• Nie Znaleziono Wyników

Jak sobie pościelił, tak się i wyspał

W małem miasteczku na W ołyniu mieszkał sprawnik, człowiek bogaty i nam iętny lubownik koni. Namiętność ta doszła u niego do najwyż­

szego stopnia; utrzymywał on ciągło stosunki z handlarzami k o n i, i każdy znaczniejszy tran sp o rt k oni, a taki w pogranicznem miasteczku b a rd z o

a

58

często *ię zdarza, musiał u niego rodzaj kwaran |wie, kiedy Fedio swoje zatrudnieniu ukończył i laany odbywać. Sprawnik p zegłądoąwszy świeżo ^ a o k a czynności swoje załatwiła, kiedy rotmistrz nadeszte stado, wybierał z ni go oki.-m znawcy po kilkunastu szklankach czaju głośno chrapiąc co n a jfe. sza konie a w zarnisn da wał włiś icie jsmaczno usypiał, a i w d w o ik u sprawnika wszyscy łowi przestarzałe i wysłużone z swojej stajni, lub;spoczywali, opuszcza! Fedio ukradkiem stajnię i też zaspakaja! go inn-rui środkami W stajni spra-lbiegł prosto do o .rodu sprawnika, gdzie go tu i wnuka odznaczała się pomiędzy mnemi czwórka Hapka pod umówionym jaworem czekrła. Szybko śliczu c!) gni doszów, ki.ór • tenże * a gruba nabył "pływał czas naszym kochankom, i często gęsto p e n ią d z e i jak oko w głowie szanował. Bo tez koguty swefn pianiem z miłego obadzały łcłi i sl>c ne to byty stworzenia! Głowa, szyja i nogi morzeni i.

i kby utoczone, a wszystko takie zzrabne. składne, Jc(, wierzonł Fedio ędzej n!i 2VVykie tak wyp es C'o n e , * yr/esane, z b is n ajm nejsze | o w rara, * no,;n..j w v p r a * y. W y o a d iło mu prze- go na ... h pył u me do.irzrgl. Z*-,kle po Po- ,.hodłjć p rz e , dz| ^ który d - ó r od ogrodu łudnm kaz 1 sprawo,k ulub, ną swą czwórkę do o d d ,,c h ł . M j j u , k, b „ a Jśrodku d z ie d i,ń(!a zgrabnego f .etomsu zapr/.ądz a siadłszy sam na roan , c e , kiedy niezwykły o lej porze lenlent kil kozi , wprawną ręką kierowa! , pows ągał ogm- ku koni zm erza,ących wprost na dziedziniec, stych gmsdoszow. N jw .ększą d U uciechą było. s ow odo„ a} g0 u k ry ć się w krzakach, z k ,d ba prz e p ę d z ać na ten czas po prz d oana rotmistrza c^nam 0kiem spoglądał na wszystkie strony,

od draszonow stojących kwate-ą w miasteczku, r .

niemniej zagorz- łego jak sprawnik koniarza. Z u Na dziedziniec wpadło cztery konie, kiero-śmiechem sardonicznym witał sprawnik r- tmis rza, wane przez jeźdźca na jednym z nieb siedzącego, który pomimo wszelkich usiłowań nie mógł pokryć którego jednak Fedio w ciemnej nocy niemogł z-i?droś i i gniewu, jaki w nim w b u łz a ła ta wyż- rozpoznać. Jeździec zlazłszy ezemprędzej z konia, szość sprawnika. Rotmistrz p o s a d a ł wprawdzie udał się prosto do okna pokoju, klory, jak Fedio iadną czwórkę zaprzęgowych koni, nie mogły s i ę wiedział, był sypialny sprawnika i głośno zapukał, one jednak mierzyć z końmi sprawnika. Ztąd też Po ch w li otworzyło się okno i wychyliła się gło pan-.wały ciągłe nieporozumienia między sprawni- wa sprawnika, białą nakryta szl .fm jcą; snem kiuro a rotmistrzem i choć na pozór zgodnie z go- sklejone oczy nte rozróżniały jeszcze dokładnie bą żyli, w duszy nienawiedzili się przecie. przedmiotów otaczających.

N enawiść ta przeszła z panów i na ich sł„- .. ~ K,° .,am “ ozwał ^ *ło.» *Pra ' gi. Fedko fagas rotmistrza, młody, roztropny i wn,K . rozgniewanego nag em zbudzen.em ze przebiegły chłopak m ecierp h ł W a ś k a furmana s " u w,a\ 0 now*<ib dos‘0len-sprawnika i przy każdej sposobność, jawne mu s t * acL’. ' w,dział s,« ozdob.onego mnóstwem kre- dawał tego dow dy, tak iż często zszed szy się s 'ow’ siedzącego na przepysznym od samego cara razem w karczmie, ostremi i d .tkliwemi przymów-,darowanym mu ni

kami tak długo się wzajemnie jątrzyli, aż wreszcie| — Ny to ja, stary znajomy — ozwał się do czubów przyszło i oba z sińcami do domu jeździec żydowskim a k c e n t e m , proszę o kartę

powracali. j bezpieczeństwa na cztery konie;— i snać prośbę

. . . . , !swą poparł żyd ważnym argumentem, bo Fedio N imawisc Fedła nie rozciągała się jednak p 0mjm(J ciemności wyraźnie obaczył, jak sprawnik na całą służbę sprawnika, ogran.czała się ona chw jH jakiś papier żydowi wręczał, którem u H . ' , “ Ie . n.a Jed.°ym ^ as i to p r z e ć e tylko na t aj emnjCZy brzęk, jakby uderzonych o siebie rubli,

służbie płci męzkiei. Pomiędzy z .n sk ą służba bo towarzyszył, która pod btzpośredmm dozorem p. spra-j ’ w i e m .

w n i k o w e j z a s t a w a ł a , z n a jd o w a ł a s i ę m ł o d a , p rzy j — P a s z o ł ! k r z y k n ą ł s p r a w n i k , ż e g n a j ą c s t o jn a d z i e w c z y n a ; H a p k a , b o ta k i e b y ł o j e j im ie, **6 2 ż y d e m i z a m y k a j ą c o k n o .

z w r ó c i ł a o c z y F - d . a na s i e b i e , « w k r ó t c e i s e r c e ż d ^ d , ie()z i n ie c , a k i e d y j u ż ten ten t j o g o k u s o b i e sk ł o n ił a . F e d o u c h o d ź , ł za n a jp r z y - k o „j p / I e b r i m i a ł i j a k p r / e d t e m c ic h o z r o b i ło się s t o j m e j s z e g o s o ł d a ta ,w c a ł y m s z w a d r o n i e r o t m i s tr z a ; w tJżie d r i ń c u , w y l r r ł F e d i o z k r y jó w k i i s p i e s z n y m p o m i ę d z y s w e m i k o le g a m i c e l o w a ł m e z w y k ł e m k r o k i e m j d a 8W0:fi: s t a j n i JJ

s z c z ę ś c i e m u k o b i e t , s i c z y c i ł s i ę c a ły m s z e r e g i e m

m i ł o s t e k w r ó ż n y c h m i e j s c a c h i p o d r ó ż n e m i s tre - P o o d c . ą g n i e n i u z a s u w k i , k tó r a j a k t o c z ę s t o fam i o d b y ty c h , a k tó r e m u d o r o z m o w y z k o l e g a - w c h a ta c h w ł o ś c i a ń s k i c h s ię z d a r z a , d r z w i zo m i n i e w y c z e r p a n y d o s t a r c z a ł y t e m a t. N e d z i w n e ś r o d k a z a m y k a ł a , w s z e d ł F e d i o d o s t a j n i ; z d z i - g o w i ę c , że i H a p k a m u s p r z y ja ła . Co dz ie ń p r a - w i ł a go j u ż n a s a m y m w s t ę p i e c is z a w środku

59

p a n u j ą c a , z w y k le b o w i e m w ita ł o g o g ł o ś n e p a r s ­ k a n i e i w e s o ł e r ż e n i e . L e c z k t ó ż z d o ła o p i s a ć UO Uoie F e d i a . k i e d y bliżej p r z y s t ę p u j ą c o b a c z y ł k ł a t k i p r ó ż n e b e z koni. T w a r z j e g o s k a m i e n i a ł a j a k b y grona w n :ą u d e r z y ł , o zy ł y s k a ty w e w n ę ­

t r z n y m p r e s t r a . h e m i b o ja ź n i ą p r z e d z a s ł u ż o n ą k a r ą , k t ó r ą j a k d o b r z e w i . d ia ł p a n m u c o do j o t y n a g r z b i e c ie w yliczy, c h ć by n a w e t p o d b a t o ­ g a m i s k o n a ł . P i e r w s z a my ś l > j a k a m u p r z y s z ła p r z e z g ł o w ę by ła, r a t o w a ć się u c i e c z k ą , l e c z o d ­ r z u c i ł j ą , b o i s ł u s z n ie w n i o s k o w a ł , że p r z e d z e m s t ą r o t m i s t r z a nie u jd z i e , n ;e s c h o w a s i ę n a ­ w e t ped z ie m i ę . N a g le p o w s t a ł a w n im m y ś l i n ­ n a i s n ą ć m y ś l z b a w i e n n a , b o c z o ło F e d i a w y p o ­ godziło się a w serc u w s t ą p i ł n o w y z a p a ł i o tu c h a . W k ą c i e stajni s t a ł t a p c z a n , z w y k l e ł że F e - d l a , a o b o k m ały k u f e r e k , z a w i e r a j ą c y c a ł e j e g o m ienie. F e d i o o tw o r z y ł c z e m p r ę d z e j k u f e r , w y c i ą ­ g n ą ł s t a r y p o ł a t a n y m u n d u r , k t ó r e g o p o d s z e w k ę r o z p r ó w s z y , w y ją ł k i l k a rubli, c a ł e s w e b o g a c tw o u c i u ł a n e w k il k u le t n ie j s ł u ż b i e . N i e z a t r z y m u j ą c s i ę d ł u ż e j , s p i e s z n e o p u ś c i ł s t a j n i ę i p r o s t o po- j

g n a ł d a d w o r k u s p r a w n i k a . 1

prosto do swojej stajni. Miejsce dawnych skra- dzioriyoh koni, zajęły nowo, a Fedio przeskakaw- szy się jeszcze po stajni, rzucił s ę znuzony na tapczan i usnął snem szczęśliwych.

Nazajutrz rano Fedio podług zwyczaju sta­

wił się przed panem ; rotmistrz w jak najgorszym był dz siaj humorze, s ybk m krokiem przechadzał się po pokoju, v^ypusz<vają<‘ g§s*e kłęby djm u i olbrzymiej fajki na długim cybuchu.

Fedio jak struna wyprostowany stał przy drzw iach, czekając aż psn go zagadnie.

Co fam nowego? — wrzasnął nagle rot­

mistrz stając na środku pokoju.

— Konie tej nocy skradziono — odpowie­

dział niezmieszany sługa.

Rotmistrz w pierwszej chwili osłupiał, fajka wypadła mu z ust l w drobne czerepy rozsypała s ę po podłodze.

— Ale są n o w e— dodał czemprędzej Fedio, to było jego szczęście, bo już rotm istrz otrzą-isnął się z o s h i p i n i a i z ściśniętą pięścią przy-W a śk o furman zprawnika, równie jak F e d s o p s d ł do Fedis; jeszcze chwilkę a kułak potężny miał swoją lo g c a n b ę , która jednak daleko, gdzieś .spocząłby na jego twarzy.

aż na końcu przedmieścia n reszk ała. Podobnie jak! R o t m i s t r z spuścił wyciągniętą r ę k ę i dawniej- Fedio pozwalał sobie i W a ś o częste n cno wy I j c j nadał pozycyę.

ciec;ki i dzisiejszv także wieczór erzepeozał u pa-i J ■' . , . . . ni swego serca. * ’ | — J-'kto? merozumiem — zawołał juz

spo-Na tem też właśnie opier. ł się cały plan kojniejszym 8*cs m ’

Fedia, pod n ie b jtn fść furmana łatwo mu p m S2.o Fedio opowiedział rzecz c . . ą prze _svom (los'ać się do stajni i w yprow adzę z niej ulubioną panem, a skończywszy w r ę c z y ł m u k a r l ę be*p eczcn-czwórkę sprawnika. Zo stajni udał się Fedio z koń-,stwa legalnie na cztery konie wystawioną i P’ ii-mi prosto do okna, które też po głośnem rapufea- pisaną własnoręcznie przez sprawni a.

n u wkrótce się otwarło. Jak peprzednim ra.omj __ C heraszo! ih a ra s z o ! wołał rotmistrz raz wychyliła się * < k ra postrć sprawnika i gł‘ sno! m w (j opow iadania Fedia, klapiąc go ofuknęła pukając, go. Fedio ma dał się jednak rsm jCniu, n i<, posiedał się z radości, w końcu zmieszać tem przyjęciem i zmieniwszy głos oswtad-, ‘ n « ) b s(0,jka ; wyciągnąwszy asygnalę na czył swoje żądanie, prosząc o karlę btzpieczen- g0 r u b l ; dał ją Fcdiowi mówiąc:

stwa na cztery komo. I wsunął w wyciągniętą ’ 1 , . . , , juz w tym celu r^kę sprawnika, kilka rubli. Spra- — Grackos się spisał, .o dla ciebie c p

wnik oddalił się od okna, lecz po chwile e wrócił cze, a teraz prowadź mnie do stajni,

i oddał Fcd o w i kartkę, którą tenże skwapliwiej Rolmisl„ „a widok koni, których tak długo

poc wyeił. zazdrościł sprawnikowi, a które teraz w jego

by-W tem z poza chm ur wydobył się księżyc }y posiadaniu, nie mógł się wstrzymać rd głośnych i bladym prom ienem oświecił twarz F . d a ; spra- v>ybu<hów ra d o śc i; biesrał od jednego do diugiego, wnik poznał f.gasa swego współzawodnika rot- celował, pieścił i o g l ą d a ł , a nacieszy w s.y się n e -

mistrza. m; do woli, kazał je zaprządz do swego powozu.

— Co ty tu robisz? co to za k o n ie ? krzy- Tymez8Sin rozbiegła się po c a łu n mieście knął przewąchując coś iłego. przeraźliwa wieść, że sprawnikowi tej nocy

czwór-Lecz Fedio nic nie odpow iadał; skoro tylko k ę u l u b i -nych jego koni skradziono. Całe ml*sh) oni-k a r t ę b e z p i e c z e ń s t w a w r ę oni-k u u c z u ł , w y s oni-k o c z y ł w

m g n i e n i u o k a n a j e d n e g o z koni i p o e z w a ł o w a ł

c z e m nie m ów iło , j a k ty lko o z u c h w a łe j k r a d z i e ż y , k t ó r a d o t k n ę ł a ta k z n a c z n ą i d o s t o j n ą o s o b ę .

8*

60

Sprawnik, skoro się tylko dowiedział i nao­

cznie przekonał o lej kradzieży, wysłał całą zgraję czynowników na wytropienie złodzieja, lecz dotych­

czas o sprawcy najmniejszego nie powzięto śladu.

Można więc sobie wyobrazić to zamieszanie, jakio powstało przy nagłem ukazaniu się rotmistrza, jadącego wprawdzie swoim powozem, lecz spra- wnika końmi. Cały tłum ulicznej gawiedzi, czy­

nowników i żydów pędził za szybko unoszącym się powozem rotmistrza. Rotmistrz jednak nie tra­

cił fantazyi; z kozła kierował dziarską czwórką, a snać ją wprawną zażył ręk ą, bo konie jak b a ­ ranki ulegają jego woli. Objechawszy rynek za­

wrócił rotmistrz w poboczną ulicę, na której wła­

śnie sprawnik mieszkał.

Krzyk i gw ar niezwykły w małem miaste.

czku zwabił sprawnika na ganek. Rotmistrz prze­

jeżdżał właśnie mimo dworku jego, ukrócił trocha lejce a konie zwolniały w biegu.

— W aszy łoszatia, waszy łoszafia ! Krzyczał tłum za. powozem rotmistrza przeraźliwym chórem.

Rotmistrz z kozła jakby z tronu poglądał wzrokiem rzymskiego tryumfatora i z gracyą p ra ­ wdziwego salonowca skłonił się szyderczo spra- wnikowi.

Sprawnik jednym rzutem oka ogarnął swoje położenie; poznał, że rotmistrz chytrym podstępem posiadł jego konie, niemógł sobie tylko wytłumaczyć, jakim sposobem rotmistrz z tak śmiałą pewnością mógł publicznie konie jego sobie przywłaszczać.

W tem przypomniał sobie noc p rz e sz łą i kartę bezpieczeństwa Fediowi w y d an ą; takie „korpus de!icti“ w ręku rotmistrza mogło za sobą bardzo smutne pociągnąć następstw a. Zrozumiał w tej chwili całą swoją fałszywą pozycyę i postanowił na wszelki wypadek, choćby nawet zo stratą boni utrzymać nieskazitelną sławę swego urzędu,

— Waszy łoszatia! — w rzasnął tłum na nowo.

— Niet, to ne moji — odparł sprawnik z najzimniejszą na pozór flegmą ; lecz co się w duszy jego działo, trudno opisać.

Rotmistrz, dzięki przemyślnemu Fediowi zo­

stał i nadal w spokojnem posiadaniu koni; spra­

wnik nie czynił nawet żadnych zabiegów w celu odzyskania swej własności, bo wiedział naprzód, że b ędą darem ne, gdyż karta bezpieczeństwa po­

d łu g wszelkich prawideł ułożona a przez spra- wnika własnoręcznie podpisana, aż nadto utwier­

dzała rotmistrza w posiadaniu koni. Pocieszył się nieborak nową czwórką, którą później nieco na był; lecz nie raogł już w tym względzie ja k da­

wniej uzyskać przewagę nad swoim współzawo­

dnikiem. Rotm istrz swojemi końmi imponował od­

tąd sprawnibowi i otrzymał tym sposobem pierw ­ szeństwo nad wszystkierai koniarzami w okolicy.

S ta n is ła w Z ..,

Powiązane dokumenty