• Nie Znaleziono Wyników

W komentarzu edytorskim do Słowa o Stalinie Feliksa Lichodzie-jewska zamieściła następującą uwagę:

Pierwszy wiersz Broniewskiego poświęcony żyjącemu przy-wódcy politycznemu. Powstał w ciągu trzech dni 10–12 grudnia 1949 […], na jednym rauszu alkoholowym, jak powiedział mi Broniewski, w atmosferze kultu dla Stalina szerzonego przez wszystkie środki masowego przekazu, a szczególnie nasilonego w końcu 1949 r. z powodu siedemdziesiątej rocznicy urodzin wodza państwa radzieckiego przypadającej 27 grudnia91.

Forma komentarza dotyczącego genezy powstania najbardziej kontrowersyjnego i wstydliwego wiersza autora Nadziei ma ory-ginalną postać i trudno byłoby podobnej szukać w jakichkolwiek notach edytorskich opatrujących teksty innych autorów. Można do takiej postaci komentarza mieć nieco zastrzeżeń, jednak nie sposób mu ująć autentyczności i szczerej wiarygodności. Zwłaszcza

90 r. Barthes: Wstęp do analizy strukturalnej opowiadań. Przeł. W. Błońsk a. W: Narratologia. Red. M. głoW ińsk i. Gdańsk 2004, s. 28.

91 W. BronieWsk i: Poezje zebrane…, T. 3, s. 372.

drugie zdanie – dziwne i przydługie – wyraźnie wymknęło się nie tylko edytorce, lecz również korektorowi, w związku z czym nie do końca wyjaśniło, czy pozyskana bezpośrednio od autora informa-cja dotyczyła trzydniowego „rauszu”, czy też dotyczyć miała „atmos-fery kultu”. Przywołane w dalszej części komentarza dane bibliogra-ficzne, mające udokumentować literacki rytuał świętowania urodzin Stalina, wyglądają jednak na tyle nieefektownie, że nie są w stanie konkurować z atrakcyjniejszą poetycko-pijacką anegdotą.

Powiedzmy jednak od razu, że sprawa szczegółowego ustalenia przyczyny powołującej jubileuszowy poemat do istnienia, podobnie zresztą jak sprawa jego ewentualnych skutków, nie miała większego znaczenia, ponieważ Lichodziejewska nie objaśniała, lecz uspra-wiedliwiała lub – mówiąc bardziej obrazowo – rozmywała alkoho-lem komentarz do Słowa o Stalinie po to, aby odebrać mu genezę.

Komentując tekst „rauszem”, przede wszystkim informowała czy-telnika o chwilowej niepoczytalności jego autora. Pijaństwo, co prawda, niesie w sobie możliwość zgorszenia jego świadków lub ofiar, niemniej uwalnia od zarzutu premedytacji lub podejrzeń o nią.

Cokolwiek stało się na „rauszu”, stało się niechcący, a zamroczony alkoholem tekst nie będzie wymagał wyjaśnień.

Opowiadając o szczególnym początku i sugerując przypadkowe narodziny kontrowersyjnego poematu, komentarz edytorski nie-jako uprzedzał dalsze wyrachowane losy utworu. Podanie peł-nego spisu treści, demaskującego wszystkich współuczestników antologii, w której po raz pierwszy został wydrukowany wiersz, a wcześ niej wyliczenie uwzględnionych w Polskiej Bibliografii Literackiej i jednoczesnych podobnych publikacji innych autorów okreś lały synchroniczny porządek, w jakim pojawił się poemat, ale zarazem ustalały swoistą współodpowiedzialność za podjęcie kontrowersyjnego tematu. Nigdy wcześniej i nigdy później Licho-dziejewska nie wymieniła tak skrupulatnie autorów współtworzą-cych razem z Broniewskim antologię, nie mówiąc o tytułach ich wier-szy92. Nawet w uwagach do tak istotnej publikacji jak trzyosobowy

92 Na przykład Opowieść o życiu i śmierci Karola Waltera-Świerczewskiego, robotnika i generała, bezpośrednio poprzedzająca w edycji Słowo o Stalinie,

biuletyn poetycki Trzy salwy uwzględnione zostały jedynie nazwi-ska współautorów93.

Jeżeli jednak przypadek (lub jakiś jego stopień) decydowałby o powstaniu Słowa…, jego dalsze losy nie zostały powierzone przy-padkowi. Debiutujący w antologii Strofy o Stalinie94 poemat wie-lokrotnie przedrukowywała prasa, niedługo doczekał się również osobnego wydania, a po roku – nawet muzycznej adaptacji95. W kore-spondencji Broniewskiego z córką Anką, przebywającą w roku 1950 na zagranicznym stypendium, znaleźć można sporo wątków świad-czących o starannym śledzeniu losów utworu, między innymi uwagi dotyczące przekazania Paulowi Eluardowi i przygotowania do publi-kacji francuskiego przekładu poematu. Można też znaleźć informa-cję o solidnym zaangażowaniu Broniewskiego w przedpremierowe próby skomponowanej do słów poematu kantaty96.

Nieprzypadko-zaopatrzona została zaledwie w tytuł zbioru Poematy o generale Świerczewskim.

Na temat obecności wierszy Broniewskiego w antologiach zob. j. sMuLsk i: Miejsce Broniewskiego w socrealistycznych antologiach. W: Broniewski…, s. 177–186.

93 W. BronieWsk i: Poezje zebrane…, T. 1, s. 293–294.

94 Strofy o Stalinie. Wiersze poetów polskich. Warszawa 1949, s. 7–13.

95 Zob. F. LiChodziejeWsk a: Twórczość Władysława Broniewskiego…, s. 342;

Słowo o Stalinie: kantata na chór męski, alt (lub baryton) solo oraz orkiestrę symfoniczną. Głosy chórowe aLFr ed gr a dstein do słów Wł a dysł aWa BronieW

-sk iego. Kraków 1953. Na temat socrealistycznych kantat, w tym również do Słowa o Stalinie, zob. W. Ma LinoWsk i: Socrealizm? Cóż to właściwie było? (Przyczynek do historii sacrum w sztuce). „De Musica 2” 2001.

96 W korespondencji Broniewskiego z córką pomiędzy 2 kwietnia 1950 roku a 29 lutego 1952 roku Słowo o Stalinie pojawia się wielokrotnie, a sposób wyra-żania się o nim świadczy o dużej wadze, jaką do tego utworu przywiązywali kore-spondenci. Zob. Paryż, 21 listopada 1950 roku: „Skoro już o Słowie o Stalinie mowa, to: z Eluardem mówiłam zaraz po przyjeździe. Wg niego możliwości wydania tego oddzielnie – ze względu na obecną sytuację polit. we Francji – nie ma. Ma nato-miast wyjść niedługo zbiorek wierszy polskich poetów współczesnych – właś nie ze Słowem o Stalinie (w wygładzonym przez Eluarda przekładzie) na czołowym miej-scu. Miał się do Ciebie zwrócić oficjalnie w tej sprawie Attachet Kulturalny Amba-sady albo BIP, ale na wszelki wypadek – znając Twój wstręt do oficjalnej kore-spondencji, postanowili załatwić to również za moim pośrednictwem. Napisz mi więc, jakie wiersze chciałbyś dać do tej antologii? Zaznaczam, że ma to być antolo-gia polskiej poezji powojennej i że to, czy jest francuski przekład tych wierszy, nie ma znaczenia, bo oni mają tu dobrych tłumaczy. Bardzo Cię proszę – nie zapomnij

wość dalszych losów potwierdzi jednocześnie fakt, że poemat został w latach 1950–1955 włączony przez Broniewskiego do wszystkich wydań zbiorowych jego wierszy. Co więcej – z ogromną niechęcią zgodził się na usunięcie tekstu poematu z przygotowywanego w 1956 roku dla Państwowego Instytutu Wydawniczego zbioru. Redagująca tę książkę Irena Szymańska wspominała później:

Dowiedziałam się o rewelacjach Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR. Zadzwoniłam do Broniewskiego i spytałam, czy zrezygnuje w tym tomie z Słowa o Stalinie? Takiego wybuchu histerii nie spo-dziewałam się. Nie przypuszczałam, że Broniewski jest zdolny do takiej wściekłości. „To mój najpiękniejszy wiersz. Nie usunę go za żadne skarby!”. Powiedziałam wtedy: „Władek, posłuchaj dla-czego”. „Niczego nie chcę słuchać!” – trzasnął słuchawką. Nazajutrz relacje Chruszczowa dotarły także do niego. Zadzwonił przygnę-biony i smutny, bo rzeczywiście uważał Słowo o Stalinie za dobry wiersz. I był to wiersz dobry, niezależnie od tematu. „Widzę, że nie ma rady. Usuńcie ten wiersz”97.

Nawet jeśli rozmyta alkoholem zostałaby geneza wiersza, trudno nie zauważyć jego późniejszej kariery. Nawet jeżeli wiersz powstał nie-chcący, samo zachowanie tekstu i późniejsza jego publikacja zatarłyby pierwotną niechęć. Można się również spodziewać – a niektórzy kry-tycy i pamiętnikarze gotowi byliby poprzeć taką teorię – że Broniewski uległ oficjalnemu zachwytowi nad swoim, być może nawet pierwotnie niechcianym poematem. Tylko – po pierwsze: jak zweryfikować ten zachwyt, i – po drugie: jakie (i czy w ogóle) to ma znaczenie?

Początek i kontynuacja wstydliwego utworu zdają się nie mieścić w polu zainteresowań badaczki. W Twórczości Władysława Bro-niewskiego niemal z bibliograficzną satysfakcją odnotowała „dane

mi o tym napisać, bo inaczej głowę mi tutaj urwą”. Muzeum Władysława Broniew-skiego. Teczka: Listy do Anki z różnych lat.

Broniewski również do Anki pisał z Warszawy 22 listopada 1951 roku, tłumacząc nieobecność na urodzinach (zwyczajowo przestrzeganych) bardzo ważną przy-czyną, jaką były operowe próby kantaty według Słowa o Stalinie.

97 i. sz y Ma ńsk a: Miał duszę hazardzisty. W: „Ja jestem kamień”. Wspomnienia o Władysławie Broniewskim…, s. 243.

Składnicy Księgarskiej” o niewyczerpaniu nakładu dwóch osobnych wydań Słowa o Stalinie98. Komentarz Lichodziejewskiej nie wynikał z próby odpowiedzi na pytanie, jakie efekty lub jakie konsekwencje spowodował stalinowski panegiryk, ale wynikał z próby zrozumienia i wyjaśnienia prowokowanego pytaniem: dlaczego? A dokładniej: jak to się mogło stać?; czy też: jak możliwy był taki wiersz Broniew-skiego? Zresztą w zadawaniu takiego pytania nie była Lichodziejew-ska osamotniona.

„Jak pogodzić tego rodzaju postawę ze Słowem o Stalinie?” – pytał Lesław M. Bartelski w poświęconych poecie wspomnieniach, i to pytał dwukrotnie. Najpierw – puentując opowieść o lwowskiej prowokacji i godnym zachowaniu poety przed aresztowaniem i po jego aresztowaniu przez NKWD w 1940 roku. Drugi raz – komen-tując niekompletność powojennych krajowych wydań Bagnetu na broń i Drzewa rozpaczającego99.

Niemal identyczne pytanie towarzyszyło wspomnieniom Marka Hłaski, w których znalazło się również miejsce dla epizodu, jakim było sekretarzowanie i pomoc w przygotowaniu wyboru wierszy Broniewskiego.

Dziwny był to pijak […]. Żal mi go; zamęczyli go ludzie i na pewno męczyli go przez całe życie. I był dziwakiem: kapitan legionów, kawa-ler orderu Virtuti Militari był dumny, że zdobył ten order walcząc prze-ciw bolszewikom, którym się kłaniał czapką do ziemi. Więzień Sta-lina kiedy zapytawszy mnie co o nim sądzę usłyszał, że trudno mi go sądzić, ponieważ boję się bandytów przed którymi nie ma gdzie uciec – dostał ataku furii który mógł skończyć się dla mnie tragicznie100. Nie inaczej dziwił się możliwości powstania poematu redaktor naczelny „Wiadomości Literackich”, w których pracował Broniew-ski jako sekretarz i jedyny etatowy pracownik redakcji przez

więk-98 F. LiChodziejeWsk a: Twórczość Władysława Broniewskiego…, s. 341.

99 L.M. Ba rteLsk i: „Drzewo rozpaczające”. W: „Ja jestem kamień”. Wspo-mnienia o Władysławie Broniewskim…, s. 41–43.

100 M. hł asko: Piękni dwudziestoletni. Paryż 1987, s. 49–50. (W cytacji zacho-wana została oryginalna interpunkcja).

szość swojego międzywojennego piętnastolecia. Po latach, w poświę-conej autorowi Komuny Paryskiej sylwie Mieczysław Grydzewski wspominał:

Na Stalinie poznał się dość wcześnie i kiedy w kwietniu 1934 spo-tkał się w jedynej wówczas staroświeckiej kawiarence moskiewskiej

„Savoy” z przybyłym wówczas do Moskwy po wydaniu numeru sowieckiego redaktorem „Wiadomości Literackich”, postpono-wał „wodza” w tak nieparlamentarnych wyrażeniach, że redaktor, lękliwy z natury, rozglądał się w przerażeniu na wszystkie strony.

[…]

Ten antystalinowski wybuch Broniewskiego, masakra komu-nistów polskich w Rosji, także Hempla, o którym tak serdecznie pisał w wierszu Magnitogorsk albo rozmowa z Janem, później-sze przejścia osobiste poety – wszystko to sprawia, że niezrozu-miałe stają się powody, którymi kierował się Broniewski, produ-kując w roku 1949 Słowo o Stalinie101.

Żaden z trzech pytających – a to przecież tylko wybór – nie zna-lazł odpowiedzi. Nie o odpowiedź jednak chodziło. Rozwiązanie, chociaż nie było oczywiste, mieściło się w samym pytaniu, na które nie dało się odpowiedzieć. Postawienie kwestii nie zostało podykto-wane chęcią zrozumienia, ale miało opowiedzieć wątpliwość. Zesta-wienie w jednym logicznym szeregu wykluczających się elementów ogłaszało logiczny błąd działania (możliwą niemożliwość), a mówiąc dokładniej: demonstrowało jedynie bezsilność rozumowania wobec nierozumnego postępku poety. Ten brak odpowiedzi – właśnie on – lepiej niż kiedykolwiek indziej wyposażył w znak swoistą nieodpo-wiedzialność poety.

101 M. gry dzeWsk i: Silva rerum. Teksty z lat 1947–1969. Wybór j.B. WójCik. Gorzów Wielkopolski 1994, s. 335–336.