I . J a k s t a ł y r z e c z y w P o l s c e p o w o jn a c h N a p o le o ń s k ic h .
Niech będzie pochwalony Jezus C hrystus! Znowu zabie
ramy się, kochani bracia, opowiedzieć wam tu choć po krótce, co się dalej działo z naszą ukochaną ojczyzną Polską po owem strasznem nieszczęściu, kiedy to jej wolność odjęto i w trzy ją kaw ałki rozerwano. Będzie to znowu opowiadanie o krwawych wojnach i bitw ach, które Polacy staczali z swoimi wrogami, aby sobie nazad wolność i ojczyznę wywalczyć. Więc też znowu dowiecie się z tego, ile to Polacy doznali srogiego ucisku, ja k dochowali w niewoli i nieszczęściu wiary swej ojczyźnie, ja k chwycili za broń i z wielką walecznością uderzyli na nieprzy
ja c ió ł, i ile to krw i serdecznej polało się na naszej ziemi...
Zeszłego roku opowiedzieliśmy wam historyę wojen ce
sarza Napoleona. W iecie już o wielkich bojach tego cesarza i o pomocy, ja k ą mu dawali Polacy. Przypominacie sobie pe
wnie także, że cesarz Napoleon nie dotrzymał obietnic Polakom
i zamiast całej Polski tylko małe księztwo w arszaw skie u sta
nowił. Kiedy sam Napoleon został wreszcie pokonany zupełnie
— wtedy już dla Polski zginęła w szelka nadzieja, bo została ona odtąd na łasce swoich nieprzyjaciół.
W roku 1815 zjechali się posłowie tych mocarstw, które pokonały Napoleona, do W iednia na narady, a narady te na
zwano kongresem wiedeńskim. Na tym kongresie radzić miano także, co sie ma stać z Polska. > 6 * I otóż stanęło na tem, żeC /
Austrya zatrzym ała nadal przy sobie Galicyę i odzyskała Wie liczkę, gdzie to znajdują się ogromne kopalnie soli; Prusak zagrabił G dańsk, Toruń i Księztwo Poznańskie — reszta zaś Polski przypadła Moskalowi. Moskal też przywłaszczył sobie już dawniej Wołyń, Podole, U krainę i Litwę i połączył je z Moskwą, a to samo chciał uczynić teraz i z tym kawałkiem Polski, w którym Napoleon ustanowił był księstwo warszawskie. Ale na to nie chcieli się zgodzić inni monarchowie, więc Moskal tylko pod tym warunkiem zabrał i to dawniejsze księztwo warszawskie, że z niego miało być zrobione K r ó l e s t w o p o l s k i e .
To ustanowienie Królestwa polskiego, które uradzono na kongresie w iedeńskim , było wierutnym tumanem i chyba jeno na kpiny. Ko co mi to było za Królestwo polskie bez Litwy i R usi, a do tego jeszcze pod panowaniem m oskiewskiem ?...
W yraźnie było to jak b y na śmiech zrobione a nie na pożytek albo pociechę Polaków. Kiedy więc to Królestwo polskie objął pod swe panowanie M oskal, to jnusiał przyrzec, źe w niem zachowa konstytucyę i wolność i źe przynajmniej na tym skrawku polskiej ziemi ma być wszystko polskie, i urzęda i wojsko.
Ale już to z góry przewidzieć było można, że Moskal nie
cnota tego wszystkiego nie dotrzyma. C ar moskiewski Ale
ksander wprawdzie się łasił i podchlebiał z razu Polakom, ale to był fałsz wierutny i zdradziecka obłuda. Skoro się tylko car ogłosił królem polskim, pokazało się zaraz, że nie myśli nawet o tem, aby Polakom zachować wolność i prawa. Choć w tem Królestwie polskiem była konstytucya i polskie wojsko, to prze
cież w czem tylko mógł Moskal, to dokuczał i broił.
Za głównego gubernatora dał car moskiewski do W arszawy swego brata, Konstantego. W ielki książę Konstanty ożenił się
— 146 —
był z P olką, G rodzieńską, ale mimo to był okrutnym dla Po
laków. Rządził 0 11 w W arszawie po swojemu, dokazywał i broił, wyrabiał gw ałty i bezprawia najrozmaitsze. Srogi to był człowiek ten W ielki książę Konstanty. Już z samej jego tw a
rzy poznać było można, ja k i to okrutnik dziki. Na głowie miał włosy najeżone, brwi ja k szczecina, oczy ja k u zwierza a nos płaskaty i do góry zadarty. Jego też car wyznaczył za głó
wnego dowódcę polskiego wojska. Toć też opłakany był stan polskich wojaków pod tym okrutnikiem. Za lada małą prze
winę, za głupstwo, karał on nielitościwie żołnierzy. Jeżeli na paradzie żołnierz który tylko jeden guzik miał żle zapięty, lub kapina rdzy gdzie była na karabinie, to zaraz był srogo i nie
ludzko karany.
Ale nie tylko dla wojska był W ielki książę Konstanty takim okrutnikiem. D ał on się we znaki całemu krajowi, Wy
rabiał gw ałty w W arszaw ie, uciskał lud, dokazywał rozmaicie wedle swojej dzikiej moskiewskiej natury.
Był wprawdzie sejm w W arszawie i sejm ten dopominał się zawsze o sprawiedliwość dla Polski, ale było to groch rz u cać o ściany. Sejm swoje — a car swoje. Sejm się skarży i prosi, aby zaniechano bezprawia, a car głosy i prośby sejmu puszcza sobie mimo uszu i ani mu na m yśli, aby Polakom dochować wiary. T ak i to był stan Królestwa polskiego.
A cóż dopiero działo się w tych ziemiach polskich, które Moskale oderwali od Polski i przyłączyli gwałtem do moskie
wskiego państwa, to je st w Litwie i na Rusi! Tam to dopiero moskiewscy gubernatorowie gospodarowali z surowością i okru- tnością w szelką, zakazywali nawet mówić po polsku, prześla
dowali, grabili, więzili!...
Domyślacie się tedy wreszcie już sami, że tak długo zostać nie mogło. Gwałty i bezprawia moskiewskie jątrzy ły i burzyły Polaków coraz bardziej. Polacy nie zapomnieli ani na chwilę o swej ojczyźnie i o wolności, a nie mogąc odrazu Wystąpić przeciw Moskalowi otwarcie, przygotowywali się potajemnie do wojny. Zbierali się tedy ludzie co najdzielniejsi, Polacy co n aj
lepsi, którzy najbardziej umiłowali swą ojczystą ziemię, i ukła
dali między sobą spiski przeciw Moskalom.
*
— 147 —
Ju ż w roku 1821 pewien waleczny jenerał polski Umiński przyjechał do W arszawy i tam potajemnie począł gromadzić co najdzielniejszych Polaków i zmawiać się z nimi na Moskałów.
Schodzili się oni po nocy i radzili, co robić wypada. Należał do tego tajemnego związku taże jenerał Prądzyński — a każdy z tych Polaków składał taką przysięgę na szablę i na portret K ościuszki, co już był dawno umarł:
— Przysięgam na Boga i ojczyznę, że wszystkich sił do
łożę dla podźwignienia mojej nieszczęśliw ej, kochanej matki Polski i źe dla niej nie tylko mienie ale i życie poświęcę.
W zywam Boga na świadka a wy dusze sławnych i walecznych Polaków : Żółkiew skiego, C zarnieckiego, Poniatowskiego, K o
ściuszki umocnijcie mnie duchem waszym.
T en tajemny związek Polaków przeciw Moskalom nazwany został towarzystwem patryotycznem i zaraz do niego poczęli przystępywać Polacy nie tylko z Królestw a ale i z Wołynia, U krainy i Litwy, a ledwie rok minął, ju ż pięć tysięcy Polaków było w tej zmowie. Na Litwie, w Wilnie, zmawiali się po cichu studenci, a na ich czele był pewien bogobojny i zacny Polak, student Tomasz Zan.
Tymczasem i sami Moskale, którzy widzieli ja k ich okru
tnie car uciska, i pod jakim srogim biczem lud moskiewski jęczy, zaczęli z swojej strony przemyśliwać nad tern, aby się wyswobodzić z pod jarzm a carskiego. W każdym narodzie, choćby najdzikszym znajdą się ludzie zacni i dobrzy. Więc też i między Moskalami znaleźli się tacy, którzy poczęli po
tajemnie radzić o tern, jak b y tu lepsze sprowadzić czasy. N aj
bardziej się tern trudnili czterej M oskale: Rylejew, P e ste l, Be
stużew i Murawiew, bardzo zacni i dzielni mężowie, którzy od dawna znienawidzili okrucieństwo i ucisk swego cara. Wnet też ci Moskale dowiedzieli się, że i Polacy także tajemnie się zm aw iają, i dla tego też chcieli się razem porozumieć i po
łączyć. W ysłali tedy z swojej strony, a Polacy z swojej pełno
mocników, aby się wspólnie naradzić i iść ręka w rękę.
Ale nim to się stało, zaszło wielkie nieszczęście. Mo
skiewskie szpiegi zwąchali jakoś tę spraw ę, a znalazło się też kiku podłych szubienników Polaków, zdrajców bez sumienia, i
— 148 —
- 149 —
ci wykryli spisek. Moskale też zaraz rzucili się do prześla
dowania i poczęli tropić i chwytać spiskowych. W Wilnie por
wali studentów do w ięzienia, katowali i męczyli ich okrutnie a potem albo rzucali w ciemne lochy na w ieki, albo dawali w sałdaty, albo na Sybir. T ak to wysłali na wygnanie i owego szlachetnego młodzieńca , bogobojnego Tom asza Zana.
W W arszawie też poczęto chwytać i więzić Polaków. Car dał Wielkiemu księciu Konstantemu władzę chwytania i ska
zywania na śmierć bez pardonu. Nachwytali też Moskale mnóstwo Polaków, pozamykali ich do więzień, bili, mę
czyli, katowali. Ale choć nad niejednym pastwili się naj
okropniej — to przecież nie mogli wymusić na nim zdrady.
Pułkow nika Łukasińskiego katowali Moskale tak okropnie, źe aż włosy na sam opis stają człeku na głowie od zgrozy, pastwili się nad nim z dzikiem okrucieństwem, zada
wali mu przeróżne m ęki, aby odkrył i wyznał w szystko, ale Ł ukasiński wytrzymał wszystko ja k ongi męczennicy święci i nie nie zdradził. Polało się dużo krwi polskiej pod rękami moskiewskiemi ale to nie zastraszyło innych. Niebawem po-chwytały szpiegi moskiewskie także owych Moskali, co się na cara zmawiali. Nieszczęśliwi ci biedacy, Rylejew, Pestel, Mu- rawiew poginęli po okrutnych mękach pod ręk ą kata.
Ale choć tak Moskale wykryli ten spisek — to przecież, jak wam ju ż powiedzieliśmy, nie zastraszyło to innych Polaków.
Posłuchajcież ja k się dalej stało. Była w W arszawie szkoła wojskowa, gdzie się uczyli na oficerów młodzi Polacy. Szkoła ta nazywała się szkołą podchorążych. W szkole tej byli sami dziarscy chłopacy, dusze rogate i ogniste, coby świat cały wywrócić były gotowe a za Polską to choćby i w ogień by poszły! Ci podchorążowie uczyli się wszystkich wojskowych rzeczy, ubrani też byli po wojacku i umieli tak pełnić służbę, ja k żołnierze inni, a surowo ich bardzo trzymano. Było tych chwatów podchorążych razem 300, ale każdy starczył za dzie
sięciu, a wszyscy kochali się ja k bracia a nienawidzili Mo
skali z całego serca.
U tych podchorążych byli nauczycielami oficerowie z puł
ków polskich. Otóż był tam takim nauczycielem także P i o t r
— 150 —
W y s o c k i , oficer od grenadyerów. Spamiętajcie sobie to imię dobrze, był to zacny młodzieniec, dusza cnotliwa i czysta, a pełna wielkiej miłości do ojczyzny. Ten P iotr W ysocki począł więc zmawiać podchorążych na Moskali — a już to długo mó
wić i doradzać nie potrzebował, bo podchorążowie zuch w zu
c h a, byli na to ja k na lato. I tak w roku 1828 powstała ta nowa zmowa przeciw Moskalom.
Ze szkoły podchorążych rozeszedł się spisek dalej między całem wojskiem. W ojsko polskie, choć je W ielki książę Kon
stanty tak srodze uciskał i prześladował, nie straciło ducha — a każdy żołnierz kochał ojczyznę nad wszystko a pragnął tylko pomścić się na Moskalu za wszystkie krzywdy. To też rychło przystąpiły do tej zmowy tajemnej polskie p u łk i, które stały w W arszaw ie, a było tego polskiego wojska w mieście razem około pięć tysięcy.
Kiedy już tak zmówili się podchorążowie i oficerowie pol
skiego w ojska, między sobą i z innymi niewojskowymi Pola
kami, wtedy zaczęli myśleć jak b y wychować swe dzieło i zro bić powstanie przeciw Moskalowi. W yznaczyli na termin po
wstania marzec roku 1831. Ale tymczasem zaczęli coś m iar
kować Moskale i myśleli już o tem, aby wojsko polskie zabrać z Polski i posłać je do moskiewskich krajów.
J a k się o tem dowiedzieli spiskowi polscy w W arszawie, uradzili przyspieszyć powstanie, bo by już potem, gdyby car wojsku polskiemu kazał był do Moskwy w ym aszerow ać, było wszystko zapóżno. Wyznaczyli tedy na termin powstania w W ar
szawie noc z 28. na 29. listopada.
Co się dalej stało i ja k się stało — opowiemy wam w przyszłym numerku.
D o s k o w r o n k a .
Po nad niw ą śpiew a skowroneozek m ały, Bo on sobie wolny, bo św iat jego cały:
R o sa go n a p o i, słoneczko ogrzew a,
W ięc 0 1 1 chwałę P a n u cały dzionek śpiew a.
— 151
S kow roneczek sobie je s t panem na niebie, Bo sam S tw ó rc a m yśli o jego p o tr z e b ie , P a n Bóg go n ak a rm i, P a n Bóg przyodziew a Za to skow roneczek chw alę Je m u śp ie w a!
Szczęśliw y, wesoły, b u ja po la z u rz e ,
K tóż go skrzyw dzić m oże, gdy zaw iśnie w ch m u rz e?
Słonko go p o p ie śc i, a ch m u ra o s ło n i,
K tóż mu być swobodnym , k to śpiew ać z a b ro n i? !
I nam słonko św ieci, i nam rodzi r o la , P rzecież stra sz n y sm u tek zaległ nasze p o la , I ro ln ik za pługiem idzie pochylony,
I ża ło śn ą sk a rg ą ję c z ą nasze dzwony....
O ty skow roneczku dzielisz z nam i d o lę : C zujesz radość n aszą — cierpisz z nam i b o le , Pow iedz czyli m óg łb y ś, na nowo o w iośnie P o n a d ziem ią n aszą — zanucić ra d o śn ie ?...
A w ięc kiedyś P a n u j e s t ju ż ta k i m iły, To Mu pokaż n a s z e , znów św ieże m o g iły : Może S tw ó rc a w ejrzy na n asze zagrody, D ozwoli skosztow ać tw ej ptaszk u swobody.
A je ź li ci tru d n o spełnić prośby m o je , To mi użycz tw oich chyżych sk rzy d e ł dwoje , O ! o d stą p na chw ilę tw ej złotej p io se n k i:
A j a n ią wyśpiewam P a n u nasze ję k i.
H cnrylc S tro k a .