• Nie Znaleziono Wyników

Data roczna 1959 nie jest przypadkowym wyborem jako początek nowego etapu w polskiej narracji o niepełnosprawności w litera-turze dla dzieci i młodzieży, będącego jednocześnie umownym zakończeniem socrealistycznej nieobecności wątków związanych z niepełnosprawnością. Warto wspomnieć ją przede wszystkim jako moment pierwszego wydania powieści Ireny Krzywickiej Wichura i trzciny, w której niepełnosprawne dziecko ponownie odzyskuje głos. W tym roku ukazał się także debiutancki tom Jana Twar-dowskiego Utwory zebrane. Powrót Andersena, w którym pojawia się utwór poświęcony niepełnosprawnym dzieciom. Można ten fakt interpretować również jako początek rozdźwięku między świecką a religijną narracją o niepełnosprawności w polskiej literaturze dla najmłodszych czytelników.

W Wichurze i trzcinach niepełnosprawność jednego z bohaterów powieści, nastoletniego Grzegorza, spowodowana przez chorobę

Heinego-Medina, staje się obiektem licznych rozmów i refleksji, od-zwierciedlających mniej lub bardziej bezpośredni stosunek innych bohaterów powieści Krzywickiej do osób niepełnosprawnych. Po-mimo różnych perspektyw przyjmowanych przez bohaterów (matkę Grzegorza, jej sąsiadkę, Michała – kolegę Grzegorza oraz lekarza) w każdej z ich wypowiedzi przebija się niechęć do niepełnospraw-ności, a niekiedy nawet pogarda wobec osób niepełnosprawnych, brak zrozumienia dla nich oraz dla tych, którzy opiekują się nimi.

Sąsiadka pani Polańskiej traktuje samo zjawisko niepełnospraw-ności jako nieszczęście, które rujnuje życie nie tylko samej osobie niepełnosprawnej, ale także innym wokół niej, nawet jeśli nie są członkami rodziny. Bohaterka rozważa wręcz ucieczkę od możli-wości zetknięcia się z młodym, niepełnosprawnym człowiekiem:

Chłopiec będzie żył. Tylko, mój Boże – sparaliżowany. Więc jakże to będzie, jak ta kobieta sobie poradzi? [...] Mieć tak ciężko chorego w domu to i dla mnie katastrofa. A może będzie chciał odebrać sobie życie. Może będą jakieś spazmy, krzyki po jego powrocie – jak ja to zniosę? Gdybyż można jak za dawnych czasów wyprowadzić się z tego mieszkania, po prostu uciec. Nie mogę udawać, że ich nie znam [...]25.

W sąsiadce matki Grzegorza fakt, że nastoletni sąsiad może być osobą niepełnosprawną, sparaliżowaną, wzbudza szereg silnych emocji: od litości (wyrażonej przez okrzyk „mój Boże”), poprzez lęk i chęć odrzucenia, ucieczki przed nową sytuacją. Bohaterka mówi wprost o lęku, jaki wzbudza w niej niepełnosprawność: „Człowie-ka przeraża takie nieszczęście”26. Nie tłumaczy jednak, dlaczego jest ono przerażające. Reakcję bohaterki można wyjaśnić szokiem emocjonalnym, ale również dyskryminacją ze względu na stan zdrowia, obecną już w okresie, w którym rozgrywa się akcja utwo-ru. Wpływ propagandy, według której każde dziecko jest zdrowe i wysportowane, daje o sobie znać w wielu akapitach utworu, także pośrednio poprzez relację sąsiadki o zdjęciu gipsu Grzegorzowi:

„Pani Jasia powiedziała mi, że jego ciało – a był to zgrabny chło-pak – to teraz szkielet”27.

Podobny stosunek do niepełnosprawności wyraża początkowo Michał, kolega Grzegorza:

Ludzi chorych i słabych uważał za coś gorszego, pogardzał nimi w głębi ducha, jakby to było w pewnym stopniu ich winą. Zdrowie własne, no i Grzegorza uważał za rzecz pewną, zdobytą i niewzruszalną. Byli przodującymi sportowcami w szkole [...]. Choroba, w jego pojęciu, była czymś wstydli-wym i niejako hańbiącym28.

Pogarda wobec osób, których sprawność fizyczna odbiega od tego, co chłopiec uważał za pewnik i normę, wynika więc z projekcji własnych doświadczeń (w tym przypadku – osiągnięć sportowych) na resztę społeczeństwa. Ponadto dołącza się do tych przeko-nań silne poczucie własnej męskości; chorowanie jest „dobre dla dziewczyn”, jak stwierdza Michał29. Męskość w takim ujęciu wyklucza wszelkie zaburzenia zdrowotne, a także każdy rodzaj cielesnej inności od tego, co uznawane jest za normę. Pojawia się zatem tutaj przekonanie, że prawo do niepełnosprawności bądź słabości cielesnej mają tylko dziewczynki, które podlegają w związku z tym mniejszym lub większym represjom, natomiast bohater męski musi być kimś stale zdrowym – dla niego normą jest sprawność fizyczna. Różnice w przeżywaniu oraz obrazach choroby i niepełnoprawności między kobietami a mężczyznami były już wielokrotnie badane, opisywane i interpretowane przez specjalistów zajmujących się gender studies. Jako jeden z przy-kładów można wymienić prace z lat osiemdziesiątych i dzie-więćdziesiątych ubiegłego wieku dotyczące odmiennego sposobu przeżywania idiopatycznej skoliozy przez młodych ludzi w okresie dojrzewania30. Ciekawą obserwacją tych badaczy był fakt, że po-mimo zachowania prawidłowego obrazu ciała u dojrzewających chłopców, to właśnie oni odnotowywali większy poziom stresu

związanego z noszeniem specjalistycznego gorsetu, obawy doty-czące relacji z rówieśnikami (niezgłaszane przez nastoletnie dziew-częta w tym samym stanie), pasywność w relacjach psychosek-sualnych czy wzrost autoopiekuńczości. Tymczasem u dziewcząt zauważono większe w porównaniu z chłopcami zaangażowanie w życie rodzinne kosztem spędzania czasu z rówieśnikami czy uprawiania hobby31.

Na kartach powieści Krzywickiej niepełnosprawność młodego Grzegorza wielokrotnie jest przedstawiana w sposób zmedykali-zowany, jako efekt choroby zakaźnej, a jego fizyczna inność jest ujmowana w ramach medycznych definicji lub lekarskiego żar-gonu. Dobry tego przykład stanowi rozmowa doktora Turskiego z Michałem:

Widzisz, synu, ty się nie roznamiętniaj za bardzo [...] tym, że ten twój kamrat może stać. On, widzisz, był dobrze zbudo-wany przedtem, więc kościec ma dobry i to go trzyma [...]32.

Niepełnosprawność dla bohaterów Wichury i trzcin nie posiada więc większego sensu społecznego ani psychologicznego. Nie zostaje ona zinterpretowana w sposób wykraczający poza przyjęty za pewnik naturalizm. Brak dziewczyny, wyobrażony przez bohatera, jest dla niego upokorzeniem, związanym nierozerwalnie z jego niepełnosprawnością. Niepełnosprawność w Wichurze i trzcinach to zatem nie tylko zagrożenie dla męskości bohaterów, ale również zaburzenie ich heteroseksualnej tożsamości33, tak wielkie w ich odczuciu, że stanowi powód rozpaczy oraz niechęci do dalszej egzystencji34. Lęk Grzegorza przed niemożnością stworzenia związ-ku z osobą płci przeciwnej można interpretować zatem jako lęk wieloraki: przed upokorzeniem związanym z brakiem atrakcyjności fizycznej, przed samotnością, odrzuceniem społecznym, a także – nieheteroseksualną orientacją lub aseksualnością. Ogólnie można go zdefiniować jako lęk przed znalezieniem się poza obrębem wyznaczonych przez społeczeństwo norm.

Konstruowanie niepełnosprawnego podmiotu – Grzegorza – ulega w fabule Wichury i trzcin ciągłym przemianom. Początkowo chory, leżący i będący w związku z tym „zmorą”, pewnego dnia „stał się człowiekiem chodzącym, choć jeszcze trudno to jeszcze było nazwać prawdziwym chodzeniem”35. Określenie „człowiek chodzący”

można interpretować jako zbitkę podobną do „człowiek myślący”

(niczym łacińską nazwę gatunkową Homo sapiens), a zatem można zaryzykować stwierdzenie, że Grzegorz, jako osoba niepełnosprawna ruchowo, zostaje wykluczony nie tylko ze społeczności szkolnej czy sąsiedzkiej, ale nawet z biologicznie rozumianej ludzkiej zbiorowości.

Jeśli został wykluczony z gatunku Homo sapiens, to kim jest obecnie?

Odpowiedź na to pytanie można odnaleźć w poniższym dialogu Grzegorza i jego matki:

Zrób sobie gimnastykę... –

– Po co? – odparł Grzegorz sucho.

– Bądź rozsądny.

– Rozsądnie byłoby umrzeć. [...]

– Przecież już tyle osiągnęliśmy. [...]

– Osiągnęliśmy to, że z trupa stałem się półtrupem [...]36.

Tym razem to nie otoczenie, ale sam Grzegorz wyklucza siebie ze społeczności nie tylko ludzi w ogóle, ale z grona istot żywych.

Z drugiej strony wyraz „półtrup”, użyty przez bohatera Krzywickiej, sprawia, że postać Grzegorza zostaje zawieszona między śmiercią a życiem, niebytem i bytem.

Świecka wizja niepełnosprawności, wyrażona w utworze Krzy-wickiej, ma wydźwięk wyraźnie wykluczający. Osoba niepełno-sprawna zostaje w nim przedstawiona jako wielkie nieszczęście, którego najlepiej byłoby się pozbyć, na przykład przez umieszczenie w specjalnie do tego przeznaczonym zakładzie leczniczym. Niepeł-nosprawność w Wichurze i trzcinach zostaje skontrastowana z siłą fizyczną, sprawnością, które z perspektywy większości bohaterów są nacechowane jednoznacznie pozytywnie. Z drugiej strony pogarda

wobec osób niepełnosprawnych, widoczna u przedstawicieli star-szego pokolenia oraz chłopców (w tym, początkowo, kolegi Grzego-rza), praktycznie nie istnieje w przypadku Lucyny, przynależącej już do świata młodych. Dlatego powieść Ireny Krzywickiej w historii bohatera dziecięcego polskiej literatury dla młodzieży można umie-ścić między prozą lat trzydziestych, w której niepełnosprawność pokazana zostaje jako zjawisko, które należy opanować poprzez instytucję, a późniejszymi utworami, które przełamują obraz osoby niepełnosprawnej jako „zmory”. Interesujące jest również to, że w Wi-churze i trzcinach po raz pierwszy niepełnosprawność pojawia się w kontekście ewentualnego życia seksualnego młodych bohaterów.

Rozważania na temat roli religii w funkcjonowaniu dziecka nie-pełnosprawnego oraz religijnego kontekstu w kulturowej narracji o niepełnosprawności warto rozpocząć od wiersza Jana Twardow-skiego Do moich uczniów. W celu uzyskania pełniejszego obrazu zacytuję go w całości:

Uczniowie moi, uczennice drogie

ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych,

Jurku z buzią otwartą, dorosły głuptasie –

gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie – czy ci znów dokuczają, na pauzie i w klasie –

Janko Kąsiarska z rączkami sztywnymi, z nosem, co się tak uparł, że pozostał krótki – za oknem wiatr czerwcowy z pannami ładnymi

Pamiętasz tamtą lekcję, gdym o niebie mówił, te łzy, co w okularach na religii stają –

właśnie o robotnikach myślałem z winnicy, co wołali na dworze: Nikt nas nie chciał nająć Janku bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami –

garbusku i jąkało – osowiały, niemy –

Zosiu, coś wcześnie zmarła, aby nóżki krzywe – szybko okryć żałobnym cieniem chryzantemy

Wiecznie płaczący Wojtku i ty, coś po sznurze drapał się, by mi ukraść parasol, łobuzie,

Pawełku z wodą w głowie, stary niewdzięczniku, coś mi żabę położył na szkolnym dzienniku

Czekam na was, najdrożsi, z każdą pierwszą gwiazdką – z niebem betlejemskim, co w pudełkach świeci – z barankiem wielkanocnym – bez was świeczki gasną – i nie ma żyć dla kogo.

Ten od głupich dzieci37

To prawdopodobnie jedno z najbogatszych przedstawień niepeł-nosprawności dziecięcej pod względem rozmaitości jej rodzajów nie tylko w polskiej poezji dla dzieci, ale być może również w całej powojennej liryce polskiej38. Zaprezentowane w utworze Twardow-skiego niektóre rodzaje niepełnosprawności są opisane niemal wprost, w poetyckiej wersji języka medycznego; w wierszu pojawia się na przykład chłopiec z wodogłowiem. Inne rodzaje niepełno-sprawności nie zostają wprawdzie wymienione z definicji, jednakże z kontekstu wynikającego z lektury drugiej linijki wiersza można wywnioskować, że przedstawieni w nim „uczniowie” są w więk-szości dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie. Z drugiej strony w utworze znajduje się również „garbusek i jąkała”, „Janek bez nogi prawej” czy „Janka [...] z rączkami sztywnymi”. Pełen serdeczności obraz wspomnień nauczyciela sprawia, że niepełnosprawność dziecięca nie jest obarczona żadnym negatywnym skojarzeniem.

Nawet wyrażenia takie jak „stary niewdzięczniku” nie sprawiają wrażenia ostrej nagany, stanowiąc raczej pełne ciepłego humoru zawołanie. Imiona wszystkich dzieci zostają użyte w zdrobnieniach,

co sugeruje wyraźny emocjonalny stosunek niegdysiejszego pe-dagoga do swoich podopiecznych.

Powrócę w swoich rozważaniach do roli religii bądź szeroko rozumianego sacrum w odniesieniu do dziecięcych bohaterów lirycznych utworu Twardowskiego. Kim są robotnicy, o których myśli podmiot i co mogą mieć wspólnego z niepełnosprawnymi intelektualnie dziećmi? We fragmencie „właśnie o robotnikach myślałem z winnicy” widoczna jest wyraźna aluzja do biblijnej przypowieści (Ewangelia Mateusza 20, 1-16). W kontekście całości utworu uzasadnione wydaje się szczególnie nawiązanie do wypo-wiedzi robotników najętych do pracy o godzinie jedenastej: „Nikt nas nie najął” (w przekładach Biblii Warszawskiej i Biblii Tysiąc-lecia), „Nas nikt nie najął” (Biblia Gdańska, Biblia Jakuba Wujka),

„Nas żaden nie najął” (Biblia Brzeska). W żadnym z wymienionych przekładów siódmego wersetu z tej części Ewangelii Mateusza nie pojawia się wyraz dotyczący niechęci do najęcia robotników.

Można więc stwierdzić, że zdanie „nikt nas nie chciał nająć” nie jest dokładnym cytatem z nowotestamentowej paraboli. Czemu ma więc służyć taka parafraza?

Nawiązanie do przypowieści o robotnikach w winnicy pojawia się tuż po zwróceniu się podmiotu lirycznego do Janki Kąsiarskiej:

„Pamiętasz tamtą lekcję, gdym o niebie mówił [...]”. Można zary-zykować stwierdzenie, że eschatologiczny wymiar Chrystusowej przypowieści nabiera w kontekście dziecięcej niepełnosprawności innego charakteru. Praca w winnicy, interpretowana jako szeroko rozumiana służba Bogu w Królestwie Niebieskim, zostaje dla nie-pełnosprawnych dzieci zamknięta, ponieważ „nikt ich nie chciał nająć”39. Z drugiej strony niepełnosprawne intelektualnie dziecko nie zostaje zupełnie wykluczone z przestrzeni transcendentnej;

podmiot liryczny czeka na swoich podopiecznych z „niebem betle-jemskim” i „barankiem wielkanocnym”. Epitety towarzyszące tym wyrażeniom sugerują jednak odmienne od większości społeczeń-stwa przeżywanie doświadczenia religijnego przez

niepełnospraw-ne dziecko i jego opiekuna, który potrafi być empatyczny w stosunku do niego: „niebo betlejemskie, co w pudełkach świeci” może być odniesieniem do tradycyjnej, ludowej szopki bożonarodzeniowej, niekiedy ocierającej się o cepelię. Jednakże to cepeliowskie, naiwne doświadczanie duchowej sfery rzeczywistości nie wzbudza w na-uczycielu, a więc osobie skądinąd wykształconej, uczucia pogardy bądź politowania. Przeciwnie, on „czeka” na dzieci z taką, a nie inną wersją doświadczenia sacrum40.

Religijne przeżycie niepełnoprawnego dziecka, zaprezentowane niezwykle bogato w twórczości Jana Twardowskiego, odbiega od tego, które jest udziałem dorosłych, uczonych, teologów, a może nawet ludzi sprawnych w ogóle. To bez wątpienia takie doświad-czenie sfery sacrum, które można określić mianem doświadczenia ewangelicznego prostaczka. Niepełnoprawne dzieci pojawiające się w utworach autora Zeszytu w kratkę są otwarte na taki rodzaj pobożności, który wykracza poza sztywną, ortodoksyjną dogmatykę.

zerwania z tradycją i ustanawianie nowej –