• Nie Znaleziono Wyników

Dramat w jednym akcie

SCENA TRZECIA

Krystyna stoi przed lustrem, czesząc i układając włosy. Potem odkłada grzebień i dokładnie przygląda się swojej twarzy, szukając ewentualnych defektów urody. Słychać dzwonek do drzwi.

KRYSTYNA Chwileczkę! (wychodzi z pokoju, żeby otworzyć drzwi) Kto tam?

LISTONOSZ Poczta!

KRYSTYNA Już otwieram! (słychać, jak otwiera drzwi) Ma pan coś dla mnie?

LISTONOSZ Oczywiście. Zaraz poszukam…

KRYSTYNA To zapraszam do pokoju.

Oboje wchodzą do pokoju. Listonosz sięga do torby, przegląda plik listów.

LISTONOSZ Polecony jest jeden, a zwykłe listy są dwa. Proszę bardzo! (wręcza listy Krystynie) Tylko trze-ba tu podpisać…

69 Listonosz kładzie pokwitowanie na stoliku, wskazuje miejsce na podpis i daje Krystynie długopis.

KRYSTYNA (podpisuje, a potem oddaje Listonoszowi pokwitowanie i długopis) Proszę bardzo… (ogląda koperty swoich listów) Rachunki, jak zwykle rachunki… Mój ojciec zawsze mawiał, że rachunki to najpewniejsza rzecz na tym świecie: życie na ziemi przestanie istnieć, a one nadal będą przychodzić.

LISTONOSZ (z uśmiechem) Chyba coś w tym jest. (zamyka swoją torbę) Drugą tak pewną rzeczą jest miłość.

KRYSTYNA Miłość? (po namyśle) Jest przereklamowana, zawsze daje mniej, niż od niej oczekujemy.

LISTONOSZ Dawać nic nie musi, wystarczy, że jest… (z wahaniem) A skoro już o tym mowa, to ja jeszcze chciałbym…

KRYSTYNA Tak, słucham. O co chodzi?

LISTONOSZ Ja z góry panią przepraszam, bo... (speszony) Proszę mi obiecać, że pani się na mnie nie obrazi.

KRYSTYNA (zaskoczona) Dobrze, nie obrażę się… Ale zupełnie nie wiem, o co chodzi.

LISTONOSZ Bo ja… Ja pocałowałem panią, kiedy pani siedziała któregoś dnia na podwórku.

KRYSTYNA Co? Co takiego?

LISTONOSZ Pamiętam, że było wtedy chłodno, ale słonecznie. Nie padało, ale mimo to na niebie pojawiła się tęcza. Gdybym miał czas, to siadłbym sobie wtedy, żeby odpocząć, ale zostało mi jeszcze sporo listów…

Zobaczyłem, że pani siedzi na ławce, taka zamyślona, rozmarzona, piękna… Nie mogłem się oprzeć: pod-szedłem, pocałowałem panią i ulotniłem się.

KRYSTYNA (z oburzeniem) Po co pan mi to opowiada? Co to za insynuacje? Co pan sobie w ogóle myśli?

LISTONOSZ Szybko odszedłem, żeby pani mnie nie zauważyła. Ale poczułem wtedy – proszę wybaczyć śmiałość! – że właśnie pani jest moją bratnią duszą, drugą połówką jabłka… Poczułem taką bliskość… Tego się nie da wyrazić słowami.

KRYSTYNA Jak pan może! Że niby ja nie zauważyłam, jak ktoś mnie pocałował? Uważa pan, że to w ogóle byłoby możliwe? Co za pomysł! To jakiś absurd!

LISTONOSZ Nie, no… Ja tylko…

KRYSTYNA To dopiero bezczelność! Nie spodziewałam się tego po panu! To jest pańska metoda na podry-wanie samotnych kobiet?

LISTONOSZ Nie, kiedy ja naprawdę… Jeśli tak, to bardzo przepraszam.

Lech Brywczyński

70

KRYSTYNA Niech pan zachowa swoje urojenia dla siebie. Jeśli pan jeszcze raz kiedykolwiek będzie plótł takie bzdury, to zadzwonię do pańskich zwierzchników. Powiem im, że pan mnie dręczy swoimi obce-sowymi zalotami i zażądam, żeby zmienili listonosza w naszym rejonie.

LISTONOSZ (zrezygnowany) Proszę się nie martwić. Może to wszystko naprawdę mi się tylko przy-widziało. Obiecuję, że ani z panią, ani z nikim innym nie będę już na ten temat rozmawiał. Sprawa jest zamknięta… (zarzuca torbę na ramię) Do widzenia. I raz jeszcze przepraszam.

KRYSTYNA Żegnam…

Listonosz wychodzi z pokoju, po chwili słychać, jak zamyka za sobą drzwi wejściowe.

KRYSTYNA (sama do siebie, półgłosem) Coś takiego!

Przez chwilę oddycha głęboko, ale potem uspokaja się. Gładzi dłonią włosy, robi parę kroków. Wyciąga z torebki zdjęcie Romana, trzymając je w dłoni siada na taboreciku, na środku pokoju. Uśmiecha się sama do siebie. Ogląda z czułością zdjęcie, a potem je całuje.

71 G

Geebbeett zzwwiisscchheenn bblluueehheennddeenn KKaassttaanniieenn Fruehling, o du suesser Junge!

Deine Beine sind so zaertlich Schlank und deine schmalen Lippen Feucht.

Wie du schreitest! Wie die Locken fliegen Und das blaue Band im blonden Haare!

Wie es duftet, wo dein Mantel wehte!

Fruehling, suesser, saftgebenedeiter Siegerknabe mit Maedchenbruesten, Hauch mich an mit deinem Blumenatmen, Der ich dich jetzt tiefer kenn und liebe, Deiner Bruenste voller bin als ehmals.

Neig dich mir, o suesser Knabe, suessres Maedchen! Ich vergehe sonst vor Sehnsucht, Dich zu fuehlen.

M

Mooddlliittwwaa wwśśrróódd kkwwiittnnąąccyycchh kkaasszzttaannóóww Wiosno, ty słodka chłopczyco!

Twe nogi są tak strzeliste!

Jakże wilgotne są usta Twe.

A jak ty stąpasz! Falujesz blondem Włosów związanych błękitną wstążką!

Jakiż aromat sieją twe szaty!

Wiosno, ty jędrna, słodka chłopczyco Z biustem soczystej, młodej dziewczyny.

Tchnijże ty we mnie swój kwietny oddech, Który dziś mocniej czuję i wielbię,

Dysząc namiętnie jak nigdy dotąd.

Pochyl się ku mnie, słodka chłopczyco!

Spójrz, ja z tęsknoty prawie uschnąłem, Chcąc poczuć ciebie.

Tłumaczenie Halina Bohuta-Stąpel

Otto Julius Bierbaum

72

L

Liieebbee uunndd TToodd

Zwischen Rosenranken steht der kleine Gott, Nackt im Fleische seiner suessen Lust Vor den Haus, dem er sein Glueck beschert.

Kommt die Todesgottin, gruendlich weiss Ueberschleiert, lakeneingehuellt,

Hebt den Arm zum Tor und will herein.

„Ach, in meine Rosen schreite nicht!”

Wehr der Gott, „ich ranke sie ums Haus, Denn es heimt jungheisse Liebe drin”.

Doch die Gottin mit gesenkten Haupt Hebt den starken Arm... Die Tuere kreisch Und die Rosen, eben aufgeblueht,

Fallen ab vom Stamm.

Die Stille klagt.

In die nackten Rosenranken weint der Gott.

M

Miiłłoośśćć ii ŚŚmmiieerrćć

Pomiędzy róż szpalerami stał młody nagi bóg O ciele jędrnym i pełnym słodkiej żądzy Przed domem tym, co skrywa jego szczęście.

Bogini Śmierci, zielono-biała dama Swą dłoń kostyczną do klamki wyciągnęła Chcąc wejść do wnętrza przez zamkniętą bramę.

„Ach, nie depcz mi, ja błagam, moich róż!”

Zakrzyknął bóg: „chcę wynieść je za dom, Gdyż płonie w nim miłości młodej ogień”.

Ale bogini, swą głowę przechyliwszy Mocarne ramię wzniosła… Runęły drzwi A główki róż, te w pełni kras kwitnienia Opadły martwe.

Cisza skargą załkała,

I nagie róż łodygi łzą swoją zrosił bóg.

Tłumaczenie Halina Bohuta-Stąpel

Otto Julius Bierbaum

73 Jedynie to, co lokalne, jest uniwersalne,

na nim budowana jest wszelka sztuka

John Dewey

Na parapecie kuchennym stoi zielony czaj-niczek, w którym parzy się herbata Darjeeling.

Obok niego leży jabłko odmiany szara reneta. Ten gatunek herbaty to, według mnie, numer 1 wśród herbat czarnych (tylko takie piję). Natomiast owa reneta, obok złotej renety, jest najbardziej cenionym przeze mnie jabłkiem. Ten ranking w przypadku Darjeelingu, tak wygląda od 12 lat.

A jeśli chodzi o renety, rok od kiedy zajmują one pierwsze miejsce, choćby przybliżony, ginie w mro-kach mojej pamięci.

Mimo że jak wskazuje tytuł, szkic ten jest poświęcony jabłkom i jabłoniom, wspomniałem jednak o herbacie, bo coś musi być początkiem.

Lecz nie może nim być wzmianka o jabłkach. Dla-czego? Bo jabłka za sprawą swego kształtu sym-bolizują m.in. wieczność niemającą początku ani końca.

* * *

Maria Ziółkowska w Gawędach o drzewach, mając na uwadze ziemie polskie, wspomina:

„Jeszcze pod koniec XIX wieku jadano winniczki vel windyczki, aporty lub daporty, [...], burszty-nówki, szczecinki, balsamki, jestonki, cyganki, wanatki, wierzbówki, maryjki, pierzgnięta, kalwile, pepingi, papierówki, ananasówki, renety”. Spośród nich, do naszych czasów, w sadach ostały się jedynie trzy ostatnie odmiany. Pozostałe przeszły do pomologicznej przeszłości, powiększając listę odmian jabłoni, których nazwy występują jedynie na stronach fachowych książek, a do przyjrzenia się żywym egzemplarzom najczęściej brakuje już okazji.

Wykaz odmian uprawianych w Polsce we wspomnianym okresie, jest więc niezwykle skrom-ny (wpływ na to miał przede wszystkim klimat).

Tym bardziej prezentuje się on niepokaźnie, gdy uwzględni się, że w połowie XVII w. uprawiano na świecie około 200 odmian jabłoni. Natomiast w 1831 r. odnotowano ich już ok. 1 400. W II poło-wie XIX w. nastąpiło zdecydowane zintensyfiko-wanie prac sadowniczych mających na celu uzyskanie kolejnych odmian. W ich rezultacie licz-ba ta wzrosła obecnie do mniej więcej 10 000 (przy ok. 20 szlachetnych gatunkach jabłoni).

Do obecności jabłoni, wszelkich odmian, w Polsce czy też w całej Europie jesteśmy przyzwyczajeni. Traktujemy je jako najzupełniej Dariusz Pawlicki

O pewnych jabłkach