó­

wić o rzeczach, k tóre się z n a jd u ją tam , w górze.

■) Wszystkie rośliny zawierają w sobie znaczną ilość węgla.

103

C z ło w ie k się m usi z b liż a ć ty m sp o so b e m do T e g o , k tó r y je stw o rz y ł.

L e k a r z . Je ż e lib y ś c b c ia ł się d o w ie d z ie ć , mój J a k ó b ie , j a k to n a s o g ień g rz e je , p a lą c się i s k ą d p o c h o d z i ciepło, z a w a r te w d r z e w ie , to ci to m o­

g ę w y tło m a c z y ć , su sząc sobie k a m a sz e .

W eź m y n a p r z y k ła d tę oto g a ł ą z k ę : n a le ż a ła o n a do k tó re g o ś z d rz e w leśnych. O tóż w s z y s tk ie ro ś lin y ( a i d rz e w a s ą ro ś lin a m i) ro s n ą , p o d n o ­ s z ą c sw e w ie rz c h o łk i k u sło ń c u . Ż y ją w ięcej św ia tłe m , n iż z ie m ią , z k tó re j w y ro sły .

J a k ó b . D o p r a w d y ? a j a b y łe m p e w ie n , że to z ie m ia ż y w i ro ślin y .

L e k a r z . M niej niż p o w i e t r z e . W s z y s tk ie ro ś lin y m ieszczą w so b ie z n a c z n ą ilość w ę g l a , a c z e rp ią go z p o w ie trz a .

J a k ó b . P r a w d a , bo p rz e c ie ż w ę g ie l, to ty lk o d rzew o s p a lo n e .

L e k a r z . . W ę g i e l k a m i e n n y tw o rz y się ró w n ie ż z d rz e w a la s ó w , k tó re się sto p n io w o p rze z w ie k i c a łe p rz e o b ra ż a ły .

J a k ó b . W ięc i w ęgiel k a m ie n n y b y ł k ie d y ś d rz e w e m ? T ego to b y m się b y ł ju ż n ie d o m y ślił!

L e k a r z . L a s y w s ta ro ż y tn o śc i p o d le g a ły te ­ m u sa m e m u z ja w is k u , ja k ie m u p o d le g a ją ob ecn e i ja k ie m u p o d le g a ć b ę d ą w p rz y s z ło ś c i: w sz y stk ie ro ślin y z a w ie ra ją w so b ie w ę g ie l, u d z ie lo n y im p rz e z s ło ń c e ; c iep ło z a te m , ja k ie n a m d a ją ro śli­

n y , j e s t c i e p ł e m s ł o n e c z n ó m , k t ó r e d o n a s w r a c a .

J a k ó b . Z tego z atem , co p a n m ów ił, w y n ik a , że słońce j e s t je d y n y m s p r a w c ą o g n ia.

L e k a r z . B e z w ą tp ie n ia : w ę g ie l z a w a rty w r o ­ ś lin a c h w y d o b y w a się w p o sta c i c ie p ła li ty lk o w p o łą c z e n iu z k w a so ro d e m . K w a s o r ó d j e s t w a ż n ą c z ę śc ią p o w ie tr z a , n ie z b ę d n ą do ż y c ia z w ie rz ą t1) ta k , j a k w ęgiel, z n a jd u ją c y się w p o ­ w ie tr z u , n ie z b ę d n y m j e s t do ż y c ia ro ślin . B ez

sło ń c a n ie b y ło b y roślin, u d z ie la ją c y c h p o w ietrzu k w a s o r o d u , z a p o m o cą k tó re g o o g ień się z a ­ p a la i z w ie rz ę ta ż y ją . R o ślin n o ść u trz y m u je r ó w ­ n o w a g ę p o w i e t r z a .

J a k ó b . N ie b a rd z o to ro z u m ie m . W ię c tą w ie lk ą s i ł ą , j a k ą sło ń c e u d z ie la ro ślin o m , j e s t m ożność ro b ie n ia o g n ia ?

Oddychanie zwiźrząt polega ostatecznie na pochła­

nianiu kwasorodu i w y d z i e l a n i u k w a s u w ę g l o w e g o .

L e k a r z . O g ień a c ie p ło , to je d n o . P y ta m y się s k ą d p o c h o d z i c ie p ło ? C ie p ło p o c h o d z i od s ł o ń c a , p rz e c h o w a n e i j a k b y o d d a n e n a s k ł a d ro ś lin o m , k tó re go u d z ie la ją z w ie rz ę to m !

J a k ó b . W iad o m o , że z w ie rz ę ta s ą c ie p łe i że o b o ra i o w c z a rn ia o g rz e w a ją się o d d ech em zw ie­

rz ą t. A le co ta m d o tego m o że m ićć s ło ń c e i to je s z c z e w n o c y , k ie d y so b ie p o szło s p a ć i k ie d y n a d w o rz e ciem no i ch ło d n o , a w d o m u n ie m a a n i o g n ia , a n i ś w ia tła !

L e k a r z . T a k m n ie m a s z , p r z y ja c ie lu , a le p o ­ s łu c h a j ty lk o , a zro zu m iesz. J a k m ie s z k a n ia lu d z k ie , t a k i s c h ro n ie n ia z w ie rz ą t o g rz e w a ją się ich o b e c ­ n o ś c ią ; je s tto s k u te k t a k zw anego c i e p ł a z w i e ­ r z ę c e g o . P o n ie w a ż sło ń c e u d z ie liło sw eg o c ie p ła ro ś lin o m , d rz e w o m , t r a w i e , s i a n u , i z b o ż u , z a ­ te m z w ie rz ę ta, k a rm io n e te m z ie ls k ie m i lu d z ie p o ż y w a ją c y z ia rn a z b o ż a , o trz y m u ją ty m sp o s o ­ b em c ie p ło , k tó re się w n ic h ro z w ija . Z a p o m o cą je d z e n ia i o d d y c h a n ia t a k lu d z ie j a k i z w ie rz ę ta u trz y m u ją w so b ie o g ie ń w e w n ę trz n y , k tó r y je s t życiem .

J a k ó b . T o p e w n a , że trz e b a je ś ć , a b y ż y ć ; te m u to ju ż n ik t n ie z a p rz e c z y . M ó w ił m i p a n n ie g d y ś, że się n ie m o żn a o b e jść bez o d d y c h a ­ n i a , t a k sam o , j a k n ie m o żn a się o b e jść bez p o ­ ż y w i e n i a . Ś w ię ta p ra w d a , t a k j a k i t a , że n ie m o ż n a ży ć s a m e m p o w i e t r z e m .

L e k a r z . N ie m o ż n a żyć t y l k o s a m ć m p o ­ w i e t r z e m , a le ż y je się n ie m r ó w n i e ż , j a k p o ­ ż y w ie n ie m . O z n a k ą ż y c ia , m ój J a k ó b i e , to c ie p ło d la u trz y m a n ia te g o c ie p ła p o tr z e b a , żeb y p o ­ d w ó jn a czy n n o ść k r ą ż e n i a i o d d y c h a n i a s p ro w a d z a ła k re w do p ł u c ; — ta m to bo w iem z a p a la się o g ie ń ! i ta m n ie ste ty g a śn ie , k ie d y trz e b a u m ie ra ć .

J a k ó b . O d d y c h a ć ! je ś ć ! łatw o to p o w ie d z ie ć . A le czem o d d y c h a ć , co je ś ć ?

L e k a r z . A w ię c z ro z u m ia łe ś m n i e ! T u w ł a ­ śnie ro z w ią z a n ie z a g a d k i. Ż y je s ię o d d y c h a ją c ś w i e ż e m p o w i e t r z e m , j a k c i to w y k a z a łe m ; a le n ie m o ż n a b y żyć, g d y b y sp o ż y w a n e p o k a r m y n ie z a w ie ra ły w so b ie w ę g la . P o n ie w a ż z a ś g łó w n em z a d a n ie m , p a m ię ta jm y o tem , j e s t u tr z y ­ m a n ie o g n ia , z b y te c z n em b y ło b y d o d a w a ć , że n ie m a o g n ia b ez w ę g l a !

J a k ó b . A z a t e m , p ro sz ę p a n a , p o trz e b a p e w n ie u w aż n ie w y b i e r a ć p o k a r m y ?

104 L e k a r z . S łu sz n ie , m ój d ro g i: w y b ó r p o ­ k a r m ó w z a c h o w u je zdrow ie i życie. J e d u e p o ­ k a rm y p o ż y w n e , in n e z u p e łn ie nie. N ie m asz j a k p o tra w y zrobione z m a k i i t ł u s z c z u !

J a k ó b . T o p e w n ie d late g o z u p a ze s ł o n i n a , z je d z o n a w p o łu d n ie , t a k w szy stk ich p osila.

L e k a r z . T a k , k a p u ś n ia k , sło n in a , m ięso w o ­ łow e , c i e l ę c e , w ie p rz o w e , oto w y b o rn e p o k a rm y . W i n o i p i w o , n a le ż ą ta k ż e do n a jle p sz y c h p o ­ k a rm ó w g o rący ch .

J a k ó b . D a lib ó g , j a k się c z łe k n a p ije w in a lu b p iw a , to się ro z g rz e je n a le ż y c ie!

L e k a r z . K ie d y p ije m y w in o w m ia r ę , to sta je się ono d la n a s p ra w d z iw e m d o b ro d z ie j­

stw em ; ale k ie d y k to n a d u ż y w a w i n a , w ó d k i lub in n y c h tru n k ó w , to, j a k s łu sz n ie m ó w ią, p o d p a la sw oje c iało .

J a k ó b . J u ż to p e w n ie sło ń ce u d z ie la sw ego c ie p ła w inogron om •, bo i m , p ro sz ę p a n a , ro k c ie p le js z y , tć m w ino lep sze.

L e k a r z . D z ię k i s ło ń c u , — zaw sz e sło ń c u ! J a k ci to w y tło m a c z y łe m : w sz e lk ie ciep ło , ja k ie g o w am u d z ie la d rzew o lu b w ę g ie l w w aszy m piecu, w szy stk o to j e s t c i e p ł e m s ł o n e c z n e m . W ię ­ cej je sz c z e . C iepło p rz e o b ra ż a się w czynność m e c h a n i c z n ą . W sz e lk ie w y s ile n ie , sp o trzeb o - w a n i e s i ł y : to w y p o t r z e b o w a n e ciep ło . J e s te ś siln y , p r z y ja c ie lu , boś j a d ł i p o k a rm y o b d a rz y ły c ię t ą s i ł ą . A le s iłę tę sp o ż y tk u je sz p rz y p ra c y , a k ie d y ś u tr a c ił s iły , to j e trz e b a o d z y sk a ć , u ż y ­ w a ją c znów p o k a rm ó w .

J a k ó b . O j, p r a w d a , bo c zło w iek , k tó r y p r a ­ c u je , to, p ro sz ę p a n a , c a łk ie m j a k m a s z y n a !

L ć k a r z . Z w o ln a J a k ó b i e , te m u p rzeczę. M ię­

dzy m a c h in ą a c z ło w ie k ie m o g ro m n ą ró żn icę s ta ­ now i m y śl. O d e jm ijm y czło w iek o w i d a r m y ś le n ia , a s ta n ie się m a c h in a . Aż n a d to tego m am y d o ­ w o d ó w ; n ie c h n o b y r ę k a lu d z k a p r z e s ta ła r o z u ­ m n i e k i e r o w a ć s t r a s z n e m i p aro w em i m achinam i k o le i ż e la z n y c h , fa b ry k i p a ro w c ó w ! O j ! z ła b y ­ ła b y w te d y s p r a w a !

J a k ó b . A no p r a w d a ! bo tćm i ogrom nćm i lo k o m o ty w a m i, k tó re c ią g n ą z a s o b ą ty le w a g o ­ n ó w , a k tó re p c h a o g ie ń , c z ło w ie k ty lk o k i e r u j e ! L e k a r z . I ty p o d o b n ie ro b isz , g d y z a p rz ę g a s z w o ły do p ł u g a ; to s ą ta k ż e m ach in y , bo to z n ićm i cię ż k a sp ra w a . I p o m y śleć t u , że c a ła ich s iła

pochodzi od tra w y , k tó rą je d z ą . . . A w szystko to pochodzi od sło ń c a .

L e k a r z . S łu sz n ie b a rd z o ! S iła m u s k u la r n a ’), k tó rą zw ierzęta u ż y tk o w u ją n a s w o j ę k o r z y ś ć p ochodzi ró w n ież od c i e p ł a s ł o n e c z n e g o , J a s n ą w ięc j e s t r z e c z ą , że w szystko z a w d zięczam y sło ń c u : m a c h in y p o ru sz a n e p a r ą ; o k r ę t a , p ły ­ w a ją c e po m orzach p o d p ły w em w iatró w , k tó ry c h k ie ru n e k z m ie n ia s ło ń c e ; rz e k i, te c h o d z ą c e d r o g i , n a k tó ry c h bieg s ło ń c e 2) m a w p ły w p rz e ­ w ażn y ; ru c h r z e k i, w sz e lk a zre sz tą s iła b ierze sw ój p o czątek od s ło ń c a ; a ż a d n a siła , od niego p o c h o d z ą c a , n ie g in ie , je n o się p rz e o b ra ż a .

J a k ó b . T e w ięc sta ro ż y tn e n a ro d y , co to , j a k m ów ią, c z cziły s ło ń c e , m ia ły p o n ie k ą d słuszność.

L e k a r z . A je d n a k to p o tężn e sło ń c e p e łn i ty lk o ro z k a z y S tw ó rc y ś w ia tó w , T e g o , k tó ry p o ­ s ia d a w p o w ie trz u m ilijo n y s ło ń c !!

J a k ó b . N o , co się ju ż ty czy s ło ń c , ta m b e t d a l e k o , to ju ż ich p ew no n ie p ó jd ziem y o g ląd ać ! L e k a r z . K to w ie! W k a ż d y m je d n a k razie u czyć się p ra w d b o s k ic h ,— je s tto o d d aw ać cześć ich T w ó rc y . W ie d z ą c n a p r z y k la d , s k ą d po ch o d zi c ie p ło , m usim y z ro z u m ie ć , że to c ie p ło ra z zdo- ; b y te n ależy s z a n o w a ć , p rz e c h o w y w ać u zw ie­

r z ą t i ludzi. Św iadom ość te g o zow iem y h ig ie n ą.

Ilu ż u n ik n io n o b y cie rp ie ń , g d y b y w ie d z ia n o : j a k s i ę o d z i ć w a ó , j a k m i e s z k a ć , c o j e ś ć , 1 stosow nie do w ie k u i k lim a tu m ie jsc o w o śc i, w k tó ­ re j m ie sz k a m y !

J a k ó b . T o sło ń c e , k tó re n a m z sy ła ty le d o ­ b re g o , sp u sz c z a n a n a s ró w n ie ż n ie z d ro w e p rą d y w i a t r u !

L e k a r z . Z a z ięb ien ie się j e s t b a rd z o n ie b e z p ie ­ czne d la zd ro w ia. R óżnego ro d z a ju ch o ro b y z niego w y n ik a ją .

J a k ó b . W iem o tćm , i d la te g o tćż ta k nie lu b ię le tn ic h u p a łó w . J u ż to w ż n iw a, n a w si, m ało k to n ie c h o ru je.

L ć k a r z. D la te g o , że , zm ęczeni p ra c ą , nie strze żecie się d o sta te c z n ie . Z w ykle b a rd z o s tru ­ d z en i i z g rzan i b ie g n ie c ie czem p ręd zćj spocząć w cien iu sto g u s ia n a lub z b o ż a , z d e jm u je c ie u b

ra-') To ciepło zawarte węgla, pozwala zwierzętom spełniać!, pracę, do których ich używamy.

s) Siła mechaniczna każdój rzó!ii, płyńąeój do Oceanu bierze swój początek w ciekle słonecznóm.

105 ni e, pijeeie jednym tchem zim na wodę. Słow em : nagle sie o z ię b iac ie; gdy tym czasem ostrożność n ak azu je, żeby, będąc zgrzanym , je sz cze sig lepiej okryć i nie za p rzestaw ać nagle ruchu. Pow ró­

ciwszy do domu źle sig o d ży w iacie, a tym spo­

sobem nie popraw iacie sił swoich. Poniew aż żadne c i e p ł o nie g in ie , lecz sig jen o przeobraża, jasn em j e s t , iż potrzeba z astąp ić przez pokarm y palne ilość w y p o t r z e b o w a n e g o c i e p ł a przy pracy. Nie w iedząc o tem pijecie w odg, jecie wiśnie i k rw aw a biegunka g o to w a !

J a k ó b . Żeby to t a k , proszę p a n a , sp isać te w szystkie r a d y , dopierożby to b y ła pożyteczna książka ! . . . .

L e k a r z . Mój J a k ó b ie , k siążek tak ich nie b r a k , ale t r z e b a u m i e ć z n i c h k o r z y ­ s t a ć . N ieśw iadom ość je s t źródłem w szelkiego złego, to s ta ra praw da. B udujcie n ajpierw szkoły i posyłajcie do nich w szystkie dzieci; re szta sig znajdzie. N ajlep iej użyty pieniądz je s t te n , k tó ­ rego użyjem y n a k ształcen ie. A teraz dobranoe i do widzenia.

W I A D O M O Ś C I G O S P O D A R S K I E .

Zupa rakowa.

Zupę tg można daw ać w duie m ięsne i p o stu :.

W pierw szym razie używ a sig do rozprow adzenia pół g a rn c a rosołu, w ygotow anego z mięsa, w d ru ­ gim tyle sm aku z włoszczyzny. P ół kopy-dużych raków ugotować w solonej w odzie z k o p re m ; skoro ostygną, w ybrać szyjki i tyle sk o ru p ek , ile do nich n ad zien ia potrzeba, resztę sk o ru p ek i nóżki dobrze utłuc w moździerzu, n a miazgę, dod ając sporą łyżkę m asła. Postaw ić potem na m ałym ogniu, niech sig powoli sm aży, a skoro m asto nabierze czerw onego rakow ego koloru, p rze­

cisnąć przez serw etę, trochę zap alić m ąkę, pod­

sm ażyć, rozprow adzić rosołem , lub sm akiem z wło­

szczyzny i razem zagotow ać, przed w ydaniem na stół. Kto chce, może zapraw ić śm ietaną.

W w azie pow inny być w łożone: rakow e szyj­

ki, trochę zielonego kopru, a uadew szysko fasze­

rowane sk o ru p k i, k tóre ta k się u rz ą d z a ją : odgo- tow ane rak o w e szyjki usiekać drobno, zmieszać z łyżką niesolonego m asła, trochę u tartój bu łk i, kopru, z je d n ćm j a j e m : skoro m asa będzie dość gęstą, n ak ład ać n ią sk o ru p k i i gotować j e osobno w rosole. Proporcyja n a sześć osób.

Zupy z suszonych owoców.

Chcąc m ieć zupy owocowe w zimie, m ożna je robić zarówno z pow ideł, ja k z suszonych owo­

ców, rozgotow aw szy je d n e i drugie w stosownej ilości wody, a b y zupa nie b y ła ani zbyt gęsta, ani zbyt rz a d k a , i zapraw iw szy śm ietaną. N a pół garnca zupy, (proporcyja n a sześć osób,) bierze sig śm ietany pół k w a rty i łyżkę m ąki. Bardzo dobrą je s t zupa z p ow ideł wiśniowych. Z gruszek suszonych najlepsze są n a zupę polne u lę g ałk i.

M ożna mićć również w zimie zupę z jag ó d c z a r­

nych, odgotowanyeh bez cukru, w butelkach z a ­ lanych sm ołą.

Grzybek do zup.

Sześć żó łtek ubić i zm ieszać z p ia n ą , zrobio­

ną z tyluż b iałek , w ylać potćm na patelnię, n a k tó rćj rozpuścić poprzednio trochę m asła, a gdy się zrum ieui g rzybek z je d n e j i drugiej strony, k ra ja ć w kw ad racik i i podaw ać do zup.

Kasza pszenna do rosołu.

K aszę pszenną ugotow ać n a gęsto z m asłem , brać j ą po trochu ły ż k ą , w form ie k lu sek i k ła ść do w azy, do rosołu.

Befsztyk dla chorych.

P o trzeb n ą ilość świeżego, pieczeniow ego mięsa wołowego zeskrobać nożem i osolić, robić z tego g a łk i, w ielkości w łoskiego orzecha, i rzucać n a w rzące m asło, a gdy się po w ićrzehu osm ażą,

1 4

106 -(gdyż p o środku pow inny |być surow e.) w łożyć je n a w ygrzany ta lerz p ła s k i i przycisnąć drugim talerzem , rów nież w ygrzanym , a skoro puszczą z siebie sok, podaw ać. S ą one szczególnie straw ne d la chorych, k tórym wołowe m ięso je ś ć polecają.

Kapusta czerwona z winem.

U szatkow ać czerw onej k ap u sty z w inem , sp a­

rzyć ukropem i w ycisnąć z wody, zrum ieuić w ra ­ diu m asło z m ąk ą, rozprow adzić rosołem , w rzucić k a p u stę i dusić, w lać szk lan k ę czerw onego wina, potem zrobić zap raw ę z m asła i m ąki, rozpro­

w adzić rosołem , zm ieszać z k ap u stą, dodać tro ­ chę cukru i dusić jeszcze pod pokryw ą.

Pieczeń huzarska.

P ieczeń zbitą mocno i sparzo n ą w rzącym octem piec n a rożnie, lub w piecu, polew ając m asłem . Gdy ju ż p ra w ie gotow a, ponad rzy n ać ukośnie i n ak ła d a ć farszem , zrobionym z siekanej drobno cebuli, zm ieszanej z trochą tartego chleba, pieprzu, surow ego m asła, z dodaniem paru żółtek. W łożyć potem pieczeń w rądel, zalać j ą sosem, który ściek ł przy pieczeniu, przykryć i dusić jeszcze w piecu, z pół godziny. N a półm isku obłożyć du­

szoną k ap u stą. Mięso n ajlep sze n a pieczeń je s t ta k z w a n e : pieczeń zrazow a, w grubym k a w a łk u .

Szczupak z jarzynami.

Dużego lub m niejszego szczu p ak a ułożyć w k rąg , to je s t ta k , żeby g ło w a d o ty k a ła ogona, w rądlu odpow iedniej w ielkości, wysmarowanymi w pierw grubo m asłem . N a k ra ja ć cienko, j a k m akaron, sporo m archw i, selerów , p ietru szk i i k ilk a cebul, zasypać tem szczupaka, położyć n a w ierzchu k a ­ w ałe k m a sła, posypać pieprzem zw yczajnym c a ­ łym i an g ielsk im , przy k ry ć szczelnie p o k ry w ą i dusić n a wolnym ogniu, przez pół godziny, z a ­ sypać potem ta r tą b u łk ą , zagotow ać z nią i w y­

dać, u k ła d a ją c ostrożnie w krąg, j a k ugotow any, n a o k rąg ły m półm isku.

Legumina litewska, zwana sielską jajecznicą.

Przygotow aną i ostudzoną k w artę m lek a ro z ­ bić z pięciom a ja ja m i. Zasm ażyć w rą d e lk u pół- k w a te re k surow ej, drobnej gryczanćj kaszy w łyżce m a s ła ; gdy ochłodnie osolić j ą i w lać m le k a z j a ­

wam i, n astęp n ie wstawić do pieca, a gdy się w y­

piecze, podać w rą d lu n a s tó ł; cukrow ać j ą trze­

b a n a ta le r z u ; k asza p o k ry ta m leczkiem je s t na spodzie, w ięc biorąc, należy jedno i d rugie wy­

dostać.

Ciastka z foremek.

F u n t m iałkiego cukru i dziesięć ja j trzeć w je d n ę stronę, do białości, w donicy; dodać p ó ł funta m ą k i, ćw ierć funta m igdałów obranych i uszatkow anycb, trochę siek an ej, sm ażonej s k ó r­

ki pom arańczow ej, w ym ieszać dobrze w szystko, n a k ła d a ć w b laszan e forem ki, m asłem w ysm aro­

w ane i piec, uw ażając, aby się nie spaliły.

Uwagi co do pieczenia ciasta.

M ąka n a baby, ja k rów nież i na w szelkie inne drożdżow e ciasta, pow inna być sucha, w ygrzana i p rz esian a.

J e ż e li ciasto ju ż w yrobione w formach, dla złych drożdży róść nie chce w cale, przeczekaw szy sześć do siedm iu godzin, nie chcąc, żeby się zu­

p ełn ie popsuło, rozczynió (do g arn ca m ąki) k w a­

te rk ę m ąki, k w a te rk ą letniego m leka, z 10 łu ta ­ mi drożdży, w lać trzy łyżki a ra k u i w yrobić dosko­

nale z ciastem , w yjętem z fo rm ; p o n ak ład a ć je potem pow tórnie, a w ted y , choć wolno, ciasto r u ­ szy się niezaw odnie i gdy dorośnie ja k zwykle ń a p e łn ą form ę, w staw ić w piec.

D rożdże suche rozrabia się letniem m lekiem Piec n a ciasto próbow ać w n astępujący sposób rzucić weń g arść m ą k i ; gdy się ta zaraz pali znak, że piec za g o rą c y ; trzeb a go w ięc wychło dzić, w y cierając m okrą ścierk ą. G dy m ąka zwol­

na n ab ićra pom arańczow ego koloru, znak, że pie<

należycie ciepły.

B aby pow inny pozostaw ać w piecu całą go dzinę. W y jm u jąc je , próbow ać drew ienkiem czy stem , cienko ostruganem — jeżeli n ak łu w szy nien baby, w yjdzie suche — są dobre, je żeli będzie jeszcze wilgotne, w tedy jeszcze na chwilę w piec w staw ić. Po w yjęciu z pieca jeszcze dziesięć mi n u t zostaw ić w form ach, poczem w yjąć z nich, że by ostygły, i, je ż e li można, lepićj potem wsadzie znów do formy, bo nie tak p ręd k o w ysychają.

W sad zając baby w piec, u n ik ać w strząśnienia gdyż opadną.

107

M asło, w lew ane do ciasta, nie powinno być nigdy zbyt gorące.

Uwagi powyższe stosow ać się m ają również do placków i innych ciast drożdżowych. Gdy m asło nie słone, należy ciasto trochę posolić, pod­

czas w yrobienia.

Skoro rozczyn nie p rędko rośnie, clodać do niej, w yrabiając ciasto, p arę ły żeczek sody, na g arniec m ąki.

Najlepsze baby wielkanocne.1)

G arniec m ąki, kw artę m leka, dw a funty m asła, p ó łto ra funta przesianej m ączki cukrow ej, z pod m aszyny, sześćdziesiąt żółtek, drożdży płynnych p ółtory k w aterk i, jeżeli zaś są suche, łutów 15.

Ubić n a jp ie rw ż ó łtk a , zm ieszać je z mlekiem dobrze ciepłem , lecz niezbyt gorącem , żeby się nie zw arzy ły , oraz z drożdżam i. Rozczynió tem połow ę m ą k i; gdy się rozczyn dobrze ruszy, do­

sypać resztę m ąki, cukru i sporo w anilii z cu­

k rem utłuczonej. W yrobić doskonale ciasto ta k , a b y od rą k odstaw ało i zm ieszać z m asłem utar- tem wpierw w donicy, n a śm ietanę. Jażeli m asło n iem łode, trzeb a go wpierw przetopić, sklarow ać, ostudzić i dopiero potem utrzeć. W yrobić z niem ciasto znów doskonale, aż od rą k zu p ełn ie odsta- w ać będzie, a ściśnięte w ręk u , za otw orzeniem palców , rozciągnie się pom iędzy niem i, ja k o gaza przezroczysta i cienka. Je ż e li pokaże się trochę zaw olne, m ożna, p rzed w łożeniem m asła, dosy­

pać jeszcze trochę m ąki. Mieć gotow e form y, w y­

sm arow ane dobrze m asłem nietopionćm i w ysy­

p an e ta rtą b u łk ą ; n a k ła d a ć trzecią część ich cia­

stem , a gdy dorastać będ zie na pełno, wstawić w piec, w którym godzinę pow inny pozostać.

I. Traw a, zwana zajęczą, rosnąca na piaskach.

J e s t to roślina kilko, a naw et k ilk u n asto letn ia, p o siad ająca ten ważny przym iot, że rośnie naw et n a wydm ach piaszczystych i dostarcza dość obfitej paszy dla owiec i b y d ła przez c ałe lato. K o rze­

nie je j, szukając d la siebie pożyw ienia, ro z ra ­ sta ją się nadzw yczaj głęboko, przez co w ybornie

') P ra e p is iw „B ah y zw y cz ajn e i p la c k i k ra k o w sk ie z se r e m “ p a trz tenże k a le n d a rz n a ro k 1881.

u trw a la ją grunt le k k i, p iasczysty, k tó ry po kilku, a tem bardziej po k ilk u n astu latach, sta je się zczasem glebą, z d atn ą pod zboże i okopow iznę.

Pew ien ziem ianin po ośmiu latach s ia ł żyto, a po nim sad ził ziem niaki bez naw ozu i otrzy m ał plon w cale dobry.

N a m orgę 300-prętow ą potrzeba w ysiew ać z a ­ jęczej tra w y od 30 do 36 funtów nasienia, sto­

sownie do g atu n k u p iask u , siejąc gęściej n a w ięcej lotnym, rzadziej zaś na ściślejszym . N ajlepiej siać je s t w tedy, gdy wilgoć lotne p ia sk i zlepi trochę.

T raw ę zajęc zą należy siać na wićrzch, w łóczyć n a krzyż, a potem w alcow ać ciężkim w alcem . Po k ilk u tygodniach, zw łaszcza jeżeli dnie będą dżdżyste, zasiana przestrzeń zaczyna się ju ż z ie ­ lenić. Z pasaniem n a niej ow iec należy w strzym ać się w pierw szym ro k u ą ż do jesien i, ażeby roślinie dać możność zakorzenić się i rozkrzew ió; w n a ­ stępnych latach m ożna ju ż pasać od w iosny do późnej bardzo jesien i, gdyż porost zajęczćj traw y, ta k j a k białej koniczyny, odnaw ia się bardzo szybko. D la zajęcy j e s t ona n a d e r sm acznym p o ­ karm em , spożyw ają j ą bardzo chciw ie, odgrzebując z pod śniegu, przy czem naw ozem sw ym użyźniają ziemię.

Kto m a dużo jało w cu w lesie, n iech aj go w ytnie i p rzy k ry je nim piasezyste w ydm y, świćżo obsiane zajęczą tra w ą , a uchroni je od w y w ian ia ziarna, pom ijając to, że i las swój oczyści z najw iększego pasożyta, bo czem je s t perz dla roli, tem ja ło w iec d la lasów . N asien ia zajęczćj traw y dostać m ożna we w szystkich sk ład ac h nasion.

II. Żywienie krów, których mleko przeznacza się dla dzieci.

P ew ien znakom ity gospodarz, na podstaw ie li­

cznych dośw iadczeń zaleca, aby krow y, m ające dostarczać m leko d la niem ow ląt i w ogóle dla dzieci, żywione b y ły zdrowem , niezepsutem sianem z łą k , śrótem jęczm iennym z ziarn przed śru to w a­

niem oczyszczonych z w szelkich chw astów , otrębam i niezepsutem i, niestęchlem i, świeżą m ą k ą lnianą, albo siem ieniem Inianem , rozm oczonem i następnie ugotowanem , w reszcie czystem i, z k u rzu i c h w a ­ stów odsianem i plewam i. Je st to rzeczą niem ało-

niem oczyszczonych z w szelkich chw astów , otrębam i niezepsutem i, niestęchlem i, świeżą m ą k ą lnianą, albo siem ieniem Inianem , rozm oczonem i następnie ugotowanem , w reszcie czystem i, z k u rzu i c h w a ­ stów odsianem i plewam i. Je st to rzeczą niem ało-