Mazeppa.
Mazeppa w h'stóryi pozostał ja k ą ś postacią wyższą, zagadkową, romantyczna- Po ci i malarze wyki rowali go na prawdziwego bohatyra romansu, Pr fypisując mu mianowicie ów bieg szal ny na dzikim to u iu , do którego miał być przywiązany przez zazdrosnego męża, i który go przez dni kilka miał nosić po dzikich i bezludnych stepach pomiędzy stado wilków i dzisich korii. Sumienno robiąc studia nad życiem jego calem, okaże się, że j st to bsśń we wszystkich przynajmniej o ole
wanych i malowanych szczegółach Pierwszy W o l ter bajeczkę tę umieśoił jako prawda w życiu Ka
rola XII. Za Wolterem pow tórzył ją Bajron w z n a nym swym poemicie. Zawdzięczamy przynajmniej tej bajce poemat wielkiej piękności. Mnóstwo innych poetów i malarzy próbował) sił swoich nad
•yra przidimotem. A ponieważ z m im przyjdziemy do części ścisłe historycznej, ch emy s ę rozpra
wić p o p rz e d n io 'z częścią życia jego romantyczną.
? pnmięd y wielu innych wierszy przytoczymy tu Jedną z tych mnogich o nim poeryi. Jest to wiersz p zez sławnego wie«zrza francuzkiego Wiktora Hugo napisany pod tytułem M azeppa, tłómaezony zaś na polskie przez F r a n c is z k a S a ie ze g o Dmo
chow skiego.
B'yszczą os're szablice nad głową M ’zeppy, Pokonany, z wściekłości jęczy, ryczy, płacze;
Już go przykrępowah najemni siepacze Do konia, co nadmorskie wylęgły go steny, Który rzuca się, p i e n i , z nozdrzy ogniem pryska,
I iskry z pod kopyt ciska.
Gdy się te węzły w j “go ciało wpiły, Gdy ju i nasycił s « y c h oprawców oczy
Bezsilnej wściekł ści widokiem, Kiedy na grzbiet rumaka już opadł bez siły, Gdy znój spływa mu z czoła, z ust piana się toczy,
Krew zo łzami tryska okiem, Dali znak, i natychmiast ujrzano przez błonia, Lecących w ściefełym pędzia człowieka i konia,
Osulych kurzawy odmętem.
Brzmi daleki widokrąg pod kopyt tętentem, A rumak, nakształt chm ury, w której pierun miga,
W przelocie wiatry prześciga.
Pędzą, jakby huragan gromami brzemienny, Co w doliny uderza z gór Alpejskich szczytów,
Jakby jak iś krąg płomienny!...
Dalej, są tylko punktem czarnym ; naostatatek Nikną w przestrzeni, jakby piany płatek
W śród oceanu błękitów.
Koń, przez niezmierne puszczo leci na wschód słońca.
Rozsuwa się widokrąg, rozsuwa bez końca...
Nim jego kr"su dościgną,
Z lotem ptaków o szybkość łeb m uszą w zapasy;
Miasta, pasma gór, wieże i odwi^czn > łasy, Ledwie przed niemi S ę migną.
A j ”ś!i nieszczęśliwy srozim bo! m zdjęty, Siłuje z morderczemi szamotać się pęty;
Wściekły koń, z większym jeszcze przestrachem i gniewem, Z a c łę b ii się w tę puszczę spiekły, niezmierzoną, Która się przed nim z piasków roztacza naniewein,
Jak z żol ą w pasy oyoną.
Wszystko przed okiem jego dziwną b r w ą błyska, Przed nimi lasy » chmurz rączym biecną lotem,
I starych grodów zwaliska I góry, słońca powleczone złotem ; A z rzonicm i tętentem pędzą w jeg o ślady
Dzikich rumaków gromady.
Ju ż cześć nieba zachodnie cienie zastąpiły, Już się na c h m u r ocean, nowe < hmury cisną : A gdy słońca promienie przez ich fale błysną:
To b j ą c o j"go czoło
Krążą przed nim. jak d iwne mai murowe koło Jasncm l przecięte żyły.
Włosy jego rozwiane, krwią zachodzą oczy, Głowa wisi, krzewiny k łczasto krew broczy,
B r ezy stepów piasek złoty, Jak wąż. co Laokona rodzinę obwija, Sznur oslry coraz g'ę b ej w ciało mu się wp ją,
1 mnoży m .rd creze sploty.
Nie czując ręki j'ź d ź c a . leci koń burzliwy Baz przerwy, bez wytchnienia; or. resztę kr;vi roni,
Ciało s ę pada na s<luki.
!Niestety! ju ż po stadach wiatr nrgirh k m i , jKtóre za nim ścigały z rozwianemi grzywy, Drapieżne naclciągly kruki.
A z krukam!, złowieszcze puhacze i sowy, 1 ten olbrzymi sęp (łowy, Co szarpie ciała f r u ów, i s « ą na g ą *»yię Jak zakrwawioną ręko w ii h wnętrznością; h łryje;
Tworząc w koło Mazeppy orszak pogrobowy, L eśne rzucają t a jn ik i;
I w starych m u r a r h gniazda wyżłchfóne;
On na pół bczprzylorony, głuchy na ich krzyki.
9
Niekiedy pyła sam siebie:
I klóż lo nad nim rozpr starł na niebie, Olbrzymią czarną z as'o n ę?
Wreszcie, zlodowaciało przepłynąwszy rzeki, N o « e lasy, nowe ślepy,
Wśród dzikiego ptactwa wrzasku,
Pj trzech dn ach i trzech nocach pędu, k^ń Mazeppy Pada na stepowym piasku.
Tak leży obnażony, nędzny, bli ki zgonu, Siny i zCierwi-m *ły, jakby liście klonu
Za przy sciem w.o<-nnej d-by.
Rozłakomione tł-eiw o, tuż nad nim lo t toczy, I s ratm one żarłoo/no otwierając dzioby.
Chce wydrzeć łzą ognistą zasklepione oczy.
I tego to skazańca, co w jąc się kona, Ogłoszą w<>d em św im, wojenne ciemiona!
O n w k r ó t c e , ś c i e l ą c i tip e m liezn c h w o js k z a s t ę p y , N k a r m i d z i ś w n a d z . l - j c h o m y l o n o »ępy.
Z męczarni, co niemylną b ,ć imała za*u 'ą . Dzika jego wielkość Wi.rośni>;
Okryją gję hetmanów nk-a ńskich śru b ą , A g d y w y s t ą p i p r z e d h o r d D n i e p r o w e , W i a z na ozesć jego rozgł śni**,
Z bizmią k bzy narodowe.
Co d> tej romantycznej awa tu ry , j--dvny ślad jaki znajdujemy w huioryi j s» wstęp o Ma zej pic w pamiętniki h Paska. Jest o niej wspo m n i - n h ni jakie. Ni mamy powodu ni-wierzyć słow om P ska, ele i z j e z o ojiowi idania witać.
ż ' a > a n tu ik a podobna, ele n< mirej»-y rozmiar, wyrosła dopiero przez cz*s i s-dne p o lan ia do owej romantyc-u j awai ltirv, C'> do bliższy h 8-czególów ods\ł.ipic c e k a w ic łi do samy-h jiamtę Ini ió v. to lylso dla /ru h .w an ia c»ł Ś>t naszemu arty ulowi damy w krótkości t eść ogólną Pasko wego opowiad -ma.
Ju ż In P sek jak widać, niclubił Mazeppę.
Miał też i nim z jsc e n e lad . M e--pa j<ik-« człek przewe- lny rozmaite pused kalotnuie n» Paska.
Pan Pasek t-ż nio z h ' t cierpliwy, razu ledneg-i g ty sobie nal zy ie podocho ił, i zdyv>ał M -zeppę u dworu królewskie, o. więc w rozognionym hu morze prze no • ił do ni-go:
— Czołem panie Asawula !
Hyla t - j k się zdaj- przymówka do iego ko ackiego pochodzeń a. pr/ymowka, która umie- szcz-n i w pamiętnika h Paska, dowodzi rzajl -piej, jak niepolilyc nio p stępowano s< bic z Kozakami, zk,jd tyle nieszczęść p.-idlo na naszą ojczyznę.
On też za az (mówi Pasek), jako (o była sztuka napuszysta odpowie s
m
— Czołem panie kapral!
A ja nie wiele myśląc, jak go wytnę pięścią w gębę. a potem skoczę się zaraz. Porwie się ou za rękojeść, ja lei t k ż e ; skoczyli: „stój! stój!
k-ól tu za d r z w i a m Ż a d e n dworski przy nim się n e oponował, bo go też nie bardzo nawidzili, że to był trochę szalbierz, a do tego kozak nie dawno nobilitowany; moję też wiedzieli słuszną do mego urazę, i respektowali mię, bom się już był z niemi p kumał, i nie kurczyłem się też dla nich w każdem posiedzeniu i t. d.
Z tej awantury nic wszakże nie wynikło, bo jak s ;ę zdaje, król nie konieczn e lubił Mazeppę, a Paskowi sprzyjał na prawdę. Nie tylko że się nie gniewał na Paska, a przeciwnie przyjmował go u dw oru z tym samym co dawniej fawor. tu. I r a zu j e d n i o przy stole królewskim, gdz e był o b e cnym P >st k, gdy s ę królowa czegoś rozgniewała i od stołu odeszła król się ro ochocił, kazał przy.
woiać fraucymer, wl--a dswać, i hojnie nim Irak- to ał. Dopiero przy tej okazyi kazał Mazeppę za
wołać i kazał się im przeprosić:
— Odpuśćcie sobie z serca, hoście już te
raz obadw-a sobie winni: pow edział król.
I stanęła zgodł, którą oba przeciwnicy do
skonale za -ili. Przy tej tedy spos ibnnści opowia
da P-sek o Mazeppie laką awan urę. Miał on wio- siłę na W łyrnu, i sąs adowal z Falbowskim. Znę- c ł się do niego i u m iztal do zony, co dowiedzia
wszy s ę Falbowski od d mowniśów, posl.n<>w ł się zemścić. W ię • tedy udał, że wyjeżdża w d r o gę. i zas adł na posłańca, • o niósł listy. List ten prz c /y ia - s z y , posł ńc-iwi odnieść kazał, sam zaś
z p o e .z ie m swoich czekał na jadącego Mazeppę.
N-djcł hal Mazeppa niczego się me domyślając.
— Cziłem! czołem! dokąd jedziesz? zapy
tał s lachcic.
Ma/er-pa cni mu tam sk'ani»-ł, ale fen poka
zał mu wlasn ręczny resp <ns dany na l slżon-ny.
M ze p sic p-e-sił, ale to mc n e pomogło. Fal- b -wski kaz ł go rozebrać d > naga. i przywiązać do je^o własneg > konia, zd-ąws y k u lb ik ę , gebą do ogona, a do uł-wy 'ytem >ęce opak związano;
nogi i.od brzuch eolęznie p dwią ano, Bachmata doiyć z przyrodzenia b y stre g » /hukano, kań-żu
kami esiec/.ono. a jeszcze n a d tło w e k mu zerwa
wszy z g ł o - y , kilka razy nad n m strzelono. Bach
mat przestraszony jął uc ekać do domu nie drogą, ale ni przebylemi ścieżkami prosto wiodącemi przez cbrós'y, głogi i c ie r n e , co natur-Inie dało się niepomału Mazepie w-e znski. N a re sz c e po długi'h mękach doleciał nakoniec d t wrót wła
snych, gdzie zaczął krzyczeć na stróża, by m u
07
stworzył. S P ó ’ poznał głos. al* gdy otworzył i ujrzał jakieś straszydło, zam knął na no o i o i ciekł. I d^ugo trwało, zanim się mógł dostać do wtasn go daniu sk I czony. zbity i żaliły. Nie
mało S ę też pan F .lb o ski i nad inną na- ast • d.
»Wazerp«, jak powiada Pas k, led «ie nie zde- hł i wysmarowawszy, s>ę z s m go wstydu p< jechał do Polski.“ Tu przytacza nawet wiersze, kióryi h dajemy jedną zwrotkę.
C u d z o ł ó s t w o i szalbierskie f n e k y
Widzisz Mazoppa, jak to h a n d e l płochy.
Szpetnie łgać i kraść zostawszy szlachcicem, Nie smaczna to rzecz, cudze wracać licem . Na szlachectwo cię król nobilitował,
Na rycerstwo zaś Falbowzki pasował i t, d:
Jakkolwiek tedy wedle pamiętników Paska, awantura cała romantyczna karł je . i M aże/pa «p' da z wysokości b o h s t r a romansowego, niem iej przeto rozebrawszy ścisłe dzieje jego życia, poka
suje się, że był on niemałych zdolności
tzłowie-k em i w swoich czasach znamienitą wculo odo„
g r a ł rolę.
D jemy wi c na znkończemc op's irc ia jego prawd iwie historyczny w j th najtreściwszej krót
ki. Ści.
M -zeppa o itc "iadomw rodził się na Ukraince p l-kiei. IMł d ść <W4 przei ędzit na dworze kióla j- n a Kadmierza. Ul mo - y ? szego poleru, jaki tam nabrał, Z8> how-ł on dziki charakter i obyczaje narodu sweg-. P łcn nam>tn<><-ci. śmiały i do szaleństwa, miody, przystojny i bozaty. mógł s ę łatw o p< d bać, jakoż to mu zapewne nadało ten lustr romantyczny, który p r/e z dwa wieki aż do li szwch czasów zachował się w podan'*< h « s iy - s tk h h . Polaków nie lubił, >Ie za to km h 1 Polki, przy terban e s iował, bawił sie niby, ale tęsknił za w ojną. T o też skoro s ę C lim n łn c k i zbliżył pod Zam ość, Maztppa umkną! natychmiast do ro- koszanów.
Mazeppa żył pod sześcią królami polskiemi, i późnej doszedłszy starości, został dopiero
hetma-9*
CSk
nem ukraińskim . M'al z przyrodzenia w sobie^poehód ku południowi, i dążyć zaczął przez
ksie-n >il II M U A n l l i m ! n r t n ( a i a 4 i n # . > t n n n n i m A n n m ł n 1 . « i . i . I _ _ 1 * 1 * I \ • A ■ •
n siu rę awanturniczą, lo też n u ż o a o nim śmiało p o w b d z i e ć , że m t o który z lud /.i tj Ie się razy bił, tyle razy kochał, i tyle razy doznał ro/mailych prz y z ó l. Był on także poetą, co nie dziwota w U k r a in ie ; wszak i Chmielnicki układał dumy; a u Zupo ożców hyc wojownikiem i p o etą razem, to byia jedyni wyższość cierpiana.
Obrany tedy hetmanem za czasów Piotra W irlk irg ., wojował li r d o szczęśliwie naprzeciw Turków, i w r. 1G93 dobył warowną twierdzę
Oczaków. .
stwo Siewicrskio ku Ukrainie. Dnia 0 listopada Mazeppa zajechał dregę królowi szwedzkiemu, ale tylko na czele 1500 wiernych Kozaków, uo reszta go odstąpiła i została w słu żb ie Cara, Mazeppa,
|?k go naoczne świadki opisują, miał naówczas blisko 70 Ist, małej urody, ohudy, z włosem kuł- (unowatym, ale jeszcze cerstwy i bystrego umy
słu. Kazał zwykło nosić przed sobą s r e b r n ą b u ławę, a za sobą buńczuk z końskich włosów.
Zaczęły się układy między Mazeppą a kró lem szwedzkim ; szło o to, aby ludność Ukrainy odciągnąć od Cara, i ocalić stolicę Mazcppy Batu- ryn oblężoną przez Rosyen. Lecz się to ostatnie nie udało, bo miasto było ju ż szturmem zd byte.
Odtąd ciągle nieszczęście prześladowało Karola XII i Mazeppę, Ukrainę Rosyanie niszczy li naumyśl nie, a boga two Mazeppy (dwa miliony z łp .jw B ia - łocerkwi ukryte wytropili i zabrali. Daremne też jbyły odezwy do Kozaków; ledwie s ę i h zebrało iokolo 10.000 ludzi. Po sławnej Pułlawskiej klę- jsce dostał się Mazepoa wraz z królem szwodikim jdo Prewoioczny nad Dniepr, i z nim razem prze
był tę wielką pustynię wtenczas dzikiem polem 'nazwaną, która dziś stanowi g u b e rrię e h e r s o ń s k ą .
Niemałe wówczas usługi oddał królowi Ma- izeppa, z miejscowością doskonale obeznany. P rze
b y li nareszcie rzekę Boh, stanowiącą naówczas
;granicę państwa tureckiego, i dostali się wreszcie
|do Be >deru nad Dniestrem. Car P io 'r domagał się
|od rządu tureckiego kilka razy, aby mu wydano Mazeppę, ale sułtan Ai hmet miał tyle szlachetności,
i że tego u c z y ić nie chciał. Niedługo potem umarł Mazeppa w Benderze r. 1711.