• Nie Znaleziono Wyników

W  nauczaniu  teologicznym  Kościół2  stanowi  rzeczywistość  dwojakiej  natury:  nadprzyrodzonej  i  ziemskiej,  Boskiej  i  ludzkiej,  duchowej  oraz  in- stytucjonalnej. Z jednej więc strony dany jest obiektywnie, w sposób obser-wowalny (jako tzw. hierarchia duchownych oraz wierzący świeccy; Stolica  Apostolska, diecezje, parafie; konkretne formy działalności – kult i obrzędy, 

1  Język  jest  tu  rozumiany  szeroko  –  jako  system  znaków  werbalnych  i  niewerbalnych  używanych w kontekście religijnym (Sztajer 2009: 27).

2 Niniejszy artykuł odnosi się tylko do Kościoła w katolicyzmie.

Marzena Makuchowska

174

kościoły, plebanie itp.; formy głoszenia prawd wiary itd.), a z drugiej – jest  rzeczywistością nadnaturalną, „niepoznawalną tajemnicą” (misterium Eccle-sie). To właśnie nadprzyrodzony wymiar Kościoła, o zasadniczym znaczeniu  dla jego charakteru religijnego3, w sposób szczególny domaga się metafor,  które  nadadzą  mu  uchwytną  dla  człowieka  postać.  Jest  to  zarazem  postać  w  określony  sposób  profilowana,  wypełniana  przemyślaną  treścią, zgodną  z  nauczaniem  doktrynalnym,  inspirująca  do  określonych  postaw,  działań,  a nawet uczuć (teolog mówi o miłości do Kościoła, która nie może się za-chwiać mimo jego słabości i błędów, Kehl 2005: 720).

Ważną myślą w teorii Lakoffa i Johnsona jest teza, że skoro postrzegamy  i myślimy za pomocą metafor, one także kształtują nasze działanie (Lakoff,  Johnson 2010: 30). W ramach tzw. konstruktywistycznego podejścia do me-tafory  uważa  się,  że  dzięki  niej  pewne  rzeczy  postrzegane  są  jako  realne  i stają się realne w swych konsekwencjach (zob. Lakoff, Johnson, Thomas,  za: Sztajer  2009:  92).  Badania  nad  historią  teologicznej  myśli  o  Kościele  także  pokazują,  że  obrazy,  które  kształtują  sposób  pojmowania  Kościoła,  ugruntowują  pewne  przekonania,  wyznaczają  drogi  ich  rozwoju  oraz  ko-ścielną praxis (zob. np. Sesboüé 2007; Gomola 2018).

Wydaje się więc, że można metaforom w myśleniu i mówieniu o Kościele  przypisać kilka funkcji, w tym przynajmniej takie, jak:

1) kreacyjna  (według  Sztajera)  –  wytwarzanie  i  reprodukowanie  obrazu  Kościoła jako elementu świata religijnego;

2) kognitywna (w rozumieniu Lakoffa i Johnsona) – definiowanie abstrak-cyjnego  pojęcia,  nadawanie  mu  kształtu,  struktury  zrozumiałej  i  przy-stępnej dla ludzkiej wyobraźni i rozumienia;

3) perswazyjna  (zob.  Dobrzyńska  2009:  68)  –  modelowanie  obrazu  Ko- ścioła, tworzenie określonego, pożądanego przez nadawcę (pozytywne-go, inspirującego) standardu jego postrzegania;

4) konstruktywistyczna – wpływanie na rzeczywistość społeczną.

Metafory Kościoła (w jego własnym dyskursie) są więc niezwykle cie-kawym, ale też obszernym i złożonym obiektem badawczym, inspirującym  do wielu różnoaspektowych ujęć, diachronicznych i synchronicznych. W ni-niejszym  szkicu  chciałabym  przyjrzeć  się  kilku  przykładom  ze  współcze-snego dyskursu katolickiego, niosącym idee tzw. eklezjologii posoborowej,  kształtującej obraz Kościoła „na nasze czasy”. Są to zarówno obrazy o wie-lowiekowej tradycji, jak i świeże, które stosuje obecny papież, starając się  mówić  „zwykłym”  językiem,  z  myślą  o  jak  najszerszym  kręgu  odbiorców; 

jednocześnie są to metafory jawne (ogólnie rozpoznawane jako takie) oraz 

metafory niewidoczne, z których ogół nie zdaje sobie sprawy, a które od-3 Tzw. eklezjologia instytucjonalna, która kładła nacisk na wyraźną strukturę, socjalność  i klerykalizację Kościoła, po II Soborze Watykańskim definitywnie uznana została za reduk-cjonistyczną (Na�i�rkowski 2017: 190).

Metafory Kościoła we współczesnym dyskursie katolickim 175 grywają ważną rolę w nadawaniu struktury omawianemu pojęciu. Zwrócę  uwagę  na  to,  z  jakich  domen  wyjściowych  one  czerpią  (co  zakorzenia  je  w immamencji), a także jak wykorzystuje się ich potencjał do przekazania  pożądanych sensów.

Kościół to lud Boży

Metafora  Ko�ci�ł  to  lud  Boży,  mocno  utrwalona  w  tradycji  biblijnej,  patrystycznej  i  liturgicznej,  została  na  nowo  przywołana  przez  II  Sobór  Watykański  (Glombik  2018:  144).  Kościół  jest  ludem  stworzonym  przez  Boga,  należącym  do  Niego  i  złączonym  z  Nim  trwałą  więzią  –  tak  wyja-śnia  znaczenie  tej  metafory  jeden  z  teologów  (Na�i�rkowski 2017: 193).

Lud należy rozumieć abstrakcyjnie: jako zbiorowość nieograniczoną ani cza-sowo  (Kościół  tworzą  obecnie  żyjący  oraz  przeszłe  i  przyszłe  pokolenia,  w  tym  już  zbawieni  –  święci),  ani  terytorialnie,  etnicznie  czy  politycznie  (zob. np. Encyklopedia… 2008: 375). W teologii posoborowej ludem Bożym jest cała ludzkość (zob. Rahner, Vorgrimler 1996: kol. 251). Pojęcie zbioro-wości ludzkiej jest zakorzenione w potocznym doświadczeniu, a bycie ludem katolicy przeżywają choćby w kościele na coniedzielnej mszy. Akceptowalny  jest nawet niedostępny zmysłowo zasięg tej zbiorowości, ponieważ w języ- ku obsługującym życie świeckie nie brak pojęć, które również ujmują zbio-rowość abstrakcyjnie (np. ludzkość, Słowianie, naród). Zakotwiczenie pojęcia  lud w rzeczywistości widzialnej ułatwia przyjęcie obrazu Kościoła jako ludu Bożego, czyli  zbiorowości,  która  pozostaje  w  relacji  do  Istoty  nadprzyro-dzonej.  Dyspozycja  do  jej  przyjęcia  jako  opisu  natury  Kościoła  wypływa  z kontekstu całego dyskursu, w którym Bóg jest przedstawiany (oczywiście  także metaforycznie) w kategoriach ludzkich, jako osoba (kto�), dookreśla-na przez funkcje pełnione wobec człowieka: stworzyciel, kr�l4 (władca, 

�an), nauczyciel,  mistrz,  Ojciec (zob.  Gomola  2010).  Żadna  z  relacji  do  ludu, jaką przypisuje się Bogu, nie jest obca ludzkiemu doświadczeniu: włas-ności, posiadania (król, pan), opieki, przewodnictwa, prowadzenia do celu  (nauczyciel, mistrz, przewodnik, ojciec). 

Interpretacyjny potencjał tej metafory pozwala wywodzić z niej wielorakie  sensy i wspierać nimi różne stanowiska – w zależności od tego, co zostanie  zaakcentowane. Przywołanie obrazu ludu Bożego przez Vaticanum II miało  zaowocować  odejściem  od  instytucjonalnej,  hierarchiczno-centralistycznej  postaci Kościoła w kierunku jego wspólnotowości i wymiaru nadprzyrodzo-nego. Bezpośrednio po soborze obraz ten w wielu krajach (m.in. w Holandii, 

Niemczech) uznano przede wszystkim za asumpt do zasadniczej demokra-4  Obecność metafory B�g to kr�l poświadcza częstotliwość zwrotu adresatywnego Kró-lu w tekstach polskich modlitw i pieśni (zob. Skubalanka 1990).

Marzena Makuchowska

176

tyzacji  struktur  kościelnych.  Hasło  My jesteśmy ludem Bożym (my – ludzie świeccy, w opozycji do hierarchów) przyświecało dążeniom do ograniczenia  władzy i dominacji duchownych na rzecz dowartościowania i emancypacji  laikatu,  do  większego  wpływu  świeckich  na  to,  jaki  Kościół  jest,  co  czyni  i  w  co  się  angażuje  (zob.  Ratzinger  2005:  687).  Interpretacja  natomiast,  która kładzie nacisk na relację między Bogiem a ludźmi, podkreśla obecność  Boga wśród nich, przez co Kościół, a tym samym świat staje się przestrzenią  dla  Niego,  miejscem  świętości,  której  istotą  jest  nie  postawa  moralna,  ale  przebywanie  ludzi  z  Bogiem  (Ratzinger  2005:  702).  Akcentuje  się  także  charakter więzi, która jest wysoce pozytywna, oparta na Bożej miłości, do-broci,  miłosierdziu.  Przedstawienia  tej  więzi  czerpią  z  takich  domen  źró-dłowych, jak ojciec, matka, �rzyjaciel itp., odwzorowując na obrazie Boga sferę ludzkich uczuć związanych z tymi rolami.

Papież Franciszek, wykorzystując obraz ludu Bożego, nawiązuje do idei,  które  podkreślały  podmiotowy  charakter  ludzi  świeckich,  stanowiących  –  jak zaznacza – większość kościelnej wspólnoty. Klerykalizm i centralistyczny  charakter Kościoła pragnie zastąpić synodalnością, która pozwoli świeckim  aktywnie  uczestniczyć  w  życiu  wspólnoty,  razem  odpowiadać  na  potrzeby  współczesnego  świata,  rzeczywiście  poczuć  się  częścią  Kościoła  (Glombik 2018:  142  i  nn.).  Istotą  relacji  bosko-ludzkiej  konstytuującej  Kościół  jest  dobro człowieka, jego zbawienie, według zasady, że jeśli Kościół nie służy do  zbawienia człowieka, to nie służy do niczego (Czaja 2018: 18). Skupienie na  ludziach określa wiele wątków nauczania Franciszka, wyznacza też sposoby  profilowania  przez  papieża  tradycyjnych  obrazów  Kościoła,  rozwijania  ich  i tworzenia nowych, własnych metafor.

Lud Boży pielgrzymujący po drodze

Z  obrazem  ludu Bożego ze  znamienną  częstotliwością  współwystępuje  obraz drogi i ruchu po drodze. Jest to lud idący, kroczący, dążący (drogą do  celu), np.:

Jest to [Kościół – M.M.] nade wszystko wspólnota braci i sióstr, kroczących  wraz z Maryją i wspólnotą już zbawionych – za paschalnym Panem, gdzie  człowiek w darze wiary doświadcza udzielającego mu się sakramentalnie  trójjedynego Boga.

Na�i�rkowski 2017: 193

O Kościele pielgrzymującym  mówi  soborowa  Konstytucja  Dogmatyczna  o Kościele Lumen gentium (tak brzmi tytuł jednego z jej rozdziałów). Obraz  taki spotykamy też u Franciszka: 

Metafory Kościoła we współczesnym dyskursie katolickim 177 [Kościół  jest]  przede  wszystkim  ludem  zmierzającym  ku  Bogu  […]  jest  Ludem  Bożym,  Świętym  Ludem  Bożym,  który  podąża na spotkanie z Je-zusem Chrystusem […] 

EG 111–114

Kroczenie ludu po drodze wywołuje skrypt (termin za: Stockwell 2002:

112) podróży, wędrówki, a w tym religijnym kontekście – pielgrzymki, do  której należy m.in. obecność celu, towarzyszy i przewodnika (por. Niebrze- gowska-Bartmińska, (2014: 237), a także obecny w języku schemat skła-dniowy: kto  idzie,  dokąd,  z  kim,  za  kim).  Nadprzyrodzony  charakter  Ko-ścioła wyraża obecność Boga/Chrystusa na wspólnie przemierzanej drodze,  występującego w potrójnej roli: jako cel pielgrzymki (podążać ku Bogu; na spotkanie z Jezusem Chrystusem), jako idący na czele przewodnik (kroczyć, iść za Chrystusem), jako towarzysz podróży (iść z Chrystusem; Bóg wędruje ze swym ludem; wędrowanie w obliczu Boga). W roli towarzyszki występuje  też Maryja. 

Metafora  Chrystus  to  �rzewodnik  (�ielgrzymki)  jest  obrazowym,  poznawczo  łatwym  do  przyjęcia  sposobem  wyrażenia  niezwykle  istotnej  prawdy  dogmatycznej  o  roli  Chrystusa  w  zbawieniu  ludzkości,  Kościół  naucza  bowiem,  że  tylko  Chrystus  wiedzie  ludzi  do  zbawienia  (na  temat  wykładni  tej  formuły  zob.  np.  Sesboüé 2007). Pozytywne sensy z eksplo- atacji metafory ruchu po drodze wynikają m.in. z dodatniego wartościowa-nia, jakie wiąże się z wyobrażeniem przemieszczania się drogą (a nie poza  nią),  po  linii  prostej,  do  przodu  (czyli  w  kierunku  wartości  pozytywnej),  w  opozycji  do  zejścia  z  drogi  –  zboczenia, zejścia na manowce, błądzenia, ruchu wstecz itp. (na  temat  bogatej  symboliki  drogi  w  chrześcijaństwie  zob. Forstner 2001: 86–92). Obecność Chrystusa jako przewodnika dodat-kowo ewokuje poczucie bezpieczeństwa i pewności celu.

Umieszczenie Boga/Chrystusa na drodze, w roli towarzysza, również po-zwala na kreowanie Jego benefaktywnego obrazu, Bóg bowiem jest już tu,  na ziemi, dla dobra swego ludu. Pozwala także na wprowadzenie do obrazu  elementu spotkania i wychodzenia naprzeciw, por.: 

Kościół  jawi  się  jako  rzeczywistość  złożona,  w której dochodzi do spo-tkania tego, co Boskie i ludzkie, niebieskie i naturalne, wieczne i czasowe,  święte i grzeszne. [Kościół jest] wspólnotą, gdzie Bóg spotyka grzesznego człowieka. To wychodzenie Boga naprzeciw człowieka […]. 

Na�i�rkowski 2017: 193

Spotykanie kogoś na drodze jako działanie intencjonalne, motywowane  chęcią kontaktu jest w świecie ludzkim czytelnym przejawem pozytywnych  uczuć, jakie żywi inicjator spotkania do tego, kogo chce spotykać. Podobnie 

Marzena Makuchowska

178

jak wychodzenie komuś naprzeciw (aktualizujące skrypt zachowań składa-jących się na gościnność), które zdradza niecierpliwość w oczekiwaniu, chęć  przyspieszenia momentu bycia razem. Rozdział drugi pierwszej części Kate-chizmu Kościoła katolickiego (1994: 27) zatytułowany został: Bóg wychodzi naprzeciw człowiekowi, jest to więc metafora ważna i upowszechniana.

(Międzyludzkie)  spotkanie  jako  domena  źródłowa  dla  obrazu  relacji  ludzko-boskich  konstytuujących  (i  definiujących)  Kościół  wydaje  się  dziś  szczególnie  inspirujące.  Spotkanie ma  we  współczesnym  dyskursie  religij- nym (jak i w wielu dyskursach świeckich) wyraźnie dodatnie konotacje, im-plikuje przyjazny typ kontaktu, brak przemocy, wykorzystywania dominacji  itp. Mimo wiary w radykalną wyższość statusu ontycznego Boga względem  Jego stworzenia oraz w przymiot absolutnej władzy nad nim (por. Rahner,  Vorgrimler  1996:  kol.  48)  widać  wyraźną  tendencję  do  przedstawiania  Go  w  tekstach  jako  Istoty  łagodnej,  nie  stosującej  przymusu,  która  zapra-sza, cierpliwie czeka, sama podejmuje inicjatywę. Warto zauważyć, że obraz  drogi  wprowadza  wyobrażenie  płaszczyzny,  przestrzeni  homogenicznej,  implikującej  równość,  inaczej  niż  w  topice  przedsoborowej,  która  konse-kwentnie umieszczała Boga w górze, a ludzi w dole (por. padół łez, łez do-lina, na kolanach, kłaniać się nisko, upadać na twarz itp.).

Jeszcze innym sposobem wykorzystania metafory drogi jest przesunię-cie  punktu  ciężkości  na  element  czasowy  i  podkreślenie,  że  chodzi  o  lud  Boży w drodze przez czas i historię. Historyczność Kościoła podkreślił II So-bór Watykański, uzasadniając konieczność aggiornamento – permanentnych  zmian,  dostosowywania  form  życia,  pracy  i  nauczania  Kościoła  do  epoki,  do  szybko  zmieniającej  się  współczesności  (por.  np.  Makuchowska  2008: 

336).  Soborowe  hasło  Ecclesia semper reformanda odświeża  dziś  papież  Franciszek, postulując większy udział świeckich w życiu Kościoła; uważa on  bowiem, że także świeccy potrafią wsłuchiwać się w głos Boga i rozpozna-wać, co jest Jego wolą tu i teraz. Odwołując się do innego biblijnego obrazu  Kościoła, mówi Franciszek, że owczarnia ma swój węch, aby rozpoznać nowe drogi (EG, cyt. za: Glombik 2018: 145). 

Pozytywne wartościowanie nowych dr�g z kolei wynika z opozycji do stereotypu drogi jako utartego szlaku,  ewokującego  powtarzalność,  sche-matyzm,  skostnienie.  Stary,  znany  szlak  jest  bezpieczny,  ale  zagraża  ruty-ną,  oznacza  asekuracjonizm,  wygodnictwo,  zbytni  spokój  i  pewność  siebie  płynącą  z  przeświadczenia,  że  jest  się  na  właściwej drodze. Droga  –  choć  przede  wszystkim  wywołuje  obraz  powierzchni  –  jest  też  konceptualizo-wana jako ograniczona przestrzeń (�ojemnik, zob. Lakoff, Johnson 2010:

61), może więc wywoływać obraz Kościoła zamkniętego, idącego tą drogą,  pozostawiając wszakże wielu idących innymi drogami lub poza drogą (będą-cych także: na skraju drogi), którzy błądzą, ale tym bardziej potrzebują prze-wodnika oraz pomocy braci i sióstr. Franciszek uruchamia też wyobrażenie 

Metafory Kościoła we współczesnym dyskursie katolickim 179 o podążaniu drogą prostą i bezpośrednią oraz drogą niebezpośrednią, krętą, która zbacza na peryferia,  jest  niewygodna  i  ryzykowna,  grozi  poturbowa-niem, poranieniem i pobrudzeniem się, ale która prowadzi do ludzi będących  poza Kościołem, na jego obrzeżach, na peryferiach właśnie:

[…] wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na  ulice,  niż  Kościół  chory  z  powodu  zamknięcia  się  i  wygody  kurczowego  przywiązania do bezpieczeństwa. 

EG 49

Pójście  nowymi drogami, drogami ku peryferiom, wyjście  na ulicę –  to  obrazy, które wspierają ideę Kościoła służącego wszystkim ludziom.

Wizja pielgrzymującego ludu Bożego pozwala  również  wykorzystać  ten  element  skryptu  wędrówki,  który  zawiera  sposób  poruszania  się  grupy: 

najsilniejsi idą najszybciej, więc są z przodu, najsłabsi idą najwolniej i zo-stają w tyle. Przeniesienie tego obrazu na Kościół przełamuje uproszczony  sposób  postrzegania  go  jako  jednorodny  monolit,  co  de facto dzieli ludzi na dwie kategorie: tych będących w Kościele oraz tych pozostających poza  jego obrębem. Taki obraz świata (dominujący w czasach przedsoborowych,  oparty głównie na opozycji prawda – fałsz, zob. Makuchowska 2011) orga- nizuje myślenie według schematów i uogólnień, nie pozwala zobaczyć kon-kretnego człowieka, uwzględniać jego sytuacji, jednostkowych doświadczeń  itp. Skoro zaś Kościół nie jest monolitem, są w nim ludzie różni, tworzący  continuum (por. rozciągłość pielgrzymki), to inaczej – bynajmniej nie ostro –  rysuje się problem granic Kościoła (o czym jeszcze dalej). To właśnie tym z tyłu (a może już poza? jak to stwierdzić bez wątpliwości?), którzy stanowią

„świat  poranionych,  potrzebujących  zrozumienia,  przebaczenia  i  miłości”,  najbardziej  należy  się  Boże  miłosierdzie  i  do  nich  Kościół  ma  obowiązek  z nim dotrzeć (papież Franciszek, cyt. za: Glombik 2018: 145). 

Wizja Kościoła jako idącej różnym tempem grupy pozwala Franciszkowi  w  prosty,  obrazowy  sposób  wyrazić  swe  stanowisko  w  sprawie  roli  du-chownych w Kościele. Przytoczony fragment odnosi się do urzędu biskupa:

[…] niekiedy stanie z przodu, aby wskazać drogę i podtrzymać nadzieję  ludu, innym razem zwyczajnie stanie pośród wszystkich ze swą prosto-tą  i  miłosierną  bliskością,  a  w  pewnych  okolicznościach  powinien  iść  za ludem, aby pomóc tym, którzy zostali z tyłu […] 

EG 11

Jeszcze  inny  istotny  sens  metafory  Ko�ci�ł  to  lud  Boży  idący  �o  drodze, wynika z faktu, że – w nauczaniu Franciszka – lud Boży nie tylko idzie, nie  w  samym  pokonywaniu drogi (zbliżaniu  się  do  celu)  wyczerpuje  się  sens  Kościoła.  Idąc,  ma  on  bowiem  czynić  znacznie  więcej  – 

ewange-Marzena Makuchowska

180

lizować,  budować, wyznawać (zob.  Czaja  2018:  22)  itp.  Jednocześnie  sam  ruch  (iść)  też  jest  ważny,  gdyż  Kościół  ma  być  dynamiczny,  wychodzić  do  człowieka,  do  świata.  Istotnym  novum przyniesionym  przez  ostatni  sobór  jest  takie  pojmowanie  Kościoła,  zgodnie  z  którym  nie  stanowi  on  statycz-nej wielkości, do której – aby zyskać zbawienie – należy wejść, ale on sam  jest odpowiedzialny za zbawienie całej ludzkości, musi zatem do niej wyjść, poruszyć się i  być  w  ciągłej  drodze  do  wszystkich  ludzi.  Siłę  tego  ruchu  wyraża  m.in.  termin  ewangelizacyjna ofensywa.  Dynamizm  przeciwstawia  się też statyczności duszpasterstwa zbiurokratyzowanego, trzymającego się  sztywnych  norm,  przepisów  i  zakazów.  Papież  wykorzystuje  więc  tkwiące  w języku i dla każdego czytelne pozytywne nacechowanie ruchu w opozycji  do negatywnie wartościowanego bezruchu, stania w miejscu (por. ruch jako  oznaka życia, żywotności, bezruch jako przejaw słabości i śmierci).

Zauważmy na koniec, że z metaforą drogi skorelowane jest wyobrażenie  centrum – peryferie i właściwy mu rozkład wartości. Droga stanowi centrum  w  przestrzeni  nieustrukturyzowanej  (bezdroży, manowców).  Motyw  ruchu  Kościoła w kierunku peryferii jest stałym elementem eklezjologii Franciszka,  a  pojęcie  to  papież  łączy  z  trzema  kategoriami  zjawisk:  miejsca  i  ludzie,  gdzie nie ma Boga; obszary biedy materialnej i duchowej, smutku, cierpie-nia itp.; stan braku nadziei, utraty wiary (zob. Czaja 2018: 23). W Evangelii gaudium mówi zatem:  „Nie  chcę  Kościoła  zatroskanego  o  to,  by  stanowić  centrum…” (EG 49).

Pozytywne  nacechowanie  centrum, zgodne  ze  stereotypem  pojęcia  (zob.  Libura  2000),  ulega  w  związku  z  tym  aksjologicznemu  przebiegu-nowaniu  –  w  przemówieniach  papieża  słowo  to  występuje  w  negatyw-nie  wartościującym  otoczeniu  leksykalnym:  zamykać się w gąszczu obsesji i procedur, zamknięcie się w strukturach dostarczających fałszywej ochrony, przepisy, które czynią z nas nieubłaganych sędziów, lęk przed pomyłką, prze-pisy, dzięki którym czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi, a Jezus powtarza nam bez przerwy: „Wy dajcie im jeść!” (Mk 6,37) (EG  49).  Peryferia natomiast  to  przestrzenie,  do  których  prowadzi sam Chrystus, ponieważ jest posłany do tych, którzy się źle mają  (Czaja 2018: 22). Taki obraz rewaloryzuje peryferia i uzasadnia skierowanie działań Kościoła właśnie ku tym obszarom.

Kościół to pojemnik

Metaforyczne  obrazy  Kościoła  bazują  także  na  wszechobecnym  w  my-śleniu  i  języku  schemacie  wyobrażeniowym  �ojemnik  (por.  Lakoff,  John-son  2010:  60–63).  Kościół  ma  swą  przestrzeń  wewnętrzną,  zewnętrzną,  pojemność oraz granice, wyznaczające orientację typu w – poza. O

wyobra-Metafory Kościoła we współczesnym dyskursie katolickim 181 żeniu tym świadczą wyrażenia lokatywne, a zarazem to ono motywuje ich  użycie  –  przyimek  w konotujący  miejscownik  oraz  wskaźniki  zespolenia  gdzie/ w którym (w Kościele; Kościół, w którym…; Kościół, gdzie…), wprowa- dzające zdania okolicznikowe miejsca. Częstym konwencjonalnym wyraże-niem ujawniającym schemat pojemnika jest wyrażenie w łonie, np.: „Kościół  obejmujący w łonie swoim grzeszników […]” (KKk: pkt. 827).

Na  wyobrażeniu  pojemnika  opiera  się  metafora  ludu Bożego, gdyż  jest  on  rozumiany  jako  zbiorowość  (por.  wspólnota braci i sióstr),  a  społecz-ność ludzka też jest konceptualizowana jako zamknięta przestrzeń, mająca  swoje  wnętrze  i  zewnętrze  (por.  wyrażenia  w społeczeństwie, w organiza-cji,  w grupie itp.,  a  także  kryteria,  a  nierzadko  rytuały  związane  zarówno  z  przyjęciem  do  danej  społeczności,  jak  i  z  usunięciem  czy  wykluczeniem  kogoś  z  niej).  W  akcie  apostazji  i  ekskomuniki  dokonuje  się  opuszczenie  Kościoła  (wyjście  z  jego  wnętrza do przestrzeni poza;  por.  wyrażenia  wy-stąpić z Kościoła). Konkretyzacją wyobrażenia pojemnika są też inne znane  metafory, jak m.in. Ko�ci�ł to arka, odsyłające do starotestamentowej arki  Noego (o czym jeszcze za chwilę), Ko�ci�ł to dom Boga, gdzie Bóg miesz-ka razem z ludźmi będącymi – jak głosi Apokalipsa św. Jana (21,3) – Jego  ludem, a w wypowiedziach papieża – dom ojca, „ojcowski dom, gdzie jest  miejsce dla każdego z jego trudnym życiem” (cyt. za: Glombik 2018: 147). 

„Pojemnikiem” jest także łono Kościoła-matki.

Kościół  jest  „pojemnikiem”  na  Boga/Chrystusa/Ducha  św.,  na  ludzi,  na  dary  dla  ludzi  (dobra odkupieńcze,  łaska, charyzmaty).  Antropologiczna  ko-nieczność wyobrażania sobie Kościoła jako pojemnika z pewnością ma ścisły  związek z personifikacją Absolutu oraz reifikacją wartości religijnych – wia-ra, zbawienie, sakramenty, dobra odkupieńcze itp. są konceptualizowane jako  substancje, rzeczy (por. Lakoff, Johnson 2010: 55 i nn.). W świecie fizycz-nym zarówno osoby (kto�), jak i rzeczy (co�) muszą znajdować się gdzie�,  w  jakimś  miejscu  (por.  wyobrażenie  świątyni  jako  miejsca,  gdzie  przebywa  Bóg, a także tabernakulum i wieczna lampka na znak obecności w nim Boga/

Chrystusa pod postacią Najświętszego Sakramentu). Dary Boże jako „substan-cje, rzeczy” są przez Boga „składane”, „deponowane” w „pojemniku”, por.:

[…] dobra odkupieńcze złożone w przestrzeni Kościoła jako sakramenty  są  właśnie  przeznaczone  dla  „ubogich  Jahwe”  […]  Wiara  jest  darem  od  Boga, danym nam w Kościele i przez Kościół.

Na�i�rkowski 2017: 194

Złożenie dóbr odkupieńczych w Kościele implikuje również, że właśnie  tam  są  one  dostępne  dla  ludzi,  ale  żeby  z  nich  korzystać,  trzeba  w  tym-że  Kościele  być  (czyli  być  wewnątrz  �ojemnika). Ta kwestia rodzi jednak problemy.

Marzena Makuchowska

182

Wnętrze  i  zewnętrze  �ojemnika  oddziela  granica.  Istnienie 

Wnętrze  i  zewnętrze  �ojemnika  oddziela  granica.  Istnienie