• Nie Znaleziono Wyników

Rozmowa dziadka z młodzieńcem

Młodzieniec.

D z ia d k u , gdzie t u dostać chlcba?

Dziadek.

O , po chleb rano wstać t r z e b a ,

4<0

-Bo droga p r z y k r a i d łu g a : Najlepiej ują ć się pługa ; Z a pługiem będzie chleb znojny, Ale zdrowy i spokojny.

Młodzieniec.

Gdzież tu s ą , d z i a d k u , zabawy?

Dziadek.

Sześć dni drogi do nich będzie, Sześć dni obchodź twoje sprawy, Dom i przyszłość miej n a względzie, Zysk o b r a c h u j , potem śmiele H asaj sobie przez niedzielę.

Młodzieniec.

A gdzież tu ta j szczęście będzie?

Dziadek.

Nie tę dy do niego d ro g a ; P y t a j ą się o nie w sz ę d z ie , A le nie znane nikomu.

Odszedłeś go w ojców do m u , A nie znajdziesz aż u Boga.

Cichym bądź w sercu i w mowie, W cnych czynach szukaj w y tch n ien ia, Z re s z tą zapyta j su m ie n ia ,

Umie po p o lsk u , toć powie.

K . Brodziński.

N a b o ż n a p o k u t a .

P r2 ed laty dwustu z okładem przyszedł na Kraków, okropny mór t. j. morowe powietrze, że ludzie byle gdzie, pa­

dali ja k muchy. Niejeden od samego wielkiego strachu za­

niemógł, i nie raz może tylko omdlał, a tu znów ludzie bojąc się, aby się choroba nie szerzyła, b rali, pakowali na wóz, i dalejże z-ni m na cmentarz!

Grobarze nie mogli podołać, wszystko jeno chować a chować, taką moc ludu z każdej parafii, bo w Krakowie choć tylko jeden cmentarz, ale z każdej części miasta t. j. przy każdej parafii jest inny grobarz.

- 41

Otóż mówię, ci grobarze nie mogąc podołać pracy, przy- najmowali sobie do pomocy ludzi. Jeden tylko grobarz z pa­

rafii Panny Maryi, przez calusieńki czas, jak ten straszny mór panował, nie przyjął sobie ani żywej duszy do pomocy, tylko tak się sam zwija, a zwija i grzebie bez ustanku.

A nazbierał widać z tej roboty w pańskiej oborze nie mało, bo dobytku jakby z ziemi przybywa u niego. Brzęka czerwonemi, źe aż ludziom dziwnem się to zdało, źe on zaś gro­

barz i do takiego wielkiego m ajątku przychodzi? I poczęli sobie różni różnie o tem przebąkiwać, i jakoś odtąd mieli go już na oku.

No, jak tak poczęli ludzie szperać i dochodzić, tak i do­

szli, że on niecnota ja k iś , wiecie co robił? oto często gęsto ja k mu się zdarzyło, że jeszcze kto mało wiele dychał, to go bez ceremonii i dodusił albo żywcem zagrzebał, a odzież obdarł.

J a k się taka sprawka na jaw wydała, i do zwierzchności doniosła, toć i pana brata złapali i bez pardonu powiesili, czego już ci był wart za taką okrutną zbrodnię.

A miał on żonę, która dobrą i pobożną była kobietą, i nic a nic o takich sprawkach swojego męża nie wiedziała.

Musiała się więc jej dusza wielce rozżalić, ja k się o tem do­

wiedziała, i przez to swego męża straciła. Nie wiedziała bie­

daczka, co począć od wielkiego żalu, boć to musi być żal wielki i straszna ciężkość na sercu, jeżeli się pokaże, że ten co je st najbliższy człowiekowi, naprzykład żona albo mąż, jest złym, jest zbójem.

I zeszło je j w tej żałości dni kilkanaście, modli się go­

rąco do Pana Jezu sa, to za duszę męża, to o pociechę dla siebie. I wysłuchał widać Pan Jezus jej modlitwy, bo jednej nocy, kiedy w głębokim śnie usnęła, śni się je j, ale to jakby żywcem na jaw ie, źe nieboszczyk jej m ąż, straszliwie biedny, i znędzniały, a czarny ja k głownia, przychodzi do niej i stanie przed nią i pocznie płakać rzewnemi łzam i, i tak się do niej odzywa:

O moja żono kochana, przewiniłem strasznie przeciw Panu Jezusow i, i przeciw bliźnim moim, żem takim nielito- ściwym i okrutnym był człowiekiem i zbójem, to też dla tego,

42

choć tam już na świecie odebrałem prawda karę zasłużoną, alem się jeszcze tą tam karą nie usprawiedliwił ze wszystkiego Panu Jezusow i, a jakem ja tam był bez litości, talcem i tu jeno surową sprawiedliwość a nie litość otrzymał, bo ja k ą m iarką mierzyłem tam na ziemi, taką mi tu odmierzą. O to też moja żono kochana, okrope, przeokropne męki cierpię tu, nawet ci ich opowiedzieć nie potrafię; a te straszne męki póty trwać będą, póki ich moja rodzina z pokolenia het w poko­

lenie nie odpokutuje, pokuta zaś ta ma się tem odbywać: aby począwszy od ciebie, zawsze jedna niewiasta z rodziny mojej, co dzień dwie godziny, zimę i la to , przeklęczała i przemodliła się za moją duszę, na progu pod wielkiemi drzwiami przy ko­

ściele Panny Maryi w K rak o w ie, nie uważając czy brzydko czy pięknie, i choćby niewiedzieć ja k a burza b y ła, i żeby niewiedzieć co się s ta ło , aby tego nabożeństwa nie zaniechała, a dopiero jak już ostatnia niew iasta, co pójdzie z mego rodu, nie wiem za wiele tam la t, tę pokutę dopełni i um rze, a po sobie już żadnej córki nie pozostawi, na tedy dopiero moja pokuta się skończy, a ja czysty i szczęśliwy pójdę do Pana Jezusa. Dla tego moja ty najdroższa żono, zmiłuj się nademną i przyrzeknij m i, że do razu od jutra poczniesz tę za mną grzesznym pokutę, a ja k będziesz miała schodzić z tego świata to niech ci znów twoja najstarsza córka przysięgnie, że do­

pełni święcie tej pokuty, i tak jedna drugiej, niechaj przykazuje to postanowienie, a takim jeno sposobem wydobędziecie z tej strasznej kaźni moją biedną grzeszną duszę!

Powiedziawszy jej we śnie nieboszczyk rzecz ta k ą , znikł a ona kobieta obudziła się. O strach ją wziął niezmierny!

Jezus M arya! dreszcz przeszedł ją od stóp do głów, od prze- lęknienia i żalu; ale że była dobra i pobożna, więc wzięła so­

bie ten sen do serca i przyrzekła Panu Jezusowi i nieboszczy­

kow i, że dopełni tego, o co j ą we śnie prosił.

Jakoż od tego samego d nia, poczęła tę p o k u tę, to jest klęczenie i modlitwę przez dwie godziny przy drzwiach wiel­

kich u Panny Maryi; potem znowu przekazała to swojej córce, ta także swojej i tak to szło i szło, mówię wam dwieście lat okładem.

Jakiegoś najstarszego człowieka zdybał w K rakow ie, to ci mówił, że od dziecka pamięta ja k co wieczór widywał mo­

dlącą się pod kościołem Panny Maryi kobietę; a jego ojciec powiedział m u, że i on jeszcze od dziecka to samo tę kobietę modlącą pamięta.

Dosyć że trwała ta ciężka pokuta tych pobożnych biało­

głów, ja k się rzekło przeszło dwieście lat, gdyż ostatnią, która tej świętej pokuty dokonała, znałam sama, mówiłam z nią i za mojej bytności w Krakowie, to jest tego roku, ja k się Kraków spalił umarła i dopiero przed samą jej śm iercią, dowiedzieliśmy się o tej całej rzeczy, bo pierwej to nikt nie wiedział i nikomu i przez myśl nie przeszło, za co i po co te kobiety tak zimą i latem, klęczą wieczór dwie godziny, przed zamkniętemi wiel- kiemi drzwiami, kościoła Panny Maryi.

Ju ż widać taka była wola Boża, aby się to dopiero przy tej ostatniej pokutnicy wydało na św iat, i ta też nie mając dzieci, zakończyła pokutę i wybawiła duszę grzesznika od wie­

cznej zagłady!...

No cóż, prawda moi kochani, że to nie byle co, tak pię­

knie dotrzymać słowa nieboszczykowi, kiedy tu żywemu, a nie dotrzyma się często gęsto przyrzeczenia! A one do tego same kobiety, wytrwały w tej świętej wierze i pobożności, i tyle ich tam było w tem pokoleniu, a żadna nie złam ała słowa i nie wydała się z tajemnicą.

A wy sobie z tego przytrafunku pobożnego bierzcie ten morał i tę naukę, że dla niemiłosiernych i okrutnych ludzi straszna jest kara zgotowana na tamtym świecie, ja k znowu miłosiernych wielka łaska i miłosierdzie Boskie ogarnie, b o j a k ą m i a r k ą m i e r z y s z , t a k ą ci i t a m o d m i e r z ą .

Miłość więc nasza i miłosierdzie powinno być wielkie, nieograniczone i nieskończone, a wtedy będziemy pew ni, że takiego samego, nieskończonego, wiecznego miłosierdzia, dostą­

pimy i my w niebie!

Ludka z Myślenic.

43

-— 44