• Nie Znaleziono Wyników

ROSTROPSKI, MYŚLICKI

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego. T. 5 (Stron 143-148)

AKT PIERWSZY

ROSTROPSKI, MYŚLICKI

Myślicki.

Chciałbym był widzieć tu waćpana, kiedy

tu razem był z panem Uwaziewiczem pan Rolnicki. Tak rozumiem, iżbyś waćpan porzucił niesłuszną odrazę, którą masz do projektów naszych.

Rostropski.

Nie jestem ja tak uprzedzony, iżbym

nie miał szacować projektów. Ale takie szacuję, które są dobre, pożyteczne, lecz w wykonaniu łatwe.

Myślicki.

Toć to jest, dlaczego byłbym rad nieskoń­

czenie, żebyś był tu słyszał waćpan pana Rolnickiego. Ach, mości panie! orać bez pługa, bronować bez brony —

Rostropski.

Ale, dla Boga mospanie! jakto takie

pan, pókim nie usłyszał; — aie kiedy to mospanie tak jaśnie rzecz wypróbowana, jak tu rzeczy oczywistej nie

wierzyć ?

Rostropski.

Oczywistości prawda sprzeciwiać się nie

może. Ale rzecz to powszechna u projekcistów, iż czcze płody imaginacyi swojej podają za rzeczy łatwe, jawne, oczywiste, widoczne. Niechże przyjdzie do skutku, jawność ta niknie, a mniemana oczywistość, jak się w ich głowach urodziła, tak tamże i zostaje.

Myślicki.

To szarlatanów matactwa. Ale pan Rol-

nicki człowiek jedynie dobrem publicznem tchnący.

Rostropski.

Może to być wszystko. Nie wchodzę

w wewnętrzne pobudki i działania jegom ościnowego---ale można to być i niechcący szarlatanem; i owszem, ta­ kich najwięcej. Nie zawżdy rozumna głowa towarzyszy do­ bremu sercu. Bywają to czasem i na jawie sny poczci­ wych ludzi.

Myślicki.

Ja na to pozwalam. Ale kiedy to, tak pan

Uwaziewicz, jako i Handlowicz i Rolnicki, łączą chęć do­ brą z wiadomością rzeczy, z nauką niepospolitą; a ujęci miłością dobra publicznego —

Rostropski.

Jużem powiedział, że chwalebne inten-

cye wielbię, ale im wierzyć ślepo nie będę, i waćpanu, jako mojemu dobremu przyjacielowi radzę, żebyś tym pro­ jektom dał pokój.

Myślicki.

To ja nie mam myśleć o dobru, o uszczę­

śliwieniu ojczyzny?

Rostropski.

Myśl waćpan, ale się nadto w tych my­

ślach nie zaciekaj. Służ waćpan krajowi swemu, ale w tem, w czem usłużyć możesz. Możesz zaś w wielu rzeczach być użytecznym.

Myślicki.

Jakże to ja mogę być pożytecznym?

Rostropski.

Łatwo bardzo. Ktokolwiek chce, może

służyć ojczyźnie swojej użytecznie, według stanu i możno­ ści swojej. Największa i najpierwsza usługa: dobre wycho­ wanie dziatek. To skarb najszacowniejszy, z którego do­ brych obywateli kraj zyska. Masz waćpan poddanych, ob­ chodź się z niemi łaskawie; bierz, co ci się należy, ale nie zdzieraj; w potrzebie zapomagaj. Masz rolę, gospoda­ ruj na niej dobrze; to kraj bogaci. Masz drogi, mosty, groble, utrzymuj, naprawiaj; tem się handel ułatwia i wzma­ ga. Dawaj przykład posłuszeństwa prawu, nie mrucz na podatki.

Myślicki.

Dobre to są rzeczy, ale pospolite, zwy­

czajne.

Rostropski.

Tern lepiej, kiedy i dobre i łatwe: —

tego się waćpan imaj; a te bałamuctwa polityczne, han­ dlowe, ekonomiczne porzuć.

Myślicki.

Ale, żebyś to waćpan wiedział, jakto już

serce rośnie, kiedy się to pokazują nadal skutki stokrotne, tysiąckrotne — kiedy to —

Rostropski.

Imaginacya się łudzi.

Myślicki.

Ale się bawi.

Rostropski.

Ale zabawa powinna mieć swoje gra­

nice. Jeżeli w liczbie zabaw mięszasz waćpan swoje górne projekta — zezwalam na nie — weź je waćpan, -—■ prze­ czytaj, rozśmiej się — i spal.

Myślicki.

Szkoda palić tak piękne rzeczy.

Rostropski.

Nie bój się waćpan; spal ich sto dzi­

siaj, dwieście się jutro urodzi. Ale porzuciwszy tę mate-

ryę,

pozwól waćpan, żebym tu nadmienił...

Myślicki.

Pewnie o Kraście?

Myślicki.

Mości panie, ten jegomość wcale mi się nie podoba, — a kiedy mnie, to zapewne i mojej córce.

Rostropski.

Nie jest to konsekwencya.

Myślicki.

Jest, i wielka: — a wreszcie, choćby się

jej podobał, kiedy ja nie chcę, powinna mnie słuchać.

Rostropski.

Alebym ja tu chciał waćpanu przełożyć

pożytki.

Myślicki.

Mości panie! projektów tych strzedz się

trzeba. Chwalebne są czasem intencye, ale im ślepo wie­ rzyć nie należy.

Rostropski.

Ale bo to kiedy oczywistość.

Myślicki.

Projekciści, jak waćpan wiesz, czcze pło­

dy imaginacyi swojej podają za oczywistość; niechże przyj­ dzie do skutku —

Rostropski.

O tern ja upewniam.

Myślicki.

Ale ja nie wierzę.

Rostropski.

Dlaczego?

Myślicki.

Dlatego, żeś waćpan nie kazał projektom

wierzyć. (Odchodzi).

S C E N A XI.

ROSTROPSKI (sam).

Już, jak widzę, nie masz nadziei, żeby go z tej ma­ nii politycznej wywieść; żeby się przynajmniej dała użyć w interesie Erasta.

S C E N A XII. ROSTROPSKI, ERAST.

Erast.

Jakiż skutek rozmowy waćpana?

waćpana prewencyą: nie chciał mnie nawet i słuchać. A nakoniec i waćpan sam kiedy widzisz, że rzeczy zde­ sperowane —

Erast.

Jeszcze ja nie rozpaczam: pewien jestem

serca Kunegundy.

Rostropski.

Ale kiedy ojciec przeciwny.

Erast.

Zmiękczę go, — ułagodzę, — ubłagam; - -

zażywać będę wszystkich sposobów. Znasz waćpan Figla- ckiego.

Rostropski.

Któżby tego filuta nie znał!

Erast.

U mnie służy.

Rostropski.

Winszuję, ale nie zazdroszczę tej

akwi-zycyi.

Erast.

Nie wiem, co on myśli uczynić, ale mi przy­

rzekł, iż tego dokaże, że nie tylko pan Myślicki nie będzie sprzecznym, ale nawet sam mnie będzie o to prosił, żebym wziął jego córkę.

Rostropski.

Wiadoma mi roztropność i sprawność

Figlackiego; ale żeby miał dotrzymać tego, co obiecuje, wątpię bardzo. Że zaś w takich rzeczach nie zawadzi ró­ żnych sposobów tentować, pozwól mu waćpan wydać nową jaką sztukę swojego rzemiosła. Ale trzeba go wprzód wy- egzaminować, co on to zamyśla, żebyśmy nie uczynili ja ­ kiego kroku, któryby zamiast naprawy, jeszcze bardziej interesu nie popsuł.

A K T TRZECI.

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego. T. 5 (Stron 143-148)

Powiązane dokumenty