• Nie Znaleziono Wyników

105

N a m o rzu zg a lw an izo w a - nem o sta tn ie m i p ro m ien iam i słońca, w y k w ita z p o ś ró d m lecz­

neg o o p a r u d łu g a , ciem n a linja, za m k n ię ta k ro p k ą m ig o tliw eg o ś w ia tła . T o „ m ig a łk a " n a k ońcu sły n n eg o „ sz e rb u rs k ie g o ” m olo, w id o cz n a w y ra ź n ie m im o że d zień jeszcze jasny.

N a p o k ła d z ie O . R. P .

„W ilja" w szy stk o p rz y g o to w u je się d o za k o tw ic z e n ia i w yjścia n a ląd. W p ra w d z ie C h e rb o u rg , m im o sw eg o a rse n a łu , nie n a ­ leży d o n ajw ięk szy ch p o rtó w E u ro p y , je d n a k zw ą g o „ p rz e d ­ p o kojem A m e ry k i”. A lb o w iem tu zaw ijają w szy stk ie w iększe p a ro w c e tra n s a tla n ty c k ie , u d a ­ jące się d o N o w e g o lądu.

O t i te r a z zp rzy sło w io w ej m gły L a M an ch u u k az u je się p rz e d d zio b em „ W ilji” — d łu g a, ciem n a sy lw e tk a . W sz y stk ie lo r­

n e ty zw ra c a ją się w ta m tą s tr o ­ nę, s ta ra ją c się zid e n ty fik o w a ć t r zykom inow y o k rę t. „ B e re n g a ria "! w o ła p ierw szy n asz p ro fe so r an8'ielskiego, k tó ry n ie d a w n o w ró c ił ze S ta n ó w Z jed noczonych na tei w łaśn ie p o tężn e j jed n o stce.

T uż o b o k p rz e w ija się d ru g a sy lw e tk a . T a jest sm u k ła, b łęk i- hiaw a, nisk o o sa d z o n a . Z am iast trz e c h k o m in ó w m a ty lk o d w a , a Po o b u s tro n a c h zg ru b ie n ia, z k tó ry c h s te rc z ą g ro ź n e m acki —

ufy o śm io calo w y c h dział.

— T o k rą ż o w n ik „ S u ffre n ”, p a n ie k o m a n d o rz e , — m elduje ofi- Cer w a ch to w y t — W ra c a z w y sta w y w S tock h o lm ie.

O b a o k rę ty m ijalą się ta k b lisk o , że n a stę p u je zw y k ła w ta k ic h raZach w y m ian a g rzeczności. P o d ty m w z g lęd em , nic się n a m o rzu czasó w g a le r i k a ra w e l nie zm ieniło. L udzie m o rza są n a całym d i e c i e najuprzejm iejszym i ludźm i p o d słońcem . D ziś w e p o c e „ździ- Czenia o b y c z a jó w ” , szczeg ó ł te n u w y d a tn ia się specjalnie.

T o te ż za le d w ie b u rty o b u o k rę tó w s ta ją się ró w n o le g le , t r ę ­ b ac z „ W illi” u d e rz a sy g n a ł p rz ep iso w y .

N a „ S u ffre n ie ” nie p o z o sta ją nam dłużni. Jed n o c ześn ie — jak te g o cerem o n jał w y m a g a — z d źw ięk iem naszej trą b k i, m ieszają się d źw ięk i m elo d y jn eg o fra n c u sk ie g o ”S o n n e rie ”, i tró jb a rw n a b a n d e ra , p o z d ra w ia B iałeg o O rła . Z o b u stro n sa lu tu ją c y o fice ro w ie i z a s ty ­ gli n a b ac zn o ść m a ry n a rz e . „G rzeczn o ść m o rs k a " , k tó ra d aw n ie j s ta n o w iła o p o k o ju czy w ojnie, a dziś jeszcze sta n o w i o sto su n k a c h m ięd zy n a ro d a m i.

A o to inny o k rę t w ojenny, trz y k o m in o w y , acz znaczn ie m niej­

szy. D łu g o b a d a ją g o lo rn etk i, aż w re szcie p o ró w n o w u ją c sp is sy l­

w e te k , k to ś z g a d u je : „ O sk a r 11“ — szkolny szw e d zk i p a n c e rn ik . T łok z re sz tą stra sz n y w ty m p rz e d p o k o ju A m ery k i. S p ecjaln ie d ziś w so b o tę , k ied y o d p ły w a ją o k rę ty p a sa ż e rsk ie . B o o to p o tę ż n y

„B e lg e n la n d ", jak i „ B e r e n g a r ja ” p o d fla g ą W ielkiej B ry tan ji. O to niem iecki „ C o lu m b u s” — d łu g i — p rz y sa d z isty . O to sły n n a c z te ro - k o m in o w a „ M a u re ta n ja ”, ro d z o n a sio s trz y c a nieszczęsnej ,,L u sitan ji“»

k tó re j z a to p ie n ie w y w o ła ło in terw e n cję S ta n ó w Z jedn oczon ych i zg u b ę arm ji niem ieckiej. W reszcie, już tu ż p rz y m olu, o to czo n a zg ra ją ziejących p a r ą h o lo w n ik ó w , b ie lu tk a „ E m p re ss o f J a p a n ” N a ty c h p ięciu o lb rz y m a c h m o żn ab y dziś śm iało p rz ew ieź ć do A m e ­ ry k i lu d n o ść p o w ia to w e g o m iasta.

I dziś m o to ró w k a ,,W ilja “, w z b ijają c za s o b ą p o tę ż n y b u ru m , rą c z o zm ierza ku ląd o w i. W chw ilę później p rz y b ija u sch o d ó w szluzy, tu ż o b o k p o m n ik a N a p o le o n a, k tó ry s tą d w ro g o a d u m n ie p a trz y n a A nglję. T e m p o ra m u ta n tu r.

N ie ste ty tym ra zem s ta ry C h e rb o u rg p rz e d s ta w ia się n ie c ie k a ­ w ie. Z ałogi o k rę tó w a m e ry k a ń sk ic h tłu m n ie w y leg ły n a ląd , z rz u c a ­ jąc o c h o tn ie tra p ią c e ich b rz em ię p ro h ib icji. P o p ro s tu p rzejść n ie m ożna. W sz ęd zie b ia łe czap eczk i, k w a d ra to w e ra m io n a , o s tre p o d ­ b ró d k i n a b rz m ia łe g u m ą d o żucia i z a p a c h w irg iń sk ie g o ty to n iu .

W g ru n c ie rzeczy te w ielk ie, n aiw n e dzieci nie są złe. A le ró ż n ic a m iędzy za d y m io n ą su c h ą A m e ry k ą , a sło n ecz n ą i w o ln ą F ran c ją , jest z b y t w ielk a, b y sam o p o w ie trz e nie d ziała ło n a nie o d u rz a ją c o . A cóż d o p ie ro jeśli p o w ie trz e to p o p a r te je st p o tę ż n ą d a w k ą a p e ritiv u , czy k ilk o m a b u te lk a m i w in a ?

W ięc o to jed n o z ta k ic h d w u m e tro w y c h , b a rc z y sty c h dzieci, w p rz y s tę p ie d o b re g o h u m o ru p o ry w a o le a n d e r sto ją c y n a t r o t u ' a rz e p rz e d k a w ia rn ią i w ynosi g o na ś ro d e k ulicy. Inne dzieck o g w a łto w n ie coś tłu m a czy nie rozu m iejącem u p o an g ielsk u francU ' skiem u m a ry n a rz o w i, poczem sch w y ciw szy z p o b lisk ie g o s tra g a n e p ęk b a n a n ó w , u la tn ia się z m iną B u s te ra i K a rd d a . Za chw ilę p rz y ' jeżd ż ą m o to cy k l z koszykiem i w y s ia d a zeń d w ó ch g ra n a to w y c h A m e ry k a n ó w z o zn a k am i ((S ea P o lic e " n a rę k a w a c h i ciężkiem*

107 o ło w ian o -d rew n ian e m i p ałk am i w ręku. C zem p rę d zej n ak a z u ją Piew szem u d zieck u p o sta w ić n a m iejsce „u w ie d zio n y o le a n d e r” , d rugiem u o d d a ć s tra g a n ia rc e „ z e s k a m o to w a n e ” b a n a n y , w k o ń cu zaś znikają w sieni jak ieg o ś dom ku, sk ą d d o c h o d z ą k o b iece p iski, zm ię- szane z p o tę ż n e m ch rap an iem . O k a zu je się, że inne w ielk ie „ d z ie c k o ”, W m eldowało się d o czyjegoś p ry w a tn e g o m ieszk a n ia i p o ło ży ło sp a ć W b u ta c h i u b ra n iu n a łó żk u p an i dom u. T ab le au .

W reszc ie o p ó łn o cy o s ta tn i k u te r o d b ija o d p rz y sta n i, u no sząc sytych w in a sy n ó w W u ja S am a. Z a p a d a cisza, p rz e ry w a n a ty lk o niiarow ym k ro k iem p a tro li i tu i ó w d z ie głuchem i u d erzen iam i o ło ­ wianej p ałk i o g ło w ę jak ieg o ś zap ó źn io n eg o Y an k esa. T rz e b a p rz y

-<aać, że nasi m ary n a rze , m oże nie m ają ta k tw a rd y c h głów , a le

?ato sp ra w u ją się w z o ro w o , o całe n ieb o lepiej o d A m ery k an ó w . N a z a ju trz jest niedziela, w ięc k to z o fice ró w i p o d c h o rą ż y c h m a służby, w y b ie ra się n a w ycieczkę, b y zw iedzić uro cze o k o lic e

;°rm andji. Je d n i w y b ie ra ją g ro ty p o d m o rsk ie w J o b o u rg , inni l a t a r ­ k ę m o rsk ą n a cy p lu G o u ry , inni w re szcie u d a ją się d o B arfleur,.

m re s ta ło b y się b ez w z g lę d n ie k w a te rą g łó w n ą P a n ta g r u e la i G a r-

^antui, g d y b y ci d w aj g a stro n o m o w ie żyli w naszy ch czasach.

P rz y łą c z a m się w łaśn ie d o tej o s ta tn ie j p a rtji. S ia d a m y w dość p ry m ity w n y a u to b u s i w z a w ro tn e m tem p ie pęd zim y p o m alow niczej, w iszącej p o n a d u rw isk a m i n a d m o rsk ie m i d ro d z e. C h w ilam i aż rob i się niem iło n a m yśl, co b ęd zie, jeśli z za z a k rę tu w y jed zie d ru g i sam o ch ó d , alb o h am u lce o d m ó w ią p o słu szeń stw a . W reszc ie p o trz e c h k w a d ra n s a c h ta k ie g o „ c w a ło w a n ia ”, w czasie k tó re g o a u to b u s w ię ' -cej p rz y p o m in a sam o lo t niż sta te c z n y au to m o b il — stajem y w B ar- fleur, p rz e d m alu tk im , o b ro ś n ię ty m w inem , z d rz e w a skleconym d om kiem , n a k tó ry m w id n ieje n ap is „ H o te l M a d e rn e “, a p o d nim b a rw n y ró ż a n ie c p la k ie t, tu ry sty c z n y c h i au to m o b ilo w y c h k lu b ó w ca łe g o św ia ta .

— H m , p o w ia d a n ied o w ierzają co jed en z k o leg ó w , k tó ry od sp ecjalnej k ateg o rji „lu k su so w y ch p o d ró ż n ic z e k " n a słu c h a ł się o fran cu sk iem zd z ie rstw ie, to mi jakoś p o d e jrz a n ie w y g lą d a . A lb o jed ze n ie b ę d z ie p o d łe i m ało, alb o d u żo i d o b rz e , a le zobaczycie ja k n as u strz e la ją . N ie d a rm o p rz y sło w ie p o w ia d a , że w tań szy ch fra n c u sk ic h h o te la c h g o śc ie m uszą się z w ia d o m y c h p o w o d ó w d r a ­ p ać , a w d ro ż szy ch nie p o trz e b u ją te g o czynić, b o są i ta k o b d z ie ­ r a n i ze skó ry .

W c h o d zim y d o n iew ielkiej, g u sto w n ie p rz y b ra n e j p ó ł-sali p ó ł' w e ra n d y . I z a le d w ie zajm ujem y sto lik , k ie d y p o c z y n a ją w k o ło nas u w ijać się c ich u tk o i w m ilczeniu d w ie p rz y sto jn e b re to n k i w n a r o ­ do w y c h stro ja c h . W ch w ilę p o te m sto i już p rz e d nam i olbrzym i p ó łm ise k z a k ą se k i w d zięczy się g lin ia n y d z b a n e k , n a p e łn io n y po ibrzegi m usującym „ C id re " — n o rm a d z k im jabłeczn ik iem .

A to d alsze m en u :

H o m a r w zielonym sosie

C ielęcin a n a zim no w m ajonezie

B a r (to ta k a m o rsk a ry b k a , że p a lc e lizać) w sosie m a itre d ’h o tel

P o tr a w k a z b a ra n in y G ro szek , m a rc h e w k a F ile t z in d y k a P ie c z o n e k a rto fle S a ła ta — sery

M u rz y n k a w koszu lce (c z e k o la d o w a leg o m in a z sosem c h a u d a u )

T ru sk a w k i w cu k rze B isz k o p ty

K aw a c z a rn a

U f! Już. T o w szy stk o . P o rc je b y ły w p ra w d z ie n ie z b y t wielkie*

iale za to w y b ó r i u ro z m a icen ie nie lad a. P rz y z n a m się zaś, że w olę s to k ro tn ie zjeść sześć d a ń z k a ż d e g o p o tro c h ę , niż o trzy m a^

-w w a rszaw sk ie j re s ta u ra c ji p o rc ję m ięsiw a z jarz y n am i, zdolną

109' Wyżywić za c h o d n io -e u ro p e jsk ą ro d z in ą z sześciu o só b n a p rz e c ią g trzech dni.

A te ra z ciek a w iście p a ń s tw o ile za tą lu k su so w ą u cz tą z a p ła ­ ciliśm y? Z ap e w n e m a ją te k ? U sp o k o ją w as. W y p a d ło , łączn ie z u słu ­ gą p o 20 fran k ó w , czyli p o 7 zło ty ch o d oso b y . Za d arm o .

1 niech tu jeszcze k to m ów i o d ro ż y źn ie czy o b d z ie ra n iu . O czy - t ście w m iąd zy n a ro d o w y ch k a ra w a n se ra ja c h i „o so b liw o ściac h "

sPecjalnie ob liczo n y ch n a g łu p o tą cu d zo ziem có w — ta k . A le n ao g ó ł — stanow czo nie.

S yci ch w ały i w ra żeń w ra cam y n a o k rą t. P o d ro d z e w idzim y Jak do B a rfle u r jed en po d ru g im c ią g n ą w y tw o rn e sam o ch o d y , — Ha o b ia d . Z jeżd żają sią ta m tu ry ści z całej F ran c ji — oczyw iście Francuzi, bo cu dzoziem cy w o lą d a w a ć sią e k sp lo a to w a ć w n ied ale - kiem T ro u v ille czy innych m o d n y ch p lażach .

W a rse n a le „W ilja” sto i spo kojnie, p rz y tu liw sz y sią d o k a m ie n ­ nego n a d b rz e ż a . S ło ń c e za ch o d zi i n a p a n c e rn ik a c h am e ry k a ń sk ic h rozlegają sią dźw iączn e g ło sy trą b e k , p o k tó ry c h n a s tą p u ją a k o rd y

^ymnu. G w ia ź d z iste b a n d e ry zniżają sią jed n a p o d ru g iej. T uż o b o k tra n sp o rto w ie c fran cu sk i „ N ig e r” , czek a u p rz ejm ie aż o p u ścim y b a n ­ derą „ W ilji”. A lb o w ie m gościo m n ależ y sią p ie rw sz e ń stw o .

I znów n a sta je cisza, m ąco n a ty lk o d a lek ie m p o ry k iw a n ie m Syren, sy g n ałam i n a trą b c e , w śró d k tó ry c h p o k a ź n e m iejsce z a b ie ra nasz h ejnał k ra k o w sk i, w re szcie strz ą p a m i m elodji p ły n ącem i z k najp 1 spelunek p o rto w y c h . A o d w y sp y P elee, zło ty p e n d z e l la ta rn i m or- skiej p o cz y n a o m ia ta ć h o ry z o n t.

N oc z a p a d a pow oli. Ś w iecą c jak re k la m a u liczn a sw em i dzie- Sląciom a rz ąd am i ilu m in a to ró w , p rz e p ły w a ciążko o lbrzy m i tr a n s ­ atlan ty k . C óż ta m sią w jego w n ą trz u d zieje ? Z ap e w n e w w ielkiej, naw ą k o ścieln ą p rz y p o m in a ją cej sali jad aln ej, z b ie ra ją sią w łaśn ie na o b ia d w y tw o rn e p a n ie i eleg a n ccy p an o w ie . D ziś n ie b ąd z ie leszcze sm o k in g ó w i su kni w iec zo ro w y c h , b o to d zień o d jazd u . A le intro w eźm ie ty c h lu k su so w y ch p a s a ż e ró w w o b ro ty s z ty w n y cere- nionjał an g ielsk i i uczyni ich n a re s z tą p o d ró ż y n iew o ln ik am i k o n ­ te n a n s u .

Niżej p a sa ż e ro w ie d ru g iej i trzeciej klasy , o d d ziele n i o d lu k su ­ sowych a p a rta m e n tó w m urem chińskim p rz e są d ó w , tra d y c ji i k a sto - to ś c i, żyć b ą d ą w sw ojem g ro n ie, jak o zu p e łn ie o d d zieln e s p o łe ­ czeństw a. A jeszcze niżej, w o ciek ający m o liw ą i n a f tą co m b in aiso n s —

*Vwy k o n tr a s t w y fracz o n y ch m a itre d ’h o te l, ja z z -b a n d z istó w i s t e ­ w ard ó w z g ó ry — p ra c o w a ć b ą d ą ciążko m aszyniści i p alacze, badający te m u p ły w ając em u p ałac o w i, szy b k o ść p o sp ie sz n e g o p o - Cl3g-u. C zy ch o ćb y k tó ra z o w y ch p iąk n y ch p ań , w y czy n iający ch

^a błyszczącej p o sad z ce w ielk ieg o h allu p ra c o w ite bluesy , z a sta n o w i s*ę n a d tern, czem je st o k rą t, jego d u sza, jeg o z a ło g a ...?

N ieco dalej trz y a m e ry k a ń s k ie p a n c e rn ik i, „ A rk a n s a s " , „ U ta h ” i „ F lo rid a ” d rz e m ią n a redzie, o d b ijając w m leczno b iałej w o d z ie sw e sta lo w e k sz ta łty . P r z y b y ły — ta k jak „ W ilja ” w o d w ied z in y d o F rancji, m ając n a p o k ła d z ie k a d e tó w -p o d c h o rą ż y c h m a ry n a rk i w ojennej.

C h ra p liw y g ło s trą b k i, g w iz d e k b o sm ań sk i, w eso ły d zw o n ek te le g ra fu m aszynow ego. P o te m złośliw y c h a rk o t ła ń c u c h a k o tw iczn e g o i g łu ch y p lu sk s p a d a ją c e g o d w u z ęb u .

— N a dzisiaj sk o ń cz o n e, — m ów i k o m a n d o r. —■ Idziem y spać- N ależy nam się.

R zeczyw iście n ależy nam się, p o p ięciu d n ia c h cz u w an ia. A je d ­ n ak m o to ró w k a o d b ija ją c a od „W ilji” z a b ie ra s p o re g ro n o ciekaw y ch.

P o d tym w z g lęd em m a ry n a rz e nasi n a le ż ą do n iezm o rd o w an y ch . W ro k u u b ieg ły m , po trw a ją c y m d w a dni szto rm ie, w czasie k tó re g o to rp e d o w c a m i naszem i m io ta ło jak sk o ru p k a m i o rz ech a, a o fice ro w ie p rzez 40 g o d zin tk w ili n a za lew an y m fa lą m o stk u , z d a ­ w a ło się, że już — już n a d sz e d ł k re s ich w y trz y m a ło śc i. I co p o w ie ­ c i e ? J a k ty lk o p rz y c u m o w a n o o p o d a l k ró le w sk ie g o ja c h t- k lu b u w K o p e n h ad ze , trz e b a było się u d a ć n a ląd — n a przy jęcie w y d a n e k u czci p o lsk ich gości.

I o tó ż zaręc zam w am p a ń stw o , że ja k k o lw ie k p o z o sta ło 20 m i­

n u t n a o g o len ie się, um ycie, w ło żen ie „ flo tte n ro k ó w " , ep o letó w i całeg o p a ra d n e g o stro ju , jak k o lw iek na o k rę ta c h nie b y ło m iejsca, g d z ie b y w o d a m o rsk a nie p o z o sta w iła ślad ó w , jak k o lw iek te n czy ó w nie m iał nic ciep łe g o w u stach o d d w ó c h dni, — z a ręc zam , że w szy st­

ko o d b y ło się w p o rz ą d k u . N ik t się n a p rzy jęcie nie sp ó źn ił, n ik t się w ta ń c u z n ó g n ie zw alił, n ik t n ie zasnął, n ik t n ie m ów ił od rzeczy. A p ięk n e D unki, m ięd zy k tó re n aszy ch m a ry n a rz y po sad zo n o , nie m ogły p o w ied z ie ć, żeby sa rm a ccy że g la rze byli n ieu ży ty m i w il­

kam i m orsk im i. B a — w ręcz p rzeciw n ie, — w k ilk a dni później p rz y o dejściu n aszy ch to rp e d o w c ó w , ró ż n o b a rw n a p le c io n k a p rz e ­ w iew n y ch d am sk ich to a le t n a n a d b rz e ż u p o rto w e m K o p e n h ag i, ś w ia d ­ czy ła d o b itn ie o d u ń sk o -p o lsk ic h sy m p atjach .

W y c h o d z ę n a s y g n a ło w y m o stek i s ta m tą d o g a rn ia m w zrokiem m a to w ą p o w ierzch n ię re d y , o b ra m io n ą szarem p asm em falo ch ro n u , la b iry n t b a se n ó w i k a n a łó w p o rtu w ojen n eg o , o ra z p o n u rą s y lw e t­

kę fo rtu M o n tag n e d u R oule. A p o te m liczę:

T rz y a m e ry k a ń sk ie p an c ern ik i, jed en szw ed zk i, 52 w ojenne o k rę ty fran cu sk ie, an g ielsk ie i niem ieck ie tra n s a tla n ty k i (z k tó ry ch każd y ła tw o n a k rą ż o w n ik poom cniczy p rz e ro b ić m ożna). W śród te g o w sz y stk ie g o n ie p o k a la n y m b łę k ite m b u r t św iec ąca n asz a „ W ilja ”>

a w b a se n a c h „ B u rz a ”, „ W ilk ” i „ R y ś ” — z a c z ą te k o drod zo nej

„ A rm a ty w o d n e j” R zeczy p o sp o litej.

A jed n ak . A je d n a k p ię ć la t tem u nie m ieliśm y jeszcze nic- Z upełnie nic. D ziś p o ło w a n asz eg o o b ro tu z z a g ra n ic ą idzie prze?

111 G dynię, a k a ż d y k ilo m e tr w y b rz e ż a p rz ew o zi 32 ra zy w ięcej od k ilo m e tra g ra n ic y lądo w ej. W ła sn e n asz e o k rę ty c h o d z ą już n iety l- ko do F ran c ji, A nglji, k ra jó w sk a n d y n a w sk ic h i b a łty c k ic h , a le t a k ­ że do o b u A m e ry k , d o A fry k i, n a m o rze Ś ró d z ie m n e i C zerw o n e. N a straży p o lsk ie g o m o rza sto i n asz a m a ry n a rk a w o jen n a, dziś jeszcze stab a, ale już się ro z b u d o w u ją c a .

R o z b u d o w a ć ją m usim y, alb o w iem o d niej zależy n asz a w oln o ść, nasza su w eren n o ść, m ożność ek spanzji ekonom iczn ej i k olonjalnej, k o rz y stn e p rz y m ie rz a , d o b ro b y t s z e ro k ic h m as, p re s tiż n a ro d u 1 p a ń stw a . T o też ra z n a zaw sze u p rz y to m n ić so b ie w inn iśm y n ie ­ n a ru sz a ln ą z a s a d ę :

N iem a P o lsk i bez M orza i n iem a M orza bez P o lsk i.

In ż. J u lja n G insbert.

Powiązane dokumenty